7zahir
26.12.08, 11:53
Że też właśnie teraz musiał mnie dopaść :-(
W Wigilie było tak ciepło i rodzinnie,
a w pierwszy dzień już od rana czułam narastające napięcie,
celowo opóźniając wyjście z domu do rodziców.
Wiedziałam, że jak zwykle przy świątecznym śniadaniu
napiją sie alkoholu,który przed moim przyjściem schowają
żeby mnie chronić.
Nie są alkoholikami.
Przed obiadem na początku fajnie nam się rozmawiało,
ale krotko, bo nagle coś mi się porobiło
i znowu - jak w pijanym życiu -zaczęłam czuć oparzenia
każdym słowem mojej mamy.
W czasie obiadu nie dawała mi spokoju myśl,
że przeze mnie nie piją czerwonego wina
ułatwiającego trawienie - jak dawniej bywało.
Moje napięcie emocjonalne sięgnęło zenitu po obiedzie,
kiedy poczułam, że dłużej nie wytrzymam
i muszę uciec, żeby nie wybuchnąć.
W drodze do domu nie mogłam opanować płaczu
tak manifestuje się u mnie uczucie złości.
Otwierają mi się w oczach zawory bezpieczeństwa .
W domu na spokojnie przeanalizowałam
swoje zachowanie i doszłam do wniosku,
ze zachowywałam się jak pijana.
Zadzwoniłam i przeprosiłam rodziców,
ale dzisiaj zostałam w domu - bo czuje się
jak po zderzeniu z walcem i mimo, że mnie zapraszali
pomyślałam, niech mają choć jeden świąteczny dzień
bez ograniczeń chorobą córki
Nie zapiłam - na szczęście uświadomiłam sobie,
że do tego zmierzał zamęt w mojej głowie
wywołany przez spragnione znieczulacza szare komórki.
Ostatni taki nawrót miałam ponad rok temu wstecz.
Takie doświadczenie za każdym razem uczy mnie,
że żaden kolejny rok nowego życia
nie jest gwarancją jego utrzymania.