Dodaj do ulubionych

samochód w życiu doktoranta/doktora

24.06.08, 20:40
Do napisania tego postu zainspirował mnie m.in. następujący wątek:
forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=29&w=81105446&a=81105446
i chętnie poznam zdanie elity intelektualnej na ten temat. Ja z pozycji studenta zauważyłam, że na uczelni niestety odbywa się coś takiego jak rywalizacja na samochody. Studenci często zapamiętują jaki wykładowca jakim wozem jeździ. Wykładowcy chyba o tym wiedzą, gdyż sami kiedyś byli studentami, i na wykładach od czasu do czasu dygresyjnie przechwalają się posiadaną marką, np. "Kupowałem ostatnio samochód w salonie X i wynikły z tego pewne problemy prawne itd.". Mój kolega-doktorant, który jako student dojeżdżał na uczelnię autobusem, jako doktorant "pożycza" samochód od rodziców, bo pewnie nie wypada prowadzić zajęć ze studentami i spotykać się z nimi w tym samym autobusie (warunki dojazdu się nie zmieniły, bo dojeżdża na tę samą uczelnię z tego samego domu co będąc studentem). Trzeba po prostu pokazać swój status.

Dla mnie to wszystko straszna głupota. Ludzie powariowali z tymi samochodami.
Obserwuj wątek
    • dalatata Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 24.06.08, 21:10
      no niby taaaaaak. ale moej auto mam silnik 2.8, turbo, benzyna.....zapiera dech
      i przy przyspieszeniu i przy 250 (na pustej autostradzie w Niemczech; tylko pali
      strasznie wtedy).

      (wiem, jestem koszmarny, nieekologiczny, potrzebuje przedluzenia i wiele jeszcze
      innych zlych rzeczy. ale i tak lubie moje auto :-) i mozecie mnie zwyzywac)
      • tocqueville Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 24.06.08, 21:50
        a jakiej produkcji to cacko? :)
        • dalatata Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 24.06.08, 21:56
          a szwedzkiej :-)
    • niewyspany77 mam tylko kolarzowke... 24.06.08, 21:24
      ...i jestem z tego dumny. prawa jazdy tez nie mam, bo po cholere mi.
      • dalatata Re: mam tylko kolarzowke... 24.06.08, 21:40
        a ja sie czuje winny.....ale rower tez mam
      • pr0fes0r Re: mam tylko kolarzowke... 24.06.08, 21:47
        Hehe, zupełnie jak u mnie. Rower jest, prawa jazdy brak, stresów podczas mijania
        każdej stacji benzynowej również brak :D.
        • niewyspany77 Re: mam tylko kolarzowke... 24.06.08, 21:57
          bryka - pare(nascie/dziesiat) tysi, litr paliwa 5 zeta, "po cholere mi
          mastercard" - bezcenne :D
          • tocqueville Re: mam tylko kolarzowke... 24.06.08, 22:03
            kiedyś też twierdziłem "po co mi bryka" - ale dzisiaj... wygoda nieporównywalna
            • flamengista z.bista wygoda:/ 25.06.08, 09:15
              Parkować na uczelni nie mam gdzie, jak wracam do domu również 10 minut szukam
              miejsca.

              Ale definitywnie mnie trafiło, jak wracając wpadłem w korek. Te 40 minut
              wyleczyło mnie z dojeżdżania na uczelnię autkiem.

              W 30 minut to ja jestem na nogach;)
          • dalatata Re: mam tylko kolarzowke... 24.06.08, 22:05
            no juz juz.....bez mastercarda (tudziez innej visy) nie da sie dzis zamiezkac w
            hotelu.

            a ja i tak sobie wole pojechac autkiem, nawet narazajac sie na pekne wyzszosci
            spojrzenie rowerzystow.
            • niewyspany77 Re: mam tylko kolarzowke... 24.06.08, 22:16
              Ty i toc nie zakumaliscie. Tez lubie jezdzic autem, na razie jako pasazer. Nie
              uwazam tego za jakis luksus czy wyraz porzniactwa, ino na obecna chwile stosunek
              kosztow i potrzeb jest taki, ze kolarzowka swietnie sie sprawdza, a auto byloby
              zbytkiem. Jesli bede mial potrzebe przemieszczania sie autem, to zrobie prawko i
              te auto kupie.
              I jeszcze jedno. Jazda rowerem sprawa mi zajefajna frajde. I byc moze bedzie tak
              ze za pare lat mi sie odwidzi i kupie szwedzkie auto i bedzie mnie walic ze
              jazda 100 km kosztuje pol mojej obecnej kolarki ;)
    • tocqueville Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 24.06.08, 21:45
      nie traktuję samochodu jako wyznacznika wartości człowieka, który nim jeździ :)
      auto nie jest dla mnie także wyznacznikiem prestiżu
      sam jeżdżę popularnym, ośmioletnim, stosunkowo mało prestiżowym wozem i nie dbam
      o to, co kto o tym myśli
      jako doktorant jeździłem autobusami i było to niezwykle uciążliwe

      ale jednocześnie lubię rozmawiać o samochodach i czasem podejmuję ten wątek w
      rozmowach, także ze studentami :)

    • autumna Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 25.06.08, 08:31
      W życiu czegoś takiego nie widziałam u siebie na wydziale. Ani u znajomych. Nigdy nikogo nie obchodziło, kto jakim samochodem jeździ, a największy podziw budził zawsze jeden z wykładowców (i to nie napakowany młodzik, facet w wieku zdecydowanie dojrzałym), który o każdej porze roku dojeżdża rowerem i jeszcze biegiem wnosi go na bardzo wysokie 3 piętro (zabytkowy budynek).
    • flamengista przepraszam, ale to bzdury 25.06.08, 09:11
      Na UJ szef instytutu przyjeżdżał fiatem sieną, wielcy profesorowie jeździli też
      tramwajami/autobusami. A na wykłady przychodzili nie w garniturach od Armaniego,
      a często w dżinsach i swetrze.

      Ja sam pracuję na uczelni ekonomicznej i tego nie zauważyłem.
      Z pozoru mogło by się wydawać, że jest snobistycznie (np. studenci ubierają się
      w markowe ciuchy) - wcale nie każdy wykładowca chodzi w garniturze, ani nawet w
      marynarce.

      A na uczelnię ludzie przyjeżdżają bardzo różnymi samochodami. Obecny rektor ma
      Rav4, ale widziałem profesorów w fiatach, czy kiach (i to tych małych). No i
      przychodzą też na piechotę, lub jeżdżą komunikacją miejską.

      Rywalizację samochodową to może można zauważyć u profesorów, którzy mają własne
      szkoły wyższe. Ale ich jest zaledwie kilku;)
      • dalatata Re: przepraszam, ale to bzdury 25.06.08, 11:05
        przerpaszam ale bez przesady. za chwile napiszesz nam ze wyznacznikiem tego czy
        profesor jest dobry jest to ze chodzi w wyciagnietym i koniecznie poplamionym
        swetrze, koniecznie nie byl pol roku u fryzjera i lekko posmierduje bo
        dezodorant jest ponizej godnosci.ja tez pamietam na UJ takich profesorow, ale
        pamietam tez innych.

        a ich wybory komunikacyjne byly dyktowane zazwyczaj niskimi zarobkami, a nie
        ideologia tramwajowa.

        wreszcie zaczyna sie to zmieniac i profesora stac, jesli ma na to ochote, na
        dobre auto, porzadny garnitur, jesli chce w takowym chodzic. moze tez chodzic w
        dzinsach, a jak ma w sobie konflikt czy garnitur czy dzinsy, zawsze moze zalozyc
        dzinsy od Armaniego (jak nizej podpisany), szczegolnie jesli takowe uzna za
        dobrze lezace na jego tylku.

        a to wszystko nie ma nic wspolnego z profesorskoscia, a raczej z gustami i
        guscikami profesorow i nie tylko. a im szybciej sonczymy z mysleniem, ze
        nakowiec to ktos kto dla idei wykuwa lepsze jutro ludzkosci i chce na rowerze
        dojezdzac do tego wykuwania. jesli to jego wola i przyjemnosc, super, ale
        pozwolmy dojechac tez wypasiona fura, jesli tylko ma na to ochote.
        • tocqueville Re: przepraszam, ale to bzdury 25.06.08, 12:54
          kiedy nie miałem samochodu (ze stypendium doktoranckiego było trudno utrzymać)
          głosiłem otwarcie, że auto nie jest mi do niczego potrzebne
          i tak z tego rodzaju teoriami dojeżdżałem na uczelnię autobusami (dwie
          przesiadki, godzina drogi, ciasnota, duchota-brak klimy, torby z pracami
          studentów wypadające z ręki, spóźnienia itd.). Najlepsze było jak miałem zajęcia
          w dwóch różnych miejscach a przerwy na dojazd 15 min.

          - dzisiaj, z perspektywy kierowcy, postrzegam to jako samooszukiwanie i
          dorabianie ideologii

        • flamengista zupełnie nie zrozumiałeś o co chodzi 25.06.08, 15:35
          Chodzi o to, że na uczelni jest pełna demokracja i swoboda. Swoboda poglądów,
          ubioru i tego, czym się na uczelnie przyjeżdża.

          Jeśli profesor chce przyjechać tramwajem w poplamionym swetrze - nikt go nie potępi.

          Jeśli przyjedzie Ferrari, ubrany w garnitur od Armaniego - tym bardziej;)

          Chodzi o to - tylko - że ubiór i samochód nie są na uczelni wyznacznikiem statusu.
    • dusia_dusia Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 25.06.08, 09:40
      Jako że mój wydział jest raczej damski (filologia) i to często w wieku średnim i
      wyżej, a do tego stosunkowo blisko stacji metra, zdecydowanie przeważa
      komunikacja miejska bądź podwożenie przez męża. Jeden doktor dojeżdża rowerem.
      Na parkingu przed wydziałem dominują chyba samochody studentów pobliskiego
      wydziału zarządzania. To wśród nich raczej widać parcie na posiadanie superauta
    • tocqueville Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 25.06.08, 12:44
      Nie mogę zrozumieć, że osobom posiadającym rodzinę (dzieci) nie przeszkadza brak
      samochodu.
      • dusia_dusia Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 25.06.08, 14:43
        Może się nie do końca precyzyjnie wyraziłam. Myślę, że większość pracowników
        jednak ma samochód i z niego korzysta (może z wyjątkiem wspomnianych wyżej pań w
        wieku powyżej średnim, które ktoś podwozi), ale raczej nie do pracy, a już
        raczej na pewno nie licytuje się, że ma lepszy niż ktoś inny.
        A jeśli chodzi o posiadanie dzieci i samochodu, to akurat się z tobą zgadzam :)
    • mmaupa Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 25.06.08, 13:01
      Dojezdzam rowerem, wiekszosc moich znajomych tez. Wykladowcy tez, kilku ma
      samochody, ale raczej takie "normalne". Pan z administracji sobie strzelil
      fioletowy kabriolet, ktory powszechnie byl komentowany jako "kryzys wieku
      sredniego" - bo ani to praktyczne, ani specjalnie ladne...

      Do pracy w terenie mamy samochody grupy badawczej, na ogol stare skody
      smierdzace zdechlymi krolikami, ew. zaplesniale mondeo.
      • dalatata Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 25.06.08, 13:09
        uwielbiam kryzys wieku sredniego.....a nawet jesli tak, to moze mu pomoglo? tak
        czy owak, cudne sa te szpile - mezczyna w pewnym wieku ma juz siedziec w
        kapciach i opieprzac zone tak?

        i ja tez bym chcial miec kabriolet, ale niestety kabriolet nie nadaje sie na
        auto rodzinne,a na saaba kabrioleta jako drugie auto mnie nie stac.

        a fioletowy kabriolet nie ma podobac wszystkim komentujacym (zazdroszczacym),
        tylko panu z administracji. a co do praktycznosci, co to kogo obchodzi na co pan
        wydaje swoja forse?
        • mmaupa Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 25.06.08, 13:27
          Pewnie mu pomoglo... Szpile biora sie z tego, ze grupa badawcza zajmuje sie
          ochrona srodowiska - dla nas jezdzenie takim autkiem jest troche smieszne i
          niezrozumiale.

          Mezczyzna w pewnym wieku chyba powinien wreszcie zaczac myslec praktycznie, a
          nie wydawac rodzinne pieniadze na droga zabawke. Oczywiscie nikt mu wydawac tych
          pieniedzy nie zabroni - ale wlasne zdanie na ten temat mozna miec. Nie obrazaj
          sie, Dalatata, bardzo prosze :)
          • dalatata Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 25.06.08, 13:42
            nie obrazam sie zupelnie. :-)

            ale grupa badawcza niech sie zajmuje czym chce, a najlpeiej jeszcze wymysli
            auta, ktore beda jechac 250 na autostradzie i zamaist spalin wydalac wode. a
            przy okazji nie narzucac swoich wartosci innym.

            jednak ja mysle ze to zalezy ile ten mezczyzna ma pieniedzy, nie? i wiek w tym
            wypadku nie ma wiekszego znaczenia. rowniez plec. nie chcemy powiedziec, ze jak
            kobieta w pewnym wieku kupi sobie kabrioleta czyszczac konto rodzinne, to to
            jest fajne i wrecz pozadane co?

            i jasne ze wlasne zdanie mozna miec i nawet je glosic wszem i wobec. tylko po
            co? mysle sobie, ze nie ma sensu wydawac sadow na temat kabrioleta pana z
            administracji wysmiewajac sie z jego meskosci, bo jedno z drugim nie ma nic
            wspolnego. moze onpol zycia spedzil z kobieta ktora nie pozwalala mu nawet
            dzinsow zalozyc. i jak juz sie wyzwolil to od razu se kabrioleta kupil. i bardzo
            dobrze. niech mu sluzy.
            • mmaupa Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 25.06.08, 13:52
              Alez ja panu z administracji nie wytykam posiadania kabrioletu, tym bardziej, ze
              sam pan jest bardzo sympatyczny. Swoje zdanie wyglaszam jedynie na tym forum - w
              watku pytajacym o stosunek doktorantow do posiadania "fajnej bryki". No wiec
              stosunek moj i moich kolegow jest taki jak wyzej. Bynajmniej nie tepimy pana z
              adm. za jego autko, nie plujemy mu w twarz, nie patrzymy z pogarda, nie
              przekluwamy opon i nie wyskrobujemy na lakierze brzydkich wyrazow. Ale jak alba
              lub kto inny pyta o zdanie mnie-doktorantke, to odpowiadam.
              • dalatata Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 25.06.08, 13:56
                mmaupo, ale spoko. mnie tak naprawde nie przeszkadza to co mowisz. tylko dla
                poddzerzania rozgowora sie drocze. z sympatia i usmiechem.

                no moze troche wiecj, bo ja mysle w odczuciu spolecznym mezczyzna z wiekeim
                przestaje byc mezczyzna (mysle ze tak jest rowniez w wypadku kobiet, choc proces
                jest inny i dotyczy czego innego). a gdy stara sie protestowac i byc mezczyna
                naraza sie na smiesznosc.
                • mmaupa Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 25.06.08, 14:16
                  Nie ma sprawy. Wlasnie slucham sobie audycji o ageism-ie i wydaje mi sie, ze
                  problem "pewnego wieku" dotyczy obu plci, fakt, ze w innych sferach, ale zawsze.
                  Ale chyba nie starzenie sie jest "problemem", tylko to, ze spoleczenstwo nie
                  jest w stanie sie z tym pogodzic - co powoduje ze panowie po piecdziesiatce
                  nagle czuja sie zmuszeni do kupienia niezlej bryki zeby swiatu udowodnic
                  meskosc. Tu nie chodzi o samochod, nie chodzi o wiek, tylko o staranie sie za
                  bardzo, na sile. Zabawne ale i smutne zarazem.

                  Taka interpretacja niestety uderza w tych facetow po piecdziesiatce, ktorzy cale
                  zycie interesowali sie sportowymi samochodami. Bo w momencie kiedy nareszcie ich
                  stac na dobra maszyne, przylazi jakas malolata z zoologii i wytyka im kryzys,
                  przedluzanie, albo jeszcze co innego :).

                  No coz. Ale to zupelny off-topic.
                  • dalatata Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 25.06.08, 19:52
                    tak, mnie ta diagnoza odpowiada. spoleczenstwo wymaga od nas mlodosci, jednak
                    gdy staramy sie ja pokazywac wysmiewa nas.

                    a co do smieszenog/strasznego, niby tak. tylko ze jak mowimy o dziewczynach
                    ktore chca byc szczuple to sie strasznie martwimy, jak widzimy facetow ktorzy
                    odpowiadaja na dokloadnei te same presje spolecze, to sie smiejemy.
                    • mmaupa Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 26.06.08, 00:38
                      No nie wiem, pewnie jakby facet chcial z miejsca podrzucic 100 kg, to tez bysmy
                      sie martwili. Z kolei jak pani po 60tce zaklada rozowe mini to sie za nia wola
                      dzidzia-piernik, nie ma zmiluj. Mimo ze byc moze jest koneserka spodniczek w tym
                      kolorze, a ta pochodzi np. od Vivienne Westwood.
        • nfaporanek Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 27.06.08, 12:06
          W wieku srednim to przystoi Jaguar albo SAAB, a nie jakis sporowy
          woz dla mlodziezy typu Ferrari...
          • nfaporanek Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 27.06.08, 12:07
            PS: Ja jezdze kilkunastoletnia Corolla...
    • znowuwzyciuminiewyszlo Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 25.06.08, 13:21
      Na jakiej uczelni studiujesz???
      Na mojej mozna bylo spotkac wykladowcow w tramwaju, ci ktorzy mieli samochody
      nie opowiadali o nich na wykladach. Moj brat doktorant samochod zostawia zonie a
      sam jezdzi tramwajem.
      Ja robie doktrat w UK i dojezdzam pociagiem, w ktorym czesto widze polowe mojego
      instytutu.
      Takze naprawde nie mam pojecia o czym piszesz!
      • dalatata Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 25.06.08, 13:46
        odrobine umiaru: to pol instytutu wie, ze jak nie pojedzie pociagiem, to stanie
        w korku i pojedzie jeszcze dluzej. UK to kraj zakochany w aucie. i oczywisicie
        to sie zmienia, bo benzyna juz jakis czas temu przekroczyla magiczna bariere
        funta (jak przyjechalem tu to mozna bylo kupic litr za ponizej 30 pensow -
        wydaje sie to niemozliwe). ale ludzie nadal jezdza autami, choc w Londynie nie,
        bo nie ma gdzie parkowac.
        • znowuwzyciuminiewyszlo Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 25.06.08, 14:01
          Coz, Belfast choc nieduzy znalazl sie na liscie najbardziej zakorkowanych miast
          swiata, wogole siec drogowa w Irlandii Polnocnej (nie wiem jak sie sprawy maja
          w republice) przystosowana jest raczej do jazdy wierchem niz samochodem.
          • charioteer Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 25.06.08, 14:28
            W republice tez:
            www.ifa.hawaii.edu/~mcgrath/ireland/Glendalough/pages/01%20-%20Sheep%20Traffic%20Jam.html
      • alba.alba Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 25.06.08, 18:19
        Jakby kto nie wiedział, to studiuję prawo na uniwersytecie w Polsce. Tutaj ciśnienie na samochody jest dość duże. Mamy przy uczelni parking strzeżony dla wykładowców, a popołudniami także dla studentów - jest to swoista "rewia mody". Fakt, że w większości są to prawnicy z własnym kancelariami, ale to ciśnienie dotyka też "świeżaków" po studiach, którzy nie zdążyli się jeszcze niczego samodzielnie dorobić. Ta niezdrowa rywalizacja na samochody nie ma oczywiście charakteru jawnego, ale taki "dyplomatyczny". Po prostu na ogół mężczyźni (i kobiety pewnie też) lubią podpartywać, czym jeżdżą jego koledzy/współpracownicy/przełożeni i próbować nie być gorszym. Nie wiem, na ile to specyfika tego kierunku (obciach żeby prawnik jeździł tramwajem), a na ile jest to zjawisko interdysyplinarne. Jeden dość młody wykładowca w okolicach 30 jeździ porsche - o tym się dowiedziałam pocztą pantoflową od studentów zaraz na początku zajęć z nim. Żeby było śmiesznie, to mam wrażenie, że on jest bardzo ceniony wśród studentów jako dydaktyk (choć inni są w tej materii nawet lepsi) - działa tu prawdopodobnie efekt aureoli (chyba tak to się nazywa w psychologii) - skoro w tak młodym wieku dorobił się takiego samochodu, to znaczy że jest wyśmienitym prawnikiem, więc uczmy się od niego, a w przyszłości też osiągniemy taki status materialny jak on. O tym, że jest dziedziczenie, studenci raczą nie pamiętać.

        Mnie śmieszy kolejna rzecz. Otóż często ci wykładowcy, którzy przychodzą na zajęcia ze studentami odstrzeleni w garnitury, podjeżdżając porządnymi wozami, na zajęciach używają jednorazowego długopisu za 1 zł i tracą czas na odszukiwanie odpowiedniej listy obecności danej grupy, bo te mają w formie luźnych wygniecionych karteczek przechowywanych w koszulkach. A gdzie laptop? Jak już prestiż to na całej linii. Jednorazowy długopis i wygniecione kartki trochę nie pasują do tych pięknych wozów i garniturów.
        • nfaporanek Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 27.06.08, 12:05
          Otoz to. Osoby z klasa uzywaja tylko pior wiecznych - moze byc to
          nawet wzglednie tani Parker, nie od razu Mont Blanc. Udaja panow, a
          sloma im z butow wciaz wystaje... :(
          A liste obecnosci to ja puszczam wsrod studentow. I tak pamietam,
          kto przychodzil na zajecia, a kto nie!
          • alba.alba Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 27.06.08, 18:17
            nfaporanek napisała:

            > Otoz to. Osoby z klasa uzywaja tylko pior wiecznych - moze byc to
            > nawet wzglednie tani Parker, nie od razu Mont Blanc.

            Ja akurat nienawidzę pisać piórem. Więc uważam, że długopis też jest OK, ale taki jednorazowy plastikowy. I tu wcale nie chodzi o firmę.

            > A liste obecnosci to ja puszczam wsrod studentow. I tak pamietam,
            > kto przychodzil na zajecia, a kto nie!

            Jak masz jedną czy dwie grupy, to pamiętasz. Ale jak ktoś ma kilkanaście grup 30 osobowych, to raczej wszystkich nie zapamięta.
            • pr0fes0r Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 27.06.08, 19:05
              Osoby z klasą mają klasę. I to czy używają pióra wiecznego czy wypiekają
              gliniane tabliczki w podręcznym piecyku, nie ma nic do rzeczy.
              • nfaporanek Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 27.06.08, 20:06
                Ale dlugopis za zlotowke nie pasuje do fury za 100 tys. Od razu
                widac ze sloma z lakierek wystaje...
                • pr0fes0r Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 27.06.08, 20:14
                  Czy X pasuje do Y nie ma nic wspólnego z klasą człowieka.
                  • nfaporanek Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 27.06.08, 20:25
                    Ma. Klasa objawia sie tez w stroju. Nie musi byc drogi, ale musi by
                    odpowiednio dobrany...
                • carnivore69 Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 27.06.08, 20:50
                  > Ale dlugopis za zlotowke nie pasuje do fury za 100 tys. Od razu
                  > widac ze sloma z lakierek wystaje..

                  A co niby pasuje do lepiej wyposazonej skody? (Zakladam, ze piszesz o 100 tys.
                  zl.) Jesli mont blanc, to co proponujesz posiadaczowi maserati? Osobistego
                  sekretarza podazajacego za nim oktawia z mont blanc w kieszeni?

                  Pzdr.

                  • nfaporanek Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 28.06.08, 00:25
                    Wystarczy dobry Parker - byle nie ciekl... Tu nie chodzi o cene, ale
                    o klase. Dorobkiewicz smiesznie bedzie wygladal w Maserati. A w
                    Polse 99% bogaczy to dorobkiewicze bez gustu...
              • nfaporanek Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 27.06.08, 20:06
                PS: Klase osiagaja dopiero wnuki dorobkiewiczow...
            • nfaporanek Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 27.06.08, 20:05
              1. OK. Parker tez produkuje dlugopisy.
              2. Nie jestem chalturnikiem.
    • mpit78 Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 25.06.08, 21:40
      to oczywiście wszystko zależne jest nie tylko od sytuacji materialnej ale i od
      odległości, ja mam do swojego wydziału prawie 30 kilometrów a chce mi sie czasem
      podjeżdżać rowerkiem :). Tylko niestety ruch coraz większy (coraz łatwiej zostać
      kulejącym naukowcem :( ) .

      Co do rewii mody zauważyłem ja w 2 przypadkach:

      - pracowników wydziału znanych z niskiej samooceny
      - znacznie częściej studenci kierunków zaocznych rozumują przez pryzmat "pokaz
      mi furę a powiem Tobie kim jesteś". Chyba wciąż kompleks przerwanej edukacji
      wyrównywany statusem materialnym - czyli to co często w naszym społeczeństwie
      jest widoczne.

      Wydaje mi sie, choć nie wiem czy mam rację, że w naszej kochanej Polsce jednak
      kuleje tzw. prawdziwa inteligencja, wciąż mamy objawy dulszczyzny i dla wielu
      chociażby dobre auto oznacza wyższy status społeczny.
      • alba.alba Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 26.06.08, 20:43
        mpit78 napisał:
        > - pracowników wydziału znanych z niskiej samooceny
        > - znacznie częściej studenci kierunków zaocznych rozumują przez pryzmat "pokaz
        > mi furę a powiem Tobie kim jesteś". Chyba wciąż kompleks przerwanej edukacji
        > wyrównywany statusem materialnym - czyli to co często w naszym społeczeństwie
        > jest widoczne.

        Wiesz co, ja myślę, że to zwracanie uwagi na samochody może wynikać z dwóch nieco innych powodów:
        1. chęć pokazania, że jest się lepszym, zaradniejszym od innych (świadomie albo podświadomie)
        2. strach przed uchodzeniem za gorszego (skoro większość współpracowników jeździ samochodami dobrych marek, to dlaczego ze mną ma być inaczej, w końcu pracujemy w tym samym miejscu i mamy to samo wykształcenie; doktora mniej będzie kłuł w oczy samochód jego sąsiada, który np. jest przedsiębiorcą, niż samochód innego doktora z katedry, choć samochód tego pierwszego widuje częściej).
    • nfaporanek Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 27.06.08, 12:00
      Skad ma doktorant czy naukowiec ma miec pieniadze na te
      ekstrawaganckie pojazdy? Poza tym, nie wszystko co nowe, jest
      lepsze. Nie tylko Windows Vista jest gorszy niz Windows XP, ale tez
      nowy FIAT nie umywa sie np. do uzywanego Volvo czy SAABa, a i
      starsze SAAby byly lepsze niz te nowe... Wsrod wyzszych sfer w W.
      Brytanii do dobrego tonu jest np. miec kilkunastoletniego RR czy
      Bentleya, oczywiscie w idealnym stanie - mozna wtedy niechcacy
      wspomniec, ze to zasluga wiernego szofera, ktory jest synem
      poprzedniego Jamesa, ktorego zatrudnil, jak wiadomo, moj
      nieodzalowanej pamieci dziadek, Sir (tu imie), ktory byl
      podsektetarzem stanu do spraw Indii Zachodnich a pozniej Leutenat-
      Gubernatorem na Bahamach...
      Reszta to typowo nowobogackie zachowania... :(
    • eksdoktorant Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 04.07.08, 12:30
      Jak miałem daleko do metra, to dojeżdżałem na uczelnię własnym
      pojazdem lub łączyłem przejazdy własnym pojazdem i metrem, tak przez
      całe lata, najpierw jako student, póżniej jako doktorant.
      Później miałem trochę bliżej i częściej dojeżdżałem metrem -
      przynajmniej można było po zajęciach pójść ze studentami na piwo.
      Wiele zależało też od tego, czy w danym dniu miałem jakieś fuchy lub
      spotkania o charakterze towarzyskim poza centrum.

      Zgadzam się z Przedmówcą, który napisał, że osoby głoszące wszem
      wobec, jakoby własne wozidło nie było potrzebne do szczęścia,
      zazwyczaj dorabiają sobie ideologię, bo najzwczyczajniej w świecie z
      takich czy innych powodów nie mogą sobie pozwolić na własny środek
      lokomocji.
      Wspomniany rower też jest fajny - rocznie robię 2-3 tys. km - ale
      niestety ogranicza przestrzennie i czasowo (nie samą uczelnią
      człowiek żyje).

      A najbardziej rozbawił mnie tekst o długopisach. :)
      • hatchet01 Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 04.07.08, 13:34
        dajcie spokój z pseudowartościowaniem zubażania się dla dobra idei. potrzebujesz
        auto i stać Cię na nie, to kupujesz i użytkujesz. nie stać Cię i nie
        potrzebujesz (w co wątpię, bo auto ułatwia wiele spraw) to nie kupujesz. obecnie
        mamy taką sytuację, że aby kupić auto można iść do komisu z dowodem osobistym i
        kupić na raty - bez wpłaty. raty rozłożone przyjaźnie dla klienta.
        śmieszy mnie twierdzenie, że można tramwajem/autobusem/metrem/pociągiem/rowerem.
        ale można też i samochodem. wiele zależy od odległości. nie pojadę na uniwerek
        200 km rowerem. żeby dostać się na moją uczelnię na 9 rano w sobotę musiałbym
        zdążyć na pociąg o 3:50. żeby nań dotrzeć muszę pokonać 20 km do innego miasta.
        nie ma o tej godzinie dojazdu z mojej miejscowości. korzystam więc z auta i jadę
        200 km. wyjeżdżam o 5.
        zaraz ktoś wyskoczy, że mogę jechać dzień wcześniej. NIE! bo w piątek mam
        zajęcia do 20. wracam ok. 21. doceniam to, że mogę korzystać z samochodów. sam
        na nie zapracowałem i z tego, że SAM, jestem dumny :)
        ideami jeszcze się nikt nie najadł; zejdźmy na ziemię!
        • mmaupa Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 04.07.08, 17:14
          Wiesz, jest roznica - 200km a 2. Tak samo mozna powiedziec, ze do Turcji da sie
          dojechac samochodem (pociagiem, autobusem, rowerem) - ale mozna tez i samolotem.
          Z kolei z Gdanska do Warszawy tez mozna samolotem, ale taniej pociagiem. Wydaje
          mi sie, ze tu chodzi o dojazd w obrebie miasta, kiedy samochod nie jest
          koniecznoscia.
        • alba.alba Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 04.07.08, 17:32
          hatchet01 napisał:
          > obecni
          > e
          > mamy taką sytuację, że aby kupić auto można iść do komisu z dowodem osobistym i
          > kupić na raty - bez wpłaty. raty rozłożone przyjaźnie dla klienta.

          Racja, ale dyskusja nie dotyczy posiadania bylejakiego samochodu, tylko takiego, w którym warto się pokazać. Ja na parkingu uczelnianym nie widzę żadnej taniochy typu Seicento, tylko w miarę dobre wozy. Trochę mnie to dziwi, bo czytam o zarobkach wykładowców, przynajmniej tych młodych, które wynoszą ok. 2 tys. netto. Przecież ta kwota wystarczy tylko na podstawowe artykuły. Stąd też naszła mnie refleksja, że te samochody to takie "zastaw się a postaw się", wymuszone presją otoczenia. Jak ktoś zarabia 2 tys. a jeździ samochodem za powiedzmy 40 tys, to doliczając koszty benzyny, ubezpiecznia itd - więcej wydaje niż zarabia, przy założeniu że z pensji musi też opłacić mieszkanie i jedzenie.
          • bumcykcyk2 Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 04.07.08, 23:39
            alba.alba napisała:

            > Stąd też naszła mnie refleksja, że te samochody to takie "zastaw
            > się a postaw się", wymuszone presją otoczenia. Jak ktoś zarabia 2
            > tys. a jeździ samochodem za powiedzmy 40 tys, to doliczając koszty > benzyny,
            ubezpiecznia itd - więcej wydaje niż zarabia, przy
            > założeniu że z pensji musi też opłacić mieszkanie i jedzenie.

            Jeszcze nie zauważyłaś, że każdy pracownik naukowy w Polsce więcej wydaje niż
            zarabia?

          • eksdoktorant Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 05.07.08, 08:24
            alba.alba napisała:

            > Trochę mnie to dziwi, bo czytam o
            > zarobkach wykładowców, przynajmniej tych młodych, które wynoszą
            > ok. 2 tys. netto.
            > Przecież ta kwota wystarczy tylko na podstawowe artykuły. Stąd
            > też naszła mnie
            > refleksja, że te samochody to takie "zastaw się a postaw się",
            > wymuszone presją
            > otoczenia. Jak ktoś zarabia 2 tys. a jeździ samochodem za
            > powiedzmy 40 tys,
            > to doliczając koszty benzyny, ubezpiecznia itd - więcej wydaje
            > niż zarabia,
            > przy założeniu że z pensji musi też opłacić mieszkanie i
            > jedzenie.

            To, że się wydaje więcej, niż zarabia, to akurat w naszym kraju
            norma, i to nie tylko wśród pracowników naukowych. Jeszcze dochodzi
            kwestia dochodu oficjalnego vs. nieujawnionego, a także dochodu
            pasywnego.
            Poza tym wielu młodych ludzi, zwłaszcza niemających zbyt wysokich
            dochodów, mieszka kątem u rodziców, a wtedy odpada konieczność
            opłacania mieszkania w całości; niektórzy nawet się nie dokładają.
            Istnieje też wspomniane przez Ciebie dziedziczenie.
            Z kolei inny kolega doktorant dostał bonus na starcie, wżeniając się
            w majętną rodzinę. Samochód dostał niejako w posagu.
            Ludzie różnie sobie radzą.
            • alba.alba Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 05.07.08, 21:49
              Gwoli wyjaśnienia - twierdzenie, że się więcej wydaje niż zarabia, jest prawdziwe głównie w stosunku do kobiet. Bo jak wiadomo jest duże przyzwolenie społeczne na asymetrię dochodów kobiet i mężczyzn. Statystyczna kobieta ma partnera, który statystycznie zarabia więcej od niej, więc ona wydaje więcej niż zarabia.

              Gdy chodzi o mężczyzn, to oczywiście nie dziwi mnie sytuacja, jak profesor czy dr hab. po kilkunastu latach pracy wydaje więcej niż uczelniana pensja, bo prawdopodobnie ma legalne źródło dochodów poza uczelnią. Ale w przypadku doktorantów czy młodych doktorów nie bardzo te legalne źródło dochodów widzę, przynajmniej gdy chodzi o humanistów, w tym prawników. Nawet jak taki człowiek odbywa aplikację to dostaje za to 1 tys. albo - co gorsza - jeszcze za tę aplikację sam płaci kilka tysięcy rocznie. To, że w naukach technicznych są "fuchy", nawet dla młodych i niedoświadczonych, to wiem z tego forum.

              Dziedziczenie jest, to fakt, ale ja w swoim otoczeniu zauważyłam pewną prawidłowość - rodzice mniej chętnie wspierają finansowo swoich dorosłych synów niż dorosłe córki. Pewnie uważają, że mogłoby ich to "zepsuć", bo mężczyzna powinien być zaradny i sam zarabiać na siebie i swoją rodzinę.
              • eksdoktorant Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 06.07.08, 15:09
                alba.alba napisała:

                > Ale w przypadku doktorantów
                > czy młodych doktorów nie bardzo te legalne źródło dochodów
                > widzę, przynajmniej
                > gdy chodzi o humanistów, w tym prawników. Nawet jak taki człowiek
                > odbywa aplikację
                > to dostaje za to 1 tys. albo - co gorsza - jeszcze za tę aplikację
                > sam płaci
                > kilka tysięcy rocznie. To, że w naukach technicznych są "fuchy",
                > nawet dla
                > młodych i niedoświadczonych, to wiem z tego forum.

                Humaniści DOBRZY w tym co robią też często nie mają problemów ze
                znalezieniem intratnych fuch. Pierwszy z brzegu przykład: językowcy.

                > Dziedziczenie jest, to fakt, ale ja w swoim otoczeniu zauważyłam
                > pewną prawidłowość
                > - rodzice mniej chętnie wspierają finansowo swoich dorosłych
                > synów niż dorosłe
                > córki. Pewnie uważają, że mogłoby ich to "zepsuć", bo mężczyzna
                > powinien
                > być zaradny i sam zarabiać na siebie i swoją rodzinę.

                He, he, coś w tym jest. Z drugiej strony niektórzy chcą odpowiednio
                wyposażyć swoją latorośl płci męskiej, licząc, że ułatwi jej to
                start, m.in. u płci przeciwnej. ;)
                Oczywiście jak się przesadzi i przeinwestuje w dzieciaka, to można
                osiągnąć efekt odwrotny do zamierzonego, wychowując fajtłapę, na
                którego żadna nie poleci. ;)
                Tyle że jak taki gościu nie musi zaprzątać sobie głowy tak
                przyziemnymi sprawami jak trzaskanie kasy, bo ma wszystko podane na
                tacy, to może być mu łatwiej skupić się np. na doktoracie. ;)
    • drakulus Re: samochód w życiu doktoranta/doktora 05.07.08, 22:19
      u mnie (nauki medyczne) to się zupełnie nie sprawdza.
      przynajmniej nie w moim otoczeniu.
      na dobrą sprawę nawet nie wiem kto ma (i czy ma) jaki samochód.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka