glenkora1
23.04.05, 22:49
Mera - Pnefal w akcji
Prosto z mostu
Bajka o jednym zakładzie przemysłowym
Zbieżność nazw i lokalizacji jest najzupełniej zamierzona. Sztandarowym
falenickim zakładem pracy, jak to się niegdyś mówiło, była Mera – Pnefal.
Niewątpliwie zapewniała miejsce pracy dla ponad 3.000 osób, ale była także
producentem niezwykle potrzebnej automatyki przemysłowej. Zakład
kwalifikowano, jako tak zwany, wiodący. Przysparzał kiedyś dewiz, a także po
prosto dochodu państwu i zatrudnionym, a nam dawał potrzebne wyroby.
Kotłownia, jedyny uciążliwy dział fabryki, dawno już została zmodernizowana i
dostosowana do europejskich norm z automatyką na światowym poziomie.
Prywatyzacja firmy i zamiana w jednoosobową spółkę skarbu państwa nie
zmieniła jej pozycji na rynku. W dalszym ciągu produkowała. Wychodziła z
coraz to nowymi ofertami, a jej jednym z ostatnich nowoczesnych produktów był
zawór grzejnikowy konkurujący z Danfossem.
Tak było aż do 1997 roku kiedy zakład, ciągle w dobrej kondycji finansowej,
państwo oddało w pacht Narodowym Funduszom Inwestycyjnym. Nowy właściciel po
pierwsze zmienił zarząd spółki powołując młodą ekipę biznesmenów. Nowy zarząd
ocenił, że produkować w Falenicy nie opłaca się. Zdaje się, że są oni
zwolennikami tej menadżerskiej szkoły, która uważa, że tak naprawdę w ogóle w
Polsce nie opłaca się produkować. Lepiej według niej zarobić na
pośrednictwie w sprzedaży i obrocie nieruchomościami.
Nowy zarząd Mery – Pnefal wyszedł więc z założenia że, w Warszawie i okolicy
za dużo jest powierzchni zakładów przemysłowych. Nie opłaca się prowadzić
jakiejkolwiek produkcji. Proste zamknięcie zakładu oznacza jednak utratę
majątku. Zmyślni zarządzający znaleźli rozwiązanie. Potworzyli więc spółki
produkcyjne, które poprzez więzi kooperacyjne miały ze sobą współpracować.
Oczywiście nie przekazali tym spółkom majątku (nieruchomości) zatrzymując go
sobie. Skazali je więc na zagładę. Bo żadna z tych, całkowicie zależnych od
spółki matki, instytucji nie może w dzisiejszych czasach kapitału zebrać
wystarczających środków na rozwój. Zależą one całkowicie od misternej sieci
zleceń i podzleceń wzajemnych. W ten sposób, ten kto steruje holdingiem,
spokojnie może przerzucać zamówienia w dowolne miejsce, tłumacząc każdej
podległej spółce, że taki jest rynek. Jest to tym łatwiejsze, że te same
osoby powoływane są do zarządów różnych, teoretycznie konkurujących ze sobą,
firm.
Co w konsekwencji ?
Oczywiście wiadomo. Sterowana upadłość zależnych spółek. Zwolnienia załogi.
Wyprowadzenie działalności poza obszar. Po to, aby po oczyszczeniu przedpola
mieć puste 15 hektarów przejęte za bezcen. Teraz można zacząć robić pieniądze
na tzw. działalności deweloperskiej. Czyli roniąc krokodyle łzy podnosić
wartość terenu. Z hasłem: - „W trosce o ekologię z ruin przemysłowych w
centrum konferencyjno – handlowo – mieszkaniowe”.
Produkowaną w Falenicy do tej pory automatykę można przecież sprowadzić z
zewnątrz. A nawet zarobić na pośrednictwie w handlu. Ludzie pracujący w
firmie przebranżowią się i ... zostaną nowymi biznesmenami. Zamieszkają w
nowych pięknych domach. Sama bajka.
Znacie? Znamy. Można powiedzieć klasyka polskiej prywatyzacji. I pomyśleć, że
wszystko to (a przynajmniej nowy zarząd Mery - Pnefal) żeśmy sobie
zafundowali płacąc jeszcze 20 zł za P(rogram) P(owszechnej) P(rywatyzacji).
Co zamierza zarząd Mery – Pnefal? Zaprezentował ostatnio na Ogólnopolskim
Forum Nieruchomości. Zatrzymać całkowicie jakąkolwiek produkcję. Wyburzyć
obiekty przemysłowe. Zatrzymać biurowce po to, aby je przerobić najlepiej na
banki, biura podróży i salony kosmetyczne oraz im podobne. Na całej reszcie
powierzchni zbudować piękne skoncentrowane osiedle z placem na środku, na
którym stanie pomnik prezesa. Taki drugi Marysin Wawerski. Oczywiście jest w
tej perspektywie pewien szkopuł. Aktualny plan zagospodarowania nie
przewiduje w tym miejscu żadnych takich osiedli. Ale, jak zapewnił prezes
Mery – Pnefal, jest on pewny poparcia władz gminy Warszawa Wawer przy zmianie
planu. A wtedy z całą pewnością dopnie swego.
Tyle fakty. No i co ? Ktoś zapyta. Cofnąć czasu się nie da. Mądry Polak po
szkodzie. Dzisiaj starej produkcji w Merze nie da się przywrócić. Ale czy
rzeczywiście nic nie można zrobić ?
Jeśli gmina nie zmieni planu zagospodarowania, teren w dalszym ciągu
pozostanie przemysłowy. I Mera – Pnefal tylko w ten sposób będzie mogła go
eksploatować. To znaczy zatrudniać ludzi. Jeśli za to gmina zmieni plan, tak
jak to ma miejsce w Międzylesiu dla ABB, to da firmie prezent w postaci
swobody działania i pieniędzy zarobionych na spekulacji gruntami.
Państwowe Zakłady Przemysłowe uwłaszczyły się (stały się za darmo
dysponentami) na nieruchomościach skarbu państwa w 1990 roku. Ale otrzymały
te nieruchomości, które niezbędne im były do procesu produkcyjnego. Zostały
użytkownikiem wieczystym działek z przeznaczeniem na produkcję przemysłową.
Taki warunek figuruje w akcie uwłaszczenia. Jeśli ktoś zamyka produkcję, nie
wypełnia warunków umowy i sam w ten sposób daje podstawę do uchylenia tegoż
aktu. Wtedy teren powinien trafić z powrotem do skarbu państwa lub (jeśli ma
być przeznaczony pod budownictwo) do gminy. Tyle, że z takimi roszczeniami do
firmy trzeba wystąpić.
W tej chwili władze wawerskie muszą rozważyć. Czy w naszym interesie jest
utrzymywanie miejsc pracy czy nie. Czy kasę na tych działkach ma zrobić
prywatna spółka, czy gmina.
Wzywam władze Gminy Warszawa Wawer, a w szczególności zarząd gminy, do
przemyślanych działań, zgodnych z interesami wszystkich mieszkańców a nie
pojedynczych osób.
DARIUSZ GODLEWSKI