Dodaj do ulubionych

jak motywować sie do pisania?

22.01.09, 20:08

witam wszystkich i prosze o pomoc w motywacji. prosze podzielic sie
swoimi doswiadczeniami - jak motywowac się, aby napisać doktorat. ja
osobiście mam wiele z tym problemu, może ktoś posiada jakis "zloty
srodek"?
Obserwuj wątek
    • dala.tata dalatata prawde ci powie 22.01.09, 20:54
      jesli sie nie potrafisz zmobilizowac, to znaczy ze marnujesz swoj czas i
      promotora. nie kazdy musi miec doktorat, nie dla kazdego to droga. zoty srodek
      to zatem: poszukaj swojej drogi, nie bladz po manowcach doktoratowych.

      zastanow sie nad tym dobrze. to rada promotora, ktory juz swoim dokotratnom to
      radzil, po ktorych to radach ogarniala ich wielka ulga.

      jesli te rady wkurza cie niepomiernie i wezmiesz sie do pisania zeby sobie, mnie
      i wszystkim innym udowodnic, moze jeszcze jest szansa....
    • tocqueville Re: jak motywować sie do pisania? 22.01.09, 21:46
      to jakiś wysyp ostatnio.
      jeden narzeka, że za dużo wymagają na SGH, drugi, że promotor nie chce mu
      wymyślić tematu, teraz ktoś pisze, że nie ma motywacji do robienia doktoratu (to
      po co robi?, ktoś kazał?)
      Wchodzi nowa generacja doktorantów?
      • rilian Re: jak motywować sie do pisania? 22.01.09, 21:53
        pieprzysz. przez lata forum służyło do motywowania się nawzajem i szukania
        oparcia. dziś zaczyna służyć do lamentowania, jak jest źle... daj sobie na
        wstrzymanie czasem, chyba że znów chcesz - jak jeden z kolegów - napisać o
        jakichś osłach?
        • tocqueville Re: jak motywować sie do pisania? 22.01.09, 23:53
          Słuchaj Rilian, nie rób z siebie dobrego wujka on-line. Czasem trzeba postawić
          sprawę jasno: nie masz motywacji - to może daj sobie spokój. To lepsze niż
          mamienie ckliwymi historyjkami.
          Jak ktoś w sobie nie ma mocnego wewnętrznego przekonania, że warto robić
          doktorat, samozaparcia to jaką "motywację" mu podrzucisz?
    • rilian Re: jak motywować sie do pisania? 22.01.09, 21:56
      dobrze jest mieć nóż na gardle. :D

      przechodziłem przez to samo i chyba każdy z nas to przechodził. czasem to
      zostaje na kolejne lata. nosi się akapity w głowie, a nie sposób ich przelać na
      papier (archaizm, chodzi o ekran ;)

      myślę, że nasze dziewczyny coś sensownego doradzą. miały zawsze sporo dobrych
      pomysłów. krysiu, skrobniesz?
      • skrzydelkowiec Re: jak motywować sie do pisania? 22.01.09, 22:49
        uwielbiam posty w których ludzie szukaja porad jak sie motywować do pisania doktoratu. ale jeszcze bardziej uwielbiam dobre rady cioci/wujka rilian, który moze niedlugo nawet zaproponuje pomoc w napisaniu. wszystko do tego zmierza.

        wiem ze wywołam burze, wiem ze zaraz bede nieproszonym gosciem, ze sie wtykam etc. ale no zalewa mnie jak czytam na forum doktoranci glosy wspierajace osoby które nie mają wystarczajcej motywacji do tego zeby pisać swoja pierwsza prace. co bedzie dalej? czy rilian sie zastanawia wspierajac kogoś kto juz na pocztaku, gdy powinno sie wydawać ze zapał jest najwiekszy, nie ma motywacji. po co pakować sie w doktorat? po co byc doktorem który po 10 latach meczenia sie zostanie wreszscie wyrzucony z pracy albo bedzie zdegradowany (zakladam ze juz niedlugo systematyczna ocena dorobku bedzie miala znaczenia w utrzymaniu etatu na uczelni). czy zastanawiasz sie rilian co robisz takimi postami w troche dłuższej perspektywnie czasowej, niż miła pogawędka na Doktorantach?
        • rilian Re: jak motywować sie do pisania? 22.01.09, 22:52
          arcymądry, po prostu pamiętam, jak ciężko mi czasem było coś napisać. pamiętam,
          jak wiele osób, w tym ja, odczuwaliśmy bezsens naszej pracy, ciemność wokół i
          brak nadziei.

          być może twój świat składa się z perfekcyjnych naukowców, zawsze pewnych tego,
          co robią i robiących to znakomicie. smutny to świat. jakiś nieludzki.
          • skrzydelkowiec Re: jak motywować sie do pisania? 22.01.09, 23:26
            nie rilian. praca naukowa jest wymagajaca pracą. ciezką i zwiazaną z wyrzeczeniami. i jesli ktoś juz na pocztaku drogi, gdy ma jeszcze wsparcie opiekuna i jest traktowany ulgowo, nie ma motywacji, to nie ma sensu kontynuowanie tej drogi.a wiec watpliwosci które tak bajecznie opisujesz są po prostu częscią tej pracy. i dramatyzowanie ich nie ma wedlug mnie sensu.

            i zdecydowanie nie zyje w swiecie pewnych i perfekcyjnych naukowcow. wlasnie dlatego, że mysle o pracy naukowej jako o pracy wymagajacej i trudnej mysle, ze brak motywacji na wstępie jest powaznym agumentem przeciw kontynuowaniu tej drogi.


            • dala.tata Re: jak motywować sie do pisania? 22.01.09, 23:36
              to ja sie dopisze do tego, az drze z niepokoju.

              brak motywacji przy doktoracie, rilian, to recepta na pozniejszego wiecznego
              adiunkta (przypominam ze 'wieczny adiunkt' nie pochodzi od tego, ze ten adiunkt
              zyje wiecznie). nie da sie narzekac na stan polskiej nauki, a nie widziec tego,
              ze wszystko sie zaczyna wczesniej. to nie jest tak, ze ludzie po doktoracie
              nagle traca zainsteresowanie. oni juz nie mieli go w czasie dokotoratu, meczac
              go niemozebnie. co wiecej, nie ma nic zlego w tym, zeby poweidziec sobie: to nie
              dla mnie. pomylilem sie.

              praca naukowa to nie ma byc ciezki chleb, do ktorego mamy sie zmusic. doktorat
              to wynik zainteresowania, ciekawosci, checi podzielenia sie odkryciem. a nie
              harowa, do ktorej potrzeba mi sie zmuszac codziennie, co tydzien czy co iles tam.

              a twoje komentarze o pieprzeniu sa nie na miejscu. i powienienes sie zastanowic
              sam zanim zaczniesz wspierac, glaskac i pochylac nad losem. czasem powiedzenie
              wprost: to nie dla ciebie, jest najbardziej empatycznym zdaniem, jakie mozna
              komus powiedziec. tyle ze trzeba umiec zrezygnowac z klapek na oczach.

              te komentarze sa w zamiarze ogolne i nie dotycza zalozycielki watku.
              • pr0fes0r Ah, fock it 23.01.09, 14:41
                Jasne, pucu pucu chlastu chlastu, masz kryzys, to idź na zmywak, nauka nie jest
                dla Ciebie, zobacz, Balzac potrafił pracować 15 godzin bez przerwy, a nie miał
                nawet komputera, a atrament własnoręcznie wykręcał z ośmiornic.

                Naprawdę zazdroszczę wątkowym dyskutantom-stachanowcom, którym chce się zawsze,
                wszędzie i niezależnie od okoliczności zewnętrznych (choć już w seksuologii na
                przykład uważa się to za jednostkę chorobową, ale żaden ze mnie Lew-Starowicz,
                więc co ja tam wiem). Skoro zaś tak lubują się w stwierdzeniach
                bezkompromisowych i kategorycznych, też sobie na takie pozwolę - jeśli ktoś
                twierdzi, że nigdy nie miał problemów z motywacją przy doktoracie, ma albo
                problemy z prawdomównością, albo z pamięcią. Kryzys twórczy dopada każdego,
                tylko różni ludzie różnie sobie z nim radzą.

                A teraz do inicjatorki dyskusji: sposoby motywacji zależą od Twojej osobowości.
                Znam paru ludzi, który wyznaczają sobie minimum napisanych słów dziennie, nawet
                są do tego takie zabawne liczniki internetowe. Innym pomaga dokładne
                zaplanowanie pracy co do strony i potem pisanie według planu. Innym z kolei
                przydaje się rozmowa na jej temat - jeśli nie możesz zacząć pisać, złap jakiegoś
                współdoktoranta i po prostu opowiedz mu/jej o tym, co chcesz napisać. Albo
                powiedz sobie, "ah, fock it" i zrób sobie oficjalny tydzień bez myślenia o
                doktoracie, bo to może zamęczyć na śmierć - kino, knajpy, orgietki ;), na co
                tylko masz ochotę, bez wyrzutów sumienia, ale z założeniem, że kiedy się
                wyszalejesz, siadasz do pisania. Ja kiedy się zatnę, chodzę - najpierw po domu,
                potem idę na długi spacer - w taką pogodę jak obecnie niewiele trzeba, by
                sięście do pisania nagle stało się atrakcyjną alternatywą. Ale przede wszystkim
                się nie załamuj, bo każdy przechodzi swój dołek twórczy prędzej czy później,
                chyba że ma inicjały M.S., a na nazwisko Word.
                • adept44_ltd Re: Ah, fock it 23.01.09, 14:56
                  nie no, oczywiście, nauka jest dla wszystkich..- co zbyt często widać na forach...
                  a co do reszty, to chyba nikt nie pisał, że zawsze i wszędzie... itd.
                  (przynajmniej ja tak nie pisałem), więc nie wiem, z jakiego przekazu pochodzą te
                  informacje ;-)
                  a autorka nie tyle napisała o kłopotach, ile o motywacja do napisania doktoratu
                  i może to nieudolność sformułowania problemu, ale ja czytam pismo i to, co ono
                  znaczy, stąd reakcja... i pewnie z wywodu o przejściu przez ciemność, bo tam
                  decorum się załamało i samo parsknęło...

                  ale ogólnie wszystko jest ok, poszukujemy tematów, motywacji, promotorzy
                  zmuszają do pisania doktoratów...
                  • pr0fes0r Kwestie interpretacji @adept44_ltd & dala[dot]tata 23.01.09, 15:11
                    Że wpis autorki pozwala na więcej niż jedną interpretację, zgoda. Pytanie tylko,
                    dlaczego w swoich odpowiedziach z góry założyliście najgorsze?

                    A że przejaskrawiłem Wasze stanowisko? Owszem, nawet celowo, właśnie żeby
                    podkreślić, jak negatywne są Wasze wyjściowe założenia o "nowym pokoleniu
                    doktorantów".
                    • adept44_ltd Re: Kwestie interpretacji @adept44_ltd & dala[dot 23.01.09, 15:22
                      ja się nie wypowiadam na temat nowego pokolenia doktorantów, wypowiadam się na
                      temat jojczenia znamiennego dla niektórych (a nie są to do końca sprawy
                      pokoleniowe, moi doktoranci mają jakoś inaczej). I podtrzymuję to, co napisałem
                      - mistrz nie jest tylko od podtrzymywania na duchu, mistrz powinien, kiedy
                      trzeba, umieć kopnąć w tyłek. I moje doświadczenie jest takie, że ta pierwsza
                      postawa przynosi często o wiele gorsze efekty niż ta druga. A napisałem tak, jak
                      napisałem, bo byłem przekonany, że w tej piaskownicy znajdzie się milion recept
                      od herbatek po coś tam innego, a problem nie będzie dotknięty... a chyba jest,
                      nie???
                      • charioteer1 Re: Kwestie interpretacji @adept44_ltd & dala[dot 23.01.09, 16:07
                        adept44_ltd napisał:

                        > - mistrz nie jest tylko od podtrzymywania na duchu, mistrz powinien, kiedy
                        > trzeba, umieć kopnąć w tyłek.

                        Pierwszego nie umiem. Sorry, ale juz tak mam. Drugiego bardzo nie lubie i unikam
                        jak moge. Zycie to zrobi za mnie. Czasami wystarczy to tylko delikwentowi
                        uswiadomic. Wole pokazac jabluszko na galezi i powiedziec - moze byc twoje i
                        jest sposob, by sie do niego dostac.
                        • adept44_ltd Re: Kwestie interpretacji @adept44_ltd & dala[dot 23.01.09, 16:12
                          to była trochę hiperbola, ale powiem to tak - mistrz podtrzymująca na duchu
                          ucznia, co do którego można powziąć podejrzenie, że to nie tak, i że doktorat to
                          nie jego droga nie dość, że nie jest mistrzem, bo nie rozpoznaje tego, ale na
                          dodatek marnuje życie uczniowi, utrzymując o w fałszu.

                          hm, jabłuszko?
                          • charioteer1 Re: Kwestie interpretacji @adept44_ltd & dala[dot 23.01.09, 16:15
                            No takie wyjatkowe, wiesz. Rumiane i pachnace. I cholernie wysoko ta galazka...
                    • skrzydelkowiec Re: Kwestie interpretacji @adept44_ltd & dala[dot 23.01.09, 15:24
                      jak dla mnie wpis autorki postu jest dosc jasny. ona pyta jak motywowac się, aby napisać doktorat. moze zle mnie uczono czym jest motywacja, ale jak ktoś prosi o rady jak sie motywować, ABY napisac DOKTORAT, to ja rozumiem ze problemem nie jest to, że brakuje mi pomyslu na rozdział, nie potrafie znalezc rozwiązania, jestem zmeczona psianiem przez 15 g na dobe etc. tylko to, że nie znam sposobu na zmuszenie się do tego, żebym napisała doktorat.
                      praca naukowca polega własnie na pisaniu!
                      radzicie robić to "sposobem" aż do emerytury? po co? jesli ktoś musi szukać sposobów już na pocztaku to po co ma to robić?
                      • pr0fes0r Re: Kwestie interpretacji @adept44_ltd & dala[dot 23.01.09, 15:49
                        No to mamy dwie szkoły, jak widzę.

                        Wasza jest taka, żeby ciepnąć kandydata nauk na głęboką wodę, jeszcze odpychając
                        kijem od łodzi (mistrz jest od tego, żeby gnać do roboty), i jak się nie utopi,
                        będzie pływać. A jeśli się boi wskoczyć do wody z przyczyn dowolnych, trzeba go
                        albo wepchnąć, albo pogonić z basenu.

                        Druga jest taka, żeby najpierw pomóc przepłynąć te najgorsze pierwsze 50 metrów,
                        zachęcając do walki, a nie od razu krytykując. A jeśli zjawia się po raz
                        pierwszy na basenie, zakładamy, że przyszedł nauczyć się pływać, a nie nasikać
                        do wody i uciec.

                        Czy tego chcecie, czy nie, prawie każdy czasami potrzebuje pozytywnego wsparcia.
                        Wolę pomylić się w 5 przypadkach na 100 i wesprzeć moralnie nieudacznika, niż
                        pomylić się w innych 5 przypadkach na 100 i sflekować kogoś, kto próbuje prosić
                        o pomoc.
                        • skrzydelkowiec Re: Kwestie interpretacji @adept44_ltd & dala[dot 23.01.09, 15:59
                          przeciez mówimy o motywacji...
                          Profesor, mówisz o wspieraniu w motywacji??!!!??
                          łał! o czyms takim jeszcze nie słyszłam.

                          Ewo, chce ci sie! po prostu jeszcze tego nie wiesz, ale chce ci sie! i to jest pewne! jak ci sie nie chce, to nie zwaracaj na to uwagi, albo dziel sobie prace, wyznaczaj małe cele etc. i wtedy bedzie już szlo jak po masle! Koledzy z forum ci to mówią!!

                        • adept44_ltd Re: Kwestie interpretacji @adept44_ltd & dala[dot 23.01.09, 16:01
                          nie, mamy też trzecią, o której piszę od początku... choćby tam, gdzie dałem
                          cudzysłowy, odróżniając pomóc od "pomóc". I wydaje mi się, że jednak dość
                          precyzyjnie za każdym razem cieniuję tę trzecią drogę (więc końcówkę twojego
                          postu - "wolę pomylić się..." traktuję raczej jako taki argument dla podkręcenia
                          emocji, zupełnie niepotrzebny... - zresztą jak pisałem, wspierając nieudacznika
                          możesz mu wyrządzić taką samą krzywdę, jak flekując proszącego o pomoc). Jest
                          ona taka - jak widzę, że ktoś ma dar i chce, to mu pomogę i to bardzo pomogę, a
                          jak widzę, że nie ma daru i nie wie, czy chce, to będę go przekonywał, że to nie
                          ma sensu... teraz już chyba jasne? Oczywiście, są przypadki graniczne - ma dar,
                          a nie chce... - nie będę namawiał, choć zaproponuję (raz wyszło!), nie ma daru,
                          a chce... (mogę popatrzeć). I świetnie sobie zdaję sprawę, że jest motywacja
                          pozytywna, ale ten wykład podstaw psychologii jest zbędny, gdyż piszę o czymś
                          zupełnie innym... o tym, że są stada ludzi robiących doktorat (choć nie mają
                          tematu ani motywacji), a potem rosnąca frustracja... brak dr przed nazwiskiem to
                          naprawdę nie ujma!
                        • dala.tata Re: Kwestie interpretacji @adept44_ltd & dala[dot 23.01.09, 16:44
                          te wswzystkie metafory sa fajne, ale.....

                          my tu nie mowimy zeby wrzucic na gleboka wode. my mowimy o kims kto moze nie
                          chciec sie nauczyc plywac. i to jest ok (dopoki bedzie na lodkach mial kapok).
                          jak ewa nie chce pisac dokratu, to przestancie jej mowic ze chce. a jak chce, to
                          reszta to jest kwestia organizacji pracy.

                          nie cierpie wspierania na sile, od tej slodyczy mozna dostac mdlosci. cytryny to
                          tez dobre jedzonko i zdrowsze!
                          • pr0fes0r Krótka piłka 23.01.09, 19:08
                            Dobra, pytanie na dobranoc.
                            Przychodzi do Ciebie doktorantka, nie Twoja, ale powiedzmy Twojego kolegi z
                            pracy, osobiście znana Ci jedynie z windy, siada naprzeciwko Ciebie i mówi,
                            "Panie profesorze, mam spory problem z motywacją do napisania doktoratu".

                            Jak reagujesz?

                            A. "Jeśli się nie potrafisz zmobilizować, to znaczy, że marnujesz swój czas i
                            swojego promotora"

                            B. Odpowiadasz czymś życzliwym dla dodania otuchy i prosisz o sprecyzowanie
                            natury problemu, który - jak to w życiu bywa - może mieścić się gdzieś pomiędzy
                            "Help MiSiACzKi, nie mam pomysłu na doktoracik, lol" a "Odkąd mój mąż umarł na
                            raka prostaty w zeszłym roku, nie potrafię się pozbierać i wszystko straciło dla
                            mnie sens".
                            • dala.tata Re: Krótka piłka 23.01.09, 19:35
                              rozumiem ze to powazne pytanie. oczywiscie rozmawiam z nia i prosze o
                              sprecyzowanie problemu. poza jednak sytuacjami z mezem (i ja takich przykladow
                              nie dawalbym lekko i w ogole nie bede sie na takiu temat wypowiadac), jednym z
                              podstawowych pytan ktore zadaje to: po co Pani pisze doktorat.

                              pytanie takie zadawalem juz nie raz ludziom ktorzy chcieli u mnie pisac. i
                              wyobraz sobie, ze calkiem niezla ilsoc tychze osob, nie potrafila na nie
                              odpowiedziec. dokotrat stawal sie czyms w rodzaju celu w sobie. oni chcieli
                              'miec dokotrat', jako lifestyle choice. ja ich nie przyjmowalem, znam jedna
                              osobe ktora po 8 latach wymeczyla te prace. to bylo 2 lata temu i jakos nie
                              widze dalszego rozwoju, ale moze jeszcze odpoczywa (mowie bez przekasu)

                              i jeszcze raz: z wlasnego doswiadczenia wiem, ze zadanie pytania, czy chcesz
                              pisac ten doktorat jest w rzeczywistosci wspierajace. te wszystkie gadki o tym,
                              ze ty chodzisz, ja biegam, a inny pisze 83 slowa dziennie, przecietnie
                              inteligentny czlowiek wie. to jest doktorantka do cholery nie przedszkolak! i
                              zadaj jej pytanie po co, czy naprawde chce, czy to jest ta droga, powoduje
                              koniecznosc odpoweidzi, dla siebie samego. i ta odpowiedz, jakakowliek ona
                              bedzie jest zawsze pozytywna: bo jesli odpowiesz: tak, ja chce pisac ten
                              doktorat, to jest motywujace. jelsi odpowiesz przeciwnie, to przynajmniej ma
                              garba z dekla.

                              ja zyje w kraju w ktorym an uniwersytetach sie tylko slodzi. i zapewniam Cie, ze
                              to wcale nie jest takie pomocne.
                              • pr0fes0r Re: Krótka piłka 23.01.09, 19:44
                                Jasne, ale o to właśnie mi, i nie tylko mi chodzi. Nie wiesz tak naprawdę,
                                dlaczego autorka założyła ten temat, natomiast wszystko wskazuje na to, że
                                jednak jakiś promotor zadał jej te wszystkie pytania, o których piszesz, i uznał
                                odpowiedzi za satysfakcjonujące. I dlatego dopóki nie podeprze się wpisem "bo
                                nie mam co robić i chciałabym mieć doktoracik, lol", uważam, że powinno nas stać
                                na to, by udzielić jej "benefit of the doubt", a nie na wejście informować o
                                marnowaniu swojego i promotora czasu.
                                • dala.tata Re: Krótka piłka 23.01.09, 19:52
                                  nie, nie wiem, dlaczego autorka zalozyla watek. zakladam (tak, wiem, ze to
                                  zalozenie), ze nie chodzi o smierc meza, a raczej o to, co napisala w swoim
                                  poscie. czasem fajka jest tylko fajka, jak to mowil slawny doktor. i na tegoz
                                  posta odpisalem. odpisalem zgodnie z tym, co mysle. jako promotor (choc mam
                                  nadzieje ze nie tej pani) i jako forumowicz. i nadal uwazam, ze ten post post
                                  byl bardziej 'wspierajacy' niz slodycz od reszty. i mowie to calkiem powaznie, z
                                  przekonanie oraz z doswiadczenia (wiem, byc moze jestem najgorszym promotorem na
                                  swiecie).

                                  moge sie calkowicie mylic w tej kwestii jelsi idzie o ten konkretna osobe, ale o
                                  to nalezaloby najlepiej zapytac incijatorke watku.
                                • adept44_ltd Re: Krótka piłka 23.01.09, 20:32
                                  informacja o tym,, że kto powinien dać sobie spokój może być dokładnie tak samo
                                  cenna, jak informacja o tym, że powinien sobie pobiegać, kupić ołówek itd.
                                  Ciągle to założenie, że doktorat to coś szczególnie wartościowego i każdy ma
                                  prawo go pisać... Ludzie mają prawo nie pisać doktoratu i to jest ok, ale nieraz
                                  o tym nie wiedzą...
                              • tocqueville Re: Krótka piłka 23.01.09, 19:46
                                Dala.tata wyraziłeś to, co mi chodziło po głowie. Dobry post.
                                • dala.tata uffff, dziekuje :-) 23.01.09, 19:53

                            • adept44_ltd Re: Krótka piłka 23.01.09, 20:24
                              ale wiesz, że zmieniasz temat???
                              bo ja pisałem o ludziach, któryz "robią doktorat", chociaż nie mają temat i nie
                              wiedzą jak (gdzie?) go znaleźć, nie mają motywacji, nie mają zdolności etc...
                              a ty się mnie pytasz, jak ja zareaguję, na dodatek ułatwiając mi zadanie - bo to
                              nie moja doktorantka i nie ja jestem odpowiedzialny w tym przypadku i spokojnie
                              bez namysłu mogę wysłuchac jej opowieści...
                              dobranoc
                    • charioteer1 OT 23.01.09, 15:56
                      Sorry, ale mnie rowniez takie dychotomizowanie, jak w poscie jednego z
                      forumowiczow, nie odpowiada.

                      Bo z jednej strony jestesmy MY i w naszym swiecie nic nie ma sensu, ciemnosc i
                      beznadzieja wszedzie.

                      A z drugiej strony sa ONI, ktorzy zawsze wiedza lepiej i zawsze im sie wszystko
                      udaje. Obcy i nieludzcy jacys.

                      Wiec wspierajMY sie przeciwko ONYM.

                      Taka wizje uwazam za wysoce szkodliwa i jak widze, jak ktos ma taka wizje
                      wymiany doswiadczen, to mi sie po prostu nie chce. Po co sie mam kurcze dolowac?
                      Po co wspierac kogos, kto ma problem, zeby dorosnac?

                      Jeszcze jedno. Jak ktos chce z takim widzeniem swiata robic doktorat, to
                      powinien sobie dac spokoj. Doktorat wyprodukowany z takim nastawieniem na pewno
                      myszy w bibliotece zjedza. Dla jedego fajerwerku nie warto sie tak meczyc.
                    • dala.tata do Pr0fes0r 23.01.09, 16:37

                      calkowicie odrzucam teze, ze ja zalozylem najgorsze. raczej to ty i reszta
                      'wspieraczy' zaklada, nie wiadomo po co, ze z pisania dokotratu nie da sie
                      zrezygnowac, ze to wrecz anatema. a dlaczego? to wasze wsparcie to taka
                      neiustanna presja.

                      prosze mi podac jeden dobry powod, dla ktorego inicjatorka watku nie powinna
                      rozwazyc mozliwosci rezygnacji z pisania?
                      • rilian migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 17:52
                        masz rację. lepiej forum nadać nową nazwę:

                        Anonimowi habilitowani radzą doktorantom

                        i nagłówek:

                        1. wczytuj się uważnie, może coś znajdziesz sensownego, pomiędzy setkami postów
                        wymienianych przez samodzielnych pomiędzy sobą i dyskusjami na temat migalskiego
                        i nieuznawania australijskich habilitacji.
                        2. zanim zadasz pytanie zastanów się, czy na pewno jesteś predysponowany /
                        predysponowana do pisania doktoratu. nauka polska nie potrzebuje osób mających
                        słabsze tygodnie czy miesiące. masz wątpliwości? - nie pisz ani posta, ani
                        dysertacji.

                        dyndu, co Ty na to?
                        • charioteer1 Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 18:01
                          rilian napisał:

                          > masz rację. lepiej forum nadać nową nazwę:
                          >
                          > Anonimowi habilitowani radzą doktorantom

                          A moze lepiej tak:

                          Niespelnieni doktorzy radza doktorantom

                          Albo tak:

                          Doktoranci - wspomnienia weteranow
                          • rilian Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 18:13
                            spełniłeś się? w tym poście?
                            • charioteer1 Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 18:26
                              A masz moze jakies uwagi ad meritum?

                              Problem, ktory postawiles mozna przedstawic nastepujaco:

                              W przypadku udzielajacego porad doktorantom, posiadanie habilitacji jest gorsze
                              niz posiadanie doktoratu bez wzgledu na tresc wypowiedzi.
                              • rilian Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 18:29
                                bo czasem mam wrażenie, że:

                                - "zapomniał wół, jak cielęciem był"
                                - bardziej chodzi waszej Trójcy (jakże ekspresowo wróciliście ze swojego focha)
                                o wzajemne publiczne pieszczenie się, niż konstruktywne tworzenie tego forum.
                                ale o tym już kiedyś pisałem.
                                • charioteer1 Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 18:51
                                  Tak, bo my zawsze wszedzie chodzimy stadami. Tak sie umowilismy. Teraz bedziesz
                                  wolal o wsparcie kolezanek?

                                  Mnie foch nie przeszedl, czemu publicznie daje wyraz. Co to znaczy konstruktywne
                                  tworzenie forum? Konstruktywny jest tylko ten, kto sie z toba zgadza i glaszcze
                                  cie po glowce? Nie podoba ci sie punkt widzenia dalataty, to sie odnies do niego
                                  merytorycznie i nie czekaj, az zrobi to, swietnie zreszta, kto inny. Krytyka tez
                                  moze byc konstruktywna, nie tylko wieczne poszukiwanie wsparcia. Doktorantem juz
                                  nie jestes, a dalatata na pewno wplywu na twoje dalsze losy akademickie nie
                                  bedzie mial. Projektujesz wlasne frustracje z czasow doktoranckich i
                                  podoktoranckich.
                                • skrzydelkowiec Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 19:16
                                  rilian, jako ze jestem doktorantem to twoje podziały opinii wg stopnia nie działaja! ciagle, ani ty, ani reszta nie odnosicie sie do meritum. ale pewnie łatwej jest oskarzać niż sie odnieść...

                                • adept44_ltd Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 20:13
                                  czy też należysz do grupy mających przekaz z kosmosu (na temat pieszczenia) czy
                                  mimo studiów nie posiadłeś umiejętności merytorycznego sporu???
                                  i co to znaczy konstruktywnie? ciekawe zresztą, czy masz świadomość, że
                                  manipulujesz słowami, czy rzeczywiście wierzysz, że tylko twoja wizja jest
                                  konstruktywna...
                                  jak na mój gust to bardzo anachroniczny i szkodliwy model konstruktywności,
                                  zwłaszcza w nauce...
                        • tocqueville Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 18:25
                          Rilian przecież macie własne zamknięte forum wzajemnego wspierania.
                          To możesz zostawić nam zgorzkniałym doktorom.
                          • rilian Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 18:31
                            nie zrobię tego, bo przez lata to forum nie było zgorzkniałe. i jako takie miało
                            sens, którego od pewnego czau jest pozbawiane.

                            zamknięte forum jest również po to, by nie nudzić narybku i nowych twarzy naszym
                            wzajemnym pieszczeniem się, żaleniem, pocieszaniem, gadaniem o dupie marynie.

                            to taka podpowiedź...
                        • tocqueville Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 18:45
                          jednakowoż sprawa Migalskiego wydaje mi się jednak bardziej istotna niż fakt, że
                          komuś brakuje złotego środka motywującego go do robienia doktoratu.
                        • dala.tata Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 18:56
                          rilian, alez nie: nazwij je protekcjonalni adiunkci slodza niezmotywowanym
                          doktorantom.naotmiast proponuje naglowek nastepujacy: poglady i posty niezgodne
                          z ideami riliana niemile widziane.

                          niespecjlanie wiem, do czego pijesz, skoro nie odzywalem sie w sprawie
                          migalskiego ani australijskich habilitacji, ale najwyrazniej rece cie swierzbia,
                          to tnij.
                        • adept44_ltd Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 20:00
                          a może lepiej nazwać - połowicznie anonimowy doktor utrzymuje doktorantów w
                          piaskownicy, widzisz taki mniej więcej poziom dyskusji wprowadzasz...

                          jasne, że poglądy niezgodne z twoimi mogą boleć, ale taki jest świat nauki,
                          piszemy, mówimy, publikujemy, poddajemy się recenzjom, inni mogą myśleć inaczej,
                          nie masz monopolu na rzeczywistość, a tak się zachowujesz, jakbyś miał, może to
                          z uczelni wyniosłeś...

                          co do reszty, to nie za bardzo widzę związek twoich komentarzy ze stanem rzeczy,
                          raczej wyrażają jakiś stan osobowości, ale to nie jest interesujące,

                          pozdrawiam
                          • charioteer1 Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 20:10
                            adept44_ltd napisał:

                            > a może lepiej nazwać - połowicznie anonimowy doktor utrzymuje doktorantów w
                            > piaskownicy

                            Niech bedzie, ze sie piescimy publicznie. Tak wlasnie uwazam z ta piaskownica.
                            Po doktoracie tez jest swiat i wiekszosc doktorantow ma jakies plany, nadzieje
                            na po doktoracie. Doktorat ma do tego "po" przygotowac. Jezeli wprowadza sie
                            zalozenie, ze doktoranta trzeba tylko wspierac, a krytykowac juz nie wolno, to
                            sie temu doktorantowi robi krzywde. Doktorant ma sie nauczyc stac pewnie na
                            wlasnych nogach, a nie wiecznie sie na kims wspierac. Piaskownica jest po to, by
                            z niej wyrosnac.
                            • pr0fes0r Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 20:18
                              Fajnie, ale co takiego napisała autorka, że zasłużyła na krytykę na wejście? Że
                              ma problemy z motywowaniem się do pisania?
                              • charioteer1 Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 21:52
                                A czy ja Autorke w jakimkolwiek miejscu krytykuje? Dalatata nie jest moim
                                rzecznikiem prasowym ani vice versa. To ze chodzimy stadami, jak zostalo juz
                                blyskotliwie zauwazone, nie oznacza, ze wyznajemy jakas jedynie sluszna
                                ideologie bandy trojga. A jak Dalatata zle znosi babskie gledzenie i marudzenie,
                                to ja sie chyba nie musze z tego tlumaczyc...
                              • dala.tata Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 22:25
                                a gdzie ja skrytykowalem autorke? gdzie tam jest do krucy bomby krytyka. jest
                                okres warunkowy, jesli cos, to cos. i rada zeby sie zastanowic. to jest krytyka?
                                kurde mol, wedlug tej definicji to wy wszyscy wspierajacy ja opieprzyliscie, nie?

                                pr0fes0r napisał:

                                > Fajnie, ale co takiego napisała autorka, że zasłużyła na krytykę na wejście? Że
                                > ma problemy z motywowaniem się do pisania?
                • dala.tata juz sie przyznaje do wszelkich zbrodni 23.01.09, 15:02
                  a nawet do tego, ze uwazam ze nie kazdy doktorant musi napisac
                  doktorat.

                  ja chyba niczego takiego nie powiedzialem, co mi laskawy profesor
                  przypisuje. to ze zmywakiem jest ponizej pasa, ale po trzech
                  zebraniach w pracy nawet mi sie nie chce w pyskowki wdawac.

                  co wiecej, szlag mnie jednak trafia, jak wszycy koniecznie
                  przyjmuja, ze brak motywacji oznacza taka mala chanderke, ktora
                  zaraz przejdzie.a jak juz zapytasz, czy doktrat jet dla ciebie to to
                  jest tragedia straszna, a zboj madej przy tobie to calineczka.

                  nie wiem czy jestem stachanowcem, wiem natomiast, ze bardzo czesto
                  mi sie nie chce i nic nie robie, duzo czesciej tak jest niz bym
                  chcial. natomiast z tego niechcenia nigdy nie wyplywa 'brak
                  motywacji', cokowliek mialoby to znaczyc. bo to 'nie chce' oznacza
                  tylko to - lenia mam, kaca, grype. jak przejdzie, to wroce do pracy
                  i z entuzjazmem bee pisac to co mialem pisac. co do doktoratu, to
                  jako ze go zlozylem 18 mieisecy po rozpoczeciu nad nim pracy, nie
                  mialem czasu na to zeby sie zdemotywowac.

                  a to o czym piszesz do inicjatorki, nie ma nic wspolnego z
                  motywacja. ty piszesz o sytuacji, w ktorej nie wiesz co dalej
                  napisac. ona, o ile rozumiem, pisze o tym, CZY dalej pisac. ja jak
                  sie zatne, to biegam - wszystkie ksiazki napisalem biegajac.

                  naotmiast uczucia 'braku motywacji' nie znam. nigdy mi nie przyszlo
                  do glowy, ze moglbym robic co innego. nie jestem pewien czy to
                  zaleta czy wada, ale sklaniam sie do tego pierwszego.

                  i stoje przy swoim. niezrobienie doktoratu to nie ujma, to nie
                  problem. znam prawnika, ktory koniecznie chcial zrobic doktorat -
                  cala rodzina z doktoratami, zona tez, to on tez zrobi. po 2 latach
                  wreszcie ciepnal tym wszystkim w cholere, ku uldze calej rodziny i
                  zajal sie robieniem pieniedzy, ku uciesze zony, ktora mogla sobie
                  dlubac przy doktoracie do woli. cos w tym zlego? nie. i pytania
                  ktore zadaje wcale nie sa jakies straszne - wszak mozna na nie
                  odpowiedziec: tak, chce napisac ten doktorat!
                  • rilian Re: juz sie przyznaje do wszelkich zbrodni 23.01.09, 18:01
                    "co wiecej, szlag mnie jednak trafia, jak wszycy koniecznie
                    przyjmuja, ze brak motywacji oznacza taka mala chanderke, ktora
                    zaraz przejdzie."

                    przyjmij do wiadomości, że od lat stykamy się z tego typu osobami i takimi
                    problemami. wielu osobom z naszego grona pomogliśmy z lekka w takich momentach,
                    wiele razy kopaliśmy też w tyłki. nikt z nas nie żałuje swoich decyzji -
                    większość obroniła się z powodzeniem i nie mają zamiaru być "wiecznymi
                    adiunktami", niektórzy zrezygnowali.

                    trzy zebrania w pracy? och... skup się może na niej.
                    • dala.tata Re: juz sie przyznaje do wszelkich zbrodni 23.01.09, 19:22
                      jeszcze raz rilian: najwyrazniej masz nierozwiazane problemy z soba.

                      no wiec ja te wszystkie twoje rady mam okazje wprowadzac w zycie, ty natomiast
                      myslisz ze jak za kazdym razem bedziesz slodzil i wspieral, to robisz kawal
                      solidenj roboty. a jak ktos powie inaczej niz bys chcial, to konstruktywnego
                      forum nie tworzy? ojcze rilianie, wez na wstrzymanie co?

                      ludzie na co dzien sie borykaja z probleami czy tkwic czy nie tkwic w swojej
                      pracy. koledzy patrza, szef patrzy, matka i ojciec tez bardoz chca zeby pociecha
                      sie doktoryzowala. wyobraz sobie ze sa sytuacje w ktorej powiedzenie komus:
                      rezygnacja to nie tragedia, nie swiadczy ani o tobie, ani o tym, kim jestes,
                      moze byc najwiekszym wsparciem jakiego mozesz udzielic.

                      a co do pracy, panie doktorze, to caluj pan psa i siebie samego w nos.
              • eeela Re: jak motywować sie do pisania? 03.02.09, 01:16
                > praca naukowa to nie ma byc ciezki chleb, do ktorego mamy sie zmusic. doktorat
                > to wynik zainteresowania, ciekawosci, checi podzielenia sie odkryciem. a nie
                > harowa, do ktorej potrzeba mi sie zmuszac codziennie, co tydzien czy co iles ta
                > m.


                Żeby miec odkrycie do podzielenia się, najpierw trzeba dużo pracy włożyć w to,
                coby je odkryć, n'est-ce pas? ;-P

                Praca naukowa to JEST ciężki chleb. To JEST ciężka harówa. Dlatego właśnie tylko
                ci, którzy naprawdę głęboko interesują się danym tematem, są w stanie przez nią
                brnąć. Ale to nie zmienia faktu, że praca jest ciężka, że niejednokrotnie
                bardziej chce się leżeć na kanapie i po raz dziesiąty czytać Tolkiena albo
                oglądać Southpark w laptoku. Są dni, kiedy cieknie z nosa albo jest się na kacu,
                albo łeb nap..ala, albo pokłóciłeś się z żoną. Wtedy też tak płonie w tobie
                wieczna żądza dzielenia się odkryciami, w których odkrycie trzeba wciąż włożyć
                mnóstwo ciężkiej, niejednokrotnie żmudnej dłubaniny?

                Nie róbmy z pracy naukowej jakiegoś wieszczenia pod wpływem wiecznego
                natchnienia. To jest praca jak każda inna. Serwować kawę czy roznosić listy też
                można lubić, i to wcale nie znaczy, że każdego dnia robi się to z równą ochotą.
                A kiedy jest się na początku pisania tak obszernej pracy jak doktorat, naprawdę
                moża się czuć przytłoczonym i mieć problemy z mobilizacją. Ja tam nie znam
                osoby, która by nie miała - może maszyn wieszczących nie dane mi było poznać,
                chwała zresztą Bogu.
                • dalatata Re: jak motywować sie do pisania? 03.02.09, 12:54
                  oczywiscie ze praca naukowa jest jak kazda inna. szczegolnie jesli
                  idzie o wynagordzenie. natomiast ktos kto mysli ze mozna byc
                  naukowcem od 9-5, czy 7-15 jest w glebokim bledzie. nie da sie.
                  chyba ze chcesz byc gdzies na szarym koncu lancucha zywieniowego.

                  i wlasnie dlatego mysle ze bez owej ciekawosci swiata, bez
                  zainteresowania i checi podzielenia sie tym, co odkrylismy, nie ma
                  porzadnej nauki. nauka to hobby, a nie to co robimy dla forsy.

                  i jeszcze raz: ja wielokrotnie nie pracuje bo mi sie nie chce,
                  jednak nigdy nie przyszlo mi do glowy robic co innego. mnie naprawde
                  kreci to co robie. nie mnie oceniac na ile to sie przelozylo na
                  sukces, na kariere, jednak z pewnoscia na satysfakcje.

                  i prosze mi nie dawac tych tekstow o maszynach, nie robia na mnie
                  wrazenia. promowalem kiedys doktorat przez jakis czas. osoba piszaca
                  chciala moc mowic, ze pisze doktorat. to byl taki life-styel choice.
                  znajomi zazdroscili. rozstalismy sie bo ta osob achciala pisac te
                  prace przez 10 lat, a mnei to nei odpowiadalo, jako rowniez
                  ciagle 'wsparcie' ktorego mialem udzielac.
                  • eeela Re: jak motywować sie do pisania? 03.02.09, 14:07
                    natomiast ktos kto mysli ze mozna byc
                    > naukowcem od 9-5, czy 7-15 jest w glebokim bledzie. nie da sie.

                    No nie da się, i sama nawet nie umiem powiedzieć, czy cierpię z tego powodu, czy
                    wręcz przeciwnie, odpowiada mi to - zależy od nastroju ;-)

                    Nie zgadzam się jednak, że nauka to hobby. Nauka to praca. Zwykła, zawodowa
                    praca, tyle tylko, że pociągnęło i pociąga nas do niej nieco głębsze
                    zainteresowanie niż to jest przeciętnie. Moje hobby to zupełnie inne rzeczy,
                    czasami związane z pracą, ale na pewno nigdy z obecnym na daną chwilę
                    przedmiotem badań, a jeśli już, to w sposób bardzo odległy. Mogę sobie poczytać
                    Tain Bo Cuailnge do poduchy, ale nigdy przenigdy nie wezmę do łóżka żywotów
                    irlandzkich świętych, bo mam ich dość przy biurku. Na obecną chwilę mam ich
                    ogólnie serdecznie dość i tylko fakt, że już tak strasznie dużo zrobiłam i
                    napisałam, trzyma mnie przy nich ;-) Chociaż nie wykluczam, że gdy zniknie
                    presja, z ponownym, odnowionym entuzjazmem do nich wrócę. Ale doskonale rozumiem
                    tych, którzy mają problem z mobilizacją, motywacją, którzy czują się zachwiani w
                    sympatii do swojego przedmiotu badań, etc.
                    • dala.tata Re: jak motywować sie do pisania? 03.02.09, 22:37
                      no i bedziemy sie roznic pieknie. ja nie znam nikogo kogo uwazalbym za
                      wybitnego, dla kogo nauka nie jest najwazniejszym elementem zycia. nie jest
                      praca, jest czyms wiecej. dla mnie jest podobnie, choc mam oczywiscie inne
                      rzeczy ktore lubie. ale to nauka jest tym co daje satysfakcje, tego kopa.

                      i to nie znaczy ze inaczej nie mozna. mozna. starczy popatrzec na te tysiace
                      uconych, dla ktorych badania to dopust bozy. kiedys uslyszalem do takiego
                      uconego, tutaj: fucking research, always this fucking research, fuck
                      research....dla niego to nie bylo zalezne od nastroju.
                      • tocqueville Re: jak motywować sie do pisania? 03.02.09, 22:40
                        dla mnie nauka nie jest najważniejszym elementem życia, dlatego zapewne nigdy
                        nie będę wybitny :)
                        • dala.tata Re: jak motywować sie do pisania? 03.02.09, 23:04
                          kazdy ma swoje kolko zainteresowan i priorytety i dopoki one sie wpisuja w
                          priorytety uczelni, to wszystko gra i buczy.

                          tocqueville napisał:

                          > dla mnie nauka nie jest najważniejszym elementem życia, dlatego zapewne nigdy
                          > nie będę wybitny :)
                        • eeela Re: jak motywować sie do pisania? 03.02.09, 23:43
                          Ja w ogóle nie uważam, że jestem materiałem na wybitną osobę. Nieco
                          ponadprzeciętną, owszem, ale nie wybitną :-) A najważniejszymi rzeczami w życiu
                          są dla mnie moi bliscy i to, żeby być w miarę możliwości porządnym człowiekiem,
                          i żeby z życia czerpać możliwie wiele satysfakcji. Nauka się częściowo w to
                          ostatnie wpisuje, ale nie jest warunkiem sine qua non. I wcale nie uważam, żeby
                          nauka była zajęciem przynależnym tylko i wyłącznie jednostkom wybitnym. Trochę
                          oleju w głowie trzeba mieć i odrobinę zainteresowania przedmiotem - to
                          wystarczy, żeby pracę swoją wykonywać dobrze. A z drugiej strony, wcale nie
                          wszystkie wybitne jednostki nadają się do pracy naukowej.
                          • tocqueville Re: jak motywować sie do pisania? 03.02.09, 23:46
                            >>A najważniejszymi rzeczami w życiu
                            są dla mnie moi bliscy i to, żeby być w miarę możliwości porządnym człowiekiem>>

                            no i pod tym się mogę podpisać :)
                          • dala.tata Re: jak motywować sie do pisania? 04.02.09, 00:18
                            ale ja nie powiedzialem ze tylko wybitne jednostki sie nadaja do pracy naukowej.
                            co wiecej wcale tak nie mysle.takjak napisalem, to jest kwestia wlasnych
                            priorytetow, priorytetow instytucji w ktorej sie pracuje itd itd. kazdy ma swoje
                            kolko zainteresowan. a co do wybitnosci, to ja mysle ze nie do nas nalezy nasza
                            wlasna ocena, szczeoglnie ze mamy tendencje do mniej czy bardziej falszywej
                            skromnosci.
                            • eeela Re: jak motywować sie do pisania? 04.02.09, 00:36
                              a co do wybitnosci, to ja mysle ze nie do nas nalezy nasza
                              > wlasna ocena, szczeoglnie ze mamy tendencje do mniej czy bardziej falszywej
                              > skromnosci.

                              Nie do końca się z tym zgadzam. Jasne, że nie należy się w tej kwestii opierać
                              WYŁĄCZNIE na własnym osądzie, ale jakiś tam ten osąd na własne potrzeby przydaje
                              się formułować - ot, choćby po to, by móc w miarę realnie oceniać, na co nas
                              stać, a na co nie, czego się możemy podjąć, a czego raczej nie powinniśmy, bo
                              zbyt wielkie wyzwanie może nas złamać. Ja się już co prawda na niegdysiejszym
                              osądzie o swoich możliwościach i swojej wiedzy niejednokrotnie przejechałam
                              (miałam tendencję do przeceniania ich), ale właśnie dzięki takim 'przejechaniom'
                              mogę te oceny z czasem formułowac trafniej i precyzyjniej.
                      • adept44_ltd Norwidy... n/t 04.02.09, 15:05

            • adept44_ltd Re: jak motywować sie do pisania? 22.01.09, 23:43
              Dokładnie tak, Skrzydełkowcu,

              powiem jeszcze tak - doktorat nie jest wodą i chlebem i nie każdy musi go
              pisać... i wcale to nie świadczy źle o tych, którzy nie muszą, nie chcą, nie
              mogą...
              Oczywiście, nie jest łatwo (choć ten klimat kiczowato-depresyjny, o którym pisze
              rilian jest mi obcy...), ale chyba najgorzej jest, jak ktoś się plącze po nie
              swojej drodze... Kiedyś miałem takiego przyjaciela profesora, który uważał, że
              każdemu trzeba dać szansę, pomóc itd. I tu się zgadzam, ale... później
              obserwowałem jak biegał za nim tłumek niedorobionych badaczy, którzy do dzisiaj
              osieroceni nie wiedzą, co się wydarzyło i czemu nic nie napisali. Dlatego
              uważam, że lepiej zniechęcać niż się "wspierać" (podkreślam - w cudzysłowie, a
              nie - WSPIERAĆ), i tak zresztą postępuję ze swoimi uczniami,

              pozdrawiam
        • endorfinkaa Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 21:22
          Witam,

          Bardzo często Was czytam i bardzo rzadko się udzielam. Udzielam się rzadko bo na
          proste pytania i proste problemy najczęściej odpowiedź jest jedna - nie nadajesz
          się na doktora.
          To, że nie jest się geniuszem pióra (klawiatury) nie oznacza, że należy
          zrezygnować z doktoratu. Może tak jest w przypadku nauk humanistycznych - nie
          wiem bo tego nie praktykuję :) W biologii, biotechnologii, medycynie, chemii
          itp. przez kilka lat robisz doświadczenia a potem jak zbliża się termin
          przelewasz to na papier. Najczęściej nie ma problemu z napisaniem materiałów i
          metod oraz wyników. A potem są schody. Jeszcze trudniej jest lekarzom czy
          weterynarzom - nie mieli przyjemności pisania pracy magisterskiej i doktorat to
          ich pierwsza styczność z tego typu formatem wypowiedzi.

          Może zamiast naskakiwać na ewap131, że się nie nadaje wystarczy przemilczeć taki
          post? Zapytam jeszcze z czystej ciekawości - czy w ten sam sposób motywujesz
          swoich młodszych kolegów-doktorantów. Jak przychodzą z prośba o pomoc i radę to
          mówisz, że się nie nadają?
          • dala.tata Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 22:37
            endorfinkaa: o to jakim jestem promotorem, nalezy zapytac moich doktorantow. i
            tyle na ten temat.

            autorka postu nie stwierdzila nic na temat niemoznosci pisania (tu rady sa
            rozne), ale na temat robienia doktoratu. nie mam pojecia, gdzie i kto naskoczyl
            na autorke. rada zeby sie zastanowic nad tym, czy sie chce pisac doktorat nie
            jest ani atakiem, ani krytyka, ani niczycm podobnym. niespecjalnie natomiast
            widze motywacyjnosc rad typu: idz na spacer, wyjedz w gory, zrelaksuj sie i
            napisz 134 slowa dziennie. jak napisalem wczesniej, mowicie do doktorantki,a
            nie do przedszkolaka - to sa oczywistosci. tylko prosze mi nie mowic, ze w tych
            oczywistosciach stworzyliscie spolecznosc i wirutalnie potrzymaliscie ewe za reke.

            co wiecej, nawet jako doktornatka z nauk scislych, powinnas umiec przeczytac moj
            post ze zrozumieniem. nigdy nie napisalem ewie ze sie nadaje czy nie nadaje,
            glownie dlatego ze nie mam pojecia. prosze mi zatem tego nie imputowac. nie wiem
            czy sie nadaje czy nie, natomiast z postu wynika, ze ona nie wie czy w ogole
            chce sie nadawac czy nie. a to jest fundamentalne pytanie przy takim
            zobowaizaniu jak doktorat. i odpoweidz negatywna na takie pytanie jest czasem
            niezywkle trudna, wlasnie dlatego ze wokolo sami 'wspierajacy'
    • hatchet01 Re: jak motywować sie do pisania? 22.01.09, 23:28
      będę niepopularny! ale będę sobą!

      widać,że chcesz. więc nie skazujcie Koleżanki na porażkę. jak chce napisać to
      napisze.

      co motywuje? jak pisze rilian, nóż na gardle. pomyśl też po co Ci dr. im
      szybciej go osiągniesz zrealizujesz ten cel! jeśli jesteś na dziennych, to
      zmotywuje Cię to,że jeśli nie wyrobisz się w terminie obciążą Cię kosztami
      przewodu. na zaocznych, karzą Ci zapłacić za kolejny semestr/rok. a może i
      promotor się zdenerwuje i powie to, co wypisuje tu większość osób.
      • taaja Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 00:39
        Przypuszczam, że ten, kto wynajdzie metodę wzbudzania motywacji
        wewnętrznej będzie miał nobla na bank ;-)
        A tak na poważnie, mnie motywuje ciekawość poznawcza. Myślę że to
        kluczowe - na etapie formułowania tematu zadawajmy pytania, na
        które chcemy znać odpowiedź. Z tej perspektywy szukanie tematu dla
        samego pisania może doprowadzić do nudy i frustracji na etapie
        działania. To penie dobra rada dla początkujących. Dla
        zaawansowanych, którzy cierpią na stany amotywacyjne... cóż... rady
        znajdziecie powyzej ;-)
    • coalla Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 01:10
      witam Cię ewap :)

      mi pomagało stworzenie sobie mini-planu na każdy dzień - tydzień,
      stawianie sobie niezbyt dużych, ale mierzalnych celów. koniecznie
      mierzalnych, bo wiadomo, że mozna siedzieć cały dzień i noc i
      ściągać artykuły, przesiadywać w bibliotekach, czytać i stwierdzać,
      że to nie o to chodzi - czas mija, a praca nie idzie naprzód,
      motywacja siada, a przecież nie było się czym zmęczyć...

      wiec ja sobie planowałam, tak sztucznie nawet, ilościowo: ściągnę X
      artykułów, przesiedze X minut szukając po sieci. Albo będę bez
      odrywania siedzieć i pisać przez X minut (nie zaglądając na żadne
      forum, ani nie sprawdzając maili ;) a jak nie wiem co pisać, to
      będę chociaż elegancko tabelki edytować. Jak miałam poczucie: "oto
      się napracowałam: zrobiłam dziś to i to", to jakoś łatwiej sens w
      tym widziałam.
      Poza tym, ja miałam regularne co 2 tygodnie bardzo inspirujące
      spotkania z promotorką, podczas których rozmawiałyśmy o doktoracie,
      wymieniałyśmy się pomysłami, uwagami, dopieszczałyśmy koncepcję.
      W ramach doktoratu zrobiłam wieloetepowe badanie ilościowe i
      jakościowe, tworzyłam kwestionariusze w kilku wersjach, przebadałam
      kilkaset osób, a potem miałam w zwiazku z tym mnóstwo obliczeń
      statystycznych i opisów analiz, co było moją ulubioną częścią. Od
      tego więc zaczęłam pisanie pracy - od części metodologicznej: opisu
      procedury badawczej, charakterystyki tworzonych narzędzi, opisu
      badanej grupy. Jak się tego zrobiło całkiem dużo, nabrałam poczucia
      że praca będzie się miała dobrze. Teorię pisałam już prawie na sam
      koniec, wcześniej miałam tylko rozbudowany konspekt tej części.
      Próby napisania wszystkiego po kolei niczego nie dały, wywołały
      tylko frustrację. Całe szczęście, że moja promotorka nie żądała
      jakiś kolejnych rozdziałów.
      Moja rada: zacznij pisac od tego, co najbardziej lubisz, co wiesz,
      że pójdzie Ci najłatwiej.

      Aha - nie wiem na jakim jesteś etapie studiów doktoranckich - ale
      polecam pisanie wniosku o grant. Nawet jeśli nie promotorski tylko
      własny. Mówią że nie warto, ale co z tego? przecież wadium się nie
      wpłaca, kilka zarwanych dni i nocy, a to uczy jakiejś dyscypliny
      choćby w formie pisania. Ja składałam od pierwszego roku, na
      polecenie promotorki, właśnie dla treningu. na pierwszym i drugim
      roku o grant własny, na trzecim, już po otwariu przewodu o
      promotorski - z sukcesem :) Z tych pozornie bezsensownych dwóch
      pierwszych wniosków miałam po 3 cenne recenzje, z konstruktywnymi
      uwagami, miałam szanse się przekoanać co jest dobre, a co budzi
      wątpliwości czy niezrozumienie. Wykorzystałam to i do grantu
      promotorskiego, i konspektu przy otwieraniu przewodu - moim zdaniem
      warto. Dawniej nie było ograniczeń w ilości stron, więc nagle na 4
      roku miałam gotowe 70 stron tekstu gotowe do wklejenia do rozprawy -
      bezcenne!

      trzymaj się ciepło, jak chcesz to pisz na priv, ciekawa jeste z
      jakiej dziedziny piszesz
      pozdrawiam, M.
    • yellow_tiger Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 09:45
      Najwyraźniej większość z Was (sadząc po postach) nie miała żadnych kłopotów z motywacją do pisania... hmmmm ciekawe. Patrząc na siebie, ludzi z labu, na znajomych, to większość miała kłopoty z motywacja w którymś momencie. Ja, na ten skromny przykład, miałem taka chyba ze 3 tygodniową załamke. Policzyłem co miałem policzyć, 90% tekstu było napisane, musiałem tylko dopisać wstęp, zakończenie i bodajże jeden krotki rozdział, w sumie może tydzień pisania... za cholerę nie szlo. Co siadałem do kompa to mnie odrzucało, po prostu nie szlo nic napisać. Siadałem i zamiast pisać, czytałem jakieś durne fora, wiadomości z Nowej Zelandii czy w detalach studiowałem GoogleEarth. Każdego dnia rano obiecywałem sobie, że dziś będę pisał a jak przychodziło co do czego to nie pisałem... Mało tego, dochodziło do samooszukiwania, napisałem ze dwa zdania a potem nad nimi przez pól dnia deliberowałem; czy lepiej napisać "as it was shown by XYZ" czy może "as XYZ shown" czy moze "according to XYZ", jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Takie klasyczne bujanie się.
      Nikt z was przez coś takiego nigdy nie przechodził, prawda? Zawsze była pełna motywacja do siedzenia na d... i pisania po raz drugi tego co się już raz napisało...

      Wracając do meritum.
      Mi pomógł wyjazd na tydzień na narty. Wyluzowałem się, wyszalałem, zeszmaciłem ze dwa razy i pomogło! Po powrocie problem minął jak ręką odjął. Dwa tygodnie później doktorat był skończony.
      Powodzenia!
    • krysiulka Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 10:23
      Ewa,
      Jak rozumiem, masz już wszystko gotowe, trzeba to tylko opisać.
      Ja w tym właśnie momencie miałam dokładnie taką sytuację, jaką opisuje
      Yellow_Tiger - nie mogłam zmobilizować się do opisania całości "na czysto".
      Czekałam na wenę, która nie nadchodziła...

      I zadziałałam jak Coalla ;) - to znaczy wyznaczyłam sobie plan minimum: każdego
      dnia piszę pół strony.
      Nie wychodzę z pracy, jeśli nie napisałam połowy strony.
      Jeszcze nie idę spać, bo nie dokończyłam dzisiejszej połowy strony...itp.
      Pilnowałam siebie.
      Po kilku tygodniach zaczęłam całkiem wprawnie pisać po kilka stron dziennie.
      Całość była gotowa chyba po dwóch miesiącach.
      Pozdrawiam serdecznie ;)
      • stokrotka_polna3 Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 13:56
        Ja równiez stosowałam tzw. metodę małych kroczków, opisaną przez
        coallę i krysiulkę. Czasem ma się głowę pełną pomysłów, tylko ciężko
        przelać te myśli na papier. Trudno napisać to pierwsze zdanie.
    • wolny.kumak Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 15:10
      Mnie pomagaja rozmowy z ludzmi. Niestety praca naukowa jest mało "społeczna" i
      czasem mam wrażenie że nikogo nie interesuję to co ja robię i w ogóle po co to
      komu.
      Ale jak sobie pogadam z kimś, pojdę na jakieś konsultacje - to od razu inaczej.
      Daje mi to niesamowitego kopa.
      I zaczynanie od tego co łatwiejsze albo przyjemniejsze - to też jest dobra rada.
      Najtrudniej jest zacząć, a potem to już jakoś pójdzie. A żeby zacząć nie czekaj
      na jakiś szczególny "znak z niebiosów" bo się nie doczekasz. Czas mija, jak już
      masz trochę literatury po prostu siądź pewnego dnia i coś napisz. Jak okaże się
      że to do niczego to co? Napiszesz nową wersję, ale może nie będzie źle? Potem do
      tego wrócisz i poprawisz. "Papier wytrzyma wszystko" ;)
    • mikrometr Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 15:39
      Nie rozumiem tu tej strasznej krytyki.
      Z postu Ewy (zgaduje, że w niku kryję się imię) nie wynika, że nie
      ma ona motywacji a raczej, że ma lub miewa z tym kłopoty.

      Zastanówmy się o jakim baraku motywacji piszemy? Całkowitym czy
      spowodowanym sytuacją.
      Jeśli nie mam motywacji zupełnie to nie pcham sie na doktorat. A
      jeśli ją miałam i tracę to pewnie gdzieś jest przyczyna. Choćby,
      zrozumiała na początku drogi naukowej, nieumiejętność zorganizowania
      sobie pracy naukowej. Większość osób nie ma pełnej wizji jak
      doktorat ma być całościowo ułożony, jak w czasie nad nim pracować.
      Wiemy,co chcemy robić ale na co położyć nacisk i jak problem
      rozwiązać tego się uczymy. Po to są na doktorat aż 4 lata.

      Z motywacją to bywa czasem kłopot.

      1. Dla mnie motywujące jest zapisanie sobie w kalendarzu
      harmonogramu działania. Po pierwsze dzięki temu nie zapominam, co
      powinnam zrobić a poza tym zapiski pozwalają się w czasie ogarnąć. Z
      kalendarzem łażę wszędzie i mam odruch aktualizacji zadań na bieżąco.
      Nie zapisuje tam zbyt ambitnych celów ale staram się by plany te
      były nieodwołalne i dotyczyły spraw dla których deadline jest
      jeszcze daleko. Nie planuję „napisać publikację w tygodniu siódmym
      br”. Tylko w poniedziałek spróbować określić plan badań, we wtorek
      spróbować zrobić wstępne badania, w środę zweryfikować plan po
      badaniach. Każda z tych czynności to zadanie na godzinę czy dwie ale
      realne do wykonania. Plany są takie, że jeśli nawet okaże się, że
      wpadnie mi jakieś zastępstwo dydaktyczne to nie zrujnuje ono całego
      dnia. Czyli rozdzielam sobie pracę na takie małe etapy. Nie męczę
      się też monotonią.

      2. Bardzo ważne i jednoczenie trudne to nie odkładać zadań,
      które są ważne ale na które jest jeszcze czas.
      Jest taka bardzo fajna zasada podziału zadań na pilne i ważne.
      Połowa sukcesu to ustalić właściwą hierarchę własnych działań
      zaczynając od spraw ważnych i pilnych, przez ważne i niepilne
      pozostawiając na koniec wszystkie inne czyli nieważne. Zysk z tego
      taki, że często tych nieistotnych już nie trzeba robić w ogóle:)

      3. Przy pisaniu doktoratu czy innych prac (na który mamy
      określony czas np. cztery lata) raczej trzeba myśleć o efekcie
      końcowym. O tym jak dane zadanie mnie przybliża do celu.
      Zajęcia dzienne dobrze też uporządkować pod efekt, zwłaszcza taki
      emocjonalny. Ustalam sobie rano kilka bardzo prostych nie
      czasochłonnych zadań. Kiedy rano je załatwię pozytywnie to, po tym
      małym sukcesie, od razu mam motywację do działania na cala resztę
      dnia.

      4. Staram się też odciąć od przeszkadzajek. Gdy mam robotę nie
      wchodzę na fora lub robię to w ściśle określonym czasie przerwy na
      odpoczynek. Podobnie jest z pocztą i komunikatorami

      Dla mnie zasadniczym wrogiem jej są wszelkie kilkudniowe przerwy.
      Kiedy czeka mnie ciężka praca a wypadają jakieś święta i długie
      weekendy to od razu wiem, że będą kłopoty. Wejście w temat gdy się
      go odłoży na więcej niż tydzień kosztuje dużo pracy i zniechęca.

      I kolejna sprawa to sport i rozsądna dieta. Niesamowicie pomaga.
      Jest to relaks i zabawa ale pozwala złapać energię a i też uczy
      systematyczności.
      • adept44_ltd Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 15:44
        ok, ale jeśli posługujemy się tym samym językiem, i jest to język polski, mający
        pewien zasób konotacji, to zdanie: "jak motywowac się, aby napisać doktorat"
        znaczy dokładnie to, co pisze Skrzydełkowiec, ni mniej, ni więcej...
        a jeśli miało znaczyć co innego, to mam inną odpowiedź... ale znów się okaże, że
        zła, bo zamiast poklepać po ramieniu, sugeruje pracę...
        • mikrometr Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 15:59
          Język polski nie jest, aż tak jednoznaczny.
          Jeden „pisze pracę” w znaczeniu tworzy ją, robiąc badania w
          bibliotekach, a drugi też „pisze pracę” tworząc dokument zbierający
          wyniki i wnioski z już wykonanych prac badawczych (często cząstkowo
          opublikowanych).

          A co do motywacji i poklepywania to czasem jest tak, że do pewnych
          aspektów pracy naukowej nie mamy serca, podczas kiedy inne nas bez
          reszty pochłaniają. Po to jest to forum by w tych momentach słabości
          się wspierać.
          Mam kolegę, który razem ze mną zaczynał doktorat (prawie 10 lat
          temu). Robi rzeczy niesamowite. To Badacz i Twórca, budzący mój
          szczery podziw. Ma tyle materiału, że i trzy doktoraty by powstały a
          on wciąż nie ma motywacji zakończyć sprawy. I tu dosłownie jest
          problem z napisaniem a nie stworzeniem.

          I w odpowiedzi na ostatni akapit: czy ja sugeruję cos innego niż
          dobrze zorganizowaną i systematyczną pracę?

          No dobrze, wracam do pracy. Koniec przerwy.
          • adept44_ltd Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 16:05
            hm, ale ja podałem konkretne zdanie i nic nie było o pisaniu, tylko o tej
            konstrukcji z motywacją...
            • mikrometr Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 20:02
              > pewien zasób konotacji, to zdanie: "jak motywowac się, aby napisać
              > doktorat"

              było o napisaniu? :)
              • adept44_ltd Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 20:39
                było, ale zdanie to zdanie pewna całość i nie odniosłem wrażenia, iż autorka
                pyta, jak to napisać - można odpowiedzieć - ołówkiem, długopisem etc., chodziło
                jej o motywowanie, nie ;-)???
          • skrzydelkowiec Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 16:18
            z tymi asepktami pracy naukowej, to sama równiez mam ulubione etapy, jednak praca naukowa to nie tylko wymyslanie badan lub przeprowadzanie ich lub pisanie raportów. praca naukowa to wsyztsko razem, czy tego chcemy czy nie.
            i ocenianie tylko za częśc nie ma sensu. bo tu, jak kazdym innym zawodzie, liczy sie calosc.
            i pisanie w zwiazku z tym nie jest tylko ostatnim, nieważnym elemenetem, który mozna ignorować, ale jest równie ważny jak wymyslanie problemu, czy przeprowadzanie badań

      • dala.tata Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 16:48
        ja tu nie widze zadnej krytyki. krytyka jesli juz jest wobec tych ktorzy nie
        chca slodzic.

        a z ta dieta to pojechales, nie? za reke tez mam swoich dokotrantow potrzymac?
        • mikrometr Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 20:06
          A o diecie było w kontekście sportu. I jeśli zauważyłeś kolego to
          była lista moich osobistych sposobów motywacji i organizacji, więc
          ironizowanie jest daleko nie na miejscu.

          Oczywiście mieć zdanie odmienne jest Twoim prawem.

          • dala.tata Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 20:17
            zupelnie nie rozumiem, dlaczego 'daleko nie na miejscu'. mam nadzijee, ze nie
            spowodowalem duzej traumy. i jesli to wszystko dziala dla ciebie, to super
            hiper, szczerze sie ciesze. a zdania na temat diety i dokotratu nie mam.
    • tocqueville Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 16:08
      Wątek wzbudził wiele kontrowersji

      >i prosze o pomoc w motywacji. >prosze podzielic sie
      > swoimi doswiadczeniami - jak motywowac się, aby napisać doktorat

      Czytając taką wypowiedź, uznałem, że autorka jeszcze nie zaczęła pisać doktoratu
      i prosi abyśmy jej wymyślili motywację do jego pisania. Słowa "pisać doktorat"
      rozumiem w pojęciu szerszym jako synonim "robić doktorat".

      Nie chce mi się w tym wątku zabierać głosu, ale sam jestem zwolennikiem tezy, że
      to ciężka harówka i jak ktoś nie ma wewnętrznej motywacji to lepiej dać sobie
      spokój.
    • elwinga Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 16:23
      Nie wiem, na czym dokładnie polega Twój problem z motywacją - czy to jest "nie
      widzę w tym sensu" czy też "nie wiem, jak zebrać to wszystko w spójną całość" -
      bo to są dwa różne problemy. W tym drugim przypadku (pierwszego nie
      przerabiałam) pomogło mi napisanie "doktoratu w pigułce", tzn. artykułu, którego
      wewnętrzna struktura odpowiadała planowanemu układowi doktoratu i w którym
      starałam się zasygnalizować najważniejsze wątki. To primo pomogło mi się
      zorientować, czego jeszcze konkretnie brakuje, a secundo pozwoliło mi ogarnąć
      całość niejako z lotu ptaka i uwierzyć w to, że mogę tę pracę rzeczywiście napisać.
      • tocqueville Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 16:31
        przepraszam, ale może zdefiniujmy słowo "motywacja", bo problem: "nie wiem, jak
        zebrać to wszystko w spójną całość" - w moim przekonaniu nijak wiąże się z
        kwestią motywacji.
        • rilian Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 18:02
          na wszelki wypadek zdefiniujmy też zwrot "złoty środek"
          • tocqueville Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 18:23
            "złoty środek" to wybór rozwiązania pośredniego między dwiema skrajnościami.
            Jeśli autorka zarysuje te skrajności będzie można określić co jest złotym środkiem.
            • rilian Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 18:24
              :D punkt dla Ciebie. po tym poście lubię Cię bardziej :D

              ej, dajmy sobie na wstrzymanie wszyscy może, co?
              • tocqueville Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 18:47
                nie mam motywacji, aby prowadzić na tym forum personalne walki zatem nie bierz
                moich zgorzkniałych wpisów do siebie.
    • wolny.kumak Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 18:28
      Nie wierzę w istnienie bibliotecznych aniołów, którzy to nigdy nie wątpią w sens
      tego co robią, zawsze mają motywacje (jakkolwiek rozumianą, po prostu idealną!)
      i nie przezywają zwykłych kryzysów - w odróżnieniu od normalnych ludzi.
      Fajnie się tak powymądrzać "nie masz motywacji = nie nadajesz się, nie każdy
      musi mieć doktorat" w domyśle: "najlepiej żebym miał/a go tylko ja".

      Dla większości ludzi jest to zawód jak każdy inny, w dodatku wzbudzający uśmiech
      i pobłażanie w "normalnym świecie" i podobny uśmiech i pobłażanie (choć już z
      innych powodów" w "świecie bardzo-wielkich-naukowców"). Nie czarujmy się, nie
      każdy traktuje doktorat i pracę na uczelni jako dziejową czy choćby życiową
      misje, która starcza mu za nagrodę i motywację.

      Płacą mało albo wcale, atmosfera zazwyczaj taka sobie, a konfrontacja z własnymi
      słabościami (intelektualnymi i wolitywnymi) - większa niż gdziekolwiek indziej.
      Ale niech no ktoś do tego się przyzna! Uhu! Zrobimy mu kocówę, żeby czasem nie
      zapomniał na jakim świecie żyje i że młodych naukowców to się nie głaszcze po
      główce i nie trzyma za rękę - bo naukowcy to nie ludzie, a młodzi naukowcy (już
      nie wspominając o doktorantach "po cholerę toto żyje?") to już w szczególności z
      ludzmi nie mają nic wspólnego. Skoro na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą -
      skaczmy i my.

      Dziewczyna pyta jak się do roboty zabrać bo jest mgła a oknem, odwilż, 15 tys.
      polaków zachorowało na grypę i wokół wszyscy siorbią nosem, autobus się spoźnił
      - ale na forum "Doktoranci" jesteśmy ponad to wszystko! Jasne! To zamiast zap...
      nad papierami po co siedzicie tutaj i odpowiadacie na takie posty?

      Śledzę ten wątek, bo sama chętnie skorzystam z niektórych rad - ta o napisaniu
      artykułu wygląda na rewelacyjną, chyba właśnie tego mi trzeba - spróbuję ją
      uskutecznić przy najbliższej okazji; ciekawe jak się uda taka próba generalna.

      Od siebie jeszczę dorzucę robienie fiszek i różnych notatek - później zbieranie
      ich w całość - nagle się okazuje, że ma się sporo robot za sobą! To wspaniałe
      uczucie bo człowiek odkrywa, że ma już sporo zrobione a już nie pamięta ile
      pracy to kosztowało - więc się czyje jakby podjechał na ruchomych schodach
      zamiast wspinać się stopień po stopniu.

      A jeśli o mnie chodzi - kalendarze nie działają :( Wszelkie grafiki plany
      podziałki odnoszą skutek dokładnie odwrotny od zamierzonego - zniechęcam się
      przy każdym odstępstwie od tegoż grafika. Zwłaszcza jak pojawia się jakaś
      nieprzewidziana trudność (na przykład choroba) albo coś zabiera mi więcej czasu
      niż planowałam (na przykład nie mogę doczekać się na jakąś ważną i koniecznie
      potrzebną książkę)i ten grafik mi się rozwala to tym bardziej mi trudno do niego
      wrócić.



      • rilian Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 18:32
        macte!
      • adept44_ltd Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 20:10
        proszę o czytanie ze zrozumieniem - obowiązuje nie tylko habilitowanych

        nikt nie mówił o braku wahań - to przecież jest cenne,

        domysł (bym tylko ja miał doktorat...najlepiej) pochodzi od ciebie i nie
        najlepiej o tobie świadczy, nie po to promuję doktorów, by tak myśleć...
        co do reszty też raczej wysnute przez ciebie... bo nikt takich rzeczy nie pisał.
    • mikrometr A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 20:19
      Załóżmy,że skoro ktoś zdecydował się na doktorat to znaczy, że chce
      go robić. Skoro szuka sposobów motywacji to znaczy, że w ogóle ją ma
      i czuje potrzebę podtrzymywania jej.

      Jeśli się pomyliliśmy to trudno. Pogadaliśmy sobie i tyle.

      Zakładając z góry, że ktoś się nie nadaje możemy zniechęcić kogoś z
      chwilowym dołkiem i średnią samooceną. Lepiej wtedy milczeć.
      • tocqueville Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 20:31
        <<Skoro szuka sposobów motywacji to znaczy, że w ogóle ją ma
        i czuje potrzebę podtrzymywania jej.>>

        Czyli jak rozumiem: "Jeśli ktoś szuka motywacji, znaczy, że ma motywację". Czy
        to jakiś cytat z mądrości Wschodu? :)
        • mikrometr Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 20:38
          > Czyli jak rozumiem: "Jeśli ktoś szuka motywacji, znaczy, że ma
          motywację". Czy
          > to jakiś cytat z mądrości Wschodu? :)
          Nie, z środkowej Europy. Widzę, że lubisz gierki słowne. :)

          Zauważ, że trzeba mieć motywację by w ogóle iść na rozmowę
          kwalifikacyjną i się do takiej przygotować w stopniu pozwalającym na
          przyjęcie na SD.
          • tocqueville Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 20:49
            może miała motywację, żeby iść na rozmowę kwalifikacyjną i dostać się na studia.
            Może to było celem. Nie wiem, nie znam autorki - ja po prostu wyciągam wnioski z
            wpisu który streścić można następująco: "nie mam motywacji do pisania doktoratu,
            może ktoś mi podrzuci jaki złoty środek".
            Jak widzę - złotych środków zaproponowano wiele: motywacją do pisania doktoratu
            okazał się np. wyjazd w góry albo zrobienie sobie herbaty.
      • adept44_ltd Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 20:50
        lepiej milczmy... prawda, będzie konstruktywnie, wtedy kolega dotktor rilian
        powie - lubię i poklepie po ramieniu, ja przepraszam, ale to nie ma nic
        wspólnego z nauką, podobnie jak styl dyskusji kolegi doktora riliana, zero
        argumentów i jakieś banialuki o konstruktywności...
        tylko, że to słowo znaczy tyle, co ostatni jego użytkownik ustalił...

        mnie jedno tylko w tym wszystkim dziwi, że nikt nie prostestuje przeciw - jakoś
        tam wymuszanemu przez błogosławieństwa riliana - upupianiu doktorantów, którzy
        nawet pospierać nie powinni się, tylko jednym głosem radzić sobie, gdzie można
        zbindować doktorat. I to jest ideał... a jak nie to ojciec rilian zawezwie do
        skarcenia siostry albo powkłada w swój wywód jakieś insynuacje i jest
        szczęśliwy... obudźcie się!
        • wolny.kumak Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 22:18
          Każde forum ma swoje "ulubione topiki".
          Na przykład niektóre fora uwielbiają motyw ORTOGRAFII. Inne forma uwielbiają
          motyw POSZUKAJ W WYSZUWKIWARCE (TO JUŻ BYŁO).
          Z tego korzystam od niedawna i widzę że motyw NADAJESZ SIĘ/NIE NADAJESZ SIĘ
          pojawia się tu często.
          Trochę się boję tu pisać bo wydaje mi się że zaraz ktoś wyśmieje i powie "co ty
          robisz na doktoracie skoro tego nie wiesz?". Dziury w niebie od tego nie będzie
          ale przyjemne to nie jest...
          • charioteer1 Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 22:35
            To nie jest zasluga dalataty, bo dalataty tu dawno nie bylo. To jest uwaga do
            riliana.

            Przyjemne to pewnie nie jest, ale istnieje nadzieja, ze im precyzyjniej zadasz
            pytanie, tym wieksza szansa na konkretna odpowiedz.
            • wolny.kumak Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 23:12
              > To nie jest zasluga dalataty, bo dalataty tu dawno nie bylo. To jest uwaga do
              > riliana.
              >

              To nie jest uwaga do nikogo. Zbyt krótko tu jestem żeby znać głównych bohaterów
              forum i móc personalnie się ustosunkować. Przeglądam fora i wątki które mi są
              potrzebne i sobie taką refleksję poczyniłam.

              Co do tego jak wyglada na konferencjach itp - to że tak jest jak jest nie znaczy
              że dobrze jest. Dla mnie wazne jest podchodzić do każdego jak do człowieka,
              student-nie-student, nie ma to znaczenia. Praca, artykuł, referat to niewielka
              częśc naszego życia, każdem po prostu nalezy się szacunek, nawet jak popełnił
              błąd. Krytykować też można z klasą. Problem polega na tym, że są osoby które nie
              wiedza co to znaczy i zwykłe chamstwo podstawiają za wielką uczoność, oczywiście
              swoją nie cudzą. Krytykujący powinien pamiętać, że sam błędy też popełnia, tylko
              często jest na nie ślepy. Czasem pod wielkościa jego nazwiska ukrywa się fałsz
              otoczenia, które po prostu nie mówi takiemu/takiej co o nim/niej naprawdę myśli.

              I tu też nie piszę o nikim z forum, bo Was nie znam i nie wiem jak się na co
              dzien kto zachowuje.

              Ciekawe czy zrobicie teraz ze mnie pierwszą naiwną co to życia nie zna?
              Ale jednak najbardziej ceni się tych wielkich ale skromnych.

              Jak ktoś kto jedzie z naprzeciwka nie zmienia świateł na krótkie to co o nim
              myślicie? To samo co o zarozumiałych krytykantach co myślą że wszystkie rozumy
              pozjadali i mówią "niech blask mojej łaski spłynie na was".
              • dala.tata Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 23:21
                a co maja (mamy) z toba zrobic? ja nawet odpisalem na twoj watek o recenzjach,
                co wiecej dalem ci konstruktywne rady :-).

                problem polega na tym, ze nasz zawod, czy chcesz czy nie chcesz, to zawod
                wymagajacy grubej skory. czasem bardzo grubej. jak powiedzialem, glupie pytanie
                na forum, czy ataki ojca riliana to naprawde pikus wobec kolejnego odrzuconego
                tekstu, kolejnego odrzuconego grantu itd itd.. i zapewniam cie, ze im dalej tym
                trudniej znosic takie odrzucenia. bo wiesz, doktorant to jeszcze nie umie pisac,
                ale profesorowi odrzucic? boli. i tyle.

                natomiast pamietaj, ze krytyka, nawet ostra, jesli jest rzetelna i merytoryczna,
                jest komplementem. bo to znaczy ze krytykujacy ma ochote sie z toba w ogole
                zadawac. jest co krytykowac, jest na co czas posiwecic. nic mnie tak nie wkurza
                jak suzkanie 'czegos pozytywnego' w tekscie, ktory bez totalnego przemyslenia
                nigdy nigdzie nie zostanie przyjety do druku.
                • tocqueville Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 23:26
                  Osobiście byłem świadkiem bardzo ostrych sporów, w których dyskutanci zarzucali
                  sobie wzajemnie niekompetencje. Ale w pewnej mierze był element gry.
                  Zauważyłem (choć bardzo nie lubię generalizacji), że osobnicy płci męskiej
                  częściej wchodzą w spory i są skłonni do krytyki, ale równocześnie łatwiej
                  krytykę przyjmują. Nie wiem od czego to zależy, od tradycyjnego wychowania ku
                  rywalizacji? :)
                  • wolny.kumak Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 24.01.09, 13:27
                    A może od testosteronu? ;)
              • tocqueville Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 23:21
                Wybacz, ale nie bardzo rozumiem o co chodzi w Twoim wątku.
                Czy Cię tutaj nieelegancko skrytykował? Opisujesz jakieś realne postaci? Jeśli
                nie piszesz o nikim na forum, to jakie jest powiązanie wypowiedzi z przebiegiem
                tej dyskusji?
                • wolny.kumak Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 24.01.09, 14:10
                  > nie piszesz o nikim na forum, to jakie jest powiązanie wypowiedzi z przebiegiem
                  > tej dyskusji?

                  Nie piszę o nikim bo nie znam nikogo tu osobiście i na podstawie jakiegoś wpisu
                  nie ma podstaw wyrokować jaki jest i kim jest.
                  Piszę o pewnych faktach, atmosferze tego forum i klimacie w tzw. Środowisku
                  naukowym.
                  Czy rozmowa musi toczyć się ad personam? Jak ktoś jest inteligentny (też
                  emocjonalnie) to sobie sam wyciągnie wnioski, nie muszę chyba prawie-profesorom
                  tłumaczyć wszystkigo z polskiego na nasze...?
                  > Czy Cię tutaj nieelegancko skrytykował?
                  Ja nie zakładałam wątku więc nie czuję się skrytykowana

                  Co do "głupich pytań" - widać "głupie pytanie" ale już trudniej dopatrzeć się
                  głupoty odpowiedzi. A odpowiedzi w stylu "nie nadajesz sie na doktorat" są za
                  przeproszeniem głupsze od pytania "na jakie studia się najłatwiej dostać". No
                  sorry, ale kto z nas tutaj wie cokolwiek o motywacjach do robienia dr (lub ich
                  braku) na podstawie wpisu na forum???
                  Uważam że sensu nie ma o tym dyskutować. Takie odpowiedzi są po prostu głupie.
                  Nie mam ambicji śledzić kto je zamieścił, po prostu mówię co myślę o takiej
                  wypowiedzi.

                  Co do krytyki - jest ona potrzebna, konieczna, zbawienna. Pytanie tylko - jaka
                  krytyka?
                  Otóż - rozważna, kulturalna i konstruktywna. Nie chodzi mi o to, że należy
                  głaskać i ciumciać - absolutnie, wkurza mnie to tak samo jak przegięcie w drugą
                  stronę czyli "do niczego, beznadzieja".
                  Sprawdzając prace studentów, słuchając ich wypowiedzi staram się zawsze znaleźć
                  w nich coś co jest poprawne. Nawet jeśli stawiam za pracę wielką banię. I nawet
                  jeśli przejdzie mi przez myśl, że delikwent/ka nie nadaje się na uczelnię to nie
                  mówię tego głośno. Bo każdy ma jakieś mocne strony. Zbyt dużo w swoim życiu
                  widziałam. Mówię raczej o tym, że ktoś popełnia poważne błędy, ma poważne braki
                  w wiedzy czy umiejętnościach, nie wywiązuje się z obowiązków, co uniemożliwia
                  zaliczenie przez niego przedmiotu. I rzeczywiście nie daję zaliczenia. Mówię im
                  też czasem że skończenie dziennych studiów nie jest najważniejsze i jeśli jest
                  to ponad czyjeś siły i aspiracje to nie ma w tym nic złego, gorszącego i że
                  czasem warto zdobyć się na decyzję, żeby studia przerwać. Ale nigdy nie
                  przesądzam tej sprawy "pani/pan się nie nadaje". Czasem takie pozory bardzo mylą.
                  Ludzie chorują, mają poważne problemy i nie potrzebują kolejnego dołującego kopa
                  od obcej osoby, która o niczym tak naprawdę nie ma pojęcia.
                  Potrzebują rzetelnego komunikatu zwrotnego o sytuacji.

                  Raz przyszedł do mnie
                  student, na spóźnione o rok zaliczenie i powiedział"pani jedna mnie nie
                  skreśliła". Okazało się że miał poważną depresję, jechał na psychotropach, miał
                  próby samobójcze, jego rodzina o niczym nie wiedziała. Nie był w stanie się
                  skupić, odpowiedzieć na pytanie, zapamiętać, sformułować wypowiedzi pisemnej -
                  nic. Sprawiał wrażenie kompletnego matoła, który nie wiadomo jak zdał maturę,
                  skończył szkołę, dostał się na studia i dobrnął do 3 roku. Ukrywając swoją
                  sytuację stwarzał pozory "że jest ponad to", miał też dużo w sobie ukrytej
                  złości na swiat, co przejawiało się irytującą arogancją a nawet agresją
                  (trzaskanie drzwiami, odzywki itp.).
                  Zamiast powiedzieć mu, że się nie nadaje i że jest wkurzającym typem,
                  powiedziałam czego bezdyskusyjnie oczekuję od niego na zaliczenie. Wyznaczyłam
                  mu terminy.
                  Zobaczył przed sobą zadania do wykonania, które mógł ocenić - czy są na jego
                  miarę czy nie. Ale to on był jedyną osobą kompetentną do takiej oceny. Gdybym ja to
                  miała zrobić powiedziałabym że nie ma szans. Przez jego postawę nawet nie miałam
                  ochoty mu tej szansy dawać.
                  Rok później orłem nie był, ale bez problemu mieścił się w normie. Dostał bez
                  problemu
                  pozytywna ocenę, ale domyślam się, że jego trója z plusem była okupiona większym
                  wysiłkiem niż niejedna piątka i za to należy mu się wielki szacun.

                  Myślę, że fajnie że taka dyskusja tutaj się pojawiła. Ja sama nieźle się
                  ubawiłam (zwłaszcza z tym sikaniem do basenu!) ale też czegoś dowiedziałam.
                  Jednak wszsytkim nam "naukowcom i prawie-naukowcom" radziłabym większą pokorę i
                  rozwagę. Widząc wiele nie wiemy wszsytkiego.

                  • adept_ltd Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 24.01.09, 16:07
                    no ale rozmowa była o zjawisku, nie o osobie, nie???, więc jakie ad personam...
                    ja jeszcze raz się powtórzę - świat ma wiele odcieni i jeśli będziemy o czymś
                    milczeć, to nie znaczy, że tego nie ma, co więcej, jeżeli będziemy o tym
                    milczeć, to jakoś zafałszowujemy rzeczywistość...
              • charioteer1 Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 23:54
                wolny.kumak napisała:

                > Co do tego jak wyglada na konferencjach itp - to że tak jest jak jest nie znaczy
                > że dobrze jest. Dla mnie wazne jest podchodzić do każdego jak do człowieka,
                > student-nie-student, nie ma to znaczenia.

                Nikt tu nie mowi, ze jest dobrze jak jest. Zostaniesz publicznie wdeptana w
                ziemie przez balwana, ktory o twoim temacie nie ma bladego pojecia, ktorego
                pewnosc siebie wynika z dlugosci zyciorysu i swiadomosci, ze w tym konkretnym
                towarzystwie nikt nie osmieli mu sie sprzeciwic. I co? Poplaczesz sie, podkulisz
                ogon i uciekniesz? Czy bedziesz zyc dalej? Dlatego uwazam, ze doktorantow nie
                wolno chowac pod kloszem. Zle wilki chodza po swiecie i trzeba z tym zyc. Jezeli
                ty nie bedziesz znac swojej wartosci, to nie licz na to, ze docenia cie inni.
            • rilian Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 24.01.09, 06:25
              poprzyj to proszę jakimś konkretem.
              • charioteer1 Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 24.01.09, 12:21
                Nie bardzo wiem, do czego pijesz. W tym watku mamy taka prosbe:

                "prosze o pomoc w motywacji. prosze podzielic sie
                swoimi doswiadczeniami - jak motywowac się, aby napisać doktorat. ja
                osobiście mam wiele z tym problemu, może ktoś posiada jakis "zloty
                srodek"?"

                Uwazasz, ze to jest jednoznacznie i precyzyjnie sformulowana prosba?

                No to mamy watek na 100 postow i dyskusje o psychologii motywacji i definicji
                zlotego srodka, a szanowna autorka zniknela i trudno zgadnac, na czym wlasciwie
                jej problem polega.

                Jezeli chcesz przyklad pozytywny - moze nie najlepszy... Pamietam doskonale taki
                watek, ktorego autor prosil o pomoc ze statystyka. Jak zwykle kilka osob
                opieprzylo delikwenta i kazalo mu sie wynosic do biblioteki. Wreszcie przeczytal
                ktos, kto sie troche znal, okazalo sie, ze problem nie byl wcale taki trywialny,
                chodzilo o statystyke ekonomiczna i padly konkretne wskazowki dotyczace
                literatury. Dla mnie wniosek jest prosty: Chcesz konkretneych wskazowek -
                przedstaw konkretnie swoja sytuacje. Jak podasz same ogolniki, to otrzymasz
                ogolniki w odpowiedzi.
          • dala.tata Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 22:46
            byc moze taki topos sie tu przewija, nei wiem, bo akurat wczoraj zagladnalem tu
            po chyba pol roku. natomiast powiem ci dwie rzeczy. jesli zadasz glupie pytanie,
            to obowiazkiem tych ktorych pytasz jest poweidziec ci ze jest glupie, ale
            rowniez dlaczego jest glupie.

            druga i wazniejsza to to (zaraz wszcyc na mnie naskocza ze nie wspieram): praca
            naukowa to ciagle wystawianie sie na ocene. czasem ta ocena jest konstruktywna,
            czasem miazdzaca. bylem juz na konferencjach na ktorych mlodymi pracownikami
            nauki wytarto podloge (i nie, to nie ja - nie widze nic przyjemnego w tym zeby
            zmiazdzyc doktoranta czy mlodego doktora, mnie zalezy na akademickim skalpie
            profesorskim). widzialem mlodych ludzi ze lzami w oczach po swych referatach
            (zdarza sie to rzadko, ale sie zdarza, ostatni raz widzialem to na duzej
            miedzynarodowej konferencji). zapewniam cie ze glupie pytanie na forum to jest
            male piwo. jesli wyslesz teksty do porzadnych czasopism, szasne sa ze dostaniesz
            za pierwszym razem miadzace recenzje. kzde odrzucenie tekstu przezywam do dzis,
            choc mam i wiele publikacji, ale jeszzce wiecej odrzcuen.

            wnioski wyciagnij sobie sam (nie powiem wprost bo mnie zadziobia)
          • tocqueville Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 23:06
            Widzisz, to jest forma pewnej prewencji. Wolałbym, żeby na forum "Doktoranci"
            nie przerodziło się w forum a la "Studia":

            forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=245&w=88861746
            forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=245&w=89260229
            forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=245&w=88075362
            forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=245&w=89252792
            forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=245&w=89952984
            • wolny.kumak Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 23:27
              > Widzisz, to jest forma pewnej prewencji. Wolałbym, żeby na forum "Doktoranci"
              > nie przerodziło się w forum a la "Studia":
              >

              Pewnie nikt by tego nie chciał. Ale na forum też działa "psychologia tłumu" i
              jak ktoś jedne rzuci smierdzącym jajkiem to tym kolejnym tez to dużo łatwiej
              przychodzi - dużo łatwiej niż pomyślec chwilę, czy to konkretne pytanie nie jest
              warte chwili zastanowienia i poważnej odpowiedzi.
              Moim zdaniem forum to nie miejsce wyrokowania czy ktoś się nadaje na studia czy
              nie, zbyt mało o autorach wiadomo na podstawie tego co napiszą żeby im mówić co
              mają robic ze swoim zyciem. Od tego maja promotorów.
              Moim zdaniem najlepszy sposób to ignorować głupie pytania albo takie które się
              takie wydają. Osobnik sam się zniechęci albo z czasem nauczy, że to chyba nie
              miejsce na ten poziom.
              Czasami prześmiewcze odpowiedzi są na jeszcze gorszym poziomie niż samo
              najgłupsze nawet pytanie (I TO TEŻ REFLEKSJA OGÓLNA! NIE MAM TU NA MYŚLI ŻADNEGO
              KONKRETNEGO FORUMOWICZA!!!)
              • adept_ltd Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 24.01.09, 09:25
                1. ależ nikt w nikogo nie rzuca niczym, jeśli komentuję, to wypowiedź, nie znam
                autora...
                2. forum nie jest amboną, jest miejscem wymiany myśli i ich ukrywanie tylko
                fałszuje świat, a to z nauką chyba nie ma nic wspólnego.
          • mikrometr Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 23:09
            > Trochę się boję tu pisać bo wydaje mi się że zaraz ktoś wyśmieje i
            > powie "co ty

            To strasznie smutne co napisałaś. Ale może potraktujmy te odejścia
            od tematu jako trolowanie i ignorujmy je.

            Piszesz, że nie sprawdzają się u Ciebie kalendarze. U mnie też nie
            działały do czasu zmiany podejścia. Wyznaczam sobie raczej ogólny
            spis problemów (coś jak plan pracy badawczej czy dydaktycznej),
            który dzielę na fragmenty. W kalendarz wpisuję tylko takie cząstki,
            które są do zrobienia od jednego posiedzenia i są realne. Korzystam
            z ołówka i kiedy czegoś nie mogę zrobić gumkuję i przesuwam na
            następny dzień a w to miejsce wstawiam coś innego. Pod koniec dnia
            pracy odhaczam punkty zrealizowane. Mój plan jest krótkookresowy, ma
            zazwyczaj dzień lub dwa.
            Początkowo zapiski były sposobem, na takie prace, które mniej
            wciągają a są konieczne. A teraz służą raczej porządkowaniu działań.

            Staram się by dzień pracy był określony w czasie. Żeby odpoczynek
            nie mieszał się z obowiązkiem. Nawet jeżeli te obowiązki postrzegam
            jako wielką przyjemność. Wiem wtedy, że wychodzę o 18 i do tej pory
            mam zrobić szereg zaplanowanych rzeczy. Łatwiej zrezygnować z
            trzeciej przerwy na kawę. I wychodzi to na dobre.

            Wiele rzeczy jest trudno rozpocząć. Nie uświadamiamy sobie często,
            że najtrudniejsze jest stworzenie metody realizacji zadania, a ono
            samo to już zazwyczaj tylko żmudnym działaniem.
            Zwróć uwagę, że pomysł z artykułem, który podchwyciłaś to dokładne
            taki rodzaj harmonogramu, opisu metody.

            Doskonałym sposobem jest współpraca ze studentami. U nas jest
            zasada, że dyplomy czy tzw. prace przejściowe powinny być praktyczne
            i użyteczne. Zatem zadania związane z tworzeniem np. sprzętu
            dydaktycznego, niektóre badawcze, proste konstrukcyjne realizujemy
            ze studentami. Nawet jeżeli zagadnienie jest trudne i studenta
            trzeba poprowadzić za rękę to fakt odpowiedzialności za taką osobę
            naprawdę motywuje.
            Poza tym Ci ludzie cieszą się, mogąc dotknąć np. mechanizm w
            którego, procesie projektowania brali udział.
            • adept_ltd Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 24.01.09, 09:22
              bardzo smutne, ale w takim razie, kto to uprawia, bo bandy trojga nie była tu
              pół roku,a o wyśmiewaniu też chyba nie ma mowy. Wszyscy jesteśmy w takiej
              działce, gdzie się dyskutuje i krytykuje, więc może warto, co ktoś inny - w
              bezpiecznej, forumowej formule - ma do powiedzenia i pomyśleć, a nuż ma rację? a
              jak nie ma to mu to napisać, ale nie popłakiwać i nie nauczać w gomułkowskiej
              formule "anonimowi habilitowani" bądź jak ostatnio rzekomi profesorowie (wiem
              rilian, żeś z innej szkoły, ale w takim razie niewiele się ona różni o
              gomułkowskiej)
    • joannah31 Re: jak motywować sie do pisania? 25.01.09, 10:38
      Po prostu aciśnij zęby, usiąc i napisz. Jak się będziesz zastanawiać
      do dojdziesz do wniosku, że trzeba było small bisnes otwierać s nie
      doktoraty pisać...
    • ewap131 Re: jak motywować sie do pisania? 25.01.09, 19:41
      Witam serdecznie, dziekuję za wszystkie wypowiedzi.pytanie moje
      wzbudziło wiele emocji tych dobrych i tych złych.Za te wszystkie
      wpisy serdecznie dziękuję.Za te krytyczne także...dziękuję rowniez
      za te rady, ktore bardzo mi pomogly i z których niewątpliwie
      skorzystam.
      Być może moje pytanie bylo zbyt ogólnikowe, ale większość
      zrozumiala...oczywiście, że piszę doktorat i nie miałam na myśli czy
      warto, tylko tak jak ktoś trafnie zauważył każdy z nas ma chwile
      załamania,zwątpienia, zniechęcenia...Tylko nie każdy potrafi sie do
      tego przyznać...A tym wszystkim doskonałym naukowcom, życzę
      powodzenia i gratuluję samodyscypliny...Pozdrawiam
    • nickwmig Re: jak motywować sie do pisania? 29.01.09, 12:23
      Część z Was pewnie skutecznie zniechęciła założycielkę wątku do
      pisania doktoratu, ale może będzie Wam jeszcze wdzięczna.
      Chyba pierwszy raz zgodzę się z Panem Dalatatą. U mnie na wydziale
      atmosfera jest taka, że jak już złapie się jakiegoś frajera, to mu
      się pierze mózg: "Na pewno da pan(i) radę, z czasem praca się
      napisze, niech pan(i) nie rezygnuje, wszystko jest w zakresie
      pana/pani możliwości", itd. - i być może tu jest pies pogrzebany.
      Nie wiem, może uczelnia ma jakieś szczególne profity z tytułu
      posiadania na stanie jak największej liczby doktorantów (mam na
      myśli dziennych).

      Ciekaw jestem jednak, ilu z Was by tak chętnie przyznało się do
      porażki i powiedziało: "Tak, pomyliłem się, to nie dla mnie". Założę
      się, że większość mordowałaby się z niechcianą materią i dopiero
      siła wyższa mogłaby zadecydować o zaprzestaniu zabawy w doktorat
      (np. skreślenie z listy po terminie).
      • adept44_ltd Re: jak motywować sie do pisania? 29.01.09, 12:36
        spieszę z odpowiedzią - dotychczas "problemem" był promotor, który potrzebował
        doktoranta do profesury tytularnej (nie przeczę, iż posiadanie uczniów jest
        ważne, ale ten wymóg rodzi patologie, typu pojawiające się tu na forum -
        promotor namówił mnie na doktorat, tylko nie powiedział, o czym...), do tego
        obecnie doszła kasa - uczelnia za doktoranta na studiach otrzymuje więcej niż za
        licencjata i magistranta (których zresztą jest coraz mnie), znam przypadek - na
        było nie było jednym z najlepszych uniwersytetów - gdzie przyjęto na
        doktoranckie prawie tylu, co na studia dzienne licencjackie, z pełną
        świadomością, że to z wielu powodów lipa...

        a jeśli chodzi o autorkę wątku, to myślę, że jeśli chce pisać i ma co pisać, to
        nawet 60 Dalatatów jej nie zniechęci...
Inne wątki na temat:

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka