gandalph
28.06.13, 01:26
Wiem, że się narażę łysym pałom spod znaku kibolstwa i takim-że narodowcom w wydaniu klozetowym, ale mało mnie to obchodzi. Chodzi o to, by wyprostować banialuki krążące po świecie od bez mała 100 lat, a mianowicie, że - rzekomo – komunizm był dziełem Żydów oraz że nawzajem się hołubili.
W rzeczywistości sprawa ma się zupełnie inaczej, co dość dobitnie wyklarował Arno Lustiger w swojej książce, wydanej również u nas, „Czerwona księga. Stalin i Żydzi”.
Otóż po pierwsze, bolszewizm i tzw. rewolucja bolszewicka, poza niemiecką ręką, była dziełem motłochu, tłuszczy, pijaków, wyrzutków, dezerterów, maruderów, dekowników i wszelkiej maści nicponi, jakich pełno w każdym społeczeństwie, oraz zdegenerowanych pseudo-inteligentów, którzy pociągali za sznurki. Byli wśród nich również wcale licznik renegaci spod gwiazdy Dawida, ale czy rzeczywiście Żydzi?
[Tu wyjaśnię, że osobiście wyznaję zasadę, iż narodowość/przynależność etniczna jest li tylko kwestią moralną, a mówiąc dokładnie – własnego wyboru. Po długim namyśle doszedłem do wniosku, że to jest jedyna niesprzeczna definicja narodowości, każda inna prowadzi do absurdu. Co prawda sami Żydzi uważali, a może i nadal uważają, że jest inaczej, mianowicie, że Żydem jest ten, kto ma matkę Żydówkę i jest praktykującym (cokolwiek to znaczy), bo 100 lat temu „Żyd” oznaczał raczej wyznanie niż narodowość. Tyle uwag na marginesie].
Właśnie p. Lustiger zwrócił uwagę na to, że społeczność żydowska początków XX w. w Rosji była jeszcze bardziej zróżnicowana niż sami Rosjanie. A więc po pierwsze, była wcale liczna grupa bogatych czy też średnio zamożnych Żydów; ci nie tylko bolszewickiego puczu nie poparli, a wręcz przeciwnie – w pierwszej kolejności padli jego ofiarą, tak samo jak "wyzyskiwacze" wszelkiego innego pochodzenia. Po drugie, część społeczności żydowskiej nie tyle popierała pucz, co nie chciała bronić dawnego porządku, a więc wspierać „białych”, bo niby w jakim celu? Zbyt świeżo w pamięci były 1) pogromy, 2) strefy osiedlenia, 3) numerus clausus na uniwersytetach i wszelkie inne szykany, znane z czasów caratu. Pytanie retoryczne: niby jak miał prowadzić interesy duży czy średni kupiec żydowski albo fabrykant, skoro w 1/3 (około) guberni nie miał prawa się osiedlić, czyli kupić nieruchomości? Jeśli jakaś grupa żydowska poparła pucz, to raczej mienszewików czy eserowców, wcale niekoniecznie bolszewików. Dalej, istnieli żydowscy socjaliści czy też socjaldemokraci, związani z „Bundem”. No ci to już w ogóle byli podejrzani od samego początku dla bolszewików, nie mówiąc o syjonistach. Ortodoksyjni Żydzi byli tak samo tępieni jak i cerkiew prawosławna, w jaki więc sposób mieliby popierać bolszewików?
Były jednak jeszcze dwie grupy, które nie bardzo wiadomo, jak zakwalifikować. Mianowicie, już w XIX w. rosła liczba małżeństw mieszanych: rosyjsko-żydowskich, polsko-żydowskich itd. itp. Bardzo często było tak, że ów żydowski małżonek/małżonka odchodził stopniowo od swoich korzeni, a tu nagle, powiedzmy po kilkudziesięciu latach ktoś mu/jej wyciągnął „Jewriej!”. No i ostatnia grupa, właśnie ta, która sprawie żydowskiej wyrządziła najwięcej zła: wyrzutki/renegaci, tzn. ci, którzy zerwali ze swymi korzeniami i chcieli uchodzić za Rosjan. To właśnie spośród tych wywodzili się osobnicy pokroju Trockiego; oni nie uważali się za Żydów, lecz za rewolucjonistów, a po rewolucji narodowość miała stracić wszelkie znaczenie. Przeliczyli się! Inni, nie-żydowscy rewolucjoniści bynajmniej nie zapomnieli… A skrywanie czegokolwiek, np. pochodzenia, wywoływało podejrzenia u niewierzącego nikomu tow. Koby. W początkowym okresie, powiedzmy do II W. Św., niby antysemityzmu w ZSRR nie było, ale - jak zwraca uwagę Lustiger - to były tylko pozory. Erupcja nastąpiła w okresie już powojennym. O tym, że ów podskórny antysemityzm jednak istniał, świadczy fakt, że już pod koniec lat 30-ych w najwyższych gremiach Żydów praktycznie nie było – poza jednym „dyżurnym” Kaganowiczem.
Dlatego warto przeczytać Lustigera i przemyśleć.