elijana
12.10.05, 14:31
W moim przypadku to chyba właśnie stres jest przyczyna arytmii ,chociaż
chodzi wtenczas głównie o tachykardię zatokową bo napady częstoskurczu miewam
w nawet najspokojniejszych okresach. Tak sie składa ,że miewam skłonności do
nerwic ,choć w przypadku zaburzeń rytmu serca zdarza się to dość często.
Najbardziej męczącym objawem jest u mnie bezsenność,gdzie budzę się w nocy
zlana potem z walącym sercem . Zazwyczaj takie nerwice pojawiają mi się po
kontaktach ze szpitalami ,problemami zdrowotnymi bliskich osób. No i strach
przed napadem częstoskurczu też robi swoje .Kiedyś kardiolog powiedział
mi,że "jestem słaba psychicznie" / w maksymalnym apogeum mojej nerwicy
lękowej/ na co psychiatra odpowiedział iż takiego pojęcia nie ma i to własnie
on a nie kardiolog wyciagnął mnie z paskudnego stanu.Od tamtej pory tego
kardiologa mijam szerokim łukiem ,chodzę do innego :) Najśmieszniejsze jest
to ,że chciał mnie wysłać do jakiegoś swojego kumpla psychoterapeuty do super
ośrodka i w ogóle /na pewno za niezłe pieniądze - nie pytałam/ Stwierdził,że
jestem na wykończeniu psychicznym i sama sobie nie poradzę /głupek/ ,ale że
zazwyczaj rewiduję opinie i diagnozę lekarską /sama szukam albo z innym
lekarzem/ nie dałam się omamić.Wystarczyło pół roczne leczenie i wszystko jak
ręką odjął bez napychania kabzy kumplowi. Piszę o tym jak lekarze potrafią
być solidarni w swoim środowisku a pacjent im zwisa /mimo,że leczyłam sie
prywatnie/ Zapewne nie wszyscy są tacy ale moja wrodzona nieufnośc do lekarzy
zawsze mi pomoże :) a płacąc wymagam tym bardziej od kardiologa dobrego
traktowania i prawdziwej pomocy a nie wyciągania kasy....