qqbek
21.06.15, 23:33
Wiem, obraźliwa teza w tytule.
Ale:
Właśnie kupuję nowe (tzn. używane "nowe" auto).
Małżonce (po jeździe próbnej) spodobał się SUV... mojej ulubionej marki (tak więc zapewne kupimy właśnie coś takiego).
No i co czegoś nie obejrzymy, to albo picowany szrot (komisy/handlarze), albo istny kurnik (właściciele prywatni).
Obejrzeliśmy dziś jeden egzemplarz od "rolnika" - wkręty przytwierdzające zaślepkę w miejscu lampki do czytania, brak zaślepek do fotelików (isofix) na tylnej kanapie, brak tylnej półki... a do tego cały samochód wyglądał jak schowek członka Polskiego Związku Niewidomych... tzn. im bliżej drzwi, tym więcej śladów "nietrafionych" prób dostania się do wewnątrz.
Był to kolejny egzemplarz "z tej serii".
Ręce mi zaczynają opadać.
Chyba czas pojechać za Odrę poszukać... problem w tym, że być może tam też jest tak, że SUV-y wyglądają tak samo.