Gość: joanna
IP: *.nuph.us.edu.pl
05.06.01, 15:19
Mowi sie, ze kobiety nie da sie zrozumiec... No, nie
wiem czy to do konca prawda - moj problem jest
akurat odwrotny! Ja nie mam bladego pojecia jak
zrozumiec faceta i jakimi zawilymi meandrami porusza
sie meska psychika...
O co chodzi - w tym przpadku o seks, ale nie tylko.
Problem z seksem jest tu akurat najlepszym przykladem
stosunkow z moim mezem. Malzenstwem jestesmy od prawie
trzech lat i najchetniej w tej chwili spakowalabym
walizki i wyniosla sie na drugi koniec swiata, bo
nastepnych takich trzech lat nie wytrzymam!!!
Kiedy ja mam ochote na seks (a czesto mi sie to zdarza,
do czego z reguly kobiety sie nie przyznaja) to moj
maz albo jest zmeczony, albo oglada telewizje, albo ma
cos waznego do zalatwienia (np. w niedziele o 8 rano)!
On natomiast ochote na te sprawy ma kiedy ja mam okres
albo glowa mi peka po ciezkim dniu w pracy, albo musze
pedzic na przystanek bo zaspalam i praktycznie juz do
owej pracy jestem spozniona. W efekcie tej taktyki
wspolzycie plciowe zredukowalo sie do dwoch czy trzech
razy w miesiacu i to nie zawsze w stylu ktory by mnie
zadowalal. Jak juz chce miec dobrze a hormony mnie
rozsadzaja to musze niezle sie nameczyc, zeby mu
narobic ochoty, a nastepnie 'zgwalcic' - no, moze nie
doslownie, ale tak sie czuje kiedy facet lezy jak
kloda a ja robie z nim to co robie...Pomijajac aspekt
mojego samopoczucia to przeciez jest to strasznie
nudne zawsze kochac sie tak samo, zwlaszcza jesli druga
strona zachowuje sie jakby chciala powiedziec 'jak juz
musisz to mnie bierz'. Do tego cala ta sytuacja wydaje
mi sie glupia i nienaturalna...
Jakby malo bylo tego, to proba oddania inicjatywy
w rece mojego meza z reguly konczy sie fiaskiem
- albo zaczyna jakas glupia sprzeczke zeby do niczego
miedzy nami nie doszlo, albo odstawia szybki numerek
na odczepnego, co wcale mi sie nie podoba. W efekcie
duzo czesciej robie to sama niz z nim i przynajmniej
mam na to kilka swoich sposobow. No ale przeciez nie
o samoobsluge chodzi w malzenstwie, zwlaszcza, ze
jednak wolalabym z facetem...Taka juz ludzka natura...
Kupilam dobra ksiazke o tych sprawach i zaczytywalam
sie nia na jego oczach - obejrzal tylko obrazki, ale
nie przeczytal...
I niech mi ktos teraz powie co jest sluszne - zyc tak
dalej, odejsc, poszukac kochanka? Co znaczy cala ta
glupia gra i strategia unikow w przypadku faceta ktory
przed slubem i krotko po mial wiecej inicjatywy
i fantazji...Znudzilo go malzenstwo? No to przeciez
dlatego chcialabym od czasu do czasu oddac sprawe
w jego rece!!! Brak mu umiejetnosci??? Przeciez
jestesmy ze soba kilka lat, a poza tym nie jestesmy
juz od dawna nastolatkami. No i kupilam fachowa
literature!!! Nie pociagam go??? No to po co sie ze
mna zenil (nie jestem bogata, ani nawet zamozna)???
Czy ktos rozumie co tu jest grane?
Czy takim duzym problemem jest dla faceta to, ze
kobieta oczekuje seksu podobnego do dobrego
wypracowania: ze wstepem niezbyt rozwleklym, ale
doskonale wprowadzajacym w temat; z gruntownym
i szczegolowym rozwinieciem tematu i z krotkim,
zwiezlym i najlepiej efektownym zakonczeniem.
Takie wypracowania zawsze wysoko sie ocenia, a ja
osobiscie rownie wysoko ocenilabym taki seks.
Czy cos jest nie tak w moim sposobie myslenia?