obly
19.06.07, 00:04
trzy płyty:
maleńczuk Waglewski - Koledzy
L doopa - Gra
Apteka - Apteka
Koledzy - gnój i onuce - szkoda gadać tak naprawde, nie mam serca niszczyć
ikony ale niestety lekkomyslnosc i przypadkowość i kończymypłytębosięspieszę
albo wracamdożonynałono odrzuca mi fryzure z tego kierunku -
nie do słuchania
L doop - słucha się - kilka razy nawet, ale Kazimierz oprócz pazurów Cezara
nie chłepcze tym razem szmpana z pepka muzy pijanej w sztok ze złamanym
tulipankiem w ręku. zaletą poprzedniej el Dupy była warstwa muzyczna - lekka
i frazeologicznie bezpojeciowa, metodycznie nieciężkawa i generalnie na
poszerzenie szło, tutaj gra typowa rockowa klezmerka jakby w strachu aby nie
wypaść z roli profesjonalnego klauna i to nie do konca sprawna sytuacja jest -
tutaj upatruje najwiekszy wypad na ryj. tekstowo jest niby to kontynuacja
frywolno politycznej popijanki przy grillu na świniaka i dupę ale i zapał nie
ten i doświadczenie mówi co innego. brak drugiego dna, robi się goło i
niewesolo. bez obrazy ale komicy przeżywają chyba tragedję wieku średniego i
nic śmiesznego się nie rodzi na tym kłebowisku spermiastycznej lingwistyki.
Pan Kazimierz - cenny jest jak zawsze i lżyć prawa nie mam ale ... w jakimś
sępim kanale siedzi i ze zgryzoty spiewa o drobiu i detalach.
Mało się robi i jakoś gnuśnie. Zostaje jedna piosenka z Mr.Syntetikiem która
się wybija. nie to że na plus, wybija sie na inny wymiar. sam Mr Syntetik
jest dość mizerną i żenującą osobowością i słucha się go niejako tylko po
pijaku inczej chce sie chłopu pomóc nauczyc parkowac samochody. Ale piosenek
nadzwyczaj sprawny i choreograficznie językowo niezaprzepaszczony.
Naomiast zecydowanie płyta mega poruszajaca
jak nie mózg to nozdrza ;) to jest najnowsza płyta apteki
naprawde z ziomów którzy wracają do korzeni
to Apteka tylko sobie siedzi po cichutku na piedestale inni w tem czasie
zeszli na hamburgery i kolę i przeczyszczenie kurtki z węża.
płyta jest niepozorna, muzycznie człek jak słucha pierwszy raz to ciutek
jakby nie tentegez, nieswój i goła klata lata. pustka jakoby i braki.
za prosto w sensie gitara bass pyrka i pogłos na wokalu w odpowiednich
momentach.
no ale wtedy jest juz za poźno
Kodym bierze nas w dwa ognie bezsensu sensu.
tekstowo jest to płyta wyjebana w kosmos jak dla mnie.
różnorodna lirycznie i światopoglądowo jak mało co co słyszałem. Szpagat
pełną gębą. rozbudowana w warstwie tekstowej i nienachalnie prostacko podana
w sensie ten co bedzie sie doszukiwał sensu czy ten co się nei wsłucha
zostanie wydymany. ten so się uśmieje też. do kilku wersów przyznał się nawet
autor eposu ;). wielka przestrzeń otwartego potencjału moi drodzy. Kodym jest
najbardziej na zewnątrz wszystkiego i dla tego jest mi bliski. niemniej ten
co bierze doslownie tekst to sie rzeczywioscie moze porzygac ;)
ale mieszadła chaosu biorę jak swoje.
powyższe zdania ogólnie są bezwartości gdyż odnoszą się bezpośrednio do
mojego aktualnego stanu zakontraktowania mysli