mea100
17.06.06, 12:52
Pójść na koncert "Papryczek" - to było moje najskrytsze marzenie od wielu,
wielu lat. W końcu je zrealizowałam i pojechałam na koncert chłopaków - tyle,
że do Pragi a nie do Berlina. W sumie miejsce nie gra roli, ważny jest sam
cel. A muzyczna strawa w wersji "live" zaserwowana przez Red Hot Chili
Peppers stała się dopełnieniem moich fascynacji tym zespołem.
Jeśli pytacie się jak było na koncercie, ja wam odpowiadam: re - we - la -
cyj - nie !!!!! Chociaż i to nie oddaje nawet w 1 procencie tego co tam
przeżyłam. Cudowna integracja czterech jednostek - piękne melodie
wypływające spod palcy Johna, żywiołowy bas Flea, wbijająca się w pamięć
perkusja Chada (popisu solowego Chada po porostu nie da się wyrazić słowami.
To trzeba było zobaczyć, usłyszeć, poczuć jak w rytm wybijanych dźwięków
pulsuje mózg) i oczywiście wulkan energii, czyli sam Anthony.
Cudo, cudo, cudo!!!!!!!!!
Nawet jeśli "Papryczki" nie zawitają do naszej krainy (w raczej dalszej
przyszłości niż bliższej), to ja ponownie odnajdę drogę, by podziwiać na żywo
muzyczny geniusz kalifornijskiej czwórki.