ireneo
17.04.23, 07:38
Przez rok ziarna, a obok nich inne surowce i gotowa już żywność płynęła bez żadnej kontroli, w tym tej najważniejszej - sanitarnej.
"Ministerstwo Rozwoju i Technologii przyznało, że podczas kontroli produktów przywożonych z terytorium Ukrainy wykryto szkodliwe substancje (pestycydy) m.in. w pszenicy. Od dawna mówili o tym rolnicy i eksperci – Ukraina nie stosuje wyśrubowanych norm jak rolnictwo w UE".
Ile z tego trafilo do obrotu ustalić się już nie da. Ile chemii, wołków i reszty pasożytującego na ziarnach przemielonego świństwa jemy, to tylko ustalić może czas po jakim poznamy diagnozę o zatruciu i zapaskudzeniu naszych organizmów. A tak dojna broniła się przed pędrakami i świerszczami Trzaskowskiego, gdy już mieli na talerzach własne, tanio sprowadzane przez nepotycznych "biznesmenów".
Wyniki kontroli dotyczą importu właśnie sprzed dziesięciu miesięcy z Ukrainy. Importu...dojnego szmuglu bez żadnej kontroli sanitarnej, bo jak tu kontrolować swoich i narażać na dodatkowe koszty, gdy zaoszczędzone potrzebne dla zasilenia funduszu wyborczego.