Gość: Super DidzeJ Heniu
IP: *.pl / *.enterpol.pl
19.06.04, 12:38
Znowu redaktorzynie się nie podoba że ktoś kupuje sobie używany samochód.
Najważniejsze że redaktorzyna ma już swój samochód i niby dlaczego ktoś kto
ma kilkoro dzieci ma jeździć swoim 10-letnim samochodem z Niemiec jak
redaktorzyna wolałby żeby ludzie biedniejsi tłukli się z dziećmi do lekarza
pociągiem czy autobusem. Nie ma takiego kraju na świecie gdzie wszystkich
stać na nówki.
Szanowna redaktorzyno - Warszawa to nie cała POlska. To że w Warszawie są
korki nie znaczy że ludzie biedniejsi ze wsi i małych miasteczek gdzie nie ma
korków powinni mieć zabronione kupowanie używanych samochodów.
Redaktorzyna nazywa się Adam Maciejewski i spłodził taki oto tekst: www.rp.pl
Od dwóch tygodni do Polski codziennie sprowadzanych jest przynajmniej półtora
tysiąca używanych samochodów z krajów Unii Europejskiej. Niemal 90 proc. z
nich stanowią auta mające więcej niż 7 lat i kupowane za mniej niż 200 euro.
Dzięki nim fiskus zarabia na akcyzie, wynoszącej 65 proc. ceny, co tylko w
maju dało budżetowi 12 mln zł wpływów.
Dla komisów samochodowych w krajach zachodnich nastały złote czasy, bo
integracja z Unią umożliwiła nam kupowanie niemal w całej Europie starych,
ale tanich samochodów. Wcześniej ich import był praktycznie niemożliwy, bo
obowiązywały restrykcyjne przepisy dotyczące czystości spalin.
Od 1 maja tylko Izba Celna w Katowicach zanotowała pięciokrotne zwiększenie
liczby sprowadzanych samochodów osobowych. Elżbieta Gowin, rzeczniczka izby,
powiedziała, że w kwietniu wartość 1060 sprowadzonych aut wyniosła prawie 28
mln zł (czyli średnio po 26,4 tys. zł), a 4,3 tys. aut zgłoszonych w maju
było wartych zaledwie 10,8 mln zł (po 2,5 tys. zł). Wśród sprowadzanych
obecnie dominują auta siedmioletnie i starsze, głównie marek niemieckich.
Również w maju dilerzy nowych samochodów sprowadzili niespełna 700 pojazdów o
wartości 24 mln zł.
Według danych z pięciu, czyli wszystkich, izb celnych działających na
niemieckiej i czeskiej granicy - w Katowicach, Krakowie, Szczecinie, Rzepinie
i Wrocławiu - w maju sprowadzono 22,3 tys. używanych pojazdów. Po pierwszych
dwóch tygodniach czerwca widać, że import w tym miesiącu powinien wzrosnąć o
100 proc.
Mariola Karaśkiewicz, rzeczniczka Izby Celnej w Rzepinie, podała, że do
połowy czerwca przywieziono 5,6 tys. pojazdów, a w maju 5,3 tys. sztuk.
Niemal wszystkie izby informują, że odprawianych jest średnio 300 aut
dziennie, a to oznacza, że do Polski wjeżdża każdego dnia blisko 1,5 tys.
starych samochodów.
Monika Woźniak-Lewandowska z Izby Celnej w Szczecinie powiedziała, że od 1
maja do 16 czerwca zgłoszono w tym mieście import ponad 6,5 tys. aut, w tym w
czerwcu 3,4 tys., czyli więcej, niż sprowadzono przez cały maj. Niemal 90
proc. stanowiły samochody mające więcej niż 7 lat, za które celnicy pobierają
65 proc. akcyzy, naliczanej od ceny pojazdu podanej na fakturze.
Arkadiusz Barędziak, rzecznik Izby Celnej we Wrocławiu, powiedział, że z 11,1
tys. aut zgłoszonych w tej izbie od 1 maja ponad 80 proc. to samochody mające
więcej niż 7 lat, od których pobiera się 65 proc. akcyzy. Nie są to jednak
znaczne kwoty, bo w 70 proc. przypadków podawana na fakturach cena nie
przekracza 200 euro, a to oznacza, że podatek wynosi ok. 600 zł.
W ocenie prywatnych importerów zagraniczne komisy zostały już wyczyszczone z
tanich samochodów i na zakupy nie powinni wybierać się ci, którzy nie mają
znajomości lub obiecanego wcześniej pojazdu. Zdarza się, że stojące jeszcze u
pośredników auta polscy handlarze zarezerwowali już kilka tygodni wcześniej,
ale dotychczas nie mieli możliwości, aby je odebrać.
KOMENTARZ
Wysoka cena za tanie auta
O tym, że Polacy ruszą na Zachód po tanie, używane samochody, powszechnie
mówiono dużo wcześniej. Kupuje się tam, gdzie jest tanio, więc wolność obrotu
gospodarczego wykorzystaliśmy w sposób przewidywalny. Niestety, sprowadzamy
bardzo stare wehikuły, bo są najtańsze, a my wierzymy, że skoro jeździły po
lepszych drogach w bogatych krajach Unii, więc się nie zużyły. Jakość i
przydatność tych importowanych pojazdów jest mniejsza niż nowych, ale nam
wystarcza. Na droższe nas nie stać.
Efektem tych zakupów będzie pogorszenie się bezpieczeństwa na drogach, bo
stary samochód z natury jest mniej sprawny niż nowy. Zmniejszy się sprzedaż
nowych, rodzimych aut, straci polski przemysł motoryzacyjny, a wraz z nim
jego pracownicy.
Nie zastanawiamy się, dlaczego np. gospodarni Niemcy pozbywają się za bezcen
pojazdów, które jeszcze jeżdżą? W życiu nie ma niczego za darmo, a za to, co
dziś jest tanie, jutro trzeba zapłacić dużo więcej.
Szkoda, że kosztami tego błędnego myślenia obciążeni zostaną nie tylko
nabywcy, ale i całe społeczeństwo, gdy za kilka lat konieczne będzie
usunięcie tysięcy wraków rozpadających się na polskich ulicach. Zanim nadejdą
pierwsze rachunki, warto zatrzymać tę falę sposobami także importowanymi z
Unii - opłatami za używanie starych aut zagrażających bezpieczeństwu.
Tę metodę stosuje się na Zachodzie, warto skorzystać z dobrych wzorów.
Adam Maciejewski
tylko że na Zachodzie ludzie zarabiają 10 razy tyle co w Polsce, redaktorzyno!