janinka007
28.02.22, 11:11
Witam. Jestem babcią 5-miesięcznego maluszka który miesiąc temu nagle dostał drgawek. Dziecko z normalnego, niepowikłanego porodu, bez obciążeń rodzinnych i żadnej patologii nagle "odlecialo", pojawiły się drżenia z utratą kontaktu, określone potem przez neurologa jako typowy napad padaczkowy. Dziecko natychmiast znalazło się w szpitalu, jednak działania w kier. diagnostyki opóźnił wynik testu na koronawirusa - okazał się dodatni mimo braku jakichkolwiek objawów infekcji, nawet w wynikach laboratoryjnych więc maluch w tej sytuacji nie trafił na oddział neurologiczny tylko zakaźny w innej placówce. Powtarzające się początkowo co 3-4 godz, a następnie co 1-2 godz. serie max 1-minutowych napadów udało się opanować dopiero w drugiej dobie. Doraźnie clonazepam, ciągły wlew z depakiny oraz dodatkowo leki zwiotczające spowodowały ustąpienie napadów. Po 10 dniach obowiązkowej izolacji oraz kwarantanny rodziców można było rozpocząć diagnostykę co też nie było proste ze względu na odległe terminy. Na dzień dzisiejszy mamy już wyniki bad. TK, MRI oraz EEG i nigdzie żadnych nieprawidłowości! Nie pojawily się też jak dotąd żadne napady drgawek. Dziecko jest na stałym leczeniu Depakiną w syropie, wg neurologa w minimalnej dawce i wydaje się że wszystko jest w porządku. Jednak nie możemy pozbyć się obaw czy Depakina u tak małego dziecka nie wpłynie na jego rozwój. Niby wszystko jest w porządku, dziecko jest pogodne i zainteresowane otoczeniem lecz wydaje się że jest mniej ruchliwe, np po krotkim, 2-3 dniowym samodzielnym obracaniu się na brzuszek teraz nie obraca się wogole, nawet zachęcane. Mam też wrażenie że i główka jest nieco mniej stabilna.
W związku z tymi obawami chciałabym dowiedzieć się, czy ktoś ma podobne doświadczenia? Czy mamy powody do niepokoju? Czy leczenie Depakiną można zastąpić jakimś mniej toksycznym lekiem? Słyszałam nawet o leczniczej marihuanie która ma dobre efekty przy leczeniu padaczek, szczególnie tych lekoopornych. Za cokolwiek w temacie będę wdzięczna - stroskana babcia