galtom
24.10.10, 18:14
Watek o fenomenie VW przypominal mi ww. fenomen.
Wystarczy wyjsc na dowolny parking przed blokie, sklepem, wejsc do komisu.
Okaze sie, ze 80% to (jeszcze nie dawno wysmiewane) diesle.
Ja osobiscie staram sie robic odwrotnie niz tlum (jak wszyscy kupuja to ja sprzedaje, itp - narazie zle na tym nie wychodze) i jezdze na benzynie (i LPG).
Dielsa mialem wiele lat temu, kiedy wlasnie wszyscy sie pokali w palcem w glowe (a moj Pug405 GRDT robil na baku prawie 1400 km).
Najsmieszniejsze jest to, ze czesc z tych ludzi, ktorzy diesla wlasnie wysmiewali ("Ja? Diesel??? Nigdy w zyciu!!!!", itp) teraz sie dumnie puszy bo ma Tdi, Cdi i inne Di.
Najciekawsi sa jednak Ci co maja zamiar kupic auto (nowe /uzywane) lada chwila.
Akurat bylem swiadkiem kilku takich dyskusji ostatnio.
Nie neguje oczywiscie sensu zakupu takiego auta w przypadku ludzi, ktorzy sporo jezdza. Ale szal zakupu i potrzeba posiadania dotkanela tez tych, ktorzy nawet takiej opcji nie powinni rozwarzac.
Ale to prawie jak fanatyzm religijny.
Nie wazne, ze drozsze w zakupie, nie wazne, ze robia miedzy 5-10 tys km rocznie (czesc nawet nie wie ile km robia - tak malo), nie wazne, ze nie stac ich na w miare mlode auto z przebiegiem (prawdziwym) ok. 200 tys.
MUSI BYC DIESEL i koniec - nie ma dyskusji, Ci (jak ja co niesmialo doradzali benzynowy sielnik) to sie nie znaja, zle im zycza i to chyba z zawisci...
OO co tu chodzi.... kto tym ludziom taka wode z mozgu w przeciagu nastu lat zrobil, ze z pozycji Diesel Never sa w pozycji Only Diesel???
Co prawda mam tez kilkoro znajomych, ktorzy juz zaczynaja otwierac oczy... (w tym, do niedawna dumni wlasciciele Passata 2.0 Tdi) - ale co z tego skoro mleko juz rozlane?