pani_puchatkowa
21.08.15, 23:56
Witajcie,
Mieszkam w szeregowcu w dużym mieście. Dom około 130 m2, garaż, kawałeczek działki - 300m2. Jest to tzw. konstrukcja lekka - coś a'la kanadyjczyk. Koszty utrzymania są praktycznie żadne: ogrzewanie bardzo tanie (około 1500 zł - 1800 za rok - przy takich zimach jak ostatnie 2) , czynszu nie ma - jedynie prąd (od 350 do 550 zł za 2 miesiące), woda i ścieki (200 zł na kwartał), podatki, ewentualna konserwacja pieca i bojlera, malowanie bramy. Dom nie jest nowy, ale wybudowano go porządnie i na razie (odpukać) nie trzeba dokładać, bo np. dach się popsuł.
A ja chcę do bloków, ale koniecznie blisko miejsca, gdzie teraz mieszkamy, bo dzieci tutaj chodzą do szkoły. Znalazłam mieszkanie - około 80m2.
Dzieci są jeszcze za małe, by w pełni rozsądnie się wypowiedzieć, gdzie chciałyby mieszkać - raz wolą dom, bo trampolina, a raz bok, bo koledzy mieszkają obok.
Mąż - zdecydowanie twierdzi, że woli dom, bo ... i tu pada wiele argumentów, a m.in. bo jest garaż, bo spokój, cisza, fajni sąsiedzi, niższe opłaty, a bloki są stare - wielka płyta z lat 1978-80, do remontu i wcale nie tanie w zakupie, bo to popularna dzielnica), że zapewne forsę, którą dostaniemy za dom i zostanie po zakupie mieszkania - skonumujemy.
A ja chcę te bloki, bo ... boję się, że kanadyjczyk się rozleci z czasem w pył (stoi już 15-16 lat), bo jednak do osiedla bloków - szkoły jest kawałek i dzieci same nie mogą chodzić, bo lubię mieć dużo sąsiadów, nie chce mi się uprawiać ogródka, kosić trawy, pielić chwastów.
Czy w blokach - utrzymanie mieszkania - rzeczywiście jest drogie? Czy kupienie mieszkania w bloku z 78 roku, to ryzyko? Mąż mówi, że szybciej się rozpadnie niż nasz kanadyjczyk.
Czy wy byście przenieśli się z domu do bloków?