mama3ania
21.06.09, 22:28
Witajcie!
ostatnio rozmawiałam ze swoją mamą o przyszłości naszej, tj. mojej
rodzinki. Mama oczywiście ma przerażające wizje, że za kilka lat
będziemy żyć w jakimś brudnym, małym mieszkanku z dziesięciorgiem
wrzeszczących i głodnych dzieci. Nie będzie nas stać na nic,
jesteśmy nieodpowiedzialni i zdecydowanie zbyt optymistycznie
patrzymy w przyszłość. Tyle moja mama. Tymczasem ja sądzę, że idzie
nam nieźle. Dzieci mają, co trzeba. Czwarte, na które czekamy, też
pewnie głodem przymierać nie będzie.
Ale z drugiej strony martwię się czasami, jak dzieci podejdą do
faktu, że nie mają wszystkiego, co rówieśnicy. Na przykład osobnych
pokoi, żeby daleko nie szukać. Na razie najstarsza ma 5 lat, więc
jest za mała, żeby robić nam wyrzuty. Ale obawiam się, czy za 15 lat
nie bedzie miała pretensji, że ma liczne rodzeństwo zamiast
mozliwości wolnego wyboru miejsca studiów czy marki pierwszego
samochodu.
Mamy nastolatków, jak Wasze dzieci reagują na to, że mają siostry i
braci, a mniejsze kieszonkowe (lub brak takowego)? Czy podejście
do "tych spraw" i hierarchię wartości można przekazać? Bo z moich
rodzinnych obserwacji wynika, że jest wprost przeciwnie. Moja mama
ma troje rodzeństwa i cierpiała bardzo, że babci nie stać było na
zapewnienie wszystkim dzieciom tego, co mieli ich rówieśnicy. Pewnie
w związku z tym miałam tylko jedną siostrę. Ja z kolei jestem z
wyboru wielomamą. Jakoś przekazywanie wartości zawiodło dwukrotnie
na przestrzeni trzech pokoleń. A jak u mnie będzie podobnie?
Napiszcie, proszę, jak jest u Was?