qqbek
25.12.22, 18:45
Tak jakoś wracałem dziś od rodziny, trzeźwy jak świnia, patrzę sobie na wskaźnik poziomu paliwa, a tam nawet nie 1/4 baku została, a dziś na trzeźwo musiałem, to zajechałem na trasie do brudnej pały.
Zalałem pod korek, idę do sklepu jakiegoś browara jeszcze wziąć, bo na mocniejsze alkohole jakoś nie mam już ochoty (a nie kupuję alkoholu na stacjach od dawna, więc ostatnie takie doświadczenia mam sprzed 3-4 lat).
No i dziwne doświadczenie.
Wziąłem sobie dwa "Ataki Chmielu" z Pinty i jeszcze dwa Pilsnery.
Nie patrzyłem na metki, dopiero w domu na "paragon grozy" popatrzyłem.
Pilsner Urquell po 7,49 sztuka!
Serio!
W dyskontach normalna cena to 5, promocyjna to 4 za butelkę. A brudna pała dolicza sobie 3 złote marży więcej najwyraźniej.
Drugie zdziwienie - "Atak Chmielu" - 10,49.
No sorry - w delikatesach, czy w moim osiedlowym też jest w okolicach 10. Na promocji w Stokrotce czasem się za 8 zeta z groszami trafi, to półkę im wygarniam.
Gdzie tu logika i plan?
Olbrzymia marża na dość niszowej koncernówce i niewielka marża na piwie, które kupuje garstka entuzjastów.
Perła i Żubr też po ponad 5 zeta były, więc też z olbrzymim narzutem.
A dobro "z górnej półki" bez większego narzutu.