skiela1
07.11.06, 04:45
""Czy osoby umierające trafiają do szpitala, ponieważ one (bądź ich rodziny)
oczekują intensywnego leczenia? W wielu wypadkach tak się właśnie dzieje, a
rozwój medycyny daje taką możliwość. Szpital oferuje żywienie pozajelitowe,
nawadnianie, przetaczanie krwi (choć ta praktyka często jest stosowana również
w angielskich hospicjach), dożylne podawanie antybiotyków, tracheotomię (rurka
wprowadzona do tchawicy, ułatwiająca oddychanie, choć utrudniająca, czasami
uniemożliwiająca mówienie), reanimację, a często idzie za tym podłączenie do
respitatora (urządzenie oddychające za pacjenta). W niektórych wypadkach
zabiegi takie są ratowaniem życia, ale w innych - przedłużaniem wyłącznie agonii.
Zarówno pracownicy hospicjów, jak i parlamentarzyści zastanawiają się, czy
pacjent z diagnozą nieuleczalnej choroby i jego rodzina, podejmując ważne,
życiowe decyzje - np. podpisując zgodę na wykonanie tracheotomii – byli
świadomi ryzyka oraz korzyści, jakie ona ze sobą niesie. Czy lekarz miał czas
i przedstawił rodzinie pełny obraz choroby? Czy rozmawiał o umieraniu, wszakże
mówimy tu o pacjencie nieuleczalnie chorym i ostatnim okresie jego życia.
Wreszcie, czy lekarz miał odwagę podjąć decyzję o nie podejmowaniu leczenia
pacjenta? Jego postawa w dużym stopniu wynika z jego wewnętrznych przekonań i
z zaakceptowania faktu, że człowiek jest istotą śmiertelną, a interwencje
medyczne mają swoje granice. Podjęcie takiej decyzji na pewno do łatwych nie
należy, chociażby dlatego, że czasami bardzo trudno przewidzieć, czy pacjent
ma miesiące, czy raczej tygodnie życia.
Co dzieje się z ciężko chorym pacjentem, który trafił do szpitala i któremu
wykonano zabieg tracheotomii? Prawdopodobnie kilkakrotnie przejdzie zapalenie
płuc i będzie leczony antybiotykami, a jego rurkę trzeba będzie wymieniać co
kilka miesięcy. Jeśli pacjent miał trudności z oddychaniem, jest duże
prawdopodobieństwo, że ma on również trudności z przełykaniem, a to pociąga za
sobą kolejny krok – w tym wypadku może to być założenie gastrostomii (rodzaj
sondy zakładanej bezpośrednio do żołądka i pozwalającej podawać płyny,
odżywki, bądź zmiksowany pokarm). Pojawia się pytanie, kto będzie obsługiwał
sondę. Jest to zadanie nieskomplikowane, wymaga jedynie podłączenia pompy lub
podawania płynów strzykawką. Jeśli ręce pacjenta są sprawne, sprawa jest
oczywista, często jednak pacjent nie jest w stanie utrzymać strzykawki i
potrzebna jest osoba trzecia. Oznacza to, że żona, mąż, a może nawet dziecko
zostaje w domu i opiekuje się chorym. Następne pytanie: kto będzie zarabiał na
utrzymanie rodziny? Bez względu na to, czy to jest Polska, czy Anglia
pieniądze do domowego budżetu trafiają w podobny sposób. Istnieje także opcja,
że do domu będzie przychodzić pielęgniarka, nie zawsze jednak może ona
odwiedzać jednego pacjenta trzy razy dziennie, przez kilka tygodni albo
miesięcy, aż do jego śmierci"".