delikat4 29.03.06, 12:55 Prosze o informacje gdzie i jak ja zniesliście oraz czy przyniosła efekt. Bo mam juz dośc brania lekarstw. Odpowiedz Link Obserwuj wątek Podgląd Opublikuj
elijana Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 06.04.06, 07:28 Ja /na szczęście / nie miałam i nie mam potrzeby wykonywania ablacji ale gdzieś w internecie znalazłam jakiś portal kardilogiczny i tam na forum wypowiadalo się mnóstwo osób po ablacji i przed ,nie pamiętam strony ,postaram się znaleźć i wrzucę link Odpowiedz Link
pingu68 Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 01.05.06, 11:53 Przykro mi ale szukam dokladnie tych samych odpowiedzi. Wszyscy medycy nakazuja mi poddac sie ablacji, a ja nie mam pewnosci czy to autentycznie przyniesie ten "ksiazkowy" rezultat i zapewni mi rewelacyjny powrot do normalosci. Kardiolog, ktory osobicie chce przeprowadzic ablacje powiedzial, ze w najgorszym wypadku gdy cos nie wyjdzie zalaza mi stymulator... wcale nie czuje sie zachecona... Odpowiedz Link
kaczucha25 Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 04.05.06, 13:45 Żyję z napadowym częstoskurczem nadkomorowym od 11 roku życia (mam 25), ataki zdarzały się ok 2-3 razy do roku i trwały na ogół do 15 minut, dzięki Valsavie, więc lekarstwa nie były mi potrzebne. Niestety ostatnio przytrafiają mi się coraz częściej, proba przestała tak skutecznie pomagać, wobec czego trwają coraz dłużej. 4 dni temu trafiłam wreszcie (po raz pierwszy od 14 lat z tego powodu) do szpitala (po 4 godzinach samodzielnej walki), a po kolejnych 4 mnie "uleczono". Jednak po raz pierwszy ktoś mnie poinformował, że to da się "zrobić", a nawet należy, jeżeli mieć na uwadze moje i dziecka bezpieczeństwo przy ew porodzie w przyszłości. Dlatego również proszę o opinie na ten temat, ewentualnie nazwiska najbardziej doświadczonych lekarzy. Czy ktoś miał kontakt i może się wypowiedzieć na temat doktora Górnego z Olsztyna? Pozdrawiam serdecznie PS do DELIKAT4 :Jeśli przeszukasz posty z listopada 2005 znajdziesz min 2 osoby po ablacji, ze skutkiem pozytywnym :) Odpowiedz Link
elijana Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 10.05.06, 11:50 Ataki masz 2czy 3 razy do roku i chcesz sie poddać ablacji??? Trochę to dziwne ,bo jak wiadomo każdy zabieg a tym bardziej na sercu obarczony jest jakimś tam ryzykiem.Ablacji poddają się ludzie ,którzy maja ataki co najmniej raz w miesiącu i to dość dokuczliwe ,wydaje mi się ,ze wtenczas mozna rozważać taką możliwość. Odpowiedz Link
kaczucha25 Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 10.05.06, 13:18 Dzięki elijana za troskę, widzę po postach, że masz duże doświadczenie i chętnie poznam wsz Twoje uwagi. Powiem Ci że nie jest tak że chcę, czy że już się zdecydowałam, bo jestem jeszcze przed wstępnymi konsultacjami, ale przyznaję że poważnie rozważam taką możliwość. Jest tak, że rzeczywiście nigdy nie było tych ataków dużo, ale na przestrzeni 2 ostatnich lat nieco się nasiliły, są coraz trudniejsze dla mnie do opanowania, a wreszcie tez trafiłam do szpitala,po czym dopiero 2 rodzaj leku mi pomógł. Nigdy nie panikowałam z tego powodu i nie zamierzam, ale staram się myśleć odpowiedzialnie. Lekarz powiedział, że każdy kolejny atak osłabia serce i rozregulowuje je pod względem elektrycznym, a szczególnie takie 8 godzinne ataki mogą być groźne (oprocz tego szpitalnego, z długich, zdarzyły mi się jeszcze dwa po 3 i 6 godzin w ciągu 2 ost lat). Twierdzi również że z wiekiem raczej nigdy się nie cofają, a nasilają i trudniej je przerwać. A zabieg w większości wypadków się udaje i eliminuje częstoskurcze na zawsze. Więc może lepiej zrobić taki zabieg póki ja i moje serducho jesteśmy silni i młodzi? Tymbardziej, że za jakieś 2-3 lata góra przestanę być odpowiedzialna jedynie za siebie, a wolałabym minimalizować ewentualne zagrożenia w trakcie, po ciąży a przede wszystkim podczas porodu. Jak myślicie? Odpowiedz Link
elijana Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 11.05.06, 08:30 W sumie decyzja należy do Ciebie ,i lekarz najlepiej Ci doradzi :) Ja miałam takie szczęście ,że takie konkretne ataki przyszły po urodzeniu dzieci ,wcześniej miałam dwa króciutkie czyli prawie nic .Wydaje mi się ,że ten postęp z wiekiem nie dotyczy wszystkich częstoskurczów /w zależności od ich przyczyny/ Mnie jakoś częstotliwośc się nie zmienia a dokuczliwośc jest różna.Ostatni mój czestoskurcz był we wrześniu ubiegłego roku i mam nadzieję ,że następnego nie będzie w oogóle /pozytywne myślenie/ Mi sprzyja "zdrowe życie" dużo ruchu itp. Nie biorę żadnych leków.Wiem,że na pewno nie mogę pić alkoholu w dużych ilościach ,palić papierosów bo to osłabia znacznie serce i jakoś sobie z tym radzę :) pozdrawiam Odpowiedz Link
izoldzik1 Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 13.05.06, 10:51 Ja jestem po ablacji. Miałam zabieg 10.05.2006 r. Powiem szczerze, iż bardzo się bałam i byłam najbardziej rozryczana osoba na oddziale. Ale gdy tylko się dowiedziałam, że częstoskurcz mozna wyleczyć to od razu zdecydowałam się na zabieg. W działaniu tym utwierdziła mnie mama która powiedziała, że jak coś mam zapisane tam na górze to i tak się wydarzy. Zabieg przeszłam. Nie powiem, że był przyjemny, ale juz jestem w domu i jak na razie jest dobrze. Mój przypadek był rzadki bo podczas zabiegu częstoskurcz oprócz wyzwalania przez lekarzy sam się co chwilę wyzwalał. Ale to już za mną i muszę patrzyć do przodu. Pozdrawiam wszystkich. Trzymajcie się. Odpowiedz Link
kaczucha25 Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 16.05.06, 10:17 trzymam kciuki, żeby już wszystko z Twoim serduchem bylo dobrze :) rozumiem że często Ci się przytrafiały te częstoskurcze.. ? ja jestem po konsultacji i opinia pani kardiolog brzmiała - warto zrobić mimo, że występują rzadko, ponieważ mogą nasilać się w trakcie ciąży, którą plauję w ciągu 2-3 lat Wobec czego biorę skierowanie i lecę na konsultację do Anina, jak mnie zakwalifikują, to się tam przypalić ;) Odpowiedz Link
elijana Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 19.05.06, 12:57 Daj znać jak się Twoja sprawa potoczyła,jestem ciekawa . Pozdrawiam i życzę odwagi i uśmiechu :) Odpowiedz Link
katarynka1983 Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 15.06.06, 14:59 a mogłabyś dokłądnie opisać jak ten zabieg wygląda? Odpowiedz Link
izoldzik1 Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 10.07.06, 20:16 Cześć Katarynko! Dawno tu nie zaglądałam więc to może już nie aktualne, ale zabieg ablacji składa sie jakby z dwóch cześci. Pierwszy etap to wkładają ci w żyłę w pachwinie i na szyji po dwa kabelki takie sondy. Tymi kabelkami dostają sie do serca i tam szukają tej dodatkowej drogi przewodzenia. Wyzwalają częstoskurcz impulsami elektrycznymi. I jak znajdą już to miejsce to w pachwinę wprowadzają zdaje się że laser, którym wypalają ta drogę. Wypalanie trochę piecze ale da się wytrzymać. Dla mnie to było przyjemniejsze niż wyżwalanie tych skurczów. Potem leżysz 6 godzin bez ruchu, a na drugi dzień jeśli wszystko jest w porządku to wychodzisz ze szpitala. Pozdrawiam cię serdecznie. Trzymaj się Odpowiedz Link
elijana Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 14.07.06, 07:52 A jak wygląda sprawa z załatwianiem formalności dot. zabiegu? Skierownie? czy coś jeszcze? Jak jest z odpłatniością itp.Proszę o informacje bo może się kiedyś przydać :) Odpowiedz Link
katarynka1983 Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 30.07.06, 22:35 pewnie że aktualne, dzięki wielkie za info! czyli cały czas jestem przytomna, tak? a dostaję jakieś środki znieczulające? albo uspokajające? jak długo trwa taki zabieg? i najważniejsze, ryzyko powikłań... nie zawsze uda się tak, jakby się chciało, słyszałam że można wypalić też tą "dobrą" drogę, tak? i co wtedy? bo ja słyszałam o natychmiastowym wszczepianiu rozrusznika, czy to prawda? no i takie przyziemne pytanie ;-) jak wyglądają formalności, czas oczekiwania? pozdrawiam! Odpowiedz Link
izoldzik1 Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 10.08.06, 20:51 Katarynko rzadko tu zaglądam ale już piszę. Przez cały zabieg jestes przytomna. Ja dostałam jakąś tabletkę uspokajajaca ale na pewno nie był to "głupi jaś" po którym nic nie pamietasz. Panie które były ze mna w pokoju i przeszły ten zabieg podczas zabiegu wymiotowały i tez dostały cos pod język. Mój zabieg trwał z tego co mówiły te panie ok 2 i pół godziny (łącznie z przygotowywaniem). To wszystko zalezy jak długo będą szukali tej drogi. Aha i jeszcze przed włożeniem kabelków w zyły dostajesz znieczulenie miejscowe. Przed samą ablacją czyli tym wypalaniem wstrzykują ci w welfron (chyba tak to sie nazywa - to co zakładaja ci na ręcę) cos przeciwbólwego aby to wypalanie nie piekło tak bardzo. Jesli chodzi o powikłania to 99 zabiegów na 100 udaje sie i jak mi powiedziała lekarka "dlaczego to akurat ma byc pani". Jesli chodzi o rozrusznik to prawda jesli zabieg nie uda sie od razu go wszczepiaja.Ja usłyszałam ze jestem wyleczona i nie ma takiej potrzeby. Mówia o tym od razu po zabiegu. Co do formalności dostałam skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu. Udało mi sie bo wczesniej specjalista od tych zabiegów we Wrocławiu przyjał mnie i ustalił termin bo akurat miejsce sie zwolniło. Miałam wiec termin i skierowanie a pobyt w szpitalu trwał 3 dni. Od pierwszego stwierdzenia czestoskurczu a było to w marcu br do zabiegu w maju tyle czekałam, alemówie ktos nade mna czuwał tam na górze, bo pogotowie w marcu zabrało mnie akurat do tego szpitala gdzie pracuje doktor który leczy ten rodzaj wady.Pozdrawiam i życze wszystkim odwagi, szczescia i aby nie poddawali sie Odpowiedz Link
delikat4 Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 23.08.06, 12:57 Witam was bardzo serdecznie...jestem autorka tego temetu i całkowicie o tym zapomniałam by tu zagladac...coż sprawy dnia codziennego powoduja ze zapomina sie o chorobach...;-) Ciesze się że aż tyle osób wypowiedziało się w tym temacie... Otórz ja ablacje miałam ponad 3 lata temu oczywiście nie przyniosła zadnego efektu...czestoskurcz pojawił sie juz 3 dnia po zabiegu gdy jeszcze leżałam w szpitalu po tym zabiegu... rzeczywiście zabieg nie jest przyjemny...czuje się pieczenie...ja byłam w lekkim uspieniu podtrzymywana budziłam się co chwile..i znów odlatywałam... Od razu byłam kierowana na kolejny zabieg ale niestety do dnia dziesiejszego nie zdecydowałam się...gdyz boje sie stymulatora który niestety przy przecięciu drogi prawidłowej przewodzenia nam grozi.... Przez ten czas ciągle byłam na Biosotalu, ktory zapobiegał arytmiom...ale powiem Wam coś ze juz miałam dość tych lekarst i od kilku miesiecy odstawiłam te wszystkie świństwa i nie wiem co sie dzieje ale czestoskurcze nie pojawiaja sie...a przedtem tak srednio raz w tyg miałam napady... Odpowiedz Link
elijana Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 30.08.06, 08:10 Czyli jakby same Ci przeszły? W sumie to straszą ,że z wiekiem one sie nasilaja i trwają coraz dłużej i trudniej je przerwać ,ale to jest właśnie siła sugestii może nie w każdym przypadku tak jest tylko słysząc o nasilaniu sie objawów z wiekiem od lekarzy sami sobie je wywwołujemy? Nie wiem chociaz chciałabym ,żeby one ulegały osłabieniu a nie na odwrót a Twój przykład jest budujący :) Odpowiedz Link
edytasakai Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 31.03.07, 15:24 elijana napisała: > Ataki masz 2czy 3 razy do roku i chcesz sie poddać ablacji??? Trochę to > dziwne ,bo jak wiadomo każdy zabieg a tym bardziej na sercu obarczony jest > jakimś tam ryzykiem.Ablacji poddają się ludzie ,którzy maja ataki co najmniej > raz w miesiącu i to dość dokuczliwe ,wydaje mi się ,ze wtenczas mozna rozważać > taką możliwość. Oj widze, ze kolezanka ma nbardzo luzacki stosunek. Ale nie wierz kochana o tym,ze jak bedziesz w ciąży to bedzie za pozno na ablacje. A w ciąży częstoskurcze nie daja normalnie funkcjonowac i nie ustaja somoistnie niestety w wiekszosci pprzypadkow. Ja polecam przyszlym mama ablacje jak najszybciej. Ja dopiero w ciazy dowiedzialam sie,ze choruje na czestoskurcz. Prze ciaza miewalam takie napday ale trwaly pare minut i same mijaly, a teraz to doslownie meczarnia. Buzki pozdrawiam Odpowiedz Link
delikat4 Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 15.05.07, 11:31 Witam po długiej przerwie... Niestety u mnie ataki powróciły i jak to w zyciu w namniej oczekiwanym momencie...musiałam wrócić do lekarstw...skoro nie chce poddac sie kolejnej ablacji...i tak narazie jakoś sobie radze choc to pewnie głupie ale nie mysle co bedzie gdy np.zajde w ciąże....... Odpowiedz Link
noname22sty Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 06.08.06, 19:25 Ja jestem po ablacji, ktorą mialam juz bardzo dawno temu.Jestem jedną z pierwszych osob, na ktorej dokonano tego rodzaju zabiegu. Wtedy tylko robiono go w W-wie. Dla mnie to byla jedyna mozliwosc na normalnosc. Dzis mam dzieci, ktorych nie moglabym miec z powodu czestych atakow, w ktorych serce nie biło,a drżało. Mialam napady do 300 uderzen na minute, ktore trwaly do godziny. Moglam miec tradycyjną operację, ale na moje szczescie zostalam zakwalifikowana do ablacji. Gdy sciągnięto aparaturę do Polski, zaraz wyrazilam zgode,dzieki temu nie mam blizny pooperacyjnej na mostku ;-) Jestem zadowolona,ze tak sie to zakonczyło, lekarze zrobili doktoraty na moim przypadku, ja miewam arytmie,ktora niekiedy mi dokucza,ale sa to juz tylko dodatkowe skurcze,a nie czestoskurcze. Zostalam uznana przez lekarzy za całkowicie wyleczoną. Jesli ktos mialby dodatkowe pytania proszę pisac na mail'a,gdyz sporadycznie tu zagladam (noname22sty@o2.pl) Serdecznie Was pozdrawiam :-) Odpowiedz Link
jukilop Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 07.08.06, 12:19 www.sercedziecka.org.pl/index.php?url=10_forum.inc tam jestem - jukilop mój syn 16 lat (były sportowiec ma tętniaka z przeciekiem i miał częstoskurcz Najpierw 24.07.06 miał ablację - teraz 28.08.06 jedziemy do Zabrza na zamknięcie ubytku przezskórnie Magda Odpowiedz Link
jukilop Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 08.08.06, 16:19 www.rytmserca.ptkardio.pl/main/dla_pacjentow/article/29.html Odpowiedz Link
master-of-reality Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 15.10.06, 05:59 Ablacja to najlepsze co mnie spotkalo !!! Pisze to zeby pomoc innym bo wiem dokladnie jak mecza sie ludzie z arytmia.Witam wszystkich ! Jesli macie ochote przeczytac oto moja historia.Obecnie mam 35 lat.Nie wiem dokladnie kiedy zaczely sie moje problemy z arytmia bo bedac bardzo mlodym prawdopodobnie nie wiedzialem ze wystepujace anomalie nie sa normalne i nie powinny miec miejsca ale pierwszy dluzszy ,wyrazny i przestraszajacy epizod pamietam ze wydazyl sie kiedy mialem 18 lat i szedlem z dziewczyna na jej studniowke.Wiec wiem na pewno ze meczylem sie z tym co najmniej 17 lat.W ciagu tego czasu odwiedzilem setki roznych lekarzy.Od lekarzy rodzinnych przez neurologow,ortopedow(tak,tak bo sugerowano ze moze jakies tam dziwne skurcze i arytmie pochodza od kregoslupa},do psychiatrow.Traktowano mnie roznie.Najczesciej olewajaco- wysmiewajaco jako kretyna ktory wie lepiej od lekarzy ze cos mu dolega a on tymczasem jest najzupelniej zdrowy.Badalem sie na wszystkie mozliwe sposoby.Najczesciej za wlasne pieniadze bo panstwowi lekarze mnie olewali.Moje objawy byly bardzo podobne to tych o jakich tu czytam.Czestoskurcze nadkomorowe pojawialy sie bardzo nieregularnie .Raz 1 raz w roku innym 10 razy.Czasem po podskoku,innym po jedzeniu jeszcze innym podczas stosunku.Probowalem na wlasna reke wszystkiego.Sportu czyli chodzenia,bieganie silowni,roznych diet i rezygnacji z roznych produktow i nic.Czesto myslalem ze wreszcie znalazlem przyczyne ale niestety w niedlugim czasie przekonywalem sie w jakim bylem bledzie.Podczas czestoskurczu ogarniala mnie panika.Myslalem ze zaraz umre i bardzo sie balem.Poniewaz kiedys jakis lekarz wspomnial ze nigdy nie wiadomo jak taki incydent moze sie skonczyc zawsze staralem sie jekos dostac do szpitala.Nigdy nie zemdlalem i najczesciej kiedy dojezdzalem do pogotowia atak ustepowal a ja wracalem do domu.Wiedzialem ze po wszystkim kiedy serce wracalo do normy zostalbym znowu wysmiany przez lekarzy i potraktowany jak wariat.Tylko 3 razy zdazylem pojechac na pogotowie ,zostac podlaczonym do EKG i zlapac to na papierze.Podczas tych atakow widzialem po minach lekarzy ze nie bardzo wiedzieli co ze mna robic.Kiedy po wszystkim wypisywali mnie do domu ja mialem nadzieje ze wreszcie teraz bede potraktowany powaznie.Ze w koncu ktos sprobuje mi pomoc bo wreszcie mam na papierze dowod ze cos sie dzieje.Nic z tego.Kardiolodzy mowili do mnie zebym sie do tego poprostu przyzwyczail bo wielu ludzi to ma.Inni lekarze sugerowali nerwice (to najczesciej) albo nawet chorobe psychiczna.Nie wiedzialem juz gdzie mam z tym pojsc a mialem tego serdecznie dosyc.Balem sie wyjezdzac ,jak juz gdzies jechalem to zawsze rozgladalem za szpitalem,nie udzielalem sie towarzysko i naprawde zaczalem myslec ze wariuje,Ze przeciez tylu lekarzy nie moze sie mylic i wiedza lepiej ze nic mi nie jest.Oprocz wyraznych serii czestoskurczow mialem cale spektrum innych "cudow" w okolicy serca ze kiedy o nich wspominalem lekarzom to juz zupelnie mieli mnie za idiote i mowili ze te rozne pukniecia i uklucia ktorych mialem setki codziennie napewno nie sa arytmia i powinienem leczyc glowe.Niektorzy zapisywali mi rozne antyarytmiczne tabletki jak np atenolol ale one nie bardzo dzialaly.Tzn czasem myslalem ze dzialaja ale innym razem napewno nie wiec sam juz nie wiem.W kazdym razie meczylem sie strasznie przede wszystkim psychicznie bedac zdanym tylko na siebie.Naprawde probowalem o tym nie myslec i sie do tego przyzwyczaic ale moje serce ciagle mi przypominalo ze sie tak nie da.7 lat temu wyjechalem do USA.w Polsce wykupilem ubezpieczenie (tak na wszelki wypadek) i po paru miesiacach pobytu stalo sie znowu .Wyladowalem na pogotowiu .Zlapano na EKG czestoskurcz i szczesliwy pomyslalem ze tu z tym sprzetem to wreszcie mi pomoga.Bardzo sie pomylilem.Znacznie milej niz w Polsce ale bardzo podobnie powiedziano mi ze oni widza ze cos sie tam dzieje ale mam sobie znalezc kardiologa i z nim rozmawiac o ew leczeniu.Ok pomyslalem i poszedlem do jednego i drugiego i trzeciego...Wszyscy pytali o ubezpieczenie amerykanskie ktorego ja biedny pracujacy na czarno polak oczywiscie nie mialem i nie moglem miec.Za wszystkie wizyty placilem z wlasnej kieszeni a oni wiedzac ile kosztuje ablacja nawet o niej nie wspominali.Kiedy ja probowalem sie dowiedziec czy bym sie kwalifikowal to zbywali mnie mowiac ze nie bo za malo objawow ,sprobojmy z tabletkami itp.Mowilem im ze z tabletkami to ja juz sie dosc naprobowalem a oni ze napewno maja lepsze itp.Wiec coz bylo robic zarlem je dalej (te same co wpolsce zreszta) i cierpialem .Czasem musialem zwalniac sie z pracy,czasem rezygnowac z roznych innych rzeczy bo ciagle cos sie dzialo.Po jakis 5 latach kiedy troche sie z tym wszystkim otrzaskalem znalazlem w internecie firme ktora ubezpieczala wszystkich bez wzgledu na status.Pomyslalem ze szczescie sie do mnie usmiechnelo.Ubezpieczylem sie zaczalem czytac warunki i pomyslalem ze bede ok.Po paru miesiacach zlapalo mnie znowu i pojechalem z zona sam na pogotowie.Zajeli sie mna szybko polozyli pod monitor, poczekali i po 40 minutach wyslali do domu.Mialem ubezpieczenie ktore pokrywalo 70 procent wszystkiego wiec ile tam mogli by ode mnie chciec.Nie duzo bo za 40 minut tylko 2.600 $.I to jest tylko moje 30 % bo reszte zaplacila ubezpieczalnia.Bylem jednak zdeterminowany i postanowilem walczyc do konca.Na internecie zaczalem szukac najlepszej kliniki elektrofizjologicznej w stanach.Wyszlo ze to Cleveland Clinic w Ohio.Napisalem do nich list i dolaczylem kopie wszystkich EKG ktore od lat zbieralem .Napisalem ze mam dosc i nie mam sily sie ztym dluzej meczyc i moze oni w koncu jako specjalisci potraktuja mnie powaznie.Po 2 tygodniach zadzwonili i powiedzieli ze zapraszaja.Zapytalem czy zapoznali sie z moimi papierami ktore wyslalem i czy ubezpieczenie ktore mam pokryje ewentualne wizyty oni zapewnili ze wszystko juz jest zalatwione.Pomyslalem kurna ale szczescie i pojechalem z nadzieja do oddalonego ok 5000 km Ohio z Californii gdzie wtedy mieszkalem.Pytalem wyraznie czy ze wzgledu na odleglosc wszystkie badania i zabiegi beda wykonane w ciagu jednego pobytu i zapewniono mnie ze tak.Przyjechalem na miejsce odczekalem swoje 4 godziny w poczekalni i wszedlem do gabinetu.Czulem strach i jednoczesnie wielkie szczescie ze moze wreszcie po tylu latach jestem tam gdzie trzeba i zostane potraktowany tak jak trzeba.W pierwszym kontakcie z lekarzem ...nie wierze.Przedstawiam sie i czekam co mi powie.On pyta mnie o co chodzi.Nie wierze wlasnym uszom.Pytam czy przejrzal moje papiery a on mi mowi ze o niczym nie wie.W dodatku zachowuje sie jak burak i co chwile gdzies wychodzi.Myslalem ze sie rozplacze.Wyciagnalem wiec swoja teczke ktora przezornie ze soba zabralem , pokazuje gosciowi i opowiadam co jest grane.Pytam wiec czy moge miec te wszystkie badania o ktorych wyczytalem zeby wreszcie sie dowiedziec co to jest dokladnie i czym to wyleczyc.On mi na to ze widzi ze to chyba nadaje sie do ablacji i czy chce ja czy nie.Ja zielony z emocji mowie mu ze sam nie wiem czy warto i czysa jakies inne opcje i wogole jak niebezpieczne to jest itd itp.Gosc mowi ze tomoja decyzja i zaczyna bazgrolic rysunki jak to sie robi.Pytam czy sa jakies inne metody mniej inwazyjne bo sie boje i wogole co on by zrobil na moim miejscu.Gosc olewa .Mowi ze tabletki juz mialem i nic innego poza ablacja mi nie zostaje.Jak chce to mi wyznaczy termin (najblizszy za 2 mies) a jak nie to do widzenia.Mysle sobie ide na to bo co mi zostaje .Mam dosc.Pytam wiec czy zrobia mi jakies wstepne badania a on ...jakie badania? Mowie, chlopie to znaczy ze przebylem 5000km tylko po to co moglbym uslyszec przez telefon w 10 minut.On mi na to ze tak i do widzenia za dwa mies.Zalamany i z nadzieja jednoczesnie wrocilem i czekalem na swoja kolejke po smierc na stole operacyjn Odpowiedz Link
elijana Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 16.10.06, 07:32 To jesteś po ablacji czy nie ,bo z postu nic nie wynika ? Odpowiedz Link
florencja29 Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 07.02.07, 00:56 Mam do Was pytanie, czy jeśli nie mam częstoskurczu (chyba- przynajmniej holter nie wykazał) tylko dużo pojedynczych skurczów komorowych - 7900 na 48 h (4,26) to nadaję sie do ablacji? bo moja arytmia też mi nieźle daje w kość i zaczynam sie interesować, czy cos da się z tym zrobic oprócz leków. Odpowiedz Link
green_land Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 10.02.07, 10:49 Miałam 2 częstoskurcze (jeden trwał jakies 15' i przeszedł sam, drugi zarejestrowany na EKG, trwał godzinę)zanim trafiłam do Zabrza. Na podstwie kilku dodatkowych badań i właśnie tego ekg, zdecydowano o ablacji. Często czepiają się właśnie ekg z zarejestrowanym częstoskurczem - jeżeli jest to super, jak nie, to raczej w ogóle nie wierzą,że Ci coś jest :) Pozdrawiam serdecznie Odpowiedz Link
florencja29 Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 10.02.07, 21:01 No dobrze, ale ja czytałam na forum karilogia, że przy dod.skurczach komorowych (licznyh) tez wykonje się ablację. Częstoskurcze mają natomiast przeważnie osoby które maja dod. skurcze nadkomorowe. Zaznaczam,ze mogę się mylić, dlatego w powyższym poscie pytałam, może znalzłyby sie takie osoby, kt. mają miały podobną sytuację do mojej. Ja nawet nie wiem, czy to co kiedyś czuła to był częstoskurcz - mogę porównywać moje odczucia z opisami innych osób. Bo zapewniam takie dodatkowe skurcze też mogą skutecznie uprzykrzyć życie, szczególnie gdzy jest ich dużo. Odpowiedz Link
florencja29 Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 07.02.07, 01:07 poczytałm trochę o częstoskurczu i o tym ,ze holter moze go nie wychwycić. I doszłam do wniosku, ze mogłam mieć cos takiego ze 3 razy w życiu w nocy. Odpowiedz Link
radoslav75 Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 09.03.19, 14:10 Ja mam ją za sobą ! I przebiegła skutecznie.Serce nie kołacze juz. Odbyla sie w szpitalu MSWiA w Wawie na ul.Wolowskiej. ULGA !!! Odpowiedz Link
magdakierat998 Re: Ablacja - czy ktos ma ja za soba? 19.12.21, 02:41 Przepraszam za małą reklamę, ale usługa jest na tyle dobra że szkoda jej nie polecić. Sprawdzałam na własnej skórze. i jeśli np. na holterze zwykłym nic nie wychodzi, a macie objawy, lub jesteście po zabiegu, lub po prostu chcecie się dokładnie przebadać to polecam holter długonowy - będziecie mieli pewność czy coś się dzieje czy nie , a jeśli się dzieje to co. Usługa firmy w której pracuje firmy - długoterminowy holter EKG Nuubo, z doskonałą jakością sygnału i najwygodniejszy na rynku - można pracować, biegać, skakać, uprawiać sport, spać, i jest po prostu wygodnie . Więcej info na stronie : ekgholter.pl . Nasza firma dostarcza sprzęt do ablacji do szpitali od ponad 10 lat i teraz ruszyliśmy z usługa dla prywatnych osób - niestety takie badanie długoterminowe nie jest refundowane. Gdybyście chcieli polecenie na dobrych lekarzy od ablacji - także służę pomocą . Pozdrawiam Odpowiedz Link