Dodaj do ulubionych

O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu

01.08.04, 02:32
poczucie wolnosci - tak naprawde nosi sie w sobie
nic ani nikt nie jest w stanie nas zniewolic jesli to "wewnetrzne poczucie
wolnosci" w nas dziala - nawet bedac w wiezieniu, panszczyznianym chlopem
itd. jak rowniez 'zapinaczem pasow' ;)

poczucie zniewolenia - tym czy innym przepisem, czescia rzeczywistosci
(ulatwie sobie i napisze - w czasach pokoju) fundujemy sobie sami a mowiac
scislej - funduje nam nasz umysl/nasze wnetrze. Boimy sie robic to lub owo bo
poczujemy sie zniewoleni, spetani. Ale to nie ma zwiazku z zewnetrznoscia -
zewnetrznosc tylko WYZWALA w nas to poczucie, ktore siedzi gleboko zakopane i
czyha by wyskoczyc w (nie)odpowiedniej chwili. Ktos nam mowi ze powinnismy
(dobrze by bylo...) zrobic to i tamto. My tego nie robimy; ale nie dlatego,
ze uwazamy, ze ten ktos nie ma racji ale dlatego, ze nam KAZE. Cos w
rodzaju "na zlosc mamie odmroze sobie uszy" (note bene cos takiego mi sie
przydazalo, bo notorycznie nie chcialam nosic czapki w zimie ale wyroslam z
tego ;)). Totalne zniewolenie jest wtedy gdy robimy cos czego nie chcemy ze
strachu przed konsekwencjami...

kazda wolnosc kosztuje, wyboru takze. I nalezy miec tego swiadomosc.
cokolwiek zrobie - zaplace za to a cena jest zalezna od czynu
Obserwuj wątek
    • Gość: az Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu IP: *.magtel.net.pl 01.08.04, 03:00
      > Boimy sie robic to lub owo bo
      > poczujemy sie zniewoleni, spetani.

      Nie boję się zapiąć pasy.
      Boję się je nie zapiąć. Ale nie dlatego, że czuję się zniewolony, spętany, ale
      dlatego, że za nie zapięcie grozi kara.

      > Ale to nie ma zwiazku z zewnetrznoscia -
      > zewnetrznosc tylko WYZWALA w nas to poczucie, ktore siedzi gleboko zakopane i
      > czyha by wyskoczyc w (nie)odpowiedniej chwili.

      Nie sądzę, by mandat karny nie był zewnętrznością, by siedział gdzieś głęboko
      we mnie zakopany.

      > Ktos nam mowi ze powinnismy
      > (dobrze by bylo...) zrobic to i tamto. My tego nie robimy; ale nie dlatego,
      > ze uwazamy, ze ten ktos nie ma racji ale dlatego, ze nam KAZE.

      Może Ty vielonicku tak masz.
      Ja nie.

      > Totalne zniewolenie jest wtedy gdy robimy cos czego nie chcemy ze
      > strachu przed konsekwencjami...

      Rozumiem, że z racji tego iż zapinam pasy, bo za nie zapięcie grożą
      konsekwencje, uważasz mnie za totalnie zniewolonego. Zaś tych, którzy pasy
      zapinają, bo tak nakazuje przepis, nie.
      Twoja wola Pani tak myśleć.

      > kazda wolnosc kosztuje, wyboru takze. I nalezy miec tego swiadomosc.
      > cokolwiek zrobie - zaplace za to a cena jest zalezna od czynu

      I oby tej wolności, wyboru także, ludzie mieli jak najwięcej.
      • vielonick Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu 02.08.04, 15:03
        Gość portalu: az napisał(a):

        > Nie boję się zapiąć pasy.
        > Boję się je nie zapiąć. Ale nie dlatego, że czuję się zniewolony, spętany,
        ale
        > dlatego, że za nie zapięcie grozi kara.

        Zapinasz ze strachu. To chyba nie jest objaw odwagi?

        > Nie sądzę, by mandat karny nie był zewnętrznością, by siedział gdzieś głęboko
        > we mnie zakopany.

        Mandat jest zewnetrznoscia, ale to co w Tobie wbudza - bunt, niechec, poczucie
        zniewolenia juz nie.

        > Może Ty vielonicku tak masz.
        > Ja nie.

        To napisz (w tamtym watku tego nie znalazlam) dlaczego uwazasz, ze przepis
        zapinanaia pasow jest bzdura? bo przeciez gdyby byl madry (ze wzgledu na tresc)
        to zaden dyshonor go przestrzegac? ;)

        > Zaś tych, którzy pasy
        > zapinają, bo tak nakazuje przepis, nie.

        Mialam na mysli tych, ktorzy zapinaja pasy z przekonania. A jest ich znaczna
        wiekszosc. A za zniewolonego uwazasz sie Ty - przymusem zapinania wlasnie.

        > I oby tej wolności, wyboru także, ludzie mieli jak najwięcej.

        wybor jest zawsze - tylko konsekwencje sie zmieniaja
        (w przypadku nie-zapinania pasow takze)
        • Gość: az Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu IP: *.magtel.net.pl 14.08.04, 22:14
          > Zapinasz ze strachu. To chyba nie jest objaw odwagi?

          Oczywiście. Boję się mandatu, pozbawienia prawa jazdy, więzienia.
          Dziwne?

          > Mandat jest zewnetrznoscia, ale to co w Tobie wbudza - bunt, niechec,
          poczucie
          > zniewolenia juz nie.

          Jasne.
          Skoro już zapadła diagnoza, żem chory wewnętrznie, to pomyśl nad wprowadzeniem
          zakazu wychodzenia z domu w dni mroźne (bo ślisko).

          > To napisz (w tamtym watku tego nie znalazlam) dlaczego uwazasz, ze przepis
          > zapinanaia pasow jest bzdura? bo przeciez gdyby byl madry (ze wzgledu na
          tresc)
          >
          > to zaden dyshonor go przestrzegac? ;)

          Przepis jako taki nie jest bzdurą.
          Sprzeciwiam się nie temu przepisowi, ale jego obowiązkowości.
          Oglądanie TV nie jest bzdurą.
          Natomiast przymus oglądania spotka się z moim sprzeciwem.

          > Mialam na mysli tych, ktorzy zapinaja pasy z przekonania. A jest ich znaczna
          > wiekszosc. A za zniewolonego uwazasz sie Ty - przymusem zapinania wlasnie.

          Nie obchodzi mnie co robią ludzie z pasami. Z jakich powodów je przypinają.
          Dobrze, jeśli przypinają je z przekonania. Źle, jeśli nakazują to robić innym.

          > wybor jest zawsze - tylko konsekwencje sie zmieniaja
          > (w przypadku nie-zapinania pasow takze)

          Oczywiście.
          Idzie o to jedynie, że te konsekwencje tworzą inni, a konsekwencje są w tym
          przypadku zbyteczne.
          • Gość: inka_s Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu IP: *.poleczki.dialup.inetia.pl 14.08.04, 22:29
            > Nie obchodzi mnie co robią ludzie z pasami. Z jakich powodów je przypinają.
            > Dobrze, jeśli przypinają je z przekonania. Źle, jeśli nakazują to robić innym.

            Chcesz dobrowolności, zakładasz że ludzie są sami za siebie odpowiedzialni.
            Jednak przy takiej dowolności możemy skazać na śmierć dziecko takiej osoby. Bo
            choc nie przekonany to może zapnie pasy dzieciaczkowi pod presja mandatu
            chociażby.
            • Gość: az Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu IP: *.magtel.net.pl 14.08.04, 22:40
              > Chcesz dobrowolności, zakładasz że ludzie są sami za siebie odpowiedzialni.
              > Jednak przy takiej dowolności możemy skazać na śmierć dziecko takiej osoby.
              Bo
              > choc nie przekonany to może zapnie pasy dzieciaczkowi pod presja mandatu
              > chociażby.

              Protestuję.
              Nie życzę sobie przypisywania mi współudziału w zabójstwie dziewczyny
              wyrzuconej z pociągu.
              • vielonick Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu 22.08.04, 03:14
                Gość portalu: az napisał(a):


                > Protestuję.
                > Nie życzę sobie przypisywania mi współudziału w zabójstwie dziewczyny
                > wyrzuconej z pociągu.

                azie co Ci to?
                chodzi o bezpieczenstwo dzieci w samochodach
                np. przymus wozenia dzieci w w fotelikach
                i takze przypinania pasami

                ludzie nie zapieci pasami stanowia zagrozenie
                w trakcie wypadku i dla siebie samych
                i dla innych
                kazdy fizyk Ci to powie
                albo policjant z drogowki

                i tak na marginesie:
                jestes przeciwko przymusom
                ale piszacych chcesz ustawiac na forum
                (z czescia Twoich zarzutow sie zgadzam z czescia nie,
                ale to inna bajka i nie ten watek)
                skad taki dualizm?


                ps. nie ma przymusu wychodzenia na ulice w zimie (bo slisko)
                wiec i nie ma przymusu jezdzenia samochodem
                jezdzisz - godz sie z konsekwencjami
                albo SKM ;)

                • Gość: az Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu IP: *.magtel.net.pl 22.08.04, 11:55
                  > azie co Ci to?

                  A Ci?

                  > ludzie nie zapieci pasami stanowia zagrozenie
                  > w trakcie wypadku i dla siebie samych
                  > i dla innych
                  > kazdy fizyk Ci to powie
                  > albo policjant z drogowki

                  W ogóle ludzie stanowią zagrożenie dla innych. I podczas wypadku i poza nim.
                  Powiedzią Ci to nie tylko policjant i fizyk.

                  > i tak na marginesie:
                  > jestes przeciwko przymusom
                  > ale piszacych chcesz ustawiac na forum
                  > (z czescia Twoich zarzutow sie zgadzam z czescia nie,
                  > ale to inna bajka i nie ten watek)
                  > skad taki dualizm?

                  Dualizm? Niektóre przymysy muszą być.
                  Jestem przeciwko zbędnym przymusom.
                  Przymus pisania na forum "wedle regulaminu" uważam za zbędny.

                  > ps. nie ma przymusu wychodzenia na ulice w zimie (bo slisko)
                  > wiec i nie ma przymusu jezdzenia samochodem
                  > jezdzisz - godz sie z konsekwencjami
                  > albo SKM ;)

                  Za jakiś czas powiesz: "Popieram nakaz zakładania butów z kolcami w dni mroźne
                  (bo ślisko). Ale nie ma przymusu wychodzenia z domu".
    • brzydulca Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu 01.08.04, 03:57
      Hanuszkiewicz powiedzial ze jestesmy niewolnikiami genow.
      Mamy walnosc ale niewiele mozemy z nia zrobic bo wlasnie te geny...
      • aszar.kari Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu 01.08.04, 04:32
        Czlowiek jest jednak okropnie zarozumialym zwierzakiem :] Poczucie wolnosci
        nosi sie w sobie i nic nie jest w stanie nas zniewolic - bu ha ha ha :]
        A co z lekiem o ukochanych? A co ze strachem przed smiercia i bolem? A co z
        uzaleznieniem od plci, orientacji sexualnej, alergii, braku wlosow,
        krotkowzrocznosci i grupy krwi zeby wymienic tylko kilka ograniczen - mniej lub
        bardziej waznych w zyciu? Sugerujecie pelna kontrole nad tym wszystkim i ta
        kontrola ma byc wyznacznikiem wolnosci? To ja jestem oficjalnie zniewolona i
        bardzo mi ta sytuacja odpowiada - potwierdza moje poczucie czlowieczenstwa :]
        Kontrole nad wszystkim w sobie to musi miec komputer, ja mam te wolnosc, ze
        moge byc zniewolona.
        • brzydulca Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu 01.08.04, 04:48
          Raskolnikow w "Zbrodnia i Kara" probowal uzyc wolnosci od moralnosci
          spoleczenstwa, odpowiedzialnosci i zabil starsza kobiete by ukrasc jej
          pieniadze.
          Niestety sumienie sie odezwalo.

        • malvvina Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu 01.08.04, 13:09
          bo poczucie wolnosci to mozna miec dopiero gdy sie zaakceptuje z PELNEJ WOLI
          zaleznosci obowiazki i kajdany
          (przyklad 1 : wolna akceptacja podatkow :-) stoi tak napisane w konstytucji
          fr :-)
          przyklad 2 - nie jest wolnym narkoman a przeciez jest o tym przekonany bo
          transgresja zakazu


          To ja jestem oficjalnie zniewolona i
          > bardzo mi ta sytuacja odpowiada - potwierdza moje poczucie czlowieczenstwa :]
          > Kontrole nad wszystkim w sobie to musi miec komputer, ja mam te wolnosc, ze
          > moge byc zniewolona.
          • Gość: az Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu IP: *.magtel.net.pl 01.08.04, 13:28
            > bo poczucie wolnosci to mozna miec dopiero gdy sie zaakceptuje z PELNEJ WOLI
            > zaleznosci obowiazki i kajdany

            Zgoda.
            Wiem, że można mieć poczucie wolności, gdy "sie zaakceptuje z PELNEJ WOLI"
            zakaz wychodzenia z domu w dni mroźne (bo ślisko).
            A co z tymi, którym taki zakaz nie pasuje do ich widzenia wolności? Lęki z
            dzieciństwa? Głęboko ukryte zniewolenie wewnętrzene?
            • malvvina Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu 01.08.04, 14:09
              dla nich sa psychiatrzy

              > Wiem, że można mieć poczucie wolności, gdy "sie zaakceptuje z PELNEJ WOLI"
              > zakaz wychodzenia z domu w dni mroźne (bo ślisko).
              > A co z tymi, którym taki zakaz nie pasuje do ich widzenia wolności? Lęki z
              > dzieciństwa? Głęboko ukryte zniewolenie wewnętrzene?
              • Gość: az Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu IP: *.magtel.net.pl 01.08.04, 14:30
                Aha.
                A jak sądzisz, kliniki będą pękać w szwach, czy świecić pustkami?
              • melanie Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu 01.08.04, 20:25
                malvvina napisała:

                > dla nich sa psychiatrzy
                ________________
                Witajcie stare dobre czasy! Jasne, wtedy tez wszystkich niepokornych do
                psychiatrow na oddzialy zamkniete. Bo jak nie uwaza, ze lud pracujacy to
                hegemon a partia zawsze ma racje, toc to musi byc wariat, conie?
                • malvvina Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu 01.08.04, 20:43
                  iii, nie poniala to nie ...
                  >
                  > > dla nich sa psychiatrzy
                  > ________________
                  > Witajcie stare dobre czasy! Jasne, wtedy tez wszystkich niepokornych do
                  > psychiatrow na oddzialy zamkniete. Bo jak nie uwaza, ze lud pracujacy to
                  > hegemon a partia zawsze ma racje, toc to musi byc wariat, conie?
                  • melanie Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu 01.08.04, 20:47
                    Bo mi sie zaraz kojarzy:))))))))))
        • vielonick Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu 02.08.04, 15:12
          aszar.kari napisała:

          > Czlowiek jest jednak okropnie zarozumialym zwierzakiem :] Poczucie wolnosci
          > nosi sie w sobie i nic nie jest w stanie nas zniewolic - bu ha ha ha :]

          oczywiscie - zniewalamy sie sami
          nie czuje sie zniewolona tym co ponizej napisalas a inni to i owszem
          i nie jestem komputerem ;D

          re kontrola: nie chodzi o kontrole ale o umiejetnosc zaakceptowania rzeczy na
          ktore nie mamy realnego wplywu (orientacja, gr. krwi, geny itp.), zeby sie nie
          miotac i nie wpadac np. w uzaleznienia czy tez nerwice - bo to jest skutek a
          nie przyczyna
      • Gość: az Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu IP: *.magtel.net.pl 01.08.04, 11:19
        > Hanuszkiewicz powiedzial ze jestesmy niewolnikiami genow.
        > Mamy walnosc ale niewiele mozemy z nia zrobic bo wlasnie te geny...

        To oczywiste, że geny mają sporo do powiedzenia,
        Ale podobno ludzie mają też rozum, wolę. Czy to nieistotne dodatki?
        W jakim sensie, w jakim stopniu niewiele możemy zrobić?
        Czy rządy genów usprawiedliwiają krzywdy wyrządzane jednym przez drugich?
        Czy rządy genów usprawiedliwiają ograniczanie wolności jednych przez drugich?
        • Gość: baba zona Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 01.08.04, 12:40
          > To oczywiste, że geny mają sporo do powiedzenia,
          > Ale podobno ludzie mają też rozum, wolę. Czy to nieistotne dodatki?
          > W jakim sensie, w jakim stopniu niewiele możemy zrobić?

          Znam przypadek mlodego mezczyzny nieuleczalnie chorego (choroba uwarunkowana
          genetycznie). Zmagal sie z choroba 10 lat. Potem popelnil samobojstwo.
          Przyklad na wplyw genow i wolnej woli na zycie czlowieka.
          • Gość: az Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu IP: *.magtel.net.pl 01.08.04, 13:21
            Jego geny, jego wybór. Nikomu tym krzywdy chyba nie zrobił?

            Jak te słowa o genach mają się do ograniczania wolności jednych ludzi przez
            drugich? Geny to wymuszają, usprawiedliwiają?
            • Gość: baba zona Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 01.08.04, 14:09
              > Jak te słowa o genach mają się do ograniczania wolności jednych ludzi przez
              > drugich? Geny to wymuszają, usprawiedliwiają?

              To nie byl przyklad bezposredni, niemniej jednak przedstawial jeden z aspektow
              problemu. A w jego przypadku (jak i wszystkich podobnych) geny zostaly
              odziedziczone, tutaj matka podjela ryzyko urodzenia dzieci bedac swiadoma
              zagrozenia. Czyli w jakims stopniu ograniczyla mu wolnosc i mozliwosc wyboru.
              • Gość: az Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu IP: *.magtel.net.pl 01.08.04, 14:29
                > Czyli w jakims stopniu ograniczyla mu wolnosc i mozliwosc wyboru.

                Czy dopuszczalne jest takie ograniczanie?
                Czy możliwość rodzenia należałoby regulować jakimiś przepisami?
                • Gość: baba zona Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 02.08.04, 15:37
                  > Czy dopuszczalne jest takie ograniczanie?
                  > Czy możliwość rodzenia należałoby regulować jakimiś przepisami?

                  AZie, to przeciez byloby niedopuszczalna ingerencja w wolnosc wlasnie... I w
                  tym tkwi problem i cala komplikacja. Wiesz, to wszystko jest bardzo
                  niejednoznaczne i potwierdza teze, ze nie do konca mamy wplyw na swoje losy, a
                  i wplyw otoczenia jest bardziej losowy niz determinowany czyjas wola....
              • ziemiomorze Jesli nie mozesz zmienic rzeczy... 01.08.04, 15:43
                ...zawsze masz wybor, czy zmienic swoje nastawienie do rzeczy.
                Wolnosc wyboru ma sie zawsze: nie mozesz zmienic np pogody - jesli na dworzu
                pada, to pada. Mozesz przemodelowac swoje nastawienie do tej pogody - zamiast
                obrazac sie na rzeczywistosc i przez caly dzien marudzic, ze pogoda
                beznadziejna, cisnienie niskie i znowu zmoklas, mozesz skupic sie raczej na
                tym, ze po takiej ulewie bedzie zatrzesienie grzybow i bedziesz mogla w
                przyszly weekend sie na nie wybrac, albo ze powietrze sie oczysci albo cos tam.

                Nie sadze, aby ten mlody czlowiek, ktorego opisujesz mogl miec pretensje do
                matki o to, ze go urodzila, znajac ryzyko obciazenia choroba; raczej o to, ze
                nie nauczyla go z nia zyc pelnia zycia; kazde z nas rodzi sie jakostam
                obciazone - jesli nie genetycznie, to emocjonalnie - ciagnie za soba wpojone na
                nieswiadomym poziomie przekazy czasem rownie utrudniajace zycie, co ciezka
                choroba fizyczna. Ale wolnosc wyboru jest zawsze

                zet
                • Gość: baba zona Re: Jesli nie mozesz zmienic rzeczy... IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 01.08.04, 21:15
                  Rzecz nie w tym, ze on mial pretensje do swojej matki o cokolwiek, raczej w
                  tym, ze pewne sytuacje zyciowe determinowane w sposob od nas zupelnie
                  niezalezny (np. genetycznie) nie pozwalaja na pelnie wolnosci.
                  • procesor Re: Jesli nie mozesz zmienic rzeczy... 01.08.04, 21:21
                    Gość portalu: baba zona napisał(a):
                    > Rzecz nie w tym, ze on mial pretensje do swojej matki o cokolwiek, raczej w
                    > tym, ze pewne sytuacje zyciowe determinowane w sposob od nas zupelnie
                    > niezalezny (np. genetycznie) nie pozwalaja na pelnie wolnosci.

                    Ale autorka stawia teze ze wewnętrzna wolność to cos co jest niezalezne od
                    murów wokół nas czy wózka inwalidzkeigo pod tyłkiem..

                    I chyba się z nia zgodze.
                    • Gość: baba zona Re: Jesli nie mozesz zmienic rzeczy... IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 01.08.04, 21:23
                      Jasne, tylko ze on to inaczej widzial...
                      • procesor Re: Jesli nie mozesz zmienic rzeczy... 01.08.04, 21:46
                        Gość portalu: baba zona napisał(a):
                        > Jasne, tylko ze on to inaczej widzial...


                        Własnie. I tu pytanie - czemu jadni to "maja" a inni nie?
                        Czy da się tego nauczyc?

                        Czemu czasem spotyka się kobiete która straciła 10 lat temu syna, która ze
                        zbolała twarzą, w czerń odziana, mówi że ona nie zapomniała, że ona się z tym
                        nigdy nie pogodzi? A inna starsza pani, z pogodna twarzą i pełnymi ciepła
                        oczami, twarzą pokryta siecia zmarszczek, opowie o swoim niełatwym zyciu w
                        którym i brak pieniedzy, i choroby, i śmierc bliskich - a jednak nie ma tu
                        miejsca na czerńń i rozpacz, za to jest miejsce na ciepłe słowo i życzliwość
                        dla innych?
                        Dlaczego tak jest? Gdzie tkwi tajemnica?

                        Jak ja lubie pytanie - dlaczego?? :))
                        • gradaczka Re: Jesli nie mozesz zmienic rzeczy... 02.08.04, 03:07
                          ma pozytywne nastawienie - tez otrzymuje sie optymizm przez geny
                        • ziemiomorze Re: Jesli nie mozesz zmienic rzeczy... 02.08.04, 16:11
                          procesor napisała:
                          > Czemu czasem spotyka się kobiete która straciła 10 lat temu syna, która ze
                          > zbolała twarzą, w czerń odziana, mówi że ona nie zapomniała, że ona się z tym
                          > nigdy nie pogodzi? A inna starsza pani, z pogodna twarzą i pełnymi ciepła
                          > oczami, twarzą pokryta siecia zmarszczek, opowie o swoim niełatwym zyciu w
                          > którym i brak pieniedzy, i choroby, i śmierc bliskich - a jednak nie ma tu
                          > miejsca na czerńń i rozpacz, za to jest miejsce na ciepłe słowo i życzliwość
                          > dla innych?
                          > Dlaczego tak jest? Gdzie tkwi tajemnica?

                          Cierpienie wiele ulatwia.
                          Dobrze jest o sobie myslec jako o ofierze, osobie zbolalej i doswiadczonej
                          ponad sily. To jest oczywiscie bardzo delikatna kwestia, bo kazdy ma prawo do
                          przezywania swojego bolu i to w czasie dowolnie dlugim (statystyki twierdza, ze
                          zaloba po zmarlym trwa okolo 3 lat, ale chrzanic statystyki). Ale w ktoryms
                          momencie moze sie zaczac tym smutkiem zyc - buduje mu sie mala kapliczke, w
                          ktorej sie wraz z nim zamyka i stamtad smutnymi oczami popatruje ponuro na
                          swiat. Takie polzycie.
                          Przypomniala mi sie ta historia o facecie, ktory mial dwoch synow i jeden mu
                          sie utopil. Codziennie chodzil na brzeg rzeki w miejsce smierci pierworodnego i
                          rozpaczal, spedzal tak dlugie godziny. Tak go to zajmowalo, ze nie mial czasu
                          nauczyc plywac drugiego i ten drugi... final tej histori jest ponury, tak samo
                          jak moral, ale madry za to.

                          Przezyc smutek, poczucie straty, odbebnic poczucie krzywdy i zyc dalej - no
                          chyba, ze sie nie chce.

                          > Jak ja lubie pytanie - dlaczego?? :))

                          Och, jak ja je uwielbiam - jak sie znudzi, mozna jeszcze zapytac 'czemu?'

                          zetta
                        • Gość: baba zona Re: Jesli nie mozesz zmienic rzeczy... IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 02.08.04, 17:29
                          Ale tutaj jest mowa o czlowieku, ktory pozostajac zyczliwym dla swiata i ludzi
                          zrezygnowal z zycia.... Ty mowisz o tych, co zostali, a ja o tym, ktory juz nie
                          mial sily, zeby walczyc i twierdzil, ze nie dano mu mozliwosci wyboru...
                          I nie ma tutaj opcji pt. "Czy da się tego nauczyc?"

                          Przytoczona przez Ciebie ciepla kobieta nie jest wyjatkiem, ale tez i nie jest
                          odpowiedzia na pytanie, gdzie lezy granica miedzy wewnetrzna wolnoscia a
                          narzucona granica j.w.
                          Ja tak to widze.
                          • vielonick Re: Jesli nie mozesz zmienic rzeczy... 03.08.04, 02:19
                            to wyplywa z wnetrza - czyli tez posrednio z genow, wychowania, srodowiska...

                            to powazny problem, bardzo trudny nie da sie wyrokowac, stawiac hipotez ale...
                            cos w relacjach matka-dziecko jest nie tak skoro z ust tego drugiego mozna
                            uslyszec pretensje(?) "dlaczego mnie rodzilas?"

                            czyzby mama sama miala poczucie winy i "zarazila nim" dziecko...?
    • Gość: Moni Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 02.08.04, 08:53
      Przyznam, że nie rozumiem dlaczego zakładasz nowy wątek. Mam wrażenie, że
      właśnie o tym dyskutawaliśmy. To mocno rozjeżdża dyskusję, bo Ci co tam się
      wypowiedzieli musieli by się powtarzać - tak jak Az. Akurat w całości zgadzam
      się z tym, co napisałaś i o tym też tam pisałam. Nie tylko z resztą ja. Chyba
      nie chciało Ci sie tego czytać, a szkoda bo jeśli chcesz dyskutować to chętnie
      poznałabym Twoje zdanie na inne poruszone tam kwestie, ale nie chce mi sie tego
      przepisywać.
      Aszar.kari! Lęk o bislich też jest źródłem zniewolenia. Wiele krzywdy dziecku
      robi matka, która się boi o jego życie. Jeśli ten strach ją paralizuje dziecko
      uczy się bać świata i zycia. Jeśli kogoś naprawdę kochamy, to pozwalamy mu
      odejść. I koniecznie trzeba odróżnić to od obojętności i zaniedbania. Codzi
      tylko o to, że każdy z nas umrze i jego moment jest dla niego właściwy.
      Akceptacje tego faktu nie wyklucza naszego pragnienia ochrony i zapewnienia
      bezpieczeństwa bliskim, a w razie śmierci naszego żalu i bólu. Sama przeżyłam
      niedawno śmierć ojca. Długo płakałam, lecz w sercu pozwoliłam mu odejść właśnie
      Z MIŁOŚCI do niego. Po jego śmierci przestałam odczuwać lęk o zycie moich
      dzieci. Oczywiście nie chcę by im coś się stało i życie poświęcę by je chronię.
      Ale NIE BOJĘ SIĘ. Wiem, że nie ja decyduję, i mam ufność, że to co sie stanie
      będzie dla nich dobre. Mam nadzieję, że ja nie będę tylko wystawiona na tak
      ciężkie cierpienie i próbę. Zobacz jak radzą sobie pięknie z tym rodzice dzieci
      ciężko chorych. Oni nie walczą. Oni pozwalają dziecku odejść i mu towarzyszą do
      końca. Odkładają swój lęk na bok, tylko obdarzają milośćią. Bo lęk o kogoś to
      naprawdę lęk o zostanie samemu...bez tego kogoś. Bo skąd wiesz, że tam mu nie
      będzie lepiej? Tylko Ty zostajesz sama...
      • vielonick wytlumaczenie 02.08.04, 14:46
        to niejako w zalozeniu mialo byc coz w rodzaju podsumowania watku melanii i
        napisania tego co sama mysle. Trudno sie wlaczac w dyskusje na poziomie
        200postowego watku, poza tym chcialam, zeby ludzie ktorzy tam pisali np.
        goscgazety czy Ty (bo mialam nadzieje, ze tu zajrzycie :)) tez dokonali
        podsumowania tego co sami napisali, przedstawienia wlasnego stanowiska. Nie bez
        znaczenia byly tez kwestie techniczne - duze watki dlugo i wolno sie otwieraja,
        nie kazdy ma polaczenie szybkie jak pershing ;). I chcialam rowniez te rozmowe
        skierowac na nieco inne tory bo sprowadzanie tematu wolnosci/zniewolenia
        wylacznie do (nie)zapinania pasow jest, moim zdaniem, splyceniem.

        bardzo prosze o tematy na ktore chcialabys poznac moje zdanie :)

        re smierc: mi tez zdarzylo sie cos podobnego; po smierci bliskiej osoby zanikl
        lek (dokladniej mowiac - zmienil sie) o bliskich...
        • Gość: procesor Re: wytlumaczenie IP: *.warszawa.cvx.ppp.tpnet.pl 02.08.04, 17:16
          vielonick napisała:
          > re smierc: mi tez zdarzylo sie cos podobnego; po smierci bliskiej osoby
          > zanikl lek (dokladniej mowiac - zmienil sie) o bliskich...

          A to się zdziwiłam. Zanikł? Dlaczego? (jak ja to lubie :) )

          Wydawałoby sie że będzie odwrotnie. Zrobisz małą analizę jak to zadziałało??
          • vielonick Re: wytlumaczenie 03.08.04, 02:29
            lek... zmienil sie; jest, ale inny
            to trudno wytlumaczyc ;)

            na smierc, choroby, nieszczesliwe wypadki nie mamy realnego wplywu
            czy sie denerwujemy, przezywamy czy nie - jak ma sie zdarzyc i tak sie zdarzy
            wiec... po co sie przejmowac?
            w zyciu rzadko kiedy spotyka nas to czego sie spodziewamy
            zlego czy dobrego
            no to nalezy odpuscic
            i nie truc innych i siebie wlasnymi obawami
            to dopiero bywa zabojcze ;)
        • Gość: Moni Re: wytlumaczenie IP: *.telprojekt.pl 02.08.04, 21:31
          Dzięki, juz rozumiem.
          Interesuje mnie kwestia dodra i zła - jak je rozumiesz. Soje zdanie wyjaśniłam
          w rozmowie z Gościem Gazety, ciekawa jestem czy się ztym zgadzasz. To sprawa
          kluczwa dla wolności.

          Droga Procesor. Kpisz, ale wspomogę Vielonicka w tłumaczeniu. Mianowicie
          prwadziwa miłość nie bazuje na strachu o drugą osobę. Strata jest bolesna dla
          Ciebie. Kiedy stajesz oko w oko ze śmiercią najbliższego, czujesz ból,
          tęsknotę, żal i niezgodę. Jeśli pozwolisz sobie na przeżycie tych uczuć pojawią
          się nowe: kocham niezależnie od śmierci, ona nie staje się barierą, wiem, że
          odszedłeś,na twoą pamiątkę zrobię ze swym życiem coś dobrego. To jest ZGODA.
          Zaczynasz czuć, że szkoda walczyć z czymś co jest nieuchronne. Zaczynasz
          widziećw śmierci przyjaciela, któey na Ciebie też czeka. Przestajesz się bać.
          To piękne przeżycie, bardzo wzruszjące i wyzwalające choć droga do niego
          prowadzi przez ból. Zawsze wydaje się, że śmierć przychodzi za wcześnie. Ale
          tylko dlatego, że nie zdążamy kochać wystarczająco.

          Jeśli przeżyłaś stratę, która Ci tego nie dała, to oznacza, że nosisz w sobie
          zbyt duży lęk lub traumę. Ciężko Ci pozwolić sobie na ból wyzwalający. Ja sama
          stawiłam temu czoła dopiero, gdy zmarł mój ojciec. Inne śmierci odrzuciłam.
          Często dopiero śmierć rodziców uczy nas tej prawdy. Gdy tracimy najpierw kogoś
          dalszego to się odcinamy, gdy dziecko, często jest to zbyt trudne...
          • procesor Re: wytlumaczenie 03.08.04, 00:15
            Nie kpie.

            Temat śmierci mam dogłębnie przerobiony, ale dzieki za twoje próby..
            Wolałabym odpowiedź Vielonicka.

            Wolnośc od samego siebie, od pożadań, od "chcenia". To dopiero jest wolność.
            Ale czy w pewnym stopniu nie zatraca sie wtedy samego istnienia??

            PS Miłość która skończyłaby się w momencie smierci - to nie miłość.
            • Gość: Moni Re: wytlumaczenie IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 03.08.04, 08:42
              Kto mówi o wolności od siebie, chcenia i poządań? Wolność to zrozumienie
              siebie, swoich chceń i pożądań, a nie ich odrzucenie! Wtedy pojawia sę wybór!
              Patrz na wątek "to silniejsze ode mnie"! Człowiek wolny, to taki co rozumie
              siebie i innych. Takie zrozumienie może pojawić się tylko z poziomu kontaktu z
              najgłębszą rzeczywistością kosmosu, którą jedni nazywają miłością, inni
              Bogiem ,jeszcze inni po swojemu. Wiem, że brzmi to jak filozoficzne dyrdymały,
              ale to jest ten poziom oświecenia, o którym mówią mistycy. I każdy z nas ma na
              to szansę. Śmierć - jej nieuchronność. pewność i spokój, który niesie to wielka
              szansa na stawienie sobie czoła, choć szlenie trudna, nieważne czy dotyczy nas
              czy najbliższych.
              • Gość: Luty Re: wytlumaczenie IP: *.dialup.mindspring.com 17.08.04, 04:44

                Gość portalu: Moni napisał(a):
                Człowiek wolny, to taki co rozumie
                > siebie i innych. Takie zrozumienie może pojawić się tylko z poziomu kontaktu
                z najgłębszą rzeczywistością kosmosu, którą jedni nazywają miłością, inni
                > Bogiem ,jeszcze inni po swojemu. Wiem, że brzmi to jak filozoficzne
                dyrdymały,
                > ale to jest ten poziom oświecenia, o którym mówią mistycy. I każdy z nas ma
                na
                > to szansę.

                Masz niesamowita intuicje Moni...wsluchuj sie w siebie...
          • vielonick Re: wytlumaczenie 03.08.04, 02:38
            Gość portalu: Moni napisał(a):

            > Zaczynasz
            > widziećw śmierci przyjaciela, któey na Ciebie też czeka. Przestajesz się bać.
            > To piękne przeżycie, bardzo wzruszjące i wyzwalające choć droga do niego
            > prowadzi przez ból.

            dokladnie tak :)
            smierc, odchodzenie przestaje przerazac
            zaczyna sie traktowac ja normalnie (jak sie da) jak czesc zycia
            kiedys i tak przyjdzie, po co marnowac energie, czas (i zdrowie) na strach?
            ten strach w kluczowych momentach, gdy stanie sie cos naprawde zlego
            najczesciej sie poteguje i wtedy jest juz bardzo zle

            i o rodzicach tez prawda
            moze dlatego, ze mamy gdzies zakodowane w swiadomosci
            ze oni odchodzic powinni przed dziecmi
            gdy umiera dziecko ten "porzadek swiata" sie burzy



            ps. o dobru i zlu jutro, dzis juz padam ;)
      • Gość: zosia Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 06.08.04, 12:17
        Skąd wiesz, że moment śmierci jest właściwy dla każdego. Piszesz, że ból i żal
        po śmierci bliskich jest oznaką żalu nad sobą, otóż musze ci powiedzieć, że żal
        mi jest jedynie tego, że moja matka bardzo chciała żyć, tak bardzo że dosłownie
        chwytała rękami powietrze, aby tylko zostać po tej stronie. I to jej się nie
        udało. - jej mi żal, nie mnie.
        Tego spojrzenia, żalu i skargi w oczach nigdy nie zapomnę, jak i nieludzkiego
        wycia. Nikt nie mógł jej pomóc.
        Piszesz, że zawsze wydaje się że śmierć przychodzi za wcześnie, bo nie zdążamy
        kochać wystarczająco.
        Czy pięcioletnie dziecko jakim wtedy byłam, miało tą szansę by kochać
        wystarczająco. Mam ją kochać, jak jej nie ma, to jej coś da czy
        mnie, „pozwolić” jej odejść z miłości do niej czy do siebie. Bo to przecież ja
        żyję dalej.

        Oczywiście, można napisać że noszę w sobie traumę. A ja mogę napisać, że moim
        zdaniem to co piszesz co zwykła racjonalizacja strachu, parszywego strachu
        przed śmiercią.
        Doświadczanie tego uczucia jest zawsze negatywne, pot oblewa czoło, budzimy się
        z krzykiem.

        I nagle co się pojawia, jedność z kosmosem, bóg, wszechogarniająca miłość.
        Już dobrze, jest lepiej, chodzi tylko o to by trwać dalej. Nie wiadomo w jakiej
        formie, ale trwać dalej po śmierci.
        Tak myśl, że przestajemy istnieć, albo że wcześniej przed narodzeniem, nie
        istnieliśmy, nie daje spokoju, więc tworzymy teorie i religie. O życiu po
        zyciu, o życiu przed życiem. Odczuwamy ulgę, jak dobrze, pogodzę się z całym
        światem, jeszcze lepiej, podążam drogą, czuję jak mniej się boję, wydzielaja
        się endorfiny, chemia mózgu buzuje, żyje mi się lepiej, rozumiem wszechświat,
        przyszedłem na świat aby przejść kolejny etap, wierzę w opacznościowy plan itp.

        Czym to jest jak nie kolejna atrapą, kolejną sztuczną noga o którą możesz się
        oprzeć, by stać?

        • Gość: Moni Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 06.08.04, 13:08
          Tak jak właściwy jest moment Twoich narodzin, tak jak właściwe jest to, że
          jesteś, tak Twoja śmierć jest też właściwa.
          Nie wiem czy dostrzegłabym i odkryła tą prawdę będąc na Twoim miejscu... Nawet
          nie wiem, czy potrafię sobie wyobrazić z jak straszliwymi przeżyciami musiałaś
          się zmierzyć. Choć koszmarne wydaje mi się, że nikt nie ochronił tak małego
          dziecka jakim byłaś, przed tym wyciem z bólu, przed tym spojrzeniem matki,
          która nie godziła się na swoją śmierć.
          Ale uwierz mi, walka ze śmiercią nie ma sensu. Ona jest silniejsza,
          niepokonana, niezmienna. Jeśli to uznamy, poczujemy ulgę. Nie pamiętam kto, ale
          z Tych "wielkich", powiedzał, że ktoś kto poczuje, że jego śmierć zawsze mu
          towarzyszy i jako jedyna nie zdradzi, doznaje swoistej wolności. De Mello z
          kolei jako ćwiczenie duchowe proponuje wyobrażenie sobie swojego rozkładającego
          się ciała - wszystko to po to, by odnależć odpowiednią perspektywę spojrzenia
          na siebie i swoje problemy. Śmierć jest po prostu częścią życia. Nie jest zła
          sama w sobie.
          Wiem, że takie spojrzenie może być dla Ciebie nie do przyjęcia. Wolisz myśleć,
          że to atrapa, że nie było nic wcześniej i nic potem nie ma. Ja wiem co innego.
          Wiem, że istnieje jakś odwieczna siła Kosmosu, która daje mi pewność,że
          wszystko jest właściwe. I nie wiem co i jak było przedtem i będzie potem. To
          nie ma znaczenia. Jest tylko ta pewność. ZGODA. Ale niczego Ci nie udowodnię.

          Niezależnie od tego co nas różni, bardzo porusza mnie to, co o sobie napisałaś.
          Z całego serca życzę Ci odnalezienia takich prawd, które Tobie pozwolą żyć
          szczęśliwie. Pozdrawiam. M
        • Gość: Luty Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu IP: *.dialup.mindspring.com 17.08.04, 04:53
          I nagle co się pojawia, jedność z kosmosem, bóg, wszechogarniająca miłość.
          > Już dobrze, jest lepiej, chodzi tylko o to by trwać dalej. Nie wiadomo w
          jakiej
          >
          > formie, ale trwać dalej po śmierci.
          > Tak myśl, że przestajemy istnieć, albo że wcześniej przed narodzeniem, nie
          > istnieliśmy, nie daje spokoju, więc tworzymy teorie i religie. O życiu po
          > zyciu, o życiu przed życiem. Odczuwamy ulgę, jak dobrze, pogodzę się z całym
          > światem, jeszcze lepiej, podążam drogą, czuję jak mniej się boję, wydzielaja
          > się endorfiny, chemia mózgu buzuje, żyje mi się lepiej, rozumiem wszechświat,
          > przyszedłem na świat aby przejść kolejny etap, wierzę w opacznościowy plan
          itp.
          >
          > Czym to jest jak nie kolejna atrapą, kolejną sztuczną noga o którą możesz się
          > oprzeć, by stać?
          >
          To nie jest kolejna atrapa i to nie jest chemia mozgu..
          Jestesmy ograniczeni w dostrzeganiu rzeczywistosci, ale jest ona
          niewyobrazalnie piekna...
          To wiedza moja, nie wiara...
    • goscgazety1 Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu 02.08.04, 22:45
      Jak miło widziec ,ze poruszacie temat wolnosci...
      Ziemiomorze, bardzo mi sie podoba Twoj post o wolnosci wewnetrznej, jest
      piekny, prosty ;))
      Pozdrawiam serdecznie
      P.S. Moni, osobisie uwazam,ze Vielonick dobrze uczyniła zakładajac nowy watek.
      W ten sposb włączyły sie nowe osoby do tego tematu :)
      • vielonick Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu 03.08.04, 02:43
        ufff! dzieki za wyrozumialosc ;)
        o to tez mi chodzilo
        i o uzupelnienie nie konkurencje

        a moze by tak podsumowania wlasnych przekonan
        pan szanowny by tu dokonal? :)
        • goscgazety1 Do Vielonicka 03.08.04, 16:14
          vielonick napisała:

          > ufff! dzieki za wyrozumialosc ;)
          > o to tez mi chodzilo
          > i o uzupelnienie nie konkurencje
          >
          > a moze by tak podsumowania wlasnych przekonan
          > pan szanowny by tu dokonal? :)

          Vielonicku, to miłe ,ale nie skorzystam. Nie widze takiej potrzeby, musiałbym
          sie powtarzac itd...Zerkam na forum sporadycznie, stad taki moj nick i tylko
          dlatego zdecydowałem sie na zabranie głosu w watku Melanie , bo czekałem na
          pewna osobe. Oczywiscie nie mowiac juz o tym, ze temat watku Melanie lezy mi
          bardzo na sercu.
          Pozdrawiam serdecznie
          P.S.
          Mam wiele roznych pytan, chciałbym poznac Wasze opinie w innych kwestiach , ale
          o tym w przyszłosci.
          • vielonick Re: Do Vielonicka 05.08.04, 23:10
            hm, to szkoda

            czytalam tamten watek i wlasnie dlatego poprosilam o "streszczenie"
            nie umiem po tym co przeczytalam stworzyc jakiegos spojnego obrazu Twoich
            przekonan dlatego sadzilam, ze napisanie tego tutaj w jednym poscie pomoze i
            mnie i innym lepiej zrozumiec co myslisz
            ale moze powinnam uwazniej przeczytac to co juz napisales ;)

            rowniez pozdrawiam :)
            • goscgazety1 Do Vielonicka 16.08.04, 23:28
              vielonick napisała:

              > hm, to szkoda
              >
              > czytalam tamten watek i wlasnie dlatego poprosilam o "streszczenie"
              > nie umiem po tym co przeczytalam stworzyc jakiegos spojnego obrazu Twoich
              > przekonan dlatego sadzilam, ze napisanie tego tutaj w jednym poscie pomoze i
              > mnie i innym lepiej zrozumiec co myslisz
              > ale moze powinnam uwazniej przeczytac to co juz napisales ;)
              >
              > rowniez pozdrawiam :)


              Co mysle o wolności? Czy masz równiez na mysli inne zagadnienia, które zostały
              tam poruszone?
              Poproszę o konkretne pytania, postaram sie na nie odpowiedz - mysle, ze taka
              forma bedzie najlepszym uzupełnieniem .
              Pozdrawiam serdecznie
    • brzydulca Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu 03.08.04, 09:07
      Podobno sa osoby patologiczne, ktore nie sa zdolne do empatii, a wiec sumienia
      tez nie maja. Czy mozna by w takim razie powiedziec ze w jakis sposob sa wolni?

      • Gość: Moni Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 03.08.04, 09:22
        Absolutnie nie! Wolność to wybór! Ktoś kto nie zna innych mozliwości nie zna
        wyboru. A taka niezdolność najczęściej jest koszmarną ucieczką od własnych
        uczuć i bólu. Gdzie tu wolność.
      • vielonick Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu 05.08.04, 23:26
        nie utozsamialabym sumienia z empatia
        to nie jest to samo

        a czy tacy ludzie sa wolni?
        "w jakis sposob" tak ;)
        ale nie jest to pelna wolnosc tylko wolnosc "od czegos" kosztem "innego czegos"
        brak rozeznania dobra i zla, niemoznosc czynienia dobra trudno nazywac
        wolnoscia, sa to ludzie na swoj sposob chorzy, w jakis stopniu uposledzeni

    • vielonick o dobru i zlu - do Moni i nie tylko 06.08.04, 00:38
      ten temat jeszcze nie jest do konca skrystalizowany
      moze nigdy nie bedzie i moze tak wlasnie powinno byc...

      nie mozna tch dwu rzeczy rozpatrywac w oddzieleniu od intencji czyniacego
      czasem inetncje byly dobre a wyszlo zle
      czasem intencje byly zle a wyszlo dobrze

      "jam jest czescia tej sily tajemnej
      co zawsze zla pragnac zawsze czyni dobro" (Faust)

      swiat nie jest czarnobialy a w Twoim rozumieniu, przynajmniej tak to wyczytalam
      z watku melanie, czasem wyglada, ze jest
      moim zdaniem nie da sie latwo rozsadzic jednoznacznie co jest a co nie jest
      dobre czy zle, obiektywnie, czasem to wynika "z punktu siedzenia" czyniacego i
      obserwatora, niekiedy sa to oceny przeciwstawne tego samego czynu
      ocena moralna czynu jest tez uzalezniona od osoby, ktora sie go dopuszcza

      wiec w moim pojeciu istnieje cos takiego jak "mniejsze zlo"
      spodobal mi sie Twoj przyklad z gasienica (chyba?) ;)
      ze jak dziecko meczy gasienice z ciekowsci, checi poznania swiata to nie jest
      zlo a jak z premedytacja (chce zabic) to jest zlo
      moim zdaniem oba te przyklady to jest zlo - ale inne
      to, ze dziecko nie ma swiadomosci czynienia krzywdy nie znaczy, ze robi dobrze
      po to jest dorosly by to wytlumaczyc
      bo u niektorych taka "ciekawosc" nie przechodzi
      najpierw sa owady, potem pieski/kotki/inne a na koncu czlowiek...

      • Gość: Moni Re: o dobru i zlu - do Moni i nie tylko IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 06.08.04, 08:59
        Dla mnie właśnie te intencje są takie istotne. Tyle,że ja nie traktuję ich
        jako "chcę", tylko jako dostęp do Miłości. Intencje w Twoim rozumieniu są dla
        mnie nie do przyjęcia. Otóż często są one wynikiem odmowy brania
        odpowiezialności za swoje czyny. Przykład mojego męża: otóż ma on wielkie
        problemy z przyznaniem sobie prawa do złości. Gdy mu coś doskwiera, udaje (i to
        sam przed sobą), że wszystko jest w porządku. W efekcie, zupełnie niechcący, w
        różnych sytuacjach zrobi coś takiego, co strasznie zaboli, ale formalnie, to
        nie ma za tym złych uczuć. Dopiero po fakcie przyznaje, że chciał zranić. Z
        Twojego punktu widzenia nic złego nie zrobił, bo nie miał złych intencji. Ależ
        miał tyle, że w rzeczywistości nie chciał się do nich przyznać (jest jednak
        wielki, bo dostrzega to, choć później)

        Poza tym nie ocenim ani czynów ani intencji. Dla mnie każde zło wynika z
        poszukiwania i rozpaczy za Miłością. Każde dobro z doświadczenia tej Miłości. I
        nie jest to układ "czarne-białe", tyklo "jest dostęp/nie ma"
        Z takiej definicji wynika całkowita jednoznaczność dobra i zła. Ten sam czyn
        może być dobrem lub złem, w zależności co jest jego źródłem - czy doświadczenie
        głębokiej miłości do siebie, świata i ludzi, czy też rozpaczliwe jej szukanie.
        Całkowicie też zaneguje moralność jako wyłącznie normatyw społeczny, zależny na
        dodatek od kultury i światopoglądu (por. postawy chrześcijan, muzułmanów i
        Japońkie).

        Na koniec przyklad może drastyczny.
        Otóż wyobraźmy sobie osobę z natury dobrą. Dostaje od innych po dupie, ale i
        tak jest miła i przyjazna dla ludzi. Czy jest to dobro? Często nie, bo źródłem
        działania tej osoby jest strach przed brakiem akceptacji ze strony otoczenia,
        lęk przed odrzuceniem. Stąd taka osoba może pozbawić się całkowicie agresji i
        negatywnych uczuć. Inaczej gdy ktoś rozumie i akceptuje innych, i dlatego jest
        w stanie być wobec nich dobry i miły. Jest w nim jednak miejsce na kiepski
        nastrój i kryzys. Może powiedzić "a dajcie wy mi święty spokój", bo nie
        uzależnia swojej postawy od uczuć innych do siebie.
        Z kolei często za złym czynem stoi tylko rozpacz i tęsknota. Krzyczę, tłukę
        naczynia, robię awanture i ranię bardzo zdumionego partnera. I nagle odkrywam,
        że BOJĘ się (znów lęk), że mnie nie kochasz, że nie jestem ważna. Mogę
        powiedzieć więc "proszę pokaż mi, że Ci na mnie zależy, że mnie dostrzegasz". Z
        punktu widzenia moralności awantura była złem. Z punktu rozumienia dobra/zla
        poszukiwaniem Miłości, które tu doprowadziło do dobra (odkrycia prawdy o
        tęsknocie za Miłością i wyrażenie jej).

        "Dobry" człowiek z pierwszego przykładu nie rózni sie na początku od żony-
        awanturnicy. Dla obu źródłewm działnia jest lęk przed zranieniem i brak
        miłości. Tyle, że awanturnica odkrywa prawdę o sobie i ma sznsę stać się
        naprawdę "dobra", a pierwsza osoba tkwi w swoim schemacie i ma do końca życia
        zapewnioną akceptację, której tak rozpaczliwie poszukuje.

        Podałam przykłady i oczywiście nie za każdą taką postawą stoją właśnie takie
        uczucia. Przykłady te nie są jednak wydumane lecz stoją za nimi realne postaci,
        które znam.
        • vielonick Re: o dobru i zlu - do Moni i nie tylko 22.08.04, 04:06
          przepraszam za zwloke, troche trwalo nim odgrzebalam watek :)

          re intencje: alez sa wazne, dla mnie tez
          wlasnie po intencjach mozna sprobowac ocenic
          co bylo dobre a co zle

          mozna miec dobre intencje
          ale mimo wszystko uczynic innym krzywde
          ale inna krzywda jest zrobiona z premedytacja a inna niechcacy
          łatwiej wybaczyc niechcacy
          trudniej premedytacje
          (tez sie da, trzeba dojsc przyczyn - Twoj maz ;)
          ale bol jest i w jednym jak i drugim przypadku

          i jeszcze jedno: to, ze ktos sie nie przyznaje (w danym momencie)
          nie znaczy, ze nie mial zlych intencji
          chyba ten cytata z Fausta namieszal ;)
          a ja chcialam tylko pokazac, ze czasem ze zlych intencji
          moze wyjsc dobro
          w Twoim rozumieniu to nie jest mozliwe

          re moralnosc: wiem o co Ci chodzi i nie bardzo sie z tym zgadzam
          uwazam, ze wszystkie kultury, religie
          maja podobny (taki sam?) fundament
          co rozni to wlasnie te nakladki kulturowe, spoleczne
          jest inna realizacja wymogow
          ale przepisy, ze tak powiem, podobne

          re czarne/biale kontra ma dostep/nie ma
          tu chyba nie ma wielkiej roznicy poza nazwenictwem?
          uklad zero-jedynkowy jest/nie ma
          a ludzie sa szarzy, rozni
          nie ma czlowieka, ktory ma dostep do wszystkiego
          i nie ma czlowieka, ktory nie ma dostepu w nic
          w jednych sprawach dostep sie latwo pojawia,
          latwiej o przekraczanie wlasnych granic
          a w innych to za hollere
          sciana po prostu

          w rozych sytuacjach doswiadczam obu tych stanow
          (zeby nie bylo, ze jestem taka swieta ;)
          i nie sadze, zeby z innymi bylo inaczej
          to nawet widac na forum
          w jakiej sprawie jaki kto ma wglad

          re drastyczny przyklad: ? taka osoba wyrzadza zlo -czyt. krzywde- sobie
          chce dobrze ale wychodzi glupio
          moze kiedys dojrzeje, moze sie nauczy kochac siebie
          jak nie to nalezy jej wspolczuc
          albo nauczyc, pokazac milosc :)

          czesto sie mowi
          (czy to prawda?)
          ze ktos niekochany nie bedzie umial kochac
          siebie i innych

          trudno orzec czy to niekochanie
          takze nie wplywa na "brak wgladu/dostepu"
          i ze tak naprawde nie Absolut (Bog, Kosmos, Zrodlo etc.)
          a ludzie
          kochajac, okazujac milosc badz nie
          daja szanse na dojscie do Prawdy

          co jest skutkiem a co przyczyna


          • Gość: Moni Re: o dobru i zlu - do Moni i nie tylko IP: *.telprojekt.pl 22.08.04, 13:33
            A ja myslałam, że wątek umarł śmiercią naturalną...

            "łatwiej wybaczyc niechcący, trudniej premedytacje" - wybaczyć może tak.
            Ale znów jest istotne co stoi za zranieniem. Takie "niechcacy" to często tylko
            bark chęci wzięcia odpowiedzialności przez osobę za swoje złe intencje i
            uczucia. Zwłaszcza jesli istnieje duża częstotliwośc takich "nichcący"
            Stąd osoby "dobre i miłe" często denerwują innych - sa po prostu
            kryptoagresywne.

            "a ja chcialam tylko pokazac, ze czasem ze zlych intencji moze wyjsc dobro"
            Nie wiem dlaczego uwazasz, że za moim rozumieniem nie stoi taka mozliwośc. Ależ
            stoi. Wogóle wierzę, że branie odpowiedzialnosci za swoje złe uczucia i uczynki
            to najlepsza droga do dobra. Stąd też osoba jawnie zła ma dla mnie większe
            szanse na dotarcie do dobra, niż ta, która kurczowo trzyma sie nakazów
            moralnych dla utrzymania własnego wizerunku dobrej osoby. Nikt nie jest bowiem
            od nich wolny, moze tylko okłamywać siebie i innych, że jest inaczej.
            Przyznanie sie do zła w sensie braku miłości, jest sprawą kluczowa do uzania,
            że jej pragnę i poszukuję, że mam jej za mało.

            Co do nazewnictwa zło/dobro dostęp/brak nie jest dla mnie istotne w samej
            naszej rozmowie jesli tak samo to rozumiemy. Z doświadczenia jednak wiem, że w
            potocznym i bardziej powszechnym rozumieniu nie motywacja i uczucia a sam czyn
            odbierane sa jako dobro lub zło. A to dla mnie zasadnicza różnica, stąd moje
            podkreślenie tejże.


            Moralność:
            Owszem, wszystkie kultury mają jakiś zasadniczy wspólny trzon, (choć np. honor
            moim zdaniem srednio mieści sie w kanonie dobra). Tylko moralność ta nie jest
            znów ani źródłem ani drogą. Jedynie zaś znakiem rozpoznawczym: ten, który
            postępuje zgodnie z tymi nakazami świadczy o dostępie do źródła. Ale nie bez
            kozery przyszedła Chrystus, żeby mówić, że gdy nie stoi za wypełnianiem tychże
            nakazów miłość - nie ma tego dostępu (patrz hymn do Miłości). Czyli znów - nie
            uczynki...

            "czesto sie mowi (czy to prawda?)ze ktos niekochany nie bedzie umial kochać
            siebie i innych
            trudno orzec czy to niekochanie takze nie wplywa na "brak wgladu/dostepu"
            i ze tak naprawde nie Absolut (Bog, Kosmos, Zrodlo etc.)a ludzie kochajac,
            okazujac milosc badz niedaja szanse na dojscie do Prawdy
            co jest skutkiem a co przyczyna"
            Nosze w sobie dwa zasadnicze przekonania:
            1. niekochany nie umie kochać i fakt braku doświadczenia miłosci ma wpływ na
            dostęp do żródła miłości - rozumiem to jako, powiedzmy: zwierzęcy aspekt naszej
            natury; jako ten determinowany przez wychowanie i doświadczenia życiowe
            2. Jako jedyne istoty na tej ziemi doświadczamy łaski/wolnej woli (nazwa
            dowolna), która pozawla nam dotrzeć do Źródła bez konieczności doświadczenia w
            życiu realnym bezwarunkowej Miłości. Mamy po prostu możliwośc rozumienia czy
            też doświadczania PRAWDZIWEJ RZECZYWISTOŚCI WSZECHŚWIATA, u podstawy której
            leży Miłość (Bóg, Kosmos etc). Dostrzezenie tej prawdy wyzwala nas z
            determinizmu punktu 1.

    • back.door Re: O wolnosci /na bazie watku o zniewoleniu 06.08.04, 10:36
      Fajny wątek, miło poczytać. To prawdziwa sztuka korzystać z wolności, uczymy
      się jej chyba przez całe życie, z tym, że niektórzy umieją bardziej. Czytam Was
      i myslę sobie, jak bardzo wreszcie chciałabym być wolna w mądry sposób, ale czy
      to w ogóle mozliwe?
Inne wątki na temat:

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka