GoĹÄ: gęś
IP: *.visp.energis.pl
08.09.03, 12:21
# lata temu miałam 19 lat i popełniłam niemałe głupstwo - przed maturą
zwiałam ze strachu z domu i w ogóle zawaliłam szkołę. Wtedy też zakochałam
się w kimś starszym o 10 lat, wykształconym, mającym dobrą pracę. Zakochalam
sie naprawdę i nie dążyłam do zwiazku z pobudek interesownych - mam
wykształconych i zarabiających rodziców którzy gotowi byli mnie pocieszać, ze
nawet rok do tyłu to jeszcze nie katastrofa. Ale zakochałam sie w kimś. Ten
ktoś jest bardzo silnie emocjonalnie zwiazany z matką bo i to ona (wdowa)
wychowywała go od 7 roku życia. on zawsze słuchał matki, ale postanwił sie
zbuntować: wynajął mieszkanie, postanowiliśmy zamieszkać razem, ja miałam
skończyć szkołę. Wreszcie zostałam przestawiona jego matce....i przeżyłam
szok: zobaczyłam drobną, bardzo zadbaną apodyktyczną kobietę o pieknych
bardzo regularnych rysach twarzy która odrazu przedstawiła mi sie tylłem
doktora, powiedziała że jest urzędnikiem pażstwowym i w rodzinie nie może
mieć byle kogo. Dodała, że zwiazek musi być partnerski i natychmiast powinnam
is c do pracy. próbowala szukać, ale z moimi szansami było to oczywiście
bezskuteczne. Wreszcie zasugerowała, że powinnam zostać sprzątaczka a o nauce
pomyślec ewentualnie w trybie zaocznym. odebrałam to chyba jako najwiekszy
cios w życiu i poniżenie, miałam ambicje....miałam 19 lat wiec pomyślałam,
że.... idealnym wyjściem żeby i zatrzymać jego przy sobie będzie zajście w
ciaże i udawanie że sama nie wiem jak to sie stało... i stało sie. Najpierw
to ona zasugerowała "pomoc', ale podziękowałam a on znów sie postawił matce i
zdecydował, że ze mną zostanie... Moi rodzice kupili nam 3 pokojowe
mieszkanie, ja skończyłam szkołę i studiuję, mamy dziecko które kochamy.
mieszkamy razem od 3 lat. Bez ślubu. On wciąż jak na początku m owi, że mnie
kocha i że bęziemy razem aż do końca życia, czuje, że widzi we mnie
atrakcyjną kobietę, nie jestem już też chyba dla niego jaklimś obciachem...a
jednak nie chce ślubu. Nie chodzi tu też o brak komunikacji, bo wielokrotnie
mówiłam, że czuje sie nieswojo, bgy inne matki w piaskownicy mówią o ojcach
swoich dzieci "mąż" a ja muszę szukać odpowiedniego słowa... a przecież mnie
kocha. A on nie chce. Mówi, ze może kiedyś, ze jeszcze muszę do tego
dorosnąć... Co to znaczy????????????? co on ma na myśli????? ciągle mam
wrażenie , że mówi, ż eteraz mnie kocha, ale liczy na to, ze w przyszłości
spotka lepszą, w pełni dojrzałą, wyemancypowaną energiczną kobietę...drugą
matkę???? czy to możliwe??? dlaczego ja nadaję sie dla niego do tego, by
razem mieszkać, spać, jeść, chodzić na spacer, mieć dziecko, ale na to samo
nazwisko ju nie zasługuję???? mam wrazenie, ze trochę wpadł w ten zwiazek jak
w pułapkę, ale został z wyboru i mowi, ze kocha.... O co mu chodzi????