qqbek
13.05.22, 21:58
Zafira stoi w warsztacie, tak więc pożyczyć musiałem w rodzinie "cokolwiek", bo mam trochę jeżdżenia
Padło na 20-letniego Pug-a 206, który jest już "na wykończeniu" - to jest - poza żarówkami nic nie było przy nim robione od ponad roku, bo po rozgrzaniu traci kompresję na jednym z cylindrów, a zrobienie generalki silnika kilkukrotnie przewyższa wartość całej reszty.
Wersja "ABS" - czyli "absolutny brak wszystkiego" - no dobra - jest schładzacz, ale nie działa.
Czyli korbotronik, brak centralnego, lusterka ustawiane ręcznie, rzecz jasna też i ręczny brandzlator, za to nie ma wspomagania kierownicy.
Łożyska słychać, silnik po rozgrzaniu wyraźnie traci moc... ale!
Ale da się tym jeździć!
Zawszę się dziwiłem "dojeżdżającym" 20-letnie Passaty B5, stare Corolle, czy właśnie Pugi 206.
Przestaję.
Choć widać rudą (ale tylko trochę przy progach zaczęło wyłazić) to tragedii nie ma.
Osoba, która mi tego Puga pożyczyła od nastu lat dojeżdża nim do pracy (kilkanaście kilometrów w jedną stronę). I wcale się nie dziwię.
Jak nie trzeba nigdzie w trasę, to takie "toczydło" nadal nadaje się do pokonania tych nastu kilometrów.
Sprzęgło chodzi lekko, hamulce aż za dobrze (pierwsze hamowanie wyszło mi dość "brutalnie"), biegi "są", "szukać" ich lewarkiem, jak kiedyś w dużym Fi(u/a)cie nie trzeba.
Gdyby to miało automat, to mógłbym się czymś takim toczyć do pracy.
Tak "z brandzlatorem" to by musiało mieć z 50 koni więcej (ale do rozgrzania silnika jest nieźle, bo to 1,4 i kiedyś miał całe 75 koni w aucie nie ważącym nawet tony) i być zupełnie sprawne, żeby było dostatecznie fajne :)