qqbek
11.06.22, 22:57
Polazłem z żoną (błąd!) i córką (błąd nr 2!) na zakupy do trochę zapuszczonej, ale jednak ciekawej galerii w Lublinie (Olimp się toto nazywa i jest własnością miejscowego kapitału - dlatego, trochę z sentymentu, a trochę z powodu wyboru sklepów, nadal tam zaglądam).
Jako, że niewiasty zagubiłem byłem, to postanowiłem coś "wrzucić na ruszt".
Poza lodziarnią w galerii owej jest:
- McPasza (ale na zewnątrz i nie mój gust),
- Subway (do przeżycia, ale akurat miałem ochotę na "konkret", a nie "zapychacz")
- Szwejk (sąsiadująca ze Subway-em niedroga restauracja - można sobie przy bufecie nabrać żarcia na wagę, można też coś zamówić z karty).
Stanęło na burgerze (2x200g wołowiny, więc to będzie prawie "funciak" a nie "ćwierćfunciak") i napoju marki Schweppes (nie, żebym miał jakiś sentyment do naszego forumowego korwinaziolka, ale prowadziłem, bo żona miała wczoraj imprezę firmową i nie mogłem sobie pozwolić na piwo).
Do sedna jednak.
"Szwejk" ma miękkie pluszowe kanapy i fotele dookoła, a pośrodku meble z giętego drewna.
Subway ma 4 czy 5 metalowych stolików z krzesłami wyglądającymi jak odrzut z Ikei.
Siadłem sobie na mebelku z giętego drewna, pech chciał, że przy pluszowych kanapach.
Pałaszuję sałatkę (burger miał być "do 25 minut"), a tu wpada naraz cała rodzinka z kanapkami z Subwaya i wali na pluszowe kanapy Szwejka.
Zaraz za nimi kolejni.
Żarcie, bekanie, głośne rozmowy przez telefon... to wszystko kurwa można by było znieść - gdyby trzymali dystans, ale to ja siedziałem, a oni wparowali.
Napoje przynieśli ze sobą... i postawili na stolikach, siorbiąc przy tym z zachwytem.
Do czego piję?
Wcale nie do chamów z restauracji (obsługa ich olała, zamiast wyprosić), a do tego forum.
Nie macie czasem wrażenia, że ostatnio siedzicie (na forum) tak jak ja dziś... nad wybornym burgerem z frytkami, a tu wpada banda troglodytów z sąsiedniej wsi i całe to "genius loci" burzy swoim bekaniem i ordynarnym chamstwem?