neska.79
17.12.13, 14:05
Albo chociaż dajcie trochę wsparcia przez internet
Moja córka ma 2 lata, oczywiście jest karmiona piersią, zasypia tylko przy mnie z piersią w buzi, śpi z nami w łóżku. Generalnie jest bardzo radosnym, szczęśliwym dzieckiem. Nawet bunt dwulatka przechodzi jakoś tak bokiem

No chyba, że jeszcze wszystko przed nami, ale nie o tym chciałam.
Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że nie znam nikogo, kto by postępował tak jak my. Wydaje mi się, że wszystkie dzieci w okolicy są przezornie dokarmiane butlą od urodzenia, żeby potem nie było problemów z odstawieniem jak już będą „duże” – czyli skończą te 6 miesięcy (góra rok), przesypiają całą noc, oczywiście w swoich łóżeczkach, i obojętne im jest, z kim zostają na noc.
Marzy mi się koleżanka, która by myślała podobnie do mnie i której bliska byłaby idea rodzicielstwa bliskości. Taka, z którą mogłabym rozmawiać bez skrępowania, bez narażenia się na litość.
Na przykład ostatnio głupio mi było powiedzieć, że godz. 20 to dla mnie za późno na wyjście na aerobik. W takiej sytuacji ja szukałam miejsca, w którym zajęcia zaczynałyby się wcześniej, aby zaspokoić zarówno potrzeby swoje, jak i dziecka, a ta druga osoba współczuła mi, że jestem uwiązana, bo nie mogę nawet wyjść na fitness.
Moja najbliższa przyjaciółka nie ma dzieci, za to ma bratanicę wychowywaną w sposób opisany powyżej. I akurat w tej kwestii mnie nie rozumie. Nie komentuje mojego sposobu wychowywania dziecka, ale opowiada z dumą o bratanicy zasypiającej samej w swoim pokoju (tylko tydzień darła się, podczas gdy jej rodzice siedzieli w pokoju obok, teraz to PROCENTUJE – to słowo mnie po prostu zwaliło z nóg). Troszeczkę ją rozumiem, bo ja też większość swoich poglądów na wychowanie dziecka zmieniłam dopiero po porodzie.
Czasami czuję się jak ktoś z innej planety. I wstydzę się przyznać, że nie mogę wyjść wieczorem, bo moje dziecko nie zaśnie beze mnie, a jak już zaśnie, to i tak w każdej chwili może się obudzić i zawołać ‘mama cici”. A najgorsze jest to, że nikt nie wierzy, że mi to w ogóle nie przeszkadza. Dla mnie tak po prostu jest i ja to akceptuję, mąż też. Nie będę nic zmieniać na siłę, wbrew dziecku, bo wiem, że prędzej czy później ten stan rzeczy się zmieni, a ja będę tęsknić za maluszkiem wtulonym we mnie i śpiącym z błogim uśmiechem na twarzy.
Czy Wy macie wsparcie w swoim otoczeniu, znacie osoby o podobnym spojrzeniu na wychowanie dzieci?
Skąd wzięła się ta Wasza pewność siebie, którą tu wszędzie widzę? Moja jakoś ostatnio kurczy się i moje dkp powoli staje się tematem tabu.
No i czy któraś z Was nie mieszka przypadkiem z Zduńskiej Woli lub okolicach i nie chciałaby poznać nowej sympatycznej koleżanki z równie sympatycznym dzieckiem?