bonobo44
17.01.10, 23:16
;;Potrzebne są zdecydowane działania, których nie obawiają się
Kościoły różnych wyznań na zachodzie Europy i w USA.
Polski Episkopat nie powinien czekać na dalszy rozwój wypadków
związanych z grypą
Statystyki podawane przez Główny Inspektorat Sanitarny w chwili,
kiedy zamykaliśmy numer [przed 02.12.2009], wyglądały następująco:
787 potwierdzonych przypadków zakażenia A/H1N1v, 17 ofiar. U
większości zakażonych choroba przebiega bardzo spokojnie. Jeśli
zestawić te informacje z danymi pokazującymi zagrożenie grypą
sezonową, można pomyśleć, że zagrożenie jest przesadzone. Np. w 1999
r. na grypę sezonową i związane z nią powikłania umarło w Polsce
1000 osób. Wątpliwości pojawiają się nawet przy próbie odpowiedzi na
pytanie o bezpośrednią przyczynę tych zgonów. Owszem, wszystkie
ofiary chorowały na świńską grypę. Jednak większość z nich była
narażona na działanie wirusa szczególnie – wśród ofiar są pacjenci
świeżo po przeszczepach, właściwie bezbronni wobec wirusa, chorzy na
białaczkę czy niewydolność układu krążenia.
Fot. PAP/Krzysztof Świderski
Krajowy konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych dr hab. Andrzej
Horban uspokaja, że nie grozi nam epidemia podobna do tej, jaką
przeszła Europa w latach 1918-19, kiedy 50 mln ludzi umarło na
hiszpankę. Jesteśmy zdrowsi, lepiej odżywieni, diagnostyka i
farmakologia stoją na nieporównywalnie wyższym poziomie niż 90 lat
wcześniej. Z drugiej jednak strony ostrzega, że wirus jest
nieprzewidywalny i zachowuje się jak wyrafinowany przeciwnik w
partii szachowej:
świńska grypa częściej niż grypa sezonowa
wywołuje groźne, śródmiąższowe zapalenie płuc. Hiszpanka atakowała
przewrotnie przede wszystkim osoby o najsilniejszym układzie
odpornościowym, nie ma więc pewności, czy zmutowana świńska grypa
nie zacznie zachowywać się podobnie. Nie wiadomo nawet, czy szczyt
zachorowań w Polsce jest tuż przed nami, jak zapowiadają niektórzy
epidemiolodzy, czy też, jak podejrzewają inni, odsunął się w
przyszłość – do marca 2010 r. lub przyszłej jesieni.
Obok scenariusza optymistycznego jest więc również możliwy i bardzo
pesymistyczny:
w najbliższym czasie wirus może zmutować tak, że
pozostaniemy wobec niego bezradni. Skrajny model, o którym wspomina
Polski Plan Pandemiczny, precyzuje, że zachoruje 11 mln Polaków
, umrze 45 tysięcy, hospitalizacji będzie wymagało między
114 tys. a 285 tys. chorych, z czego 15 proc. będzie wymagało
intensywnej opieki medycznej, a 7,5 proc. będzie musiało korzystać z
respiratorów. Taki rozwój sytuacji dla polskiego systemu opieki
zdrowotnej oznaczać będzie paraliż, którego zapowiedzi widać już
teraz, wbrew optymistycznym zapewnieniom urzędników:
sztucznych
płuc brakuje w całym kraju, w suwalskim szpitalu zmarł
mężczyzna, dla którego zabrakło tego urządzenia, w polskich
warunkach uznawanego za luksus.
Wśród polskich ofiar świńskiej grypy znalazł się też ksiądz
. Nie byłoby w tym nic wyjątkowego, gdyby nie fakt, że
duchowni, o czym rzadko się mówi, należą do grupy wysokiego ryzyka
. Katowicka stacja sanitarno-epidemiologiczna przygotowywała
nawet specjalny list do śląskich duchownych w tej sprawie, do jego
wysłania na razie jednak nie doszło, zwyciężyło bowiem przekonanie,
że materia jest zbyt delikatna.
Epidemiolodzy nie mają jednak wątpliwości, że rozprzestrzenianiu się
wirusa służyć może udzielanie komunii św., przekazywanie znaku
pokoju, wspólna kropielnica do wykonywania znaku krzyża przy wejściu
do kościoła, rytuały całowania figur Jezusa.
– Najbezpieczniejszym rozwiązaniem byłoby w tej sytuacji udzielanie
komunii na rękę połączone z wyraźnym sygnałem, że osoby przeziębione
nie powinny przychodzić do kościoła – przyznaje Andrzej Hudzik,
dyrektor WSSE w Katowicach. Jak dotąd, polscy księża poprosili
jedynie, by wykazać zrozumienie dla tych, którzy wstrzymują się
przed podawaniem ręki na znak pokoju. Ponieważ jednak istnieje
prawdopodobieństwo, że sytuacja może wymknąć się spod kontroli,
najwyższy czas, by polski episkopat podjął bardziej zdecydowane
działania. Takich działań nie boją się Kościoły w zachodniej Europie.
We włoskich kościołach pojawiły się
dozowniki wody święconej,
niemieccy biskupi zalecają, by księża udzielali wyłącznie komunii na
rękę. Również w przypadku przyjmowania komunii pod dwiema postaciami
obowiązują dodatkowe środki ostrożności – biskupi zalecają imersję,
czyli zanurzanie hostii w kielichu. W Irlandii księża udzielający
komunii i ministranci, którzy pomagają w udzielaniu sakramentu,
muszą dezynfekować ręce, biskupi rozważali nawet zamknięcie
kościołów. Środki ostrożności przedsięwzięły również Kościoły
ewangelickie w Europie i Stanach Zjednoczonych. U nas na razie
dominuje wiara, że grypa jest pod kontrolą i nie należy przesadzać z
profilaktyką.
Bardzo źle by się stało, gdyby zwyciężyło
przekonanie, że dotychczasowy przebieg pandemii upoważnia nas do jej
lekceważenia.
Burza na razie przechodzi bokiem, ale w każdym momencie możemy
znaleźć się w jej epicentrum. Modlitwa nie kłóci się z myciem rąk.>>
Tygodnik Powszechny, Michał Olszewski