przypadekk
03.07.17, 12:08
Witam serdecznie, poszukuję opinii osób które przechodziły przez podobną historię jak ja, może ktoś swoim przeżyciem doda mi otuchy w ciężkiej walce z astmą. W skrótcie opowiem o moim przypadku. Po dwóch latach od rozpoczęcia immunoterapii swoistej ( na białko kocie) przygarnęłam dwa koty. WYywołało to nawrót astmy oskrzelowej, która była regulowana na bieżąco przez moją alergolog- za pomocą sterydów i leków przeciwalergicznych. Neistety ja sama, mimo że nie miałam ataków, czułam nieustanny dyskomfort w drogach oddechowych (ciągle skrócony oddech, ciężkość na klatce piersiowej), że postanowiłam podjąć inną walkę - postawić wszystko na jedną kartę, albo powalczyć naturalnymi metodami, albo podjąć decyzję o oddaniu kotów. Zdecydowałam się na homeopatię (od razu powiem że trafiłam na bardzo profesjonalną Panią homeopatkę, popularną i mającą świetne recenxzje u setek pacjentów). Od samego początku homeopatka kazała mi odstawić leki,i w razie czego ratować się szybko działającym lekiem rozkurczającym oskrzela (berotec). W pierwszym miesiącu dostałam lek Ignatia Amara 200CH, który miał uspokoić mnie odrobinę w związku z problemami ze snem. A w kolejnym miesiącu Lycopodium Clavatum 200CH który mam przyjmowac raz w tygodniu. To mój trzeci tydzień przyjmowania kuleczek lycopodium , a ja wciąż mam średnio dwa ataki dziennie, niezmiennie katar non stop i pół twarzy w okropnych ranach alergicznych (które dotychczas były tłumione przez leki). Pomijając koszmarne noce, wieczory i poranki, całe dnie czuję się dobrze, normalnie. Ale gdy tylko zbliża się wieczór zaczyna się piekło. Nie jestem w stanie odzwyczaić się od berotecu, bo dosłownie udusiłabym się. Po kuleczkach doszedł mi okazjonalnie kaszel, który jest połączony ze smakiem metalu (dziwne, to jakieś odtoksycznianie?) Moje pytanie jest błahe, i wiem że nie mogę oczekiwać jednoznacznej opini. Wydaje mi się że przeczytałam cały internet (!) ale nie znalazłam odpowiedzi. Tak naprawdę jestem bliska rezygnacji, mam ochotę sie poddać i ulec presji otoczenia które uważa że popełniam błąd zawierzając homeopatii. Wciąż nie widzę poprawy, to nie jest dobry znak? Ile powinnam czekac na efekty , zakładając że lek i potencja było odpowiednio dobrane? To może być miesiąc, pół roku? czy jeśli teraz nie odczuwam poprawy to pewne że lek jest źle dobrany, lub co gorsze, jestem beznadziejnym przypadkiem, na którego homeopatia nie ma rozwiązania? Czy jest ktoś kto ma doswiadczenia związane z tym i przechodził cięzki okres w tak zwanym "międzyczasie"? Będę wdzięczna za jakiekolwiek opinie. Pozdrawiam !