qqbek
23.06.22, 21:26
Też was to wkurwia?
"Wolni zapierdalacze".
Jadę sobie dziś za gościem, który przyśpieszał jak żółw po Prozac-u, za to stale.
Ruszenie spod świateł zajmowało mu kilka sekund za każdym razem, więc w końcu (same wielopasmowe) go wyprzedziłem i "jadę swoje" (bo znam cykl sygnalizacji)... kilkaset metrów przed światłami wyprzedził mnie, wpierdolił się na mój pas... no i dał po heblach, bo jeszcze czerwone było.
Ja "jadąc swoje" doturlałem się, znalazłem sobie miejsce na środkowym pasie, ominąłem (bo nie wyprzedziłem - znów jeszcze nie ruszył) stojącą wściekliznę... i "jadę swoje"... i tak na kolejnych dwóch sygnalizacjach.
I tak się zastanawiam - po damski "wuj" taki jeździ, jak nie potrafi?
Strasznie mnie taki pasywno-agresywny styl jazdy wkurwia.
Dobrze, że to po 17-ej było, więc ruch trochę lżejszy, dało się jeszcze gnoja omijać tam, gdzie sobie przycupnął.
Zresztą chyba na te 3 sygnalizacje, gdzie go omijałem, raz tylko, i to delikatnie, dotknąłem pedału hamulca (żeby wbić na środkowy).
I nie, nie łepek.
Gość na oko starszy ode mnie z dekadę (czyli lekko po 50-tce).
Czas reakcji typowy dla szachów albo bierek sportowych, za to ciągłe przyśpieszanie, a potem heble prawie w podłogę... bez jakiegokolwiek sensu, czy uzasadnienia (w szczególności do dalszego przyśpieszania 300 metrów przed czerwonym).
Też nie typ "zerojedynkowy", bo ci zazwyczaj depczą mocno też i po gazie... po prostu "pasywno-agresywny".
I to n-ty taki osobnik, którego spotykam ostatnio.