anuszka_ha3.agh.edu.pl
27.04.12, 07:45
Bardzo ciekawy wywiad z ikoną polskiego wzornictwa. Co mnie zastanowiło w jej słowach, to kwestie o tym, że tata wychowywał ją jak chłopaka (bo chciał mieć syna), żeby była twarda, nie użalała się - a kawałek dalej przykłady z dorosłego życia, gdzie rzeczywiście twardo harowała i dzięki temu zrobiła piękną karierę.
I teraz zaczęłam się zastanawiać:
Czy wychowanie dziewczynki w stylu chłopięcym powoduje, że ona z większym prawdopodobieństwem zrobi karierę zawodową?
Bo jeśli tak, to idzie to w poprzek przekonań konserwatystów, że kobiety są inne z natury i natury tej nie da się nagiąć.
Ale też - jeśli tak, to jest to też trochę w poprzek przekonań najnowszych fal feminizmu. Działaczki kobiece obecnie lubią podkreślać, że kobiety są inne od mężczyzn, mają inne zachowania (tylko nie jest wyjaśnione, czy wynikają one z wychowania czy z natury) i właśnie dlatego nadają się do polityki oraz biznesu. Bo będą łagodzić obyczaje, bedą mniej agresywne, więcej współpracujące.
Jednak wydaje mi się, że osobom o takim zestawie cech może być właśnie trudniej zrobić karierę, czyli w ogóle dostać się do polityki i biznesu. Jest jeszcze jeden problem - potem kobiety wychowane "na chłopaka", które liczą tylko na siebie i mają mniejszy kłopot z karierą - są traktowane przez pozostałe z pewną dezaprobatą: jako te, które wkupiły się we wspólnotę męską na męskich warunkach.
Więc co jest lepsze? Wychowywać dziewczynki na twarde baby, aby radziły sobie same? Czy na "miętkie" baby i liczyć na parytety? A może chłopców wychowywać na "miętkich"? Ale nawet wtedy raczej nie zmieni to faktu, że te jednostki, które pozostały najbardziej twarde, łatwiej zrobią karierę/zdobędą władzę.
No i czy w ogóle rzeczywiście jest taki związek z wychowaniem? Jak to się ma do zmian pokoleniowych? Czy nie było tak, że w pokoleniu tej pani takie wychowanie nazywało się chłopięcym, a w pokoleniiu obecnych dzieci jest ono normalne dla obu płci?