Dodaj do ulubionych

przyjaznie na emigracji

01.01.10, 03:03
przyjaznie nawiazane poza krajem,czy znalezliscie takie?Bo to przeciez
szczescie spotkac fajnych ludzi szczegolnie poza krajem,gdzie wielu z nas
wyjechalo juz jako dorosli ludzie i nie maja szkolnych znajomosci ze
soba.Piszecie na forum o samotnosci i stad pomyslalam o ludziach, jakich mamy
wokol nas.Ja mam to szczescie i spotkalam wielu wspanialych ludzi z ktorymi
sie przyjaznie.
Jesli ktos czuje sie samotny,jest 50+, moze napisac do mnie, pogadamy.
Zycze Wam w Nowym Roku wielu przyjaciol wokol Was!
Obserwuj wątek
    • pia.ed Re: przyjaznie na emigracji 01.01.10, 14:55

      Wydaje mi sie, ze ludzie ktorzy NIE MIELI problemow z nawiazywaniem
      przyjazni w kraju, ci nie beda mieli problemow z przyjazniami
      zagranica ...
      • bogo2 Re: przyjaznie na emigracji 01.01.10, 16:49
        a mi sie wydaje, ze przyjazn rasowa-wiekowa jest...!!

        pia.ed napisała:

        >
        > Wydaje mi sie, ze ludzie ktorzy NIE MIELI problemow z nawiazywaniem
        > przyjazni w kraju, ci nie beda mieli problemow z przyjazniami
        > zagranica ...
        • pia.ed Re: przyjaznie na emigracji 01.01.10, 17:18
          Moze tak rozwiniesz co chciales napisac?


          bogo2 napisał:
          > a mi sie wydaje, ze przyjazn rasowa-wiekowa jest...!!
      • leksak Re: przyjaznie na emigracji 01.01.10, 19:34
        wiesz Pia, to nie zawsze jest takie proste, szczegolnie jak wyjezda sie wwieku
        doroslym.W kraju masz przyjaciol,kolezanki z podworka, szkoly,lat mlodosci..i
        jest to oczywiste.Kiedy natomiast wyjezdzasz w wieku dojrzalym i w czasach kiedy
        nie bylo to takie proste jak dzisiaj,nic juz nie jest ocywiste.Zaczynasz jakby
        od zera, praca, nauka jezyka i budowanie nowego zycia pochlaniaja czas i kiedy
        sie obejrzysz-czas minal szybko, lata leca.Wtedy wcale nie jest takie proste
        nawiazywanie nowych,trwalych przyjazni.Dlatego jest tyle wpisow o samotnosci na
        forum,tylu samotnych ludzi wsrod nas.Ja to rozumiem i dlatego o tym pisze,bo
        wydaje mi sie to wazne.Ja mam wielu przyjaciol,mam to szczescie, ale nie wszyscy
        takie mieli. I chyba warto o tym mowic.
        • pia.ed Re: przyjaznie na emigracji 01.01.10, 23:46
          Zalezy jakiego typu sa te przyjaznie ... i z kim sie kto przyjazni.
          Mam znajome, ktore maja pelno przyjaciol z katolickiego kosciola,
          a inne poznaly swoich w polskim konsulacie.
          ;)
          Wg mnie mozna miec wielu znajomych, ale nie wszystkich
          mozna nazwac przyjaciolmi ...
          • leksak Re: przyjaznie na emigracji 02.01.10, 00:11
            wiem Pia o co ci chodzi ale mnie w tym poscie akurat nie chodzilo o analize
            slowa przyjaciel tylko o zupelnie cos innego.
            Napisalam pod wplywem tego co przeczytalam o ludzkiej samotnosci i skad owa
            pochodzi.O tym jak roznie roznym ludziom przychodzi nawiazywac znajomosci czy
            przyjaznie.Nie zawsze jest to takie oczywiste, niestety.I czasami pomaga pogadac
            o tym z kims i wiele rzeczy sie rozjasnia i moze zrobic jakis krok w tym
            kierunku.Tak po prostu.Zwyczajnie,po ludzku.
            • kan_z_oz Re: przyjaznie na emigracji 02.01.10, 09:29
              leksak napisała:

              > wiem Pia o co ci chodzi ale mnie w tym poscie akurat nie chodzilo
              o analize
              > slowa przyjaciel tylko o zupelnie cos innego.
              > Napisalam pod wplywem tego co przeczytalam o ludzkiej samotnosci i
              skad owa
              > pochodzi.O tym jak roznie roznym ludziom przychodzi nawiazywac
              znajomosci czy
              > przyjaznie.Nie zawsze jest to takie oczywiste, niestety.I czasami
              pomaga pogada
              > c
              > o tym z kims i wiele rzeczy sie rozjasnia i moze zrobic jakis krok
              w tym
              > kierunku.Tak po prostu.Zwyczajnie,po ludzku.

              ODP: Zwyczajnie i po ludzku, to mozna sie czuc samotnym po
              przeprowadzce z jednego miasta do drugiego w Polsce. Mnie akurat tak
              to przyszlo odczuc. W wyniku takiego doswiadczenia zbiera sie siebie
              samego z uczucia smotnosci, do realizacji, ze takie jest zycie;
              jedno sie konczy, drugie zaczyna...gdzie zamykaja sie drzwi, otwiera
              sie okno.
              Biada tylko tym, ktorzy na sile probuja tkwic w starym i zatrzymac.
              Przechlapane nawet jak probujesz tlumaczyc...
              Kazda przeprowadzka/zmiana jest zwiazana z utrata pewnej ilosci
              znajomych oraz zachowania jednej/dwoch/trzech przyjazni - bez
              wzgledu na odleglosc.
              Sama mam jedna przyjaciolke tuz za rogiem, z ktora utrzymuje kontakt
              osobisty taki sam jak z ta w Paryzu...do pierwszej chodze, do
              drugiej dzwonie...nie widze wiec kwestii odleglosci zadnej.



              Kan
              • iluzja-w-zagrodzie Re: przyjaznie na emigracji 02.01.10, 10:59
                kan_z_oz napisała:

                > ...Sama mam jedna przyjaciolke tuz za rogiem, z ktora utrzymuje kontakt osobisty...


                Potwierdzam.
                Jestem jej przyjaciółką zza rogu.
                • kan_z_oz Re: przyjaznie na emigracji 04.01.10, 13:41
                  iluzja-w-zagrodzie napisał:

                  > Potwierdzam.
                  > Jestem jej przyjaciółką zza rogu.
                  >
                  ODP: Pudlo pyszczku, chodzacy noga w noge za Luiza-z-ogrodu oraz
                  Kanowa od miesiecy. Widze, ze ciekwosc Cie rozpiera? Zaspokoje...nie
                  mieszkam obok Luizy i nie o Niej mowilam.
                  Moze wiec teraz na temat? na odmiane?

                  Pozdrawiam
                  Kan
              • leksak Re: przyjaznie na emigracji 02.01.10, 13:26
                no i wlasnie o to mi chodzilo kan-z.Nie musimy czuc sie samotni tylko dlatego ze
                jestesmy daleko od kraju i starych przyjazni.O tym pisalam do tych,ktorzy czuja
                sie samotni na emigracji.Pisalam,ze rozumiem,dlaczego tak sie dzieje,ale tez, ze
                wcale nie musi tak byc.I tego wlasnie zycze wszystkim.
                • kan_z_oz Re: przyjaznie na emigracji 04.01.10, 13:46
                  leksak napisała:

                  > no i wlasnie o to mi chodzilo kan-z.Nie musimy czuc sie samotni
                  tylko dlatego z
                  > e
                  > jestesmy daleko od kraju i starych przyjazni.O tym pisalam do
                  tych,ktorzy czuja
                  > sie samotni na emigracji.Pisalam,ze rozumiem,dlaczego tak sie
                  dzieje,ale tez, z
                  > e
                  > wcale nie musi tak byc.I tego wlasnie zycze wszystkim.

                  ODP: Tez wszystkim zycze...

                  Kan
                  • pia.ed Re: przyjaznie na emigracji 04.01.10, 15:30

                    Specjalistka od zawierania znajomosci nie jestem, ale jesli widze
                    kogos
                    kto jest samotny i kto nie robi wrazenia, ze chce byc
                    zostawiony w spokoju
                    , to podchodze i zamieniam pare slow ...
                    Czasem takie pare slow zamienia sie w dluga rozmowe
                    i "dzien jest uratowany",
                    tak dla mnie jak i dla tej osoby :)
                    Kiedy jeszcze nie mialam komputera, to chodzilam do pewnego urzedu
                    gdzie komputery byly do bezplatnego uzycia dla mieszkancow dzielnicy.
                    Od tego czasu minelo 8 lat, ale dotad spotykam osoby ktore tam
                    poznalam,
                    z ktorymi zamienie pare slow, i czasem zaprosze do domu.
                    To takie nieobowiazujace znajomosci, ale mnie to chyba najbardziej
                    pasuje, bo nie lubie przyjec i tego rodzaju znajomych nie szukam.





            • pia.ed Re: przyjaznie na emigracji 02.01.10, 13:21

              Leksak, jak najbardziej rozumiem Twoje dobre intencje ...
              Tylko ze czlowiek tak jest stworzony, ze ma rozne predyspozycje

              do nawiazywania znajomosci czy przyjazni.

              Ktos kto jest zamknietym w sobie samotnikiem choc mu wcale z tym
              dobrze nie jest,
              taki, zeby nie wiem jak probowal, to jego niechec do podzielenia sie
              swymi uczuciami, szybko zrazi nawet przyjaznych mu ludzi.
              :(
              Podobna sprawa jest z mezczyznami, ktorzy nie moga znalezc zony,
              choc na pierwszy rzut oka wygladaja na idealnych kandydatow
              na mezow.



              leksak napisała:
              ... o ludzkiej samotnosci i skad owa pochodzi.O tym jak roznie
              roznym ludziom przychodzi nawiazywac znajomosci czy
              > przyjaznie.Nie zawsze jest to takie oczywiste, niestety.I czasami
              pomaga pogadac o tym z kims i wiele rzeczy sie rozjasnia i moze
              zrobic jakis krok w tym kierunku. Tak po prostu.Zwyczajnie, po
              ludzku.

              • leksak Re: przyjaznie na emigracji 03.01.10, 02:10
                Pia, masz racje,zgadzam sie.Ale sa tez tacy,niesmiali,ktorym wystarczy pomoc
                zrobic ten pierwszy krok i potem leci z gorki.Sama mam takich znajomych.Do dzis
                mi mowia, ze gdybym to ja nie wyciagnela pierwsza reki, byliby sami do
                dzisiaj.Nikt tego nie wie.Ale maja z kim spedzic swieta, posmiac sie,
                pozalic.Wszyscy jestesmy rozni i dobrze.Ale jak ci nawet jedna osoba tak powie
                to znaczy ze warto .Trzymaj sie cieplutko.Ale mamy piekna zime,co?
                • pia.ed Re: przyjaznie na emigracji 03.01.10, 11:55

                  Leksak, nie wszyscy majapiekna zime ...
                  Niektorzy maja -6 C i szaro na ulicach i skwerach.

                  Co do problemu SAMOTNOSCI to juz sie pogubilam.;)
                  Wiele osob skarzylo sie na samotnosc na emigracji, tylko o jaka
                  samotnosc tu chodzilo
                  ? Jesli ktos wychodzi poza cztery sciany
                  domu, to w koncu jakas bratnia dusze spotka.

                  Tylko jak czytalam, osoby narzekajace na samotnosc maja bardzo
                  konkretne oczekiwania kto moze zaliczac sie do ich przyjaciol.
                  A przeciez zeby cos znalezc, trzeba zrobic wiele nieudanych
                  wysilkow, bo zgodnie z polskim przyslowiem:
                  "pieczone golabki nie leca same do gabki".

                  Ja mialam to szczescie, ze pierwsza przyjaciolke znalazlam pietro
                  nizej ...
                  Schodzac na dol zauwazylam, ze skrzynka pocztowa w drzwiach czyjegos
                  mieszkania jest zapachana wkladanymi tam przez roznosiciela
                  gazetami, z ktorych niektore wypadly nawet na zewnatrz.

                  Poniewaz juz wtedy propagowalo sie aby nie kusic zlodzieja
                  pokazujac nieobecnosc wlasciciela mieszkania, wiec zabralam te
                  wystajace gazety, i wlozylam do skrzynki kartke
                  gdzie mozna je odebrac.

                  Po paru dniach zglosila sie do mnie bardzo sympatyczna Szwedka ktora
                  podziekowala mi za pomoc, bo ona tak sie spieszyla na porodowke
                  , ze nie pomyslala o wyjeciu kosza na listy wewnatrz
                  mieszkania ...
                  gdyby to zrobila, to listy i gazety spadlyby na podloge.

                  Byla to kobieta ca 35 lat ktora zdecydowala sie samotnie urodzic
                  dziecko, a poniewaz ja tez bylam mlodziutka mama wiec pomagalysmy
                  sobie nawzajem.
                  Moja nowa przyjaciolka byla dziennikarka, pomogla mi wiele w
                  zrozumieniu spoleczenstwa w ktorym zylam bo mialam mozliwosc zapytac
                  sie o wszystko co potrzebowalam.
                  Ona tez byla zadowolona bo jako osobie postronnej mogla wyzalic sie
                  na swoj nieudana milosc, ktora miala doprowadzic do malzenstwa, a
                  skonczyla sie jej samotnym macierzynstwem.
        • nana_c Re: przyjaznie na emigracji 02.01.10, 17:27
          leksak napisała:

          >Zaczynasz jakby
          > od zera, praca, nauka jezyka i budowanie nowego zycia pochlaniaja czas i kiedy
          > sie obejrzysz-czas minal szybko, lata leca.Wtedy wcale nie jest takie proste
          > nawiazywanie nowych,trwalych przyjazni.
          >

          Ale przeciez i w tym "punkcie zerowym", przy nauce jezyka, budowaniu nowego zycia, nie jest sie samotnym na pustyni ;-) nie rozumiem problemu?!
          • leksak Re: przyjaznie na emigracji 03.01.10, 02:15
            nana-c, ale nikt tu nie pisze o problemach.Poczytaj posty tych samotnych na
            emigracji to zrozumiesz.Ale to nie jest zaden problem, to po prostu taka sobie
            luzna rozmowa o ludziach.Milych snow zycze.
    • be.e Re: przyjaznie na emigracji 01.01.10, 17:38
      Ja poznalam w miejscu mojego obecnego zamieszkania/emigracji wielu wspanialych ludzi czy to w pracy czy to u siebie na osiedlu. Moge smialo powiedziec, ze mam tu paru wspanialych przyjaciol/przyjaciolek i wielu fajnych kolegow/kolezanki. Jednego co brakuje to czasu na czestsze spotkania, bo zyje za szybko. Acha i sa to ludzie roznych narodowosci, ras i religii. To nie ma dla nas zadnego znaczenia.
      • nana_c Re: przyjaznie na emigracji 03.01.10, 21:45
        leksak napisała:

        > Poczytaj posty tych samotnych na
        > emigracji to zrozumiesz.

        Zrozumialam, ze wielu jest samotnych na emigracji, i jest im z tym
        zle.
        Jesli jednak wybieraja samotnosc w 4 scianach, nie wychodzac z domu,
        niby nie majac na nic czasu, bo "zaczynaja od zera, praca, nauka
        nowego jezyka", itd, to nadal nie rozumiem- nawet wtedy jest sie
        otoczonym ludzmi, wsrór których znajdzie sie potencjalny kandydat na
        przyjaciela.
        Wystarczy tylko chciec, i otworzyc sie na nowe. I nie zrazac sie
        porazkami.
        Moje skromne zdanie ;-)
        • leksak Re: przyjaznie na emigracji 04.01.10, 20:58
          no i to chodzilo, zeby pokazac tym, ktorzy sie czuja samotni , ze nie warto
          zamykac sie w 4 scianach i zawsze warto probowac.
          Pia, ja nie mialam takiego szczescia od samego poczatku.Pierwszy kontakt byl
          straszny:"ja nie chce miec z Polakami do czynienia".(!?)
          To byla Polka .I pare jeszcze takich mnie udanych kontaktow,(jedna
          sasiadka-rodaczka, jak zagadalam,ze fajnie, ze tak blisko, to sie spytala o co
          mi chodzi i ze nieladnie podsluchiwac(!)Rety!wszyscy slyszeli jak wola syna z
          podworka.Ale ja sie tak latwo nie poddaje, i dlatego pewnie mam dzisiaj mnostwo
          znajomych, przyjaciol. Ale tez rozumiem innych, ktorzy byc moze mieli nieciekawe
          poczatki i moze sie zrazili?Nie wiem, wiem natomiast ze zawsze latweji weselej z
          ludzmi niz bez.Rety, Pia, a w stolicy zima jak sie patrzy, cud po prostu.Ja nie
          moge sie nacieszyc do tego stopnia, ze w nocy jak sie obudze to lapie aparat i
          robie zdjecia.Zglupialam?-Nawet to lubie.Trzymajcie sie cieplutko.
          • pia.ed Re: przyjaznie na emigracji 04.01.10, 21:37

            Dzis spadlo pare platkow sniegu i to wszystko. Tu mozna zobaczyc jak
            wyglada w samym miescie, bo prawdopodobnie na przedmiesciach jest
            juz bielej ...
            sydsvenskan.se/malmo/article617783/Polisjakt-efter-katsmugglare.html


            Znajomosci/przyjaznie mozna zawierac doslownie wszedzie. Mam dotad
            kontakt ze znajoma pchodzaca z Kroacji, ktora spotkalam w samolocie
            na Majorke 15 lat temu. Siedzialysmy obok siebie i ktoras z nas
            pierwsza zagadnela.
            Obie jechalysmy na wycieczki czarterowe niespecyfikowane
            i nie wiedzialysmy gdzie nas ulokuja.
            Na lotnisku trzymalysmy sie razem, aby moc dac tej drugiej adres
            hotelu.
            Ona zostala tydzien, wiec zdazylysmy zobaczyc sie tylko dwa razy,
            ale juz w samolocie wymienilysmy domowe adresy i telefony,
            bo okazalo sie, ze mieszkamy 800 metrow od siebie!

            Pierwsze moje lata spedzilam w miejscowosci, gdzie byly tylko dwie
            polskie rodziny, takie osiadle tu od wielu lat, wiec chetnie
            powitaly "krajanke". Wiekszosc znajomosci mialam jednak ze
            Szwedkami i Szwedami, bo nigdy nie chodzilam na nauke jezyka, tylko
            od razu na kursy doksztalcajace.
            Kiedy przenioslam sie 300 km na poludnie, to wiekszosc znajomosci
            sie urwala, ale czesc przetrwala ... az sie sama rozpadla w proszek.
            Wtedy internetu jeszcze nie bylo wiec bylo trudniej utrzymywac
            znajomosci na dystans.
            • leksak Re: przyjaznie na emigracji 04.01.10, 23:11
              moja wieloletnia przyjazn to spotkana w bibliotece kobieta z Rumuni. Trwa do
              dzisiaj.Rowniez dluga, choc nieco krotsza, z Dunka poznana w muzeum,rowniez
              trwa.Zaczelo sie od wymiany zdan, potem temat zszedl na inne tory nawet nie
              wiadomo jak i okazalo sie ze mamy wiele tematow do omowienia.Wiec
              spotkanie,kawa,kawa... i tak do dzisiaj przy kawce trwaja pogaduszki.Okazala sie
              nieocenionym przewodnikiem po miescie i zakamarkach.Ostatnio poznalam pare
              fajnych ludzi w lesie, na grzybach.I bedziemy zbierac grzyby tej jesieni tez.
              tak,Pia masz racje bratnia dusze mozna spotkac w najdziwniejszych miejscach i
              okolicznosciach co jest dowodem na to ze warto sie otwierac.
              Pia, cos marniutka ta zima u Ciebie.Sniegu wiecej zycze.
              • pia.ed Re: przyjaznie na emigracji 04.01.10, 23:59

                Wierz mi, snieg najbardziej lubie na obrazku ...
                Chocby z tego wzgledu, ze na zime mam tylko polbuty.
                Ostatnie botki kupilam 10 lat temu, a jak sie zniszczyly to
                wyrzucilam
                i nigdy nie kupilam nowych.
                Uzywalam je do dojazdu do pracy (najczesciej rowerem),
                ale w pracy zmienialam na jakies lekkie,
                bo bylo mi stanowczo za cieplo.
                Moj syn mial cieple wysokie buty kiedy chodzil do siodmej klasy.
                Potem stwierdzilam, ze solidne jesienne polbuty
                w zupelnosci mu wystarcza,
                szczegolnie ze zawsze jezdzil do szkoly na rowerze,
                a sciezki rowerowe czyszcza u nas blyskawicznie.

                Zalaczam jeszcze jeden link z zimowym klimatem,
                tym razem z Lund, 20 km ode mnie.
                Sa tam do obejrzenia 3 zdjecia (po nacisnieciu nästa).

                sydsvenskan.se/lund/article617957/Kallt-for-langa-ben.html
                • leksak Re: przyjaznie na emigracji 05.01.10, 00:11
                  poniewaz przez ostatnie lata zimy byly raczej mokre o blotne, a ja kocham suche
                  zimy, jak teraz, dlatego nie moge sie nacieszyc.Wczoraj bylam w lesie na
                  spacerze, bylo tak pieknie, bialutko,az dech zapiera.Moze jestem dziwna ale ja
                  uwielbiam zimy takie jak ta.
                  Co do butow, po trzech latach wyciagnelam zimowe!I jak prawdziwa zima bedzie raz
                  na pare lat to pewnie nie bedzie potrzeby kupowac nastepnych.Ano takie mamy zimy
                  jak na zdjeciach z sydsvenskan!!

                  • rapaporek Re: przyjaznie na emigracji 06.01.10, 02:38
                    Samotność i można by płakać a każda samotność ma swoje przyczyny.
                    Powracam więc myślą kiedy miałem pieniądze jak wiele osób chciało mnie znać dzwonili pozdrawiali - banał ? tak ale i fakt.
                    Potem właściwie przypadkowa znajomość i urodziła się Wiktoria która od jedenastu lat wychowuję ponieważ mama odpuściła sobie do czego miała prawo oczywiście.
                    Pieniądze albo praca ja wybrałem dziecko ona pieniądze i tak pozostało.
                    Coraz mniej znajomych bo "tata mama" w pieluszkach - zakręcenie totalne ale poradziliśmy sobie jednak znajomi.
                    Wiktoria ma 10 lat planujemy wyjazd do Anglii emigrację a w Londynie pół rodziny nie odpowiada na maile znajomi milczą.
                    Sytuacja trudna bo jako "tata mama" nie mogę się porozumieć z mi podobnymi bo jest ich mało a za granicą to chyba nie ma samotnie wychowujących tatusiów.
                    Jak to łanie brzmi SAMOTNIE więc odwiedzam strony mam i już pojawia się uśmiech i śmieje się z Wiktorią pokazując jej posty i tłumacząc że aby się dowiedzieć o ewentualnej szkole muzycznej w Londynie muszę gadać z mamami.Ten nasz śmiech serdeczny jest serdeczny.
                    Fajnie to wyglądało gdyśmy szli kiedyś do piaskownicy.
                    Oczywiście mam znajomych nawet mnie podziwiają że sobie daję radę lecz większość wyjeżdża za chlebem i teraz jestem w trakcie organizacji właśnie emigracji do Anglii we dwoje i tam wole odczuwać tę samą samotność co tutaj.
    • starypierdola Co tu taka Francja-elegancja na tym watku?? 05.01.10, 02:13
      Ontarian czy Zupa jeszcze go nie odkryli?

      Ciekawy SP
      • kan_z_oz Re: Co tu taka Francja-elegancja na tym watku?? 05.01.10, 14:45
        starypie... napisał:

        > Ontarian czy Zupa jeszcze go nie odkryli?
        >
        ODP: Hahaha, nie badz taki ciekawy...

        Mnie dzisiaj znajomi 'uswiadomili', ze podobno wg francuskiej
        etykiety, gdy kobieta sama sobie dolewa do kieliszka to jest
        pochodna najstarszego na swiecie zawodu...

        Popatarz - a mnie sie wydawalo, ze tylko skromnie nie zawraca
        reszcie glowy... chyba dobrze, ze wyjechalam...bo nigdy w swiecie
        nie wpadlabym na ta francuska etykiete...

        Z ta samotnoscia to chyba jakos na opak podobnie?

        Kan
        • starypierdola No to bede patrzyl czy sobie dolewasz .... 05.01.10, 16:55
          ... jak sie spotkamy :))

          Obserwator SP
      • akawill Re: Co tu taka Francja-elegancja na tym watku?? 05.01.10, 16:51
        Ja ich rozumiem, sam jestem troche zamroczony...
        • starypierdola To wszystko chyba przez 'global warming' 05.01.10, 16:59
          Zimmno i snieznie jak szlag na calym swiecie (nawet Luiza narzeka!)
          ale swiatowi 'guru' dzielnie potwierdzaja ze ze sie robi
          cieplej.....

          Poczekam a w miedzyczasie ide sie ugrzac i przemyslec z kim i jak
          sie przyjaznic :)

          Zziebniety i spragniony przyjazni SP
    • mala200333 Re: przyjaznie na emigracji 09.01.10, 22:27
      Spotkalam...wielu.

Inne wątki na temat:

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka