zlotyrozbojnik
15.10.08, 03:13
Panie i Panowie. Ciągnąc wątek dot. subprimów. W ubiegłym tygodniu startowałem
w dwóch przetargach (w tym samym mieście) na kupno niezwykle atrakcyjnych
gruntów. Oto krótkie summary i konkluzje.
1. Mały grunt zabudowany starym budynkiem do rozbiórki.
Jeden grunt położony w samuteńkim centrum średniego miasta z przeznaczeniem na
budynek biurowo-usługowy. Wadium wpłaciło 15 oferentów z czego 2 osoby prawne
(w tym nasza grupa). Reszta osoby fizyczne, większość lokalni biznesmeni i ...
bizneswomen. Cena wywoławcza została przebita niemalże 3 (słownie:
TRZY)-krotnie, a końcówka licytacji była zaciętą potyczką pomiędzy dwoma
lokalnymi przedsiębiorcami. Reszta przestała licytować po przekroczeniu
dwukrotności ceny wywoławczej. Ostatecznie m2 tego bajzlu poszedł za 2.000
EURO (DWA TYSIĄCE - LUDZIE !!!). My oczywiście odpuściliśmy szybko bowiem nasz
biznes plan zakładał, że pewnego pułapu ceny nie przekraczamy.
2. Duży grunt niezabudowany.
Przetarg na ten grunt był kilka dni później po tym na mały grunt. Celem kupna
było wybudowanie hipermarketu dla jednej z sieci lub galerii handlowej. Po
pierwszym przetargu mozna było się spodziewać zajadłej walki i o ten grunt.
Jednakże postanowiliśmy wogóle w nim nie startować mimo wpłacenia kilka dni
temu wadium. Powód - zwyciężył pogląd, że naszymi konkurentami będą właśnie
albo duzi developerzy albo sieci hipermarketów. A skoro tak, to ich centrale
za granicą lub nawet zarządy tutaj nie przechodząc obojętnie nad credit crunch
podjęły decyzję: NO MORE INVESTMENTS. I co? okazało się, że mieliśmy rację: do
przetargu nikt nie stanął, mimo iż cena wywoławcza i lokalizacja niezwykle
atrakcyjne. To jeszcze nie koniec. Byliśmy jedynymi którzy wpłacili wadium co
po unieważnieniu przetargu spowodowało, że sam prezydent miasta zadzwonił do
nas (pełen szacunek dla człowieka - widać zależy mu i troszczy się o sprawy
miasta) zadzwonił do nas z zapytaniem co się stało i czy nadal jesteśmy
zainteresowani kupnem działki.
Zatem w powyższej mikroskali widać jaki następuje proces: mocarze z rynku
nieruchomości pomrozili wszystkie ruchy i trzymają się kurczowo brzytwy
wierząc, że to jeszcze drążek. A gawiedź, w tym nieuświadomieni przedsiębiorcy
i konsumenci wietrzą okazję do zrobienia interesu na nieruchomościach.
Jak się to skończy, ano moim zdaniem tak jak pokazują przykłady w innych
krajach np. w USA. Cash is King now but only in good currency