Dodaj do ulubionych

Jak trwoga to do Boga...

18.01.06, 08:06
Czy ateistom w trudnych chwilach zdarza się zwątpić w nieistnienie Boga?
Obserwuj wątek
    • malvvina Re: Jak trwoga to do Boga... 18.01.06, 09:23
      zdarza mi sie zalowac ze nie wierze. I wlasnie dlatego mysle ze ludzie wierza
      ze strachu i slabosci. Bo zycie bywa (czesto) ciezkie jak skrzynia olowiu.
      • karlin Wiara ze strachu i słabości? 18.01.06, 10:25
        Nawet na stosie lub rzymskiej arenie?

        Nawet w wypadku torturowanego Popiełuszki?

        Dziwne. Ludzie powołujący się w swej niewierze na rozum tak łatwo potrafią weń
        zwątpić.
        • malvvina Re: Wiara ze strachu i słabości? 18.01.06, 10:31
          a gdzie ty przeczytales (-as) ze sie powoluje na rozum ? Nie mam foi w srodku i
          juz. przeciez sobie nie wymysle
      • procesor Re: Jak trwoga to do Boga... 18.01.06, 11:16
        malvvina napisała:
        > zdarza mi sie zalowac ze nie wierze. I wlasnie dlatego mysle ze ludzie wierza
        > ze strachu i slabosci. Bo zycie bywa (czesto) ciezkie jak skrzynia olowiu.

        chyba nie do końca
        często wiara wymaga sporo siły i odwagi - ot, zapomieliśmy o czasach gdy za nią
        się ginęło?

        wiara ze słabości i strachu - czy to w ogóle wiara? może tylko pozory wiary

        i wcale nie jest łatwa
        stosowac się przy tym do wymagań związanych z ta wiara - też nie zawsze łatwe
        proste i przyjemne

        fakt , że kiedyś np. KK - i to wcale nie tak dawno - operował pojęciem BOga
        groźnego, zazdrosnego i mściwego
        teraz jest raczej nacisk na obraz Ojca - kochającego, miłosiernego

        różnice biblijne - Bóg Starego i Nowego Testamentu..

        no i nie każdy gdy trwoga to do Boga - sa tacy co traca wiarę w obliczu
        nieszczęść, inni zas właśnie wtedy paradoksalnei umacniaja sie w wierze

        no i nie ma niewierzących - sa tylko wierzący .. w cos innego niż Bóg
        smile
        • malvvina Re: Jak trwoga to do Boga... 18.01.06, 11:28
          wole zapomniec o czasach w ktorych sie ginelo za wiare .
          Choc aktualnosci na swiecie nie pozwalaja sad

          a jak sie w nic nie wierzy ? to tez wiara ? eeee, jakies to naiwne...

          No i jeszcze jedno - strach nie przed bogiem lecz przed zyciem. Tym bardziej
          podpiera moje mizerne teoryjki smile
          • procesor Re: Jak trwoga to do Boga... 18.01.06, 13:13
            malvvina napisała:
            > a jak sie w nic nie wierzy ? to tez wiara ? eeee, jakies to naiwne...

            z reguły ci co nie wierzą w Boga - wierzą w coś innego - nie ma totalnej
            niewiary - wierzą wtedy np. w nauke i to że za jej pomoca wszytsko da się wyjaśnić
            jakies wyjaśnienie świata który nas otacza jest w każdym z nas
            wierzący mają Boga
            niewierzący - no właśnie, też jakoś to sobie tłumaczą smile


            > No i jeszcze jedno - strach nie przed bogiem lecz przed zyciem. Tym bardziej
            > podpiera moje mizerne teoryjki smile

            strach przed zyciem zachęca do wiary w Boga?? dla mnie to prędzej zniechęca do
            wiary i zachęca do samobójstwa.. tak to widze
            • malvvina Re: Jak trwoga to do Boga... 18.01.06, 14:16
              przeciez masowo bysmy samobojstwa popelniali gdyby nie wiara w boga !
              wyobrazasz sobie, znalezc sens na to wszystko poza bogiem ?! niemozliwe ! a tu
              taka gratka , szczescie jak cholera : jest w co wierzyc, gotowe podane,
              proste , wyjasnione i bezsprzeczne. Klucz do wszystkiego.
              • procesor Re: Jak trwoga to do Boga... 18.01.06, 23:41
                więc ateiści powinni już dawno wyginąc - no i przestac się rozmanażać skoro to
                sensu nie ma..

                nie wiem czy dobrze twoje intencje Malwino odczytałam, śpiącam.. smile
                • malvvina Re: Jak trwoga to do Boga... 19.01.06, 10:43
                  a kto powiedzial ze wszyscy ludzie sa na jedna modle smile skonstruowani ?
                  Kazdy potrzebuje wiary w boga aby zyc ?
                  No i dlaczego sens mialby wystepowac tylko dla wierzacych ?
                  sens nie jest synonimem wiary
                  i jeszcze cos : dlaczego wszyscy ludzie musza niby byc w poszukiwaniu sensu ?
                  sensu czego ?
                  sensu zycia ? sensu ich zycia ?


                  > więc ateiści powinni już dawno wyginąc - no i przestac się rozmanażać skoro to
                  > sensu nie ma..
                  >
                  > nie wiem czy dobrze twoje intencje Malwino odczytałam, śpiącam.. smile
      • karlin Re: Jak trwoga to do Boga... 18.01.06, 11:59
        Tutaj przeczytałem:

        malvvina napisała:

        > I wlasnie dlatego mysle ze ludzie wierza ze strachu i slabosci.
        • malvvina Re: Jak trwoga to do Boga... 18.01.06, 12:31
          ???????
          nie mozemy sie porozumiec. Nie zrozumialam co Popieluszko i tortury tu robia ...
          coz moze z czasem ...smile
      • scand Re: Jak trwoga to do Boga... 18.01.06, 12:33
        > I wlasnie dlatego mysle ze ludzie wierza
        > ze strachu i slabosci.

        Mogą też wierzyć bo chcą wykroczyć poza to co bezpośrednie. Chcą być wolni..
        • zbigniew31 Re: Jak trwoga to do Boga... 18.01.06, 14:07
          scand napisał:

          >
          > Mogą też wierzyć bo chcą wykroczyć poza to co bezpośrednie. Chcą być wolni..


          Dodam :
          Wiara zniewala , poznanie uwalnia .
          • scand Re: Jak trwoga to do Boga... 18.01.06, 14:11
            > > Mogą też wierzyć bo chcą wykroczyć poza to co bezpośrednie. Chcą być woln
            > i..
            >
            >
            > Dodam :
            > Wiara zniewala , poznanie uwalnia .

            Jest to nie tyle dodanie, ile odwrócenie sensu mojej poprzedniej wypowiedzi smile
            • zbigniew31 Re: Jak trwoga to do Boga... 18.01.06, 16:16
              scand napisał:

              > > > Mogą też wierzyć bo chcą wykroczyć poza to co bezpośrednie. Chcą by
              > ć woln
              > > i..
              > >
              > >
              > > Dodam :
              > > Wiara zniewala , poznanie uwalnia .
              >
              > Jest to nie tyle dodanie, ile odwrócenie sensu mojej poprzedniej wypowiedzi smile

              Fakt , niejasność z mojej strony
              Wyjaśniam :

              Wiara jako przyjęcie dogmatu ,
              a nie jako przekonanie o istnieniu Boga wynikające z poszukiwania go .

              • scand Re: Jak trwoga to do Boga... 19.01.06, 09:58
                Jednym słowem mamy tu paradoks:
                tylko ten znalazł kto nadal szuka smile
      • kamfora Re: Jak trwoga to do Boga... 19.01.06, 17:44
        malvvina napisała:

        > I wlasnie dlatego mysle ze ludzie wierza
        > ze strachu i slabosci. Bo zycie bywa (czesto) ciezkie jak skrzynia olowiu.

        No właśnie nad tym bym chciała się pochylić.
        Wydaje się, że ludzie "silni", którym w życiu dobrze się dzieje - nie potrzebują
        Boga. Ale, jak słusznie powiedziałaś, życie bywa często ciężkie jak skrzynia
        ołowiu. W dodatku dławić zaczyna strach, że być może będzie jeszcze ciężej.
        I najczęściej jest ciężej - bo ten strach (nazywany dzisiaj "uczenie" stressem )
        skutkuje wieloma niezbyt przyjemnymi chorobami.

        Jak ateiści sobie radzą wtedy, gdy wierzący wspierają się modlitwą? Jak radzą
        sobie ze strachem swoich bliskich, którzy szukają u nich wsparcia/jakiejś
        odpowiedzi? Jakie słowa pocieszenia znajdują?
        • malvvina Re: Jak trwoga to do Boga... 19.01.06, 19:25
          odpowiem za siebie : najczesciej sobie nie radze, lub mi ciezko. Wychodze z
          tego nie wiem dlaczego i jak. Moze dlatego ze mam ogrommne pragnienie aby sie
          tej skrzyni olowiu pozbyc. A moze to przypadek ...?
          Czasem problem przygniata wiele lat. Czasem (czesto ?) przegrywam w realu i
          nosze ciezar na piersi, jak bym oddychac nie mogla. Co mi pomaga ? Czynic co
          moge aby przerwac koszmar. A jesli nie duzo lub nic nie moge, myslec ze kazda
          koszmarna sytuacja sie kiedys konczy. I ze zycie jest silniejsze niz wszystkie
          stresy. Jeszcze ze warto dla tego sloneczka, morza, nieba i przyjemnosci
          poczucia ze sie oddycha, zyc.
        • scand Re: Jak trwoga to do Boga... 08.09.16, 17:05
          >Ale, jak słusznie powiedziałaś, życie bywa często ciężkie jak skrzynia
          ołowiu. W dodatku dławić zaczyna strach, że być może będzie jeszcze ciężej.
          I najczęściej jest ciężej - bo ten strach (nazywany dzisiaj "uczenie" stressem )
          skutkuje wieloma niezbyt przyjemnymi chorobami.

          Takie zjawisko nazwałbym osuwaniem. Zwykle poruszamy się w realnym świecie jakby po płytach , które dają nam oparcie podtrzymując nasze nogi. Bywa jednak że jedna lub druga płyta się osunie i wtedy nasze nogi trafiają na puste przestrzenie - oczywiście trudno chodzić po chodniku z dużą liczbą dziur, jeżeli więc liczba płyt osuniętych przekroczy pewną ilość lecimy w dół .. na łeb, na szyję ... pozostawiając coraz dalej od siebie powierzchnię realności. Co gorsza ludzie często instynktownie odsuwają się od osuwającego się bojąc się bycia samemu pociągniętym w dół.
      • summerland Re: Jak trwoga to do Boga... 27.02.18, 02:04
        Jednak wiara pomaga
        • mu_ndek Re: Jak trwoga to do Boga... 06.03.18, 15:31
          Ale jaka wiara? i w czym pomaga? Placebo też pomaga czasami - a wiara w to, że szczepionki szkodzą czasami zabija.
          Na zgagę nie pomaga – babcia mówiła to wiem.

          Wiara - to środek znieczulający o naturze genetyczno – społecznej aplikowany przez organizm i potem przerabiany w zależności od genetycznych podmiotowych skłonności. Niezbędny na pewnym etapie rozwoju. Wiara pojęta w sposób prosty mitologiczny/nihilistyczny poznawczo i wykorzystywana politycznie zabrała nam w ,,rozwoju,, gatunku sporo czasu. Epidemia fundamentalizmu chrześcijańskiego niszczyła wszystko co związane z starożytnymi ideami atomistycznymi. (tzw. czarny pomór Teodozjusza z roku 392 zbiera dotąd swoje smutne żniwo szczególnie w nieco zapóźnionych rozwojowo plemionach ) Demokryt się nie ostał. Pozostała freudowska ucieczka do jaskini Platona.
          Chrześcijaństwo (inne religie umiały rozdzielić naukę i religię) mogło ewentualnie zgodzić się na Platona czy Arystotelesa wierzących w nieśmiertelną duszę i jedną – pierwszą celową praprzyczynę ale rozumiejący i podziwiający Naturę Demokryt skazany został na ,,słuszne,, ideologicznie zapomnienie. Jaka szkoda a mogło to wszystko inaczej wyglądać - zdrowiej.

          Czy to nie zawstydzające że XXI wieku ciągle odżywają poglądy – że źródłem poznania
          może być tylko przeszłość a wiedza tkwi w objawieniu i historycznej tradycji? Niestety - to jest niebezpiecznie zaraźliwe u egzemplarzy pozbawionych podstawowego mechanizmu obronnego czyli aparatu krytycznego. Czy to jest uleczalne? Być może równie uleczalne jak śmierć (bo jest tu znaczący związek).
    • witekjs Re: Jak trwoga to do Boga... 18.01.06, 22:52
      kamfora napisała:

      > Czy ateistom w trudnych chwilach zdarza się zwątpić w nieistnienie Boga?

      Oczywiście.
      Toć oni też jedynie wierzą, że Go nie ma.
      Agnostycy staraja się być ci "rozsądniejsi" i biora pod uwagę różne możliwości..
      I jak o tym dyskutować ?

      Witek
      • kamfora Re: Jak trwoga to do Boga... 19.01.06, 07:11
        witekjs napisał:

        > I jak o tym dyskutować ?

        Nie wiem. Pewnie nie można.
        (chociaż gdy zakładałam wątek, wydawało mi się, że można smile
        • witekjs Re: Jak trwoga to do Boga... 19.01.06, 10:46
          kamfora napisała:

          > witekjs napisał:
          >
          > > I jak o tym dyskutować ?
          >
          > Nie wiem. Pewnie nie można.
          > (chociaż gdy zakładałam wątek, wydawało mi się, że można smile
          >
          • malvvina Re: Jak trwoga to do Boga... 19.01.06, 10:58
            nooo, widac ze nie mozna smile)) w ciagu jednego dnia 20 postow to najlepszy
            dowod smile
          • witekjs Re: Jak trwoga to do Boga... 19.01.06, 10:59
            witekjs napisał:

            > kamfora napisała:
            >

            Przepraszam przycisnąłem wyślij przed odpisaniem. sad

            Karmino dyskutować można właściwie o wszystkim. Trzeba jednak określić swój
            punkt widzenia.
            Jeśli dotyczy to problemów, co do których nie możesz wypowiadać się z pełnym
            przekonaniem dyskusja jest niemożliwa.
            Po przeciwnej stronie stoją najczęści ci, którzy mają już na wszystko gotowe,
            nie tylko podstawowe odpowiedzi. Ci z prawa i lewa...
            Okazuje się, że ktoś kto nie ma ochoty zdeklarowania się, bo uważa, że nie na
            wszystko można znaleźć odpowiedź, jest między młotem i kowadłem.
            W moim zawodzie nie wielu znajdziesz wojujących teistów lub ateistów.
            Ot i cała moja możliwa dyskusja.

            Pozdrawiam. Witek
            • malvvina Re: Jak trwoga to do Boga... 19.01.06, 11:05
              zrozumialam ze wojujacy ateista to ten ktory osmiela sie dyskutowac.
              tzn powinna byc szczelna bariera miedzy dwoma swiatami ?

              > W moim zawodzie nie wielu znajdziesz wojujących teistów lub ateistów.
              > Ot i cała moja możliwa dyskusja.
              >
              > Pozdrawiam. Witek
            • kamfora Re: Jak trwoga to do Boga... 19.01.06, 18:04
              witekjs napisał:

              > Po przeciwnej stronie stoją najczęści ci, którzy mają już na wszystko gotowe,
              > nie tylko podstawowe odpowiedzi. Ci z prawa i lewa...
              > Okazuje się, że ktoś kto nie ma ochoty zdeklarowania się, bo uważa, że nie na
              > wszystko można znaleźć odpowiedź, jest między młotem i kowadłem.

              Nie było (ani nie jest) moją intencją przeprowadzanie ankiet czy nakłanianie
              kogokolwiek do deklaracji. Wręcz przeciwnie: zawsze protestowałam przeciwko
              szufladkowaniu ludzi na podstawie tego, co piszą . Sama najczęściej mam
              argumenty i za i przeciw. Dyskusja jest po to, żeby je w jakiś sposób
              zweryfikować, porównać z kontrargumentami innych. Deklaracje (i ich
              potwierdzanie życiem/czynami) są niezbędne gdzie indziej - przede wszystkim
              w narzeczeństwie i małżeństwie, a także w polityce. Tutaj miałam nadzieję, ze
              będziemy się dzielić swoimi przemyśleniami/wątpliwościami. Czasem odnoszę
              wrażenie, że ludzie boją się przyznawać do wątpliwości, żeby potem ktoś im tego
              nie wytknął, albo (co może gorsze) żeby nie uznał tego za deklarację.
              Może to dotyczy szeroko pojętej grupy nauczycieli?
              • scand Re: Jak trwoga to do Boga... 09.04.14, 15:37
                > Czasem odnoszę
                > wrażenie, że ludzie boją się przyznawać do wątpliwości, żeby potem ktoś im tego
                > nie wytknął, albo (co może gorsze) żeby nie uznał tego za deklarację.
                > Może to dotyczy szeroko pojętej grupy nauczycieli?

                Ucieczka od wątpliwości uznawana jest za siłę, ich posiadanie za słabość.
                • mu_ndek Re: Jak trwoga to do instynktów ... 11.09.16, 13:29
                  Ewolucyjnie preferowana była szybka decyzja (instynktowna bez zbędnych wątpliwości ). Mimo gruntownej zmiany ,,kontekstu społecznego,, ciągle pozostajemy, w masie, durnymi małpami, potrzebującymi jasnych/prostych odpowiedzi, to nas uspokaja.
                  Wątpliwości związane z rosnącą komplikacją (ilością wariantów/zależności) jest zbytnim wysiłkiem (powiązanym z wiedzą) a to się rzadko przydaje w naszej chwilowej egzystencji. Najłatwiej podczepić się pod takich, którzy sprytnie karmią nasze najprostsze instynkty (czyli , cwanych dupków którzy uspokoją nasze ,,niepotrzebne,, wątpliwości a jednocześnie współgrają z instynktami plemienia) i robić swoje/ bo szkoda czasu!

                  PS. Ile to jeszcze może potrwać ? ta ciągła oscylacja między wewnętrzną małpą a domniemaną potrzebą ,,rozwoju,,? Kiedy przestaniemy być owym ,,brakującym ogniwem,, ... i czy dość mgliste pojęcie ,,rozwoju,, jest potrzebne(?) czy jest ono jedynie idealistyczną, nigdy nie spełnioną tęsknotą małpy by stać się ,,kimś innym,, ?
                  (niby kim?)
                  • scand Re: Jak trwoga to do instynktów ... 12.09.16, 15:17
                    Świat się komplikuje, świat się rozgrzewa rosnącym przepływem globalnej informacji .. a człowiek wciąż taki jak 10 tys. lat temu kiedy wiedział jedynie co jest od niego w promieniu 10-100 km...
                    • jul.s Re: Jak trwoga to do instynktów ... 16.11.16, 18:00
                      Dlaczego tak pięknie pojękujecie. Nie mam takiego problemu. Obok Ciebie jesteś Ty sam, potem są inni ludzie tak samo wyposażeni w mózg z rozwiniętymi zdolnościami do dobrych uczuć i z wrodzonym altruizmem który pełnił i pełni ważną rolę w procesie przetrwania gatunku. Jest Ci źle, musisz radzić sobie sam lub szukać przyjaznej osoby i tylko ona, oni mogą Ci realnie pomóc. Pomóc może Ci przypadek, tak jak to było i jest w procesie ewolucji. Agnostyk prawie pewny a ateista pewny że życie kończy się krótkim pss...t i wszystko, szuka radości w każdym miejscu i chwili zgodnie z wykształconymi u normalnych ludzi zasadami etyki która nie jest zastrzeżona dla religii. To jest fundament. Wszystkie nazywane metafizycznymi odczucia powstają tylko w mózgu. Dlaczego "chachmęcić", wspinać się na szczyty erudycji. Nie na darmo nikt inny tylko Bertrand Russell zwrócił uwagę że profesorowie i biskupi/też profesorowie teologii pewnie/ mają interes w podtrzymywaniu bezsensownego dyskursu nauka - religia. /patrz idiotyczna nagroda Templetona/ .
                      Tak w prostych żołnierskich słowach opisuje to Julek.
                    • krytyk2 Re: Jak trwoga to do instynktów ... 08.01.17, 13:13
                      <<10 tys. lat temu kiedy wiedział jedynie co jest od niego w promieniu 10-100 km... >>
                      znacznie przesadzasz...tamta perspektywa dotyczyła metrów i tego co w zasiegu wzroku
                      • scand Re: Jak trwoga to do instynktów ... 29.05.23, 20:14
                        Mówiłem o czasach, kiedy mężczyźni 10 tys. lat temu wyruszali na łowy. Stąd mieli wiedzę (mentalne mapy) o tym co jest w promieniu nawet 100 km. Potem przyszło rolnictwo, rolnicy byli już mniej ruchliwi, ale pewnie wiedzieli jakie są sąsiednie wsie i nawet odległe o 100 km miasta.

                        Dziś mamy w umysłach mentalną mapę kuli ziemskiej. Ale nie tylko ., do każdego kontynentu możemy dotrzeć z informacją w kilka sekund.
    • krytyk2 Re: Jak trwoga to do Boga... 08.01.17, 13:18
      <<<
      kamfora 18.01.06, 08:06
      Czy ateistom w trudnych chwilach zdarza się zwątpić w nieistnienie Boga?>>>

      i owszem wystarczy pierwsza lepsza katastrofa naturalna- bez-przyczynowa w sensie ludzkiej sprawczości i juz masz pelne koscioły modlących sie .Takie sceny widac po kolejnych trzęsieniach ziemi,huraganach i powodziach.Tego nam ludziom wlasnie trzeba - stalej obecności obiektywnej Siły Przyrody,azebysmy powrocili na swoje miejsce-słabcyh ,bezbronnych i smiertelnych istot
      • al.1 Re: Jak trwoga to do Boga... 11.10.18, 02:02
        Nie wszyscy pędzą do "kocioła". Ateiści mają uzasadnienie wyboru swojego światopoglądu. Przykladem wielki człowiek jakim był profesor Religa.
        wiadomosci.onet.pl/kraj/ostatni-wywiad-prof-religi-nie-boje-sie-smierci/vkvgx
    • mu_ndek_on Re: Jak trwoga to do Boga... 18.06.23, 13:46
      tade-k53 napisał:

      > Światło Wiary najjaśniej świeciło w Średniowieczu.


      Tylko dla wyjaśnienia - (żeby takie bzdury nie zostawały na forum) „Światło wiary” cofnęło naukowe poznanie o jakieś 1500 lat (głównie w europie) i to - na szczęście nie wszystkim ludziom się podobało.
Inne wątki na temat:

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka