eo_n
28.02.13, 12:56
Podczytuję forum od pewnego czasu i bardzo je cenię. Na fali innych wątków też chciałem zapytać o Waszą opinię. Chciałbym, aby żona zmieniła pracę na bardziej stabilną o regularnych dochodach, bo obecnie trudno nam spłacać zadłużenie i odkładać. Praktycznie jest to na mojej głowie.
Nasza sytuacja zawodowa:
Ja pracuję na cały etat, żona - na umowę o dzieło. Żona ma dochody nieregularne - w dobrym miesiącu zarabia tyle co ja lub nieco więcej, w złym połowę mojej pensji. Ja dorabiam do pensji (w skali roku ok. 50% pensji dodatkowo, wieczorami). Na pracę zawodową żona poświęca niewiele czasu (ma dobrą stawkę godzinową, jakby to podliczyć) - pracuje najczęściej jeden dzień w tygodniu (z domu).
Ogólnie nasze dochody nie są bardzo wysokie, ale da się wytrzymać, choć momentami jest ciężko.
Wydatki:
Mamy kredyt hipoteczny, pożyczkę z pracy, prywatną pożyczkę. Sam to wszystko spłacam plus płacę za jakieś 80% paliwa na dojazdy do pracy (żona stara się dokładać, ale nie zawsze ma z czego).
Co opłaca żona? Codzienne wydatki: żywność, chemię, ubrania, prywatne przedszkole, zabawki i książki dla naszego dziecka (i innych dzieci kiedy pojawia się zaproszenie na jakąś uroczystość) i... swoje hobby. Mnie na hobby już nie wystarcza. Może gdyby miała regularne dochody bylibyśmy w stanie rozplanować budżet tak, żeby starczało i na hobby i na większe odkładanie. Ona po prostu nie ma nawyku oszczędzania na przysłowiową czarną godzinę. I właśnie każda najmniejsza nadwyżka w jej wypłacie idzie na hobby albo dziecko, zamiast na wspólne konto oszczędnościowe.
Na urlopie nie byliśmy ostatnio, może w tym tygodniu wyjedziemy na jakiś tydzień najwyżej.
Do kina, restauracji itp. nie chodzimy regularnie (tylko czasami z dzieckiem, jak bardzo chce zobaczyć jakiś film). Nie uprawiamy drogich sportów. W ogóle żyjemy oszczędnie.
Ogólnie:
Moim zdaniem lepiej by dla nas było, gdyby jej dochód był regularny i mniej więcej na poziomie mojej pensji (łatwiej by nam było organizować budżet). Myślę, że przy jej wykształceniu jest to realne, ale ona nie chce szukać innej pracy. Czasami ma jakieś krótkie zrywy i wyśle cv, ale nic z tego nie wynika. Dodatkowo, mimo że mało pracuje, zasłania się nieśmiałością i nie chce załatwiać nic poza domem - wszystkie sprawy urzędowe są na mojej głowie.
Żona nie jest leniem, ale jest chyba mało ambitna. Dużo zajmuje się domem (tym usprawiedliwia swój brak zaangażowania w pracę) - wstaje rano razem z dzieckiem (ja jakąś godzinę później), bawi się z córką po jej powrocie z przedszkola, usypia ją, organizuje czas w weekendy, codziennie gotuje i sprząta. Jest jakby tradycjonalistką, ja natomiast wolałbym, żeby więcej energii poświęcała pracy i zarabianiu. Jak się poznaliśmy właśnie taka była, ale po urodzeniu córki, priorytety jej się zmieniły (tak mówi). Czy mam szansę wpłynąć na jej postępowanie? Co powinienem zrobić? Z góry dziękuję za Wasze opinie i rady. A może po prostu odpuścić i poczekać do momentu spłacenia pożyczek (2 lata - potem zostanie tylko hipoteka i już będzie zdecydowanie lżej)... Choć z drugiej strony jak córka pójdzie do szkoły, to znów kosztów przybędzie...