Dodaj do ulubionych

Choroba rodzin weekendowych.

28.12.05, 20:23
Spotykają się jak dobrze pójdzie w soboty i niedziele. Jeśli to związek
bezdzietny to pal licho, ale gdy w grę wchodzą dzieci to już inna sprawa.
Echem na psychice dziecka odbija się zwłaszcza brak matki. Macierzyństwo jest
przecież podstawą rozwoju i spokoju dorastającego dziecka. (Przemawia za tym
m in. ilość wygranych w sądzie spraw o przyznanie prawnej opieki. Praktycznie
zawsze dziecko przyznane zostanie matce choćby była chora psychicznie.
Sędziny chyba znają się na naturze ludzkiej?). Matki, które zostawią dziecko
na pastwę babć, sąsiadów, nianiek odbierają dziecku poczucie bezpieczeństwa
matczynej bliskości. A ekonomia, kariera? To bezduszne pojęcia, które
stawiane na równi z życiem dziecka są podłą wymówką.
Obserwuj wątek
    • bleman Co ty masz z tymi rodzinami weekendowymi ? 28.12.05, 20:26
      >Matki, które zostawią dziecko
      > na pastwę babć,

      Czy ja wiem czy bycie na pastwie babci to takie straszne, ja swoja babcie bardzo
      lubilem i chyba nawet u niej w domu czulem sie lepiej niz u 'siebie".
      • tomekpk Re: Co ty masz z tymi rodzinami weekendowymi ? 28.12.05, 20:28
        bleman napisał:

        > >Matki, które zostawią dziecko
        > > na pastwę babć,
        >
        > Czy ja wiem czy bycie na pastwie babci to takie straszne, ja swoja babcie
        bardz
        > o
        > lubilem i chyba nawet u niej w domu czulem sie lepiej niz u 'siebie".
        BRAWO! BINGO! Właśnie o to mi chodzi :). Potwierdziłeś tezę.
      • kochanica-francuza Bleman, chyba zostanę twoją fanką 29.12.05, 15:39
        a co do babć - kobieta nie umiera po menopauzie WŁAŚNIE PO TO, żeby mogła
        pobabciować!

        kobiety ZAWSZE chodziły do roboty (chłopki, praczki, mamki, przekupki itd.) a
        dzieci zostawiały z BABCIĄ!!!

        Tomciowi chodzi o to, żeby kobietę przywiązać do ogniska domowego. Najlepiej
        grubym łańcuchem . ;-)

        • bleman Re: Bleman, chyba zostanę twoją fanką 29.12.05, 16:57
          Az tak infantylne posty pisze ze chcesz zostac moja fanka ? ;-)
        • tomekpk Re: Bleman, chyba zostanę twoją fanką 02.01.06, 18:02
          kochanica-francuza napisała:

          > a co do babć - kobieta nie umiera po menopauzie WŁAŚNIE PO TO, żeby mogła
          > pobabciować!
          I w piękny sposób stać się służącą matki. Słyszałem kiedyś rozmowę pewnej babci
          która mówiła że "chciałaby już mieć spokojne życie bo nie ma już sił a córka ją
          prosi o opiekę nad dzieckiem i jak może odmówić"
    • diablica.26 Re: Choroba rodzin weekendowych. 28.12.05, 20:34
      Ech, Tomuś, młody jeszcze jesteś, to nie wiesz... Żeby w tym kraju utrzymać
      dziecko, najczęściej oboje rodzice muszą pracować. To jest konieczność, mało
      kobiet robi "karierę", częściej zasuwają do roboty...
      Czemu mi na post o świętej Zofii nie odpisałeś???
      • tomekpk Re: Choroba rodzin weekendowych. 28.12.05, 20:39
        Bo w kwestii Zofii jestem ignorantem
        • diablica.26 Re: Choroba rodzin weekendowych. 28.12.05, 20:48
          Dawno, dawno temu, żyła sobie Zofia (wtedy jeszcze nie święta) z trzema
          córeczkami. Dorwali ją Rzymianie i dali jej wybór: albo wyrzeknie się swojej
          wiary i rzuci bogom kadzidełko, albo zamęczą jej dzieci na śmierć. A że Zosia
          była świątojebliwa, oczywiście wybrała śmierć swoich dzieci (jej samej żadna
          krzywda się nie stała). I została za to kanonizowana.
          Mnie osobiście takie rury bulwersują wśród katolickich świętych, a nie ta
          nieszczęsna Maria Magdalena :o)
          • zlotoslanos o Zofii 28.12.05, 23:57
            Dziś rano przeczytałam Twoje zapytanie o Zofię.I powiem szczerze nie znałam
            jej historii,nawet w pracy pytałam też nie wiedzieli.Ja myślę,że z
            kanonizacjami jak ze wszystkim co ludzkie,były też pomyłki.To jednak ludzie
            decydowali o wyświęceniu.Prawdziwa świętość dla mnie to ciche męczeństwo jak
            o.Kolbe(na co liczył idąc do baraku śmierci) lub namacalne dowody
            nadprzyrodzonych umiejętności jak o.Pio(klękałaś przed konfesjonałem a on Ci
            grzechy mówił.Twoje) lub pomost zbierający przesłania jak dzieci Fatimskie,
            s.Faustyna.
            Wracając do Zofii nie wiem w jakim okresie żyła, w starym testamencie taka
            ofiara nikogo nie dziwi.
            • kocia_noga Re: o Zofii 29.12.05, 11:59
              zlotoslanos napisała:

              Prawdziwa świętość dla mnie to ciche męczeństwo jak
              > o.Kolbe(na co liczył idąc do baraku śmierci)


              Mam zupełnie inne odczucia co do tego swiętego.Przed wojna zajmował się
              działalnością antysemicką w "Rycerzu Niepokalanej" i za to tylko powinien się w
              piekle smażyć , zqa miesznie prostym ludziom w głowach.
              Potem ta jego decyzja - no cóż, wymuszona okolicznością.Znam wiele, wiele
              bohaterskich poświęceń życia z czasów wojny - spontanicznych , cichych , niemal
              bez świadków.
              Poszedł na śmierć w intencji obrony życia synów Gajowniczka - Bóg nie przyjął
              jego ofiary - synowie zginęli nim powrócili do domu.

              Legendy ojca Pio nie znam , ale ktos , kto zna cudze grzechy to zjawisko
              rozpowszechnione w przyrodzie i nie budzące mojego szacunku ani podziwu.
              Budziłoby , gdyby znał swoje własne.
              • zlotoslanos Re: o Zofii 29.12.05, 12:03
                kocia noga napisała
                legendy o.pio nie znam


                A to już dziwne.
              • niedowiarek1 zanik czy niedoczytanie . 29.12.05, 16:47

              • pantarejka Re: o Zofii 03.01.06, 14:47
                Też słyszałam o niezbyt chlubnej działalności o.Kolbe w "Rycerzu Niepokalanej".
                Zastanawiam się, czy tym jednym aktem odwagi zmazał wszystko, co było
                przedtem? Zawsze mnie to nurtowało... W takim razie nie jest ważne jak żyjesz,
                ale jak kończysz swe życie... Teraz przypomniał mi się jeszcze "dobry łotr",
                któremu za nawrócenie w ostatnim momencie życia, Chrystus przyobiecał życie
                wieczne.
                • ardzuna Re: o Zofii 04.01.06, 19:42
                  pantarejka napisała:

                  > Też słyszałam o niezbyt chlubnej działalności o.Kolbe w "Rycerzu
                  Niepokalanej".

                  Ja nawet czytałam te obrzydlistwa.
                  Jakoś bardziej do mnie przemawia długie porządne życie niż jednorazowe pójście
                  na śmierć. Samobójstwo jest łatwiej popełnić, niż dobrze przeżyć życie.
                  Maksymilian Kolbe to zdecydowanie nie mój święty, i mierzi mnie ta fascynacja
                  smiercią wśród ludzi kanonizujących świętych KK.

                  A historię św. Wojciecha znacie? Facet był pieniaczem i obrażał wszystkich po
                  drodze. Nic dziwnego, że Prusowie się wkurzyli i go zabili.
                  • kocia_noga Re: o Zofii 04.01.06, 21:15
                    ardzuna napisała:

                    > Jakoś bardziej do mnie przemawia długie porządne życie niż jednorazowe
                    pójście
                    > na śmierć.


                    Do mnie też .


                    > Maksymilian Kolbe to zdecydowanie nie mój święty, i mierzi mnie ta
                    fascynacja
                    > smiercią wśród ludzi kanonizujących świętych KK.


                    W wielu przypadkach narzuca się wręcz okreslenie "cywilizacja śmierci" ...


                    >
                    > A historię św. Wojciecha znacie? Facet był pieniaczem i obrażał wszystkich po
                    > drodze. Nic dziwnego, że Prusowie się wkurzyli i go zabili.

                    Przebija go , moim zdaniem Stanisław ze Szczepanowa , zwłaszcza jego historia z
                    majątkiem Piotrowina , ale i tak Kolbe ze swoim "Rycerzem Niepokalanej" bije
                    ich na głowę.
        • totalna_apokalipsa Re: Choroba rodzin weekendowych. 28.12.05, 20:50
          Tomek, weż idż i se wreszcie jakąs babe znajdż, bo już naprawde ci odbija...
          • tomekpk Re: Choroba rodzin weekendowych. 28.12.05, 20:52
            "Wszędzie wód rozmiar wielki a do picia ani kropelki" Szekspir
            • kochanica-francuza Następny, kurde! 29.12.05, 22:27
              tomekpk napisał:

              > "Wszędzie wód rozmiar wielki a do picia ani kropelki" Szekspir

              jesteśmy dla niego wodą.
              • gotlama Re: Następny, kurde! 01.01.06, 01:47
                Bez jedzenia można przeżyć dość długo, bez wody - nawyżej kilka dni.
                Ja tam mogę być powietrzem ;)
          • bleman Ale to nie takie łatwe...wiem cos o tym :/ 28.12.05, 21:16

    • niedowiarek1 Re: Choroba rodzin weekendowych. 28.12.05, 21:27
      Tomek życzę ci abyś pewnego dnia nie doznał tego czego ja w życiu zaznałem.Jako
      facet zawsze jesteś w pozycji przegranej.Brak nam tego uczucia
      macierzyństwa,tej kapitalnej troski,opieki nad dziećmi.My po prostu patrzymy
      na to inaczej.Jesteś jeszcze młody chłopie,nie masz prawa naśmiewać się z
      tych małżeństw sobotnio-niedzielnych.nie znasz przyczyn dlaczego takie są,jaką
      cenę płacą.Widocznie inaczej nie mogą.W naszym kraju najłatwiej niestety jest
      dorobić się dziecka.Na koniec napiszę Ci,swoimi walniętymi teoriami wkur.....ś
      mnie.
      • tomekpk Re: Choroba rodzin weekendowych. 28.12.05, 21:39
        A co z feministkami wpajającymi kobietom, że "Kariera ponad wszystko" O tym jak
        nazywają dzieci nie wspomne bo to mnie akurat wk...ia
        • niedowiarek1 Re: Choroba rodzin weekendowych. 28.12.05, 21:53
          tomekpk napisał:

          > A co z feministkami wpajającymi kobietom, że "Kariera ponad wszystko" O tym
          jak
          >
          > nazywają dzieci nie wspomne bo to mnie akurat wk...ia


          Mylisz pojęcia to nie feminizm tylko syndrom yuupi
          • tomekpk Re: Posłuchaj tylko co pi...li taka Hanna Bakuła o 28.12.05, 22:12
            dzieciach i stylu życia "nowoczesnej kobiety" a zrozumiesz o co mi biega. To
            chore
            • niedowiarek1 Re: Posłuchaj tylko co pi...li taka Hanna Bakuła 28.12.05, 22:27
              Niech sobie pisze co chce tylko nie o czarnej d...e.To demagogia i tym sie
              podniecasz?Znasz regułę strumienia cieczy doskonałej? pewnie nie,więc
              napiszę.To taka ciecz która nie ma zapachu,lepkości,barwy, Widziałeś kiedyć to
              cudo?wyluzuj tomek. bez urazy.
              • kochanica-francuza Aha, rozumiem, że wg ciebie 100% kobiet dało się 29.12.05, 15:41
                zwieść Bakule? w przeciwnym razie siedziałyby przy ognisku domowym, poprawiając
                łańcuch, żeby im się broń Boże nie zsunął???

                Koleżanki, ile z Was czytało Bakułę, przyznać się? Ja nie. Znam lepsze
                feministyczne książki.
                • marakuja1 Re: Aha, rozumiem, że wg ciebie 100% kobiet dało 29.12.05, 22:57
                  nie czytałam żadnych książek feministycznych
                  czy to oznacza że nie mogę byc feministką ??
                  • kochanica-francuza Re: Aha, rozumiem, że wg ciebie 100% kobiet dało 29.12.05, 23:05
                    marakuja1 napisała:

                    > nie czytałam żadnych książek feministycznych
                    > czy to oznacza że nie mogę byc feministką ??

                    co Ci też do głowy przychodzi! pytanie było o bakułę.
                    • totalna_apokalipsa Re: Aha, rozumiem, że wg ciebie 100% kobiet dało 30.12.05, 20:32
                      To Bakuła ksiązki pisze? Szczerze, to pierwsze słysze, zawsze myślałam, że jest
                      malarką... no, tak więc mnie nie mogła zainfekować:)))))
                      • bloczek4 Kto to jest Bakuła. Powinienen wiedzieć? 02.01.06, 16:46
                        • kochanica-francuza Re: Kto to jest Bakuła. Powinienen wiedzieć? 02.01.06, 17:57
                          Niekoniecznie. POwinieneś wiedzieć tylko tyle, że POlki idą do pracy nie
                          dlatego, że naczytały się Bakuły (jak twierdzi tomek) ale z innych powodów.
            • bri Re: Posłuchaj tylko co pi...li taka Hanna Bakuła 30.12.05, 11:21
              Co ma Hanna Bakuła do dzieci i feminizmu. Biedna Hania musi mieć kontrowersyjne
              poglądy bo inaczej by jej felietonów nikt nie drukował. Poza tym, czy ona w
              ogóle ma jakieś dzieci?
            • coffola Re: Posłuchaj tylko co pi...li taka Hanna Bakuła 30.12.05, 13:31
              Chłopczyku....a c o ty wiesz o feministkach? I skąd wziąłeś tą wątpliwej
              jakości i prawdy teorię pt "Kariera ponad wszystko". I co wiesz o stylu życiu
              jak je nazywasz "nowoczesnych kobiet". Za dużo gazet tzw młodzieżowych czytasz.
              Albo takich opowiastek w stylu Vivy.
              • kocia_noga Re: Posłuchaj tylko co pi...li taka Hanna Bakuła 30.12.05, 14:41
                coffola napisała:

                > Chłopczyku....a c o ty wiesz o feministkach? I skąd wziąłeś tą wątpliwej
                > jakości i prawdy teorię pt "Kariera ponad wszystko". I co wiesz o stylu życiu
                > jak je nazywasz "nowoczesnych kobiet". Za dużo gazet tzw młodzieżowych
                czytasz.
                >
                > Albo takich opowiastek w stylu Vivy.


                On nic nie wie , a jest w tym wieku , kiedy się nawet nie słucha innych głosów
                prócz swojegop własnego.
          • e.day Re: Choroba rodzin weekendowych. 30.12.05, 07:09
            Wiesz co, zabawna sprawa, czytałam wiele _wypowiedzi feministek_, i w żadnej nie
            było nic o tym, że "kariera ponad wszystko". Czytałam też (i słyszałam) wiele
            wypowiedzi typu _feministki mówią że_ "kariera ponad wszystko". Nie szerz
            stereotypów, nie warto. Po prostu w Polsce mało facetów zarabia na tyle dużo,
            aby utrzymać rodzinę (nawet całkiem niedużą, powiedzmy 2+2) na przyzwoitym
            poziomie. Zauważ, minimum socjalne to pi razy oko 800 PLN/głowę x miesiąc.
            Teoretycznie taki ojciec rodziny musiałby zarabiać 3200. Na _minimum socjalne_
            dla takiej rodziny. Ilu panów tyle dostaje do ręki? Innymi słowy, kobieta nader
            często musi iść do pracy. A resztę już pewno znasz. albo przynajmniej o niej
            słyszałeś ("A czy pani aby na pewno w ciągu najbliższych 3 lat nie zajdzie?"
            "Młodej mężatki to ja nie chcę, bo będzie L4 brała na dziecko"). Poza tym, z
            jakiej okazji mamy się godzić na nierówne traktowanie w pracy - i poza pracą -
            tylko z powodu płci?
            Mniej więcej o tej nierówności mówią feministki, nie o "karierze ponad wszystko"
            dla każdej kobiety tylko dlatego, że jest kobietą, bo z tym się żaden rozumny
            człowiek nie zgodzi.
            A co do weekendowych rodzin - problem istnieje bez wątpienia. W "normalnych"
            warunkach byłby marginalny - dotyczyłby tego niedużego odsetka małżeństw, w
            których oboje faktycznie zajęci są karierą. Ale ilu takich ludzi jest? Większość
            z nas chce dzielić swój czas między pracę (satysfakcjonującą i dobrze płatną,
            niekoniecznie karierogenną), rodzinę (kochającą i kochaną, ciepłą i w ogóle
            cudowną) i "coś dla siebie" (hobby, dodatkowa nauka, kosmetyczka, buszowanie w
            sklepach, życie kulturalne itp.).
            I tego wszystkim zainteresowanym życzę w przyszłym roku.
            E.Day
            • coffola Re: Choroba rodzin weekendowych. 30.12.05, 13:39
              Dzięki e.day. Zdenerwowałam się po przeczytaniu wypowiedzi kolegi.
              Podpisuję się po twoimi słowami (bo właśnie to w telegraficznym skrócie chyba
              chciałam przedstawić w mojej nerwowej wypowiedzi "chłopczyku, co ty wiesz o
              feministkach").
              • kocia_noga Re: Choroba rodzin weekendowych. 30.12.05, 14:44
                coffola napisała:

                > Dzięki e.day. Zdenerwowałam się po przeczytaniu wypowiedzi kolegi.
                > Podpisuję się po twoimi słowami (bo właśnie to w telegraficznym skrócie chyba
                > chciałam przedstawić w mojej nerwowej wypowiedzi "chłopczyku, co ty wiesz o
                > feministkach").


                Mnie też wkurza, ale chyba jestem w mniejszości - większośc z nim dyskutuje.
    • klara551 Re: Choroba rodzin weekendowych. 29.12.05, 18:50
      Gdyby to było takie złe,to Anglicy już dawno by wymarli.Ludzie dziecku
      potrzebna jest miłość,a nie tylko czas.Poczytajcie historię,albo zapytajcie
      rodziców,czy dziadków,a usłyszycie,że ważne jest jak się spędza czas z
      dzieckiem,a nie ilosc czasu.Nigdy w całej historii ludzkośći nie było tak,że
      dzieci były jedynym zajęciem rodziców. Przy takim podejściu,pewnie jeszcze
      siedzielibyśmy na drzewach,bo nie byloby czasu na rozwój.Ważne jest wyważenie
      celów,nie można w czambuł potępiać ludzi,którzy poprzez prace chca dać swoim
      dzieciom możliwość rozwoju
      • niedowiarek1 Re: Choroba rodzin weekendowych. 29.12.05, 19:00
        Masz poniekąd rację,ale do czego doprowadzi fakt jak rodzice zajęci są pogonią
        za kasą aby zapewnić mu zapewnić możliwość rozwoju a dziecko w tym czsie biega
        po ulicy z kluczem na szyi.
      • tomekpk Re: Choroba rodzin weekendowych. 29.12.05, 22:44
        Dobrze to oddajmy dzieci po urodzeniu pod opiekę państwa i chodźmy w weekendy w
        odwiedziny. Huxley jak malowany. Jesteście wspaniali ludzie. Cudownie że
        jesteście tacy dobrzy. Jestem szczęśliwy!
        • totalna_apokalipsa Re: Choroba rodzin weekendowych. 30.12.05, 20:36
          Człowieku, edukacja angielska polegała na tym, że 7 latek wybywał do domu do
          szkoły przygotowawczej, z której przyjezdzal na świąta i wakacje, a mieszkała
          tam cały rok bez rodziców. Czy Anglicy wymarli? I co ma do tego Huxley?
    • czarojdziejka Re: Choroba rodzin weekendowych. 29.12.05, 20:16
      a ilu facetów jest w stanie zarobić tyle, żeby starczyło na spokojny byt rodziny
      i nierzadko jeszcze kredyt na mieszkanie ?? łatwo wszystko zwalać na kobiety, a
      nie zastanawiać się, ze może one wcale nie chcą tej kariery, albo chca ja tylko
      po to żeby dzieci były zabezpieczone i niczego im nie brakowało.
      • niedowiarek1 Re: Choroba rodzin weekendowych. 29.12.05, 22:31
        Samodzielnie ,uczciwie moze 3% w naszym kraju,ale lepiej uczciwie jak
        pokrętnie.
      • tomekpk Re: Choroba rodzin weekendowych. 02.01.06, 18:05
        czarojdziejka napisała:

        > a ilu facetów jest w stanie zarobić tyle, żeby starczyło na spokojny byt
        rodzin
        > y
        > i nierzadko jeszcze kredyt na mieszkanie ?? łatwo wszystko zwalać na kobiety,
        a
        > nie zastanawiać się, ze może one wcale nie chcą tej kariery, albo chca ja
        tylko
        > po to żeby dzieci były zabezpieczone i niczego im nie brakowało

        A ile kobiet odebrało możliwość pracy mężczyznom?
    • setorika Re: Choroba rodzin weekendowych. 29.12.05, 22:23
      "A ekonomia, kariera? To bezduszne pojęcia, które
      > stawiane na równi z życiem dziecka są podłą wymówką."

      Kariera może i jest bezduszna, ale to temat na osobny wątek, aczkolwiek będę
      bronić praw matek aktywnych zawodowo, bo nie rodzimy sie po to tylko, żeby mieć
      dzieci, tylko też po to by BYĆ, w szerokim tego słowa znaczeniu.

      Ekonomia nie jest bezduszna, tylko system, który ją wymusza! Dzieci muszą coś jeść!
      • tomekpk Re: Choroba rodzin weekendowych. 29.12.05, 22:45
        Więc rodzimy się po to by BYĆ! I wymrzeć jako gatunek? Bo samo bycie nie
        wystarczy.
        • marakuja1 Re: Choroba rodzin weekendowych. 29.12.05, 23:00
          To ja mam propozycję - zaapeluj do tatusiów aby zostawali z dziećmi, aby nie
          brali nadgodzin. Czy kobieta jest w czymś gorsza od faceta? Dlaczego to na nią
          spada cały obowiązek przy dzieciach?
          • tomekpk Re: Choroba rodzin weekendowych. 29.12.05, 23:03
            Bo jest kobietą, matką ludzie czy do was nie dociera! Jako mężczyzna zdaję
            sobie sprawę że nikt nie da tego dziecku co matka. Czy nie oddaje wam tym
            honoru?
            • angrzel Re: Choroba rodzin weekendowych. 30.12.05, 07:42
              Tomku, rozumiem, że Ty matce swojego dziecka zapewnisz na tyle dostatnie życie,
              aby nie musiala dzielic czasu na dom i prace? Oczywiści takie, aby bylo nie
              tylko na chleb i mleko dla dziecka, ale żeby dziecko mialo zaspokojone potrzeby
              bytowe, materialne, zdrowotne itp. i matka mogla nie liczyc sie z każdym
              wydawanym groszem np. na sukienke, rajstopy, lekarza, fryzjera.....
              Rozumiem, że także mieszkanie jestes w stanie zapewnic i samochód aby nie
              trzeba bylo z dzieckiem tluc sie autobusami do lekarza jesli np. ma goraczke....
              Oby wiecej takich zaradnych i troskliwych facetow bylo w Polsce.
            • diablica.26 Re: Choroba rodzin weekendowych. 30.12.05, 10:00
              tomekpk napisał:

              > Bo jest kobietą, matką ludzie czy do was nie dociera! Jako mężczyzna zdaję
              > sobie sprawę że nikt nie da tego dziecku co matka. Czy nie oddaje wam tym
              > honoru?

              Tomuś, z takim podejściem to nigdy sobie kobity nie znajdziesz. Słoneczko, ja
              mam dzieci... i z własnego doświadczenia mogę napisać, że z wyjątkiem karmienia
              piersią facet przy dziecku może zrobić wszystko. Trzeba tylko chcieć :o)
              • bri Re: Choroba rodzin weekendowych. 30.12.05, 11:31
                Zgadzam się i mam na to dowody. Wprawdzie ja byłam na urlopie przez 7 miesięcy
                po porodzie bo karmiłam piersią, ale odkąd przestałam to nie ma żadnego
                problemu, żeby nasza córeczka spędziła dzień tylko z tatusiem. Myślę nawet, że
                ona to bardzo lubi (i tatuś też). Jest towarzyska i kiedy jest zbyt długo z
                jedną osobą wyraźnie się nudzi. A najbardziej lubi jak jest w domu tłum ludzi i
                najlepiej jeszcze psy i koty. Czasem jako matka jestem nawet nieco zazdrosna
                ale przecież ona nie jest moją własnością, żebym miała jej ograniczać kontakty
                z innymi ludźmi.
            • setorika Re: Choroba rodzin weekendowych. 30.12.05, 10:01
              owszem, ale szybko go stracimy, słysząc, że po dwóch latach siedzenia na
              wychowczym nikt nas nie chce przyjąć do pracy
            • bri Re: Choroba rodzin weekendowych. 30.12.05, 11:24
              Ojciec daje dziecku coś innego niż matka ale jest to równie cenne. Dlatego
              m.in. trzeba i kobiety i mężczyzny, żeby dziecko zrobić.
            • angie27 Re: Choroba rodzin weekendowych. 30.12.05, 22:31
              Też mi honor... Matka jest niezbędna dziecku tylko przy karmieniu (piersią,
              zeby nie było niedomówień)resztę mogą zrobić inni.
              Poza tym masz poglądy rodem ze średniowiecza, to nie te czasy.
            • angie27 Re: Choroba rodzin weekendowych. 30.12.05, 22:36
              Też mi honor... Matka jest niezbędna dziecku tylko przy karmieniu, resztę moga
              zrobić inni. Poza tym masz poglądy rodem ze średniowiecza, to nie te czasy
    • marakuja1 Re: Choroba rodzin weekendowych. 29.12.05, 23:00
      Ja chcę się realizować w pracy, bo lepsza szczęśliwa weekendowa matka niż
      codzienna niedowartościowana zrzęda.
      A z dziećmi niech zostają tatusiowie.
      • kochanica-francuza Marakuja, jesteś tu nowa? 29.12.05, 23:12
        Wrzuć sobie posty tomcia w wyszukiwarkę. Mężczyzna...? Z dziećmi...? Szybciej
        nauczysz dorsza śpiewać Aidę, niż przekonasz tomcia do opcji "facet z dziecmi".
      • bleman Re: Choroba rodzin weekendowych. 30.12.05, 00:21
        > Ja chcę się realizować w pracy, bo lepsza szczęśliwa weekendowa matka niż
        > codzienna niedowartościowana zrzęda.
        > A z dziećmi niech zostają tatusiowie.

        Nie rozumiem.
        To skoo przez lata kobietom bylo zle to nalezy obrucic wszstko o 180stopni ?
        • kocia_noga Re: Choroba rodzin weekendowych. 30.12.05, 10:53
          bleman napisał:

          > > Ja chcę się realizować w pracy, bo lepsza szczęśliwa weekendowa matka niż
          > > codzienna niedowartościowana zrzęda.
          > > A z dziećmi niech zostają tatusiowie.
          >
          > Nie rozumiem.
          > To skoo przez lata kobietom bylo zle to nalezy obrucic wszstko o 180stopni ?
          >

          Niekoniecznie aż o 180.Mnie i moje rodzeństwo wychowywała w domu matka. Oprócz
          nas na głowie miała prowadzenie domu- spzrątanie , obiady itp. Zwykle czas
          wolny spędzaliśmy na dwozre , ale w domu opiekował się nami tato.On nam
          poswięcał swoją serdecznośc, uwagę ,życzliwośc, czas, bawił się z nami ,
          wysłuchiwał nas itp.Matka miała nas pwoyżej dziurek od nosa opędzając się od
          nas ,zebyśmy jej nie pzreszkadzali w domowej robocie.Dla ojca bycie z nami było
          czysta przyjemnością po dniu spędzonym w pracy.On miał dwa swiaty - praca
          zawodowa i dom.Matka - tylko jeden , znienawidzony.
      • tomekpk Re: Choroba rodzin weekendowych. 02.01.06, 18:12
        marakuja1 napisała:

        > Ja chcę się realizować w pracy, bo lepsza szczęśliwa weekendowa matka
        I nieszczęśliwe dzieci?
        niż
        > codzienna niedowartościowana zrzęda.
        > A z dziećmi niech zostają tatusiowie.
    • fuzzystone Re: Choroba rodzin weekendowych. 29.12.05, 23:45
      Mnie pozostawiano na pastwe Babci na dlugie miesiace i bardzo sobie to chwale....
      • kochanica-francuza Re: Choroba rodzin weekendowych. 29.12.05, 23:50
        fuzzystone napisała:

        > Mnie pozostawiano na pastwe Babci na dlugie miesiace i bardzo sobie to chwale..
        > ..
        Zła Babcia cię nie zjadła? ;-)))
      • tomekpk Re: Choroba rodzin weekendowych. 29.12.05, 23:51
        Jakbym słyszał Blemana
        • kochanica-francuza Re: Choroba rodzin weekendowych. 29.12.05, 23:52
          tomekpk napisał:

          > Jakbym słyszał Blemana
          Bo my z blemanem się z czasem upodabniamy do siebie. :-)
          • bleman Co ty za klatwy na mnie rzucasz ;-) ? 30.12.05, 00:23

            • kochanica-francuza Re: Co ty za klatwy na mnie rzucasz ;-) ? 30.12.05, 22:46
              Bądź grzeczny bleman bo uzyję Love Charm and you won`t be able to stop thinking
              about me :-))))
              • bleman ;-))))) 30.12.05, 23:29
                Ale ja mam 'boots of escaping" i uciekne ;-))
                • kochanica-francuza Re: ;-))))) 30.12.05, 23:43
                  bleman napisał:

                  > Ale ja mam 'boots of escaping" i uciekne ;-))
                  nie znam takich bootsów, w którym tomie występują?
                  • bleman W zadnym tomie :>, masz linka: 31.12.05, 15:50
                    www.rpgmp3.com/modules.php?name=Downloads&d_op=getit&lid=95
    • bri Re: Choroba rodzin weekendowych. 30.12.05, 11:18
      Mi się zdaje, że dzieci od początku świata były wychowywane nie tylko przez
      matki. Żyły w społecznościach, w rodzinach i często zostawały pod opieką osób
      innych niż matki. Zresztą dlaczego od razu rodzina weekendowa? Ja pracuję, ale
      ze swoją córeczką spędzam co najmniej godzinę rano i kilka godzin po powrocie z
      pracy, poza tym wszystkie lykendy, święta, urlopy, zwolnienia lekarskie itd.
      Skąd w ogóle u Ciebie taki pogląd? Czujesz się pokrzywdzony przez matkę?
      • tomekpk Re: Choroba rodzin weekendowych. 02.01.06, 18:07
        A dlaczego twierdzisz że czepiam się ciebie? Czepiam się rodziny weekendowej a
        nie codziennej.
    • basikrzy Re: Choroba rodzin weekendowych. 30.12.05, 11:37
      ciekawy temat no i wymarzony do dyskusji - bo nie ma jednej słusznej definicji
      i jednej słusznej recepty
      jak to w życiu wiele zależy od okoliczności, które rzutują na punkt widzenia
      tak naprawdę każde wyważone i nieskrajne zdanie będzie prawdziwe i jednocześnie
      może się spotkać z konstruktywną krytyką
      włączę się i powiem tak: jestem obecnie w roli "piastunki domowego ogniska"
      vel "kury domowej" już 4 lata, nie było to podyktowane osobistą pasją, ale
      koniecznością życiową (nie mam z kim zostawić dziecka, a do opiekunek jakoś nie
      mam zaufania), dziecko "chodzi" do przedszkola, ale w praktyce spędziło w nim
      od września 28 dni - w pozostałe było w domu chorując i zdrowiejąc na zmianę,
      tatusia praktycznie nie ma w domu z przyczyn oczywistych (max nadgodz)
      jaki efekt? (dodam jeszcze, że oczywiście uwielbiam swojego synka)
      efekt jest taki, że mam już tak serdecznie dość, że mi się chce płakać, chodzę
      zła i warczę na dziecko, dodatkowo brakuje mi poczucia miłości ze strony męża,
      bo jest tak przemęczony, że jak wraca, to ma siły tylko trochę pobawić się z
      dzieckiem (znowu nasza świadoma inwestycja w dziecko) i pada do spania
      (oczywiście sam, bo ja śpię z dzieckiem - czyszczenie noska, picie w nocy itp)
      brak mi kontaktu z ludźmi, możliwości realizacji ambicji osobistych, mam
      uczucie bycia więźniem domowym i w dodatku z przerażeniem obserwuję to co się
      dzieje na rynku pracy i z pełną świadomością patrzę jak moje "akcje" spadają i
      spadają i chyba są już poniżej wartości nominalnej
      żeby wrócić do pracy nie musząc przerabiać całej ścieżki od początku (stażysta,
      referent itd jeszcze za gó..ane pieniądze) powinnam najlepiej pójść na studium
      podyplomowe i ukończyć je z wyróżnieniem, żeby móc wrócić na poziom ostatnio
      zajmowanego stanowiska (nie muszę chyba dodawać, że po urlopie macierzyńskim
      rozwiązano ze mną umowę o pracę)
      tak naprawdę poświęciłam dla dziecka karierę i wygodne życie
      ale, ale, przecież ja cały czas piszę o sobie - A DZIECKO? właśnie mnie ciągnie
      za rękaw - mamo pobaw sie ze mną, tak kochanie za chwilkę, tylko ugotuję zupę...
      A MAŁŻEŃSTWO? praktycznie nie istnieje, bo przez cały tydzień tak sie od siebie
      odzwyczajamy, że gdy przychodzi niedziela, to czujemy się jakoś nieswojo, a
      kiedy próbujemy jakoś sobie przypomnieć, że jesteśmy małżeństwem, zaraz wkracza
      dziecko :)))
      jaki efekt tego wszystkiego?
      moja czarna wizja: definitywnie stanę się markotną zołzą, moje dziecko wyrośnie
      na frustrata, małżeństwo (nawet jeśli przetrwa) nie potrwa do szczęśliwej
      późnej starości, bo mężowi padnie serce, ja zostanę samotną wdową, która będzie
      miała emeryturę w wysokości 500 zł, a umierając będę miała w głowie tylko jedną
      myśl: i po co mi to wszystko było?
      Może nie będzie aż tak źle, ale trzeba przyznać, że współczesne, wysoko
      rozwinięte społeczeństwo funduje nam z jednej strony sporo osiągnięć (m.in.
      bezpieczeństwo, dostęp do wiedzy, coraz śmielsze spojrzenie w gwaizdy), z
      drugiej strony wystawia słony rachunek (m.in. życie w biegu, rozluźnienie więzi
      rodzinnych, silikonowe jedzenie, wszechwładza chemii i medykamentów).
      kto miał cierpliwość i czas przeczytać całe, ręka w górę :)
      • bri Re: Choroba rodzin weekendowych. 30.12.05, 12:19
        Ja przeczytałam i cieszę się, że zdecydowałam się wrócić do pracy po 7
        miesiącach. Miałabym to samo pewnie.
        • sagittarius954 Re: Choroba rodzin weekendowych. 30.12.05, 12:56
          Po to ludzie mają dzieci w młodym wieku aby swobodnie podołali obowiązkom. Sił,
          zapału,odpowiedzialności powinno każdemu starczyć z powodzeniem. Dotyczy to
          zarówno kobiet jak i mężczyzn.Jeśli decyduję się na dziecko to nie mogę go
          odpychać zostawiając wychowanie na weekend. Nie wierzę, że jedno z rodziców albo
          oboje nie mogą ustawić sobie pracy tak aby dziecko nie było samotne . Jeśli
          jest inaczej to zwykłe wygodnictwo i przybywajcie żłobki i przedszkola nie
          tygodniowe, ale miesięczne. Wspólnota małżeńska to poświęcenie siebie dla tego
          drugiego bez oczekiwania gratyfikacji ( oprócz uczucia i jedności zespolenia ).
          Teoria? Człowiek po prostu jest zbyt leniwy by to realizować i wynajduje
          przeróżne powody aby nic nie robić albo robić bardzo niewiele.
          • kocia_noga Re: Choroba rodzin weekendowych. 30.12.05, 14:52
            sagittarius954 napisał:

            > Po to ludzie mają dzieci w młodym wieku aby swobodnie podołali obowiązkom.
            Sił,
            > zapału,odpowiedzialności powinno każdemu starczyć z powodzeniem. Dotyczy to
            > zarówno kobiet jak i mężczyzn.Jeśli decyduję się na dziecko to nie mogę go
            > odpychać zostawiając wychowanie na weekend. Nie wierzę, że jedno z rodziców
            alb
            > o
            > oboje nie mogą ustawić sobie pracy tak aby dziecko nie było samotne .



            To , co napisały pzredmówczynie i moje doświadczenia z dzieciństwa świadczą o
            tym , że specjalizowanie się jednej płci w opiece nad dzieckiem jest
            krzywdzące i dla dziecka i dla całej rodziny.Najlepiej własnie ,zeby rodzice
            dzielili się czasem i robotą .
          • bri Re: Choroba rodzin weekendowych. 30.12.05, 20:54
            Jeżeli Twoim zdaniem praca na 2 etaty, pierwszy przy biurku a drugi w domu
            wychowując dziecko/dzieci, sprzątając, piorąc, gotując, zszywając, prasując,
            zmywając, robiąc zakupy itp. oznacza lenistwo to życzę Ci, żebyś miał taką
            leniwą żonę.

            A w ogóle czy Ty już się komuś poświęciłeś i ktoś Tobie nie oczekując nic w
            zamian? ;)
            • niedowiarek1 Re: Choroba rodzin weekendowych. 30.12.05, 22:08

              • bri Re: Choroba rodzin weekendowych. 31.12.05, 10:10
                Ile lat to trwało? Przecież nawet jeśli dzieci Wasze nie chodziły do
                przedszkola to w końcu idą do szkoły i mama mogła zacząć pracować choćby na
                część etatu. Wtedy dzieci miałyby też trochę tatusia.
      • mortimerr Re: Choroba rodzin weekendowych. 30.12.05, 14:24
        Ja tez doczytalam do konca. Moze dlatego, ze rozumiem o czym mowisz. Piec lat
        temu swiadomie podjelam decyzje o drugim dziecku, swiadomie zrezygnowalam z
        pracy na czas wychowania do wieku przdszkolnego. Nie zaluje zadnej minuty
        spedzonej w tym czasie z dzieckiem. Oczywiscie pracodawca tez rozwiazal ze mna
        umowe (w koncu trzy lata to troche dlugo nie?). Ale kiedy moja corcia skonczyla
        3 lata poszla do przedszkola a ja znalazlam sobie nowa prace. Dobrze mi bylo
        jako gospodyni domowa, ale fakt ograniczenia pozostaje. Teraz pracuje (prawie
        od switu do nocy) dzieci widze wieczorami i weekendy i boje sie tych chwil
        spedzonych bez nich. Ale takie jest teraz zycie. Jednak nikt nie bierze pod
        uwage, ze kobieta jest strasznie rozdarta miedzy tym co dobre dla niej a tym
        dla dziecka. Ja podziwiam zarowno te ktore poswiecily sie i siedza z dziecmi w
        domu jak i te ktore godza sprawy zawodowe z rodzinnymi. trzymajcie sie
        dziewczyny i glowa do gory.
    • lilithh Re: Choroba rodzin weekendowych. 30.12.05, 14:15
      O boshe! Chyba jesteśmy modelowym przykładem chorej rodziny:

      1/ pracuję zawodowo, w dodatku nie tylko dla pieniędzy (co by jeszcze jako tako
      mnie usprawiedliwiało), a i dla bezdusznej kariery! Co gorsza moje sukcesy
      zawodowe sprawiają mi satysfakcję. A przecież jako kobiecie satysfakcję powinno
      sprawiać mi jedynie sprawne podcieranie pupci mojego synka?

      2/ w kategorii dmuchania w ognisko domowe mistrzynią nie jestem: nie gotuję (nie
      mam czasu), nie sprzątam zbyt często (nie lubię - mąż lubi jak jest czysto, więc
      sam sprząta), na szczęście myję po sobie wannę i umiem obsłużyć pralkę.

      3/ zbrodnia najgorsza: codziennie punktualnie o godzinie 8.00 rzucam naszego
      roczniaka na pastwe babci. Na jakieś 10 godzin. I bezdusznie pędzę rozwijać tą
      moją karierę.
      Chyba taki potwór jak ja wogóle nie powinien mieć dzieci!!!
      (chyba się nawet nie przyznam że czasami nawet w weekend babcia sie pastwi nad
      naszym Szymciem, bo my oboje bezdusznie na deski sie udajemy...)

      A najdziwniejsze w tym wszystkim jest to ze moje pokrzywdzone i traktowane na
      równi z różnymi "bezdusznymi pojęciami" dziecię regularnie dwa razy dziennie
      podskakuje i piszczy z radości: rano koło ósmej, jak go stęskniona babcia
      odbiera z samochodu mamy, i wieczorem koło 18, jak go stęskniona mama ładuje do
      samochodu.

      Ale to pewnie dlatego, że lubi samochodowe przejażdzki.
      :-P
      • kocia_noga Nie przejmuj sie lilith 30.12.05, 14:54
        oskarżeniami jakiegoś gó..arza .
        • lilithh Re: Nie przejmuj sie lilith 30.12.05, 15:30
          dzięki za empatię!

          Ja się nie przejmuję - raczej mnie to rozbawiło. zazwyczaj szanuję poglądy
          innych ludzi - dopóki nie próbują ich narzucać wszystkim wokoło.

          A poza tym jestem pewna że dla MOJEJ rodziny, w aktualnych warunkach
          (ekonomiczno - zawodowo - społeczno - rodzinno - "przekonaniowych") NASZ model
          życia jest dla NAS najlepszy. I żadne najbardziej płomienne wypowiedzi Tomka i
          jemu podobnych tym przekonaniem ne zachwieją.

          Najważniejsze, że jestem pewna ze nasz synek jest szczęśliwy w takim układzie.
          A że coś tracę z macierzyństwa? Oczywiście że tak...
          Czy coś bym straciła siedząc z nim w domu? Oczywiście ze tak...

          Życie jest sztuką wyboru - a tego każdy dokonuje na swój własny rachunek. Im
          wcześniej każda/y z nas sobie uświadomi, że zawsze JEST jakiś wybór i zawsze
          pociąga za sobą określone konsekwencje, in plus i in minus - tym lepiej
          pokieruje własnym życiem.
          Reszta to tylko zwykła arytmetyka. Znaczy podliczenie tych plusów i minusów.
          Znaczy analiza SWOT.
          Czego serdecznie zycze wszystkim - a Tomkowi w szczególności.

          (chociaz przyznam że arytmetyka na obiektach "z duszą" i "bezzdusznych" do
          najłatwiejszych nie należy)

          fuj - ale sie mi obrzydliwie moralizatorsko zrobiło...
          obiecuję że już nie będę. :-)
          • tomekpk Re: Uwierzcie niedowiarkowi :) 30.12.05, 21:08
            Wszystkie teksty które piszę są owszem moje ale nigdy nie piszę że
            ktoś "powinien" albo "musi". To moje jasno i wyraźnie wyrażone zdanie a reszta
            to czyjeś interpretacje. Chyba tylko Niedowiarek powoli odszyfrowuje moje
            intencje.
            • niedowiarek1 Re: Uwierzcie niedowiarkowi :) 30.12.05, 21:56

      • angie27 Re: Choroba rodzin weekendowych. 30.12.05, 22:57
        Podoba mi się Twoje podejście, normalne i zdroworozsądkowe :)
        Poza tym uważam, że kobieta nie powinna się dzisiaj bezgranicznie poświęcać, bo
        prawdopodobieństwo, ze wyląduje na lodzie jest niestety duże: dzieci wyrosną i
        odejdą, facet też może odejść a ona zostanie sama, bez pracy i środkow
        utrzymania... Więc odrobina egoizmu jest jak najbardziej wskazana, o sobie też
        trzeba pomyśleć.
    • tomekpk Re: Oczami świata 30.12.05, 15:19
      /Znany francuski publicysta lewicujący, B.Margueritte, przyznał rację
      konserwatystom którzy mówią o światowej strategii chcącej rujnować rodzinę jako
      bazę katolicką, prawną społeczną i etyczną: "Wyśmienitym sposobem
      zagwarantowania władzy pewnych grup, pewnych elit, jest podejmowana szeroko
      próba deprawowania ludzi, co czyni ich podatnymi na wszelkie manipulacje"./

      /"Gdy rodzice są nieobecni i gdy nie przekazuje się młodym niczego - młodzież
      staje się zagubiona, zbłąkana. Przypomina ona ptactwo wodne w wodnej plamie
      ropy, które na próżno chce się oczyścić, nie ma dla niego ratunku. Dzisiejsza
      stechnicyzowana kultura uczyniła młodzież klasą odrębną pozostawioną samej
      sobie. Młodzi nie przejmują już dziedzictwa kulturowego ani nie szanują racji
      uznających życie jako wartość. Jest to znak bezprecedensowego kryzysu" Biskup
      Paryża J-M Lustiger 1995/

      /P.Moynihan (senator USA) "Społeczność bez ojców uprasza się o chaos i ten
      chaos dostaje"/

      /Królewski Instytut Ekonomiczny - "Przestępczość i ubustwo są w dużo większym
      stopniu następstwami aniżeli przyczynami destrukcji rodziny"/

      Zaczerpnięte ze Stulecia kłamców Waldemara Łysiaka
      • lilithh Re: Oczami świata 30.12.05, 16:00
        Tomku, pozwolisz ze podsumuję najistotniejsze kwestie wygłaszane przez Ciebie w
        tym wątku (innych nie czytałam, bo jestem tu nowa)
        (skoryguj prosze jeśli coś pokręciłam)

        1/ powinnością kobiety jest siedzieć w domu z dzieckiem
        2/ żadne względy, nawet ekonomiczne nie są uzasadnieniem innego postępowania
        3/ nieobecność rodziców niechybnie prowadzi do destrukcji rodziny i wogóle kultury
        4/ destrukcja rodziny prowadzi do przestępczości i ubóstwa
        (z litości pominę zajefajny watek o "pewnych elitach" którym na tym zależy)

        wniosek pierwszy:
        5/ im bardziej rodzice są cały czas obecni przy dziecku tym lepiej ma się
        rodzina, kultura, katolicyzm, prawo, społeczeństwo oraz etyka.

        wniosek z wniosku:
        najlepiej bedzie się miała rodzina, bla, bla, bla i etyka - jesli wszyscy
        rodzice będą cały czas spędzali ze swoimi dziećmi.

        Znaczy bezrobotna mamusia i bezrobotny tatuś.

        GTRATULUJĘ.

        • tomekpk Re: Oczami świata 30.12.05, 16:09
          lilithh napisała:

          > Tomku, pozwolisz ze podsumuję najistotniejsze kwestie wygłaszane przez Ciebie
          w
          > tym wątku (innych nie czytałam, bo jestem tu nowa)
          > (skoryguj prosze jeśli coś pokręciłam)
          >
          > 1/ powinnością kobiety jest siedzieć w domu z dzieckiem
          Nie mówie o popadaniu ze skrajności w skrajność. Koniecznie trzeba być
          przynajmniej trochę na dzień inaczej posiadanie dziecka nie ma sensu.
          > 2/ żadne względy, nawet ekonomiczne nie są uzasadnieniem innego postępowania
          Materializm kontra życie/psychika dziecka? Wybacz to dla mnie idiotyczne
          porównanie.
          > 3/ nieobecność rodziców niechybnie prowadzi do destrukcji rodziny i wogóle
          kult
          > ury
          Przeczytaj cytat z powyższego postu tam ktoś mądrzejszy ode mnie o tym mówił.
          > 4/ destrukcja rodziny prowadzi do przestępczości i ubóstwa
          > (z litości pominę zajefajny watek o "pewnych elitach" którym na tym zależy)
          >
          Widzę że chcesz widzieć to co ci się podoba i nie przyjmujesz innej możliwości.
          > wniosek pierwszy:
          > 5/ im bardziej rodzice są cały czas obecni przy dziecku tym lepiej ma się
          > rodzina, kultura, katolicyzm, prawo, społeczeństwo oraz etyka.
          >
          Oczywiście że tak. Kto jest tak w stanie pokierować dzieckiem na podstawie
          własnych błędów jak rodzic. Przy kim dziecko czuje się najbezpieczniej?
          > wniosek z wniosku:
          > najlepiej bedzie się miała rodzina, bla, bla, bla i etyka - jesli wszyscy
          > rodzice będą cały czas spędzali ze swoimi dziećmi.
          >
          > Znaczy bezrobotna mamusia i bezrobotny tatuś.
          >
          To najgłupszy wniosek jaki czytałem. Wszystko robić z umiarem i czasem wyżekać
          się dodatkowej 100 w kieszeni na rzecz stania obok i podawania bezcennej
          pomocnej dłoni wymagającmu tego zawsze pozytywnie zaborczemu dziecku.
          > GTRATULUJĘ.
          >
          Ja też
          • natu_manka i co wy, filozofowie, na to??? 30.12.05, 19:42
            glupia dyskusja.. :((

            mam czworo dzieci
            z trojka straszych siedzialam ok 4 lata w domu /liczac od ukonczenia roku przez
            najstarsze, a to dlatego, ze ten rok to koncowka moich studiow/
            poswiecilam im sie, ale gdy najmlodsze z trojki mialo 2 latka, poszlo do
            zlobka..bylo SUPER
            dzieci rzadko chorowaly, udpornily sie, nie mialam specjalnych problemow z praca

            potem urodzilam czwarte, gdy mial 1,5 roku poszedl do zlobka, było SUPER
            ja moglam wrocic do pracy-dokladnie juz do swojej dzialalnosci gospodarczej

            i co? wychowalam 4 wspanialych ludzi
            studiuja na akademii medycznej, politechnice, najmlodszy jest jeszcze w
            podstawowce

            pracowalam, SKONCZYLAM II FAKULTET /trudny! techniczny, a I to tez polibuda/
            i

            NIGDY NIE MIALAM BABCI I NIANKI DLA MOICH DZIECI!
            złobek jest DUŻO LEPSZY dla dzieciaczków niż najlepsza babcia i niania-babcie
            zazwyczaj za duzo ogladaja telewizje, nianie to w ogóle kanał...

            i co wy na to?
            • kocia_noga Re: i co wy, filozofowie, na to??? 30.12.05, 20:08
              natu_manka napisała:
              > i co wy na to?


              Dzieci miałas jeszcze za wrednej komuny , tak jak ja. To były inne czasy.Ja też
              wzięłam wychowawczy , na jedno i na drugie dziecko , oddałam do żłobka jak
              uznałam ,że już można ( ok 1 roku) do pracy wróciłam bez żadnych kłopotów.
              Teraz jest inaczej. Duzo , duzo gorzej.
            • oliwka117 Re: i co wy, filozofowie, na to??? 02.01.06, 14:55
              No i super!!! I takich właśnie przykładów szukam!!! Aż mi się lepiej robi kiedy
              czytam, że kobieta może mieć dziecko i może się rozwijać! Bo jak widzę te
              niezaradne mamusie co to do wychowania jednego dzidziusia potrzebują babci i
              całej armiii rodziny to szlag mnie trafia. A tak na marginesie, to chyba nie
              jest takie trudne jeśli chce się wychować dzieci? Bo my z mężem planujemy
              wychowywać samodzielnie
              • kocia_noga Re: i co wy, filozofowie, na to??? 02.01.06, 15:29
                oliwka117 napisała:

                > No i super!!! I takich właśnie przykładów szukam!!! Aż mi się lepiej robi
                kiedy
                > czytam, że kobieta może mieć dziecko i może się rozwijać! Bo jak widzę te
                > niezaradne mamusie co to do wychowania jednego dzidziusia potrzebują babci i
                > całej armiii rodziny to szlag mnie trafia. A tak na marginesie, to chyba nie
                > jest takie trudne jeśli chce się wychować dzieci? Bo my z mężem planujemy
                > wychowywać samodzielnie

                Ważna jest jakośc kontaktu z dzieckiem , a nie sama ilośc .Dobre ( to ważne)
                żłobki i przedszkola bardzo służą rozwojowi .Doba ma 24 godziny , z czego
                przynajmniej 4 można spędzić z dzieckiem owocnie i przekazać mu wszystko , co
                jest potrzebne.
                Samodzielnośc jest super, zwłaszcza,że babcie pzreważnie wypracowują swoją
                emeryturę , ale kontakt z innymi członkami rodziny od czasu do czasu tez
                świetnie robi i rodzinie i dziecku.
          • totalna_apokalipsa Re: Oczami świata 30.12.05, 20:49
            Wiesz co drogi Tomku? O ile sobie przypominam, to ty nawet kobiety nie masz, nie
            mówiąc o dzieciach. Odpisaly ci tu kobiety, które same maja dzieci , pracę, a
            czesto i wnuki, więc za przeproszeniem odgrzmoć się i przestań pouczać , jak
            mają żyć, ludzie, którzy przeżyli na tym świecie ponad dwa razy tyle, co ty.

            Jak znajdzies sobie pracę w hipermarkecie za 800 zł na rekę to pogadamy, kogo i
            co za to utrzymasz.
            • tomekpk Re: Oczami świata 30.12.05, 20:58
              :) A może ja wcale nie mam pretensji do kobiet/matek bezpośrednio? Może to wina
              złego systemu i polityki zachodniego świata? Może tylko czekam aż nożyce się
              odezwą? Tylko winni się bronią.
              • bri Re: Oczami świata 03.01.06, 10:33
                Teraz to Ty się asekurujesz. Nie masz nawet odwagi wyrazić własnego zdania i go
                bronisz, tylko uciekasz w rzekoma prowokację. Jak dla mnie - żałosne.
                • kocia_noga Re: Oczami świata 03.01.06, 12:34
                  bri napisała:

                  > Teraz to Ty się asekurujesz. Nie masz nawet odwagi wyrazić własnego zdania i
                  go
                  >
                  > bronisz, tylko uciekasz w rzekoma prowokację. Jak dla mnie - żałosne.


                  Dla mnie też - infantylne , żałosne , ale jakie piękne literacko !
          • lilithh Re: Oczami świata 02.01.06, 14:37
            Hmm -
            pewnie że końcowy wniosek głupi!
            Jakie przesłanki, taki wniosek...

            Nigdzie wcześniej nie wyartykuowałeś potrzeby umiaru - wiec wniosek wyszedł tak
            samo bezkompromisowy, jak twoje wypowiedzi.

            Ale jeśli dodamy do tego umiar - to zupełnie inna rozmowa.
            Nie pozostaje mi nic innego jak z grubsza sie z Tobą zgodzić.

            No moze z pewnymi zastrzezeniami: dziecko potrzebuje rodziców. Bez dwóch zdań.
            Ale równie bardzo potrzebuje kontaktu z innymi ludzmi - z babcią, dziećmi w
            przedszkolu, wujkiem-strażakiem...
            W pewnym wieku zbyt bliskie więzi z rodzicami wręcz mogą zaszkodzić procesowi
            socjalizacji (uzależnienie psychiczne, syndrom "szklanego klosza" itp).

            Poza tym: wiele młodych mam (również w tym wątku) wyraźnie twierdzi, że
            przebywanie 24 godziny na dobę non-stop-kolor nawet z najukochańszym potomkiem
            bywa frustrujace. Prawdopodobnie dla obu stron.

            Nie przesadzajmy więc z tą "chorobą". Pewnie że byłoby fajniej, gdyby mozna
            było odwrócić proporcje czasu spędzanego w pracy i spędzanego z dzieckiem.
            Ale jeśli lubi sie swoją pracę i kocha swoje dziecko, to zazwyczaj da sie to
            jakos pogodzić (u mnie kosztem np. brudnych okien).

      • bri Re: Oczami świata 30.12.05, 21:02
        Też mi autorytet, jakiś pismak ;) Może dla Ciebie. Czemu zakładasz, że jak
        matka idzie do pracy to już widzi swoje dziecko tylko w łykendy? Może i są
        takie, ale większość z tego co wiem pracuje 8 godzin a resztę czasu spędza z
        dziećmi.
        • tomekpk Re: Oczami świata 30.12.05, 21:05
          A czy ja to zakładam. Chce mi się śmiać jak wkładacie mi w usta nie moje slowa,
          doczepiacie mi setki łatek. Pisze o tych weekendowych jak sama nazwa wskazuje.
          A że wy nadinterpretujecie to super. Sycicie mnie :)
          • kochanica-francuza Re: Oczami świata 31.12.05, 21:17
            tomekpk napisał:

            > A czy ja to zakładam. Chce mi się śmiać jak wkładacie mi w usta nie moje slowa,
            >
            > doczepiacie mi setki łatek. Pisze o tych weekendowych jak sama nazwa wskazuje.
            > A że wy nadinterpretujecie to super. Sycicie mnie :)

            Czym? CHory jesteś.
    • camel_3d tomus....lecz sie.. 30.12.05, 21:39
      wlasnie po to sa babcie. Niestety rodzice ZAWZE musieli zarabiac na dom, a
      babcia jest po to zeby czasem zatroszczyla sie o wnuczeta.
      poza tym u babci jest swietnie:)
      • natu_manka ludzie.. 30.12.05, 22:42
        ja nie kwestionuję instytucji babci-ale babcia na codzien, 5-6 dni w tygodniu
        no i wakacje?? to za duzo

        ponadto-wezcie pod uwage, ze wtedy, kiedy matka potzrebuje opieki dla swoich
        dzieci-malutkich to babcia ma 45-55 lat..
        jest pelna sil tworczych i CHCE PRACOWAC..
        wiec o czym mowa???
        • zlotoslanos Re: ludzie.. 30.12.05, 23:22
          Zapewniam Cię,że da się to pogodzić.
      • tomekpk Re: na to co ty? 02.01.06, 17:59
        camel_3d napisał:

        > wlasnie po to sa babcie.
        Cokolwiek by to nie oznaczało babcie są po to by być babciami a nie matkami.
        Babcia jest wypełnieniem życia dziecka jak dziadek, ciocia, wujek, kuzyni.
        Rodzina jest jak łańcócj z którego usunięcie ogniwa powoduje że albo się całość
        rozsypie albo naprawiona nie będzie już jednak całością.
        • totalna_apokalipsa Re: na to co ty? 02.01.06, 18:12
          Chcesz przez to powiedzieć, że matki samotnie wychowujące dzieci to pomyłka,
          tak? Bo to jasna teza...a te kobiety musza pracować, żeby utrzymac dziecko, więc
          tez nie spędzają z nim 24 godziny na dobę.
      • oliwka117 Re: tomus....lecz sie.. 04.01.06, 14:23
        a czy ktoś pomyśli o babci? bo babcia to także istota, człowiek i kobieta, która
        ma prawo a wręcz obowiązek do własnych planów i zajęć. za jakie grzechy ma po
        wychowaniu swoich dzieci znów zaliczać pieluchy? mmnie wychowywała Mama, musiała
        zarabiać jednocześnie na nasze utrzymanie. i jakoś sobie poradziła. prawda jest
        taka, że jak się nie ma wyjścia to trzeba stanąć na głowie i sobie poradzić a
        nie podpierać się babcią
    • egipcjanin.shinue ??????????????????? 31.12.05, 12:26
      tomekpk napisał:

      (Przemawia za tym
      > m in. ilość wygranych w sądzie spraw o przyznanie prawnej opieki. Praktycznie
      > zawsze dziecko przyznane zostanie matce choćby była chora psychicznie.
      > Sędziny chyba znają się na naturze ludzkiej


      Dlaczego żony sędziów miałyby znać się lepiej na naturze ludzkiej niż żony
      przedstawicieli innych zawodów ??
      • kocia_noga Re: ??????????????????? 31.12.05, 15:30
        egipcjanin.shinue napisał:

        > tomekpk napisał:
        >
        > (Przemawia za tym
        > > m in. ilość wygranych w sądzie spraw o przyznanie prawnej opieki. Praktyc
        > znie
        > > zawsze dziecko przyznane zostanie matce choćby była chora psychicznie.
        > > Sędziny chyba znają się na naturze ludzkiej
        >
        >
        > Dlaczego żony sędziów miałyby znać się lepiej na naturze ludzkiej niż żony
        > przedstawicieli innych zawodów ??

        Właściwie to na prawie i psychiatrii , a to dlatego , że sędziowie sądzą , a
        ich żony kręcą nimi jak szyja głową , dlatego sędziny - chyba dobrze
        zrozumiałam.A co z sędziami płci żeńskiej? Tego już się nie dowiemy.
    • tm51 Re: Choroba rodzin weekendowych. 31.12.05, 15:48
      tomekpk napisał:
      (Przemawia za tym
      > m in. ilość wygranych w sądzie spraw o przyznanie prawnej opieki. Praktycznie
      > zawsze dziecko przyznane zostanie matce choćby była chora psychicznie.
      > Sędziny chyba znają się na naturze ludzkiej?).
      wątpię, jak psychiczna(ciężko) matka, albo akocholiczka może być dobrą matką,
      prawa są przyznawane tak jakoś " z tradycji" matce, a nie z powodu dobra dziecka
      • niedowiarek1 Re: Choroba rodzin weekendowych. 31.12.05, 16:31
        Polecam abyście sobie obejrzeli film,Zgodnie z obietnicą.Fabuła oparta jest na
        faktach autentycznych.Żona umiera,gość zostaje z 4ką dzieciaków.Ma pracę ale ma
        za mały dom.Dzieciaki idą do domu dziecka kazde do innego,Ojciec aby odzyskać
        swoje dzieci ma im zapewnić warunki mieszkaniowe,takie aby każde dziecko miała
        swoj pokój.Postanowienie sądu jest wlaśnie kierowane dobrem dzieci.Zobaczycie
        ile ten człowiek przeszedł aby dopiąć swego.Jakie mu rzucano kłody pod nogi w
        imię dobra dzieci.13 lat walczył.A działo się to w USA.
        • gotlama Re: Choroba rodzin weekendowych. 01.01.06, 01:54
          Oglądałam ten film. Jak dla mnie, to było szokujące.
          Zwłaszcza bezduszność "systemu" :/
          Dom nie był za mały. Za małe były ciasne móżdżki trybików "systemu".
          • zlotoslanos Re: Choroba rodzin weekendowych. 01.01.06, 11:56
            Też oglądałam ten.I wiele innych w podobnym stylu.Nowa rodzina w okolicy,pan
            domu z tej nowej rodziny,odrzuca względy miejscowej kobiety ta puszcza plotkę o
            złym traktowaniu dzieci przez rodziców.Sąd dla dobra dzieci zabezpiecza je u
            dziadków ,zanim znajdzie dla nich rodzinę zastępczą.Czym bardziej matka
            szaleje,rwie włosy tym bardziej leci po wsi plota,że
            wariatka,niezrównoważona.Tam dla dobra dzieci można wszystko.Nawet zniszczyć
            komuś życie.
    • starling1 Re: Choroba rodzin weekendowych. 31.12.05, 22:24
      Autor pewnie jest sfrustrowanym licealistą lub studentem obawiającym się,że
      jego przyszła żona będzie ambitniejsza bądź też inteligentniejsza od
      niego.Prawdopodobnie się nie myli i tego nie może przeboleć.
      Zgadzam się ze wszystkimi koleżankami.Popatrz Tomku na sytuację z naszego
      punktu widzenia- kobiety praktycznie nie mają szansy na karierę-chyba,że są
      bezdzietne.Jeśli mają dzieci-to albo rodzą je w obawie,że dłuuugo potem będą
      bez pracy,albo godzą się na nierówne warunki(mniejsza płaca za taką samą
      pracę,pomimo lepszego wykształcenia).No ale Ciebie to pewnie nie rusza..
      Życzę wszystkim koleżankom,żeby jak najszybciej nastały czasy,kiedy rodząc
      dzieci będziemy pewne,że nie zagrozi to a) naszej obecnej pozycji zawodowej b)
      przyszłej karierze.
      • niedowiarek1 Re: OOOOO jasnowidz. 31.12.05, 23:39
        masz umiejętność wydawania diagnozy na podstawie przeczytania jednej
        wypowiedzi.Tomek bierz adres masz juz lekarza który Cie uleczy.
    • emluka Re: Choroba rodzin weekendowych. 01.01.06, 10:36
      o masz ktos madrze pisze, a to jest tak najpierw slub za wczesnie, albo padka i
      od razu naciski by sie zenic, potem napieca niedopowiedzenia zdrady i sie
      wszystko wali a dzieci cierpia.....
      Co do reszty babka czy dziadek matki dziecku rocznemu i mniej niezastapia, co
      innego jak maluch ma powiedzmy 6 lat, kariera wazna, ale rodzina wazniejsza
      • tomekpk Re: Choroba rodzin weekendowych. 02.01.06, 17:54
        emluka napisał:

        > o masz ktos madrze pisze, a to jest tak najpierw slub za wczesnie, albo padka
        i
        >
        > od razu naciski by sie zenic, potem napieca niedopowiedzenia zdrady i sie
        > wszystko wali a dzieci cierpia.....
        Sedno tkwi w wyborze. Niestety miłość jest ślepa i zdaje sobie sprawę, że
        wymaganie logiki od miłości jest walką z wiatrakami.
    • zettrzy Re: Choroba rodzin weekendowych. 01.01.06, 19:04
      Matki, które zostawią dziecko
      > na pastwę babć, sąsiadów, nianiek odbierają dziecku poczucie bezpieczeństwa
      > matczynej bliskości.

      zadziwiajaca percepcja - wydaje mi sie, ze gdyby moja matka nie wywalila mnie na
      wychowanie do Babci jak mialam dwa lata moje cale zycie ulozyloby sie inaczej

      a teraz wypisuje do mnie, owa matka biologiczna, bo inaczej nazwac jej nie moge,
      ktora nie miala czasu na babranie sie ze mna w piaskownicy bo robila WIELKA
      KARIERE, dluuuugie list pelne - uwaga - TESKNOTY: nagle na starosc przypomniala
      sobie ze ma - co za niespodzianka - dziecko; tyle ze dziecko, w mysl zasady
      "czym skorupka za mlodu nasiaknie", ma tyle ochoty na kontakt z matka ile matka
      miala kiedy to dziecko potrzebowalo jej towarzystwa i bliskosci, czyli zero

      tak, wychowanie angielskie to wielki sukces - ekonomiczny - Anglicy sa, z
      jakichs przyczyn, uwazani powszechnie przez samych siebie i reszte swiata za
      ludzi niezdolnych do stwarzania stalych zwiazkow emocjonalnych, zimnych,
      oschlych i zainteresowanych wylacznie materialna strona zycia

      a kobieta ktora nie ma zamiaru zajac sie dzieckiem na pelny etat przez te
      pierwsze 5 lat jego zycia nie powinna rodzic tylko poswiecic sie w pelni karierze
      • niedowiarek1 Re: Choroba rodzin weekendowych. 01.01.06, 19:31
        Amen,moze ta wypowiedz dotarła do niektórych
        • zettrzy Re: Choroba rodzin weekendowych. 01.01.06, 19:44
          mowisz o mojej?
          nie uwazam, ze argumenty "a bo ja" czy tez "a bo u mnie" sa dopuszczalne w
          dyskusji, ale normalnie jak to mowia "wyszlam z nerw" kiedy przeczytalam te
          wszystkie bzdury o tym jak to dzieci sie strasznie ciesza kiedy widza mamusie
          dwa razy dziennie, po 10 minut na raz
          dlatego zacytowalam wlasne doswiadczenie, bo wlasciwie w tym wypadku zadna
          logika czy "argumenty naukowe" nie maja znaczenia - dziecko pozbawione kontaktu
          z matka CIERPI, stad tyle tych dzieci o zakloconych wzorach zachowan,
          nadpobudliwych, szukajacych afektu u obcych, "nieznosnych", wyrastajacych na
          ludzki ktorzy nie lubia innych ludzi
          no ale czy to dotrze do bandy egoistek ktore "musza miec wszystko"? ech, co tam
          moja matka (biologiczna), ja mialam przynajmniej Babcie, ale co mam powiedziec o
          tych wszystkich dzieciach "samotnych matek", ktorych tyle dzisiaj, ktore
          wyrastaja po przedszkolach i w kontaktach spolecznych zachowuja sie jak
          bezpanskie psy, szukajace akceptacji i - hmmm, ten niemodny dzisiaj koncept -
          milosci u kazdego, kto sie znajdzie w poblizu
          • zlotoslanos Re: Choroba rodzin weekendowych. 01.01.06, 19:47
            Co mają zrobić babcie stawiane przed faktem dokonanym? Jest dziecie i trza
            pomóc.Nawet jak czujesz ,że jesteś wykorzystywana ponad miarę - robisz to,bo
            kochasz to maleństwo.Robisz to dla tego małego człowieczka,który kocha
            bezwarunkowo.
            • zettrzy Re: Choroba rodzin weekendowych. 01.01.06, 20:20
              babcie wlasnie stanowia kolejna ofiare tych matek biologicznych, co to nie widza
              w zyciu zadnego celu poza kariera... jesli sa naprawde kochajace, to dziecko
              ewentualnie przenosi swoje uczucia rodzinne na babcie, matka przechodzi na
              trzeci plan, i nie ma sie co czarowac - w takim ukladzie mozna WYGLADAC jak
              wzorowa rodzina, ale dziecko zawsze bedzie odbierac wlasna matke jako obca
              osobe, ktorej nie sposob np. ufac
              no i fakt, ze babcia jest wykorzystywana, nie ujdzie uwagi malego - tyle, ze
              maly odbierze to inaczej, bo nie zrozumie o co tu chodzi, ale bedzie wiedzial ze
              cos jest nie tak i powinno byc inaczej
              a czy te zaslepione kariera matki wiedza, ile dzieci z pelnych rodzin cierpi na
              chorobe sieroca? tylko wydaje mi sie ze jesli takie statystyki istnieja, nikt
              ich nie ujawni, bo to byloby nie na reke roznym OSOBOM U WLADZY - politykom
              potrzebne sa masy, wiec zrobia wszystko aby zachecic ludnosc do prokreacji, aby
              bylo nas wiecej (a nie aby bylo nam lepiej, ale to juz sprawa drugorzedna)
              • zlotoslanos Re: Choroba rodzin weekendowych. 01.01.06, 20:26
                Weszłam w Twoją wizytówkę.Masz coś co nas łączy.Nie tylko podobne przeżycia.Z
                tym,że ja po drugiej stronie barykady.Czasami mam dość.Jestem młoda,pracuję mam
                swoje życie i.... niunię.Wszystko dla niej.Ona mi wynagradza.
                • bleman Zlotos bo sie gubie, to ile ty masz lat ? 01.01.06, 20:37

                  • zlotoslanos Re: Zlotos bo sie gubie, to ile ty masz lat ? 01.01.06, 20:56
                    Rok więcej niż wczoraj :P
                • zettrzy Re: Choroba rodzin weekendowych. 01.01.06, 20:51
                  zlotoslanos napisała:

                  > Weszłam w Twoją wizytówkę.Masz coś co nas łączy.Nie tylko podobne przeżycia.Z
                  > tym,że ja po drugiej stronie barykady.Czasami mam dość.Jestem młoda,pracuję mam
                  >
                  > swoje życie i.... niunię.Wszystko dla niej.Ona mi wynagradza.

                  i tutaj mamy clue - "mam dosc, niunia mi wynagradza" - niunia to nie jest
                  narzedzie kompensacji za to czy owo; to jest inny CZLOWIEK, ktory dosc szybko
                  przestanie byc niunia, wyrosnie na dorosla kobiete i wtedy co - tez bedzie
                  szukala kompensacji za poczucie braku? czasem definiowalnego, a czasem nie?
                  bedzie czula, ze cos jest z nia nie tak, grzebala po literaturze medycznej odkad
                  nauczy sie czytac, aby dotrzec do sedna tej roznicy miedzy nia i tymi dziecmi
                  ktore maja tatusia?
                  kariera i dziecko nigdy nie szly ze soba w parze, niestety, bo cos "musi dac"; i
                  lepiej to wiedziec z gory niz udawac przed soba i swiatem ze ciastko mozna zjesc
                  a potem je ciagle miec
                  • zlotoslanos Re: Choroba rodzin weekendowych. 01.01.06, 21:27
                    Źle zrozumiałaś.Niunia nie jest moja.
                    • zettrzy Re: Choroba rodzin weekendowych. 01.01.06, 21:36
                      nie wazne czyja jest - wazne ze jest odbierana jako "wynagrodzenie" a nie osoba
                    • wybredna Re: Choroba rodzin weekendowych. 01.01.06, 21:38
                      Ojciec mojego dziecka bardzo dużo pracuje.Pracuje po calych dniach wlaściwie 7
                      dni w tygodniu i rzadko ma czas dla dziecka.Wczoraj i dzisiaj byly takie dni
                      kiedy nie mial pracy...Wlaśnie do niego zadzwonilam zapytać dlaczego nie
                      odwiedzil ukochanej córeczki.Ciągle opowiada na prawo i lewo jak za nią
                      tęskni,że bardzo ją kocha itp tylko musi pracować i nie ma dla niej
                      czasu.Dzisiaj odpowiedzial mi,że naprawdę chcial ją odwiedzić ale "nie
                      wyszlo".Myślalam,że się rozplaczę...Chcialabym żeby moje dziecko mialo
                      ojca,ktory dorósl do tej roli.Niestety...
                      • zlotoslanos Re: Choroba rodzin weekendowych. 01.01.06, 21:42
                        Temat ojców to odrębny temat.Walczą w sądzie o widzenia,odwiedziny...Gdy nie
                        muszą walczyć niekorzystają z tego,że mają do dziecka dostęp
                        nieograniczony.Nawet tych ustawowych raz co dwa tygodnie nie wykorzystują a
                        tel wykonują dzieci.Ojciec czeka i nie pyta skąd mają na doładowanie.
                      • oliwka117 Re: Choroba rodzin weekendowych. 04.01.06, 14:26
                        niestety, tatusiowie, kórzy nie dorośli do swojej roli wciąż znajdują wymówki
                        żeby tylko nie zająć się dzieckiem: a to praca a to się boją a to nie potrafią a
                        to są zmęczeni...żałosne
                  • totalna_apokalipsa Re: Choroba rodzin weekendowych. 02.01.06, 10:21
                    Zettrzy, fakt, że Twoja matka oddała cię babci i w ogóle się Tobą nie
                    interesowała, nie znaczy, że kązda kobieta, która nie siedzi z dzieckiem w domu
                    do 5 roku zycia to wyrodna dziwka:P
                    Szczerze mnei wku..łaś, powiem ci, bo ja uwazam moją matka za najcudowniejszą ,
                    super opiekuńczą kobietę, a u babci mieszkałam mniej więcej od 3 do 6 roku życia
                    i widywałam matkę popołudniami i w weekendy.
                    Potem poszłam do szkoły i mieszkaliśmy jauż razem, choć na popołudnia wracałam
                    do babci i potem zabierała mnie stamtąd matka. Nie mam choroby sierocej, nie
                    skamle , nie łaszę sie, nie wyrosłam na nieprzystosowańca, nei jestem oschła
                    uczuciowo i spotkałam na swojej drodze bardzo CIEPŁYCH , fajnych Anglików, choć
                    wg Ciebie ten naród myśli tylko o kasie. Dobzre jest jak swoje kompleksy
                    człoweik leczy , nie zwala na całą grupę innnych ludzi.Od tego sa psycholodzy
                    włąsnie, a nie jad na forum!!!!!!! Matka siedząca z dzieckiem do 5 roku życia ,
                    też może mu zafundować takie 5 lat, ż e broń boźe...
                    • zlotoslanos Re: Choroba rodzin weekendowych. 02.01.06, 17:24
                      Co też trujesz,że wyrosłaś na ludzi apokalip? Przeca feministka to nie
                      człowiek :D:D
                      Ja skończyłam dyskusję z zettrzy jak usłyszałam,że moje umęczenie przy pomocy
                      wych wnusi nie ma prawa mi rekompensować bezwarunkowa miłość dziecka,że to
                      traktowanie przedmiotowe,jak rzecz a nie człowieka.No przepraszam znam lepsze
                      zabawki niż wych dziecka na zmianę z jego matką.
                    • zettrzy Re: Choroba rodzin weekendowych. 02.01.06, 17:36
                      totalna_apokalipsa napisała:

                      > Zettrzy, fakt, że Twoja matka oddała cię babci i w ogóle się Tobą nie
                      > interesowała,

                      moja matka nie oddala mnie nikomu, bo mieszkalismy razem, tyle ze pracowala na
                      pelny etat, biorac na ochotnika wszystkie nadgodziny jakie istnialy we
                      wszechswiecie, wiec praktycznie jej nie widzialam; a interesowala sie owszem,
                      poszla na wywiadowke i po powrocie zrobila mi awanture, bo NIE MIALAM
                      NAJLEPSZYCH STOPNI W CALEJ KLASIE - no coz myslenie kariera zawsze odbija sie na
                      dzieciach

                      > Szczerze mnei wku..łaś,

                      otoz to - wy wszystkie szczerze mnie wku..lyscie, bo jestesce w tym wieku kiedy
                      wielu rzeczy ciagle sie nie wie i usiluje przekonac swiat ze czarne to biale; ja
                      tez gdzies tak do 30 bylam przekonana ze moja matka jest najcudowniejsza kobieta
                      na swiecie, potem mialam okazje obejrzec interakcje z dziecmi tych matek ktore
                      sa naprawde matkami... nie ma porownania, uwazam ze moja wyrzadzila mi wielka
                      krzywde stawiajac kariere i zarobki ponad kontaktem ze mna przez te pierwsze
                      pare lat
                      potem to juz nie byloby wazne, bo licza sie tylko te lata formujace

                      Nie mam choroby sierocej, nie
                      > skamle , nie łaszę sie, nie wyrosłam na nieprzystosowańca, nei jestem oschła
                      > uczuciowo

                      niestety Twoj obraz, jaki sie wylania z rozlicznych postow, dowodzi czego innego

                      i spotkałam na swojej drodze bardzo CIEPŁYCH , fajnych Anglików, choć
                      > wg Ciebie ten naród myśli tylko o kasie.

                      jedna jaskolka nie czyni wiosny - a narod tak, mysli o kasie 24/7, chocby
                      dlatego ze im tej kasy, jako narodowi, brakuje

                      Dobzre jest jak swoje kompleksy
                      > człoweik leczy , nie zwala na całą grupę innnych ludzi.Od tego sa psycholodzy
                      > włąsnie, a nie jad na forum!!!!!!!

                      o wlasnie, typowe dla forum - KOMPLEKSY! mozesz rozwinac te zlota mysl i
                      wyjasnic, skad sie te kompleksy biora? bo chyba nie spadaja z nieba

                      Matka siedząca z dzieckiem do 5 roku życia ,
                      > też może mu zafundować takie 5 lat, ż e broń boźe...

                      powtarzam po raz kolejny, choc jako beton jestescie rowne swojej moherowej
                      konkurencji: nie spotkalam jeszcze wrednego dziecka wychowanego przez matke domowa
                      a ile razy mamy do czynienia z "paskudnym bachorem" okazuje sie w 100% wypadkow
                      ze mama robi wielka kariere
                      • totalna_apokalipsa Re: Choroba rodzin weekendowych. 02.01.06, 17:50
                        Wybacz, ale nie bede w Toba dyskutować...bo się nie da.
                        Po prostu się nie da. Jesli człoweik chce całe swoje nieudanie i nieumiejetnośc
                        zycia zwalić na matke, to niewątpliwie mu sie to uda, zawsze lepiej powiedzieć,
                        że jestem mordercą, bo ojciec nie chodził ze mną na ryby, niż jestem morderca,
                        bo zabiłem człowieka dla komórki czy paru groszy. Nikt mnie nie kocha, bo matka
                        mnie nie kochała, a nie kochała , bo pracowała. Otóz nie -------> tak samo nie
                        nauczyłaby kochania jakby nie pracowała, bo może jej nikt nie nauczył kochania,
                        nie wpadło do głowy?
                        niestety, obawiam sie, że m,agiczne 30-stka, kiedy zacznę nienawidzić własną
                        matkę mi nie grozi, bo z roku na rok bardziej dostrzegam , ile mi dała.

                        Być moze wg Ciebie mój obraz wyłaniający sie z postów to oschłe paskudztwo, ale
                        wolę nie nadmieniać , co ja widze na podstawie Twoich postów...Kogoś kto ma
                        spore problemy ze sobą i powinien sobie pomóc, zanim zacznie zmuszać innych do
                        życia wg doskonałego wzorca matki domowej. Zrób coś ze swoim zyciem i swoimi
                        uczuciami, bo widzę tylko jedno ----->NIENAWIŚĆ do całego swiata.
                        zwróc uwage , żwe ty cały cz\s piszesz o swojej matce jako o koszmarze. ale nie
                        dlatego, że pracowała, tylko dlatego, że cię NIE KOCHAŁA, albo nie dawała tego
                        odczuć.
                        • totalna_apokalipsa Re: Choroba rodzin weekendowych. 02.01.06, 18:17
                          I jeszcze jedna sprawa -------> wez kobieto naprawdę wyluzuj, bo sie zamęczysz,
                          a to forum wcale nie gryzie i nie siedzą tu roboty...

                          Najpierw piszesz tak:
                          • Re: Choroba rodzin weekendowych.
                          zettrzy 01.01.06, 19:04 + odpowiedz

                          >zadziwiajaca percepcja - wydaje mi sie, ze gdyby moja matka nie wywalila mnie na
                          >wychowanie do Babci jak mialam dwa lata moje cale zycie ulozyloby sie inaczej

                          >a teraz wypisuje do mnie, owa matka biologiczna, bo inaczej nazwac jej nie moge,
                          ktora nie miala czasu na babranie sie ze mna w piaskownicy bo robila WIELKA
                          KARIERE, >d

                          A potem twierdzisz, że nie wychowywała cię babcia, ale matka, która pracowała na
                          pełen etat i dlatego cię nie widywała...Ja rozumiem, że sporo w tobie zalu, no
                          ale to się,przepraszam, kupy nie trzyma..
                          • zlotoslanos Re: Choroba rodzin weekendowych. 02.01.06, 18:40
                            Pogodzę was.Moi rodzice to sieroty wojenne.Matka z
                            głębokiej ,religijnej,bogobojnej ,wschodniej wsi, ojciec sam wychowywał jako
                            wdowiec gromadkę dzieci plus wnuczkę. Mój ojciec z wielkiego miasta całkowity
                            sierota,typowe mieszczańskie wychowanie.I co? Wypadałoby,że matka powinna
                            wynieść z domu więcej ciepła,miłości etc.Pracowali na zmiany,więc oboje cedzili
                            jednakowo czas nam - swoim córkom.Ale to ojciec dawał całego siebie w wolnych
                            chwilach,brał w góry,na Sztajmbrochy,kochał i kocha do dziś.To co kiedyś nam
                            dawał widzę jak daje mojej wnuczce - miłość.Matka spełniała swój macierzyński
                            obowiązek.Jak umiała,ale tego się nie da nauczyć to się albo ma, albo nie.W tym
                            roku byliśmy z opłatkiem,tylko dzięki mojemu facetowi,który pamięta,że ja
                            zdążyłam jego ojca poznać na 1,5 mieś przed jego śmiercią.A ona? Nawet nie
                            widziała swojej jedynej prawnuczki.
                        • zettrzy Re: Choroba rodzin weekendowych. 02.01.06, 23:50
                          totalna_apokalipsa napisała:

                          > Po prostu się nie da. Jesli człoweik chce całe swoje nieudanie i nieumiejetnośc
                          > zycia zwalić na matke,

                          co Ty WALCZACA FEMINISTKO wiesz o moim zyciu, aby wypisywac te androny o
                          nieudaniu i nieumiejetnosci? mnie zawsze najbardziej smieszy jak takie donny,
                          ktore nigdy nie dokonaly niczego poza glosnym gardlowaniem, zaczynaja sie
                          wypowiadac na temat nieudania cudzego zycia

                          Otóz nie -------> tak samo nie
                          > nauczyłaby kochania jakby nie pracowała, bo może jej nikt nie nauczył kochania,
                          > nie wpadło do głowy?

                          otoz corciu kazdy neurolog Ci wytlumaczy ze okreslone "cechy charakteru",
                          "osobowosc" oraz "umiejetnosci" nie istnieja w momencie urodzin i powstaja w
                          ciagu pierwszych 3 lat zycia, w wyniku interakcji z otoczeniem; "kochania" mozna
                          sie nauczyc wylacznie przez KONTAKT, w poczatkowych miesiacach zycia fizyczny, z
                          osoba dorosla, najlepiej matka, nie wazne czy jest ona biologiczna czy przybrana
                          - wazne ze JEST, a nie ze wpadnie na pare minut

                          > Być moze wg Ciebie mój obraz wyłaniający sie z postów to oschłe paskudztwo, ale
                          > wolę nie nadmieniać , co ja widze na podstawie Twoich postów...Kogoś kto ma
                          > spore problemy ze sobą i powinien sobie pomóc, zanim zacznie zmuszać innych do
                          > życia wg doskonałego wzorca matki domowej. Zrób coś ze swoim zyciem i swoimi
                          > uczuciami, bo widzę tylko jedno ----->NIENAWIŚĆ do całego swiata.
                          > zwróc uwage , żwe ty cały cz\s piszesz o swojej matce jako o koszmarze.

                          dziekuje za ten akapit - dokladnie to, czego mozna oczekiwac od dziecka
                          nieobecnej matki: wscieklosc, ze czyjes DOSWIADCZENIE - uwazaj, nie zadne
                          haselka ani belkot z broszurki, tylko wlasnie wlasne doznania - tak idealnie
                          przecza upragnionym idealom; pare inwektyw, i na koniec dostrzegasz we mnie
                          nienawisc do swiata, o ktorej poprzednio napisalam ze jest wynikiem nieobecnosci
                          matki w okresie wczesnego dziecinstwa
                          smieszne jak potwierdzasz moje twierdzenie, i smieszne jak sie upierasz ze mi
                          przeczysz - czy to tez wynik wyrastania bez matki? wedlug statystyk, dzieci
                          matek pracujacych maja gorsze wyniki w szkole i sa nieco zanizone intelektualnie
                          w porownaniu do dzieci matek domowych

                          ale nie
                          > dlatego, że pracowała, tylko dlatego, że cię NIE KOCHAŁA, albo nie dawała tego
                          > odczuć.

                          a kto daje ci prawo do osadzania mojej matki? poza mna nikt na swiecie nie moze
                          wypowiadac sie czy mnie kochala czy nie, to po pierwsze, a po drugie malemu
                          dziecku daje sie odczuc milosc przez obecnosc, bo ono nic innego i tak nie odbiera

                          no i gratuluje bezczelnosci z jaka kwestionujesz moje badz co badz ODCZUCIA -
                          fakt niewygodne dla frakcji walczacych feministek, ale skoro fakty sa przeciw
                          nam to tym gorzej dla faktow