Dodaj do ulubionych

Czy rodzice maja prawo sprawdzac korespondencje dzieci?

IP: 204.155.16.* 02.10.01, 19:31
Jestem ciekawa Waszych opinii na ten temat - ujawnil sie on w kilku watkach na
Forum Wyborczej. Zdania sa bardzo podzielone.

Problem jest skomplikowany w zwiazku z pojawieniem sie nowego (wspanialego)
medium - Internetu. Dzieci i mlodziez sa jednak szczegolnie narazone na rozne
niebezpieczenstwa, jakie niesie ze soba Internet, nie tylko z powodu dostepu do
niecenzuralnych stron z pornografia, nawolywaniem do przemocy czy rasizmu, itd.
Rowniez poprzez latwosc nawiazania kontaktu z ludzmi, ktorzy, na przyklad w
czatroomach, bez wiekszych trudnosci moga podawac sie za kogos innego. Nie chce
zabrzmiec jak panikara, ale wiem jakie to sa niebezpieczenstwa i znam sytuacje,
ktore niestety zakonczyly sie tragicznie. Oto jeden z przykladow:

Pewna 16-letnia dziewczyna w Stanach nawiazala kontakt internetowy z
czlowiekiem, ktorego wczesniej nie znala. Zaczela mu sie zwierzac ze swoich
problemow. W ktoryms momencie postanowila uciec z domu. On zaproponowal pomoc.
Dziewczyna uciekla - spotkala sie z facetem (i jego "partnerka") w umowionym
miejscu i juz w samochodzie zostala poczestowana napojem ze srodkami nasennymi.
Co mialo miejsce dalej moze sobie dopowiedziec kazdy, kto ma wyobraznie i wie
co sie dzieje na swiecie. Biedaczka byla zniewolona przez kilka dni
molestowana, gwalcona i zniewazana. Na szczescie udalo jej sie powiadomic
policje i przezyla, do konca zycia okaleczona psychicznie.

Takie sytuacje moga miec miejsce wszedzie, nie tylko w Stanach, takze w Polsce.

Moja 13 letnia corka uwielbia czatowac. Ma swoja liste przyjaciol ze szkoly, z
ktorymi codziennie po lekcjach wymienia sie wiadomosciami (program typu Gadu-
Gadu). Czasami kiedy widze na ekranie komputera liste jej rozmowcow pytam, kto
to jest, ten o nicku "Psychokiller", czy to twoj kolega ze szkoly? Czy ja go
znam? Jesli okazuje sie, ze to ktos poznany w czatroomie, to sygnal
ostrzegawczy. Prosze ja o usuniecie goscia z listy. Sama zalozylam jej
bezplatna skrzynke e-mail, wiec wiem, jakie ma haslo. Zagladam do skrzynki. Nie
sprawdzam e-maili od kolezanek, ktore znam. Nie waham sie jednak sprawdzic, czy
wsrod otrzymanych wiadmomosci sa e-maile pochodzace z adresow mi nie znanych.
Te naprawde podejrzane wole przeczytac. Nie chce bowiem, by jej jakis
kryminalista wypisywal bzdury, ze tez ma 13 lat i podobne problemy.

Nie robie tego rutynowo. Po prostu uwazam. Rozmawiam z corka i przestrzegam ja
przed niebezpieczenstwami. Staram sie, by reguly gry byly jasne. Zdarza sie
jednak, ze o tych zasadach sie zapomina. Dlatego monitoruje jej poczte, co nie
znaczy, ze ja czytam. Wole wiedziec, od kogo dostaje wiadomosci.

Dlaczego to robie? Czy dlatego, ze jestem wscibska? Czy dlatego, ze mam
niezdrowa potrzebe wszystko kontrolowac? Czy dlatego, ze nie ufam wlasnemu
dziecku? Nie, robie to po prostu dlatego, ze ja kocham i chce ja uchronic przed
niebezpieczenstwem, przed krzywda. Uwazam, ze jako rodzic mam prawo sprawdzac w
sytuacjach uzasadnionych korespondencje mojego dziecka. Jesli mialabym
podejrzenia, ze corka ma jakies powazniejsze problemy, nie zawahalabym sie
takze zajrzec do jej pamietnika. Nie zamierzam tego robic, gdy bedzie miala lat
17 czy 18 bo wtedy jest juz prawie dorosla, rozumniejsza i odporniejsza.

Nie zamierzam rozglaszac swiatu tresci przeczytanej korespondencji czy
fragmentu pamietnika dziecka - zachowam to dla siebie. Nie zamierzam tej wiedzy
wykorzystac przeciwko dziecku, by je ponizyc czy zranic. Jesli to robie, to
kieruje sie tylko i wylacznie miloscia i faktem, ze jestem odpowiedzialna za
moje dziecko do chwili, gdy osiagnie ono pelnoletniosc.

Czy moje podejscie jest sluszne? Czy popelniam blad? Czy wiekszym bledem bedzie
100% zaufanie do dziecka i brak uwaznosci z mojej strony? Kierowanie sie zasada
prywatnosci korespondencji, czy tez naruszanie je dla dobra dziecka, gdy na
przyklad mialabym szanse uchronic ja przed zboczencem z Internetu, przed
znajomoscia ze starszym kolega, ktory zaproponuje narkotyki albo takim, ktory
mojej maloletniej corce zechce udowadaniac milosc w lozku?

Co o tym sadzicie, szanowni Rodzice?

Pozdrawiam, Ela
Obserwuj wątek
    • Gość: Kosta Re: Czy rodzice maja prawo sprawdzac korespondencje dzieci? IP: 217.153.80.* 03.10.01, 15:56
      Mają prawo i masz całkowitą rację.
      Czasy się nieco zmieniły - nastąpiło rozluźnienie obyczajów, wzrosła
      przestępczość wśród młodocianych, dystrybucja narkotyków itp. Mieć chłopaka czy
      dziewczynę to teraz moda już wśród 13 latków - moda taka sama jak moda na
      ciuchy, fryzury, tatuaże itp. O ile eksperymenty z kolorem włosów czy stylem
      ubierania się wykształca w młodym człowieku własną osobowość o tyle
      eksperymenty chłopak - dziewczyna......no cóż, nie muszę chyba kończyć.
      Niestety, w tym szumie informacji (filmy, internet, rozmowy z rówieśnikami)
      trudno takim młodym umysłom jak 13,14 czy 15 latkom ocenić rzeczywistość.
      Dochodzi jeszcze próba dorównania grupie rówieśników już nie tylko pod względem
      materialnym.

      Nie miej oporów i nie obwiniaj się.
      Pozdrawiam Kosta
      • Gość: Ela1999 Re: Czy rodzice maja prawo sprawdzac korespondencje dzieci? IP: 204.155.16.* 03.10.01, 16:45
        Kosta

        dzieki za wypowiedz. Twoje spostrzezenia sa bardzo ciekawe. Pozdrawiam,

        Ela
    • Gość: edek Re: Czy rodzice maja prawo sprawdzac korespondencje dzieci? IP: *.fys.ou.dk 04.10.01, 17:45
      Mam ten sam problem co Ela. Sprawdzam korespondencje. problem, jak potem
      zwrocic uwage. raz nawet posunalem sie do tego, ze z obcego konta do takiego
      kretyna (co pisal bzdury mojej corce) pisalem, jako panienka. Mozna powiedziec,
      ze to byly niezle jaja, gdyby nie fakt, ze to wcale nie byly jaja!. Staralem
      sie potem odradzac jej kontakty z nieznajomymi...
      Sprawdzac trzeba. Natomiast, jak pozniej dzialac, jak wiesz, ze jest zle?
      Moja corka maze niecenzuralne listy, zeby nikt inny w domu nie mogl ich
      przeczytac. Co Ty na to? Poza tym piszesz, ze panujesz nad jej (swojej corki)
      skrzynka, bo jej sama zalozylas. Moja (tez 13) umie sobie sama zalozyc, a wcale
      nie musi poczty do odmu sciagac, tylko czytac na serwerze. problem jest
      piekielny! pozdrawiam. Ojciec 13ki.
      pozdrawiam.
      • Gość: soso Re: Czy rodzice maja prawo sprawdzac korespondencje dzieci? IP: 195.41.66.* 04.10.01, 18:01

        Uwazam, ze zdecydowanie nie nalezy kontrolowac korespondencji. Jest to jeden z
        podstawowych kanonow przyzwoitosci i my wychowujemy dzieci a wiec uczymy ich
        czegos, takze na wlasnym przykladzie.

        No a te przedstawione powyzej argumenty. Oczywiscie one maja swoja wage i
        bardzo dobrze jest wiedziec o zagrozeniach w internecie i ogolnie w zyciu. Ale
        na to jest inne rozwiazanie i uwazam, ze duzo lepsze. Z dziecimi po prostu
        trzeba o tym rozmawiac, szczerze i okazujac swa troske o nie a nie przewage
        wynikajaca z tego, ze jestesmy po prostu silniejsi w rodzinnym ukladzie. Uwazam
        nawet, ze takie rozmowy moga zblizyc rodzicow do dzieci i powiekszyc wiez
        miedzy dziecmi i rodzicami. Jezeli dzieci czuja sie bezpiecznie to mowia o
        wszystkim, co dzieje sie w ich zyciu, dziela sie problemami z rodzicami. To nie
        jest utopia bo znam to z wlasnego doswiadczenia. Z dziecmi mozna rozmawiac o
        przemocy, pornografii, pedofilii, narkotykach, alkoholu i przemocy. One to
        rozumieja choc moze inaczej niz my ale w sposob wystarczajacy by rozpoznawac
        niebezpieczenstwa. Poza tym nie bojmy sie dziwnych nickow, muzyki jakiej
        sluchaja czy strojow jakie chca na siebie wlozyc. To ich droga do doroslosci i
        nawet jak popelniaja na tej drodze bledy to nie my uratujemy ich od deprawacji
        czytajac ich korespondencje. My mozemy im tylko pomoc stawic czola trudnym
        sytuacjom ale one beda decydowac o sobie poza naszymi oczami bo to ma do siebie
        zycie, ze rodzice nie sa aniolami strozami swych dzieci i tylko towarzysza im w
        dorastaniu dajac swe doswiadczenie, uczucia i pomoc.


        • Gość: edek Re: Czy rodzice maja prawo sprawdzac korespondencje dzieci?do soso IP: 130.225.149.* 05.10.01, 09:49
          Jestes bardzo pryncypialny. Zaufanie - piekna rzecz. Ale zebys sie nie
          przeliczyl. Jezeli myslisz, ze wszyscy, ktorzy maja powazne problemy z dziecmi
          (narkotyki, sex itp.) sa temu winni, bo mieli za mala wiez z dziecmi, to
          uwazam, ze jestes w bledzie.
          Masz zaufanie do swoich dzieci. I nigdy nie sprawdzisz znanych objawow
          ewentualnego brania narkotykow?
          Pewnie, ze kontrola korespondencji jest wstretna, ale tu nie chodzi o doroslych
          i nie o duze dzieci. ja uwazam, ze granica przyzwoitosci tutaj (Ela) nie
          zostala przekroczona.
    • Gość: Sara Re: Czy rodzice maja prawo sprawdzac korespondencje dzieci? IP: 213.25.85.* 05.10.01, 10:33
      Jeżeli wszyscy rodzice kierowaliby się taką motywacją przy "kontrolowaniu"
      korespodencji dzieci jak Ela - nie byłoby problemu. Choć sama zawsze byłam
      przeciwniczką sprawdzania korespodencji dzieciom, to w tym przypadku popieram
      Elę.
      • Gość: Bona Re: Czy rodzice maja prawo sprawdzac korespondencje dzieci? IP: *.zgora.dialog.net.pl 05.10.01, 10:55
        CAŁKOWICIE zgadzam się z Soso! Nie bedę przytaczać nowych argumentów, bo chyba
        już nie sa potrzebne. Dodam tylko, że sama stosuję takie metody wobec mojego 13-
        letniego syna i efekty mam właśnie takie, o jakich pisze soso. Obserwuję też
        innych rodziców i możecie wierzyć lub nie, ale nie znam w moim otoczeniu
        nikogo, kto miałby z dzieckiem lepszy kontakt niż ja. A rodzice ci najczęściej
        stosują wobec dziecka zasadę ograniczonego zaufania, m.in. mniej lub bardziej
        jawnie kontrolują korespondencję. Ograniczone zaufanie wobec dziecka owocuje
        ograniczonym zaufaniem wobec rodzica. To też znam z autopsji - byłam traktowana
        tak, jak proponuje Ela. Rozumiem szlachetne pobudki, ale naprawdę uważam, że
        nie tędy droga. Proponuję poważnie traktować Prawa Dziecka i samo dziecko. Taka
        kuratela nie jest traktowaniem poważnym. Nie chcę w ten sposób powiedzieć, że
        to oznacza lekceważenie - nie, przecież to wynika z miłości i poczucia
        odpowiedzialności i ja to rozumiem. Chyba rozumiecie, co mam na myśli?
        Pzdr!
    • Gość: Sara Re: do Soso IP: 213.25.85.* 05.10.01, 10:39
      Nie sądzę aby Ela działała z pozycji siły. Przecież ona rozmawia z córką, ale
      zdaje sobie sprawę,że 13 latka może nie przyjąć wszystkich jej argumentów.
      Dlatego dyskretna kontrola jest jak najbardziej wskazana.
      • Gość: Bona Re: do Soso IP: *.zgora.dialog.net.pl 05.10.01, 10:58
        Gość portalu: Sara napisał(a):

        > Nie sądzę aby Ela działała z pozycji siły. Przecież ona rozmawia z córką, ale
        > zdaje sobie sprawę,że 13 latka może nie przyjąć wszystkich jej argumentów.
        > Dlatego dyskretna kontrola jest jak najbardziej wskazana.

        To Ela powinna sprawić, by jej córka te argumenty mogła i chciała przyjąć!

        • Gość: Ela Re: do Was, dzieki IP: 204.155.16.* 05.10.01, 16:13
          Hej

          dziekuje wszystkim za bardzo ciekawe wypowiedzi. Mysle, ze problem jest powazny
          bo z jednej strony mamy bezpieczenstwo dziecka, a z drugiej - kwestie natury
          etycznej.

          Oczywiscie rozmawiam z corka na temat roznych nieprzyjemnych zjawisk oraz
          zagrozen wspolczesnosci. Zgadzam sie z wypowiedzia, ze z dziecmi trzeba i MOZNA
          rozmawiac o seksie, narkotykach, zboczencach i tak dalej. Ale dzieci sa tylko
          dziecmi i zdarza im sie zapomniec, w drobnych kwestiach rodzica nie usluchac i
          tak dalej.

          Najwazniejszy jest kontakt z dzieckiem, z tym tez sie w pelni zgadzam. Z
          dziecmi trzeba spedzac duzo czasu, rozmawiac z nimi, robic wspolnie rozne
          rzeczy. Gratuluje wszystkim, ktorzy maja na to zawsze duzo czasu. Ale to, ze ma
          sie kontakt z dzieckiem nie kloci sie wedlug mnie z potrzeba sprawowania pewnej
          kontroli, ktora jest po prostu czescia opieki nad dzieckiem. Tak jak sprawdzamy
          oceny i postepy dziecka w szkole, albo zagladamy do teczki, czy nie kryje sie w
          niej drugie sniadanie sprzed trzech dni. Pamietajmy, ze chodzi o dziecko 13-
          letnie. Moja intencja nie jest czytanie wszystkich listow corki. Mozna przeciez
          otworzyc program poczty i zobaczyc spis wiadomosci, ktory zawiera informacje,
          od kogo list pochodzi. Jesli od kogos, kogo nie znamy, to warto o to dziecko
          zapytac. I przy tym nie trzeba sie zdradzac, wystarczy po prostu rzucic
          pytanie "Czy poznalas kogos ostatnio przez Internet?"

          A co w sytuacji, gdy jesli przez przypadek trafimy na list pelen naprawde
          niestosownych tresci, jak to ktos powyzej opisal? Czy mamy przejsc nad tym do
          porzadku dziennego, bo przeciez trzeba miec calkowite zaufanie do dziecka, bo
          inaczej ono nie bedzie calkowicie ufac nam?

          A jak z Internetem, czy nawet po udzieleniu corce przestrog, moge miec do niej
          zaufanie, ze nie bedzie zagladac na strony niecenzuralne?

          Czy w tym naszym sprzeciwie wobec kontroli korespondencji nie kryja sie czasem
          dawne leki w zwiazku z cenzura i kntrolowaniem zycia obywateli przez komune? A
          moze amerykanska choroba dawaniu dzieciom zbyt wielu swobod i traktowania ich
          jak partnerow?

          Pozdrawiam wszystkich

          Ela
          • frisky2 Re: do Was, dzieki 05.10.01, 17:27
            Zgadzam sie z Soso, nie zgadzam z Ela. Dziecko, zwlaszcza kilkunastoletnie nie
            jest takie glupiutkie, zeby nie moglo zrozumiec zagrozen. Przypomnij sobie
            swoja mlodosc. Nie bede powtarzac argumentow soso - mysle ze sa sluszne. Dodam,
            ze potraktowanie dziecka powaznie, okazanie mu zaufania moze zaprocentowac i
            tym, ze ono samo zacznie czuc sie odpowiedzialne za siebie i bardziej dorosle.
            Poza tym dziecko trzeba nauczyc odrozniac dobro od zla - jak, jesli nie
            rozmowami z nim?

            Poza tym czy myslisz Elu, ze twoja corka styka sie z nieprzyzwoitymi rzeczami
            tylko w internecie? Myslisz, ze nie spotyka sie z tym w szkole, wsrod
            rowiesnikow? A jesli tak, to czy tam tez chcesz ja kontrolowac? Zagrozenia
            czyhaja wszedzie, a ty przeciez nie mozesz wszedzie chodzic za corka. Wiec
            wyjasnienie jej problemow, rozmowy sa najlepszym sposobem jej obrony.

            Inna sprawa: co ci powie corka, jak sie dowie, ze ja kontrolowalas? Rzuci ci
            sie na szyje z okrzykiem dziekuje kochana mamusiu? czy raczej bedzie wsciekla
            ze poznalas jej sekrety. Czy bedzie w stanie zaufac ci po takim czyms w innych
            rzeczach?

            pozdrawiam
    • Gość: ania63 Re: Czy rodzice maja prawo sprawdzac korespondencje dzieci? IP: *.unregistered.formus.pl 10.10.01, 09:35
      Rozumiem Twoje postepowanie i Twój tok myślenia jest mi bliski, bo sami mamy 14-letnią córkę.
      Jestem przekonana, że znakomita wiekszość rodziców majacych dzieci w tym wieku zgadza sie z
      Tobą , z Twoją argumentacją.
      Życzę Tobie( i sobie również) przetrwania tego okresu w psychicznym zdrowiu!!!
      POZDRAWIAM

    • Gość: karol Re: Czy rodzice maja prawo sprawdzac korespondencje dzieci? IP: *.chello.pl 12.10.01, 21:58
      Nie mają prawa sprawdzać cudzej korespondencji. Mam 18 lat i moi rodzice nigdy
      nie zajrzeli do moich listów lub maili. Uważają, że korespondencja to
      prywatność. Również moim zdaniem nikt nie powinien ingerować w korespondencję,
      nawet swojego dziecka.
      • Gość: motek Re: Czy rodzice maja prawo sprawdzac korespondencje dzieci? IP: *.BrockU.CA 12.10.01, 23:44
        Oczywiscie, maja prawo. Czy powinni to robic, to juz inna sprawa. Ale _prawo_
        maja. nawiasem mowiac, jak mialem 18 lat, to tez myslalem tak jak Ty. Punkt
        widzenia zalezy od punktu siedzenia.

        Pozdrawiam,

        -m-
        • Gość: mala Re: Czy rodzice maja prawo sprawdzac korespondencje dzieci? IP: *.elblag.dialog.net.pl 13.10.01, 15:39
          Wszystkiego co dobre,szlachetne i mądre nauczyłam się od mamy.Od niej wiem,że
          mam prawo do prywatności.Rozmawiamy ze sobą na różne tematy,o których pisano
          wyżej.Z tatą nie jest to możliwe,choć kocham go nad życie.To porządny facet,ale
          jest staroświecki.Rozmowa z nim na temat chłopaków nie wchodzi w rachubę,bo "
          na to przyjdzie czas,po studiach".Z mamą jest normalnie,wszystkie moje
          koleżanki ją lubią.Gdybym się dowiedziała,że mnie kontroluje...,Boże,nie mogę o
          tym myśleć.Też mam swoje sekrety,do których mam prawo/to też reguła mamy/.Ona
          nigdy nie zawiodła mojego zaufania,jej płacę tą samą monetą/też słowa mamy/.mam
          prawie 15 lat i na to forum trafiłam przypadkiem,ale to dobry przypadek.Rodzice
          kochajcie swoje dzieci tak jak wy chcielibyści być kochani/choroba,to też mama/.
          • frisky2 Re: Czy rodzice maja prawo sprawdzac korespondencje dzieci? 15.10.01, 12:29
            Mala, wspaniale napisalas. Mysle, ze jest to odpowiedz na glosy tych wszystkich
            ktorzy sa za kontrolowaniem konrespondencji dzieci. Podstawa sa wzajemne
            rozmowy i zaufanie rodzicow i dzieci. Nawet jesli dziecko popelni jakas
            glupote, trudno, ale wie, ze w rodzicach ma prawdziwych przyjaciol, a nie
            kontrolerow.
            Jest wyjatek, kiedy zgodzilbym sie na kontrole korespondencji: gdyby dziecko
            schodzilo na bardzo zla droge, np. kradzieze, narkotyki itp.
            • Gość: Kosta Re: Czy rodzice maja prawo sprawdzac korespondencje dzieci? IP: 217.153.80.* 15.10.01, 14:13
              frisky2 napisał(a):
              Podstawa sa wzajemne
              > rozmowy i zaufanie rodzicow i dzieci. Nawet jesli dziecko popelni jakas
              > glupote, trudno, ale wie, ze w rodzicach ma prawdziwych przyjaciol, a nie
              > kontrolerow.

              Nik nie kwestionuje tej podstawy. Ale w takim razie mamy co tydzień robić z
              dzieckiem pogadankę na taki czy inny temat i siedzieć spokojnie i czekać aż
              problem się pojawi i dzieciak sam się do nas zgłosi jak do przyjaciela po pomoc?
              Mam czekać aż mi dzieciak np. powie że jest narkomanem i nie potrafi sobie juz
              sam z tym poradzić?
              Z pewnością zna Pan ten przypadek z narkotykami ufo. Ojciec tego chłopaka
              (dwudziestoletniego!!!!) opisywał swoją historię na łamach GW. Miał do syna
              całkowite zaufanie. Syn utwierdzał go w przekonaniu, że nie bierze narkotyków (co
              najwyżej czasem zapali sobie skręta). Na dzień przed wyjazdem chłopaka nam morze
              ojciec przestrzegał go przed narkotykami. To była ostatnia ich rozmowa w
              atmosferze wzajemnego zaufania i zrozumienia.

              > Jest wyjatek, kiedy zgodzilbym sie na kontrole korespondencji: gdyby dziecko
              > schodzilo na bardzo zla droge, np. kradzieze, narkotyki itp.

              No właśnie. Zdecyduj się, albo jesteś przeciw kontroli korespondencji albo za.
              Kontrolę przeprowadza się przed faktem a nie po fakcie - kontrola ma służyć
              zapobieganiu pewnym zagrożeniom. Jak zapobiegniesz takim zagrożeniom, jeśli
              zawczasu nie będziesz obserwował swojego dziecka i nie kontrolował chociażby jego
              korespondencji?. Będziesz spokojnie czekał aż ci powie że zeszło na złą drogę? Że
              wpadło w towarzystwo, z którym nie tak łatwo zerwać? Mój drogi Panie, chyba jest
              Pan jeszcze pod ochronnym kloszem swoich rodziców.

              Temat co prawda dotyczy kontroli korespondencji, ale nie zapominajmy drodzy
              Państwo, że nasze dzieci cały czas są kontrolowane. Czyż nie zadajemy im
              pytań "dokąd idziesz?", "kiedy wrócisz?" "kto będzie na tej imprezie?".Przecież
              to jest tak samo kontrola, tyle że jawna - granicząca wręcz ze wścibstwem.
              Rozumiem, że przeciwnicy kontroli korespondencji, nie widzą w tym nic złego.
              Kontrola tak, za wyłączeniem korespondecji - nie dotyczy wypadków, kiedy dzieci
              SCHODZĄ na złą drogę.

              Pozdrawiam
              Kosta

              • Gość: frisky2 Re: Czy rodzice maja prawo sprawdzac korespondencje dzieci? IP: 62.233.138.* 15.10.01, 14:55
                Gość portalu: Kosta napisał(a):


                Ale w takim razie mamy co tydzień robić z
                > dzieckiem pogadankę na taki czy inny temat i siedzieć spokojnie i czekać aż
                > problem się pojawi i dzieciak sam się do nas zgłosi jak do przyjaciela po pomoc
                > ?
                > Mam czekać aż mi dzieciak np. powie że jest narkomanem i nie potrafi sobie juz
                > sam z tym poradzić?

                Szanowny Panie Kosta. Wierze, ze umie pan obserwowac swoje dziecko na co dzien i
                dostrzega pan jakies niepokojace objawy w jego zachowaniu (jesli takie sie
                pojawiaja). Jestem pewien, ze jesli sie jest odpowiedzialnym rodzice, mozna
                objawy czegos niepokojacego dostrzec juz na poczatku i to bez kontroli
                korespondencji dziecka.
                Rozmawiac tylko co tydzien????? Moim zdaniem i codziennie, jesli sytuacja tego
                wymaga. Zapytaj zreszta o to mala, autorke poprzedniego postu.

                > Z pewnością zna Pan ten przypadek z narkotykami ufo. Ojciec tego chłopaka
                > (dwudziestoletniego!!!!) opisywał swoją historię na łamach GW. Miał do syna
                > całkowite zaufanie. Syn utwierdzał go w przekonaniu, że nie bierze narkotyków (
                > co
                > najwyżej czasem zapali sobie skręta). Na dzień przed wyjazdem chłopaka nam morz
                > e
                > ojciec przestrzegał go przed narkotykami. To była ostatnia ich rozmowa w
                > atmosferze wzajemnego zaufania i zrozumienia.

                Nie znam sprawy, wiec nie moge sie wypowiadac. Sadze jednak, ze nie bylo tam
                najlepszych relacji ojca z synem i ze problem pojawil sie znacznie wczesniej niz
                przed wyjazdem.



                . Zdecyduj się, albo jesteś przeciw kontroli korespondencji albo za.
                > Kontrolę przeprowadza się przed faktem a nie po fakcie - kontrola ma służyć
                > zapobieganiu pewnym zagrożeniom. Jak zapobiegniesz takim zagrożeniom, jeśli
                > zawczasu nie będziesz obserwował swojego dziecka i nie kontrolował chociażby je
                > go
                > korespondencji?. Będziesz spokojnie czekał aż ci powie że zeszło na złą drogę?
                > Że
                > wpadło w towarzystwo, z którym nie tak łatwo zerwać? Mój drogi Panie, chyba jes
                > t
                > Pan jeszcze pod ochronnym kloszem swoich rodziców.

                NIe jestem pod kloszem wyszedlem z niego dosc wczesnie i moze dlatego cenie
                wolnosc. Rowniez wolnosc dziecka, ktore jest odrebna osoba. Jak zapobiegne
                zagrozeniom? To proste - obserwujac dziecko i rozmawiajac z nim. Bez kontroli.
                Czy normalny rodzic nie dostrzeze, ze jego syn/corka wraca pozniej niz zwykle,
                czuje zapachu alkoholu, marihuany itp, ze dziecko ma nagle wieksze niz zwykle
                potrzeby finansowe (bynajmniej nie na ubranie), ze ma nie wiadomo skad nowe
                ciuchy? Po tego typu i wielu innych drobnych sprawach mozna sie domyslic, ze cos
                jest nie tak. Niestety wielu rodzicow woli wpakowac swoje oczy w gazete albo
                telewizor i cieszy sie, ze dziecko samo soba sie zajmuje.


                >
                > Temat co prawda dotyczy kontroli korespondencji, ale nie zapominajmy drodzy
                > Państwo, że nasze dzieci cały czas są kontrolowane. Czyż nie zadajemy im
                > pytań "dokąd idziesz?", "kiedy wrócisz?" "kto będzie na tej imprezie?".Przecież
                >
                > to jest tak samo kontrola, tyle że jawna - granicząca wręcz ze wścibstwem.
                > Rozumiem, że przeciwnicy kontroli korespondencji, nie widzą w tym nic złego.
                > Kontrola tak, za wyłączeniem korespondecji - nie dotyczy wypadków, kiedy dzieci
                >
                > SCHODZĄ na złą drogę.
                >

                Korespondencja, to z zasady dziedzina bardzo osobista. Mozesz zapytac od kogo
                dziecko dostalo list, tak jak pytasz - do kogo idziesz. Pytanie o wyjscie nie
                jest odkrywaniem intymnych spraw dziecka w tajemnicy przed nim.

                > Pozdrawiam
                > Kosta
                >

                Rowniez pozdrawiam
                Frisky
              • Gość: frisky2 Re: Czy rodzice maja prawo sprawdzac korespondencje dzieci? IP: 62.233.138.* 15.10.01, 14:56
                Gość portalu: Kosta napisał(a):


                Ale w takim razie mamy co tydzień robić z
                > dzieckiem pogadankę na taki czy inny temat i siedzieć spokojnie i czekać aż
                > problem się pojawi i dzieciak sam się do nas zgłosi jak do przyjaciela po pomoc
                > ?
                > Mam czekać aż mi dzieciak np. powie że jest narkomanem i nie potrafi sobie juz
                > sam z tym poradzić?

                Szanowny Panie Kosta. Wierze, ze umie pan obserwowac swoje dziecko na co dzien i
                dostrzega pan jakies niepokojace objawy w jego zachowaniu (jesli takie sie
                pojawiaja). Jestem pewien, ze jesli sie jest odpowiedzialnym rodzice, mozna
                objawy czegos niepokojacego dostrzec juz na poczatku i to bez kontroli
                korespondencji dziecka.
                Rozmawiac tylko co tydzien????? Moim zdaniem i codziennie, jesli sytuacja tego
                wymaga. Zapytaj zreszta o to mala, autorke poprzedniego postu.

                > Z pewnością zna Pan ten przypadek z narkotykami ufo. Ojciec tego chłopaka
                > (dwudziestoletniego!!!!) opisywał swoją historię na łamach GW. Miał do syna
                > całkowite zaufanie. Syn utwierdzał go w przekonaniu, że nie bierze narkotyków (
                > co
                > najwyżej czasem zapali sobie skręta). Na dzień przed wyjazdem chłopaka nam morz
                > e
                > ojciec przestrzegał go przed narkotykami. To była ostatnia ich rozmowa w
                > atmosferze wzajemnego zaufania i zrozumienia.

                Nie znam sprawy, wiec nie moge sie wypowiadac. Sadze jednak, ze nie bylo tam
                najlepszych relacji ojca z synem i ze problem pojawil sie znacznie wczesniej niz
                przed wyjazdem.



                . Zdecyduj się, albo jesteś przeciw kontroli korespondencji albo za.
                > Kontrolę przeprowadza się przed faktem a nie po fakcie - kontrola ma służyć
                > zapobieganiu pewnym zagrożeniom. Jak zapobiegniesz takim zagrożeniom, jeśli
                > zawczasu nie będziesz obserwował swojego dziecka i nie kontrolował chociażby je
                > go
                > korespondencji?. Będziesz spokojnie czekał aż ci powie że zeszło na złą drogę?
                > Że
                > wpadło w towarzystwo, z którym nie tak łatwo zerwać? Mój drogi Panie, chyba jes
                > t
                > Pan jeszcze pod ochronnym kloszem swoich rodziców.

                NIe jestem pod kloszem wyszedlem z niego dosc wczesnie i moze dlatego cenie
                wolnosc. Rowniez wolnosc dziecka, ktore jest odrebna osoba. Jak zapobiegne
                zagrozeniom? To proste - obserwujac dziecko i rozmawiajac z nim. Bez kontroli.
                Czy normalny rodzic nie dostrzeze, ze jego syn/corka wraca pozniej niz zwykle,
                czuje zapachu alkoholu, marihuany itp, ze dziecko ma nagle wieksze niz zwykle
                potrzeby finansowe (bynajmniej nie na ubranie), ze ma nie wiadomo skad nowe
                ciuchy? Po tego typu i wielu innych drobnych sprawach mozna sie domyslic, ze cos
                jest nie tak. Niestety wielu rodzicow woli wpakowac swoje oczy w gazete albo
                telewizor i cieszy sie, ze dziecko samo soba sie zajmuje.


                >
                > Temat co prawda dotyczy kontroli korespondencji, ale nie zapominajmy drodzy
                > Państwo, że nasze dzieci cały czas są kontrolowane. Czyż nie zadajemy im
                > pytań "dokąd idziesz?", "kiedy wrócisz?" "kto będzie na tej imprezie?".Przecież
                >
                > to jest tak samo kontrola, tyle że jawna - granicząca wręcz ze wścibstwem.
                > Rozumiem, że przeciwnicy kontroli korespondencji, nie widzą w tym nic złego.
                > Kontrola tak, za wyłączeniem korespondecji - nie dotyczy wypadków, kiedy dzieci
                >
                > SCHODZĄ na złą drogę.
                >

                Korespondencja, to z zasady dziedzina bardzo osobista. Mozesz zapytac od kogo
                dziecko dostalo list, tak jak pytasz - do kogo idziesz. Pytanie o wyjscie nie
                jest odkrywaniem intymnych spraw dziecka w tajemnicy przed nim.

                > Pozdrawiam
                > Kosta
                >

                Rowniez pozdrawiam
                Frisky
              • Gość: frisky2 Re: Czy rodzice maja prawo sprawdzac korespondencje dzieci? IP: 62.233.138.* 15.10.01, 14:59
                Gość portalu: Kosta napisał(a):


                Ale w takim razie mamy co tydzień robić z
                > dzieckiem pogadankę na taki czy inny temat i siedzieć spokojnie i czekać aż
                > problem się pojawi i dzieciak sam się do nas zgłosi jak do przyjaciela po pomoc
                > ?
                > Mam czekać aż mi dzieciak np. powie że jest narkomanem i nie potrafi sobie juz
                > sam z tym poradzić?

                Szanowny Panie Kosta. Wierze, ze umie pan obserwowac swoje dziecko na co dzien i
                dostrzega pan jakies niepokojace objawy w jego zachowaniu (jesli takie sie
                pojawiaja). Jestem pewien, ze jesli sie jest odpowiedzialnym rodzice, mozna
                objawy czegos niepokojacego dostrzec juz na poczatku i to bez kontroli
                korespondencji dziecka.
                Rozmawiac tylko co tydzien????? Moim zdaniem i codziennie, jesli sytuacja tego
                wymaga. Zapytaj zreszta o to mala, autorke poprzedniego postu.

                > Z pewnością zna Pan ten przypadek z narkotykami ufo. Ojciec tego chłopaka
                > (dwudziestoletniego!!!!) opisywał swoją historię na łamach GW. Miał do syna
                > całkowite zaufanie. Syn utwierdzał go w przekonaniu, że nie bierze narkotyków (
                > co
                > najwyżej czasem zapali sobie skręta). Na dzień przed wyjazdem chłopaka nam morz
                > e
                > ojciec przestrzegał go przed narkotykami. To była ostatnia ich rozmowa w
                > atmosferze wzajemnego zaufania i zrozumienia.

                Nie znam sprawy, wiec nie moge sie wypowiadac. Sadze jednak, ze nie bylo tam
                najlepszych relacji ojca z synem i ze problem pojawil sie znacznie wczesniej niz
                przed wyjazdem.



                . Zdecyduj się, albo jesteś przeciw kontroli korespondencji albo za.
                > Kontrolę przeprowadza się przed faktem a nie po fakcie - kontrola ma służyć
                > zapobieganiu pewnym zagrożeniom. Jak zapobiegniesz takim zagrożeniom, jeśli
                > zawczasu nie będziesz obserwował swojego dziecka i nie kontrolował chociażby je
                > go
                > korespondencji?. Będziesz spokojnie czekał aż ci powie że zeszło na złą drogę?
                > Że
                > wpadło w towarzystwo, z którym nie tak łatwo zerwać? Mój drogi Panie, chyba jes
                > t
                > Pan jeszcze pod ochronnym kloszem swoich rodziców.

                NIe jestem pod kloszem wyszedlem z niego dosc wczesnie i moze dlatego cenie
                wolnosc. Rowniez wolnosc dziecka, ktore jest odrebna osoba. Jak zapobiegne
                zagrozeniom? To proste - obserwujac dziecko i rozmawiajac z nim. Bez kontroli.
                Czy normalny rodzic nie dostrzeze, ze jego syn/corka wraca pozniej niz zwykle,
                czuje zapachu alkoholu, marihuany itp, ze dziecko ma nagle wieksze niz zwykle
                potrzeby finansowe (bynajmniej nie na ubranie), ze ma nie wiadomo skad nowe
                ciuchy? Po tego typu i wielu innych drobnych sprawach mozna sie domyslic, ze cos
                jest nie tak. Niestety wielu rodzicow woli wpakowac swoje oczy w gazete albo
                telewizor i cieszy sie, ze dziecko samo soba sie zajmuje.


                >
                > Temat co prawda dotyczy kontroli korespondencji, ale nie zapominajmy drodzy
                > Państwo, że nasze dzieci cały czas są kontrolowane. Czyż nie zadajemy im
                > pytań "dokąd idziesz?", "kiedy wrócisz?" "kto będzie na tej imprezie?".Przecież
                >
                > to jest tak samo kontrola, tyle że jawna - granicząca wręcz ze wścibstwem.
                > Rozumiem, że przeciwnicy kontroli korespondencji, nie widzą w tym nic złego.
                > Kontrola tak, za wyłączeniem korespondecji - nie dotyczy wypadków, kiedy dzieci
                >
                > SCHODZĄ na złą drogę.
                >

                Korespondencja, to z zasady dziedzina bardzo osobista. Mozesz zapytac od kogo
                dziecko dostalo list, tak jak pytasz - do kogo idziesz. Pytanie o wyjscie nie
                jest odkrywaniem intymnych spraw dziecka w tajemnicy przed nim.

                > Pozdrawiam
                > Kosta
                >

                Rowniez pozdrawiam
                Frisky
              • Gość: frisky2 Re: Czy rodzice maja prawo sprawdzac korespondencje dzieci? IP: 62.233.138.* 15.10.01, 14:59
                Gość portalu: Kosta napisał(a):


                Ale w takim razie mamy co tydzień robić z
                > dzieckiem pogadankę na taki czy inny temat i siedzieć spokojnie i czekać aż
                > problem się pojawi i dzieciak sam się do nas zgłosi jak do przyjaciela po pomoc
                > ?
                > Mam czekać aż mi dzieciak np. powie że jest narkomanem i nie potrafi sobie juz
                > sam z tym poradzić?

                Szanowny Panie Kosta. Wierze, ze umie pan obserwowac swoje dziecko na co dzien i
                dostrzega pan jakies niepokojace objawy w jego zachowaniu (jesli takie sie
                pojawiaja). Jestem pewien, ze jesli sie jest odpowiedzialnym rodzice, mozna
                objawy czegos niepokojacego dostrzec juz na poczatku i to bez kontroli
                korespondencji dziecka.
                Rozmawiac tylko co tydzien????? Moim zdaniem i codziennie, jesli sytuacja tego
                wymaga. Zapytaj zreszta o to mala, autorke poprzedniego postu.

                > Z pewnością zna Pan ten przypadek z narkotykami ufo. Ojciec tego chłopaka
                > (dwudziestoletniego!!!!) opisywał swoją historię na łamach GW. Miał do syna
                > całkowite zaufanie. Syn utwierdzał go w przekonaniu, że nie bierze narkotyków (
                > co
                > najwyżej czasem zapali sobie skręta). Na dzień przed wyjazdem chłopaka nam morz
                > e
                > ojciec przestrzegał go przed narkotykami. To była ostatnia ich rozmowa w
                > atmosferze wzajemnego zaufania i zrozumienia.

                Nie znam sprawy, wiec nie moge sie wypowiadac. Sadze jednak, ze nie bylo tam
                najlepszych relacji ojca z synem i ze problem pojawil sie znacznie wczesniej niz
                przed wyjazdem.



                . Zdecyduj się, albo jesteś przeciw kontroli korespondencji albo za.
                > Kontrolę przeprowadza się przed faktem a nie po fakcie - kontrola ma służyć
                > zapobieganiu pewnym zagrożeniom. Jak zapobiegniesz takim zagrożeniom, jeśli
                > zawczasu nie będziesz obserwował swojego dziecka i nie kontrolował chociażby je
                > go
                > korespondencji?. Będziesz spokojnie czekał aż ci powie że zeszło na złą drogę?
                > Że
                > wpadło w towarzystwo, z którym nie tak łatwo zerwać? Mój drogi Panie, chyba jes
                > t
                > Pan jeszcze pod ochronnym kloszem swoich rodziców.

                NIe jestem pod kloszem wyszedlem z niego dosc wczesnie i moze dlatego cenie
                wolnosc. Rowniez wolnosc dziecka, ktore jest odrebna osoba. Jak zapobiegne
                zagrozeniom? To proste - obserwujac dziecko i rozmawiajac z nim. Bez kontroli.
                Czy normalny rodzic nie dostrzeze, ze jego syn/corka wraca pozniej niz zwykle,
                czuje zapachu alkoholu, marihuany itp, ze dziecko ma nagle wieksze niz zwykle
                potrzeby finansowe (bynajmniej nie na ubranie), ze ma nie wiadomo skad nowe
                ciuchy? Po tego typu i wielu innych drobnych sprawach mozna sie domyslic, ze cos
                jest nie tak. Niestety wielu rodzicow woli wpakowac swoje oczy w gazete albo
                telewizor i cieszy sie, ze dziecko samo soba sie zajmuje.


                >
                > Temat co prawda dotyczy kontroli korespondencji, ale nie zapominajmy drodzy
                > Państwo, że nasze dzieci cały czas są kontrolowane. Czyż nie zadajemy im
                > pytań "dokąd idziesz?", "kiedy wrócisz?" "kto będzie na tej imprezie?".Przecież
                >
                > to jest tak samo kontrola, tyle że jawna - granicząca wręcz ze wścibstwem.
                > Rozumiem, że przeciwnicy kontroli korespondencji, nie widzą w tym nic złego.
                > Kontrola tak, za wyłączeniem korespondecji - nie dotyczy wypadków, kiedy dzieci
                >
                > SCHODZĄ na złą drogę.
                >

                Korespondencja, to z zasady dziedzina bardzo osobista. Mozesz zapytac od kogo
                dziecko dostalo list, tak jak pytasz - do kogo idziesz. Pytanie o wyjscie nie
                jest odkrywaniem intymnych spraw dziecka w tajemnicy przed nim.

                > Pozdrawiam
                > Kosta
                >

                Rowniez pozdrawiam
                Frisky
                • Gość: Kosta Re: Czy rodzice maja prawo sprawdzac korespondencje dzieci? IP: 217.153.80.* 15.10.01, 16:18
                  Gość portalu: frisky2 napisał(a):

                  >
                  > Szanowny Panie Kosta.

                  Jestem kobietą.

                  Wierze, ze umie pan obserwowac swoje dziecko na co dzien
                  > i
                  > dostrzega pan jakies niepokojace objawy w jego zachowaniu (jesli takie sie
                  > pojawiaja).
                  >
                  Jak zapobiegne
                  > zagrozeniom? To proste - obserwujac dziecko i rozmawiajac z nim. Bez kontroli.
                  > Czy normalny rodzic nie dostrzeze, ze jego syn/corka wraca pozniej niz zwykle,
                  > czuje zapachu alkoholu, marihuany itp, ze dziecko ma nagle wieksze niz zwykle
                  > potrzeby finansowe (bynajmniej nie na ubranie), ze ma nie wiadomo skad nowe
                  > ciuchy? Po tego typu i wielu innych drobnych sprawach mozna sie domyslic, ze co
                  > s
                  > jest nie tak. Niestety wielu rodzicow woli wpakowac swoje oczy w gazete albo
                  > telewizor i cieszy sie, ze dziecko samo soba sie zajmuje.

                  Istotnie, w przypadku narkotyków czy alkoholizmu, obserwacja dziecka jest
                  łatwiejsza, gdyż zmainy w zachowaniu są widoczne. Proszę jednak nie zapominać, że
                  objawy które dorosły - nawet ten najbardziej uważny - zaczyna dostrzegać, są
                  objawami świadczącymi już o zaawansowanej zależności. W przypadku narkotyków,
                  kiedy znikają pieniądze - to jest to już stan wymagający interwencji specjalisty.
                  A mnie nie interesuje działanie post factum, a zapobieganie takim faktom.
                  Jeżeli dziecko przynosi do domu ubrania czy sprzęt elektroniczny - to również nie
                  jest to objaw wstępny ale już fakt przynależności do złego towarzystwa. Skoro
                  dziecko już weszło w takie kręgi to nie tak łatwo przyjdzie go z tego wyciągnąć.

                  >
                  > Korespondencja, to z zasady dziedzina bardzo osobista. Mozesz zapytac od kogo
                  > dziecko dostalo list, tak jak pytasz - do kogo idziesz. Pytanie o wyjscie nie
                  > jest odkrywaniem intymnych spraw dziecka w tajemnicy przed nim.

                  Oczywiście, że można się zapytać. Ale co dalej. Polegać na własnym zaufaniu do
                  dziecka? Mówimy o dzieciach 13 letnich, nie 17 czy 18 latkach. Przepraszam, ale
                  jakie 13 letnie dziecko może mieć intymne sprawy, sprawy, o których nam rodzicom
                  nie wypadałoby wiedzieć bez ich zgody i wiedzy?. Tu nie chodzi o czytanie każdego
                  jednego listu czy maila ani o doszukiwanie się intymnych wyznań jakie mogą łączyć
                  dwie osoby. Tu chodzi o kontrolę z kim nasze dziecko utrzymuje kontakty. A ono
                  korespondując drogą internetową nie zawsze wie i najczęściej nie wie z kim tak
                  naprawdę ma do czynienia. Wystarczy więc taki mail przejrzeć raz, aby mieć zdanie
                  o poszczególnych nadawcach. Jeżeli nie mamy zastrzeżeń co do nadawców, nie ma
                  potrzeby czytania kolejnych maili od tych samych osób. Dyskretna kontrola w tym
                  wieku, może tylko zwiększyć nasze zaufanie do dziecka.
                  Pozdrawiam
                  Kosta

                  P.S. - nie musi Pan odpowiadać mi aż czterokrotnie. Zrozumię tekst przy pierwszym
                  razie.
                  (pierwsza część P.S to oczywiście żart)
                  • Gość: frisky2 Re: Czy rodzice maja prawo sprawdzac korespondencje dzieci? IP: 62.233.138.* 15.10.01, 16:40
                    Gość portalu: Kosta napisał(a):

                    > Istotnie, w przypadku narkotyków czy alkoholizmu, obserwacja dziecka jest
                    > łatwiejsza, gdyż zmainy w zachowaniu są widoczne. Proszę jednak nie zapominać,
                    > że
                    > objawy które dorosły - nawet ten najbardziej uważny - zaczyna dostrzegać, są
                    > objawami świadczącymi już o zaawansowanej zależności. W przypadku narkotyków,
                    > kiedy znikają pieniądze - to jest to już stan wymagający interwencji specjalist
                    > y.
                    > A mnie nie interesuje działanie post factum, a zapobieganie takim faktom.
                    > Jeżeli dziecko przynosi do domu ubrania czy sprzęt elektroniczny - to również n
                    > ie
                    > jest to objaw wstępny ale już fakt przynależności do złego towarzystwa. Skoro
                    > dziecko już weszło w takie kręgi to nie tak łatwo przyjdzie go z tego
                    wyciągnąć.
                    >

                    Prosze porozmawiac z psychologami, pedagogami szkolnymi - w zdecydowanej
                    wiekszosci przypadkow gdy dziecko siegalo po narkotyki, uprawialo prostytucje,
                    kradlo okazywalo sie, ze rodziece nie interesowali sie w ogole tym co robi po
                    lekcjach. Nie chodzi o to, ze nie kontrolowali korespondencji mailowej, ale w
                    ogole nie interesowali sie gdzie przebywa i skad ma np. pieniadze na ciuchy (znam
                    przypadki gdy po dziewczyne 16-letnia o 21 przyjezdzal alfons pod blok, ona
                    jechala do klienta jako prostytutka, a nastepnego dnia kupowala sobie ciuchym na
                    ktore rodzicow nie stac - i nie wzbudzilo to zadnego zainteresowania rodzicow -
                    nie pytali gdzie wychodzisz, z kim, po co, skad masz pieniadze - az cala ta grupa
                    przestepcza wpadla w rece policji).




                    > >
                    > > Korespondencja, to z zasady dziedzina bardzo osobista. Mozesz zapytac od k
                    > ogo
                    > > dziecko dostalo list, tak jak pytasz - do kogo idziesz. Pytanie o wyjscie
                    > nie
                    > > jest odkrywaniem intymnych spraw dziecka w tajemnicy przed nim.
                    >
                    > Oczywiście, że można się zapytać. Ale co dalej. Polegać na własnym zaufaniu do
                    > dziecka? Mówimy o dzieciach 13 letnich, nie 17 czy 18 latkach. Przepraszam, ale
                    >
                    > jakie 13 letnie dziecko może mieć intymne sprawy, sprawy, o których nam rodzico
                    > m
                    > nie wypadałoby wiedzieć bez ich zgody i wiedzy?. Tu nie chodzi o czytanie każde
                    > go
                    > jednego listu czy maila ani o doszukiwanie się intymnych wyznań jakie mogą łącz
                    > yć
                    > dwie osoby. Tu chodzi o kontrolę z kim nasze dziecko utrzymuje kontakty. A ono
                    > korespondując drogą internetową nie zawsze wie i najczęściej nie wie z kim tak
                    > naprawdę ma do czynienia. Wystarczy więc taki mail przejrzeć raz, aby mieć zdan
                    > ie
                    > o poszczególnych nadawcach. Jeżeli nie mamy zastrzeżeń co do nadawców, nie ma
                    > potrzeby czytania kolejnych maili od tych samych osób. Dyskretna kontrola w tym
                    >
                    > wieku, może tylko zwiększyć nasze zaufanie do dziecka.

                    Kazde 13-letnie dziecko ma prawo do prywatnosci i zapewniam cie, ma swoje intymne
                    tajemnice - dla doroslych moze glupie, moze jakies 1 milosci, a dla niego bardzo
                    powazne. Nie pamietasz tego? Np. nie zakochalas sie w wieku 13 lat? Bo ja tak i
                    mialem swoje listy i zapiski i gdyby ktos z rodzicow je wowczas przeczytal, nie
                    wiem czy bym im wybaczyl. Byloby to uderzenie w moja godnosc jako osoby.

                    Nie zawsze po jednym e-mailu mozna odkryc z kim dziecko koresponduje. Wiele maili
                    pisze sioe z przymrozeniem oka i obie strony o tym wiedza. postronni mogliby
                    wyczytac w nich zupelnie inne tresci.

                    Podsumowujac to wszystko uwazam, ze sieganie do dzieciecej korespondencji w
                    tajemnicy przed dzieckiem jest przede wszystkim okazaniem bezsilnosci
                    rodzicielskiej (podobnie jak bicie dzieci) i dowodem popelnienia bledow
                    wychowawczych oraz brakiem prawidlowych relacji rodzicow z dzieckiem.


                    > Pozdrawiam
                    > Kosta
                    >
                    > P.S. - nie musi Pan odpowiadać mi aż czterokrotnie. Zrozumię tekst przy pierwsz
                    > ym
                    > razie.
                    > (pierwsza część P.S to oczywiście żart)

                    PS
                    Nie watpie, ze rozumie Pani tekst po 1 przeczytaniu. Powtorki byly nie z mojej
                    winy, prawdopodobnie nawala serwer tego forum.

                    Pozdrawiam
                    Frisky
                    • Gość: soso Re: Czy rodzice maja prawo sprawdzac korespondencje dzieci? IP: 195.41.66.* 15.10.01, 17:39

                      Tak na marginesie listow powyzej drobna uwaga - ktos pisze z wysokiego
                      krzeselka, ze pewien ojciec mial do syna pelne zaufanie o tymczasem on bral
                      narkotyki i zle sie to skonczylo.

                      No tak, ale czy by pomoglo sprawie, jakby nie mial do syna pelnego zaufania i
                      kontrolowalby go permanentnie? To tez jest zasadne pytanie no bo przeciez i tak
                      nie bylby przy nim, gdy ten bral ostatnia dzialke.

                      Delikatny grunt bo o smierci ale mimo to przyklady pokazuja, ze profilaktyka
                      jest lepsza w wychowaniu niz akcja po dotarciu do nieprzyjemnej prawdy. Czy
                      dzieci rzucaja papierosy jak rodzice nakryja ich na paleniu? Czy moze latwiej
                      jest jak po prostu nigdy nie zaczna bo same tego nie chca i same o to dbaja?
                      Podobnie z narkotykami, alkoholem i innym zbednymi 'przyjemnosciami' zycia. Czy
                      niepozadana ciaza to problem, ktory sie rozwiazuje lepiej jak dziewczyna juz
                      jest w ktoryms tam tygodniu czy jak jeszcze przed nia decyzja o rozpoczeciu
                      wspolzycia. Czy lepiej, jak sie z nia o tym rozmawia czy jak sie szpera w jej
                      korespondencji?


                      æ
                      • frisky2 Re: Czy rodzice maja prawo sprawdzac korespondencje dzieci? 15.10.01, 17:46
                        Zgadzam sie z toba soso. Mysle, ze ci dyskutanci, ktorzy mowia o potrzebie
                        kontroli zapominaja, ze z dzieckiem trzeba rozmawiac juz od 1 roku zycia. tylko
                        wtedy moze zbudowac zwiazek oparty na wzajemnym zaufaniu i zdrowy. Jesli ktos
                        chce zaczac w wieku 13 lat, to rzeczywiscie moze miec problemy z nawiazaniem
                        kontaktu. Co nie usprawiedliwia kontroli sfery prywatnosci tego dziecka.
                        Powiem moze cos kontrowersyjnego, ale odnosze wrazenie ze w naszym
                        spoleczenstwie wielu rodzicow traktuje dzieci instrumentalnie, zapominajac o
                        ich psychice, o tym, ze to sa inne osoby, a nie ICH dzieci.
                        • Gość: Ela Re: Czy rodzice maja prawo sprawdzac korespondencje dzieci? IP: 204.155.16.* 15.10.01, 19:25
                          Zabiore glos w dyskusji, bo robi sie goraco i ciekawie.

                          Podoba mi sie stwierdzenie, ze punkt widzenia zalezy od siedzenia. Ciekawe, kim
                          sa, ile maja lat i czy maja dzieci autorzy poszegolnych wypowiedzi. Tym, ktorzy
                          sie przedstawili blizej dziekuje za otwartosc.


                          Po przeczytaniu najnowszych wypowiedzi nasunela mi sie nastepujaca refleksja.
                          Wielu przeciwnikow kontrolowania/monitorowania korespondencji dzieci zarzuca
                          zwolennikom brak szacunku dla dzieci, instrumentalne ich traktowanie,
                          nieumiejetnosc zadbania o wlasciwa relacje z dzieckiem, niemalze brak
                          umiejetnosci bycia rodzicem. Mysle, ze to duza przesada, albo moze to jakas
                          cecha narodowa - brak umiejetnosci dyskutowania, sprowadzanie wszystkiego do
                          rozmiarow ekstremalnych, brak szacunku dla tych, ktorzy maja inne poglady niz
                          nasze wlasne? O czym moze bowiem swiadczyc taki fragment?

                          <Podsumowujac to wszystko uwazam, ze sieganie do dzieciecej korespondencji w
                          tajemnicy przed dzieckiem jest przede wszystkim okazaniem bezsilnosci
                          rodzicielskiej (podobnie jak bicie dzieci) i dowodem popelnienia bledow
                          wychowawczych oraz brakiem prawidlowych relacji rodzicow z dzieckiem.

                          Bedziemy tu sobie tak dyskutowac - Ci co maja dzieci i Ci, ktorzy ich nie maja.
                          A pewno i tak, jesli uznam to za koniecznosc, zajrze do skrzynki e-mail corki.
                          Czy to zanczy, ze nie mam kontaktu z dzieckiem, czy to znaczy, ze nie mam dla
                          niej szacunku (moim zdaniem jedo drugiego nie wyklucza), czy to znaczy, ze z
                          nia nie romzawiam, kiedy tylko moge?

                          Gratuluje wszystkim, ktorzy maja wspaniale relacje ze swoimi dziecmi, oparte na
                          calkowitym zaufaniu i szacunku. Gratuluje i rodzicom, i dzieciom. Nie przecze,
                          mozna taki idealny stan osiagnac bez potrzeby kontrolowania dziecka. Chociaz
                          skad taka mloda osobo moze miec pewnosc, ze rodzice tego nigdy nie zrobili?
                          Poza tym, moze 10 lat temu nie bylo takiej potrzeby bo tylko nieliczni mieli
                          dostep do Internetu i do poczty elektronicznej. Bo tak czy inaczej, wolno, czy
                          nie wolno, to ja ponosze odpowiedzialnosc za swoje dziecko - i moralna, i
                          prawna. I to ja bede odpowidac za konsekwencje sprawdzania lub niesprawdzania
                          korespondencji dziecka. Nie Pan lub Pani XYZ z Forum GW.

                          Z pozdrowieniami

                          Ela

                          PS W swietle powyzszego ja sobie to prawo przyznaje, ale dodam, ze jeszcze z
                          niego nie skorzystalam.





                          • Gość: frisky2 Re: Czy rodzice maja prawo sprawdzac korespondencje dzieci? IP: 62.233.138.* 15.10.01, 19:51
                            Po przeczytaniu najnowszych wypowiedzi nasunela mi sie nastepujaca refleksja.
                            Wielu przeciwnikow kontrolowania/monitorowania korespondencji dzieci zarzuca
                            zwolennikom brak szacunku dla dzieci, instrumentalne ich traktowanie,
                            nieumiejetnosc zadbania o wlasciwa relacje z dzieckiem, niemalze brak
                            umiejetnosci bycia rodzicem. Mysle, ze to duza przesada, albo moze to jakas
                            cecha narodowa - brak umiejetnosci dyskutowania, sprowadzanie wszystkiego do
                            rozmiarow ekstremalnych, brak szacunku dla tych, ktorzy maja inne poglady niz
                            nasze wlasne? O czym moze bowiem swiadczyc taki fragment?

                            <Podsumowujac to wszystko uwazam, ze sieganie do dzieciecej korespondencji w
                            tajemnicy przed dzieckiem jest przede wszystkim okazaniem bezsilnosci
                            rodzicielskiej (podobnie jak bicie dzieci) i dowodem popelnienia bledow
                            wychowawczych oraz brakiem prawidlowych relacji rodzicow z dzieckiem.


                            Ten fragment moze swiadczyc o tym co wyraza. I nie uwazam, ze jest to
                            nieumiejetnosc dyskusji - mam takie poglady, wiec je wyrazam. Nieumiejetne
                            byloby gdybym nie umial ich wyrazic.
                            Dyskusja nie polega na zgadzaniu sie z kims, ale wlasnie na zderzaniu
                            przeciwstawnych opinii. Ekstremalne przyklady sa czesto najlepsze dla ukazania
                            problemu. Choc nie uwazam, zeby to co napisalem bylo ekstremalne.


                            <Bedziemy tu sobie tak dyskutowac - Ci co maja dzieci i Ci, ktorzy ich nie
                            maja.
                            A pewno i tak, jesli uznam to za koniecznosc, zajrze do skrzynki e-mail corki.
                            Czy to zanczy, ze nie mam kontaktu z dzieckiem, czy to znaczy, ze nie mam dla
                            niej szacunku (moim zdaniem jedo drugiego nie wyklucza), czy to znaczy, ze z
                            <nia nie romzawiam, kiedy tylko moge?


                            Oczywiscie nie znaczy, ale jesli rozmawiasz i masz z nia swietny kontakt, to po
                            co masz zagladac do skrzynki? Chyba ze z ciekawosci.



                            <Bo tak czy inaczej, wolno, czy
                            nie wolno, to ja ponosze odpowiedzialnosc za swoje dziecko - i moralna, i
                            prawna. I to ja bede odpowidac za konsekwencje sprawdzania lub niesprawdzania
                            <korespondencji dziecka. Nie Pan lub Pani XYZ z Forum GW.

                            Tylko pewnie inaczej rozumiemy pojecie odpowiedzialnosci. Ja uwazam, ze
                            odpowiedzialnosc moralna za dziecko to takze niewyrzadzanie mu krzywdy
                            psychicznej przez podgladanie jego korespondencji.
                            O sytuacjach prawnych - ekstremalnych jak sadze - pisalem wczesniej

                            Pozdrawiam
                            • Gość: frisky2 Re: Czy rodzice maja prawo sprawdzac korespondencje dzieci? IP: 62.233.138.* 15.10.01, 19:54
                              Dodam jeszcze, ze jak wkraczalem w doroslosc uczono mnie takiej zasady:
                              postepuj zawsze tak, jakby caly czas patrzylo na ciebie twoje dziecko (choc
                              wowczas jeszcze dziecka nie mialem).

                              Moge te zasade polecic wszystkim rodzicom. Jesli chcemy wychowac dobrze
                              dziecko, najpierw pomyslmy jak sami postepujemy. Jesli pokazemy dziecku, ze
                              zagladanie do ich listow, to rzecz normalna, to nie zdziwmy sie, ze dla nich
                              nie bedzie istnialo cos takiego jak prywatnosc korespondencji i pochodne od
                              tego zjawiska.
                            • Gość: Ela Re: Czy rodzice maja prawo: do Frisky IP: 204.155.16.* 15.10.01, 21:05
                              Hej Frisky, kilka kwestii:

                              >mam takie poglady, wiec je wyrazam.

                              Poglady zasadzajace sie na przekonaniu, ze sa sluszne, poniewaz sa Twoje? A
                              wszyscy, ktorzy maja inne poglady to rodzicielskie niedorajdy?

                              > Dyskusja nie polega na zgadzaniu sie z kims, ale wlasnie na zderzaniu
                              > przeciwstawnych opinii.


                              i udowadnianiu innym, ze poniewaz maja inne niz twoje poglady popleniaja blad,
                              nie maja racji, co wiecej nie maja prawidlowych relacji ze swoimi dziecmi i
                              popleniaja powazne bledy wychowawcze? Dyskusja dyskusja, ale w twoich w sposobie
                              prowadzenia dyskusji i w sposobie, w jaki Ty wyrazasz swoje poglady jest bardzo
                              duzo oceniania innych.

                              >Ekstremalne przyklady sa czesto najlepsze dla ukazania
                              > problemu. Choc nie uwazam, zeby to co napisalem bylo ekstremalne.


                              Musza byc ekstremalne, bo inaczej nie sa przekonujace?

                              > Oczywiscie nie znaczy, ale jesli rozmawiasz i masz z nia swietny kontakt, to po
                              > co masz zagladac do skrzynki? Chyba ze z ciekawosci.


                              Zeby sprawdzic, czy nie przemawia do niej taki zlotousty jak przyklad Ty. W
                              Internecie nie widac buzi, nie slychac glosu, w ogole nie wiadomo, kto zacz.

                              No to pozdrawiam

                              Ela
                              • Gość: frisky2 Re: Czy rodzice maja prawo: do Frisky IP: 62.233.138.* 16.10.01, 10:42

                                >
                                > Poglady zasadzajace sie na przekonaniu, ze sa sluszne, poniewaz sa Twoje? A
                                > wszyscy, ktorzy maja inne poglady to rodzicielskie niedorajdy?

                                Elu, trudno, zebym uwazal za sluszne poglady te, ktore nie sa moje. Ja uwazam za
                                sluszne swoje, a ty swoje to chyba normalne? I chyba moge miec poglady takie,
                                ktore nie podobaja sie innym prawda?



                                >
                                > > Dyskusja nie polega na zgadzaniu sie z kims, ale wlasnie na zderzaniu
                                > > przeciwstawnych opinii.
                                >
                                >
                                > i udowadnianiu innym, ze poniewaz maja inne niz twoje poglady popleniaja blad,
                                > nie maja racji, co wiecej nie maja prawidlowych relacji ze swoimi dziecmi i
                                > popleniaja powazne bledy wychowawcze? Dyskusja dyskusja, ale w twoich w sposobi
                                > e
                                > prowadzenia dyskusji i w sposobie, w jaki Ty wyrazasz swoje poglady jest bardzo
                                >
                                > duzo oceniania innych.
                                >

                                OK przepraszam za oceny jesli ktos sie poczul urazony. Ale cenie dyskusje otwarta
                                i lubie, jesli mnie rowniez ktos mowi otwarcie co mysli. Jesli ty tego nie
                                lubisz, to sorry.



                                > >Ekstremalne przyklady sa czesto najlepsze dla ukazania
                                > > problemu. Choc nie uwazam, zeby to co napisalem bylo ekstremalne.
                                >
                                >
                                > Musza byc ekstremalne, bo inaczej nie sa przekonujace?

                                Elu, jak przeczytasz wszystkie wypowiedzi, to sie przekonasz, ze zwolennicy
                                kontroli korespondencji wlasnie powolywali sie na ekstremalne sytuacje.


                                >
                                > > Oczywiscie nie znaczy, ale jesli rozmawiasz i masz z nia swietny kontakt,
                                > to po
                                > > co masz zagladac do skrzynki? Chyba ze z ciekawosci.
                                >
                                >
                                > Zeby sprawdzic, czy nie przemawia do niej taki zlotousty jak przyklad Ty. W
                                > Internecie nie widac buzi, nie slychac glosu, w ogole nie wiadomo, kto zacz.

                                A jak juz sprawdzisz, to co? powiesz dziecku?



                                >
                                > No to pozdrawiam
                                >
                                > Ela

                                Tez pozdrawiam
                                Frisky
                                • Gość: Kosta Re: Czy rodzice maja prawo: do Frisky IP: 217.153.80.* 16.10.01, 12:02
                                  Przepraszam, że wtrącę się do waszej dyskusji.

                                  Gość portalu: frisky2 napisał(a):

                                  > Elu, trudno, zebym uwazal za sluszne poglady te, ktore nie sa moje. Ja uwazam z
                                  > a
                                  > sluszne swoje, a ty swoje to chyba normalne? I chyba moge miec poglady takie,
                                  > ktore nie podobaja sie innym prawda?

                                  Z tego co napisałeś, jednoznacznie wynika, że: skoro każdy ma prawo posiadać swój
                                  pogląd i uważać swój pogląd za słuszny dlatego bo jest to nasz własny pogląd
                                  (cudzych przecież nie uznajemy) to odpowiedź na pytanie Eli powinna brzmieć:
                                  1. Ja, Kosta mam prawo....
                                  2. Ty, Frisky prawa nie masz....

                                  Bądź konsekwentny w swoich wypowiedziach i przyznaj rację.


                                  > OK przepraszam za oceny jesli ktos sie poczul urazony. Ale cenie dyskusje otwar
                                  > ta
                                  > i lubie, jesli mnie rowniez ktos mowi otwarcie co mysli. Jesli ty tego nie
                                  > lubisz, to sorry.

                                  Problem w tym, że mieszasz pogląd z opinią. Każdą swoją wypowiedź popierasz
                                  powielając stereotypowy i dawno przestarzały schemat - zła relacja z dziećmi. Czy
                                  jesteś w stanie znaleźć inny powód niż "zła relacja dziecko-rodzic", powód dla
                                  którego dzieci popełniają negatywne w skutkach czyny? Czyżbyś nie chciał nigdy
                                  przynależeć do pewnej grupy rówieśników? Nie chciałeś zapewne też niczym się w
                                  swojej grupie wyróżniać? Na pewno robiłeś wszystko zgodnie z poleceniami rodziców
                                  i próba buntu i spróbowania zakazanego owocu nawet ci przez myśl nie przeszła. Z
                                  pewnością też nie byłeś dzieckiem ciekawym i nie chciałeś spróbować czegoś innego
                                  niż życzyli sobie rodzice.

                                  No cóż, nie wszystkie dzieci to takie aniołki.

                                  Kosta
                                  • Gość: frisky2 Re: Czy rodzice maja prawo: do Frisky IP: 62.233.138.* 16.10.01, 12:32
                                    Gość portalu: Kosta napisał(a):



                                    > Z tego co napisałeś, jednoznacznie wynika, że: skoro każdy ma prawo posiadać sw
                                    > ój
                                    > pogląd i uważać swój pogląd za słuszny dlatego bo jest to nasz własny pogląd
                                    > (cudzych przecież nie uznajemy) to odpowiedź na pytanie Eli powinna brzmieć:
                                    > 1. Ja, Kosta mam prawo....
                                    > 2. Ty, Frisky prawa nie masz....
                                    >
                                    > Bądź konsekwentny w swoich wypowiedziach i przyznaj rację.
                                    >

                                    Droga Kosto nie rozumiem dlaczego mylnie odczytalas moja wypowiedz. Ty masz prawo
                                    do swoich pogladow, Ela do swoich, a ja do swoich - to dokladnie napisalem.




                                    > > OK przepraszam za oceny jesli ktos sie poczul urazony. Ale cenie dyskusje
                                    > otwar
                                    > > ta
                                    > > i lubie, jesli mnie rowniez ktos mowi otwarcie co mysli. Jesli ty tego nie
                                    >
                                    > > lubisz, to sorry.
                                    >
                                    > Problem w tym, że mieszasz pogląd z opinią.

                                    "Poglady" i "opinie", to slowa przeciwstawne??


                                    Każdą swoją wypowiedź popierasz
                                    > powielając stereotypowy i dawno przestarzały schemat - zła relacja z dziećmi. C
                                    > zy
                                    > jesteś w stanie znaleźć inny powód niż "zła relacja dziecko-rodzic", powód dla
                                    > którego dzieci popełniają negatywne w skutkach czyny? Czyżbyś nie chciał nigdy
                                    >
                                    > przynależeć do pewnej grupy rówieśników? Nie chciałeś zapewne też niczym się w
                                    > swojej grupie wyróżniać? Na pewno robiłeś wszystko zgodnie z poleceniami rodzic
                                    > ów
                                    > i próba buntu i spróbowania zakazanego owocu nawet ci przez myśl nie przeszła.
                                    > Z
                                    > pewnością też nie byłeś dzieckiem ciekawym i nie chciałeś spróbować czegoś inne
                                    > go
                                    > niż życzyli sobie rodzice.
                                    >
                                    > No cóż, nie wszystkie dzieci to takie aniołki.

                                    Teraz ty oceniasz. Ale niewazne, lubie takie argumenty. Kosto uwazam, ze podstawa
                                    wszelkich problemow wychowawczych sa zle relacje rodzicow z dziecmi. jesli sie
                                    nad tym glebiej zastanowisz, to przypuszczam, ze przyznasz mi racje. Nie jest to
                                    stereotyp! To jest raczej fundamentalna prawda (moim zdaniem oczywiscie).
                                    Ze swojego - i kolegow - dziecinstwa moge powiedziec tyle: wszelkie proby
                                    kontroli korespondencji (wtedy to byly listy) przez rodzicow konczyly sie zle dla
                                    relacji rodzinnych i byly impulsem do buntu, a wiec tego o czym wspominasz: checi
                                    przynaleznosci do nieformalnych, kontestacyjnych grup, palenia papierosow, picia
                                    alkoholu itp.


                                    >
                                    > Kosta

                                    Frisky
                                    • Gość: Kosta Re: Czy rodzice maja prawo: do Frisky IP: 217.153.80.* 16.10.01, 13:09
                                      Gość portalu: frisky2 napisał(a):

                                      uwazam, ze podsta
                                      > wa
                                      > wszelkich problemow wychowawczych sa zle relacje rodzicow z dziecmi. jesli sie
                                      > nad tym glebiej zastanowisz, to przypuszczam, ze przyznasz mi racje.

                                      Zastanawiam się nad tym od jakiegoś czasu (bardzo głęboko)i tym bardziej
                                      utwierdzam się w przekonaniu, że złe relacje to stereotyp powielany w
                                      szczególności i z upodobaniem przez psychologów. I nie dlatego, że nie
                                      dostrzegają innych przyczyn, ale cóż mądrego mógłby powiedzieć wielce uczony
                                      psycholog na pytanie jak wyeliminować zagrożenia płynące z powodów ww. przeze
                                      mnie opisanych. A tak mętna i nie wyjaśniająca niczego odpowiedź: zła relacja.
                                      Cóż to oznacza ta zła relacja. Na czym polega? (chyba założę oddzielny wątek).
                                      Biedny rodzic bierze na siebie całą winę - za mało poświęcam uwagi, za mało
                                      rozmawiam, za mało mówię kocham, za mało przytulam, nie inyteresuję sie, jestem
                                      złym rodzicem i nic nie mogę zrobić po doba ma tylko 24 godziny.

                                      Prawda jak się również głębiej zastanowisz jest inna. Czy media nie wpływają na
                                      poglądy dzieci? Rówieśnicy sami na siebie nie wpływają? Czy szkoła nie wpływa na
                                      dzieci a postawa nauczycieli jest zawsze wzorowa? A tzw. podwórko? Takich pytań
                                      można zadać wiele. Tylko jaką radę w takiej sytuacji - kiedy okazuje się że tak
                                      naprawdę od rodziców nie zależy aż tak dużo może udzielić szanowny psycholog?
                                      Myślisz, że to wszystko da się rozwiązać szczerymi rozmowami z dziećmi?

                                      Kosta
                                      • frisky2 Re: Czy rodzice maja prawo: do Frisky 16.10.01, 13:37
                                        Gość portalu: Kosta napisał(a):


                                        > Zastanawiam się nad tym od jakiegoś czasu (bardzo głęboko)i tym bardziej
                                        > utwierdzam się w przekonaniu, że złe relacje to stereotyp powielany w
                                        > szczególności i z upodobaniem przez psychologów.

                                        > Cóż to oznacza ta zła relacja. Na czym polega? (chyba założę oddzielny wątek).
                                        > Biedny rodzic bierze na siebie całą winę - za mało poświęcam uwagi, za mało
                                        > rozmawiam, za mało mówię kocham, za mało przytulam, nie inyteresuję sie, jestem
                                        >
                                        > złym rodzicem i nic nie mogę zrobić po doba ma tylko 24 godziny.
                                        >
                                        > Prawda jak się również głębiej zastanowisz jest inna. Czy media nie wpływają na
                                        >
                                        > poglądy dzieci? Rówieśnicy sami na siebie nie wpływają? Czy szkoła nie wpływa n
                                        > a
                                        > dzieci a postawa nauczycieli jest zawsze wzorowa? A tzw. podwórko? Takich pytań
                                        >
                                        > można zadać wiele. Tylko jaką radę w takiej sytuacji - kiedy okazuje się że tak
                                        >
                                        > naprawdę od rodziców nie zależy aż tak dużo może udzielić szanowny psycholog?
                                        > Myślisz, że to wszystko da się rozwiązać szczerymi rozmowami z dziećmi?
                                        >
                                        > Kosta


                                        Droga Kosto zauwaz, ze wszystkie dzieci "narazone" sa na kontakty z TV, mediami,
                                        rowiesnikami. Dlaczego jednak niektore ulegaja zlym wplywom inne nie? Moim
                                        zdaniem w tym wlasnie kluczowa role odgrywaja rodzice. Zajmowalem sie zawodowo
                                        troche sprawami przestepstw dzieci, ich uczestniczeniem w nieformalnych
                                        degenerujacych grupach. I nie bylo ani jednego przypadku, by takie dziecko, z
                                        ktorym sie stykalem i ktore uleglo wplywom jakiejs grupy mialo dobre relacje z
                                        rodzicami. pochodzily z roznych domow - tzw. dobrych, jak i patologicznych. Ale
                                        laczylo je jedno: problemy rodzinne, brak normalnych ukladow z rodzicami. Moze
                                        wiec nie warto wieszac psow na psychologach.
                                        Moim zdaniem Kosto rodzice sa od tego, by nauczyc dzieci odpowiednio traktowac
                                        grupy rowiesnicze, szkole, tv, nieznajomych z internetu i na tym polega cala
                                        kwestia. Uwazam, ze jesli tak dzieci wychowaja, to nie beda musieli zagladac do
                                        korespondencji internetowej. Przeczytaj tez wypowiedz Malej, jest b. pouczajaca.
                                        Dlatego napisalem o tych porazkach wychowawczych - nie po to zeby obrazac
                                        jakiegokolwiek rodzica, czy go dolowac (sam jestem rodzicem i mam wiele
                                        niepowodzen) - ale zeby przedstawic komus moj punkt widzenia i moze poddac jakas
                                        mysl do przeanalizowania. Bo nadal sadze, ze jesli dziecko nie ufa rodzicom, a
                                        rodzice dziecku, to gdzies byl popelniony blad wychowawczy i trzeba to szczerze
                                        sobie powiedziec.

                                        pozdrawiam
                                        frisky
                                        • Gość: Kosta Re: Czy rodzice maja prawo: do Frisky IP: 217.153.80.* 16.10.01, 14:47
                                          frisky2 napisał(a):


                                          > Droga Kosto zauwaz, ze wszystkie dzieci "narazone" sa na kontakty z TV, mediami
                                          > ,
                                          > rowiesnikami. Dlaczego jednak niektore ulegaja zlym wplywom inne nie? Moim
                                          > zdaniem w tym wlasnie kluczowa role odgrywaja rodzice.

                                          Drogi Frisky, moim zdaniem jest to kwestia uwarunkowań psychicznych. Niby
                                          konstrukcja mózgu jest ta sama u wszystkich a jednak jedni są silniejsi
                                          psychicznie inni słabsi. Jedni są podatni na wpływy inni odporniejsi. Jedni uczą
                                          się lepiej inni gorzej. Chłopcy myślą inaczej, dziewczynki inaczej. Dziewczynki
                                          są podatne na czułe słówka, chłopcy są podatni na nazwijmy to rywalizację. I tak
                                          naprawde niewiele ma to wspólnego z dobrymi relacjami czy układami z rodzicami.
                                          Dzieci od najmłodszych lat staraja się sprostać oczekiwaniom innych - najpierw
                                          rodzicom, potem przedszkole, szkoła, a w końcu grupa rówieśników. Życie w stresie
                                          od najmłodszych lat. I dlatego w zalezności od uwarunkowań psychicznych jedne
                                          znoszą ten stres lepiej inne gorzej - nawet jeżeli kontakt z dzieckiem jest dobry.

                                          Zajmowalem sie zawodowo
                                          > troche sprawami przestepstw dzieci, ich uczestniczeniem w nieformalnych
                                          > degenerujacych grupach. I nie bylo ani jednego przypadku, by takie dziecko, z
                                          > ktorym sie stykalem i ktore uleglo wplywom jakiejs grupy mialo dobre relacje z
                                          > rodzicami. pochodzily z roznych domow - tzw. dobrych, jak i patologicznych. Ale
                                          >
                                          > laczylo je jedno: problemy rodzinne, brak normalnych ukladow z rodzicami. Moze
                                          > wiec nie warto wieszac psow na psychologach.

                                          A czy kiedykolwiek jakiekolwiek dziecko przyznało się, że jego rodzic nie jest
                                          winny tej sytuacji? Że rodzice owszem mówili, uprzedzali ale ono nie chciało
                                          słuchać? Że ma żal do rodziców że nie zabronili mu spotykać się z
                                          kolegami/koleżankami przez których w tej chwili ma problemy?
                                          Najłatwiej jest zatem obarczyć winą rodziców (nie interesowaliście się, złe
                                          kontakty)zarówno przez dziecko jak i przez dorosłych.

                                          > Moim zdaniem Kosto rodzice sa od tego, by nauczyc dzieci odpowiednio traktowac
                                          > grupy rowiesnicze, szkole, tv, nieznajomych z internetu i na tym polega cala
                                          > kwestia. Uwazam, ze jesli tak dzieci wychowaja, to nie beda musieli zagladac do
                                          >
                                          > korespondencji internetowej.

                                          Też uważam, że rolą rodziców jest wprowadzenie dziecka w życie, przekazanie mu
                                          istotnych wartości i nauczenie odróżniania dobra od zła. I właśnie dlatego, że
                                          jest to nasza rola i to my rodzice jak nie odpowiadamy to zawsze obarczani
                                          jesteśmy odpowiedzialnością za czyny naszych dzieci nie powinniśmy poprzestawać
                                          jedynie na szczerych rozmowach stając się w pewnym momencie zrzędami ale również
                                          kontrolować nasze dzieci szczególnie w wieku 10-14 lat (nie muszę dodawać że jest
                                          to wiek, w którym dziecko najsilniej jest podatne na wpływy środowiska, oraz w
                                          tym przedziale wiekowym autorytet rodzica jako lepiej wiedzącego co jest dobre a
                                          co złe jest najbardziej zagrożony). I temu służy również kontrola korespondencji
                                          internetowej. Odrębnym problemem jest jak sprawić aby porozmawiać z dzieckiem o
                                          tym co przeczytaliśmy bez jego wiedzy. Jednak, jeśli rodzic ma dobre kontakty z
                                          dzieckiem, będzie wiedział jak to zrobić. I fakt przyznania się do przeczytania
                                          korespondencji nie powinien mieć większego wpływu na dalsze stosunki.

                                          > Bo nadal sadze, ze jesli dziecko nie ufa rodzicom, a
                                          > rodzice dziecku, to gdzies byl popelniony blad wychowawczy i trzeba to szczerze
                                          >
                                          > sobie powiedziec.

                                          Jako osoba odpowiedzialna za bezpieczeństwo swojego dziecka nawet gdybym bardzo
                                          chciała, nie mogę mieć 100% zaufania, że 13 latek czy 14 latek podejmie
                                          samodzielnie słuszną decyzję. A nie oszukujmy się, w tym wieku dzieci uważają się
                                          za wystarczająco dorosłe aby podejmować decyzje bez konsultacji z rodzicem. I nie
                                          byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby potrafiły ponieść samodzielnie konsekwencje
                                          swoich decyzji.

                                          Kosta
                                          • frisky2 Re: Czy rodzice maja prawo: do Frisky 16.10.01, 15:21
                                            Gość portalu: Kosta napisał(a):


                                            Niby
                                            > konstrukcja mózgu jest ta sama u wszystkich a jednak jedni są silniejsi
                                            > psychicznie inni słabsi. Jedni są podatni na wpływy inni odporniejsi. Jedni ucz
                                            > ą
                                            > się lepiej inni gorzej. Chłopcy myślą inaczej, dziewczynki inaczej. Dziewczynki
                                            >
                                            > są podatne na czułe słówka, chłopcy są podatni na nazwijmy to rywalizację. I ta
                                            > k
                                            > naprawde niewiele ma to wspólnego z dobrymi relacjami czy układami z rodzicami.
                                            >
                                            > Dzieci od najmłodszych lat staraja się sprostać oczekiwaniom innych - najpierw
                                            > rodzicom, potem przedszkole, szkoła, a w końcu grupa rówieśników. Życie w stres
                                            > ie
                                            > od najmłodszych lat. I dlatego w zalezności od uwarunkowań psychicznych jedne
                                            > znoszą ten stres lepiej inne gorzej - nawet jeżeli kontakt z dzieckiem jest dob
                                            > ry.
                                            >

                                            Wlasnie - od najmlodszych lat staraja sie sprostac oczekiwaniom.... I tu jest
                                            rola rodzica, zeby pomoc dziecku spokojnie podchodzic do takich spraw i nie
                                            ulegac stresowi. Rodzice widza czy ich dziecko jest podatne czy nie i powinni w
                                            zwiazku z tym dobrac odpowiednie metody wychowawcze.


                                            > Zajmowalem sie zawodowo
                                            > > troche sprawami przestepstw dzieci, ich uczestniczeniem w nieformalnych
                                            > > degenerujacych grupach. I nie bylo ani jednego przypadku, by takie dziecko
                                            > , z
                                            > > ktorym sie stykalem i ktore uleglo wplywom jakiejs grupy mialo dobre relac
                                            > je z
                                            > > rodzicami. pochodzily z roznych domow - tzw. dobrych, jak i patologicznych
                                            > . Ale
                                            > >
                                            > > laczylo je jedno: problemy rodzinne, brak normalnych ukladow z rodzicami.
                                            > Moze
                                            > > wiec nie warto wieszac psow na psychologach.
                                            >
                                            > A czy kiedykolwiek jakiekolwiek dziecko przyznało się, że jego rodzic nie jest
                                            > winny tej sytuacji? Że rodzice owszem mówili, uprzedzali ale ono nie chciało
                                            > słuchać? Że ma żal do rodziców że nie zabronili mu spotykać się z
                                            > kolegami/koleżankami przez których w tej chwili ma problemy?
                                            > Najłatwiej jest zatem obarczyć winą rodziców (nie interesowaliście się, złe
                                            > kontakty)zarówno przez dziecko jak i przez dorosłych.

                                            Kosto po pierwsze te dzieci nie probowaly szukac winnych. Tylko odpowiadaly na
                                            pytania. Po drugie "mowienie, uprzedzanie" - sama wiesz, ze to nie o to chodzi.
                                            Pewnie wszystkim nam rodzice mowili, uprzedzali i mialo to marny skutek, jesli
                                            nie traktowalismy ich jak przyjaciol.



                                            >> Też uważam, że rolą rodziców jest wprowadzenie dziecka w życie, przekazanie mu
                                            > istotnych wartości i nauczenie odróżniania dobra od zła. I właśnie dlatego, że
                                            > jest to nasza rola i to my rodzice jak nie odpowiadamy to zawsze obarczani
                                            > jesteśmy odpowiedzialnością za czyny naszych dzieci nie powinniśmy poprzestawać
                                            >
                                            > jedynie na szczerych rozmowach stając się w pewnym momencie zrzędami ale równie
                                            > ż
                                            > kontrolować nasze dzieci szczególnie w wieku 10-14 lat (nie muszę dodawać że je
                                            > st
                                            > to wiek, w którym dziecko najsilniej jest podatne na wpływy środowiska, oraz w
                                            > tym przedziale wiekowym autorytet rodzica jako lepiej wiedzącego co jest dobre
                                            > a
                                            > co złe jest najbardziej zagrożony). I temu służy również kontrola korespondencj
                                            > i
                                            > internetowej.

                                            Kontrola korespondencji sluzy budowaniu autorytetu rodzicow? Ja zawsze uwazalem
                                            ze sluzy to czemus przeciwnemu.

                                            Odrębnym problemem jest jak sprawić aby porozmawiać z dzieckiem o
                                            >
                                            > tym co przeczytaliśmy bez jego wiedzy. Jednak, jeśli rodzic ma dobre kontakty z
                                            >
                                            > dzieckiem, będzie wiedział jak to zrobić. I fakt przyznania się do przeczytania
                                            >
                                            > korespondencji nie powinien mieć większego wpływu na dalsze stosunki.
                                            >


                                            Prawdopodobnie nawet jesli dziecko nie odbierze tego zle, to bedzie mialo jasny
                                            sygnal: "nie moge przez internet przekazywac i otrzymywac swoich najtajniejszych
                                            informacji, bo starzy sie o tym od razu dowiedza". Wiec znajdzie sobie inny
                                            sposob komunikowania sie.



                                            > Jako osoba odpowiedzialna za bezpieczeństwo swojego dziecka nawet gdybym bardzo
                                            >
                                            > chciała, nie mogę mieć 100% zaufania, że 13 latek czy 14 latek podejmie
                                            > samodzielnie słuszną decyzję. A nie oszukujmy się, w tym wieku dzieci uważają s
                                            > ię
                                            > za wystarczająco dorosłe aby podejmować decyzje bez konsultacji z rodzicem. I n
                                            > ie
                                            > byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby potrafiły ponieść samodzielnie konsekwencje
                                            > swoich decyzji.
                                            >
                                            > Kosta

                                            Masz racje, nie mowie ze takie dziecko jest w 100 proc., odpowiedzialne za swoje
                                            czyny i ze umie podejmowac sluszne decyzje. Ale podjeciu przez nie zlych decyzji
                                            nie przeszkodzi kontrola ich korespondencji, ani zadna totalna kontrola (chyba ze
                                            juz na tyle utracilismy z nimi kontakt, ze nie mozemy normalnie o tym
                                            porozmawiac).
                                            To wlasnie my powinnismy nauczyc dziecko tego o czym piszesz. Ze jego decyzje nie
                                            zawsze sa sluszne (podobnie zreszta jak doroslych), ze moze sie mylic itp. Ale
                                            nie nauczymy tego jesli bedziemy miec z dzieckiem zle relacje. Wowczas bedzie nas
                                            odbieralo po prostu jak zwykle zrzedy.

                                            frisky

                                            • Gość: Kosta Frisky, ty idealisto IP: 217.153.80.* 16.10.01, 16:36

                                              Drogi Frisky, jestes idealistą.

                                              To co piszesz jest tak piękne, że aż niemożliwe by mogło zrealizować się w życiu.

                                              Jak zapewne zauważyłeś, jeszcze nikt nie odpowiedział na mój wątek na czym polega
                                              ta dobra relacja. Moim zdaniem nie istnieje w życiu coś takiego. Jest to termin
                                              wymyślony na potrzeby bezradnych psychologów. Po jednej stronie tego terminu są
                                              rodzice po drugiej dzieci. To co dobre w relacjach z mojego punktu widzenia nie
                                              koniecznie jest tym samym dobrem z punktu widzenia dziecka. Każde dziecko jeśli
                                              miałoby powiedzieć na czym polegają jego dobre relacje z rodzicem odpowie:
                                              - mogę się zwierzyć
                                              o'k. Czy rzeczywiście młode dziewczyny dzielą się z matką wrażeniami z pierwszego
                                              cielesnego kontaktu z mężczyzną? Pytają się matki czy też miały takie wrażenia?
                                              Sądzę, że jednak do takich intymnych zwierzeń wybierają inne przyjaciółki. A więc
                                              już dobra relacja zostaje zachwiana. Dziecko woli rozmawiać z rówieśnikami - nie
                                              ufa nam do końca albo raczej nie jesteśmy dla niego partnerami do tego rodzaju
                                              rozmów.
                                              - mogę na nich polegać
                                              oczywiście że tak, kto inny jest gotowy do współodpowiedzialności albo wręcz
                                              wyręczenia z odpowiedzialności za ich wygłupy.
                                              - pozwalają mi na wszystko.
                                              To z punktu widzenia dziecka jest supert układ.
                                              itd, itd.

                                              Niestety, życie nie jest takie piękne i wcześniej czy później rodzic czegoś
                                              zabroni (o, to juz tak dobrze z punktu widzenia dziecka nie wygląda), odmówi
                                              zakupu czegoś tam (jak to?), nie puści na noc do koleżanki..... i na dodatek
                                              starzy ciągle zrzędzą. Układy z punktu widzenia dziecka już nie są takie super.

                                              Jeżeli występuje coś takiego jak dobra relacja z rodzicem to jest to nienormalne.
                                              Każdy organizm dąży do oddzielenia się od jednostki macierzystej i rozpoczęcia
                                              samodzielnego funkcjonowania. Byłoby wręcz nienormalne, gdyby nasze dzieci
                                              wiecznie sie z nami zgadzały i postepowały zgodnie z przyjętymi zasadami.
                                              Oczywiście w życiu spotyka sie dorosłe osoby które bez mamusi ani rusz - i to
                                              jest niepoprawna dobra relacja, relacja tak dobra że aż szkodliwa dla tych
                                              właśnie osób.

                                              Zdaję sobie sprawę, że nie jest możliwa całkowita ochrona dziecka, ale skoro mam
                                              ponosić współodpowiedzialność czy mi sie to podoba czy nie (jako przyjaciel
                                              swojego dziecka nie zostawie go samego z problemem) za to co robi muszę mieć
                                              udział i możliwość wyeliminowania przynajmniej tych najbardziej szkodliwych
                                              zagrożeń. I nie ma się co oszukiwać, że dobra relacja sprawi, że dziecko opowie
                                              mi o wszystkich swoich działaniach. Gdyby istniało coś takiego jak dobra relacja -
                                              dziecko nie musiałoby się wstydzić tego co zawiera jego korespondencja i nie
                                              miałoby potrzeby mieć jakieś tajemnice.

                                              Jeszcze raz powtórzę. Nie ma czegoś takiego jak dobra relacja, są tylko dobre i
                                              złe chwile w życiu każdego z nas i czasami musimy umieć wybrać z dwoja złego
                                              mniejsze zło.

                                              Pozdrawiam
                                              Kosta
                                              • frisky2 do Kosty 16.10.01, 17:07
                                                Gość portalu: Kosta napisał(a):

                                                >
                                                > Drogi Frisky, jestes idealistą.
                                                >
                                                > To co piszesz jest tak piękne, że aż niemożliwe by mogło zrealizować się w życi
                                                > u.
                                                >

                                                A jednak znam rodziny w ktorych okazalo sie to mozliwe.



                                                > Jak zapewne zauważyłeś, jeszcze nikt nie odpowiedział na mój wątek na czym pole
                                                > ga
                                                > ta dobra relacja. Moim zdaniem nie istnieje w życiu coś takiego. Jest to termin
                                                >
                                                > wymyślony na potrzeby bezradnych psychologów. Po jednej stronie tego terminu są
                                                >
                                                > rodzice po drugiej dzieci. To co dobre w relacjach z mojego punktu widzenia nie
                                                >
                                                > koniecznie jest tym samym dobrem z punktu widzenia dziecka. Każde dziecko jeśli
                                                >
                                                > miałoby powiedzieć na czym polegają jego dobre relacje z rodzicem odpowie:
                                                > - mogę się zwierzyć
                                                > o'k. Czy rzeczywiście młode dziewczyny dzielą się z matką wrażeniami z pierwsze
                                                > go
                                                > cielesnego kontaktu z mężczyzną? Pytają się matki czy też miały takie wrażenia?
                                                > Sądzę, że jednak do takich intymnych zwierzeń wybierają inne przyjaciółki. A wi
                                                > ęc
                                                > już dobra relacja zostaje zachwiana. Dziecko woli rozmawiać z rówieśnikami - ni
                                                > e
                                                > ufa nam do końca albo raczej nie jesteśmy dla niego partnerami do tego rodzaju
                                                > rozmów.

                                                Kazdy ma jakies grzeszki na sumieniu i dobra relacja nie polega na spowiadaniu
                                                sie przed rodzicami ze wszystkiego. Nie wierze, ze jesli dyskutujesz z corka o
                                                sprawach ciazy, milosci, popedu plciowego, seksu itp. to ona nie bedzie sie
                                                strzec przed ciaza. A jesli nawet na nic te rozmowy sie zdadza, to nie ustrzezesz
                                                jej w zaden sposob. Czy bedziesz za nia chodzic jak cien? Czy poza internetem nie
                                                znajdzie ona sobie faceta z ktorym moglaby stracic cnote?



                                                > - mogę na nich polegać
                                                > oczywiście że tak, kto inny jest gotowy do współodpowiedzialności albo wręcz
                                                > wyręczenia z odpowiedzialności za ich wygłupy.
                                                > - pozwalają mi na wszystko.
                                                > To z punktu widzenia dziecka jest supert układ.
                                                > itd, itd.

                                                Wierz mi, ze sa dzieci 14-letnie, ktore rozumieja, ze nie na tym polega dobry
                                                uklad z rodzicami.

                                                >
                                                > Niestety, życie nie jest takie piękne i wcześniej czy później rodzic czegoś
                                                > zabroni (o, to juz tak dobrze z punktu widzenia dziecka nie wygląda), odmówi
                                                > zakupu czegoś tam (jak to?), nie puści na noc do koleżanki..... i na dodatek
                                                > starzy ciągle zrzędzą. Układy z punktu widzenia dziecka już nie są takie super.
                                                >

                                                Owszem nie wyglada, ale jesli sie ma kontakt z dzieckiem to mozna mu to wyjasnic
                                                i w koncu zrozumie.


                                                > Jeżeli występuje coś takiego jak dobra relacja z rodzicem to jest to nienormaln
                                                > e.
                                                > Każdy organizm dąży do oddzielenia się od jednostki macierzystej i rozpoczęcia
                                                > samodzielnego funkcjonowania. Byłoby wręcz nienormalne, gdyby nasze dzieci
                                                > wiecznie sie z nami zgadzały i postepowały zgodnie z przyjętymi zasadami.
                                                > Oczywiście w życiu spotyka sie dorosłe osoby które bez mamusi ani rusz - i to
                                                > jest niepoprawna dobra relacja, relacja tak dobra że aż szkodliwa dla tych
                                                > właśnie osób.
                                                >
                                                Oczywiscie ze dobre relacje nie polegaja na totalnym przebywaniu pod skrzydelkami
                                                mamusi. Ale wlasnie kontrolujac dziecko chcesz je pod te skrzydelka wepchnac.


                                                > Zdaję sobie sprawę, że nie jest możliwa całkowita ochrona dziecka, ale skoro ma
                                                > m
                                                > ponosić współodpowiedzialność czy mi sie to podoba czy nie (jako przyjaciel
                                                > swojego dziecka nie zostawie go samego z problemem) za to co robi muszę mieć
                                                > udział i możliwość wyeliminowania przynajmniej tych najbardziej szkodliwych
                                                > zagrożeń. I nie ma się co oszukiwać, że dobra relacja sprawi, że dziecko opowie
                                                >
                                                > mi o wszystkich swoich działaniach. Gdyby istniało coś takiego jak dobra relacj
                                                > a -
                                                > dziecko nie musiałoby się wstydzić tego co zawiera jego korespondencja i nie
                                                > miałoby potrzeby mieć jakieś tajemnice.

                                                Kosta, juz mowilem ze dobra relacja nie oznacza totalnego braku sekretow. Dobra
                                                relacja to umiejetnosc rozmowy z dzieckiem, utrzymywanie stalego kontaktu,
                                                sluzenie rada i pomoca, zabranianie tego co szkodliwe, ale respektowanie tez praw
                                                dziecka, jakim jest np. tajemnica korespondencji



                                                >
                                                pzdr
                                                frisky

                                            • Gość: Ela Re: Czy rodzice maja prawo: do Frisky IP: 204.155.16.* 16.10.01, 16:37
                                              frisky2 napisał(a):


                                              > Prawdopodobnie nawet jesli dziecko nie odbierze tego zle, to bedzie mialo jasny
                                              >
                                              > sygnal: "nie moge przez internet przekazywac i otrzymywac swoich najtajniejszyc
                                              > h
                                              > informacji, bo starzy sie o tym od razu dowiedza". Wiec znajdzie sobie inny
                                              > sposob komunikowania sie.

                                              Widze tu dwie kwestie. Jesli nie sprawdzam korespondencji mojego dziecka, bo mamy
                                              swietny kontakt i pelne, wzajemne zaufanie to moje dziecko nie ma przede mna
                                              zadnych tajemnic i "najtajniejszych informacji", nieprawdaz?

                                              Jesli jednak jestem za sprawdzaniem korespondencji emailowej, to o taki wlasnie
                                              sygnal mi chodzi - zeby moje dziecko wiedzialo, ze nie moze wykorzystywac tej
                                              metody do przesylania "najtajniejszych informacji". W gruncie rzeczy bowiem ja
                                              moge mojemu dziecku pokazac swoja korespondencje, bo tez nie ma w niej nic, czego
                                              bym sie wstydzila.


                                              > Ale podjeciu przez nie zlych decyzji nie przeszkodzi kontrola ich
                                              korespondencji, ani zadna totalna kontrola


                                              Z tym sie nie zgodze, mysle, ze kontrola moze jak najbardziej zapobiec podjeciu
                                              zlych decyzji.

                                              Jeszcze pare komentarzy do Frisky.

                                              Doceniam twoje zaangazowanie w dyskusje i Twoje ciekawe wypowiedzi. Mysle, ze
                                              dobrze, ze wyjasnilismy sobie, ze dyskusja polega na WYMIANIE (odmiennych, z
                                              definicji) pogladow, a nie na ocenianiu pogladow innych i wartosciowaniu ich.
                                              Dobrze jest dyskutujac z innymi ludzmi wyjsc z zalozenia - Ja mam takie poglady,
                                              ale daje Ci prawo do swoich pogladow, ktore wedlug Ciebie moga byc rowniez
                                              calkowicie sluszne i uzasadnione oraz, ze fakt., ze masz inne poglady niz moje
                                              nie oznacza, ze jestes mniej madry, inteligentny, dobry w okreslonej dziedzinie
                                              niz ja.

                                              Z tego co piszesz Frisky wynika, ze miales przykre doswiadczenia w
                                              dziecinstwie/mlodosci z rodzicami, ktorzy sprawdzali twoja korespondencje.
                                              Wspolczuje Ci i rozumiem, dlaczego Twoje podejscie do zagadnienia jest tak
                                              emocjonalne. Nie mozesz jednak przekladac wlasnych, nienajlepszych doswiadczen na
                                              sytuacje zyciowe innych rodzin, ktore moga byc zupelnie rozne.

                                              Mozna wyobrazic sobie fikcyjna sytuacje, ze powiedzmy 16-letni mlodzieniec
                                              dowiaduje sie, ze jego listy milosne do starszej kolezanki zostaly przerobione na
                                              zebraniu rodzinnym. Mlodsze rodzenstwo przez kilka kolejnych miesiecy wysmiewa
                                              sie z kilku namietnych tekstow. Rodzice w przyplywie zlosci z powodu
                                              niesubordynacji syna wypominaja mu w niezbyt przyjemnych zartach
                                              jego "sentymentalizm". Takie (wymyslone przeze mnie dla przykladu) doswiadczenia
                                              musza pozostawic w czlowieku gleboki uraz i zdecydowana niechec do sprawdzania
                                              jakiejkolwiek korespondencji przez kogokolwiek.

                                              Opisalam te fikcyjna sytuacje, by pokazac, ze nie mozna przekladac wlasnych,
                                              negatywnych doswiadczen na poglad/opinie, wedle ktorej, jesli ktos sie zachowuje
                                              inaczej niz ja, popelnia blad.

                                              Inna kwestia, jesli jestes Frisky taki nieustepliwy i bardzo zdecydowany w swoich
                                              pogladach, ile miejsca dajesz swoim dzieciom na ich wlasne zdanie?

                                              Zauwaz, to jest pytanie, a nie osadzanie czlowieka za jego poglady. Nie mowie, ze
                                              jesli ktos ma takie poglady jak Ty, to jego relacje z dziecmi sa zle.

                                              Pozdrawiam, Ela


                                              • frisky2 Re: Czy rodzice maja prawo: do Frisky 16.10.01, 17:18
                                                Gość portalu: Ela napisał(a):

                                                >
                                                > Widze tu dwie kwestie. Jesli nie sprawdzam korespondencji mojego dziecka, bo ma
                                                > my
                                                > swietny kontakt i pelne, wzajemne zaufanie to moje dziecko nie ma przede mna
                                                > zadnych tajemnic i "najtajniejszych informacji", nieprawdaz?
                                                >
                                                > Jesli jednak jestem za sprawdzaniem korespondencji emailowej, to o taki wlasnie
                                                >
                                                > sygnal mi chodzi - zeby moje dziecko wiedzialo, ze nie moze wykorzystywac tej
                                                > metody do przesylania "najtajniejszych informacji". W gruncie rzeczy bowiem ja
                                                > moge mojemu dziecku pokazac swoja korespondencje, bo tez nie ma w niej nic, cze
                                                > go
                                                > bym sie wstydzila.
                                                >

                                                Bo ty jestes dorosla. Z reguly rodzice nie wstydza sie dzieci, jest raczej
                                                odwrotnie. Jesli dziecko bedzie wiedzialo, ze nie moze wykorzystywac e-maili do
                                                tego typu koresp. to znajdzie sobie inna metode. A jesli bedzie wiedzialo -
                                                dzieki m.in. rozmowom z rodzicami - ze tego typu kontakty mogha sie skonczyc zle,
                                                to bedzie na nie uwazalo.



                                                >
                                                > > Ale podjeciu przez nie zlych decyzji nie przeszkodzi kontrola ich
                                                > korespondencji, ani zadna totalna kontrola
                                                >
                                                >
                                                > Z tym sie nie zgodze, mysle, ze kontrola moze jak najbardziej zapobiec podjeciu
                                                >
                                                > zlych decyzji.
                                                Tu nie ma argumentow, wiec powiem tylko, ze podtrzymuje swoje zdanie



                                                >
                                                > Jeszcze pare komentarzy do Frisky.
                                                >
                                                > Doceniam twoje zaangazowanie w dyskusje i Twoje ciekawe wypowiedzi. Mysle, ze
                                                > dobrze, ze wyjasnilismy sobie, ze dyskusja polega na WYMIANIE (odmiennych, z
                                                > definicji) pogladow, a nie na ocenianiu pogladow innych i wartosciowaniu ich.
                                                > Dobrze jest dyskutujac z innymi ludzmi wyjsc z zalozenia - Ja mam takie poglady
                                                > ,
                                                > ale daje Ci prawo do swoich pogladow, ktore wedlug Ciebie moga byc rowniez
                                                > calkowicie sluszne i uzasadnione oraz, ze fakt., ze masz inne poglady niz moje
                                                > nie oznacza, ze jestes mniej madry, inteligentny, dobry w okreslonej dziedzinie
                                                >
                                                > niz ja.

                                                Oczywiscie

                                                >
                                                > Z tego co piszesz Frisky wynika, ze miales przykre doswiadczenia w
                                                > dziecinstwie/mlodosci z rodzicami, ktorzy sprawdzali twoja korespondencje.
                                                > Wspolczuje Ci i rozumiem, dlaczego Twoje podejscie do zagadnienia jest tak
                                                > emocjonalne. Nie mozesz jednak przekladac wlasnych, nienajlepszych doswiadczen
                                                > na
                                                > sytuacje zyciowe innych rodzin, ktore moga byc zupelnie rozne.

                                                Widzisz Elu, a ja odnosze wrazenie, ze to inni dyskutanci przedkladaja wlasne
                                                doswiadczenia na sytuacje innych. Nie mialem przykrych doswiadczen akurat w
                                                kwestii koresp. ale wyobrazam sobie jakbym to odebral. teraz ty wyobraz sobie,
                                                jakbys w wieku 14 lat odebrala to, ze twoja matka przeczytala np. twoj pamietnik,
                                                albo jakies szczere do bolu lisciki z kolezankami.


                                                >
                                                > Mozna wyobrazic sobie fikcyjna sytuacje, ze powiedzmy 16-letni mlodzieniec
                                                > dowiaduje sie, ze jego listy milosne do starszej kolezanki zostaly przerobione
                                                > na
                                                > zebraniu rodzinnym. Mlodsze rodzenstwo przez kilka kolejnych miesiecy wysmiewa
                                                > sie z kilku namietnych tekstow. Rodzice w przyplywie zlosci z powodu
                                                > niesubordynacji syna wypominaja mu w niezbyt przyjemnych zartach
                                                > jego "sentymentalizm". Takie (wymyslone przeze mnie dla przykladu) doswiadczeni
                                                > a
                                                > musza pozostawic w czlowieku gleboki uraz i zdecydowana niechec do sprawdzania
                                                > jakiejkolwiek korespondencji przez kogokolwiek.
                                                >
                                                > Opisalam te fikcyjna sytuacje, by pokazac, ze nie mozna przekladac wlasnych,
                                                > negatywnych doswiadczen na poglad/opinie, wedle ktorej, jesli ktos sie zachowuj
                                                > e
                                                > inaczej niz ja, popelnia blad.

                                                Nie powiedzialem jak ja sie zachowuje. Moze tez kontroluje e-maile? Zartuje, w
                                                kazdym razie chce powiedziec, ze nie uwazam ze tylko ja postepuje slusznie. Co
                                                nie przeszkadza mi mowic jakie mam poglady i uwazac ze sa sluszne. Jesli ktos
                                                mnie przekona do swoich pogladow, to bede mial inne.


                                                >
                                                > Inna kwestia, jesli jestes Frisky taki nieustepliwy i bardzo zdecydowany w swoi
                                                > ch
                                                > pogladach, ile miejsca dajesz swoim dzieciom na ich wlasne zdanie?
                                                >
                                                > Zauwaz, to jest pytanie, a nie osadzanie czlowieka za jego poglady. Nie mowie,
                                                > ze
                                                > jesli ktos ma takie poglady jak Ty, to jego relacje z dziecmi sa zle.
                                                >
                                                > Pozdrawiam, Ela


                                                Nie mowisz, ale podejrzewasz?:) Mam b.dobre relacje z dzieckiem. Wiem, ze moze
                                                miec przede mna jakies tajemnice. Ale czesto pytam go o jego problemy, czy cos go
                                                trapi, czy nie wie jak sobie z czyms poradzidc. I mysle ze wie ze moze sie do
                                                mnie zwrocic z problemem, nie zostanie wysmiany, nie bedzie z mojej strony
                                                oburzenia i agresji, ani wywyzszania sie. To w skrocie.


                                                pozdrawiam frisky

                                                >
                                                >

                                                • Gość: Ela Re: do Frisky IP: 204.155.16.* 16.10.01, 17:37
                                                  Frisky

                                                  dzieki. Mysle, ze poglady juz wymienilismy. Ja wole dyskusje z Toba zakonczyc,
                                                  bo zaczynamy zbaczac z tematu. Zycze powodzenia i radosci,

                                                  Ela
                                                  • frisky2 Re: do Frisky 16.10.01, 17:42
                                                    Wzajemnie.
    • Gość: iza Konwencja Praw Dziecka IP: 217.67.196.* 17.10.01, 09:11
      Konwencja Praw Dziecka, którą Polska również w końcu
      podpisała, jednocześnie określa prawo dziecka, jak
      każdego człowieka, do tajemnicy korespondencji. Mam
      nadzieję, że dzieci, kiedy się dowiedzą, o czytaniu
      własnej korespondencji przez matki, pozwą je do sądu!
      • Gość: . Re: Konwencja Praw Dziecka IP: 217.153.80.* 17.10.01, 10:43
        Zbrodniarz i morderca ma również prawo m.in do obrony
      • Gość: Kosta Re: Konwencja Praw Dziecka IP: 217.153.80.* 17.10.01, 10:46
        Komentarz powyżej był mój.

        Wszelkie konwencje to papier i sa dobre do czasu az nie wydarzy się
        nieszczęście. Konwencje służą również mordercom.
        • Gość: soso Kosta! IP: 195.41.66.* 17.10.01, 16:36

          Kosta, chyba nie masz argumentow skoro wpadals w takie tony.


          Jeszcze raz o dobrych stosunkach z dziecmi - nie oznaczja one, ze bedziemy
          wiedzieli o nich wszystko i ze powiedza nam wszystko. Tak jak i my mamy pewna
          czastke swej prywatnosci. Podobnie nie ustrzezemy sie bledow i nasze dzieci
          takze. Ale nie mowimy tu o idealach a o zyciu. W realnym swiecie lepiej jest
          jak dzieci nam ufaja niz powiekszaja swoj obszar 'prywatnego zycia'. W koncu
          zabraknie w nim miejsca dal nas, rodzicow. Pozostanie nam w rece kontrola
          korespondencji. Ale co z nia zrobimy? Jak wplyniemy na nasze dzieci jak juz nie
          bedzie z nimi kontaktu innego niz 'kolacja na stole', 'czy odrobiles lekcje'
          lub 'wroc do domu przed dziesiata'?




          æ

      • Gość: Ela Re: Konwencja Praw Dziecka IP: 204.155.16.* 17.10.01, 18:19
        A matki pozwa swoje dzieci za przywlaszczanie nie swoich rzeczy
        (znowu "zapodzial sie" moj cien do powiek, albo kto swistnal moje sluchawki...?)

        Ela
        • Gość: iza Re: Konwencja Praw Dziecka IP: 217.67.196.* 18.10.01, 11:49
          Do jakieś kwoty - chyba 200 zł, kradzież jest wykroczenie o niskiej
          szkodliwości społecznej i nie jest praktycznie ścigana. To samo dotyczy dzieci
          do lat 13 bodajże - odpowiadają za jego czyny rodzice. Natomiast oczywiście
          przy większych kwotach i starszych dzieciach tak samo Rodzic ma prawo wnieść
          sprawę do sądu i czasem niestety się tak dzieje. Dzieciaki narkomani, które
          wyniosły z domu już wszystko co było do wyniesienia, ostatnio jakiś młodzieniec
          porwał własnego brata dla okupu od rodziców...
          • Gość: Ela Re: Konwencja Praw Dziecka IP: 204.155.16.* 18.10.01, 15:00
            Iza
            to jest bardzo ciekawe. Mysle, ze wnosisz bardzo duzo do naszej wymiany
            pogladow na ten temat.

            Mamy pytanie. Czy to co piszesz przeklada sie jakos na czytanie korespondencji?
            Ile trzeba przeczytac listow, jak dlugi fragment pamietnika, by dziecko mialo
            podstawe do podania rodzicow do sadu? Jesli zawlaszczenie mienia o wartosci do
            200 zl nie podlega sciganiu to jak jest z korespondencja?

            Sama probowalabym znalezc na to pytanie odpowiedz, ale niestety nie wiem jak
            znalezc tekst Konwencji Praw Dziecka. Nie podaja tego do podpisania w szpitalu
            po urodzeniu dziecka. A moze powinni?

            Pozdarwiam

            Ela
      • Gość: Kosta Re: do Soso IP: 217.153.80.* 18.10.01, 15:46
        Chcesz argumentu lepszego? No to czytaj.

        Na szczęście w Polsce są inne obowiązujące akty jak chociażby Kodeks Cywilny.
        Otóż K.C. zawiera:
        art.11
        Pełną zdolność do czynności prawnych nabywa się z chwilą uzyskania
        pełnoletności.
        art. 12
        Nie mają zdolności do czynności prawnych osoby, które nie ukończyły lat 13,
        oraz osoby ubezwłasnowolnione całkowicie.

        art.14
        par.1 Czynność prawna dokonana przez osobę, która nie ma zdolności do czynności
        prawnych, jest nieważna
        par.2 Jednakże gdy osoba niezdolna do czynności prawnych zawarła umowę należącą
        do umów powszechnie zawieranych w drobnych bieżących sprawach życia
        codziennego, umowa taka staje się ważna z chwilą jej wykonania, chyba że
        pociąga za sobą rażące pokrzywdzenie osoby niezdolnej do czynności prawnych.

        teraz wyjaśnienie:
        do umów powszechnie zawieranych w drobnych bieżących sprawach należą takie
        czynności jak zakup przyborów szkolnych, słodyczy, itp.

        art.15
        Ograniczoną zdolność do czynności prawnych mają małoletni, którzy ukończyli 13
        lat oraz osoby ubezwłasnowolnione częściowo.

        art. 17
        Z zastrzeżeniem wyjątków w ustawie przewidzianych do ważności czynności
        prawnej, przez którą osoba ograniczona w zdolności do czynności prawnych
        zaciąga zobowiązanie lub rozporządza swoim prawem (podkreśle jeszcze raz -
        swoim prawem), potrzebna jest zgoda jej przedstawiciela ustawowego.

        Tyle Kodeks Cywilny

        Oznacza to dziecino, że dopoki nie osiągniesz pełnoletności to jedyne na co
        możesz sobie pozwolić bez zgody mamusi lub tatusia to kupić sobie cole w
        szkolnym bufecie albo lizaka w przydomowym sklepiku. Mozesz również jak
        dostaniesz wystarczająco wysokie kieszonkowe kupic sobie bilet do kina.
        Na wszystkie pozostałe rzeczy w tym rozporzdzanie swoim prawem musisz mieć
        zgodę wspomnianego już wcześniej rodzica. I to się tyczy również prawa do
        tajemnicy korespondencji. Jeśli twój tatuś lub mamusia uznają, że z daną osobą
        możesz korespondować to wtedy nabywasz prawo do tajemncy korespondencji jedynie
        z osobą na którą zgodę otrzymałeś. Jeżeli jednak zgody takiej nie dostaniesz -
        nie pomogą ci żadne Konwencje.

        Jeżeli czegoś koteczku nie zrozumiałeś to porozmawiaj z rodzicami lub adwokatem
        jeśli masz już zdolność do czynności prawnych.

        • Gość: Ela Re: do Kosta IP: 204.155.16.* 18.10.01, 16:14
          WOW!

          Pozdrawiam

          Ela
          • Gość: iwona Re: do Kosta,Eli i friskiego IP: *.elblag.dialog.net.pl 20.10.01, 16:58
            Dobra relacja z rodzicami=zaufanie.Budujemy je od momentu pojawienia sie dziecka
            w naszym zyciu.My rodzice te relacje psujemy od samego poczatku,bo wiemy wiecej,
            lepiej,na wszystko mamy dobra odpowiedz.Kiedy maluch siega po zielona kredke by
            narysowac slonce,co robi rodzic?,wklada w reke dziecka zolta kredke,bo slonce
            jest przeciez zolte itp,itd od samego poczatku.Banalny przyklad ale...Zapraszal
            friski dwa razy aby przeczytac wypowiedz malej i co?.Nic!Dzieci glosu nie maja,
            -dorosli wiedza znowu lepiej.Trzeba sluchac nie siebie lecz dzieci jesli chcemy
            uslyszec co chca nam powiedziec.Jezeli czytam koresp.dziecka=ono moze moja
            rowniez!?Ja tego nie chce,nie czytam wiec listow dziecka.Że nie wszystko mi
            powie?-dobrze!Znaczy ,ze zyje tez na swoj rachunek.Przyjaciolce tez nie zawsze
            i nie wszystko sie powie.Kazdy z nas moa prawo do wlasnego intymnego swiata i
            zycia.Ludzi trzeba szanowac i traktowac tak jak my bysmy chcieli byc szanowani
            i traktowani/dziecko to tez czlowiek/.A im mniejsz /ten czlowiek/tym wiecej
            troski,uczciwosci i milosci potrzebuje/tej w czystm wydaniu nie przefiltrowanej
            przez oczy doroslego,ktory wszystko wie ,bo troch wiecej przezyl.A przezyl
            wiecej,wiec niech umiejetnie to stosuje niekoniecznie metodami starymi jak swiat
            o ktorych w waszych wypowiedziach tak duzo.
            Podoba mi sie filozofia reprezentowana przez friskiego/?/,soso tez mysli jak ja.
            pozdrawiam-friski wroc na forum!
            • Gość: Ela Re: do Kosta,Eli i friskiego IP: 204.155.16.* 22.10.01, 19:31
              Jak kazdy z nas, masz prawo do wlasnego zdania. Jak kazdy z nas, ponosisz
              odpowiedzialnosc za swoje czyny lub ich brak.

              Sa pewne zachowania rodzicow wobec dzieci, ktore bezsprzecznie mozna ocenic
              jako szkodliwe dla dziecka i niewlasciwe. Na przyklad bicie, slowne zniewazanie
              albo zaniedbywanie dzieci.

              Moim zdaniem prawo do sprawdzania korespondencji dziecka (szczegolnie tej
              elektronicznej) w sytuacjach ekstremalnych do takich czarno-bialych kwestii nie
              nalezy.

              Pozdrawiam

              Ela
              • Gość: soso Ogolniej IP: 195.41.66.* 23.10.01, 09:45

                Problem ze sprawdzaniem korespondencji dzieci w internecie jak i inny, gdzies
                na tym forum, o wczesnej inicjacji seksualnej czy jeszcze inny o narkotykach to
                nic innego jak problemy kulturowe naszych czasow. Wiele nowych zjawisk wchodzi
                nieslychanie szybko do naszego zycia, otoczenie zmienia sie niemal z roku na
                rok - internet, gry komputerowe, filmy na kasetach czy DVD, itd. Swiat dzis
                jest inny niz bedzie jutro i trudno jest wszystko ogarnac jezeli nasze
                odbieranie swiata kreuja sprzedawcy.

                Teraz o tej korespondencji i zagrozeniach z nia zwiazanych. Niestety, zdarzenia
                wyprzedzaja nas. Nie mamy czasu na tworzenie zbiorowej kultury, ktora nam
                podpowie, jak sie w takich sytuacjach zachowywac. Pozostaje zyc z tym i czekac
                majac jednoczesnie swiadomosc, ze sami bedziemy placic cene nowych doswiadczen.

                W krajach technologicznych jest oczywistym problem latwosci i dostepnosci do
                wszystkiego a rzeczywistych wartosci tegoz postepu. Polozmy na szalach z jednej
                strony narkotyki, powszechna antykoncepcje i wolnosc seksualna, internet,
                telewizje, gry, wulgaryzacje jezyka i obrazu, alkohol a z drugiej wiernosc,
                uczciwosc w stosunku do innych ludzi, spacer, rozmowe, ksiazke, zyczliwosc i
                szacunek do innych. To jest obecnie malo czytelna sytuacja. Miotamy sie w nowym
                morzu nieprawdopodobnego spietrzenia informacji, ktora zalewa nasz mozg a my
                nie potraimy sobie z tym dac rady, a juz szczegolnie mlodzi ludzie. Rodzice sa
                bezradni. Co zrobic jak dzieciak tylko siedzi przed telewizorem, komputerem,
                chodzi na jakies podejrzane party z ktorych wraca blady i z zaczerwienionymi
                oczami? Sprawdzac korespondencje? Sledzic go? Szukac, co ma w plecaku?

                Chyba po prostu musimy wypic ta gorzka miksture i liczyc na to, ze po czasie
                zmadrzeja nasze dzieci i my sami. Ze znajdziemy rozwiazanie sami na dobre zycie
                a nie poddamy sie balwanowi pop-kultury.

                Wciaz jestem za tym, by rozmawiac z dziecmi, by pomagac im w zauwazaniu
                wlasnych odczuc i wartosci. W koncu wiemy, ze przypadkowe kontakty seksualne,
                drastyczna korespondencja czy narkotyki nie wnosza nic szczegolnego do naszego
                zycia. Wielkie radosci i poczucie szczescia to cos dalekiego od przelotnosci,
                szybkosci, zycia z dnia na dzien, zachlystywania sie blyskotkami. Po jakims
                czasie to do nas dociera i wchodzimy na wyzszy poziom naszego zycia. Tak
                zapewne bedzie i z naszymi dziecmi ale my mozemy im w tym tylko pomoc poprzez
                pokazywanie i uswiadamianie a nie ograniczanie i kontrolowanie.


                å
                • Gość: frisky2 Re: Ogolniej IP: 62.233.138.* 23.10.01, 12:19

                  >
                  > Wciaz jestem za tym, by rozmawiac z dziecmi, by pomagac im w zauwazaniu
                  > wlasnych odczuc i wartosci. W koncu wiemy, ze przypadkowe kontakty seksualne,
                  > drastyczna korespondencja czy narkotyki nie wnosza nic szczegolnego do naszego
                  > zycia. Wielkie radosci i poczucie szczescia to cos dalekiego od przelotnosci,
                  > szybkosci, zycia z dnia na dzien, zachlystywania sie blyskotkami. Po jakims
                  > czasie to do nas dociera i wchodzimy na wyzszy poziom naszego zycia. Tak
                  > zapewne bedzie i z naszymi dziecmi ale my mozemy im w tym tylko pomoc poprzez
                  > pokazywanie i uswiadamianie a nie ograniczanie i kontrolowanie.
                  >

                  Zgadzam sie z toba soso

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka