bezwodna
12.03.16, 12:29
Hey! Chcialabym podzielic sie z Wami moja historia, moze ktos da mi iskierke nadziei...
Jestem mama 3 latka. Zdrowy, madry, sliczny. Ciaza wzorowa, ksiazkowa, cesarka w 41 tyg ciazy po 36 h wywolywania porosu. Misiek juz odchowany wiec zdecydowalismy sie z mezem na 2. dziecko. Wielkie plany i nadzieje. Ta ciaza od poczatku byla inna. Juz w 12 tygodniu wystapilo lekkie krwawienie, po 2 tygodniach wszystko wrocilo do normy. Caly czas bylam oslabiona, lapalam rozne infekcje. Z powodu krwawienia dla pewnosci wybralismy sie na pomiar przeziornosci karku w 13+4 tyg. Wszystko ladnie wyszlo na USG, narzady i kosc nosowa i przeziornosc wiec nie zdecydowalam sie ani na aminopunkcje ani na badanie krwi. Kolejne badanie USG po tygodniu, wszystko wzorowe dzidzius pieknie rosnie. W 19+4 dni tygodniu wybralismy sie z mezem na wizyte, podekstytowani, ze w koncu poznamy plec malucha. Nic nie zapowiadalo dramatu. Zaczyna sie pogawedka, gin przechodzi do USG i zerka na nas z przerazeniem. Nic nie widac. Pyta czy czulam, ze uciekaja mi wody. Bylam pewna, ze nie. Diagnoza - malowodzie na granicy z bezwodziem i lozysko przodujace calkowite. Karetka szpital. Jeszcze nie wiedzialam co to znaczy. Bylam pelna nadziei. Powtorzone USG, diagnoza ta sama, test na wyciek wod potwierdza moja wersje - pecherz caly. Zmienilam szpital na specjalistyczny. Diagnoza podobna, potwierdzona przez 5 roznych lekarzy. Wykonano mi aminopunkcje, rezonans magnetyczny, sprawdzono lozysko i przeplywy. Wyniki po 5 dniach: kariotyp meski, brak glownych wad genetycznych, rezonans tez nic nie wykazal. Dzidzius ma nerki, pecherz. Jednak bez wod dziecko ma znikome szanse. Lekarze dali mi wybor terminacja lub kontynowanie ciazy. Skontaktowalismy sie ze znajoma ginekolog, ktora zaproponowala mi antybiotykoterapie na 10 dni. Po niej wod ciut ciut wiecej. AFI ok 2,5. Maly rozwija sie powoli jest w 4 centylu, osiagnal juz wage prawie 0,5 kg. Z powodu lozyska czeka mnie kolejna cesarka, nie wiem czy dokonalam dobrego wybory, bo bede ciaze kontynuowac. Musze dac mojemu malenstwu szanse! Codziennie modle sie z cala rodzinom o rozwoj pluc i jeszcze przetrzymanie chocby miesiaca. Boje sie, ze umrze we mnie lub po porodzie, albo bedzie mial mnostwo wad i bedzie do konca zycia kaleka. Najlatwiej byloby pozbyc sie problemu, ale nie potrafie... Tym bardziej, ze sa nerki, pecherz i chromosomy tez wyszly dobrze.
Moje pytanie czy ktos zna podobny przypadek, czy moje dziecko ma jakies szanse skoro to skrajne malowodzie wystapilo juz na tak wczesnym etapie? Wyplakalam juz wszystkie lzy, staram sie byc dzielna, sytuacja jednak mnie przeraza...