jwm1
04.01.04, 21:26
Do uczestnictwa żony na sex -czacie zdążyłem się przyzwyczić. Jest to tak
dalece teoretyczne, abstrakcyjne i niekiedy iluzoryczne, że nie robiłem
specjalnych problemów, a nawet rzecz traktowałem z humorem. Niech sobie
dziewczyna pofigluje, lepsze to niż przykry dla męża real.
Ale cóż, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Żona robi niewątpliwe postępy. Od
kilku miesięcy wszedł do użytku telefon, wspólne z partnerem masturbacje i
przeżywanie orgazmów.
Jest to dla mnie tak swieża wiedza, że jeszcze nie ochłonąłem po czterech
kolejno wypalonych papierosach.
Jakie mam możliwości?
1/ Zastrzelić żonę (którą autentycznie kocham) z broni krótkiej?
2/ Zastrzelić siebie z broni krótkiej (kochanek jest, niestety nieosiągalny,
gdzieś w Polsce)?
3/ Olać to wszystko moczem złocistym i poszukać sobie kochanki (co akurat
nie sprawiłoby mi specjalnych trudności)?