vivi86
30.12.15, 13:02
Ja mam serdecznie dość
Masa konfliktów. Rodzice sprawili sobie nas w sumie 4 do dwupokojowego mieszkania. Nigdy nie było perspektywy zamiany lokum na większe.
Nie wiem skąd taka decyzja. Sama w tych warunkach (praca za nieco więcej niż przeciętnie, ale bez szału, wcześniej płaca przeciętna-nie średnia krajowa tylko jak to w Pl, +brak jakichkolwiek perspektyw na większe mieszkanie) nigdy w życiu bym się na to nie zdecydowała. Poprzestałabym na jednym dziecku.
I jeszcze pretensje, że nie żyjemy ze sobą w super zgodzie. Ale jak się tłoczy 4 dzieci w jednym pokoju, nie jednej płci wszystkie dodajmy i tak się to wlecze ponad 20 lat to czego się spodziewać?
Wyprowadzka? Nie takie proste. Na kupno lokum nie ma szans, nie znam nikogo, kto by sam kupił-odziedziczyli/dostali mieszkanie lub lwią część pieniędzy na nie/wżenili się. Wszyscy co je mają. Wynajem pochłonie właściwie całą pensję, a gdzie reszta i nie wszyscy jeszcze pracujemy.
Zresztą mi nie o pomoc z kupnem mieszkania chodzi tylko o to co sama kiedyś zrobię.
Dostosowanie liczby dzieci do warunków lokalowych. Najpierw metraż potem dziecko-pierwsze czy kolejne.
Moim zdaniem konflikty gdy wszyscy siedzą sobie na głowie to rzecz normalna. Człowiek chce odrobiny spokoju i prywatności i dojrzewa do tej potrzeby ok 9 roku życia. DZIEWIĄTEGO nie 19 czy 29. Nie jest to nic złego i nie ma się czego wstydzić. Wspólny pokój dla 2 dzieci, ja już nie mówię o 4 sprawdza się do mniej więcej połowy podstawówki. Potem NIE.
Takie gniecenie się musi się tak skończyć.
Po co piszę? By to z siebie wyrzucić.
I ku przestrodze.
Nie róbcie krzywdy swoim rodzinom, bo na dłuższą metę to krzywda dla wszystkich.
Nie słuchajcie głupot ludzi, którzy się w takiej ciasnocie nie wychowali.
Oni nie mają pojęcia jak taka "słodka rodzinka-ach-cium-cium-cium" wygląda na co dzień.
Konsekwencje poniesiecie Wy i Wasze dzieci. Tylko o ile Wy wrąbiecie się w taką matnię świadomie to dzieci nikt o zdanie nie pyta