ksaat
08.08.23, 10:03
Po 5 latach związku i unikania wiejskiej rodziny partnera, pod wpływem impulsu, po ciężkim dla mnie wydarzeniu, uległam naleganiom partnera i zgodziłam się na zamieszkanie z nim u jego rodziców. Niedługo po przeprowadzce wzięliśmy ślub. Zaletą nowego miejsc miała być oszczędność pieniędzy i rezygnacja z wynajmu. Dom jest duży, więc dostało nam się piętro, oraz dodatkowe niewyremontowane piętro + poddasze, które parter oczywiście chciał od razu remontować od podstaw na osobne mieszkanie. Zdążył wydać 100k a zostało doprowadzone do stanu surowego, jeszcze bez ogrzewania i wylewek. Na początku nie oponowałam, nawet popierałam pomysł… niestety z czasem zaczęłam poznawać uroki życia z obcymi osobami pod jednym dachem. Nie ma rzeczy do której teściowie się nie wtrącali, zarówno z remontem jak i z codziennymi obowiązkami. Na tej oddalonej od miasta wsi, przyzwyczajenia są zdecydowanie różne od moich. Stałam się intruzem i niedobrą osobą. Nie jestem wierząca, nie gotuję ani nie prasuje za męża, mam siedząca pracę, nie uprawiam ogrodu, nudzę się na wsi strasznie, wiec co chwilę wyjeżdżam na wycieczki i na dodatkowe zajęcia związane z hobby. Nie myślę też na razie o dzieciach, jest mi dobrze teraz bez, a do tego nie wyobrażam sobie ich mieć w środowisku w którym ktoś mi się do wszystkiego wtrąca. Od kilku miesięcy przez sytuację w której nie czuję się do końca akceptowana i tęsknie za miastem, niszczę mój związek. Jestem bezpośrednia i mówię o wszystkim co mnie wkurza, ale do partnera. Obciążam go każdym momentem kiedy uważam że jego rodzice lub brat mnie obrazili, zdenerwowali czy zrobili coś po swojemu. Nie mogę tego zatrzymać, jestem kłębkiem nerwów i sama się nakręcam. Mam 30 lat! A mieszkam z rodzicami i muszę słuchać innych, to mnie rozkłada emocjonalnie. Byłam już niezależna, czułam że mogę robić to na co mam ochotę i co uważam za dobre. Teraz czuje że się cofnęłam, jestem w najgorszym miejscu na ziemi, dla siebie. Psychicznie to już mój limit, nie śpię po nocach. Nakręcam się do granic i atakuje partnera. Nie chce tego robić, ale wiem że takie emocje są za ciężkie do kontroli. Wyjściem dla mnie będzie wyprowadzka i mówię o tym mężowi otwarcie, wywołując makabryczne kłótnie. On boi się swoich rodziców i boi się im o tym powiedzieć. Oni w jego oczach są wspaniali i są dla niego jak wyrocznia, co powiedzą jest święte. To sytuacja tak ciężka, że z powodzeniem ląduje w top 5, najgorszych w moim życiu. Muszę odejść żeby nie zwariować (dosłownie). Potrzebuje porady jak najłagodniej i najszybciej to zrobić.