cynamon2
13.07.12, 18:20
Witam. Sytuacja finansowa coraz gorsza, nie wiem już co zorbić. Nie mam pomysłu na czym mogę zaoszczędzić. Mieszkamy 40 km od Warszawy. Wydatki stałe spore-kredyt hipoteczny ok 1500, drugi kredyt (tzw. druga hipoteka) 724, opłaty (prąd,gaz,internet, śmieci,telefon-mój) ok 600-700 w zalezności od pory roku, kredyt na samochod (partnera) 500 zl, fundusz oszczędnościowy 200, alimenty 1700, niania 1000. Razem =6324. Zarabiamy po 4 tys. Wiec zostaje niecale 1700. Z czego musimy zatankowac dwa samochody po min. 500 zl na każy, jak jeździmy tylko i wyłacznie do pracy, i raz w miesiącu partner jedzie do córki (ok.130 km w obie strony, syn już studiuje w Warszawie i tam sie spotykaja). Każdy dodatkowy wyjazd nawet 20 km to dla mnie dodatkowe tankowanie. W domu 2 osoby dorosłe + 2-latek, pies i kot. Więc jak łatwo policzyć na tzw. "życie" zostaje 700 zł... I jak za to przeżyć? Mamy jeszcze resztkę oszczędności, ale co miesiąc pozyczamy sami od siebie, wiedząc że nie oddamy, bo nie ma z czego, Zwyczajnie je przejemy. Dodatkowo wiadomo, trzeba opłacic ubezpieczenia samochodów, domu, jakies naprawy, podatek od nieruchomości raz na kwartał. W dniu wypłaty na koncie mam 300 zł. I przez tydzień chodze jak struta.
Przeliczyliśmy się z tą drugą hipoteką, teraz wiem, ale jak braliśmy kredyt (dwa lata temu) sytuacja była inna. mieszkaliśmy juz w swoim domu, powoli wykańaczliśmy, od roku nie mielismy kuchni, bo nie starczyło, połowy mebli, (to co mielismy odłożone na kuchnie pochłonęła wymiana NOWEJ instalacji źle wykonanej przez "fachowca" i remont NOWEJ łazienki) dziecko w drodze, więc postanowilismy wziąć ten kredyt, żeby dokończyc to co niezbędne, tzn, zrobic kuchnie, kupić meble dla dziecka, zrobic podjazd o ogrodzenie. Tylko że wtedy partner pracował w systemie zmianowym z czego miał dodatek zmianowy ok 600 zł i alimenty 1000 zl. Na początku roku jednocześnie musiał zmienić stanowisko (taki rodzaj firmy obowiązek rotacji), niby awans, niewielka podwyżka (ok 150 zł) ale jednoczesnie został obcięty dodatek i teraz bardzo rzadko zdarzają sie nadgodziny, wcześniej bywało że i 500 zl dodatkowo zarobił. Więc w sumie zarabia mniej. I zaraz potem podwyższenie alimentów, bo syn na studia i nie ma za co mieszkania wynająć. W ciągu dosłownie miesiąca przychody zmalały o 500 zł, a wydatki wzrosły o 700. I jeszcze paliwo które drożeje. Ze względu na miejsce zamieszkania ja do pracy moge dojechać tylko własnym samochodem, inaczej nie da rady. Do Warszawy da sie autobusem, ale trzeba sie trzy razy przesiasc, koszt ok 10-15 zl w jedną strone, podróz trwa dwa razy dłużej. Teraz jakos ciągniemy, jest jeszcze troszke oszczędności, ale wiem że na długo nie starczy. Jak opróżnimy konto to co wtedy? Ja szans na podwyżkę nie mam żadnych, a w każdym razie minimalne, robiłam kilka podejśc i zawsze słyszę - przykro mi ale kryzys, nie teraz, może za rok...
Na czym moge jeszcze zaoszczędzić? Gdzie można coś dorobić, zarobic dodatkowy grosz (niestety tez pracuje na zmiany co utrudnia jakies stałe zajęcia). Może ktoś coś doradzi, bo juz mi pomysłów brak