dorota_333
24.06.22, 19:20
...dobra książka na przesilenie letnie.
Przeplatają się dwie narracje. W pierwszej autor podróżuje współcześnie na wschód Polski, do ojca, a jest koniec 2020 (książka wydana 2021, więc obserwacje bardzo aktualne). Polska rozczulająco prowincjonalna, gdzie nic się nie zmieniło od zawsze i nic się nie zmieni.
W drugiej jest środek czerwca 1941, okres najdłuższych dni. Wojna zatrzymała się na Bugu (nazwa rzeki nie jest wymieniona, ale przewijają się nazwy miast, jak Włodawa, więc to jest Bug). Świat zamiera i jednocześnie kotłuje się nad rzeką, gdzie zaraz zacznie się ofensywa niemiecka. Z jednej strony przegrupowanie Niemców z dużą ilością sprzętu, z drugiej Sowieci, którzy jakby nie wiedzieli, co się stanie.
A w środku ludzie, którzy żyli tam od zawsze lub świeżo przybyli. Siwy, polski podoficer, który prowadzi własny oddział. I ma jakże polskie poglądy historiozoficzne (o wzięciu bydła za pysk i uczynieniu zeń narodu, o pławieniu koni w morzach - dwóch - i pojeniu w rzekach). Brzmią zabawnie znajomo. Żołnierze Siwego, proste wiejskie chłopaki, z których próbuje zrobić wojsko. Lubko, przewoźnik przez rzekę, który wozi teraz wyłącznie nocą. Maryśka, zielarka wyglądająca jak Cyganka, skupiająca uwagę wszystkich samców wokół. Dwoje młodych Żydów z bogatej warszawskiej rodziny, rodzeństwo przyrodnie, którzy uciekają przed Niemcami, a chcą się dostać do Birobidżanu (

). I kilka innych osób; świetna galeria postaci. Stasiuk obserwuje genialnie i ten opis wiejskiej Polski znad Buga jest bardzo, bardzo prawdziwy.
Książka jest miejscami rozpaczliwa , a miejscami rozpaczliwie zabawna. Incydent z popijawą oddziału Siwego u proboszcza (zakończonego... nie powiem jak) kapitalnie zabawny. Ale dominuje pogodny, pogodzony z losem pesymizm. Kraj pszenny i biedny, gdzie jedynym porządnym budynkiem w miasteczku jest kościół czy klasztor (teraz jeszcze tani supermarket).
Tyle się zmieniło, żeby nie zmieniło się nic.
No i ch.j, jakby powiedział Siwy czy Lubko, czy każdy.
Warto przeczytać.