ewap131 22.01.09, 20:08 witam wszystkich i prosze o pomoc w motywacji. prosze podzielic sie swoimi doswiadczeniami - jak motywowac się, aby napisać doktorat. ja osobiście mam wiele z tym problemu, może ktoś posiada jakis "zloty srodek"? Odpowiedz Link Obserwuj wątek Podgląd Opublikuj
dala.tata dalatata prawde ci powie 22.01.09, 20:54 jesli sie nie potrafisz zmobilizowac, to znaczy ze marnujesz swoj czas i promotora. nie kazdy musi miec doktorat, nie dla kazdego to droga. zoty srodek to zatem: poszukaj swojej drogi, nie bladz po manowcach doktoratowych. zastanow sie nad tym dobrze. to rada promotora, ktory juz swoim dokotratnom to radzil, po ktorych to radach ogarniala ich wielka ulga. jesli te rady wkurza cie niepomiernie i wezmiesz sie do pisania zeby sobie, mnie i wszystkim innym udowodnic, moze jeszcze jest szansa.... Odpowiedz Link
tocqueville Re: jak motywować sie do pisania? 22.01.09, 21:46 to jakiś wysyp ostatnio. jeden narzeka, że za dużo wymagają na SGH, drugi, że promotor nie chce mu wymyślić tematu, teraz ktoś pisze, że nie ma motywacji do robienia doktoratu (to po co robi?, ktoś kazał?) Wchodzi nowa generacja doktorantów? Odpowiedz Link
rilian Re: jak motywować sie do pisania? 22.01.09, 21:53 pieprzysz. przez lata forum służyło do motywowania się nawzajem i szukania oparcia. dziś zaczyna służyć do lamentowania, jak jest źle... daj sobie na wstrzymanie czasem, chyba że znów chcesz - jak jeden z kolegów - napisać o jakichś osłach? Odpowiedz Link
tocqueville Re: jak motywować sie do pisania? 22.01.09, 23:53 Słuchaj Rilian, nie rób z siebie dobrego wujka on-line. Czasem trzeba postawić sprawę jasno: nie masz motywacji - to może daj sobie spokój. To lepsze niż mamienie ckliwymi historyjkami. Jak ktoś w sobie nie ma mocnego wewnętrznego przekonania, że warto robić doktorat, samozaparcia to jaką "motywację" mu podrzucisz? Odpowiedz Link
rilian Re: jak motywować sie do pisania? 22.01.09, 21:56 dobrze jest mieć nóż na gardle. :D przechodziłem przez to samo i chyba każdy z nas to przechodził. czasem to zostaje na kolejne lata. nosi się akapity w głowie, a nie sposób ich przelać na papier (archaizm, chodzi o ekran ;) myślę, że nasze dziewczyny coś sensownego doradzą. miały zawsze sporo dobrych pomysłów. krysiu, skrobniesz? Odpowiedz Link
skrzydelkowiec Re: jak motywować sie do pisania? 22.01.09, 22:49 uwielbiam posty w których ludzie szukaja porad jak sie motywować do pisania doktoratu. ale jeszcze bardziej uwielbiam dobre rady cioci/wujka rilian, który moze niedlugo nawet zaproponuje pomoc w napisaniu. wszystko do tego zmierza. wiem ze wywołam burze, wiem ze zaraz bede nieproszonym gosciem, ze sie wtykam etc. ale no zalewa mnie jak czytam na forum doktoranci glosy wspierajace osoby które nie mają wystarczajcej motywacji do tego zeby pisać swoja pierwsza prace. co bedzie dalej? czy rilian sie zastanawia wspierajac kogoś kto juz na pocztaku, gdy powinno sie wydawać ze zapał jest najwiekszy, nie ma motywacji. po co pakować sie w doktorat? po co byc doktorem który po 10 latach meczenia sie zostanie wreszscie wyrzucony z pracy albo bedzie zdegradowany (zakladam ze juz niedlugo systematyczna ocena dorobku bedzie miala znaczenia w utrzymaniu etatu na uczelni). czy zastanawiasz sie rilian co robisz takimi postami w troche dłuższej perspektywnie czasowej, niż miła pogawędka na Doktorantach? Odpowiedz Link
rilian Re: jak motywować sie do pisania? 22.01.09, 22:52 arcymądry, po prostu pamiętam, jak ciężko mi czasem było coś napisać. pamiętam, jak wiele osób, w tym ja, odczuwaliśmy bezsens naszej pracy, ciemność wokół i brak nadziei. być może twój świat składa się z perfekcyjnych naukowców, zawsze pewnych tego, co robią i robiących to znakomicie. smutny to świat. jakiś nieludzki. Odpowiedz Link
skrzydelkowiec Re: jak motywować sie do pisania? 22.01.09, 23:26 nie rilian. praca naukowa jest wymagajaca pracą. ciezką i zwiazaną z wyrzeczeniami. i jesli ktoś juz na pocztaku drogi, gdy ma jeszcze wsparcie opiekuna i jest traktowany ulgowo, nie ma motywacji, to nie ma sensu kontynuowanie tej drogi.a wiec watpliwosci które tak bajecznie opisujesz są po prostu częscią tej pracy. i dramatyzowanie ich nie ma wedlug mnie sensu. i zdecydowanie nie zyje w swiecie pewnych i perfekcyjnych naukowcow. wlasnie dlatego, że mysle o pracy naukowej jako o pracy wymagajacej i trudnej mysle, ze brak motywacji na wstępie jest powaznym agumentem przeciw kontynuowaniu tej drogi. Odpowiedz Link
dala.tata Re: jak motywować sie do pisania? 22.01.09, 23:36 to ja sie dopisze do tego, az drze z niepokoju. brak motywacji przy doktoracie, rilian, to recepta na pozniejszego wiecznego adiunkta (przypominam ze 'wieczny adiunkt' nie pochodzi od tego, ze ten adiunkt zyje wiecznie). nie da sie narzekac na stan polskiej nauki, a nie widziec tego, ze wszystko sie zaczyna wczesniej. to nie jest tak, ze ludzie po doktoracie nagle traca zainsteresowanie. oni juz nie mieli go w czasie dokotoratu, meczac go niemozebnie. co wiecej, nie ma nic zlego w tym, zeby poweidziec sobie: to nie dla mnie. pomylilem sie. praca naukowa to nie ma byc ciezki chleb, do ktorego mamy sie zmusic. doktorat to wynik zainteresowania, ciekawosci, checi podzielenia sie odkryciem. a nie harowa, do ktorej potrzeba mi sie zmuszac codziennie, co tydzien czy co iles tam. a twoje komentarze o pieprzeniu sa nie na miejscu. i powienienes sie zastanowic sam zanim zaczniesz wspierac, glaskac i pochylac nad losem. czasem powiedzenie wprost: to nie dla ciebie, jest najbardziej empatycznym zdaniem, jakie mozna komus powiedziec. tyle ze trzeba umiec zrezygnowac z klapek na oczach. te komentarze sa w zamiarze ogolne i nie dotycza zalozycielki watku. Odpowiedz Link
pr0fes0r Ah, fock it 23.01.09, 14:41 Jasne, pucu pucu chlastu chlastu, masz kryzys, to idź na zmywak, nauka nie jest dla Ciebie, zobacz, Balzac potrafił pracować 15 godzin bez przerwy, a nie miał nawet komputera, a atrament własnoręcznie wykręcał z ośmiornic. Naprawdę zazdroszczę wątkowym dyskutantom-stachanowcom, którym chce się zawsze, wszędzie i niezależnie od okoliczności zewnętrznych (choć już w seksuologii na przykład uważa się to za jednostkę chorobową, ale żaden ze mnie Lew-Starowicz, więc co ja tam wiem). Skoro zaś tak lubują się w stwierdzeniach bezkompromisowych i kategorycznych, też sobie na takie pozwolę - jeśli ktoś twierdzi, że nigdy nie miał problemów z motywacją przy doktoracie, ma albo problemy z prawdomównością, albo z pamięcią. Kryzys twórczy dopada każdego, tylko różni ludzie różnie sobie z nim radzą. A teraz do inicjatorki dyskusji: sposoby motywacji zależą od Twojej osobowości. Znam paru ludzi, który wyznaczają sobie minimum napisanych słów dziennie, nawet są do tego takie zabawne liczniki internetowe. Innym pomaga dokładne zaplanowanie pracy co do strony i potem pisanie według planu. Innym z kolei przydaje się rozmowa na jej temat - jeśli nie możesz zacząć pisać, złap jakiegoś współdoktoranta i po prostu opowiedz mu/jej o tym, co chcesz napisać. Albo powiedz sobie, "ah, fock it" i zrób sobie oficjalny tydzień bez myślenia o doktoracie, bo to może zamęczyć na śmierć - kino, knajpy, orgietki ;), na co tylko masz ochotę, bez wyrzutów sumienia, ale z założeniem, że kiedy się wyszalejesz, siadasz do pisania. Ja kiedy się zatnę, chodzę - najpierw po domu, potem idę na długi spacer - w taką pogodę jak obecnie niewiele trzeba, by sięście do pisania nagle stało się atrakcyjną alternatywą. Ale przede wszystkim się nie załamuj, bo każdy przechodzi swój dołek twórczy prędzej czy później, chyba że ma inicjały M.S., a na nazwisko Word. Odpowiedz Link
adept44_ltd Re: Ah, fock it 23.01.09, 14:56 nie no, oczywiście, nauka jest dla wszystkich..- co zbyt często widać na forach... a co do reszty, to chyba nikt nie pisał, że zawsze i wszędzie... itd. (przynajmniej ja tak nie pisałem), więc nie wiem, z jakiego przekazu pochodzą te informacje ;-) a autorka nie tyle napisała o kłopotach, ile o motywacja do napisania doktoratu i może to nieudolność sformułowania problemu, ale ja czytam pismo i to, co ono znaczy, stąd reakcja... i pewnie z wywodu o przejściu przez ciemność, bo tam decorum się załamało i samo parsknęło... ale ogólnie wszystko jest ok, poszukujemy tematów, motywacji, promotorzy zmuszają do pisania doktoratów... Odpowiedz Link
pr0fes0r Kwestie interpretacji @adept44_ltd & dala[dot]tata 23.01.09, 15:11 Że wpis autorki pozwala na więcej niż jedną interpretację, zgoda. Pytanie tylko, dlaczego w swoich odpowiedziach z góry założyliście najgorsze? A że przejaskrawiłem Wasze stanowisko? Owszem, nawet celowo, właśnie żeby podkreślić, jak negatywne są Wasze wyjściowe założenia o "nowym pokoleniu doktorantów". Odpowiedz Link
adept44_ltd Re: Kwestie interpretacji @adept44_ltd & dala[dot 23.01.09, 15:22 ja się nie wypowiadam na temat nowego pokolenia doktorantów, wypowiadam się na temat jojczenia znamiennego dla niektórych (a nie są to do końca sprawy pokoleniowe, moi doktoranci mają jakoś inaczej). I podtrzymuję to, co napisałem - mistrz nie jest tylko od podtrzymywania na duchu, mistrz powinien, kiedy trzeba, umieć kopnąć w tyłek. I moje doświadczenie jest takie, że ta pierwsza postawa przynosi często o wiele gorsze efekty niż ta druga. A napisałem tak, jak napisałem, bo byłem przekonany, że w tej piaskownicy znajdzie się milion recept od herbatek po coś tam innego, a problem nie będzie dotknięty... a chyba jest, nie??? Odpowiedz Link
charioteer1 Re: Kwestie interpretacji @adept44_ltd & dala[dot 23.01.09, 16:07 adept44_ltd napisał: > - mistrz nie jest tylko od podtrzymywania na duchu, mistrz powinien, kiedy > trzeba, umieć kopnąć w tyłek. Pierwszego nie umiem. Sorry, ale juz tak mam. Drugiego bardzo nie lubie i unikam jak moge. Zycie to zrobi za mnie. Czasami wystarczy to tylko delikwentowi uswiadomic. Wole pokazac jabluszko na galezi i powiedziec - moze byc twoje i jest sposob, by sie do niego dostac. Odpowiedz Link
adept44_ltd Re: Kwestie interpretacji @adept44_ltd & dala[dot 23.01.09, 16:12 to była trochę hiperbola, ale powiem to tak - mistrz podtrzymująca na duchu ucznia, co do którego można powziąć podejrzenie, że to nie tak, i że doktorat to nie jego droga nie dość, że nie jest mistrzem, bo nie rozpoznaje tego, ale na dodatek marnuje życie uczniowi, utrzymując o w fałszu. hm, jabłuszko? Odpowiedz Link
charioteer1 Re: Kwestie interpretacji @adept44_ltd & dala[dot 23.01.09, 16:15 No takie wyjatkowe, wiesz. Rumiane i pachnace. I cholernie wysoko ta galazka... Odpowiedz Link
skrzydelkowiec Re: Kwestie interpretacji @adept44_ltd & dala[dot 23.01.09, 15:24 jak dla mnie wpis autorki postu jest dosc jasny. ona pyta jak motywowac się, aby napisać doktorat. moze zle mnie uczono czym jest motywacja, ale jak ktoś prosi o rady jak sie motywować, ABY napisac DOKTORAT, to ja rozumiem ze problemem nie jest to, że brakuje mi pomyslu na rozdział, nie potrafie znalezc rozwiązania, jestem zmeczona psianiem przez 15 g na dobe etc. tylko to, że nie znam sposobu na zmuszenie się do tego, żebym napisała doktorat. praca naukowca polega własnie na pisaniu! radzicie robić to "sposobem" aż do emerytury? po co? jesli ktoś musi szukać sposobów już na pocztaku to po co ma to robić? Odpowiedz Link
pr0fes0r Re: Kwestie interpretacji @adept44_ltd & dala[dot 23.01.09, 15:49 No to mamy dwie szkoły, jak widzę. Wasza jest taka, żeby ciepnąć kandydata nauk na głęboką wodę, jeszcze odpychając kijem od łodzi (mistrz jest od tego, żeby gnać do roboty), i jak się nie utopi, będzie pływać. A jeśli się boi wskoczyć do wody z przyczyn dowolnych, trzeba go albo wepchnąć, albo pogonić z basenu. Druga jest taka, żeby najpierw pomóc przepłynąć te najgorsze pierwsze 50 metrów, zachęcając do walki, a nie od razu krytykując. A jeśli zjawia się po raz pierwszy na basenie, zakładamy, że przyszedł nauczyć się pływać, a nie nasikać do wody i uciec. Czy tego chcecie, czy nie, prawie każdy czasami potrzebuje pozytywnego wsparcia. Wolę pomylić się w 5 przypadkach na 100 i wesprzeć moralnie nieudacznika, niż pomylić się w innych 5 przypadkach na 100 i sflekować kogoś, kto próbuje prosić o pomoc. Odpowiedz Link
skrzydelkowiec Re: Kwestie interpretacji @adept44_ltd & dala[dot 23.01.09, 15:59 przeciez mówimy o motywacji... Profesor, mówisz o wspieraniu w motywacji??!!!?? łał! o czyms takim jeszcze nie słyszłam. Ewo, chce ci sie! po prostu jeszcze tego nie wiesz, ale chce ci sie! i to jest pewne! jak ci sie nie chce, to nie zwaracaj na to uwagi, albo dziel sobie prace, wyznaczaj małe cele etc. i wtedy bedzie już szlo jak po masle! Koledzy z forum ci to mówią!! Odpowiedz Link
adept44_ltd Re: Kwestie interpretacji @adept44_ltd & dala[dot 23.01.09, 16:01 nie, mamy też trzecią, o której piszę od początku... choćby tam, gdzie dałem cudzysłowy, odróżniając pomóc od "pomóc". I wydaje mi się, że jednak dość precyzyjnie za każdym razem cieniuję tę trzecią drogę (więc końcówkę twojego postu - "wolę pomylić się..." traktuję raczej jako taki argument dla podkręcenia emocji, zupełnie niepotrzebny... - zresztą jak pisałem, wspierając nieudacznika możesz mu wyrządzić taką samą krzywdę, jak flekując proszącego o pomoc). Jest ona taka - jak widzę, że ktoś ma dar i chce, to mu pomogę i to bardzo pomogę, a jak widzę, że nie ma daru i nie wie, czy chce, to będę go przekonywał, że to nie ma sensu... teraz już chyba jasne? Oczywiście, są przypadki graniczne - ma dar, a nie chce... - nie będę namawiał, choć zaproponuję (raz wyszło!), nie ma daru, a chce... (mogę popatrzeć). I świetnie sobie zdaję sprawę, że jest motywacja pozytywna, ale ten wykład podstaw psychologii jest zbędny, gdyż piszę o czymś zupełnie innym... o tym, że są stada ludzi robiących doktorat (choć nie mają tematu ani motywacji), a potem rosnąca frustracja... brak dr przed nazwiskiem to naprawdę nie ujma! Odpowiedz Link
dala.tata Re: Kwestie interpretacji @adept44_ltd & dala[dot 23.01.09, 16:44 te wswzystkie metafory sa fajne, ale..... my tu nie mowimy zeby wrzucic na gleboka wode. my mowimy o kims kto moze nie chciec sie nauczyc plywac. i to jest ok (dopoki bedzie na lodkach mial kapok). jak ewa nie chce pisac dokratu, to przestancie jej mowic ze chce. a jak chce, to reszta to jest kwestia organizacji pracy. nie cierpie wspierania na sile, od tej slodyczy mozna dostac mdlosci. cytryny to tez dobre jedzonko i zdrowsze! Odpowiedz Link
pr0fes0r Krótka piłka 23.01.09, 19:08 Dobra, pytanie na dobranoc. Przychodzi do Ciebie doktorantka, nie Twoja, ale powiedzmy Twojego kolegi z pracy, osobiście znana Ci jedynie z windy, siada naprzeciwko Ciebie i mówi, "Panie profesorze, mam spory problem z motywacją do napisania doktoratu". Jak reagujesz? A. "Jeśli się nie potrafisz zmobilizować, to znaczy, że marnujesz swój czas i swojego promotora" B. Odpowiadasz czymś życzliwym dla dodania otuchy i prosisz o sprecyzowanie natury problemu, który - jak to w życiu bywa - może mieścić się gdzieś pomiędzy "Help MiSiACzKi, nie mam pomysłu na doktoracik, lol" a "Odkąd mój mąż umarł na raka prostaty w zeszłym roku, nie potrafię się pozbierać i wszystko straciło dla mnie sens". Odpowiedz Link
dala.tata Re: Krótka piłka 23.01.09, 19:35 rozumiem ze to powazne pytanie. oczywiscie rozmawiam z nia i prosze o sprecyzowanie problemu. poza jednak sytuacjami z mezem (i ja takich przykladow nie dawalbym lekko i w ogole nie bede sie na takiu temat wypowiadac), jednym z podstawowych pytan ktore zadaje to: po co Pani pisze doktorat. pytanie takie zadawalem juz nie raz ludziom ktorzy chcieli u mnie pisac. i wyobraz sobie, ze calkiem niezla ilsoc tychze osob, nie potrafila na nie odpowiedziec. dokotrat stawal sie czyms w rodzaju celu w sobie. oni chcieli 'miec dokotrat', jako lifestyle choice. ja ich nie przyjmowalem, znam jedna osobe ktora po 8 latach wymeczyla te prace. to bylo 2 lata temu i jakos nie widze dalszego rozwoju, ale moze jeszcze odpoczywa (mowie bez przekasu) i jeszcze raz: z wlasnego doswiadczenia wiem, ze zadanie pytania, czy chcesz pisac ten doktorat jest w rzeczywistosci wspierajace. te wszystkie gadki o tym, ze ty chodzisz, ja biegam, a inny pisze 83 slowa dziennie, przecietnie inteligentny czlowiek wie. to jest doktorantka do cholery nie przedszkolak! i zadaj jej pytanie po co, czy naprawde chce, czy to jest ta droga, powoduje koniecznosc odpoweidzi, dla siebie samego. i ta odpowiedz, jakakowliek ona bedzie jest zawsze pozytywna: bo jesli odpowiesz: tak, ja chce pisac ten doktorat, to jest motywujace. jelsi odpowiesz przeciwnie, to przynajmniej ma garba z dekla. ja zyje w kraju w ktorym an uniwersytetach sie tylko slodzi. i zapewniam Cie, ze to wcale nie jest takie pomocne. Odpowiedz Link
pr0fes0r Re: Krótka piłka 23.01.09, 19:44 Jasne, ale o to właśnie mi, i nie tylko mi chodzi. Nie wiesz tak naprawdę, dlaczego autorka założyła ten temat, natomiast wszystko wskazuje na to, że jednak jakiś promotor zadał jej te wszystkie pytania, o których piszesz, i uznał odpowiedzi za satysfakcjonujące. I dlatego dopóki nie podeprze się wpisem "bo nie mam co robić i chciałabym mieć doktoracik, lol", uważam, że powinno nas stać na to, by udzielić jej "benefit of the doubt", a nie na wejście informować o marnowaniu swojego i promotora czasu. Odpowiedz Link
dala.tata Re: Krótka piłka 23.01.09, 19:52 nie, nie wiem, dlaczego autorka zalozyla watek. zakladam (tak, wiem, ze to zalozenie), ze nie chodzi o smierc meza, a raczej o to, co napisala w swoim poscie. czasem fajka jest tylko fajka, jak to mowil slawny doktor. i na tegoz posta odpisalem. odpisalem zgodnie z tym, co mysle. jako promotor (choc mam nadzieje ze nie tej pani) i jako forumowicz. i nadal uwazam, ze ten post post byl bardziej 'wspierajacy' niz slodycz od reszty. i mowie to calkiem powaznie, z przekonanie oraz z doswiadczenia (wiem, byc moze jestem najgorszym promotorem na swiecie). moge sie calkowicie mylic w tej kwestii jelsi idzie o ten konkretna osobe, ale o to nalezaloby najlepiej zapytac incijatorke watku. Odpowiedz Link
adept44_ltd Re: Krótka piłka 23.01.09, 20:32 informacja o tym,, że kto powinien dać sobie spokój może być dokładnie tak samo cenna, jak informacja o tym, że powinien sobie pobiegać, kupić ołówek itd. Ciągle to założenie, że doktorat to coś szczególnie wartościowego i każdy ma prawo go pisać... Ludzie mają prawo nie pisać doktoratu i to jest ok, ale nieraz o tym nie wiedzą... Odpowiedz Link
tocqueville Re: Krótka piłka 23.01.09, 19:46 Dala.tata wyraziłeś to, co mi chodziło po głowie. Dobry post. Odpowiedz Link
adept44_ltd Re: Krótka piłka 23.01.09, 20:24 ale wiesz, że zmieniasz temat??? bo ja pisałem o ludziach, któryz "robią doktorat", chociaż nie mają temat i nie wiedzą jak (gdzie?) go znaleźć, nie mają motywacji, nie mają zdolności etc... a ty się mnie pytasz, jak ja zareaguję, na dodatek ułatwiając mi zadanie - bo to nie moja doktorantka i nie ja jestem odpowiedzialny w tym przypadku i spokojnie bez namysłu mogę wysłuchac jej opowieści... dobranoc Odpowiedz Link
charioteer1 OT 23.01.09, 15:56 Sorry, ale mnie rowniez takie dychotomizowanie, jak w poscie jednego z forumowiczow, nie odpowiada. Bo z jednej strony jestesmy MY i w naszym swiecie nic nie ma sensu, ciemnosc i beznadzieja wszedzie. A z drugiej strony sa ONI, ktorzy zawsze wiedza lepiej i zawsze im sie wszystko udaje. Obcy i nieludzcy jacys. Wiec wspierajMY sie przeciwko ONYM. Taka wizje uwazam za wysoce szkodliwa i jak widze, jak ktos ma taka wizje wymiany doswiadczen, to mi sie po prostu nie chce. Po co sie mam kurcze dolowac? Po co wspierac kogos, kto ma problem, zeby dorosnac? Jeszcze jedno. Jak ktos chce z takim widzeniem swiata robic doktorat, to powinien sobie dac spokoj. Doktorat wyprodukowany z takim nastawieniem na pewno myszy w bibliotece zjedza. Dla jedego fajerwerku nie warto sie tak meczyc. Odpowiedz Link
dala.tata do Pr0fes0r 23.01.09, 16:37 calkowicie odrzucam teze, ze ja zalozylem najgorsze. raczej to ty i reszta 'wspieraczy' zaklada, nie wiadomo po co, ze z pisania dokotratu nie da sie zrezygnowac, ze to wrecz anatema. a dlaczego? to wasze wsparcie to taka neiustanna presja. prosze mi podac jeden dobry powod, dla ktorego inicjatorka watku nie powinna rozwazyc mozliwosci rezygnacji z pisania? Odpowiedz Link
rilian migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 17:52 masz rację. lepiej forum nadać nową nazwę: Anonimowi habilitowani radzą doktorantom i nagłówek: 1. wczytuj się uważnie, może coś znajdziesz sensownego, pomiędzy setkami postów wymienianych przez samodzielnych pomiędzy sobą i dyskusjami na temat migalskiego i nieuznawania australijskich habilitacji. 2. zanim zadasz pytanie zastanów się, czy na pewno jesteś predysponowany / predysponowana do pisania doktoratu. nauka polska nie potrzebuje osób mających słabsze tygodnie czy miesiące. masz wątpliwości? - nie pisz ani posta, ani dysertacji. dyndu, co Ty na to? Odpowiedz Link
charioteer1 Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 18:01 rilian napisał: > masz rację. lepiej forum nadać nową nazwę: > > Anonimowi habilitowani radzą doktorantom A moze lepiej tak: Niespelnieni doktorzy radza doktorantom Albo tak: Doktoranci - wspomnienia weteranow Odpowiedz Link
rilian Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 18:13 spełniłeś się? w tym poście? Odpowiedz Link
charioteer1 Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 18:26 A masz moze jakies uwagi ad meritum? Problem, ktory postawiles mozna przedstawic nastepujaco: W przypadku udzielajacego porad doktorantom, posiadanie habilitacji jest gorsze niz posiadanie doktoratu bez wzgledu na tresc wypowiedzi. Odpowiedz Link
rilian Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 18:29 bo czasem mam wrażenie, że: - "zapomniał wół, jak cielęciem był" - bardziej chodzi waszej Trójcy (jakże ekspresowo wróciliście ze swojego focha) o wzajemne publiczne pieszczenie się, niż konstruktywne tworzenie tego forum. ale o tym już kiedyś pisałem. Odpowiedz Link
charioteer1 Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 18:51 Tak, bo my zawsze wszedzie chodzimy stadami. Tak sie umowilismy. Teraz bedziesz wolal o wsparcie kolezanek? Mnie foch nie przeszedl, czemu publicznie daje wyraz. Co to znaczy konstruktywne tworzenie forum? Konstruktywny jest tylko ten, kto sie z toba zgadza i glaszcze cie po glowce? Nie podoba ci sie punkt widzenia dalataty, to sie odnies do niego merytorycznie i nie czekaj, az zrobi to, swietnie zreszta, kto inny. Krytyka tez moze byc konstruktywna, nie tylko wieczne poszukiwanie wsparcia. Doktorantem juz nie jestes, a dalatata na pewno wplywu na twoje dalsze losy akademickie nie bedzie mial. Projektujesz wlasne frustracje z czasow doktoranckich i podoktoranckich. Odpowiedz Link
skrzydelkowiec Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 19:16 rilian, jako ze jestem doktorantem to twoje podziały opinii wg stopnia nie działaja! ciagle, ani ty, ani reszta nie odnosicie sie do meritum. ale pewnie łatwej jest oskarzać niż sie odnieść... Odpowiedz Link
adept44_ltd Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 20:13 czy też należysz do grupy mających przekaz z kosmosu (na temat pieszczenia) czy mimo studiów nie posiadłeś umiejętności merytorycznego sporu??? i co to znaczy konstruktywnie? ciekawe zresztą, czy masz świadomość, że manipulujesz słowami, czy rzeczywiście wierzysz, że tylko twoja wizja jest konstruktywna... jak na mój gust to bardzo anachroniczny i szkodliwy model konstruktywności, zwłaszcza w nauce... Odpowiedz Link
tocqueville Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 18:25 Rilian przecież macie własne zamknięte forum wzajemnego wspierania. To możesz zostawić nam zgorzkniałym doktorom. Odpowiedz Link
rilian Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 18:31 nie zrobię tego, bo przez lata to forum nie było zgorzkniałe. i jako takie miało sens, którego od pewnego czau jest pozbawiane. zamknięte forum jest również po to, by nie nudzić narybku i nowych twarzy naszym wzajemnym pieszczeniem się, żaleniem, pocieszaniem, gadaniem o dupie marynie. to taka podpowiedź... Odpowiedz Link
tocqueville Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 18:45 jednakowoż sprawa Migalskiego wydaje mi się jednak bardziej istotna niż fakt, że komuś brakuje złotego środka motywującego go do robienia doktoratu. Odpowiedz Link
dala.tata Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 18:56 rilian, alez nie: nazwij je protekcjonalni adiunkci slodza niezmotywowanym doktorantom.naotmiast proponuje naglowek nastepujacy: poglady i posty niezgodne z ideami riliana niemile widziane. niespecjlanie wiem, do czego pijesz, skoro nie odzywalem sie w sprawie migalskiego ani australijskich habilitacji, ale najwyrazniej rece cie swierzbia, to tnij. Odpowiedz Link
adept44_ltd Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 20:00 a może lepiej nazwać - połowicznie anonimowy doktor utrzymuje doktorantów w piaskownicy, widzisz taki mniej więcej poziom dyskusji wprowadzasz... jasne, że poglądy niezgodne z twoimi mogą boleć, ale taki jest świat nauki, piszemy, mówimy, publikujemy, poddajemy się recenzjom, inni mogą myśleć inaczej, nie masz monopolu na rzeczywistość, a tak się zachowujesz, jakbyś miał, może to z uczelni wyniosłeś... co do reszty, to nie za bardzo widzę związek twoich komentarzy ze stanem rzeczy, raczej wyrażają jakiś stan osobowości, ale to nie jest interesujące, pozdrawiam Odpowiedz Link
charioteer1 Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 20:10 adept44_ltd napisał: > a może lepiej nazwać - połowicznie anonimowy doktor utrzymuje doktorantów w > piaskownicy Niech bedzie, ze sie piescimy publicznie. Tak wlasnie uwazam z ta piaskownica. Po doktoracie tez jest swiat i wiekszosc doktorantow ma jakies plany, nadzieje na po doktoracie. Doktorat ma do tego "po" przygotowac. Jezeli wprowadza sie zalozenie, ze doktoranta trzeba tylko wspierac, a krytykowac juz nie wolno, to sie temu doktorantowi robi krzywde. Doktorant ma sie nauczyc stac pewnie na wlasnych nogach, a nie wiecznie sie na kims wspierac. Piaskownica jest po to, by z niej wyrosnac. Odpowiedz Link
pr0fes0r Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 20:18 Fajnie, ale co takiego napisała autorka, że zasłużyła na krytykę na wejście? Że ma problemy z motywowaniem się do pisania? Odpowiedz Link
charioteer1 Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 21:52 A czy ja Autorke w jakimkolwiek miejscu krytykuje? Dalatata nie jest moim rzecznikiem prasowym ani vice versa. To ze chodzimy stadami, jak zostalo juz blyskotliwie zauwazone, nie oznacza, ze wyznajemy jakas jedynie sluszna ideologie bandy trojga. A jak Dalatata zle znosi babskie gledzenie i marudzenie, to ja sie chyba nie musze z tego tlumaczyc... Odpowiedz Link
dala.tata Re: migający, jak u pythonów, napis: SATIRE 23.01.09, 22:25 a gdzie ja skrytykowalem autorke? gdzie tam jest do krucy bomby krytyka. jest okres warunkowy, jesli cos, to cos. i rada zeby sie zastanowic. to jest krytyka? kurde mol, wedlug tej definicji to wy wszyscy wspierajacy ja opieprzyliscie, nie? pr0fes0r napisał: > Fajnie, ale co takiego napisała autorka, że zasłużyła na krytykę na wejście? Że > ma problemy z motywowaniem się do pisania? Odpowiedz Link
dala.tata juz sie przyznaje do wszelkich zbrodni 23.01.09, 15:02 a nawet do tego, ze uwazam ze nie kazdy doktorant musi napisac doktorat. ja chyba niczego takiego nie powiedzialem, co mi laskawy profesor przypisuje. to ze zmywakiem jest ponizej pasa, ale po trzech zebraniach w pracy nawet mi sie nie chce w pyskowki wdawac. co wiecej, szlag mnie jednak trafia, jak wszycy koniecznie przyjmuja, ze brak motywacji oznacza taka mala chanderke, ktora zaraz przejdzie.a jak juz zapytasz, czy doktrat jet dla ciebie to to jest tragedia straszna, a zboj madej przy tobie to calineczka. nie wiem czy jestem stachanowcem, wiem natomiast, ze bardzo czesto mi sie nie chce i nic nie robie, duzo czesciej tak jest niz bym chcial. natomiast z tego niechcenia nigdy nie wyplywa 'brak motywacji', cokowliek mialoby to znaczyc. bo to 'nie chce' oznacza tylko to - lenia mam, kaca, grype. jak przejdzie, to wroce do pracy i z entuzjazmem bee pisac to co mialem pisac. co do doktoratu, to jako ze go zlozylem 18 mieisecy po rozpoczeciu nad nim pracy, nie mialem czasu na to zeby sie zdemotywowac. a to o czym piszesz do inicjatorki, nie ma nic wspolnego z motywacja. ty piszesz o sytuacji, w ktorej nie wiesz co dalej napisac. ona, o ile rozumiem, pisze o tym, CZY dalej pisac. ja jak sie zatne, to biegam - wszystkie ksiazki napisalem biegajac. naotmiast uczucia 'braku motywacji' nie znam. nigdy mi nie przyszlo do glowy, ze moglbym robic co innego. nie jestem pewien czy to zaleta czy wada, ale sklaniam sie do tego pierwszego. i stoje przy swoim. niezrobienie doktoratu to nie ujma, to nie problem. znam prawnika, ktory koniecznie chcial zrobic doktorat - cala rodzina z doktoratami, zona tez, to on tez zrobi. po 2 latach wreszcie ciepnal tym wszystkim w cholere, ku uldze calej rodziny i zajal sie robieniem pieniedzy, ku uciesze zony, ktora mogla sobie dlubac przy doktoracie do woli. cos w tym zlego? nie. i pytania ktore zadaje wcale nie sa jakies straszne - wszak mozna na nie odpowiedziec: tak, chce napisac ten doktorat! Odpowiedz Link
rilian Re: juz sie przyznaje do wszelkich zbrodni 23.01.09, 18:01 "co wiecej, szlag mnie jednak trafia, jak wszycy koniecznie przyjmuja, ze brak motywacji oznacza taka mala chanderke, ktora zaraz przejdzie." przyjmij do wiadomości, że od lat stykamy się z tego typu osobami i takimi problemami. wielu osobom z naszego grona pomogliśmy z lekka w takich momentach, wiele razy kopaliśmy też w tyłki. nikt z nas nie żałuje swoich decyzji - większość obroniła się z powodzeniem i nie mają zamiaru być "wiecznymi adiunktami", niektórzy zrezygnowali. trzy zebrania w pracy? och... skup się może na niej. Odpowiedz Link
dala.tata Re: juz sie przyznaje do wszelkich zbrodni 23.01.09, 19:22 jeszcze raz rilian: najwyrazniej masz nierozwiazane problemy z soba. no wiec ja te wszystkie twoje rady mam okazje wprowadzac w zycie, ty natomiast myslisz ze jak za kazdym razem bedziesz slodzil i wspieral, to robisz kawal solidenj roboty. a jak ktos powie inaczej niz bys chcial, to konstruktywnego forum nie tworzy? ojcze rilianie, wez na wstrzymanie co? ludzie na co dzien sie borykaja z probleami czy tkwic czy nie tkwic w swojej pracy. koledzy patrza, szef patrzy, matka i ojciec tez bardoz chca zeby pociecha sie doktoryzowala. wyobraz sobie ze sa sytuacje w ktorej powiedzenie komus: rezygnacja to nie tragedia, nie swiadczy ani o tobie, ani o tym, kim jestes, moze byc najwiekszym wsparciem jakiego mozesz udzielic. a co do pracy, panie doktorze, to caluj pan psa i siebie samego w nos. Odpowiedz Link
eeela Re: jak motywować sie do pisania? 03.02.09, 01:16 > praca naukowa to nie ma byc ciezki chleb, do ktorego mamy sie zmusic. doktorat > to wynik zainteresowania, ciekawosci, checi podzielenia sie odkryciem. a nie > harowa, do ktorej potrzeba mi sie zmuszac codziennie, co tydzien czy co iles ta > m. Żeby miec odkrycie do podzielenia się, najpierw trzeba dużo pracy włożyć w to, coby je odkryć, n'est-ce pas? ;-P Praca naukowa to JEST ciężki chleb. To JEST ciężka harówa. Dlatego właśnie tylko ci, którzy naprawdę głęboko interesują się danym tematem, są w stanie przez nią brnąć. Ale to nie zmienia faktu, że praca jest ciężka, że niejednokrotnie bardziej chce się leżeć na kanapie i po raz dziesiąty czytać Tolkiena albo oglądać Southpark w laptoku. Są dni, kiedy cieknie z nosa albo jest się na kacu, albo łeb nap..ala, albo pokłóciłeś się z żoną. Wtedy też tak płonie w tobie wieczna żądza dzielenia się odkryciami, w których odkrycie trzeba wciąż włożyć mnóstwo ciężkiej, niejednokrotnie żmudnej dłubaniny? Nie róbmy z pracy naukowej jakiegoś wieszczenia pod wpływem wiecznego natchnienia. To jest praca jak każda inna. Serwować kawę czy roznosić listy też można lubić, i to wcale nie znaczy, że każdego dnia robi się to z równą ochotą. A kiedy jest się na początku pisania tak obszernej pracy jak doktorat, naprawdę moża się czuć przytłoczonym i mieć problemy z mobilizacją. Ja tam nie znam osoby, która by nie miała - może maszyn wieszczących nie dane mi było poznać, chwała zresztą Bogu. Odpowiedz Link
dalatata Re: jak motywować sie do pisania? 03.02.09, 12:54 oczywiscie ze praca naukowa jest jak kazda inna. szczegolnie jesli idzie o wynagordzenie. natomiast ktos kto mysli ze mozna byc naukowcem od 9-5, czy 7-15 jest w glebokim bledzie. nie da sie. chyba ze chcesz byc gdzies na szarym koncu lancucha zywieniowego. i wlasnie dlatego mysle ze bez owej ciekawosci swiata, bez zainteresowania i checi podzielenia sie tym, co odkrylismy, nie ma porzadnej nauki. nauka to hobby, a nie to co robimy dla forsy. i jeszcze raz: ja wielokrotnie nie pracuje bo mi sie nie chce, jednak nigdy nie przyszlo mi do glowy robic co innego. mnie naprawde kreci to co robie. nie mnie oceniac na ile to sie przelozylo na sukces, na kariere, jednak z pewnoscia na satysfakcje. i prosze mi nie dawac tych tekstow o maszynach, nie robia na mnie wrazenia. promowalem kiedys doktorat przez jakis czas. osoba piszaca chciala moc mowic, ze pisze doktorat. to byl taki life-styel choice. znajomi zazdroscili. rozstalismy sie bo ta osob achciala pisac te prace przez 10 lat, a mnei to nei odpowiadalo, jako rowniez ciagle 'wsparcie' ktorego mialem udzielac. Odpowiedz Link
eeela Re: jak motywować sie do pisania? 03.02.09, 14:07 natomiast ktos kto mysli ze mozna byc > naukowcem od 9-5, czy 7-15 jest w glebokim bledzie. nie da sie. No nie da się, i sama nawet nie umiem powiedzieć, czy cierpię z tego powodu, czy wręcz przeciwnie, odpowiada mi to - zależy od nastroju ;-) Nie zgadzam się jednak, że nauka to hobby. Nauka to praca. Zwykła, zawodowa praca, tyle tylko, że pociągnęło i pociąga nas do niej nieco głębsze zainteresowanie niż to jest przeciętnie. Moje hobby to zupełnie inne rzeczy, czasami związane z pracą, ale na pewno nigdy z obecnym na daną chwilę przedmiotem badań, a jeśli już, to w sposób bardzo odległy. Mogę sobie poczytać Tain Bo Cuailnge do poduchy, ale nigdy przenigdy nie wezmę do łóżka żywotów irlandzkich świętych, bo mam ich dość przy biurku. Na obecną chwilę mam ich ogólnie serdecznie dość i tylko fakt, że już tak strasznie dużo zrobiłam i napisałam, trzyma mnie przy nich ;-) Chociaż nie wykluczam, że gdy zniknie presja, z ponownym, odnowionym entuzjazmem do nich wrócę. Ale doskonale rozumiem tych, którzy mają problem z mobilizacją, motywacją, którzy czują się zachwiani w sympatii do swojego przedmiotu badań, etc. Odpowiedz Link
dala.tata Re: jak motywować sie do pisania? 03.02.09, 22:37 no i bedziemy sie roznic pieknie. ja nie znam nikogo kogo uwazalbym za wybitnego, dla kogo nauka nie jest najwazniejszym elementem zycia. nie jest praca, jest czyms wiecej. dla mnie jest podobnie, choc mam oczywiscie inne rzeczy ktore lubie. ale to nauka jest tym co daje satysfakcje, tego kopa. i to nie znaczy ze inaczej nie mozna. mozna. starczy popatrzec na te tysiace uconych, dla ktorych badania to dopust bozy. kiedys uslyszalem do takiego uconego, tutaj: fucking research, always this fucking research, fuck research....dla niego to nie bylo zalezne od nastroju. Odpowiedz Link
tocqueville Re: jak motywować sie do pisania? 03.02.09, 22:40 dla mnie nauka nie jest najważniejszym elementem życia, dlatego zapewne nigdy nie będę wybitny :) Odpowiedz Link
dala.tata Re: jak motywować sie do pisania? 03.02.09, 23:04 kazdy ma swoje kolko zainteresowan i priorytety i dopoki one sie wpisuja w priorytety uczelni, to wszystko gra i buczy. tocqueville napisał: > dla mnie nauka nie jest najważniejszym elementem życia, dlatego zapewne nigdy > nie będę wybitny :) Odpowiedz Link
eeela Re: jak motywować sie do pisania? 03.02.09, 23:43 Ja w ogóle nie uważam, że jestem materiałem na wybitną osobę. Nieco ponadprzeciętną, owszem, ale nie wybitną :-) A najważniejszymi rzeczami w życiu są dla mnie moi bliscy i to, żeby być w miarę możliwości porządnym człowiekiem, i żeby z życia czerpać możliwie wiele satysfakcji. Nauka się częściowo w to ostatnie wpisuje, ale nie jest warunkiem sine qua non. I wcale nie uważam, żeby nauka była zajęciem przynależnym tylko i wyłącznie jednostkom wybitnym. Trochę oleju w głowie trzeba mieć i odrobinę zainteresowania przedmiotem - to wystarczy, żeby pracę swoją wykonywać dobrze. A z drugiej strony, wcale nie wszystkie wybitne jednostki nadają się do pracy naukowej. Odpowiedz Link
tocqueville Re: jak motywować sie do pisania? 03.02.09, 23:46 >>A najważniejszymi rzeczami w życiu są dla mnie moi bliscy i to, żeby być w miarę możliwości porządnym człowiekiem>> no i pod tym się mogę podpisać :) Odpowiedz Link
dala.tata Re: jak motywować sie do pisania? 04.02.09, 00:18 ale ja nie powiedzialem ze tylko wybitne jednostki sie nadaja do pracy naukowej. co wiecej wcale tak nie mysle.takjak napisalem, to jest kwestia wlasnych priorytetow, priorytetow instytucji w ktorej sie pracuje itd itd. kazdy ma swoje kolko zainteresowan. a co do wybitnosci, to ja mysle ze nie do nas nalezy nasza wlasna ocena, szczeoglnie ze mamy tendencje do mniej czy bardziej falszywej skromnosci. Odpowiedz Link
eeela Re: jak motywować sie do pisania? 04.02.09, 00:36 a co do wybitnosci, to ja mysle ze nie do nas nalezy nasza > wlasna ocena, szczeoglnie ze mamy tendencje do mniej czy bardziej falszywej > skromnosci. Nie do końca się z tym zgadzam. Jasne, że nie należy się w tej kwestii opierać WYŁĄCZNIE na własnym osądzie, ale jakiś tam ten osąd na własne potrzeby przydaje się formułować - ot, choćby po to, by móc w miarę realnie oceniać, na co nas stać, a na co nie, czego się możemy podjąć, a czego raczej nie powinniśmy, bo zbyt wielkie wyzwanie może nas złamać. Ja się już co prawda na niegdysiejszym osądzie o swoich możliwościach i swojej wiedzy niejednokrotnie przejechałam (miałam tendencję do przeceniania ich), ale właśnie dzięki takim 'przejechaniom' mogę te oceny z czasem formułowac trafniej i precyzyjniej. Odpowiedz Link
adept44_ltd Re: jak motywować sie do pisania? 22.01.09, 23:43 Dokładnie tak, Skrzydełkowcu, powiem jeszcze tak - doktorat nie jest wodą i chlebem i nie każdy musi go pisać... i wcale to nie świadczy źle o tych, którzy nie muszą, nie chcą, nie mogą... Oczywiście, nie jest łatwo (choć ten klimat kiczowato-depresyjny, o którym pisze rilian jest mi obcy...), ale chyba najgorzej jest, jak ktoś się plącze po nie swojej drodze... Kiedyś miałem takiego przyjaciela profesora, który uważał, że każdemu trzeba dać szansę, pomóc itd. I tu się zgadzam, ale... później obserwowałem jak biegał za nim tłumek niedorobionych badaczy, którzy do dzisiaj osieroceni nie wiedzą, co się wydarzyło i czemu nic nie napisali. Dlatego uważam, że lepiej zniechęcać niż się "wspierać" (podkreślam - w cudzysłowie, a nie - WSPIERAĆ), i tak zresztą postępuję ze swoimi uczniami, pozdrawiam Odpowiedz Link
endorfinkaa Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 21:22 Witam, Bardzo często Was czytam i bardzo rzadko się udzielam. Udzielam się rzadko bo na proste pytania i proste problemy najczęściej odpowiedź jest jedna - nie nadajesz się na doktora. To, że nie jest się geniuszem pióra (klawiatury) nie oznacza, że należy zrezygnować z doktoratu. Może tak jest w przypadku nauk humanistycznych - nie wiem bo tego nie praktykuję :) W biologii, biotechnologii, medycynie, chemii itp. przez kilka lat robisz doświadczenia a potem jak zbliża się termin przelewasz to na papier. Najczęściej nie ma problemu z napisaniem materiałów i metod oraz wyników. A potem są schody. Jeszcze trudniej jest lekarzom czy weterynarzom - nie mieli przyjemności pisania pracy magisterskiej i doktorat to ich pierwsza styczność z tego typu formatem wypowiedzi. Może zamiast naskakiwać na ewap131, że się nie nadaje wystarczy przemilczeć taki post? Zapytam jeszcze z czystej ciekawości - czy w ten sam sposób motywujesz swoich młodszych kolegów-doktorantów. Jak przychodzą z prośba o pomoc i radę to mówisz, że się nie nadają? Odpowiedz Link
dala.tata Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 22:37 endorfinkaa: o to jakim jestem promotorem, nalezy zapytac moich doktorantow. i tyle na ten temat. autorka postu nie stwierdzila nic na temat niemoznosci pisania (tu rady sa rozne), ale na temat robienia doktoratu. nie mam pojecia, gdzie i kto naskoczyl na autorke. rada zeby sie zastanowic nad tym, czy sie chce pisac doktorat nie jest ani atakiem, ani krytyka, ani niczycm podobnym. niespecjalnie natomiast widze motywacyjnosc rad typu: idz na spacer, wyjedz w gory, zrelaksuj sie i napisz 134 slowa dziennie. jak napisalem wczesniej, mowicie do doktorantki,a nie do przedszkolaka - to sa oczywistosci. tylko prosze mi nie mowic, ze w tych oczywistosciach stworzyliscie spolecznosc i wirutalnie potrzymaliscie ewe za reke. co wiecej, nawet jako doktornatka z nauk scislych, powinnas umiec przeczytac moj post ze zrozumieniem. nigdy nie napisalem ewie ze sie nadaje czy nie nadaje, glownie dlatego ze nie mam pojecia. prosze mi zatem tego nie imputowac. nie wiem czy sie nadaje czy nie, natomiast z postu wynika, ze ona nie wie czy w ogole chce sie nadawac czy nie. a to jest fundamentalne pytanie przy takim zobowaizaniu jak doktorat. i odpoweidz negatywna na takie pytanie jest czasem niezywkle trudna, wlasnie dlatego ze wokolo sami 'wspierajacy' Odpowiedz Link
hatchet01 Re: jak motywować sie do pisania? 22.01.09, 23:28 będę niepopularny! ale będę sobą! widać,że chcesz. więc nie skazujcie Koleżanki na porażkę. jak chce napisać to napisze. co motywuje? jak pisze rilian, nóż na gardle. pomyśl też po co Ci dr. im szybciej go osiągniesz zrealizujesz ten cel! jeśli jesteś na dziennych, to zmotywuje Cię to,że jeśli nie wyrobisz się w terminie obciążą Cię kosztami przewodu. na zaocznych, karzą Ci zapłacić za kolejny semestr/rok. a może i promotor się zdenerwuje i powie to, co wypisuje tu większość osób. Odpowiedz Link
taaja Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 00:39 Przypuszczam, że ten, kto wynajdzie metodę wzbudzania motywacji wewnętrznej będzie miał nobla na bank ;-) A tak na poważnie, mnie motywuje ciekawość poznawcza. Myślę że to kluczowe - na etapie formułowania tematu zadawajmy pytania, na które chcemy znać odpowiedź. Z tej perspektywy szukanie tematu dla samego pisania może doprowadzić do nudy i frustracji na etapie działania. To penie dobra rada dla początkujących. Dla zaawansowanych, którzy cierpią na stany amotywacyjne... cóż... rady znajdziecie powyzej ;-) Odpowiedz Link
coalla Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 01:10 witam Cię ewap :) mi pomagało stworzenie sobie mini-planu na każdy dzień - tydzień, stawianie sobie niezbyt dużych, ale mierzalnych celów. koniecznie mierzalnych, bo wiadomo, że mozna siedzieć cały dzień i noc i ściągać artykuły, przesiadywać w bibliotekach, czytać i stwierdzać, że to nie o to chodzi - czas mija, a praca nie idzie naprzód, motywacja siada, a przecież nie było się czym zmęczyć... wiec ja sobie planowałam, tak sztucznie nawet, ilościowo: ściągnę X artykułów, przesiedze X minut szukając po sieci. Albo będę bez odrywania siedzieć i pisać przez X minut (nie zaglądając na żadne forum, ani nie sprawdzając maili ;) a jak nie wiem co pisać, to będę chociaż elegancko tabelki edytować. Jak miałam poczucie: "oto się napracowałam: zrobiłam dziś to i to", to jakoś łatwiej sens w tym widziałam. Poza tym, ja miałam regularne co 2 tygodnie bardzo inspirujące spotkania z promotorką, podczas których rozmawiałyśmy o doktoracie, wymieniałyśmy się pomysłami, uwagami, dopieszczałyśmy koncepcję. W ramach doktoratu zrobiłam wieloetepowe badanie ilościowe i jakościowe, tworzyłam kwestionariusze w kilku wersjach, przebadałam kilkaset osób, a potem miałam w zwiazku z tym mnóstwo obliczeń statystycznych i opisów analiz, co było moją ulubioną częścią. Od tego więc zaczęłam pisanie pracy - od części metodologicznej: opisu procedury badawczej, charakterystyki tworzonych narzędzi, opisu badanej grupy. Jak się tego zrobiło całkiem dużo, nabrałam poczucia że praca będzie się miała dobrze. Teorię pisałam już prawie na sam koniec, wcześniej miałam tylko rozbudowany konspekt tej części. Próby napisania wszystkiego po kolei niczego nie dały, wywołały tylko frustrację. Całe szczęście, że moja promotorka nie żądała jakiś kolejnych rozdziałów. Moja rada: zacznij pisac od tego, co najbardziej lubisz, co wiesz, że pójdzie Ci najłatwiej. Aha - nie wiem na jakim jesteś etapie studiów doktoranckich - ale polecam pisanie wniosku o grant. Nawet jeśli nie promotorski tylko własny. Mówią że nie warto, ale co z tego? przecież wadium się nie wpłaca, kilka zarwanych dni i nocy, a to uczy jakiejś dyscypliny choćby w formie pisania. Ja składałam od pierwszego roku, na polecenie promotorki, właśnie dla treningu. na pierwszym i drugim roku o grant własny, na trzecim, już po otwariu przewodu o promotorski - z sukcesem :) Z tych pozornie bezsensownych dwóch pierwszych wniosków miałam po 3 cenne recenzje, z konstruktywnymi uwagami, miałam szanse się przekoanać co jest dobre, a co budzi wątpliwości czy niezrozumienie. Wykorzystałam to i do grantu promotorskiego, i konspektu przy otwieraniu przewodu - moim zdaniem warto. Dawniej nie było ograniczeń w ilości stron, więc nagle na 4 roku miałam gotowe 70 stron tekstu gotowe do wklejenia do rozprawy - bezcenne! trzymaj się ciepło, jak chcesz to pisz na priv, ciekawa jeste z jakiej dziedziny piszesz pozdrawiam, M. Odpowiedz Link
yellow_tiger Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 09:45 Najwyraźniej większość z Was (sadząc po postach) nie miała żadnych kłopotów z motywacją do pisania... hmmmm ciekawe. Patrząc na siebie, ludzi z labu, na znajomych, to większość miała kłopoty z motywacja w którymś momencie. Ja, na ten skromny przykład, miałem taka chyba ze 3 tygodniową załamke. Policzyłem co miałem policzyć, 90% tekstu było napisane, musiałem tylko dopisać wstęp, zakończenie i bodajże jeden krotki rozdział, w sumie może tydzień pisania... za cholerę nie szlo. Co siadałem do kompa to mnie odrzucało, po prostu nie szlo nic napisać. Siadałem i zamiast pisać, czytałem jakieś durne fora, wiadomości z Nowej Zelandii czy w detalach studiowałem GoogleEarth. Każdego dnia rano obiecywałem sobie, że dziś będę pisał a jak przychodziło co do czego to nie pisałem... Mało tego, dochodziło do samooszukiwania, napisałem ze dwa zdania a potem nad nimi przez pól dnia deliberowałem; czy lepiej napisać "as it was shown by XYZ" czy może "as XYZ shown" czy moze "according to XYZ", jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Takie klasyczne bujanie się. Nikt z was przez coś takiego nigdy nie przechodził, prawda? Zawsze była pełna motywacja do siedzenia na d... i pisania po raz drugi tego co się już raz napisało... Wracając do meritum. Mi pomógł wyjazd na tydzień na narty. Wyluzowałem się, wyszalałem, zeszmaciłem ze dwa razy i pomogło! Po powrocie problem minął jak ręką odjął. Dwa tygodnie później doktorat był skończony. Powodzenia! Odpowiedz Link
krysiulka Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 10:23 Ewa, Jak rozumiem, masz już wszystko gotowe, trzeba to tylko opisać. Ja w tym właśnie momencie miałam dokładnie taką sytuację, jaką opisuje Yellow_Tiger - nie mogłam zmobilizować się do opisania całości "na czysto". Czekałam na wenę, która nie nadchodziła... I zadziałałam jak Coalla ;) - to znaczy wyznaczyłam sobie plan minimum: każdego dnia piszę pół strony. Nie wychodzę z pracy, jeśli nie napisałam połowy strony. Jeszcze nie idę spać, bo nie dokończyłam dzisiejszej połowy strony...itp. Pilnowałam siebie. Po kilku tygodniach zaczęłam całkiem wprawnie pisać po kilka stron dziennie. Całość była gotowa chyba po dwóch miesiącach. Pozdrawiam serdecznie ;) Odpowiedz Link
stokrotka_polna3 Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 13:56 Ja równiez stosowałam tzw. metodę małych kroczków, opisaną przez coallę i krysiulkę. Czasem ma się głowę pełną pomysłów, tylko ciężko przelać te myśli na papier. Trudno napisać to pierwsze zdanie. Odpowiedz Link
wolny.kumak Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 15:10 Mnie pomagaja rozmowy z ludzmi. Niestety praca naukowa jest mało "społeczna" i czasem mam wrażenie że nikogo nie interesuję to co ja robię i w ogóle po co to komu. Ale jak sobie pogadam z kimś, pojdę na jakieś konsultacje - to od razu inaczej. Daje mi to niesamowitego kopa. I zaczynanie od tego co łatwiejsze albo przyjemniejsze - to też jest dobra rada. Najtrudniej jest zacząć, a potem to już jakoś pójdzie. A żeby zacząć nie czekaj na jakiś szczególny "znak z niebiosów" bo się nie doczekasz. Czas mija, jak już masz trochę literatury po prostu siądź pewnego dnia i coś napisz. Jak okaże się że to do niczego to co? Napiszesz nową wersję, ale może nie będzie źle? Potem do tego wrócisz i poprawisz. "Papier wytrzyma wszystko" ;) Odpowiedz Link
mikrometr Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 15:39 Nie rozumiem tu tej strasznej krytyki. Z postu Ewy (zgaduje, że w niku kryję się imię) nie wynika, że nie ma ona motywacji a raczej, że ma lub miewa z tym kłopoty. Zastanówmy się o jakim baraku motywacji piszemy? Całkowitym czy spowodowanym sytuacją. Jeśli nie mam motywacji zupełnie to nie pcham sie na doktorat. A jeśli ją miałam i tracę to pewnie gdzieś jest przyczyna. Choćby, zrozumiała na początku drogi naukowej, nieumiejętność zorganizowania sobie pracy naukowej. Większość osób nie ma pełnej wizji jak doktorat ma być całościowo ułożony, jak w czasie nad nim pracować. Wiemy,co chcemy robić ale na co położyć nacisk i jak problem rozwiązać tego się uczymy. Po to są na doktorat aż 4 lata. Z motywacją to bywa czasem kłopot. 1. Dla mnie motywujące jest zapisanie sobie w kalendarzu harmonogramu działania. Po pierwsze dzięki temu nie zapominam, co powinnam zrobić a poza tym zapiski pozwalają się w czasie ogarnąć. Z kalendarzem łażę wszędzie i mam odruch aktualizacji zadań na bieżąco. Nie zapisuje tam zbyt ambitnych celów ale staram się by plany te były nieodwołalne i dotyczyły spraw dla których deadline jest jeszcze daleko. Nie planuję „napisać publikację w tygodniu siódmym br”. Tylko w poniedziałek spróbować określić plan badań, we wtorek spróbować zrobić wstępne badania, w środę zweryfikować plan po badaniach. Każda z tych czynności to zadanie na godzinę czy dwie ale realne do wykonania. Plany są takie, że jeśli nawet okaże się, że wpadnie mi jakieś zastępstwo dydaktyczne to nie zrujnuje ono całego dnia. Czyli rozdzielam sobie pracę na takie małe etapy. Nie męczę się też monotonią. 2. Bardzo ważne i jednoczenie trudne to nie odkładać zadań, które są ważne ale na które jest jeszcze czas. Jest taka bardzo fajna zasada podziału zadań na pilne i ważne. Połowa sukcesu to ustalić właściwą hierarchę własnych działań zaczynając od spraw ważnych i pilnych, przez ważne i niepilne pozostawiając na koniec wszystkie inne czyli nieważne. Zysk z tego taki, że często tych nieistotnych już nie trzeba robić w ogóle:) 3. Przy pisaniu doktoratu czy innych prac (na który mamy określony czas np. cztery lata) raczej trzeba myśleć o efekcie końcowym. O tym jak dane zadanie mnie przybliża do celu. Zajęcia dzienne dobrze też uporządkować pod efekt, zwłaszcza taki emocjonalny. Ustalam sobie rano kilka bardzo prostych nie czasochłonnych zadań. Kiedy rano je załatwię pozytywnie to, po tym małym sukcesie, od razu mam motywację do działania na cala resztę dnia. 4. Staram się też odciąć od przeszkadzajek. Gdy mam robotę nie wchodzę na fora lub robię to w ściśle określonym czasie przerwy na odpoczynek. Podobnie jest z pocztą i komunikatorami Dla mnie zasadniczym wrogiem jej są wszelkie kilkudniowe przerwy. Kiedy czeka mnie ciężka praca a wypadają jakieś święta i długie weekendy to od razu wiem, że będą kłopoty. Wejście w temat gdy się go odłoży na więcej niż tydzień kosztuje dużo pracy i zniechęca. I kolejna sprawa to sport i rozsądna dieta. Niesamowicie pomaga. Jest to relaks i zabawa ale pozwala złapać energię a i też uczy systematyczności. Odpowiedz Link
adept44_ltd Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 15:44 ok, ale jeśli posługujemy się tym samym językiem, i jest to język polski, mający pewien zasób konotacji, to zdanie: "jak motywowac się, aby napisać doktorat" znaczy dokładnie to, co pisze Skrzydełkowiec, ni mniej, ni więcej... a jeśli miało znaczyć co innego, to mam inną odpowiedź... ale znów się okaże, że zła, bo zamiast poklepać po ramieniu, sugeruje pracę... Odpowiedz Link
mikrometr Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 15:59 Język polski nie jest, aż tak jednoznaczny. Jeden „pisze pracę” w znaczeniu tworzy ją, robiąc badania w bibliotekach, a drugi też „pisze pracę” tworząc dokument zbierający wyniki i wnioski z już wykonanych prac badawczych (często cząstkowo opublikowanych). A co do motywacji i poklepywania to czasem jest tak, że do pewnych aspektów pracy naukowej nie mamy serca, podczas kiedy inne nas bez reszty pochłaniają. Po to jest to forum by w tych momentach słabości się wspierać. Mam kolegę, który razem ze mną zaczynał doktorat (prawie 10 lat temu). Robi rzeczy niesamowite. To Badacz i Twórca, budzący mój szczery podziw. Ma tyle materiału, że i trzy doktoraty by powstały a on wciąż nie ma motywacji zakończyć sprawy. I tu dosłownie jest problem z napisaniem a nie stworzeniem. I w odpowiedzi na ostatni akapit: czy ja sugeruję cos innego niż dobrze zorganizowaną i systematyczną pracę? No dobrze, wracam do pracy. Koniec przerwy. Odpowiedz Link
adept44_ltd Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 16:05 hm, ale ja podałem konkretne zdanie i nic nie było o pisaniu, tylko o tej konstrukcji z motywacją... Odpowiedz Link
mikrometr Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 20:02 > pewien zasób konotacji, to zdanie: "jak motywowac się, aby napisać > doktorat" było o napisaniu? :) Odpowiedz Link
adept44_ltd Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 20:39 było, ale zdanie to zdanie pewna całość i nie odniosłem wrażenia, iż autorka pyta, jak to napisać - można odpowiedzieć - ołówkiem, długopisem etc., chodziło jej o motywowanie, nie ;-)??? Odpowiedz Link
skrzydelkowiec Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 16:18 z tymi asepktami pracy naukowej, to sama równiez mam ulubione etapy, jednak praca naukowa to nie tylko wymyslanie badan lub przeprowadzanie ich lub pisanie raportów. praca naukowa to wsyztsko razem, czy tego chcemy czy nie. i ocenianie tylko za częśc nie ma sensu. bo tu, jak kazdym innym zawodzie, liczy sie calosc. i pisanie w zwiazku z tym nie jest tylko ostatnim, nieważnym elemenetem, który mozna ignorować, ale jest równie ważny jak wymyslanie problemu, czy przeprowadzanie badań Odpowiedz Link
dala.tata Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 16:48 ja tu nie widze zadnej krytyki. krytyka jesli juz jest wobec tych ktorzy nie chca slodzic. a z ta dieta to pojechales, nie? za reke tez mam swoich dokotrantow potrzymac? Odpowiedz Link
mikrometr Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 20:06 A o diecie było w kontekście sportu. I jeśli zauważyłeś kolego to była lista moich osobistych sposobów motywacji i organizacji, więc ironizowanie jest daleko nie na miejscu. Oczywiście mieć zdanie odmienne jest Twoim prawem. Odpowiedz Link
dala.tata Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 20:17 zupelnie nie rozumiem, dlaczego 'daleko nie na miejscu'. mam nadzijee, ze nie spowodowalem duzej traumy. i jesli to wszystko dziala dla ciebie, to super hiper, szczerze sie ciesze. a zdania na temat diety i dokotratu nie mam. Odpowiedz Link
tocqueville Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 16:08 Wątek wzbudził wiele kontrowersji >i prosze o pomoc w motywacji. >prosze podzielic sie > swoimi doswiadczeniami - jak motywowac się, aby napisać doktorat Czytając taką wypowiedź, uznałem, że autorka jeszcze nie zaczęła pisać doktoratu i prosi abyśmy jej wymyślili motywację do jego pisania. Słowa "pisać doktorat" rozumiem w pojęciu szerszym jako synonim "robić doktorat". Nie chce mi się w tym wątku zabierać głosu, ale sam jestem zwolennikiem tezy, że to ciężka harówka i jak ktoś nie ma wewnętrznej motywacji to lepiej dać sobie spokój. Odpowiedz Link
elwinga Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 16:23 Nie wiem, na czym dokładnie polega Twój problem z motywacją - czy to jest "nie widzę w tym sensu" czy też "nie wiem, jak zebrać to wszystko w spójną całość" - bo to są dwa różne problemy. W tym drugim przypadku (pierwszego nie przerabiałam) pomogło mi napisanie "doktoratu w pigułce", tzn. artykułu, którego wewnętrzna struktura odpowiadała planowanemu układowi doktoratu i w którym starałam się zasygnalizować najważniejsze wątki. To primo pomogło mi się zorientować, czego jeszcze konkretnie brakuje, a secundo pozwoliło mi ogarnąć całość niejako z lotu ptaka i uwierzyć w to, że mogę tę pracę rzeczywiście napisać. Odpowiedz Link
tocqueville Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 16:31 przepraszam, ale może zdefiniujmy słowo "motywacja", bo problem: "nie wiem, jak zebrać to wszystko w spójną całość" - w moim przekonaniu nijak wiąże się z kwestią motywacji. Odpowiedz Link
rilian Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 18:02 na wszelki wypadek zdefiniujmy też zwrot "złoty środek" Odpowiedz Link
tocqueville Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 18:23 "złoty środek" to wybór rozwiązania pośredniego między dwiema skrajnościami. Jeśli autorka zarysuje te skrajności będzie można określić co jest złotym środkiem. Odpowiedz Link
rilian Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 18:24 :D punkt dla Ciebie. po tym poście lubię Cię bardziej :D ej, dajmy sobie na wstrzymanie wszyscy może, co? Odpowiedz Link
tocqueville Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 18:47 nie mam motywacji, aby prowadzić na tym forum personalne walki zatem nie bierz moich zgorzkniałych wpisów do siebie. Odpowiedz Link
wolny.kumak Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 18:28 Nie wierzę w istnienie bibliotecznych aniołów, którzy to nigdy nie wątpią w sens tego co robią, zawsze mają motywacje (jakkolwiek rozumianą, po prostu idealną!) i nie przezywają zwykłych kryzysów - w odróżnieniu od normalnych ludzi. Fajnie się tak powymądrzać "nie masz motywacji = nie nadajesz się, nie każdy musi mieć doktorat" w domyśle: "najlepiej żebym miał/a go tylko ja". Dla większości ludzi jest to zawód jak każdy inny, w dodatku wzbudzający uśmiech i pobłażanie w "normalnym świecie" i podobny uśmiech i pobłażanie (choć już z innych powodów" w "świecie bardzo-wielkich-naukowców"). Nie czarujmy się, nie każdy traktuje doktorat i pracę na uczelni jako dziejową czy choćby życiową misje, która starcza mu za nagrodę i motywację. Płacą mało albo wcale, atmosfera zazwyczaj taka sobie, a konfrontacja z własnymi słabościami (intelektualnymi i wolitywnymi) - większa niż gdziekolwiek indziej. Ale niech no ktoś do tego się przyzna! Uhu! Zrobimy mu kocówę, żeby czasem nie zapomniał na jakim świecie żyje i że młodych naukowców to się nie głaszcze po główce i nie trzyma za rękę - bo naukowcy to nie ludzie, a młodzi naukowcy (już nie wspominając o doktorantach "po cholerę toto żyje?") to już w szczególności z ludzmi nie mają nic wspólnego. Skoro na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą - skaczmy i my. Dziewczyna pyta jak się do roboty zabrać bo jest mgła a oknem, odwilż, 15 tys. polaków zachorowało na grypę i wokół wszyscy siorbią nosem, autobus się spoźnił - ale na forum "Doktoranci" jesteśmy ponad to wszystko! Jasne! To zamiast zap... nad papierami po co siedzicie tutaj i odpowiadacie na takie posty? Śledzę ten wątek, bo sama chętnie skorzystam z niektórych rad - ta o napisaniu artykułu wygląda na rewelacyjną, chyba właśnie tego mi trzeba - spróbuję ją uskutecznić przy najbliższej okazji; ciekawe jak się uda taka próba generalna. Od siebie jeszczę dorzucę robienie fiszek i różnych notatek - później zbieranie ich w całość - nagle się okazuje, że ma się sporo robot za sobą! To wspaniałe uczucie bo człowiek odkrywa, że ma już sporo zrobione a już nie pamięta ile pracy to kosztowało - więc się czyje jakby podjechał na ruchomych schodach zamiast wspinać się stopień po stopniu. A jeśli o mnie chodzi - kalendarze nie działają :( Wszelkie grafiki plany podziałki odnoszą skutek dokładnie odwrotny od zamierzonego - zniechęcam się przy każdym odstępstwie od tegoż grafika. Zwłaszcza jak pojawia się jakaś nieprzewidziana trudność (na przykład choroba) albo coś zabiera mi więcej czasu niż planowałam (na przykład nie mogę doczekać się na jakąś ważną i koniecznie potrzebną książkę)i ten grafik mi się rozwala to tym bardziej mi trudno do niego wrócić. Odpowiedz Link
adept44_ltd Re: jak motywować sie do pisania? 23.01.09, 20:10 proszę o czytanie ze zrozumieniem - obowiązuje nie tylko habilitowanych nikt nie mówił o braku wahań - to przecież jest cenne, domysł (bym tylko ja miał doktorat...najlepiej) pochodzi od ciebie i nie najlepiej o tobie świadczy, nie po to promuję doktorów, by tak myśleć... co do reszty też raczej wysnute przez ciebie... bo nikt takich rzeczy nie pisał. Odpowiedz Link
mikrometr A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 20:19 Załóżmy,że skoro ktoś zdecydował się na doktorat to znaczy, że chce go robić. Skoro szuka sposobów motywacji to znaczy, że w ogóle ją ma i czuje potrzebę podtrzymywania jej. Jeśli się pomyliliśmy to trudno. Pogadaliśmy sobie i tyle. Zakładając z góry, że ktoś się nie nadaje możemy zniechęcić kogoś z chwilowym dołkiem i średnią samooceną. Lepiej wtedy milczeć. Odpowiedz Link
tocqueville Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 20:31 <<Skoro szuka sposobów motywacji to znaczy, że w ogóle ją ma i czuje potrzebę podtrzymywania jej.>> Czyli jak rozumiem: "Jeśli ktoś szuka motywacji, znaczy, że ma motywację". Czy to jakiś cytat z mądrości Wschodu? :) Odpowiedz Link
mikrometr Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 20:38 > Czyli jak rozumiem: "Jeśli ktoś szuka motywacji, znaczy, że ma motywację". Czy > to jakiś cytat z mądrości Wschodu? :) Nie, z środkowej Europy. Widzę, że lubisz gierki słowne. :) Zauważ, że trzeba mieć motywację by w ogóle iść na rozmowę kwalifikacyjną i się do takiej przygotować w stopniu pozwalającym na przyjęcie na SD. Odpowiedz Link
tocqueville Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 20:49 może miała motywację, żeby iść na rozmowę kwalifikacyjną i dostać się na studia. Może to było celem. Nie wiem, nie znam autorki - ja po prostu wyciągam wnioski z wpisu który streścić można następująco: "nie mam motywacji do pisania doktoratu, może ktoś mi podrzuci jaki złoty środek". Jak widzę - złotych środków zaproponowano wiele: motywacją do pisania doktoratu okazał się np. wyjazd w góry albo zrobienie sobie herbaty. Odpowiedz Link
adept44_ltd Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 20:50 lepiej milczmy... prawda, będzie konstruktywnie, wtedy kolega dotktor rilian powie - lubię i poklepie po ramieniu, ja przepraszam, ale to nie ma nic wspólnego z nauką, podobnie jak styl dyskusji kolegi doktora riliana, zero argumentów i jakieś banialuki o konstruktywności... tylko, że to słowo znaczy tyle, co ostatni jego użytkownik ustalił... mnie jedno tylko w tym wszystkim dziwi, że nikt nie prostestuje przeciw - jakoś tam wymuszanemu przez błogosławieństwa riliana - upupianiu doktorantów, którzy nawet pospierać nie powinni się, tylko jednym głosem radzić sobie, gdzie można zbindować doktorat. I to jest ideał... a jak nie to ojciec rilian zawezwie do skarcenia siostry albo powkłada w swój wywód jakieś insynuacje i jest szczęśliwy... obudźcie się! Odpowiedz Link
wolny.kumak Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 22:18 Każde forum ma swoje "ulubione topiki". Na przykład niektóre fora uwielbiają motyw ORTOGRAFII. Inne forma uwielbiają motyw POSZUKAJ W WYSZUWKIWARCE (TO JUŻ BYŁO). Z tego korzystam od niedawna i widzę że motyw NADAJESZ SIĘ/NIE NADAJESZ SIĘ pojawia się tu często. Trochę się boję tu pisać bo wydaje mi się że zaraz ktoś wyśmieje i powie "co ty robisz na doktoracie skoro tego nie wiesz?". Dziury w niebie od tego nie będzie ale przyjemne to nie jest... Odpowiedz Link
charioteer1 Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 22:35 To nie jest zasluga dalataty, bo dalataty tu dawno nie bylo. To jest uwaga do riliana. Przyjemne to pewnie nie jest, ale istnieje nadzieja, ze im precyzyjniej zadasz pytanie, tym wieksza szansa na konkretna odpowiedz. Odpowiedz Link
wolny.kumak Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 23:12 > To nie jest zasluga dalataty, bo dalataty tu dawno nie bylo. To jest uwaga do > riliana. > To nie jest uwaga do nikogo. Zbyt krótko tu jestem żeby znać głównych bohaterów forum i móc personalnie się ustosunkować. Przeglądam fora i wątki które mi są potrzebne i sobie taką refleksję poczyniłam. Co do tego jak wyglada na konferencjach itp - to że tak jest jak jest nie znaczy że dobrze jest. Dla mnie wazne jest podchodzić do każdego jak do człowieka, student-nie-student, nie ma to znaczenia. Praca, artykuł, referat to niewielka częśc naszego życia, każdem po prostu nalezy się szacunek, nawet jak popełnił błąd. Krytykować też można z klasą. Problem polega na tym, że są osoby które nie wiedza co to znaczy i zwykłe chamstwo podstawiają za wielką uczoność, oczywiście swoją nie cudzą. Krytykujący powinien pamiętać, że sam błędy też popełnia, tylko często jest na nie ślepy. Czasem pod wielkościa jego nazwiska ukrywa się fałsz otoczenia, które po prostu nie mówi takiemu/takiej co o nim/niej naprawdę myśli. I tu też nie piszę o nikim z forum, bo Was nie znam i nie wiem jak się na co dzien kto zachowuje. Ciekawe czy zrobicie teraz ze mnie pierwszą naiwną co to życia nie zna? Ale jednak najbardziej ceni się tych wielkich ale skromnych. Jak ktoś kto jedzie z naprzeciwka nie zmienia świateł na krótkie to co o nim myślicie? To samo co o zarozumiałych krytykantach co myślą że wszystkie rozumy pozjadali i mówią "niech blask mojej łaski spłynie na was". Odpowiedz Link
dala.tata Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 23:21 a co maja (mamy) z toba zrobic? ja nawet odpisalem na twoj watek o recenzjach, co wiecej dalem ci konstruktywne rady :-). problem polega na tym, ze nasz zawod, czy chcesz czy nie chcesz, to zawod wymagajacy grubej skory. czasem bardzo grubej. jak powiedzialem, glupie pytanie na forum, czy ataki ojca riliana to naprawde pikus wobec kolejnego odrzuconego tekstu, kolejnego odrzuconego grantu itd itd.. i zapewniam cie, ze im dalej tym trudniej znosic takie odrzucenia. bo wiesz, doktorant to jeszcze nie umie pisac, ale profesorowi odrzucic? boli. i tyle. natomiast pamietaj, ze krytyka, nawet ostra, jesli jest rzetelna i merytoryczna, jest komplementem. bo to znaczy ze krytykujacy ma ochote sie z toba w ogole zadawac. jest co krytykowac, jest na co czas posiwecic. nic mnie tak nie wkurza jak suzkanie 'czegos pozytywnego' w tekscie, ktory bez totalnego przemyslenia nigdy nigdzie nie zostanie przyjety do druku. Odpowiedz Link
tocqueville Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 23:26 Osobiście byłem świadkiem bardzo ostrych sporów, w których dyskutanci zarzucali sobie wzajemnie niekompetencje. Ale w pewnej mierze był element gry. Zauważyłem (choć bardzo nie lubię generalizacji), że osobnicy płci męskiej częściej wchodzą w spory i są skłonni do krytyki, ale równocześnie łatwiej krytykę przyjmują. Nie wiem od czego to zależy, od tradycyjnego wychowania ku rywalizacji? :) Odpowiedz Link
wolny.kumak Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 24.01.09, 13:27 A może od testosteronu? ;) Odpowiedz Link
tocqueville Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 23:21 Wybacz, ale nie bardzo rozumiem o co chodzi w Twoim wątku. Czy Cię tutaj nieelegancko skrytykował? Opisujesz jakieś realne postaci? Jeśli nie piszesz o nikim na forum, to jakie jest powiązanie wypowiedzi z przebiegiem tej dyskusji? Odpowiedz Link
wolny.kumak Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 24.01.09, 14:10 > nie piszesz o nikim na forum, to jakie jest powiązanie wypowiedzi z przebiegiem > tej dyskusji? Nie piszę o nikim bo nie znam nikogo tu osobiście i na podstawie jakiegoś wpisu nie ma podstaw wyrokować jaki jest i kim jest. Piszę o pewnych faktach, atmosferze tego forum i klimacie w tzw. Środowisku naukowym. Czy rozmowa musi toczyć się ad personam? Jak ktoś jest inteligentny (też emocjonalnie) to sobie sam wyciągnie wnioski, nie muszę chyba prawie-profesorom tłumaczyć wszystkigo z polskiego na nasze...? > Czy Cię tutaj nieelegancko skrytykował? Ja nie zakładałam wątku więc nie czuję się skrytykowana Co do "głupich pytań" - widać "głupie pytanie" ale już trudniej dopatrzeć się głupoty odpowiedzi. A odpowiedzi w stylu "nie nadajesz sie na doktorat" są za przeproszeniem głupsze od pytania "na jakie studia się najłatwiej dostać". No sorry, ale kto z nas tutaj wie cokolwiek o motywacjach do robienia dr (lub ich braku) na podstawie wpisu na forum??? Uważam że sensu nie ma o tym dyskutować. Takie odpowiedzi są po prostu głupie. Nie mam ambicji śledzić kto je zamieścił, po prostu mówię co myślę o takiej wypowiedzi. Co do krytyki - jest ona potrzebna, konieczna, zbawienna. Pytanie tylko - jaka krytyka? Otóż - rozważna, kulturalna i konstruktywna. Nie chodzi mi o to, że należy głaskać i ciumciać - absolutnie, wkurza mnie to tak samo jak przegięcie w drugą stronę czyli "do niczego, beznadzieja". Sprawdzając prace studentów, słuchając ich wypowiedzi staram się zawsze znaleźć w nich coś co jest poprawne. Nawet jeśli stawiam za pracę wielką banię. I nawet jeśli przejdzie mi przez myśl, że delikwent/ka nie nadaje się na uczelnię to nie mówię tego głośno. Bo każdy ma jakieś mocne strony. Zbyt dużo w swoim życiu widziałam. Mówię raczej o tym, że ktoś popełnia poważne błędy, ma poważne braki w wiedzy czy umiejętnościach, nie wywiązuje się z obowiązków, co uniemożliwia zaliczenie przez niego przedmiotu. I rzeczywiście nie daję zaliczenia. Mówię im też czasem że skończenie dziennych studiów nie jest najważniejsze i jeśli jest to ponad czyjeś siły i aspiracje to nie ma w tym nic złego, gorszącego i że czasem warto zdobyć się na decyzję, żeby studia przerwać. Ale nigdy nie przesądzam tej sprawy "pani/pan się nie nadaje". Czasem takie pozory bardzo mylą. Ludzie chorują, mają poważne problemy i nie potrzebują kolejnego dołującego kopa od obcej osoby, która o niczym tak naprawdę nie ma pojęcia. Potrzebują rzetelnego komunikatu zwrotnego o sytuacji. Raz przyszedł do mnie student, na spóźnione o rok zaliczenie i powiedział"pani jedna mnie nie skreśliła". Okazało się że miał poważną depresję, jechał na psychotropach, miał próby samobójcze, jego rodzina o niczym nie wiedziała. Nie był w stanie się skupić, odpowiedzieć na pytanie, zapamiętać, sformułować wypowiedzi pisemnej - nic. Sprawiał wrażenie kompletnego matoła, który nie wiadomo jak zdał maturę, skończył szkołę, dostał się na studia i dobrnął do 3 roku. Ukrywając swoją sytuację stwarzał pozory "że jest ponad to", miał też dużo w sobie ukrytej złości na swiat, co przejawiało się irytującą arogancją a nawet agresją (trzaskanie drzwiami, odzywki itp.). Zamiast powiedzieć mu, że się nie nadaje i że jest wkurzającym typem, powiedziałam czego bezdyskusyjnie oczekuję od niego na zaliczenie. Wyznaczyłam mu terminy. Zobaczył przed sobą zadania do wykonania, które mógł ocenić - czy są na jego miarę czy nie. Ale to on był jedyną osobą kompetentną do takiej oceny. Gdybym ja to miała zrobić powiedziałabym że nie ma szans. Przez jego postawę nawet nie miałam ochoty mu tej szansy dawać. Rok później orłem nie był, ale bez problemu mieścił się w normie. Dostał bez problemu pozytywna ocenę, ale domyślam się, że jego trója z plusem była okupiona większym wysiłkiem niż niejedna piątka i za to należy mu się wielki szacun. Myślę, że fajnie że taka dyskusja tutaj się pojawiła. Ja sama nieźle się ubawiłam (zwłaszcza z tym sikaniem do basenu!) ale też czegoś dowiedziałam. Jednak wszsytkim nam "naukowcom i prawie-naukowcom" radziłabym większą pokorę i rozwagę. Widząc wiele nie wiemy wszsytkiego. Odpowiedz Link
adept_ltd Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 24.01.09, 16:07 no ale rozmowa była o zjawisku, nie o osobie, nie???, więc jakie ad personam... ja jeszcze raz się powtórzę - świat ma wiele odcieni i jeśli będziemy o czymś milczeć, to nie znaczy, że tego nie ma, co więcej, jeżeli będziemy o tym milczeć, to jakoś zafałszowujemy rzeczywistość... Odpowiedz Link
charioteer1 Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 23:54 wolny.kumak napisała: > Co do tego jak wyglada na konferencjach itp - to że tak jest jak jest nie znaczy > że dobrze jest. Dla mnie wazne jest podchodzić do każdego jak do człowieka, > student-nie-student, nie ma to znaczenia. Nikt tu nie mowi, ze jest dobrze jak jest. Zostaniesz publicznie wdeptana w ziemie przez balwana, ktory o twoim temacie nie ma bladego pojecia, ktorego pewnosc siebie wynika z dlugosci zyciorysu i swiadomosci, ze w tym konkretnym towarzystwie nikt nie osmieli mu sie sprzeciwic. I co? Poplaczesz sie, podkulisz ogon i uciekniesz? Czy bedziesz zyc dalej? Dlatego uwazam, ze doktorantow nie wolno chowac pod kloszem. Zle wilki chodza po swiecie i trzeba z tym zyc. Jezeli ty nie bedziesz znac swojej wartosci, to nie licz na to, ze docenia cie inni. Odpowiedz Link
rilian Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 24.01.09, 06:25 poprzyj to proszę jakimś konkretem. Odpowiedz Link
charioteer1 Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 24.01.09, 12:21 Nie bardzo wiem, do czego pijesz. W tym watku mamy taka prosbe: "prosze o pomoc w motywacji. prosze podzielic sie swoimi doswiadczeniami - jak motywowac się, aby napisać doktorat. ja osobiście mam wiele z tym problemu, może ktoś posiada jakis "zloty srodek"?" Uwazasz, ze to jest jednoznacznie i precyzyjnie sformulowana prosba? No to mamy watek na 100 postow i dyskusje o psychologii motywacji i definicji zlotego srodka, a szanowna autorka zniknela i trudno zgadnac, na czym wlasciwie jej problem polega. Jezeli chcesz przyklad pozytywny - moze nie najlepszy... Pamietam doskonale taki watek, ktorego autor prosil o pomoc ze statystyka. Jak zwykle kilka osob opieprzylo delikwenta i kazalo mu sie wynosic do biblioteki. Wreszcie przeczytal ktos, kto sie troche znal, okazalo sie, ze problem nie byl wcale taki trywialny, chodzilo o statystyke ekonomiczna i padly konkretne wskazowki dotyczace literatury. Dla mnie wniosek jest prosty: Chcesz konkretneych wskazowek - przedstaw konkretnie swoja sytuacje. Jak podasz same ogolniki, to otrzymasz ogolniki w odpowiedzi. Odpowiedz Link
dala.tata Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 22:46 byc moze taki topos sie tu przewija, nei wiem, bo akurat wczoraj zagladnalem tu po chyba pol roku. natomiast powiem ci dwie rzeczy. jesli zadasz glupie pytanie, to obowiazkiem tych ktorych pytasz jest poweidziec ci ze jest glupie, ale rowniez dlaczego jest glupie. druga i wazniejsza to to (zaraz wszcyc na mnie naskocza ze nie wspieram): praca naukowa to ciagle wystawianie sie na ocene. czasem ta ocena jest konstruktywna, czasem miazdzaca. bylem juz na konferencjach na ktorych mlodymi pracownikami nauki wytarto podloge (i nie, to nie ja - nie widze nic przyjemnego w tym zeby zmiazdzyc doktoranta czy mlodego doktora, mnie zalezy na akademickim skalpie profesorskim). widzialem mlodych ludzi ze lzami w oczach po swych referatach (zdarza sie to rzadko, ale sie zdarza, ostatni raz widzialem to na duzej miedzynarodowej konferencji). zapewniam cie ze glupie pytanie na forum to jest male piwo. jesli wyslesz teksty do porzadnych czasopism, szasne sa ze dostaniesz za pierwszym razem miadzace recenzje. kzde odrzucenie tekstu przezywam do dzis, choc mam i wiele publikacji, ale jeszzce wiecej odrzcuen. wnioski wyciagnij sobie sam (nie powiem wprost bo mnie zadziobia) Odpowiedz Link
tocqueville Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 23:06 Widzisz, to jest forma pewnej prewencji. Wolałbym, żeby na forum "Doktoranci" nie przerodziło się w forum a la "Studia": forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=245&w=88861746 forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=245&w=89260229 forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=245&w=88075362 forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=245&w=89252792 forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=245&w=89952984 Odpowiedz Link
wolny.kumak Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 23:27 > Widzisz, to jest forma pewnej prewencji. Wolałbym, żeby na forum "Doktoranci" > nie przerodziło się w forum a la "Studia": > Pewnie nikt by tego nie chciał. Ale na forum też działa "psychologia tłumu" i jak ktoś jedne rzuci smierdzącym jajkiem to tym kolejnym tez to dużo łatwiej przychodzi - dużo łatwiej niż pomyślec chwilę, czy to konkretne pytanie nie jest warte chwili zastanowienia i poważnej odpowiedzi. Moim zdaniem forum to nie miejsce wyrokowania czy ktoś się nadaje na studia czy nie, zbyt mało o autorach wiadomo na podstawie tego co napiszą żeby im mówić co mają robic ze swoim zyciem. Od tego maja promotorów. Moim zdaniem najlepszy sposób to ignorować głupie pytania albo takie które się takie wydają. Osobnik sam się zniechęci albo z czasem nauczy, że to chyba nie miejsce na ten poziom. Czasami prześmiewcze odpowiedzi są na jeszcze gorszym poziomie niż samo najgłupsze nawet pytanie (I TO TEŻ REFLEKSJA OGÓLNA! NIE MAM TU NA MYŚLI ŻADNEGO KONKRETNEGO FORUMOWICZA!!!) Odpowiedz Link
adept_ltd Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 24.01.09, 09:25 1. ależ nikt w nikogo nie rzuca niczym, jeśli komentuję, to wypowiedź, nie znam autora... 2. forum nie jest amboną, jest miejscem wymiany myśli i ich ukrywanie tylko fałszuje świat, a to z nauką chyba nie ma nic wspólnego. Odpowiedz Link
mikrometr Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 23.01.09, 23:09 > Trochę się boję tu pisać bo wydaje mi się że zaraz ktoś wyśmieje i > powie "co ty To strasznie smutne co napisałaś. Ale może potraktujmy te odejścia od tematu jako trolowanie i ignorujmy je. Piszesz, że nie sprawdzają się u Ciebie kalendarze. U mnie też nie działały do czasu zmiany podejścia. Wyznaczam sobie raczej ogólny spis problemów (coś jak plan pracy badawczej czy dydaktycznej), który dzielę na fragmenty. W kalendarz wpisuję tylko takie cząstki, które są do zrobienia od jednego posiedzenia i są realne. Korzystam z ołówka i kiedy czegoś nie mogę zrobić gumkuję i przesuwam na następny dzień a w to miejsce wstawiam coś innego. Pod koniec dnia pracy odhaczam punkty zrealizowane. Mój plan jest krótkookresowy, ma zazwyczaj dzień lub dwa. Początkowo zapiski były sposobem, na takie prace, które mniej wciągają a są konieczne. A teraz służą raczej porządkowaniu działań. Staram się by dzień pracy był określony w czasie. Żeby odpoczynek nie mieszał się z obowiązkiem. Nawet jeżeli te obowiązki postrzegam jako wielką przyjemność. Wiem wtedy, że wychodzę o 18 i do tej pory mam zrobić szereg zaplanowanych rzeczy. Łatwiej zrezygnować z trzeciej przerwy na kawę. I wychodzi to na dobre. Wiele rzeczy jest trudno rozpocząć. Nie uświadamiamy sobie często, że najtrudniejsze jest stworzenie metody realizacji zadania, a ono samo to już zazwyczaj tylko żmudnym działaniem. Zwróć uwagę, że pomysł z artykułem, który podchwyciłaś to dokładne taki rodzaj harmonogramu, opisu metody. Doskonałym sposobem jest współpraca ze studentami. U nas jest zasada, że dyplomy czy tzw. prace przejściowe powinny być praktyczne i użyteczne. Zatem zadania związane z tworzeniem np. sprzętu dydaktycznego, niektóre badawcze, proste konstrukcyjne realizujemy ze studentami. Nawet jeżeli zagadnienie jest trudne i studenta trzeba poprowadzić za rękę to fakt odpowiedzialności za taką osobę naprawdę motywuje. Poza tym Ci ludzie cieszą się, mogąc dotknąć np. mechanizm w którego, procesie projektowania brali udział. Odpowiedz Link
adept_ltd Re: A może wyjedzmy z pozytywnego założenia? 24.01.09, 09:22 bardzo smutne, ale w takim razie, kto to uprawia, bo bandy trojga nie była tu pół roku,a o wyśmiewaniu też chyba nie ma mowy. Wszyscy jesteśmy w takiej działce, gdzie się dyskutuje i krytykuje, więc może warto, co ktoś inny - w bezpiecznej, forumowej formule - ma do powiedzenia i pomyśleć, a nuż ma rację? a jak nie ma to mu to napisać, ale nie popłakiwać i nie nauczać w gomułkowskiej formule "anonimowi habilitowani" bądź jak ostatnio rzekomi profesorowie (wiem rilian, żeś z innej szkoły, ale w takim razie niewiele się ona różni o gomułkowskiej) Odpowiedz Link
joannah31 Re: jak motywować sie do pisania? 25.01.09, 10:38 Po prostu aciśnij zęby, usiąc i napisz. Jak się będziesz zastanawiać do dojdziesz do wniosku, że trzeba było small bisnes otwierać s nie doktoraty pisać... Odpowiedz Link
ewap131 Re: jak motywować sie do pisania? 25.01.09, 19:41 Witam serdecznie, dziekuję za wszystkie wypowiedzi.pytanie moje wzbudziło wiele emocji tych dobrych i tych złych.Za te wszystkie wpisy serdecznie dziękuję.Za te krytyczne także...dziękuję rowniez za te rady, ktore bardzo mi pomogly i z których niewątpliwie skorzystam. Być może moje pytanie bylo zbyt ogólnikowe, ale większość zrozumiala...oczywiście, że piszę doktorat i nie miałam na myśli czy warto, tylko tak jak ktoś trafnie zauważył każdy z nas ma chwile załamania,zwątpienia, zniechęcenia...Tylko nie każdy potrafi sie do tego przyznać...A tym wszystkim doskonałym naukowcom, życzę powodzenia i gratuluję samodyscypliny...Pozdrawiam Odpowiedz Link
nickwmig Re: jak motywować sie do pisania? 29.01.09, 12:23 Część z Was pewnie skutecznie zniechęciła założycielkę wątku do pisania doktoratu, ale może będzie Wam jeszcze wdzięczna. Chyba pierwszy raz zgodzę się z Panem Dalatatą. U mnie na wydziale atmosfera jest taka, że jak już złapie się jakiegoś frajera, to mu się pierze mózg: "Na pewno da pan(i) radę, z czasem praca się napisze, niech pan(i) nie rezygnuje, wszystko jest w zakresie pana/pani możliwości", itd. - i być może tu jest pies pogrzebany. Nie wiem, może uczelnia ma jakieś szczególne profity z tytułu posiadania na stanie jak największej liczby doktorantów (mam na myśli dziennych). Ciekaw jestem jednak, ilu z Was by tak chętnie przyznało się do porażki i powiedziało: "Tak, pomyliłem się, to nie dla mnie". Założę się, że większość mordowałaby się z niechcianą materią i dopiero siła wyższa mogłaby zadecydować o zaprzestaniu zabawy w doktorat (np. skreślenie z listy po terminie). Odpowiedz Link
adept44_ltd Re: jak motywować sie do pisania? 29.01.09, 12:36 spieszę z odpowiedzią - dotychczas "problemem" był promotor, który potrzebował doktoranta do profesury tytularnej (nie przeczę, iż posiadanie uczniów jest ważne, ale ten wymóg rodzi patologie, typu pojawiające się tu na forum - promotor namówił mnie na doktorat, tylko nie powiedział, o czym...), do tego obecnie doszła kasa - uczelnia za doktoranta na studiach otrzymuje więcej niż za licencjata i magistranta (których zresztą jest coraz mnie), znam przypadek - na było nie było jednym z najlepszych uniwersytetów - gdzie przyjęto na doktoranckie prawie tylu, co na studia dzienne licencjackie, z pełną świadomością, że to z wielu powodów lipa... a jeśli chodzi o autorkę wątku, to myślę, że jeśli chce pisać i ma co pisać, to nawet 60 Dalatatów jej nie zniechęci... Odpowiedz Link