tyu
23.08.02, 15:30
Hiacyncie!
Kiedyś pisałeś, że Ty i ja nawet ze sobą nie dyskutujemy – tyle nas dzieli.
Ty – zawsze podkreślasz, żeś Hiacynt z Ciemnogrodu, ja – że jestem komuch (a
co, nie wolno? ;) Parę dni temu Witek z uśmiechem przypomniał, jak kiedyś
chciał mediować między nami... Od tego czasu minęły, zda się, wieki.
Zawsze intrygowało mnie, jak to możliwe, że ludzie o podobnych sylwetkach
psychicznych mogą pójść w tak odmienne strony, wyznawać tak odmienne
systemy... Właśnie: systemy WARTOŚCI, czy – tylko poglądy polityczne?
Ciebie – tak kiedyś napisałeś – intryguje problem pojednania. Kiedy jest ono
możliwe; między kim a kim; co strony muszą spełnić, by było rzeczywiste, nie
formalne? Znając Ciebie – pewnie tuż za tymi pytaniami kryje się również
kwestia lustracji, dekomunizacji... itd.
I – kwestia pokrewna, której rozwiązanie mieliśmy niegdyś niemal w zasięgu
ręki dyskutując o Boyu: kwestia kolaboracji. Czy – jak sugerowałem ja – jest
to głównie, jeśli nie wyłącznie kwestia właściwej oceny intencji tego kogoś,
kto decyduje się na współpracę z wrogiem, czy jednak coś więcej?
Dziś jesteśmy tutaj – na Nowej Ziemi. Przybyliśmy – Ty, ja i wiele innych
osób – jako grupa przyjaciół. Ludzi, którzy chcą być razem po to, by być
razem. Wreszcie - oby! - nie nagabywani przez natrętów, ale chętnie
przyjmujący odwiedziny wszystkich ludzi dobrej woli, niezależnie od ich
poglądów. Ale będąc razem, możemy również – bo czemu nie – wrócić do dawnych
dyskusji. Wrócić z tą tylko – a raczej aż, nie tylko – różnicą, że jako grupa
przyjaciół moglibyśmy próbować dochodzić wspólnie do rozwiązań, które nie
byłyby czyimkolwiek zwycięstwem ani porażką, lecz – wspólnym wynikiem
wspólnych prób poznania prawdy.
A propos: co to jest przyjaźń?
Wg definicji T. Kotarbińskiego jest to „wyróżniająca, do określonej osoby lub
określonych osób skierowana, życzliwość czynna i wierna”.
Taka definicja rozstrzyga o wielu sprawach: czy istnieje np. przyjaźń
jednostronna? A – między kobietą a mężczyzną, w co niektórzy zdają się
wątpić? Czy – nasz przykład wreszcie – można uważać kogoś za przyjaciela,
nigdy nie zobaczywszy go na oczy? Te wszystkie przykłady znajdują w tej
definicji odpowiedź twierdzącą.
Tylko – czy to jedyna definicja? Na pewno nie. Kiedyś np. – dyskutując ze
mną, D_nutka podała inną, opierającą się na kryterium wspólnej drogi.
Nie „trasy komunikacyjnej” oczywiście, lecz drogi w sensie wspólnego
rozwiązywania wspólnych problemów. A jest z pewnością cała masa jeszcze
innych definicji...
Czy zechciałbyś porozmawiać na któryś z tych tematów?
Tytuł wątku nie przypadkowy: nawiązuje do dawnej – może jednak nie wygasłej? –
przyjaźni i dawnych dysput między Tobą a Borsukiem. Może jednak Borsuk
odwiedzi nas tutaj? Może jego decyzja o „forumowym samobójstwie” nie była
ostateczna? I może – przykre byłoby, gdyby było inaczej – zechcą się włączyć
w nią nasi dawni – ale również i nowi – przyjaciele?
Czy zechciałbyś wybrać którąś ze szpad zaofiarowanych Ci tutaj? Czy może masz
własną, ulubioną? Kawa u naszej przyjaciółki Carminy dopita, ciasto ze
śliwkami zjedzone... Poćwiczmy wspólnie. Wszak trening czyni mistrza.
Czy zechcesz?
tyu