na_ta_lia92
28.10.13, 11:48
Mam 21 lat. Dwa tygodnie temu okazało się, że jestem w ciąży. Jestem tego pewna na 100 %, bo oprócz testu, ciąże potwierdziłam u ginekologa. Także nie ma, niestety, mowy o pomyłce. To ciąża jeszcze dość wczesna (dopiero 8 tydzień), ale wiem, że im wcześniej zdecyduje się na aborcję, tym lepiej. Ojciec dziecka został o wszystkim od razu poinformowany, ale na nim ta wiadomość nie zrobiła większego wrażenia, poza tym teraz przebywa za granicą, i do kraju prędko nie planuje wrócić (wyjechał jeszcze zanim dowiedziałam się o ciąży). Obiecał tylko, że jak zdecyduję się urodzić, to będzie mi dawał pieniądze na dziecko, i nic poza tym. Czyt. Pomagać w wychowywaniu (dosłownym) dziecka nie chce i nie zamierza, a ja się prosić nie będę.
Rzecz w tym, że ja teraz nie chce rodzić. Brzmi to banalnie? Prawie każda tutaj tak pisze? Pewnie tak. Ale nic nie poradzę, że ja czuję tak samo.
W tym roku rozpoczęłam studia. Nie zamierzam z nich rezygnować. Tak, tak, wiem: ciąża/dziecko to nie jest powód do rezygnacji ze studiów, a nawet jeżeli zrobiłabym sobie rok przerwy (żeby podchować dziecko), to przecież nic złego się nie stanie, a 12 miesięcy szybko przeminie. Tak, wiem o tym wszystkim.
Jednak, mimo wszystko, decyzje już podjęłam. teraz mam tylko kilka pytań, dlatego byłabym wdzięczna za odpowiedź: która aborcja jest bezpieczniejsza, tj. farmakologiczna czy w gabinecie (oczywiście u dobrego gina)? Co po samym zabiegu: konieczne są kontrole u ginekologa, czy nie ma takiej potrzeby (np. wystarczy tylko jedna wizyta, aby się upewnić, czy wszystko zostało usunięte)? Jak jest z miesiączką po aborcji: wszystko szybko dochodzi do normy, czy jakieś problemy z tym być mogą? I jeszcze jedno: prawda jest, że dwa dni po aborcji trzeba unikać jakiegoś nadmiernego wysiłku itp.? Dzięki za odpowiedzi.