Dodaj do ulubionych

czy ktoś jest BZW?

03.11.10, 10:31
Witam:) Mam prawie 25 lat i od zawsze wiedziałam, że nie chcę mieć dzieci. Każdy mówił, że to się zmieni, że na pewno zechcę itd, ale czas mija i nic mi się nie zmienia- wręcz utwierdzam się w swoich poglądach:) Skąd wiem, że nie chcę dzieci? Od swoich najmłodszych lat musiałam opiekować się młodszym rodzeństwem, musiałam rezygnować ze spotkań ze znajomymi, nie miałam czasu dla siebie. Jak miałam 16 lat mama wyjechała na 3 miesiące za granicę i zostawiła na mojej głowie 4 młodszego rodzeństwa- w tym 2-letnią siostrę i cały dom. Ojciec był, ale wiecznie w pracy. I tak przez 3 lata z rzędu- mama wyjeżdżała a na mojej głowie było wszystko. Teraz wiem, że to było ponad moje siły, ale rodzice uważają że to nic takiego. Mam takie poczucie, że wychowałam młodszą siostrę, nawet do tej pory spędzam z nią więcej czasu niż mama. Zatem nie czuję żadnej potrzeby żeby mieć "własne" dzieci. Jedyne o czym teraz marzę, to wyprowadzić się od rodziców i wracać sobie do swojego kącika, gdzie będzie cisza, spokój i porządek. Wiem, że to jest to, bo podczas studiów mieszkałam z dala od rodziców i rodzeństwa i czułam się szczęśliwa. nikt nic ode mnie nie chciał, mogłam zająć się sobą. Niestety, moi rodzice coraz bardziej mi dokuczają. Mama ciągle prowokuje kłótnie, w których zarzuca mi, że moje życie bez dzieci będzie puste, bezwartościowe, że moje koleżanki, które powpadały za parę lat będą miały rodzinę, a ja nic nie będę miała. Zupełnie nie dociera do nich to, że ja chcę innego życia, że mam inne plany, marzenia i aspiracje. Uważają, że moje poglądy są chore, a ja na 200% będę nieszczęśliwa. Dodam jeszcze, że jestem w związku ze wspaniałym facetem, który ma podobne poglądy do moich...
I teraz moje pytanie: Czy na prawdę życie bez dzieci (własnych) musi być bezwartościowe i smutne? Proszę o odpowiedź osoby, które nie mają dzieci, które miały odwagę iść pod prąd. Podzielcie się ze mną proszę swoimi doświadczeniami, bo ja czuję, że warto bronić swoich poglądów, ale potrzebuję pomocy...
Obserwuj wątek
    • mezyunah Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 11:17
      Czesc:) ja nienawidze dzieci, nie mam i miec nie bede, a mam 31 lat. Wiem, ze gdybym miala dzieci, nie moglabym sie realizowac, speniac marzen, odpoczywac, bawic sie, byc beztroska. Mam fajne zycie, faceta, ktory mi pierze, gotuje i sprzata i mnie bezgranicznie kocha :D. Nie zamienie tego na pieluchy, ryk, halas, burdel, brak czasu, spokoju i nieprzespane noce. Mam rowniez uczulenie na inne kobiety, ktore bez ustanku dziamola o swoich bachorach, ich kupkach i innych takich nudnych pie...ch, ale to juz inny temat. Pozdro i nie daj sie :)
      • dzioucha_z_lasu Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 11:21
        Co znaczy " nienawidzisz dzieci"? Masz niepowstrzymane torsje? Uciekasz z krzykiem? Polujesz na nie zza węgła?
        • mezyunah Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 11:25
          Coś w tym stylu, poza tym, ze nie poluje zza wegla - nie lubie przemocy :)
          • dzioucha_z_lasu Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 11:30
            To jakaś terapia by się przydała, bo to nie jest normalne...
            • mezyunah Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 11:36
              Nie czuje sie chora, wrecz przeciwnie, ale dziekuje za troske:D
      • niedobraciocia1 Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 11:37
        wiesz, ja nie mam aż tak skrajnego podejścia. Dzieci mi nie przeszkadzają, aż tak bardzo, choć nie powiem, że czasem mam ochotę wrzeszczeć jak słyszę te wrzaski. Matki zachwycające się swoimi dziećmi też mi aż tak nie przeszkadzają- dobrze, że kochają swoje dzieci, gorzej by było gdyby je odrzucały. Tyle że wkurza mnie fakt, że każdy robi ze mnie egoistkę i wynaturzeńca tylko dlatego, że nie szczebioczę na widok niemowlaka. Albo te karcące spojrzenia, kiedy nie pozwoliłam siostrzenicy wypaćkać mojej bluzki czekoladą, albo drzeć mnie za włosy. Uważam, że są jakieś granice. Ludzie chyba boją się osób, które mają odwagę żyć inaczej niż wszyscy i próbują na siłę dopasować ich do siebie...
        • mezyunah Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 11:41
          Owszem, moze i mam skrajne poglady, ale pogladami krzywdy innym nie robie:) Chcialam Ci tylko powiedziec, ze mozna byc szczesliwa bez dzieci. To TY masz byc szczesliwa, a nie uszczesliwiac innych na sile. To jest Twoje zycie.
          • niedobraciocia1 Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 11:48
            dlatego założyłam ten wątek. Nie mogę o tym porozmawiać z rodziną, ani koleżankami, bo wszyscy uważają mnie za nienormalną i słyszę teksty typu "odmieni Ci się". Wkurza mnie to, bo nikt nie traktuje mnie na serio- mimo tego, że powtarzam to od lat i jakoś tendencje mi się nie zmieniają a wręcz utwierdzam się w swoich poglądach. Mam tylko nadzieję, że moja odwaga zostanie wynagrodzona szczęściem w przyszłości:)
        • claudel6 Re: czy ktoś jest BZW? 06.12.10, 00:09
          ja tez nie szczebiotałam na widok niemowlaków. były mi kompletnie obojętne. co innego małe kotki...:)
          a teraz jak mam własnego niemowlaka, to bardziej widze inne niemowlaki, bo mi przypomina mojego.
          dopoki nie masz dzieciaka, to zupełnie normalne, ze cie nie ruszaja obce dzieci.
          na Twoim miejscu dałabym sobie jakies 10 lat. 25 lat to bardzo wcześnie. ja dopiero wtedy wstępowałam w dorosłe życie. musiałam usamodzielnić się, nazbierać doświadczeń, wyszaleć się. u mnie dziecko się pojawiło późno, bo w wieku 35 lat. ale dla mnie to było w sam raz.
          • claudel6 Re: czy ktoś jest BZW? 06.12.10, 00:16
            acha, i w Twoim wypadku to nic dziwnego, ze masz dośc dzieciaków. rodzice Cię wrobili w wypełnianie ich obowiązkow i bardzo Cię tym skrzywdzili. i rzeczywiście - myslę, ze potrzebujesz odpocząc, moze nawet te 10 lat.
            musiałaś być przedwcześnie odpowiedzialna za dzieci (cudze!) i nie miałaś szansy korzystać z młodosci tak jak rówiesnicy. po prostu przez najbliższe lata musisz to sobie odbic. a jak juz sobie odbijesz, to może potrzeba dziecka sie jednak pojawi :)
          • niedobraciocia1 Re: czy ktoś jest BZW? 06.12.10, 10:46
            Witaj:) Dzięki za odpowiedź- wydaje mi się bardzo wyważona i obiektywna:) Też mam w głębi serca takie przekonanie, że 25 lat to dla mnie za mało- że potrzebuję czasu żeby dorosnąć, żeby nadrobić stracone dzieciństwo. Znam mnóstwo wspaniałych matek, które rodziły pierwsze dziecko będąc grubo po 30-stce i wydają się na prawdę szczęśliwe. A i ojcowie tych dzieci są na prawdę świetnymi facetami. Co do bardzo młodych rodziców, to mam różnorakie doświadczenia, niekoniecznie same pozytywne...
            Nie czuję potrzeby bycia matką, mam mnóstwo rzeczy do zrobienia a pierwszą z nich jest wyprowadzka od rodziców i zupełne usamodzielnienie się- przypuszczam, że to zajmie sporo czasu. Poza tym przez kilka lat studiowałam swój wymarzony kierunek, mam teraz wymarzony zawód- bardzo lubię to co robię i to jest moje źródło satysfakcji, bo nie robię tylko czegoś dla siebie ale pomagam innym ludziom. Chcę się rozwijać w tym zakresie, planuję studia podyplomowe, które trwają kilka lat. Zatem macierzyństwo to ostatnia rzecz o jakiej marzę- tym bardziej że już przerabiałam w swoim życiu pieluchy, wychowywanie dziecka itd. Może po 30-stce zwolnię tempa i w moim oraz mojego ukochanego życiu pojawi się miejsce na jeszcze kogoś, ale nie sądzę żebyśmy mieli parcie na przekazywanie genów. Oboje chcielibyśmy kiedyś zaadoptować jakiegoś malucha, który potrzebuje rodziny. Zatem dla mnie gadanie ludzi z otoczenia, że będę kiedyś za stara, że nie będę już mogła, że urodzę chore, że będę żałowała jest bez sensu! Jeżeli masz potrzebę zaopiekowania się kimś, wychowania go, to wcale nie musi to być dziecko z Twojego brzucha! rozpisałam się:) Dzięki za odpowiedź i pozdrawiam serdecznie:)
      • kkkkota Re: czy ktoś jest BZW? 04.11.10, 11:35
        Też kiedyś byłaś bachorem. Możesz nie przepadać za dziećmi i nie chcieć ich mieć, tak jak ja, ale przesada ani w tą ani w tą drugą stronę nie jest dobra.
      • claudel6 Re: czy ktoś jest BZW? 06.12.10, 00:04
        no patrz, a ja mam dziecko, a z wymienionych dotykają mnie tylko pieluchy. nie mam ryku, hałasu, burdelu, czasu mam dużo, bo siedzę na macierzyńskim i wysypiam się jak nigdy, bo śpię do 11-12 (nie, nie mamy niańki).
        natomiast bałagan, brak czasu, niewysypianie się - za to wszystko będę mogła winić prace jak juz do niej wrócę. dziecko nie będzie miało z tym nic wspólnego
    • bene_gesserit Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 11:50
      Powiedz mamie, ze powolywanie do zycia na ten lez padol nowych istot tylko po to, zeby samej poczuc sie szczesliwa i wesoła to skrajny egoizm i wyraz milosci wylacznie do siebie.

      I OT: sama wyprowadzka z domu nic nie zalatwi, jesli bedziesz nadal tak bardzo zalezna od tego, co mama ma do powiedzenia na twoj temat. Zwlaszcza w sprawie, w ktorej sie nie spisała.
      • niedobraciocia1 Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 12:10
        Może nie jestem aż tak zależna od tego co powie moja mama- bo nie mam zamiaru się rozmnażać tylko dlatego, że ona tak mówi. Po prostu jej słowa czasem mnie bolą i ranią. Myślę, że wyprowadzka zmieni to, że będę z nią rzadziej rozmawiała. Poza tym przekona się, że jeżeli będzie mnie dalej naciskała to po prostu przestanę ją odwiedzać. Ja uważam, że rodzenie dziecka za dzieckiem jest egoizmem. Bo rodzicom nie chciało się zabezpieczać, woleli powiedzieć że kolejne dziecko jest w drodze bo "Bóg tak chciał" i na pewno dadzą sobie radę. A to, że starsze dzieci muszą opiekować się młodszymi to już tylko "drobne szczegół".
        • wen_yinlu Re: czy ktoś jest BZW? 16.11.10, 18:25
          > jest w drodze bo "Bóg tak chciał" i na pewno dadzą sobie radę. A to, że starsze
          > dzieci muszą opiekować się młodszymi to już tylko "drobne szczegół".

          Tu się zgodzę, opiekowanie się młodszym rodzeństwem nie jest fajne dla wielu (większości?) dzieci - sama miałam takie dzieciństwo i mam teraz tylko jedno dziecko. Większa liczba drobiazgu wprawia mnie w przerażenie, nie byłabym w stanie skupić na nich uwagi i na pewno w jakimś momencie zrzuciłabym część opieki na starsze dziecko, a tego bym robić mojej małej nie chciała.
      • tad9 Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 19:21
        bene_gesserit napisała:

        > Powiedz mamie, ze powolywanie do zycia na ten lez padol nowych istot tylko po t
        > o, zeby samej poczuc sie szczesliwa i wesoła to skrajny egoizm i wyraz milosci
        > wylacznie do siebie.

        a cóż jest złego - z feministycznego punktu widzenia - w takim skrajnym egoizmie i miłości do samego siebie? Zresztą to ciekawy problem filozoficzny. Weźmy kobietę, która stara się o dziecko z przyczyn skrajnie egoistycznych - czy postępuje nieetycznie? Wobec kogo? Dziecko wszak jeszcze nie istnieje... Jeśli zaś uznamy, że to nieistniejące dziecko jest czymś, co tu waży, to jak wobec tego wygląda problem aborcji? Feministki często twierdzą, że płód to nie człowiek. Przypuśćmy... Ale jego ludzki potencjał jest większy, niż nieistniejącego dziecka, które ma byś stworzone z pobudek egoistycznych....
        • easz Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 21:32

          Blabla i blabla. No dobra, ale co na temat sądzi sam Tad9?
    • berta-live Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 14:28
      Powiedz matce, że żeby być szczęśliwą z dziećmi to musiałabyś, tak jak ona, mieć ich co najmniej pięcioro. Tak żeby jedne opiekowały się drugimi a ty żebyś mogła wyjeżdżać, robić karierę i mieć święty spokój. Problem w tym, że czasy i ustawodawstwo się zmieniło i coś takiego nie jest już dobrze widziane ani przez sąd rodzinny ani przez opiekę społeczną. I można się w niezłe kłopoty wpakować. Poza tym nie chcesz sobie psuć figury tyloma ciążami.
      • niedobraciocia1 Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 14:45
        hmmm moja mama nie widzi w tym problemu, że starsze rodzeństwo opiekuje się młodszym- ona zajmowała się swoim rodzeństwem, więc uważa że ja nic takiego przecież nie robiłam... Do niej racjonalne argumenty nie docierają. Niestety przykre ale prawdziwe. Ciekawe czy w naszym społeczeństwie nadejdą takie piękne czasy, kiedy ludzie o innych poglądach na życie będą mieli takie same prawa jak większość...
        • wloczykijcom Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 16:37
          Wiesz, ja nie chciałabym pochodzić z rodziny wielodzietnej, gdzie dzieci opiekują się sobą nawzajem. Nie, że uważam to za złe, po prostu mi ten model nie odpowiada. Na dodatek pełno ludzi naokoło, brak czasu dla siebie, przestrzeni. Znam osoby, dla których to marzenie, kwintesencja życia rodzinnego, ale dla mnie to piekło.

          Myślę, że nie ma powodu, byś wiecznie się tłumaczyła. Wyraziłaś swój pogląd i tyle. To twoje życie i ty je kształtujesz, a także ponosisz konsekwencje za swoje wybory. Twoja matka miała to samo prawo- ja bym jej tylko tyle powiedziała. A potem metoda zdartej płyty...

          Wracając do tematu. Też można mnie nazwać BZW. O tym, że nie chcę mieć dzieci, co zabawne, mówiłam od przedszkola. Też się nasłuchałam, że mi się zmieni, dorosnę i zobaczę i takie tam... szklanki wody, samotności na starość. Teraz ma 31 lat i nic się nie zmieniło. Tyle, że rodzina mnie nie ciśnie. Owszem nieraz ktoś zapyta, ale o konkretne powody pytają kobiety, mężczyźni raczej przyjmują do wiadomości. Niektóre kobiety jakby mi nie dowierzały, wyczuwam, że uważają mnie za dziwną. Ale co w tym dziwnego? Ludzie są różni. Ja też wielu postaw ludzkich nie rozumiem, ale nie znaczy to, że muszę nawracać delikwentów na swoją stronę. Zresztą ciekawe ile matek faktycznie chciało mieć dzieci...
          • berta-live Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 16:52
            Wydaje mi się, że to wszystko jeszcze zależy od tego czy BZW jest singielką, mężatką czy osobą żyjącą w nieformalnym związku. I tego ile ma lat. W naszej kulturze jeszcze nie jest popularne namawianie kogoś na nieślubne dziecko czy bycie samotną matką. W tym wypadku najpierw namawia się kobietę na zalegalizowanie związku albo znalezienie sobie partnera. Chociaż ja się spotkałam z tekstem starej ciotki, że skoro nie mam męża to chociaż dziecko sobie powinnam strzelić.
            • wloczykijcom Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 17:03
              iberta-live napisała:

              skoro nie mam męża to chociaż dziecko sobie powinnam strzelić

              O kurcze, to się nazywa samobój ;-) W moim przypadku, a jestem singielką, albo starą panna- jak ktoś woli, i tak była mowa o dziecku, i namawianie. Zatem ktoś jednak życzył mi chyba samotnego macierzyństwa, wiedząc, że nie mam partnera, warunków oraz ochoty.
              • berta-live Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 17:15
                Dla mnie tego typu gadki świadczą jednak o silnie zakorzenionym w kulturze, konsumpcyjnym stosunku do dzieci.
                • wloczykijcom Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 17:33
                  Konsumpcyjnym?- też. Obok tego można by wymienić całe spektrum postaw:

                  1. szklanka wody na starość- bardzo utylitarne podejście, kto zaopiekuje się, jak nie dziecko, gorzej, że w dobie migracji zarobkowej, to dziecko może mieszkać daleko...i, co ważne, mieć swoje dzieci,
                  2. dziecko, jako przyszły płatnik podatków- nie ma to jak przyczynić się do dobra kraju, oraz własnego, płodząc dzieci,
                  3. inni też mają- czysty konformizm- nie twierdzę, że zły, to już zależy od tego, w jakim kierunku się rozwinie
                  4. spełnienie się- o ile nie będzie się kończyło w trudnościami z przecięciem pępowiny- może być,
                  5. pozostawienie czegoś po sobie- nie rozumiem tego, ale również o ile rodzic nie uzna, że dziecko, aby być pełnoprawną spuścizną, musi być dokładnie takie, jakie on chce wykreować, może być,
                  6. dziecko mnie nigdy nie opuści- jakim cudem? przy użyciu kajdanek chyba,
                  7. po prostu potrzeba posiadania dziecka- słyszałam nieraz o takowej, zero podtekstów, ciekawe, jak się przekształca wraz z dojrzewaniem dziecka ( to tak na marginesie )

                  O takich powodach słyszę najczęściej, niekoniecznie w takiej kolejności.
                  • berta-live Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 17:55
                    Wczoraj wpadły mi w ręce publikacje Eichelbergera. Nie jestem zwolenniczką większości jego, a w zasadzie nie jego tylko freudowskich, teorii, ale kilka ciekawych spostrzeżeń w swoich wypowiedziach zawarł. I on twierdzi, że większość osób ma dziecko po to, żeby to dziecko nadało sens ich życiu i zapewniło im poczucie szczęścia. O tych co mają, bo zaliczyli wpadkę to nawet nie wspomina. Cała reszta to tylko racjonalizacja i dorabianie filozofii do tego wszystkiego. I coś w tym jest. Człowiek szczęśliwy i spełniony nie będzie dążył za wszelką cenę do tego żeby mieć dziecko.
                    • wloczykijcom Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 18:10
                      berta-live napisała:

                      >Człowiek szczęśliwy i spełniony nie będzie dążył za wszelką cenę do
                      > tego żeby mieć dziecko.

                      Sama nie wiem , tym bardziej jako osoba bezdzietna. Coś w tym jest, skoro mowa o dążeniu za wszelką cenę. Jeśli ktoś ma i inne cele w życiu, to bezpłodność nie jest takim ciężarem. Słyszałam o osobach, które, nie mogąc mieć dzieci, przeżywały wielki dramat, w połączeniu z myślami samobójczymi- no, w tym przypadku, to zalatuje obsesją i brakiem jakiegokolwiek innego celu w życiu. Ale, jak wspomniałam, nie znam sposobu myślenia drugiej strony, wiec nie będę się mądrzyć.
                      • berta-live Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 18:36
                        Z jednej strony patrząc na to z punktu widzenia biologii i tego, że człowiek mimo wszystko istnieje tylko po to, żeby przedłużyć gatunek, to nie ma w tym nic dziwnego, że natura stworzyła mechanizm postrzegania dzieci jako sensu życia. Zwłaszcza, że człowiek jest zwierzęciem o najdłuższym dzieciństwie, więc jakoś tych rodziców trzeba zmotywować do zajęcia się dziećmi przez tak długi okres czasu.

                        Ale z drugiej strony, na podstawie doświadczeń z makakami, które w dzieciństwie nie miały matek tylko metalowe stelaże z butelkami, można wywnioskować, że takie konsumpcyjne traktowanie dzieci jest patologią. Bo te makaki w dorosłym życiu albo nie podejmowały się opieki nad własnym potomstwem, albo wykazywały wobec niego agresję z aktami kanibalizmu łącznie, albo wchodziły w rolę dzieci własnych dzieci i oczekiwały, że młode będą się nimi opiekować, przytulać je itp, oczywiście bez wzajemności. Czyli niejako oczekiwały, że potomstwo nada sens i szczęście ich życiu. A takie zachowanie z punktu widzenia małpy, która powinna radzić sobie samodzielnie w dżungli, to katastrofa. Zero szans na przetrwanie i przekazanie swoich genów dalej.

                        I tak się zastanawiam, czy człowiek, który całe swoje dzieciństwo był skoncentrowany na utrzymywaniu rodziców w szczęściu i spełnieniu, nierzadko wbrew własnej woli i na skutek przemocy, byłby w stanie podjąć samodzielne życie w świecie, gdzie nie ma sentymentów, pomocy socjalnej i żadnych innych taryf ulgowych. Gdzie trzeba żyć dla siebie ale jednocześnie w poprawnych relacjach z otaczającym światem.
                      • niedobraciocia1 Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 18:48
                        Ja uważam, że osoby, które tak niesamowicie dążą do posiadania dziecka- tak na prawdę potrzebują kogoś kto będzie od nich uzależniony, kto będzie ich kochał, kto będzie tylko dla nich. A to wcale tak nie działa... Dziecko w pierwszych miesiącach a i owszem nie poradzi sobie bez matki. Ale... z wiekiem dziecko robi się coraz bardziej samodzielne, aż w końcu odchodzi- i co wtedy? Cały sens życia znika, bo nie ma dla kogo żyć, bo nic innego nie daje poczucia szczęścia. Wtedy mamy syndrom "pustego gniazda" i wszelkiego rodzaju patologie w relacjach mamusia- dorosłe dzieci. Moim zdaniem osoby bezdzietne nauczyły się czerpać satysfakcję z innych dziedzin życia, potrafią być szczęśliwe z innych powodów niż pierwszy ząbek, pierwszy krok. Potrafią cieszyć się z własnych osiągnięć- nie muszą podbudowywać swojego EGO chwaląc się osiągnięciami dzieci.
                        • bene_gesserit Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 23:26
                          A ja uwazam, ze nie ma co dzieciatych odsadzac od czczci i wiary. Niby czemu? To niesprawiedliwe i krzywdzace. I chamskie.

                          Mozna miec dzieci z milosci do nich - jeszcze nie splodzonych, ale zaplanowanych i zatroszczonych. Albo niezaplanowanych, ale wpadnietych i pokochanych i to bardzo. I mozna wychowywac dzieci z miloscia, przy wielkim nakladzie sil i srodkow oraz staran.
                          • niedobraciocia1 Re: czy ktoś jest BZW? 04.11.10, 09:34
                            Jeżeli poczułaś się urażona to przepraszam, może dyskusja przyjęła taki ton, jakbym całkowicie potępiała "dzieciatych". Otóż nie, sama znam osoby, które zaplanowały swoje dzieci i kochają je niesamowicie- podziwiam takich rodziców a i wiem że ich dzieci to szczęściarze. Znam też osoby, które faktycznie po zaliczonej wpadce wzięły się w garść i teraz są szczęśliwymi rodzicami. Pisząc swoje posty miałam bardziej na myśli osoby, które mają dzieci, ale nic poza tym. Żadnych osobistych osiągnięć, żadnych innych źródeł szczęścia, satysfakcji. Osoby te są niesamowicie sfrustrowane i to one najbardziej krytykują tych, którzy żyją inaczej. Wydaje im się, że dzieci to jedyne źródło zadowolenia w życiu i bez nich nie ma ono sensu. Takie narzucanie innym swojego patrzenia na świat. To mnie irytuje. Bo zazwyczaj dojrzali rodzice zadają sobie sprawę zarówno z wad i zalet rodzicielstwa, no i nie narzucają innym swojego stylu życia.
                            • wloczykijcom Re: czy ktoś jest BZW? 04.11.10, 09:57
                              bene_gesserit ma, moim zdaniem rację. Prawdziwą przyczyną problemu, opisanego przez ciebie w tym wątku, nie są " dzieciaci", tylko ludzie, którzy nie potrafią uszanować twojego zdania oraz prawa do ułożenia życia po swojemu. Na takie zachowania, masz prawo się wkurzać. Ale nie ma co czepiać się osób, które, z takich, czy innych przyczyn, mają dzieci. Niezależnie od tego, czy sytuacja ich satysfakcjonuje, czy nie, to ich życie i wybory.

                              A ty masz prawo dokonywać swoich wyborów i posłać tam, gdzie zechcesz, natrętne rady i opinie osób, które nie mają, najwidoczniej, na uwadze twoich potrzeb i szczęścia, a wyłącznie przeforsowanie swojego światopoglądu.
                            • bene_gesserit Re: czy ktoś jest BZW? 04.11.10, 12:25
                              Takich zyczliwych mozna dosc latwo zbyc. Wystarczy zaopatrzyc sie w repertuar w rodzaju:

                              * mhm, to ciekawa opinia - ja mam inną
                              *rozumiem, ze interesujesz sie moim zyciem, ale ja wole zrobic po swojemu
                              * byc moze u ciebie to sie sprawdzilo, ale nie sadze, aby bylo to rowniez dobre dla mnie (tu uwaga: nie dac sie wciagnac w rozwazania pt 'ale dlaczego'? Najlepiej to skwitowac jakos krotko 'bo tak uwazam', 'po prostu tak mi sie wydaje' etc)
                              * nie chce o tym rozmawiac/porozmawiajmy o czyms innym/to nie jest decyzja, ktora chce z toba omawiac/jak mowilam - nie rozmawiam na ten temat (-> metoda zdartej plyty na najbardziej natretnych 'zyczliwych': trzeba odmawiac poruszania tematu konsekwentnie, ta sama, lekko modyfikowana frazą)
                              • pani.cogito Re: czy ktoś jest BZW? 05.11.10, 17:21
                                To dobre argumenty, ale moim zadaniem mogą zadziałać jedynie w przypadku dość kulturalnej osoby. Cham wchodzący z buciorami w cudze życie osobiste może ich nie zrozumieć.
                                • wen_yinlu Re: czy ktoś jest BZW? 16.11.10, 18:30
                                  Dla chamów są zestawy pod tytułem "celna riposta" :)
                        • tricolour Teoretycy marksizmu i leninizmu.. 04.11.10, 12:46
                          ... czyli osoby bezdzietne mówią o dzieciach.

                          Dla mnie posiadanie dziecka było naturalną koleją rozwoju związku. To nie podlagało żadnej dyskusji, że małżeństwo zatrzyma się w rozwoju i zacznie marnowac swój potencjał gdy nie będzie dziecka. Potencjał przede wszystkim emocjonalny, ale i duchowy, materialny, twórczy.

                          Wręcz nie wyobrażam sobie, by miłośc do kobiety kończyła się na niej samej.
                          • wloczykijcom Re: Teoretycy marksizmu i leninizmu.. 04.11.10, 14:26
                            Ja odnoszę wrażenie, że jest tu mowa o bezdzietności jako wyborze sposobu życia.

                            tricolour napisał:

                            >posiadanie dziecka było naturalną koleją rozwoju związku
                            - małżeństwo zatrzyma się w rozwoju i zacznie marnowac swój potencjał gdy nie będzie dziecka

                            nie rozumiem, o czym piszesz


                            > Wręcz nie wyobrażam sobie, by miłośc do kobiety kończyła się na niej samej

                            jak nie kończy się na niej, to jest to, dla mnie, miłość do innej osoby- w tym przypadku dziecka
                            • tricolour Owszem, można nie rozumieć... 04.11.10, 14:35
                              ... na czym polega to marnowanie potencjału. To nie rozgrywa się w sferze rozumienia czy wiedzy - to się czuje. Czujesz (nawet potrafisz je literalnie wyliczyć), że masz zasoby do zaoferowania.

                              "jak nie kończy się na niej, to jest to, dla mnie, miłość do innej osoby- w tym przypadku dziecka" - to prawda, ale nie sa to miłości wykluczające się, czy choćby konkurujące. To są miłości uzupełniające się. Albo inaczej: może to jedna, ale pełniejsza miłość. Kompletna. Wszystkie dostępne puzzle ułożone.
                              • wloczykijcom Re: Owszem, można nie rozumieć... 04.11.10, 14:48
                                Dobra, to nie będę wnikała w kwestię potencjału, jestem singielką, nie mam jak tego poczuć.

                                Chodzi mi przede wszystkim o to, że w wypowiedzi dotyczą bezdzietności, jako, z braku lepszego określenia, nazwijmy to- sposobu na życie. Ty piszesz o posiadaniu dziecka jako etapie rozwoju związku, a wiele osób z tego wątku, niezależnie od tego, czy są, lub nie są, w związku, są nagabywane w kwestii posiadania dzieci. Masz, nie masz, planujesz, dlaczego nie itd. Na przykład ja. A nie można, w moim przypadku mówić o rozwoju związku, ponieważ go nie ma. Nie wypowiadam się na temat dzieci, bo faktycznie moja wiedza o nich jest taka sobie. I nie mam zamiaru jej zmieniać.

                                Tym, co mnie interesuje jest poszanowanie dla życiowych wyborów, w tym przypadku nie moich, bo mnie się rodzina i znajomi nie czepiają, w przypadku niektórych powiedziałabym, że już nie czepiają. Natomiast autorka wątku ma problem i mam wrażenie, że to może rzutować na jej stosunek do dzieci/ dzieciatych. Nie powinno, bo jak napisałam w innym poście, nie oni stanowią problem, tylko natrętne i nie szanujące jej zdania otoczenie.
                                • tricolour Nie powinno się na siłę zmuszać... 04.11.10, 14:56
                                  ... nagabywać, namawiać, "argumentować" różnymi szantażami itp.

                                  Pamiętać jednak należy, że decyzje rodzą konsekwencje. KAŻDE decyzje to jednocześnie zyski i straty. Kosztem decyzji, by nie mieć dzieci, może być wykluczenie z dzieciowego towarzystwa. Dzieciowe towarzystwo może tak samo nie chcieć osoby bezdzietnej jak ta osoba nie chce dzieci. Mają do tego (i oni, i ona) prawo.

                                  A poza tym autorka wątku mieszka u rodziców. W takim razie musi sie godzić z porządkiem domu, w którym jest gościem. We własnym domu ona będzie ustalała porządek rzeczy.
                                  • bene_gesserit Re: Nie powinno się na siłę zmuszać... 04.11.10, 15:01
                                    > A poza tym autorka wątku mieszka u rodziców. W takim razie musi sie godzić z po
                                    > rządkiem domu, w którym jest gościem. We własnym domu ona będzie ustalała porzą
                                    > dek rzeczy.

                                    Yhyyy. Dobra, mamo - zajde w ciaze, gdyż mieszkam pod twoim dachem i godze sie z porzadkiem domu, w ktorym jestem gosciem. LOL
                                    • tricolour A może jest tak... 04.11.10, 18:27
                                      ... że rodzice nie tyle naciskaja na posiadanie wnuka tylko zwyczajnie chcą, by 25-letni człowiek zaczął samodzielne życie.

                                      Bo jakoś bardziej sobie wyobrażam sugestie, by się w końcu usamodzielnić niż namowy do dziecka z byle kim. I podczas tego wypychania z domu może padać argument o dzieciach czyli wskazanie, że czas na faceta i dzieci czyli jazda z domu. I ten dzieciowy argument może przesłaniać rzeczywiste intencje rodziców, bo łatwiej się żalić niż nich samodzielnie znaleźć swoje miejsce.
                                      • niedobraciocia1 Re: A może jest tak... 04.11.10, 19:15
                                        no i niestety tutaj Cię rozczaruję- to ja bardzo chcę się wyprowadzić, a moi rodzice wciąż powtarzają, że mam jeszcze czas, żebym się nie spieszyła z wyprowadzką, że przecież nie jest mi u nich źle, a że sobie nie poradzę... Jakiś czas temu bardzo poważnie rozważałam wyjazd za pracą do innego miasta. Rodzice odradzali... Gdyby tylko pensja w pracach, które znajdowałam była wyższa niż 900 zł na rękę (wiadomo, że sama się za to nie utrzymam) z pewnością nie byłoby mnie u nich.. Teraz czekam na decyzję dyrektora o zatrudnieniu mnie w mieście rodzinnym, ale póki nie pracuję to muszę mieszkać u rodziców- oni nie wydają się tym zmartwieni bo na swoje wydatki mam oszczędności, a za darmo gotuję, sprzątam, robię prace podwórkowe itd itd Kiedy tylko dostanę tę pracę to z pewnością wyprowadzę się od rodziców, nawet jakbym musiała wieść dużo skromniejsze życie:)
                                        • tricolour No to masz plan... 04.11.10, 19:53
                                          ... rodziców słuchaj jednym uchem, drugim wypuszczaj i rób swoje.

                                          No i wcale bym się nie zdziwił gdybys zmieniła zdanie i chciała dziecka...
                                  • wloczykijcom Re: Nie powinno się na siłę zmuszać... 04.11.10, 15:11
                                    tricolour napisał:

                                    > Kosztem decyzji, by nie mieć dzieci, może być wykluczenie z dzieciowego towarzystwa.

                                    Zgadza się- ale z tego, co widzę, przyjaźnie pomiędzy dzietnymi i bezdzietnymi są naprawdę sporadyczne. Czasem nie warto zawracać sobie takimi przyjaźniami głowy, które pojawienie się dziecka ot tak rozbiło w pył.

                                    > A poza tym autorka wątku mieszka u rodziców. W takim razie musi sie godzić z po
                                    > rządkiem domu, w którym jest gościem. We własnym domu ona będzie ustalała porzą
                                    > dek rzeczy.

                                    Nie mówimy o np częstości sprzątania, tylko o nakłanianiu do macierzyństwa. W tej kwestii rodzina, o ile się, z nią mieszka, ma, a w każdym razie powinna mieć, guzik do powiedzenia.
                                    • bene_gesserit Re: Nie powinno się na siłę zmuszać... 04.11.10, 16:38
                                      > Zgadza się- ale z tego, co widzę, przyjaźnie pomiędzy dzietnymi i bezdzietnymi
                                      > są naprawdę sporadyczne. Czasem nie warto zawracać sobie takimi przyjaźniami gł
                                      > owy, które pojawienie się dziecka ot tak rozbiło w pył.

                                      A u mnie sie nie zgadza zupelnie. Przyjaznie miedzy dzieciatymi i bezdzietnymi sa
                                      tak czeste, jak inne.
                                      • wen_yinlu Re: Nie powinno się na siłę zmuszać... 16.11.10, 18:36
                                        > A u mnie sie nie zgadza zupelnie. Przyjaznie miedzy dzieciatymi i bezdzietnymi
                                        > sa
                                        > tak czeste, jak inne.
                                        >

                                        U mnie podobnie, dziecko mam 5-letnie, a przyjaźnie z bezdzietnymi trwają już naście lat i końca nie widać. Nudzą mnie nawet, że następnym razem to na spacer idziemy i mam zabrać małą, a nie tylko z nimi te same piwska w ciemnych norach albo herbatki wieczorową porą.
                                        • nihil-istka Co za dziwne czasy 16.11.10, 18:43
                                          Co za dziwne czasy, ze kobiety musza sie zmuszac do posiadania dzieci.
                                          Bylo to przeciez kiedys marzenie i potrzeba serca,ciala i umyslu dla kazdej normalnej kobiety.
                                      • claudel6 Re: Nie powinno się na siłę zmuszać... 06.12.10, 00:30
                                        u nie tez nie! ja mam przyjaźnie, ktore trwają 15-20 lat, a dziecko ma kilka miesięcy...
                                        • wloczykijcom Re: Nie powinno się na siłę zmuszać... 20.01.11, 19:43
                                          A czy są to przyjaźnie par ( zarówno dzietnych, jak i bezdzietnych ), czy któraś z was jest sama? Bo ja nie mam pary i może to wpłynęło na zerwanie starych i przyjaźni, i znajomości. Jako "niesparowana" przez panie, może- co podkreślam, jestem postrzegana jako zagrożenie. Dodatkowo nie interesują mnie dzieci, wiec z wieloma dzietnymi też jakoś trudno znaleźć wspólny temat. Tak gdybam sobie...
                                  • berta-live Re: Nie powinno się na siłę zmuszać... 04.11.10, 15:25
                                    Byle ten porządek domu za bardzo nie ingerował w cudze prawo do wolności i niezależności. W końcu domownik ani gość to nie niewolnik. Nie mówiąc o tym, że ktoś kto za matkę odwalił większość jej obowiązków z całą pewnością nie jest zwykłym domownikiem, tylko jest pełnoprawną panią domu, która ma prawo decydować o regułach w nim panujących. Jakby matka sama prała, sprzątała, gotowała i niańczyła dzieci, to miałaby prawo do samodzielnego decydowania. Jeżeli tego nie robiła, to tym samym swoje prawo decydentki ograniczyła na rzecz innym domowników. Podobnie jak z zarabianiem pieniędzy. Jak ktoś je samodzielnie zarabia to ma prawo czuć się wyłącznym ich zarządcą. Natomiast jak inni dokładają się do budżetu, to tym samym delikwent przestaje być jedynym żywicielem i jedyną osobą, która decyduje o wydatkach.
                                    • bene_gesserit Re: Nie powinno się na siłę zmuszać... 04.11.10, 16:40
                                      Praca domowa, mimo ze bezplatna, doklada sie do domowego budzetu w wysokosci co najmniej rownej sredniej placy sprzataczki, nianki, pokojowki, garderobianej i kucharki.
                              • berta-live Re: Owszem, można nie rozumieć... 04.11.10, 15:07
                                W tej całej rozmowie chodzi o to, żeby dziecko nie było jedynym sensem życia. Żeby nie było tak, że robię sobie dziecko, żeby ono zaspokoiło moją potrzebę szacunku, miłości, podziwiania, pozycji w stadzie i jeszcze podbudowało moje ego i dało mi powód do dumy. Bo to jest patologia. Takie rzeczy to dorosły człowiek musi zdobyć sam, poprzez swoje postępowanie i niestety poza domem i wśród obcych ludzi. Wykorzystywanie do tego dziecka nie dość, że jest nieuczciwe, bo ono nie do tego służy, to jeszcze jest to totalne pójście na łatwiznę. A niestety dla wielu osób dziecko jest tylko narzędziem, które pozwala im się samorealizować.

                                Mało dzieci od urodzenia słyszy, że najważniejsze jest to, żeby nie przynosiło rodzicom wstydu, co ludzie powiedzą, że musi być co najmniej tak dobre jak dzieci znajomych i sąsiadów, że najgorsze co może mu się przytrafić to to, że ktoś przyjdzie na niego naskarżyć? Albo nie daj boże ludzie się zaczną z niego, a przy okazji z jego rodziców, śmiać, że on jakiś taki inny. Czy dziecko jest na tyle głupie, że nie wie, że dobre oceny zbiera wcale nie dla siebie tylko po to, żeby rodzice się nim mogli pochwalić? Że potem świadectwa z paskiem trzyma się niby przypadkiem na czołowym miejscu, żeby każdy kto wejdzie to się na to natknął i zaczął rodzicom gratulować potomka.
                                • sabinac-0 Re: Owszem, można nie rozumieć... 05.11.10, 00:56
                                  berta-live napisała:

                                  > że najgorsze co może mu się przytrafić to to, że ktoś
                                  > przyjdzie na niego naskarżyć?

                                  Daj spokoj, dzis bylam na wywiadowce syneczka, jeszcze mam leb spuchniety a syneczek ma to gdzies.
                                  I kto tu, kurcze, traumy sie dorabia?
                                  • berta-live Re: Owszem, można nie rozumieć... 05.11.10, 01:13
                                    Bo to jest obopólna trauma. Rodzic najczęściej jest w 100% przekonany o słuszności swoich fobii i natręctw i nie postrzega tego jako czegoś nienormalnego. A dziecko żeby nie zwariować to musi się znieczulić na to i w końcu zacząć mieć rodziców w dupie. W przeciwnym wypadku naprawdę go do wariatkowa doprowadzą.
                                    • sabinac-0 Re: Owszem, można nie rozumieć... 05.11.10, 22:14
                                      berta-live napisała:

                                      > Rodzic najczęściej jest w 100% przekonany o słuszno
                                      > ści swoich fobii i natręctw i nie postrzega tego jako czegoś nienormalnego.
                                      > A d
                                      > ziecko żeby nie zwariować to musi się znieczulić na to i w końcu zacząć mieć ro
                                      > dziców w dupie. W przeciwnym wypadku naprawdę go do wariatkowa doprowadzą.

                                      Drugi Freud, slowo daje. :)

                                      Jesli kiedys jakies dziecko napisze, ze rodzice olewaja robote i w domu jest nedza z bida a jak im sie zwraca uwage to sie tylko obrazaja, ciekawe, czy mu odpiszesz "dziecko jest najczesciej w 100% pewne slusznosci swych fobii i natrectw (...) a rodzic musi w koncu zaczac miec dziecko w dupie by nie zwariowac"?

                                      Jest cos takiego jak obowiazek.
                                      • berta-live Re: Owszem, można nie rozumieć... 07.11.10, 13:03
                                        > Drugi Freud, slowo daje. :)

                                        Skoro na tym forum zaczynamy się prześcigiwać w dowodzeniu racji na podstawie jakiś teorii psychologicznych, to czemu nie Freud? Skoro psychologia to nie pseudonauka to i Freuda należy traktować poważnie, bo i freudyści swoje teorie podpierają badaniami naukowymi i statystykami. A jeżeli uważamy, że jest to pseudonauka, której nie można brać poważnie, to do teorii jakoby obowiązek był celem życia człowieka a dziecko miało się dobrze uczyć i być grzeczne w szkole i domu i, że to wszystko należy na nim wymuszać represjami i znieczuleniem się na jego łzy, też nie należy między bajki włożyć. Zwłaszcza, że wszyscy wielcy tego świata byli niepokorni, sprawiali kłopoty wychowawcze, szkoły zmieniali jak rękawiczki, nierzadko wchodzili w konflikt z prawem, seks drugs and rock'n'roll był ich chlebem powszednim od wczesnego dzieciństwa, wcześnie wybyli z domu, a ich właśni rodzice i nauczyciele do późnej starości mieli przez nich koszmary nocne. I ogólnie nie było na nich mocnych, więc bardzo szybko robili co chcieli, jak chcieli i kiedy chcieli. Zmądrzeli z wiekiem, wtedy kiedy sami dojrzeli do tego, żeby się ustatkować. Przynajmniej formalnie.
                                        • berta-live Re: Owszem, można nie rozumieć... 07.11.10, 13:06
                                          > łzy, też nie należy między bajki włożyć.

                                          Oczywiście miało być należy między bajki włożyć. W pierwotnej wersji miało być nie należy brać poważnie, dlatego zostało 'nie'. ;)
                                          • nihil-istka Re: Owszem, można nie rozumieć... 07.11.10, 13:17
                                            Czy nedza z bida to najgorsze co moze dziecko spotkac?
                                            Spytajcie sie dzieci, ktore z kluczem na szyji po szkole jest zostawione, bo obydwoje rodzice na maselko tyraja, czy jest szczesliwe?
                                            Spytajcie sie dzieciaka , ktore po szkole je chleb ze szmalcem na kolanach kochajacej, biednej matki , czy jest szczesliwe?
                                            Tylko milosc i czas rodzicow dany dzieciom, uszczesliwia dzieci
                                            • sabinac-0 Re: Owszem, można nie rozumieć... 07.11.10, 16:10
                                              Nihicostam, przeciez ty nie lubisz dzieci, zawsze piszesz jak to sie dla sportu seksisz i abortujesz - zatem nie wypowiadaj sie jak normalni ludzie rozmawiaja.
                                        • sabinac-0 Re: Owszem, można nie rozumieć... 07.11.10, 16:50
                                          berta-live napisała:

                                          > to do teorii jakoby obowiązek był celem ż
                                          > ycia człowieka a dziecko miało się dobrze uczyć i być grzeczne w szkole i domu
                                          > i, że to wszystko należy na nim wymuszać represjami i znieczuleniem się na jego
                                          > łzy, też nie należy między bajki włożyć.

                                          Prrrrr, Berti, przyhaaaamuj.
                                          Od upomnienia pociechy, ze nalezy odrabiac lekcje do "wymuszania represjami i znieczulenia na jego lzy" droga bardzo, bardzo daleka.

                                          Niestety, takie jest zycie, ze jesli ja w robocie zostawie chorego odlogiem, czekaja mnie represje i moge byc pewna, ze moj szef bedzie na moje lzy absolutnie nieczuly.

                                          Podobnie - jesli kochany mlodzian zostawia odlogiem prace domowa (a to byl wlasnie problem omawiany na wywiadowce), to niestety zadne lzy nie przerobia paly na dostateczny i bedzie musial zniesc "represje" - tzn. poswiecic czas na uzupelnienie brakow, przez co bedzie mial go mniej na gry na konsoli.

                                          > Zwłaszcza, że wszyscy wielcy tego świ
                                          > ata (...)

                                          Nie chce, by jakis koles np. bil mojego syna czy zachecal go do cpania lub wciagal w przygodny seks, chocby nie wiem jaki "wielki" mial z niego wyrosnac.

                                          Dlatego, pomimo owego wywodu o "wielkich", ucze moja pocieche, ze sa lepsze metody wyrazania swojej odrebnosci niz krzywdzenie innych.

                                          > ich w
                                          > łaśni rodzice i nauczyciele do późnej starości mieli przez nich koszmary nocne.

                                          Niestety rowniez jego byli koledzy, byle dziewczyny, byle zony i, niestety nie byle, dzieci.
                              • maugorzata2008 Re: Owszem, można nie rozumieć... 27.12.10, 13:09
                                Dziecko to tylko jeden ze "sposobów rozwoju związku". Wcale nie jedyny.

                                >Czujesz (nawet potrafisz je literalnie wyliczy
                                > ć), że masz zasoby do zaoferowania.
                                Ale to ty chcesz te zasoby zaoferować dziecku. Inni mogą chcieć zaoferować je komuś/czemuś innemu.

                                > to prawda, ale nie sa to miłości wykluczające się, czy ch
                                > oćby konkurujące. To są miłości uzupełniające się. Albo inaczej: może to jedna,
                                > ale pełniejsza miłość. Kompletna. Wszystkie dostępne puzzle ułożone.
                                Wejść sobie na forum " (brak) seks(u) w małżeństwie". Tam mniej więcej co trzeci post dotyczy pana (rzadziej pani), który poszedł w odstawkę jak urodziło się dziecko. Przeczytaj kilka dramatycznych wyznań "byłem dla niej mężem, przyjacielem, kochankiem, teraz jestem dawcą spermy i bankomatem" i im powiedz o miłości uzupełniającej się i kompletnej.
                        • claudel6 Re: czy ktoś jest BZW? 06.12.10, 00:24
                          Cały sens życi
                          > a znika, bo nie ma dla kogo żyć, bo nic innego nie daje poczucia szczęścia.

                          a to jest po prostu sorry pie..enie

                          ja jakoś odeszlam bez trudu z mojego domu i odcięłam przysłowiową pępowinę, ale nadal mam bardzo mocne i bliskie więzi z rodzicami i jestem wraz z siostrą, a ostatnio rowneiz moją córką dużą częścią sensu ich życia.
                          a na dziecko się zdecydowałam, bo..za te 20 lat chciałam byc tak szczęśliwa jak oni - a widzę, ze w tym ich szczęściu odgrywamy ogromną rolę.
            • niedobraciocia1 Re: czy ktoś jest BZW? 04.11.10, 09:24
              Masz rację! Najpierw naciska się parę na zawarcie związku małżeńskiego, a dopiero poźniej jest intensywna presja na rozmnażanie... Tak sobie myślę, że ludzie robią innym krzywdę przez to. Sama gdybym była bardziej uległa i słabsza psychicznie, to byłabym już nieszczęśliwą mężatką. Byłam w kilkuletnim związku i zarówno jego jak i moja rodzina, naciskały na ślub. Ja jednak miałam przeczucie, bo najpierw chciałam zamieszkać z nim bez ślubu. I co się okazało? Po kilku tygodniach wspólnego mieszkania okazało się że facet jest agresywny... Demolował mieszkanie przy każdej swojej frustracji. Proponowałam leczenie, ale powiedział że to ja mam problem. Skoro tak postawił sprawę to po prostu odeszłam. A gdybym wyszła za niego? Aż boję się pomyśleć co jeszcze mógłby wyprawiać. Tak samo jest z dziećmi. Naciska się na osoby, które może same czują że nie nadają się na rodziców. Ale w końcu po takim praniu mózgu ulegają presji otoczenia i "czynią swoją powinność". Myślę, że te ciotki, kuzynki i sąsiadki, które tak napierają na małżeństwo czy dzieci, powinny płacić odszkodowanie małżonkom za ewentualne niedobranie się w małżeństwie i same powinny wychowywać niechciane dzieci:)
              • wloczykijcom Re: czy ktoś jest BZW? 04.11.10, 09:46
                Mój wniosek z tego jest taki: nikt za mnie życia nie przeżyje. Tak samo, jak każda inna osoba, mam prawo do własnych decyzji, popełniania własnych błędów.
                Widzisz, z jednej strony, takie namawianie może generować wielkie problemy, ale, z drugiej strony, dorosły, odpowiedzialny i samodzielny człowiek nie kupuje kota w worku i nie daje się namówić na coś, czego nie chce. Jeśli ktoś ulega takim namowom, nie będąc przekonanym, że tego chce, nie jest, bynajmniej, bez winy. I nie może zrzucać odpowiedzialności na otoczenie. Namawiali? Owszem. Ale nikt pistoletu do głowy nie przystawiał.
                Nie ma co demonizować dzieci, bo niby z jakiej racji? Nie chcesz, nie miej. A jak ktoś natrętnie namawia, poślij delikwenta w diabły, ewentualnie powtarzaj, że to twoje życie i twoje wybory i nikomu nic do tego. Na pociechę ci powiem, że po trzydziestce tego gadania jest mniej. Też przetestowałam różne odpowiedzi, niektóre z niezłym sukcesem; i radochą.
    • sabinac-0 Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 18:40
      Ja tez nie lubie dzieci, zwlaszcza po paru latach przedyzurowanych na pediatrii. :P
      Jedyny wyjatek to moje wlasne dziecko ale i tak ciesze sie, ze juz uroslo.
      • niedobraciocia1 Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 18:52
        Jedna z nielicznych osób, które potrafią przyznać, że dzieci to wcale nie sama słodycz:) Ostatnio będąc z mamą w szpitalu powiedziałam, że nie mogę znieść już wrzasku dziecka- wydzierało się w niebogłosy. I wcale nie powiedziałam, że trzeba je zakneblować, czy wyrzucić ze szpitala- po prostu ten wrzask doprowadzał mnie do takiego stanu, że sama miałam ochotę wstać i wrzeszczeć, albo uciec stamtąd. Nie chcecie wiedzieć co mi mama powiedziała- ogólnie chodziło jej o to, że jestem nienormalna.. Czy "normalnych" ludzi nie wkurza przeraźliwy krzyk przez kilkanaście minut?
        • sabinac-0 Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 20:36
          Najbardziej wkurzajace sa te wszystkie rozanielone, cmokajace i ciuckajace mamusie i babcie (zreszta tatusiowie i dziadkowie tez), uwazajace ze wszyscy wokol musza podzielac ich zachwyt nad potomkiem - im bardziej nieznosny i usmarkany ten potomek, tym wiekszego zachwytu wymagaja.:P
        • berta-live Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 21:11
          Wrzask dziecka z założenia ma być irytujący. I jeszcze jest głośny jak młot pneumatyczny. W jaki inny sposób dziecko może zakomunikować światu, że coś mu się dzieje i zmusić ten świat do działania na jego rzecz? Gdyby nie wrzeszczało to zapewne nawet by go po jakimś czasie nakarmić zapomnieli a sam zapewnić sobie wiktu, opierunku, dachu nad głową i bezpieczeństwa nie jest w stanie. Patologią jest stan kiedy ten wrzask nie robi wrażenia i nie powoduje odruchu wkroczenia do akcji, bo wtedy to dla dziecka zaczyna się horror. Umrze i nikt na to nie zwróci uwagi. Drugą patologią jest stan, kiedy wrzask dziecka wywołuje agresję skierowaną na to dziecko. Nierzadkie są przypadki, kiedy ktoś zamordował albo pobił niemowlę, bo go drażnił jego wrzask.

          Jako ciekawostkę powiem, że młode wszystkich zwierząt potrafią wrzeszczeć. I to w równie irytujący sposób co ludzkie. Tylko, że samice na ogół instynktownie wiedzą jak się młodymi prawidłowo zajmować, więc ten wrzask jest ekstremalnie rzadki i dlatego ludziom wydaje się, że tylko ich dzieci wrzeszczą. A wniosek z tego taki, że kobiety najpierw powinny nauczyć się opiekować dziećmi a dopiero potem decydować na macierzyństwo.
          • bubster Re: czy ktoś jest BZW? 04.11.10, 16:28
            > A wniosek z t
            > ego taki, że kobiety najpierw powinny nauczyć się opiekować dziećmi a dopiero p
            > otem decydować na macierzyństwo.

            a dlaczego kobiety?
            dzieci ojców nie mają?
            • berta-live Re: czy ktoś jest BZW? 04.11.10, 17:00
              > a dlaczego kobiety?
              > dzieci ojców nie mają?

              Najczęściej nie mają. Mają tylko sponsorów. I to jeszcze kiepskiej jakości. Zwłaszcza polskie, które mają jedne z najniższych warunki materialnych w całej UE. Statystyczny polski ojciec to ma się za macho, który nie zniża się do wykonywania babskich prac. Tylko, że de facto jest to półmacho, bo w zamian za fizyczne zaniedbywanie rodziny, nie zapewnia jej ani pozycji społecznej ani wygodnego życia pod względem materialnym. I w zasadzie to nie wiadomo po co jest. Chyba po to, żeby się na forach pluć, nienawidzić feministek i mieć pretensje do całego świata, że sądy częściej przyznają dzieci matkom niż ojcom.
              • claudel6 Re: czy ktoś jest BZW? 06.12.10, 00:35
                Chyba po
                > to, żeby się na forach pluć, nienawidzić feministek i mieć pretensje do całego
                > świata, że sądy częściej przyznają dzieci matkom niż ojcom.

                :))
          • sabinac-0 Re: czy ktoś jest BZW? 05.11.10, 00:49
            berta-live napisała:

            > W jaki inny sposób dziecko może zakomunikować światu, że coś mu się
            > dzieje i zmusić ten świat do działania na jego rzecz?

            No, zwlaszcza jak chce zakomunikowac, ze bez play station cos mu sie dzieje i zmusic ten swiat (a glownie rodzicow) do kupienia owego sprzetu. :P

            > Patologią
            > jest stan kiedy ten wrzask nie robi wrażenia i nie powoduje odruchu wkroczenia
            > do akcji, bo wtedy to dla dziecka zaczyna się horror.(...) Drugą patologią jest stan, kiedy wrzask dziecka wywołuje agresję sk
            > ierowaną na to dziecko.

            A trzecia patologia jest wymaganie od postronnych, by zachwycali sie owym wrzaskiem.

            > kobiety najpierw powinny nauczyć się opiekować dziećmi a dopiero p
            > otem decydować na macierzyństwo.

            Daj spokoj, juz tu swego czasu ktos (bezdzietny) wieszczyl, ze jesli dziecko wrzasnie, trzeba je odebrac matce bo pewnikiem wyrodna.

            Fakt jest taki, ze od kiedy do rzeczy niezbednych do zycia, oprocz papu i suchej pieluchy, doszly chipsy, play station i zielony slonik z wystawy, dzieci wrzeszcza coraz glosniej i czesciej.
            • berta-live Re: czy ktoś jest BZW? 05.11.10, 01:10
              Nie da się ukryć, że wśród ludów pierwotnych, gdzie kobiety do roli matki przygotowywane są niemalże od urodzenia, nie znane jest zjawisko wrzeszczenia dzieci. Nie mówiąc o tym, że niemowlak nie chce ani playstation ani chipsów. Chce mieć zaspokojone swoje potrzeby fizjologiczne i emocjonalne.

              A starsze dziecko też nie awanturuje się bez powodu, tylko dlatego, że też ma niezaspokojone jakieś potrzeby. I najczęściej są to potrzeby emocjonalne a zielony słonik to tylko kropla, która przelała czarę. Jak się nauczyło od niemowlęctwa, że rodzic to jedynie maszynka do zarabiania pieniędzy to nic dziwnego, że od tej maszynki oczekuje, żeby czyniła swoją powinność. W końcu i tak nic innego nie ma mu do zaoferowania. I sobie myśli, skoro rodzic mnie nie kocha, to niech mi chociaż słonika kupi. A jak nie kupi to znaczy, że ma mnie totalnie gdzieś. Czyli jestem na tym świecie sam jak palec i nawet głupiego słonika mi żałują. Tak prawią teorie psychologiczne, które tak często na tym forum są przywoływane i traktowane jako jedynie słuszne.
              • sabinac-0 Re: czy ktoś jest BZW? 05.11.10, 22:07
                berta-live napisała:

                > Jak się nauczyło od niemowlęct
                > wa, że rodzic to jedynie maszynka do zarabiania pieniędzy (...)

                I tu nastepuje wyrzut, ze te okropne baby zamiast niuniac dzidzie, robia "karyere" lub, co gorsza, zarabiaja pieniadze.

                Niestety, dzidzia oprocz niuniania potrzebuje dachu nad glowa, ciepla w zimie i chlodu w lecie, pozywienia, odzienia i edukacji (zabawki to tez czesc edukacji) - a tego bez pieniedzy sie nie zdobedzie. A zdobywanie pieniedzy wymaga czasu, ktory z gumy nie jest, wiec sila rzeczy bedzie go mniej na niunianie.

                Nie wiem, czy warto gloryfikowac "dawne, dobre", jaskiniowe czasy - wtedy tez matki musialy robic "karyere", czy to zbierajac jakies pozywienie w lesie, czy to umizgujac sie do samca ktory upolowal mamuta. :)

                Mam wrazenie, ze zupelnie nie bierzesz pod uwage rozwoju dziecka - ono ma w roznych momentach okresy ostrego buntu a wtedy wrzeszczy, gryzie, kopie i robi co sie da rodzicom na przekor. Nie swiadczy to bynajmniej, ze rodzice to parszywi materialisci zaniedbujacy emocjonalne potrzeby biednej dzieciny i ze nalezy ich natychmiast postawic przed sadem.
                Po prostu w pewnych okresach bunt staje sie potrzeba emocjonalna dziecka, umozliwiajac mu rozwoj wlasnej, nie rodzicielskiej, osobowosci i przyszle usamodzielnienie sie.

                Czy to oznacza, ze dziecku trzeba pozwolic by wyladowywalo swoj bunt bez kontroli?
                Bynajmniej. W koncu rodzice po cos istnieja. To do nich nalezy nauczenie dziecka zycia wsrod ludzi i liczenia sie rowniez z cudzymi potrzebami.

                • berta-live Re: czy ktoś jest BZW? 07.11.10, 12:49
                  Agresja nie jest normą tylko reakcją obronną. A jak już dziecko musi się bronić przed własnym rodzicem, to jest to patologia do potęgi n-tej. Rodzic jest od zapewniania poczucia bezpieczeństwa a nie od stwarzania sytuacji zagrożenia i to jeszcze własną osobą. I raczej z tego dziecka nic dobrego już nie wyrośnie. W najlepszym wypadku szowinista nienawidzący kobiet i plujący się na forach feministycznych. W najgorszym Fritzl albo jakiś kapo.
                  • nihil-istka Re: czy ktoś jest BZW? 07.11.10, 12:57
                    Swieta racja berta. Jak dziecko plod juz od pierwszych dni jest zagrozone aborcyjnym sztyletem matki to nic z niego dobrego wyrosnac nie moze.
                  • sabinac-0 Re: czy ktoś jest BZW? 07.11.10, 16:24
                    berta-live napisała:

                    > Agresja nie jest normą tylko reakcją obronną.

                    Nie utozsamialabym mlodzienczego buntu z agresja. Agresja moze, w niektorych przypadkach, byc objawem tego buntu, ale wcale nie musi.

                    Doszlam do wniosku ze gdy slodkie pisklatko zamienia sie w czupurnego obskubka, najwazniejsze staje sie "skanalizowanie" jego buntu - by ten zdrowy w gruncie rzeczy odruch nie obrocil sie przeciwko niemu samemu.

                    > A jak już dziecko musi się bronić
                    > przed własnym rodzicem, to jest to patologia do potęgi n-tej. Rodzic jest od z
                    > apewniania poczucia bezpieczeństwa a nie od stwarzania sytuacji zagrożenia i to
                    > jeszcze własną osobą.

                    Tak jak nie utozsamialabym oporu dziecka z agresja, tak samo nie utozsamialabym go z obrona.
                    Rodzice w wiekszosci przypadkow (tzn. w zwyklych rodzinach, ze zwyklymi problemami i nie patologicznych) nie stwarzaja zagrozenia, raczej chronia. W pewnym momencie dziecko jednak czuje, ze ta ochrona go ogranicza i zaczyna sie wyrywac.

                    Dlatego tak wazne jest, by rodzice nie poswiecali sie wylacznie dziecku - bo wtedy nie dadza mu sie wyrwac i owo oddanie, ktore na poczatku wydaje sie takie dobre i altruistyczne, zacznie dzialac przeciwko i dziecku i rodzicom.
                    Jesli jednak roidzice maja siebie, maja swoja prace i pasje, swoje marzenia (nie zwiazane z dzieckiem), jednym slowem swoja przestrzen, dziecko ma mozliwosc tworzenia wlasnej przestrzeni czyli zajecia sie soba - na poczatku bedzie to samodzielna zabawa klockami, potem samodzielna decyzja ktory plakat powiesi nad lozkiem, potem przejecie odpowiedzialnosci za swoja nauke i wreszcie - usamodzielnienie sie.
            • claudel6 Re: czy ktoś jest BZW? 06.12.10, 00:37
              sabinac, autorka chyba pisała o wrzasku niemowlęcia i do tego wrzasku odniosła sie berta-live, nie ma tu mowy o żadnym playstation
              • sabinac-0 Re: czy ktoś jest BZW? 07.12.10, 20:16
                claudel6 napisała:

                > sabinac, autorka chyba pisała o wrzasku niemowlęcia i do tego wrzasku odniosła
                > sie berta-live, nie ma tu mowy o żadnym playstation

                O playstation "wrzeszczy" aktualnie moj prywatny zstepny, ktory, zdawaloby sie, tak niedawno byl niemowlakiem.
                Dzieci szybko rosna, oj szybko... :)
          • claudel6 Re: czy ktoś jest BZW? 06.12.10, 00:34
            uou. bardzo słuszne.
        • bubster Re: czy ktoś jest BZW? 04.11.10, 16:27
          ja jestem normalna i mnie wkurza :-)
    • facet123 Re: czy ktoś jest BZW? 03.11.10, 18:56
      Dla mnie jest rzeczą oczywistą, że szczęście w życiu jest zupełnie niezależne od posiadania dzieci, tak samo jak jest niezależne od wielu innych czynników.
      Sam fakt, że czujesz potrzebę tłumaczenia się z tego że nie chcesz mieć dzieci świadczy niezbyt dobrze o środowisku które nas otacza. Sprowadzanie wartości życia (zwłaszcza kobiety) wyłącznie do dzieci i rodziny to przecież absurd. Ludzie są różni (baaardzo różni) i forsowanie tezy, że prawdziwą wartość nadaje życiu posiadanie dzieci jest tak samo głupie jak twierdzenie, że prawdiwą wartośc nadaje życiu kajakarstwo (niektórzy zapaleni kajakarze miogli by tak twierdzić), albo jedzenie dziczyzny (niektórzy smakosze mogli by tak twierdzić).
      Z poglądem, że życie bez dzieci jest pozbawione wartości w zasadzie ciężko jest dyskutować, bo nie ma żadnych argumentów na jego rzecz. Zresztą jak zapytasz się kogoś kto tak właśnie uważa dlaczego tak uważa, to najprawdopopodobniej usłyszysz argument w stylu "jak to przecież wszystkie kobiety o tym marzą" - najlepszy dowód, że brak jest prawdziwych argumentów więc jedyne co pozostaje do "myślenie tłumem" i powoływanie się na to co robi wiekszość.
      A argumenty typu, że na starość będziesz żałować i nie będzie się miał toba kto opiekować są podwójnie fałszywe - po pierwsze to "żałowanie na starość" nie zdarzy się komuś kto jest świadom swoich potrzeb i z własnej decyzji nie chce mieć dzieci. Po drugie zaś dzieci nie rodzi się po to by mieć darmową opiekę na starość i być dla nich udręką gdy my będziemy starzy, a one w sile wieku. To wredne i egoistyczne rozumowanie które zakłada, że dzieci bedą podcierały tyłki zramolałych rodziców.

      Tak czy inaczej w ogóle nie ma co rozmyślać nad tym tematem - jak ktoś Ci wmawia, że dzieci to konieczność, to to tylko źle świadczy o jego charakterze i tolerancji skoro próbuje narzucić swoje większościowe poglądy nie mając żadnych prawdziwych argumentów.
      • niedobraciocia1 Re: czy ktoś jest BZW? 04.11.10, 09:49
        Ja czuję się dość silną osobą i nie daję za bardzo sobą kierować. Jednak jest mnóstwo osób, które zostają na siłę "uszczęśliwione" małżeństwem a później dziećmi- bo tak wypada, bo rodzice się za Ciebie wstydzą, bo to nieładnie itd itd Można się nie przejmować głupim gadaniem, ale to jest niesamowicie trudne. Presja społeczna ma niesamowitą moc, tym bardziej jak żyjesz w małej społeczności. Wszyscy Cię wytykają palcami, debatują o tym dlaczego nie masz jeszcze męża czy dzieci, robią z Ciebie dziwoląga. Do tego wykluczają Cię ze swojego grona, bo jesteś według nich "dziwakiem", czy osobą niepełnowartościową. Po czymś takim można na prawdę zamknąć się w sobie...
        • facet123 Re: czy ktoś jest BZW? 04.11.10, 13:33
          > ...Do tego wykluczają Cię ze swojego grona, bo je
          > steś według nich "dziwakiem", czy osobą niepełnowartościową. Po czymś takim moż
          > na na prawdę zamknąć się w sobie...

          Ktoś kiedyś powiedział, że bycie inteligentnym oznacza samotność. Myślę, że to przesada, ale prawdą jest, że nie sposób być indywidualistą i jednocześnie być akceptowanym przez mainstream. Z tego co piszesz wynika, że twoje środowisko nigdy nie zaakceptuje swojego wyboru i będzie zatruwać ci życie do końca.
          Ja rozumiem, że można czuć się silnym, ale nie ma co się przeceniać - ciągłe sączenie jadu może Cie wykończyć. Zwłaszcza, że z czasem każde twoje potknięcie czy słabość będzie interpretowane jako konsekwencja twojego wyboru ("Trzeba było mieć dzieci, pomogły by teraz, pewnie już żałujesz....")
          zalecam zmianę środowiska - przeprowadzka do innego miasta (nie masz dzieci, więc to zawsze mniejszy problem:) czy coś takiego.
          • niedobraciocia1 Re: czy ktoś jest BZW? 04.11.10, 14:09
            Masz rację, coraz częściej rozważam przeprowadzkę, Zresztą od razu po studiach nie chciałam wracać do domu, szukałam pracy w innych miastach, bo wiedziałam że nie będę szczęśliwa w domu. Niestety sytuacja na rynku pracy zmusiła mnie do mieszkania z rodzicami, zatem muszę jeszcze poczekać na upragnioną wolność. Oby w końcu się udało;)
        • bene_gesserit Re: czy ktoś jest BZW? 04.11.10, 15:04

          Moim zdaniem przesadzasz, i to zdrowo.
          Polacy, o ile w ogole decyduja sie obecnie na dzieci, to najczesciej na jedno. Bezdzietnosc stygmatyzuje o wiele mniej (o ile w ogole), niz posiadanie wiecej niz dwojki dzieci - a ci, ktorzy maja piecioro lub wiecej, uwazani sa za swirow i dziwakow jeszcze powszechniej.

          Daj se siana, mantyczenie matki olej i zajmij sie swoimi sprawami.
          • facet123 Re: czy ktoś jest BZW? 04.11.10, 18:27
            > Daj se siana, mantyczenie matki olej i zajmij sie swoimi sprawami.

            Też miałem takie zdanie do momentu kiedy nie zaobserwowałem tego "mantyczenia" w działaniu u znajomej osoby. Niby się tak wydaje, że to tylko gadanie rodziców, a człowiek ma swoje życie i śmiać się należy z tego, że starsi tego nie pojmują, ale w odpowiednim steżęniu i toksyczności to może faktycznie działać desktukcyjnie na osobowość. Tymbardziej jeśli (jak wynika z postu autorki wątku) nie ma super płatnej pracy i jest zależna ekonomicznie (albo choćby lokalowo) od rodziców.
            Być może masz zrównoważonych emocjonalnie rodziców, ale spróbuj sobie wyobrazić, że wszystko co robisz budzi ich dezaprobatę. Każdy twój mały sukces jest ignorowany, a jedyne co się liczy to ich wizja twojego życia, wizja której nie realizujesz. Znam osoby które tylko przeprowadzka do innego miasta uratowała przed depresją z tego powodu.
            • bene_gesserit Re: czy ktoś jest BZW? 04.11.10, 19:27
              O rany, jasne - ale dopoki z nimi mieszka, nie ma innego wyjscia niz nauczyc sie sluchac jednym uchem i zajmowac soba.
    • winniepooh Re: czy ktoś jest BZW? 04.11.10, 18:18
      Dodam jeszcze, że jestem w związku ze wspaniałym facetem, kt
      > óry ma podobne poglądy do moich...

      jeszcze sie zdziwisz
      • niedobraciocia1 Re: czy ktoś jest BZW? 04.11.10, 19:19
        Powiem tak, kocham go i chcę spędzić z nim życie. Rozmawialiśmy otwarcie o kwestii dzieci i on zna moje poglądy na ten temat. Zatem jeżeli będzie chciał odejść to tylko na własne życzenie. Będzie to oznaczało, że mnie okłamał mówiąc że nie chce dzieci, a co za tym idzie, że ten związek nie miał sensu i racji bytu- nie da sie zbudować związku na kłamstwie. Potrafię żyć sama i tak jak nie potrzebuję dzieci do określenia swojej tożsamości, tak samo nie potrzebuję do tego faceta. Uwielbiam z nim przebywać, ale samej też nie jest mi źle:)
      • facet123 Re: czy ktoś jest BZW? 05.11.10, 08:30
        > > Dodam jeszcze, że jestem w związku ze wspaniałym facetem, kt
        > > óry ma podobne poglądy do moich...

        > jeszcze sie zdziwisz

        Czyżby przemawiały tu jakieś własne złe doświadczenia? Dlaczego nie uwierzyć facetowi gdy mówi, że nie chce dzieci? Za wiem, że to może być często nieprzemyślana, albo nieszczera deklaracja, ale napewno nie zawsze.
        Inna sprawa, że nie za bardzo rozumiem jakie pobudki mają faceci którzy zachowują się jakby nagle odkryli w sobie silny instynkt macierzyński i próbują przekonać swoje (sceptycznie nastawione) partnerki do posiadania dzieci. Chodzi mi o to, że opieka nad dzieckiem, zwłaszcza małym to baaaardzo ciężka praca. Ciężka i co tu dużo mówić - przez większość czasu intekektualnie mało angażująca i nudna. Jest to praca którą zdecydowana większość facetów pozostawia w zasadzie wyłącznie swojej kobiecie. Inaczej mówiąc, instynkt macierzyński jest imitowany przez facetów którzy mają parcie na dzieci, bo jak dziecko już będzie to prawie napewno nie będą oni uczestniczyć w jego życiu tak jak matka. Nie wiem, czy to jakieś atawistyczny odruch stadny, czy jeszcze coś innego każe facetom twierdzić, że potrzebują dziecka... czy może jest to jeszcze większy egoizm - oni poprostu chcą tylko wisienki z tortu - kilku rodzinnny szczęśliwych chwil spędzonych z już podrośniętym dzieckiem (co napewno sprawia satysfakcję), a czarą robotę niech odwala matka.
        Dla mnie o wiele bardziej szczera i naturalna jest neutralna postawa mężczyzny wobec posiadania dzieci - zwłaszcza w naszej kulturze która większość czarnej roboty pozostawia kobiecie - a skoro tak to niech też kobieta ma więcej do powiedzenia w kwestii decyzji o posiadaniu dzieci.

        Aha - to co napisałem dotyczy mainstreamu w naszym społeczeństwie - nie generalizuję tego na wszystkich mężczcyzn, wiem że są tacy którzy zupełnie szczerze, odpowiedzialnie i po partnersku traktują swoje rodzicielstwo, ale to mniejszość i nisza.
        • niedobraciocia1 Re: czy ktoś jest BZW? 05.11.10, 09:44
          Wiesz, chyba masz sporo racji. Sama jakoś z większym zaufaniem podchodzę do facetów, którzy są neutralni wobec przekazywania genów. Jakoś tak czuję że to bardziej prawdziwe... Mam dwóch kolegów,którzy niesamowicie pragną mieć dzieci- ba, jeden nawet mając 27 lat założył,że przed 30 musi mieć conajmniej jedno. W tym tylko rzecz, że ani jeden ani drugi nie ma nawet dziewczyny. Zapytałam go a gdzie tu miejsce na miłość, na poznawanie się? On stwierdził, że to można nadrobić w trakcie, jak już będzie dziecko. Tylko najciekawsze w tym wszystkim jest to, że i jeden i drugi ma pracę, która polega na wyjazdach, zatem wiadomo, że byliby tylko tatusiami w niedzielę.. A cała robota związana z wychowaniem dziecka, prowadzeniem domu itd spadłaby na matkę. Znam też faceta już żonatego, który też ma pracę wyjazdową. Z pierwszym dzieckiem wpadli- jego żona musiała zrezygnować z pracy, bo jego nie było a nie miał się kto zająć małą. Dziewczynka troszeczkę podrosła, pojechali na jakieś wakacje i znowu przytrafiła im się wpadka. Facet się cieszy, ale ona tak średnio. Ciężko jej było z jednym dzieckiem, a teraz będzie miała dwoje... A tatuś robi sobie kurs na kierowcę tira. Będzie sobie podróżował po świecie i będzie miał w nosie obowiązki rodzica. Ale cieszy się nieziemsko, że kolejny dzidziuś w drodze...
        • berta-live Re: czy ktoś jest BZW? 05.11.10, 10:33
          Ja to mam wrażenie, że dla statystycznego mężczyzny posiadanie dziecka jest tym samym co posiadanie psa dla dziecka. Wszyscy się cieszą, że szczeniak będzie w domu a potem ci sami wszyscy umywają ręce jak trzeba sprzątnąć rzygowiny, wyjść na spacer kiedy by się chciało tv pooglądać albo dłużej pospać, jechać do weterynarza, czy chociażby zmienić wodę i miskę umyć.

          Nie mniej jednak winę za olewajstwo mężczyzn ponoszą same kobiety, które bywają nadgorliwe. Bo np szwedzcy ojcowie ani trochę nie przemęczają się na ojcowskich urlopach. Oni bardzo dosłownie traktują tą swoją funkcję opiekuna potomka. Czyli zachowują się jak profesjonalna niania. Oprócz bawienia dziecka nic ich nie interesuje. W ciągu tych 8h jakie spędzają z dzieckiem nie sprzątają, nie gotują, nie piorą, nie robią zakupów, nie zmywają, ani nie wykonują żadnej innej czynności związanej z prowadzeniem domu. W końcu urlop dostali na dziecko a nie na odkurzacz. I jakby kobiety w ten sposób podchodziły do tego, to i im byłoby łatwiej i faceci mieliby szansę na poczucie się ojcem. Nie mówiąc o tym, że dzieci nie nabierałyby jakiś stereotypowych wzorców, że kobiety to tylko od sprzątania są.
          • niedobraciocia1 Re: czy ktoś jest BZW? 05.11.10, 12:31
            Coś się obawiam, że gdyby spora część mężczyzn wiedziała z czym wiążą się trudy rodzicielstwa, gdyby tak jak piszesz, tak realnie uczestniczyli w opiece nad dziećmi- to woleliby zainwestować w psa... Bo psiak cieszy się na Twój widok, można go wiele nauczyć- w tym wielu śmiesznych sztuczek, którymi później facet może pochwalić się przed znajomymi itd. A przynajmniej taki piesek nie jest aż tak wymagający i absorbujący jak dziecko.
            Oczywiście nie generalizuję- są mężczyźni aktywnie uczestniczący w opiece nad dzieckiem, ale to jest malutka garstka:)
            • tricolour Przyznam, że to ciekawa teoria... 05.11.10, 16:36
              ... że kobiety biorą sobie na mężów i ojców swych dzieci facetów w większości olewających ojcowskie obowiązki.

              Celowo, bez przymusu, z wolnej woli biorą takich nygusów?
              • facet123 Re: Przyznam, że to ciekawa teoria... 09.11.10, 11:11
                > Celowo, bez przymusu, z wolnej woli biorą takich nygusów?

                Nie mają wiele do gadania - w naszym społeczeństwie jest takich (na oko) 95%. Dlatego przeciętna kobieta nie ma w ogóle szansy poznać mężczyzny dolnego do prawdziwego partnerstwa. Z drugiej strony wzorzec zakładający, że to kobieta bierze na siebie zdecydowaną wiekszość obowiązków rodzicielksich jest nak silnie wpojony, że większość kobiet w ogóle nie bierze tego czynnika pod uwagę podczas wyboru partnera.

                Tak samo można by się zapytać czy to nie dziwna teoria, że kobiety w islamie wybierają sobie na mężów wyznawców islamu, sympatyków szariatu i partiarchatu - same z własnej woli ich wybierają, dziwne nie?
                • niedobraciocia1 Re: Przyznam, że to ciekawa teoria... 10.11.10, 15:34
                  niestety zgadzam się z Tobą, w naszym społeczeństwie jest niewielu wartościowych facetów, z którymi można stworzyć udany związek. Natomiast jest wiele kobiet, które pragną związku z mężczyzną, dzieci.. Więc z braku laku łapią się za byle co...
                  A co do brania na siebie obowiązków przez kobiety- masz rację, same sobie winne. Matki często wychowują synów na takich dupków co trzeba im wszystko pod nos podkładać, bo przecież mamusia rozpieszczała swojego syneczka. Kobiety zaś mają wpajane od małego że to one mają dbać o dom, o dzieci i jeszcze o męża. Więc nawet nie protestują kiedy pan i władca zasiada przed TV a one w tym czasie piorą, gotują, robią zakupy i jeszcze dzieckiem się zajmują...
                  • wen_yinlu Re: Przyznam, że to ciekawa teoria... 16.11.10, 18:59
                    > A co do brania na siebie obowiązków przez kobiety- masz rację, same sobie winne
                    > . Matki często wychowują synów na takich dupków co trzeba im wszystko pod nos p
                    > odkładać, bo przecież mamusia rozpieszczała swojego syneczka.

                    Nie wiem jak teraz wychowuje się małych chłopców, ale w mojej rodzinie, gdy ja sama byłam mała mojego brata traktowano zupełnie inaczej niż mnie, niestety. Mojemu mężowi mamusia porywa koszule gdy ją odwiedzamy i namiętnie je pierze, prasuje i fuczy na mnie, że tego nie robię. "Ręce ma" - zwykle odpowiadam. Gdy miał lat 23 nie miał w swoim kawalerskim mieszkaniu pralki - mamusia wpadała co parę dni zebrać brudy i z nową dostawą pachnących, wyprasowanych koszulek... Przy mnie na szczęście stał się zupełnie samodzielny, no może poza przyszywaniem guzików czego nienawidzi :)

                    Córki za to często myją naczynia, podłogi, prasują, zasuwają w ogródku, opiekują się młodszym rodzeństwem, gotują...
                    Mam nadzieję, że to się zaczęło zmieniać, bo stary styl wychowywania w nowej rzeczywistości prowadzi tylko do konfliktów.
                    Nie tylko w Polsce tak jest, w Anglii bywa jeszcze gorzej - panowie pracują ile się da, a w domu tylko trawnik skoszą, dziecko zawiozą na tańce i tyle. No ale dom ma być miły, czysty i jedzenie podane, co z tego że kobieta też pracuje - często krócej, więc "ma czas".
                    • nihil-istka Re: Przyznam, że to ciekawa teoria... 16.11.10, 21:08
                      O rany jakie te kobitki leniwe i niemadre, aby wymuszac na facetach role kobiece.
                      Bo gdy mieszkalam sama to musialam ugotowac, odziez do pralki a talerze do zmywarki wrzucic,zakupy zrobic i na odkurzaczu sie przejechac. Gdy mam meza , to przeciez wykonuje identycznie ta sama ilosc pracy tyle , ze dla dwojga. A za to mam chlopa ktory mnie uwielbia, forse co do grosza oddaje i uwaza ze aniolem jestem. CZy to nie sprytniejsz niz feministyczna wojna domowa o nic?
            • berta-live Re: czy ktoś jest BZW? 05.11.10, 16:49
              Mnie bardziej o to chodzi, ze jak kobieta jest na urlopie macierzyńskim to w jego ramach powinna się zajmować dzieckiem a nie domem. Czyli w ciągu tych 8h jakie nie mając dziecka spędzałaby w pracy a nie w domu gotując, sprzątając i zmywając, również nie powinna się zajmować domem. Bo nie po to, żeby sprzątać i gotować dostaje od państwa i firmy przywilej niechodzenia do pracy. Jak ktoś idzie na chorobowe i zostaje przez ZUSowską kontrolę przyłapany na tym, że zamiast grzecznie leżeć w łóżku i chorować to robi inne rzeczy, może się spodziewać sporych problemów natury prawno-finansowej. I tu powinno być tak samo. Skoro kobiety same nie potrafią zadbać o swoje i swoich dzieci interesy, to państwo powinno się tym zająć i ścigać kobiety, które między 8-16 robią zakupy, stoją w kolejce na poczcie, czy biegają po domu z odkurzaczem. Może niegłupim rozwiązaniem byłoby obowiązkowe uczestnictwo w zajęciach ogólnorozwojowych i integracyjnych dla matek i dzieci, ewentualnie ojców i dzieci, które odbywałyby się codziennie, np w miejscowej szkole czy przedszkolu.
    • nihil-istka turystyka aborcyjna cie uszczesliwi 04.11.10, 22:57
      A po co ci dzieci? Lepiej jechac na wycieczke turystyczno-aborcyjna. Pozwiedzasz sobie, posexujesz a jak zajdziesz, to tylko 200 euro w kazdej europejskiej klinice aborcyjnej i po dzieciaku.
      • niedobraciocia1 Re: turystyka aborcyjna cie uszczesliwi 05.11.10, 09:33
        No i po co te skrajności? Nie jestem skupiona na seksie- nie jest to dla mnie najważniejsze, ba.. nawet nie jest ważne... Mam teraz dużo innych zajęć na głowie, dużo stresu i wierz mi, że "poseksowanie" się jest ostatnią rzeczą o jakiej myślę:) Zatem ciąża nie jest zbyt możliwa:) W tym wątku chodzi o kwestię nietolerancji otoczenia wobec mojej niechęci do zakładania rodziny, a nie o to jak tej rodziny nie założyć... Pozdrawiam:)
    • niedobraciocia1 Re: turystyka aborcyjna cie uszczesliwi 05.11.10, 15:45
      Świadomość, że rodzice są za ścianą wywołuje we mnie psychiczną impotencję:) Będą warunki, będzie i seksowanie;) Pozdrawiam:)
      • nihil-istka Re: turystyka aborcyjna cie uszczesliwi 05.11.10, 17:59
        Moja droga, twoja depresja jest rezultatem braku seksowania. Pamietaj - minimum to 3 stosunki dziennie. Ciaza to nie mordega ale uwienczenie przynajminej tysiaca orgazmow.
        Z feministycznym pozdrowieniem - nihilistka
        • sabinac-0 Re: widze, ze zyzio/szlomo dostal wypis 05.11.10, 23:58
          Chwilowo zmieniles plec i nie piszesz o twojej spolegliwej zonie, czworgu dzieciach, dularach z Hameryki i Lazurowym Wybrzezu?
        • takisobienik Brak seksowania? 07.11.10, 11:13
          Niesamowite, jakie niektórzy mają nihilistyczno-szlamowate zboczenia!

          pl.wikipedia.org/wiki/Seksowanie
    • niedobraciocia1 Re: czy ktoś jest BZW? 06.11.10, 14:18
      Powiem szczerze, że przeczytałam tutaj wiele ciekawych odpowiedzi. A co najważniejsze, wiele mądrych osób się wypowiedziało i to wcale nie potępiając mnie. Zarówno osoby bezdzietne jak i mające dzieci potrafiły kulturalnie przedstawić swój punkt widzenia w sprawie, która w moim środowisku wywołuje skrajnie negatywne reakcje. Dziękuję, bo przywracacie mi wiarę w to, że nie wszyscy ludzie są jednak nietolerancyjni i zacofani:)
      • nihil-istka Re: czy ktoś jest BZW? 06.11.10, 16:29
        Alez na zdrowie cioteczko. My feministki powinnysmy sie wspierac. Przeciez wiadomo, ze do wyzszych rzezczy niz macierzynstwo jestesmy stworzone. Do takich jak: biurwowanie, aborcjonowanie i manicure.
        • sabinac-0 Re: czy ktoś jest BZW? 06.11.10, 17:04
          I niektore rowniez do leczenia takich pacjentow jak zyzio/szlomo/nihicostam.

        • niedobraciocia1 Re: czy ktoś jest BZW? 07.11.10, 10:15
          Tylko nie rozumiem skąd ten sarkazm. Z Twojej wypowiedzi wynika, że bezdzietne kobiety to puste, puszczające się osoby... Z pewnością feministką nie jesteś. Pozdrawiam:)
        • berta-live Re: czy ktoś jest BZW? 07.11.10, 13:26
          Widzę tu pewną nieścisłość. Skoro macierzyństwo to takie nic, do którego nawet mózgu nie potrzeba i dla którego jedyną alternatywą jest biurwowanie, aborcjowanie i manicure, to w czym problem? Skoro sama matka natura stwarzając matkę dla dziecka, pozbawiła ją mózgu, znaczy, że dziecko, oczywiście płci męskiej bo żeńskiej to jest głupie jak matka, jest bardzo samodzielne i zaradne życiowo. I w zasadzie to w świecie gdzie mamy szeroko zorganizowaną opiekę socjalną, to tej matki w ogóle nie potrzebuje. Skąd więc ten szum i potępienie dla kobiet, które matkami być nie chcą skoro dzieci i tak ich nie potrzebują? W sumie wystarczy, żeby oddały swój materiał genetyczny i będą kwita z całą ludzkością.
          • nihil-istka Re: czy ktoś jest BZW? 07.11.10, 14:15
            Matke mialas? Ojcza mialas? Sama sobie odpowiedz na pytanie co od nich otrzymalas.
            Czy tylko material genetyczny?
            • sabinac-0 Re: czy ktoś jest BZW? 07.11.10, 16:53
              I po co snujesz te wywodu skoro, jak piszesz, tylko sie seksujesz i abortujesz.
              • nihil-istka Re: czy ktoś jest BZW? 07.11.10, 17:24
                No ale matke i ojca mialam. I napewno byli czyms wiecej niz materialem genetycznym.
                A ty podrzutek z sierocinca jestes?
                • sabinac-0 Re: czy ktoś jest BZW? 07.11.10, 17:41
                  Idz sie seksowac i abortowac.
                  Pora karmienia trolli minela. :)
                • niedobraciocia1 Re: czy ktoś jest BZW? 08.11.10, 10:55
                  Dzieci z domu dziecka często wyrastają na lepszych ludzi, niż ci którzy mieli nieodpowiednich rodziców. Twoje posty nie wnoszą nic do dyskusji, nie masz żadnych merytorycznych argumentów...
                  • nihil-istka Re: czy ktoś jest BZW? 08.11.10, 11:11
                    CZy dzieci z dzieci z domow dziecka wyrastaja na dobrych ludzi? Czesto tak jest.
                    Dzieki Bogu , ze pomaga biednym sierotkom.
                    • niedobraciocia1 Re: czy ktoś jest BZW? 08.11.10, 11:40
                      Taaaaak, zakonnice i księża też często "pomagają" biednym sierotkom...
                      • nihil-istka Re: czy ktoś jest BZW? 08.11.10, 11:47

                        tak to prawda cioteczko. Najlepsze sierocince sa prowadzone przez zakonnice, miedzy innymi dla dzieci gleboko uposledzonych.
                        • niedobraciocia1 Re: czy ktoś jest BZW? 08.11.10, 13:53
                          o tak tak:) Zresztą, sama mieszkałam przez chwilę w akademiku prowadzonym przez zakonnice... Ale pozostawię to bez komentarza:)
                          • sabinac-0 Re: czy ktoś jest BZW? 08.11.10, 14:51
                            A ja pracowalam w zakonnym dla dzieci uposledzonych - tez pozostawie to bez komentarza.
                            • nihil-istka Re: czy ktoś jest BZW? 08.11.10, 15:11
                              Zakonne sierocinne dla uposledzonych? Nikt z cywili nie chce tam pracowac bo praca jest nieludzko niewdzieczna.
                              A moze zaczniecie konfabulowac o zakonnicach pedofilkach?
                              Zostawie perfidie "dysklutantek"" bez komentarza.
                              • niedobraciocia1 Re: czy ktoś jest BZW? 08.11.10, 15:48
                                o zakonnicach pedofilkach nie słyszałam więc nie ma konieczności "konfabulowania":) Ale za to pomieszkałam trochę w towarzystwie sfrustrowanych, wrednych i złośliwych zakonnic- bardziej okropnych kobiet nie spotkałam... i to zarówno młodych jak i starych...
                                • nihil-istka Re: czy ktoś jest BZW? 08.11.10, 15:50
                                  No widzisz cioteczko do czego brak seksowania i dzieci moze cie doprowadzc - bedziesz jak zakonnica
                                • nihil-istka Re: czy ktoś jest BZW? 08.11.10, 15:57
                                  No widzisz do czego brak seksu i dzieci cie moze doprowadzic.
                                  • niedobraciocia1 Re: czy ktoś jest BZW? 08.11.10, 16:08
                                    A zatem "seksuj sie" i mnóż, tak żebyś nie podzieliła mojego smutnego losu:)
                                    • bene_gesserit Nie karmic zyzia-szloma-nihilistki 08.11.10, 16:15
                                      Nie karm trolla. Nie karmcie trolla. Nihilistka to zyziozyzio aka szlomo - zbanowany i glodzony w calym polskim internecie, nawet na forach katolickich. Dlatego przylazl tutaj - postuluje zaglodzic go na ament.
                                      • niedobraciocia1 Re: Nie karmic zyzia-szloma-nihilistki 08.11.10, 16:28
                                        Jestem tutaj nowa więc nie wiedziałam:) Ale dzięki, dyskusja z tym osobnikiem jest bez sensu:) koniec odpisywania na jego bluzgi.
                                      • nihil-istka Re: Nie karmic zyzia-szloma-nihilistki 08.11.10, 16:43
                                        Alez forum katolik pl jest otwarte na feminizm i aborcje. Administratorka Annika to entuzjastyczna lesbijka i dlatego Ja jestem bardzo lubiana na katolickich forach.
                                        Z feministycznym pozdrowieniem - nihilistka
                                        • nihil-istka Nie karmic krzysia-benek21-bene geserrit 08.11.10, 16:46
                                          Bo to ten sam owlosiany facet, etatowy propagandysta zwiazku ateistow nawiedzonych.
      • triss_merigold6 Re: czy ktoś jest BZW? 06.11.10, 22:06
        Dziecko drogie, masz jeszcze mnóstwo czasu na to aby zmienić zdanie. W Twoim wieku i długo póxniej też zdecydowanie nie chciałam mieć dzieci. Co do mężczyzny to jemu również może się odmienić, bardzo częsty przypadek kiedy pan przekracza 35. rok życia.
        • niedobraciocia1 Re: czy ktoś jest BZW? 07.11.10, 10:17
          Witaj:) oby mi się nic nie odmieniało... Mam inne marzenia które mogłyby się spełnić:) A co do mężczyzny- jeżeli on będzie naciskał, a ja jednak nie zmienię poglądów, to wiadomo jaka przyszłość czeka nasz związek..
        • sinistra80 Uwielbiam 08.11.10, 13:18
          to protekcjonalne podejście "ja, drogie dziecko, kiedy byłam w twoim wieku, też byłam taaaaka głupiutka i nie chciałam, ale potem dorosłam i zmądrzałam", "jak dorośniesz, to zmądrzejesz, jak ja i będziesz nade wszystko pragnęła się rozmnożyć".

          No comments.
          • triss_merigold6 I słusznie 08.11.10, 13:49
            I słusznie, ponieważ wynikają z doświadczenia życiowego.
            Nadinterpretujesz - nie napisałam, że byłam głupia będąc w wieku autorki, tylko, że miałam inne priorytety, ktore z wiekiem uległy zmianie. Ponieważ znam sporo kobiet po 30-tce, to mogę powiedzieć, że u nich również taka zmiana nastąpiła. Nie u wszystkich, niektóre są po prostu samotne.
            Niechcenie dzieci w wieku lat 25 nie oznacza, że za jakis czas autorce się nie odmieni.
            • niedobraciocia1 Re: I słusznie 08.11.10, 13:55