Dodaj do ulubionych

ile wybaczy miłość?

12.11.05, 00:19
kiedy nadchodzi kres cierpliwoścI?
Obserwuj wątek
    • framberg Re: ile wybaczy miłość? 12.11.05, 00:34
      Odpowiedź jest w pytaniu: dopuki starczy cierpliwości.
      • dama-kanaliowa Re: ile wybaczy miłość? 12.11.05, 09:30
        Ponad cierpliwosc to juz patologia czyli uzaleznienie albo toksyczny zwiazek
        czyli baaardzo niezdrowy uklad ale nie milosc. A co sie przytrafilo?
        • grenka1 Re: ile wybaczy miłość? 12.11.05, 10:56
          W/g słów piosenki: "Miłość Ci wszystko wybaczy ...".
          • gunnera Re: ile wybaczy miłość? 12.11.05, 11:43
            "Niechby pił, niechby bił, byleby był"

            Ale kiedyś jednak kapnie ta kropla która przepełni miarę...
            A wtedy od miłości do nienawiści już tylko krok...
            (zastrzegam, że nie dotyczy to miłości rodzicielskiej, ta jest niezmierzona i
            niewyczerpana)
            • framberg Re: ile wybaczy miłość? 12.11.05, 12:29
              Rodzicielska miłość niezmierzona? Nie. Tak jest z kobietami - dlatego swą
              miłością dają oparcie nie przygotowując do zadań społecznych do funkcjonowania
              w rygorach społecznych (częste przywoływanie przykładu wielkiej miłości bandyty
              do matki nie dziwi w tym kontekście). Miłość ojcowska jest bardziej zadaniowa.
              Daje mniej oparcie ale za to przygotowuje do funkcjonowania w społeczności. Gdy
              istnieje możliwość statystycznych porównań okazuje się, że miłość ojcowska daje
              więcej bo cywilizacja narzuca postawę wsparcia i opieki co z zadaniowością daje
              dobre rezultaty wychowawcze. Miłość matczyna daje wsparcie ale wymogi
              cywilizacyjne nie przewidują w tym układzie (tylko matka i dziecko)
              zadaniowości. Wręcz potępiają taką postawę jako merkantylną.
              W efekcie należałoby uznać, że wychowanie powinno być prowadzone przez oboje
              rodziców lub ojca, najgorszym układem jest wychowanie przez samotne matki. Ten
              pogląd (i wyniki badań) nie mieści się w political corect.

              Co do samego kochania to myślę, że się to czuje. Jeśli się przestało kochać to
              znaczy, że się nie kocha - po prostu, przecież to sprawa uczuć, wewnętrznego
              poczucia, odczuć. Uczucia trzeba je pielęgnować ale jeśli znikną to po prostu
              znikną - nie ma ich (bez względu na towarzyszące okoliczności).
              • del.wa.57 Re: ile wybaczy miłość? 12.11.05, 16:28
                Masz racje Framberg,ze uczucia nalezy pielęgnować i musi to byc /obustronne/i
                trzeba walczyc jak jest o co,w przeciwnym razie szkoda czasu,nerwów,lat....nie
                ma sensu trwac w zwiazku,jak tam jest tylko pustka,to meka dla dwojga
                na /nowe/życie nigdy nie jest za pózno,wiem cos o tym.Miłosc rodzicielska-to
                juz zupełnie co innego,to inna miłość,poswiecenie dla dzieci,to dla nich
                niejedna z nas ciągneła ten (wóz) w pojedynkę.Nie kazda z nas miała
                warunki,zabrac dzieci i iść..gdzie???dlatego trwają czy trwały takie związki
                latami,ale miłósći w tym żadnej.
                • teresa_55 Re: ile wybaczy miłość? 12.11.05, 17:18
                  Moja przyjaciółka została zaskoczona przez swojego byłego męża informacją o
                  jego odejściu w czasie wspólnego wyjazdu na wczasy. Tylko ze względu na
                  obecność syna dotrwali razem do końca turnusu.Kochający mąż odwiózł swoją
                  rodzinę do domu,spakował jakieś drobiazgi i wyprowadził się dwie ulice dalej do
                  nowej wybranki.Jaki to był cios dla porzuconej żony trudno sobie wyobrazić tym
                  bardziej,że nic na to nie wskazywało.Na początku bardzo wierzyła,że on
                  wróci,czekała.Ale czas leczy rany. Po kilku latach zapytałam " i co ty czujesz
                  jak go przypadkowo spotykasz" odpowiedziała, że nic. Nie bardzo w to mogłam
                  uwierzyć a jednak dziś mogę to potwierdzić,że to "nic" jest wskażnikiem końca
                  miłości.
                  • grenka1 Re: ile wybaczy miłość? 12.11.05, 17:44
                    To i tak, że wyjechali na wczasy razem i razem wrócili.
                    Znajomej mąż przyszedł jak co dzień z pracy, zjadł obiad, podziękował i
                    oznajmił jej, że się wyprowadza.
                    Spakował swoje ruchomości w walizki i wyprowadził się, do młodszej od żony,
                    koleżanki z pracy, z którą romansował już od dłuższego czasu.

                    --
                    • teresa_55 Re: ile wybaczy miłość? 12.11.05, 18:00
                      Samo życie.
                      • del.wa.57 Re: ile wybaczy miłość? 12.11.05, 20:14
                        Wiecie co dziewczyny,faceci(niektórzy)to poprostu świnie,delikatnie
                        powidziane,znam tez gościa,który zostawił żonę jak zaczeła chorowac
                        szpitale ,sanatorium,tak bardzo był jej wtedy potrzebny,była słaba bez wiary na
                        wyzdrowienie.Znalazł sobie zdrowa,młodszą(nie rozumiem czasem kobiet)to było w
                        tym samym miescie,ta druga pani znała z widzenia/jego/żonę.Przyjela go z
                        otwartymi ramionami,a on zostawił zonę z trójka dzieci-bydle nic
                        wiecej...Własnie jak powiedziała Teresa samo zycie...
                        • framberg Re: ile wybaczy miłość? 12.11.05, 22:21
                          Jak to jest, że często powtarza się tekst "nie stąd ni z owąd",
                          "niespodziewanie", "nagle", "zaskoczyło ją". Dla faceta to nie jest łatwa
                          decyzja, podejmowana w wyniku impulsu. Przecież odejście (a to facet zazwyczaj
                          odchodzi, fizycznie, zostawiając prawie wszystko co ma, do czego jest
                          przywiązany) to konieczność zaczynania w dojżałym wieku od nowa. Coś
                          dojrzewało, może latami, jednak skupiona na sobie partnerka nawet tego nie
                          dostrzegła. Kobiety często mówią o swych potrzebach. Jakie są potrzeby mężczyzn
                          (poza seksem, bo to oczywiste). Co myśleć o pozostawaniu w związku z
                          człowiekiem (kobietą), która nie tylko że nie uwzględnia potrzeb drugiej strony
                          ale nawet nie wykazuje tej odrobiny zainteresowania by je dostrzec.
                          Zaskoczenie, przewijające się w podobnych opowieściach wskazuje na to, że te
                          związki były ruiną znaczbnie wcześniej. A odnosząc się do zagadnienia
                          pielęgnowania związku - o czym tu mówić skoro jeden z partnerów nawet nie
                          dostrzega problemów w chwili gdy związek już nie istnieje (piję tu
                          do: "myślała, że może wróci"). Jakby wrócił to byłby dupa nie facet. Trwał
                          dopuki nie uznał, że to na nic. Więc odszedł.
                          Mam to za sobą. Wytrzymałem kilkanaście lat. Moja łagodność, konsyliacyjność,
                          była brana za brak umiejętności podejmowania decyzji. Myślę, że wyrażanie
                          takiej opinii służyło jedynie budowaniu własnego ego partnerki. Kiedy uznałem,
                          że żadne z mych potrzeb nie są nawet dostrzegane, powiedziałem że odchodzę,
                          spakowałem się, wynająłem dom za miastem i na drugi dzień złożyłem sprawę w
                          sądzie. I teraz zdumiewająca rzecz - namawiając mnie, prosząc o powrót
                          partnerka sugerowała, że ja jestem wszystkiemu winien, całe zło to ja.
                          Rozumiecie coś z tego? No to przecież właśnie miała się od tego wszystkiego
                          uwolnic! Ale nie o to chodzi, ja powinienem być skruszony, wyczulony na
                          potrzeby i sygnały partneri i wdzięczny za ? wszystko? za coś? Nie wiem.
                          Postawę taką widzę bardzo często. Ale czasy się zmieniły. Jak rzekł sędzia
                          Sopilca w "Panu Tadeuszu" - dość mnie nudzi ta historia babia - . Cóż kobieta
                          może dać mężczyźnie, na czym mu zależy (nie jej, jemu) a czego nie mógłby
                          dostać poza małżeństwem?

                          To duży problem, małżeństwo stało się nieatrakcjne dla mężczyzn. O ile wiem w
                          Szwecji rozpada się 75% małżeństw, podobnie w Rosji, na Ukrainie, w Białorusi,
                          w Danii 50% w ciągu pierwszych trzech lat związku, w Polsce 50% wogóle ale ta
                          liczba gwałtownie rośnie. Te liczby dotyczą małżeństw zawartych ale dodatkowym
                          problemem jest coraz większa (i już dość duża) związków wolnych, bez umowy
                          małżeńskiej. Przy tym mężczyźnie nie chcą się żenić, często robią to pod presją.

                          W Elle był artykuł - zapytanie, sygnowany przez kilka znanych (i ładnych)
                          kobiet (w tym Stenka). W oparciu o zatrważającą statystykę i w imieniu kobiet -
                          coraz częściej samotnych, pytano mężczyzn czemu nie chcą się wiązać. Wiązać
                          zarówno małżeństwem jak i wogóle.

                          Jak sądzicie, czemu mężczyźni nie chcą się wiązać, czemu odchodzą (wiele
                          ryzykując), czemu trwalsze związki z kobietami są nieatrakcyjne?
                          I inaczej; co w trwałym związku z kobietą może być atrakcyjne dla mężczyzny
                          (ale nie chodzi mi o to co może dostać poza związkiem)?
                          • maria73 Re: ile wybaczy miłość? 12.11.05, 23:15
                            czyżbym była facetem ???
                          • del.wa.57 Re: ile wybaczy miłość? 12.11.05, 23:32
                            Frambergu,ale Cie ruszyło co? jasne,że niektóre zwiazki były juz ruiną
                            wczesniej ,jak to napisałeś,u mnie tez tak było i to akurat nie mąz mnie
                            zostawił,ale ja jego zostawiłam,nie bedę wybiegała daleko,mówie o sobie,gdyby
                            mój były mąz zachorował,słowo zostałabym przy nim,nie miałabym sumienia
                            zostawic go w chorobie,jak zrobił to pan o którym pisałam,no to jak bys nazwał
                            takiego goscia? nie zawsze tez tylko faceci wychodza tacy biedni,zostawiając
                            wszystko,ja odeszłam jak stałam,nie wziełam nic z /naszego wspólnego/domu,w tym
                            domu jak sie okazało,nie było nic /mojego,naszego/tylko wyłącznie mojego
                            byłego,wiesz jak ja natym wyszłam??nie wazne,miałam spokój,a tez byłam
                            przywiazana 25-lat,to kawał czasu.Mój były tez nie chciał dostrzeć moich
                            potrzeb jak byc moze niektóre z pań w swoich związkach,nie mniej sa sytuacje,że
                            żona czasami dowiaduje się ostatnia,ze mąz ma kochankę i odchodzi do
                            niej.Własnie a propo..męzczyżni odchodzą na ogół do kochanek,kobiety zostawiają
                            męzów bo nie moga juz dłuzej nerwowo,tak było u mnie.A facet który zostawia
                            zonę jak zaczela chorować to dla mnie poprostu bydle.
                            • maria73 Re: ile wybaczy miłość? 13.11.05, 12:01
                              zrobiłam to samo co ty del.wa. -i tak samo jak ty - tyle ze dopiero po 36
                              latach !!
                              • dama-kanaliowa Re: dlaczego 13.11.05, 15:19
                                siedzimy z tyranem 25, 35, 45 lat albo i do smierci? Dlaczego jestesmy tak
                                piorunsko uzaleznione? Dlaczego nie mamy szacunku dla siebie, uznania dla
                                swojej decyzji? Wiara, ze sobie poradze, nadzieja, ze bedzie lepiej i milosc
                                wlasna o ktorej nas ucza nie funkcjonuje i dajemy sie katowac.
                              • del.wa.57 Re: ile wybaczy miłość? 13.11.05, 15:52
                                O rany,Mario to jeszcze dluzej,ale tak to jest,kiedys nie było tak
                                łatwo,zostawic wszystko w diabły i isć,gdybym miala taka mozliwosc pewnie bym
                                nie trwała w związku(chorym) przez tyle lat.Tylko gdzie miałam iść?? z dwójką
                                dzieci,a miałam wtedy 21-lat,do domu wrócic nie mogłam/szlaban/na''
                                szczęscie''mój były nie pił i nie bił,bo wtedy nie wiem co bym zrobiła.Buzka
                                mario;)))
                                • maria73 Re: ile wybaczy miłość? 13.11.05, 17:15
                                  najzabawniejsze (??) w tym jest to ze to ja ciągnęłam wózek i robiłam za
                                  mężczyznę w tym związku!! Fakt że mnie nie bił, ale za to wiecznie mu coś nie
                                  pasowało,wszyscy byli głupi,"nerwy nosiły go" no i ta piętrowa łacina!!
                                  Dzisiaj ja mam niezłą emeryturę a on jeszcze przez kilka miesięcy musi utrzymać
                                  się z zasilku przedemerytalnego (placę mu tylko rachunki za mieszkanie).
                                  No i nigdy więcej nie chcę go u swego boku!!! Myślę że dopiero niedawno do
                                  niego dotarło że to nieodwracalny koniec naszego związku.
                                  Zostawiłam mu wszystko na co pracowałam przez ostatnie lata ale nie żałuję.I
                                  jeżeli zostawi mnie w spokoju to nie zamierzam dochodzić swoich praw do
                                  majatku.Ale jeżeli mnie ruszy ...................!!!!!!!!!!!
                                  • del.wa.57 Re: ile wybaczy miłość? 13.11.05, 19:06
                                    Mój pan Mario,tez był ten co- to wszystko wie najlepiej,a ze starszy był
                                    odemnie o 9-lat,poszedł na wczesniejsza emeryturę,zaraz po naszym
                                    rozstaniu,zazadał /szybciorem/rozwodu,boze...z jaka przyjemnoscia mu go
                                    podpisałam;))i ozenił się /szybciorem/ze swoja pierwsza miłością,powiedział mi
                                    potem,ze złamałam mu zycie bo mógł sie z ta pania wczesniej ożenić(ja jej nie
                                    znałam)wiesz mario co mu powiedziałam?jaka szkoda,ze mi wczesniej o tym nie
                                    powiedziałes,poszukała bym ta panią i dopłaciła,zeby go sobie zabrała.Nic z
                                    domu nie wziełam,niczego tez nie dochodzilam,bo zdrowie było mi wazniejsze i
                                    ten spokój,z chwila jak wyszłam z domu,poczułam sie wolna i mogłam wreszcie
                                    wypowiedziec swoje zdanie a nie tylko przytakiwać,stałam sie zdrowsza,poprawił
                                    mi sie wzrok(wtedy nosiłam juz okulary)przy nim lezałam dwa-trzy razy do roku w
                                    szpitalu/nerwy/stres moze wykończyc człowieka,dzisiaj potrzebuje okularów tylko
                                    do czytania.Przyjemniaczek był ten mój małzon,oj..był.Buzka Mario;))
                            • framberg Re: ile wybaczy miłość? 13.11.05, 19:12
                              No fakt. Ten od chorej żony się zachował okropnie.
                              Co do innych, opisanych wcześniej, sytuacji - mam wątpliwości.
                              Można marudzić, można obciążać drugą płeć jak w "Seksmisji" Machulskiego (nie
                              odpowiadają tylko za koklusz, gradobicie i przemarsz wojsk radzieckich) a i tak
                              nic się nie zmieni.
                              Podtrzymuję pogląd, że małżeństwo stało się dla mężczyzn nieatrakcyjne. Często
                              zawierane pod presją partnerki, rodziny, zwyczaju.
                              I uważam, że kobiety tą instytucję dobijają. Coraz więcej oczekiwań (napisałaś
                              o tym), coraz więcej pretensji, coraz więcej niepochlebnych opinii. I żadnej
                              refleksji nad oczekiwaniami mężczyzn.

                              Zrobiłem rodzaj eksperymentu - odkładam przeczytane gazety i czasopisma (nie
                              wyrzucam) ponieważ służą mi od jesieni do wiosny do rozpalania kominka.
                              Zajrzałem do nich by znaleźć artykuły o oczekiwaniach wobec mężczyzn i kobiet,
                              o wizji małżeństwa (czyli również o rodzaju oferty świadczonej na rzecz
                              związku) ze strony mężczyzn kobiet.
                              Dużo artykułów o oczekiwaniach kobiet (nie tylko w pismach kobiecych), sporo
                              krytyki wobec mężczyzn, nikła oferta (gotowanie, przątanie czyli to na czym
                              nieszczególnie mężczyznom zależy). Nawet zabawne zwierzenia - odszedł do innej,
                              która ani mu nie ugotuje, ani nie upierze - takie tradycyjne i mało istotne dla
                              facetów.
                              Ani artykułu, ani słowa(!) o oczekiwaniach mężczyzn, brak krytyki kobiet,
                              ciekawe - również brak oferty mężczyzn.
                              Moim zdaniem tu pies pogrzebany. Przy czym mężczyznom nieszczególnie zależy by
                              go wykopać. Już nie są tym zainteresowani. Owe pretensje i oczekiwania kobiet
                              trafiają już w próżnię.
                              I oczywiście są od tych postaw (dominujących w otoczeniu) chwalebne wyjątki ;-)
                              • del.wa.57 Re: ile wybaczy miłość? 13.11.05, 19:31
                                Wiem jedno,miły frambergu...kurka jak zdrobnic (framberga?)nie szukam,nie
                                dochodze prawdy itd,u innych mówie o sobie ,moje małzeństwo to był niewypał,nie
                                powinnam była wychdzić za niego,a on zenić się ze mną,ale któż to wie
                                wczesniej? ja miałam wtedy o rany..18 lat,mój pan prawie 28.Klops!! nie
                                wyszło,popatrz ja nigdy nie powiedziałam do mego byłego,ze złamałes mi
                                życie,chociaz moze powinnam była mu to powiedzieć?
                                • framberg Re: ile wybaczy miłość? 13.11.05, 19:35
                                  Niestety, nie zna się odpowiedzi na niezadane jeszcze pytanie. Mnie też nie
                                  wyszło, teraz znów jestem żonaty. Nie jest źle, jednak czasami przeżywam
                                  rosterki, huśtawki nastrojów.
                                  He, he - zdrobnić czy odmienić - frambi brzmi jak bambi ha, ha.
                                  Zdrobnienie od del.wi 57 to delwiczka? - brzmi jak lwiczka ;-)
                                  • del.wa.57 Re: ile wybaczy miłość? 13.11.05, 22:36
                                    Ano nie zna sie frambi-bambi,nie zle brzmi,lepiej niz moje..lwiczka?to nie
                                    ja,kurka przyszło mi na mysl inne skojarzenie (do lwiczki)znowu ta wyobraznia;))
                                    ja tez mam drugiego męza i dopiero wiem,ze zyję.Spokojnej nocki zyczę;))))
                              • maria73 Re: ile wybaczy miłość? 13.11.05, 19:35
                                miło że nie generalizujesz framberg ;)
                                Oczywiscie bywa i tak i tak.
                                Myślę jednak ,że niezbyt cenicie kobiety które was kochaja!
                                Kiedy te powiedzą "pass" jesteście zaskoczeni,oburzeni i- często - bezradni.
                                Podobno - nie chwali się dnia przed zachodem słońca ,a kobiety przed śmiercią!
                                A ja chcę być pogodną ,wesołą staruszką !!!
                                I jestem ;))
                                A to że jestem na finiszu sama ? Cóż nie planowałam tego, ale taki los ,taka
                                karma! Nie narzekam!!
                                • dama-kanaliowa Re: konflikt malzenski 13.11.05, 21:58
                                  W kazdym konflikcie malzenskim dwie osoby sa winne - zona i tesciowa. He he he.
                                  I zycze Wam teraz dobrej nocki kochani.
                                • framberg Re: ile wybaczy miłość? 13.11.05, 22:17
                                  Pewnie masz rację. Ja nie poznałem tych "zaskoczonych i bezradnych", raczej
                                  szczęśliwych i przepojonych uczuciem wolności ale nie znam wielu rozwiedzionych.

                                  Nawiązując do tematu wątku: sądzę, że trzeba o niego dbać; jednak gdy się
                                  rozleciał to nie klecić prowizorki tylko podjąć męską ;-) decyzję o rozstaniu.

                                  W nieudanym związku druga strona też cierpi. Na pewno nie jest tak, że jedna
                                  strona jest nieszczęsliwa a druga strona nic nie czuje i wręcz kwitnie.

                                  Ehh, życie ty moje, życie...
    • basia553 pozwole sobie zauwazyc, 14.11.05, 08:38
      ze brak wypowiedzi meskich, ogloszen itd. nie wynika z tego Drogi Frambi, ze sa
      oni tacy a nie inni jak piszesz, tylko - moim skromnym zdaniem - brak im
      pewnego "napedu", checi dzialania, checi dzielenia sie spostrzezeniami i
      oczekiwaniami. Jak zaczelam moje niechcianie zycie singla, wlozylam wiele
      energii w poznanie nowych ludzi, w zorganizowanie nowego zycia, odnowienia
      starych upodobac, kontynuowania nowych, do ktorych zabraklo mi partnera. I co
      zauwazylam? Ze w 95 % aktywne sa panie. To one organizuja sie, ida wspolnie do
      teatru czy kina, jezdza wspolnie na wycieczki czy nawet urlop. Panom sie chyba
      nie chce. Wola usiasc z pyfkiem przed TV i czekac az szczescie ich dosiegnie w
      domu. Nie mowie tu o aktywnosci majacej na celu znalezienie nowej
      partnerki/partnera, bo to np. nie bylo wtedy moim celem, ani celem poznanych mi
      pan. Celem bylo unormalizowanie zycia mimo braku partnera. Mezczyzni sie jakos
      za to zabrac nie potrafia/nie chca (niepotrzebne skreslic).
      I dlatego sadze, ze w malzenstwach jest podobnie. To kobiety predzej decyduja
      sie na wypowiedzenie swoich oczekiwan, mezczyzni (ach ci szlachetni!) cierpia
      w glebi duszy, az im tego za duzo i wtedy "nagle" opuszczaja partnerke.
      • framberg Re: pozwole sobie zauwazyc, 14.11.05, 11:32
        To Twoja interpretacja. Też postrzegam odsuwanie się mężczyzn od kobiet i ich
        sposobu na życie, jednak inaczej definiuję przyczyny. Mam również inne
        spostrzeżenia co do standardu zachowań.
        Jednak ludzie - cóż materia żywa, zachowują się rozmaicie.
        Czasami ci sami ludzie rozmaicie się zachowóją w różnym wieku.
        • basia553 Re: pozwole sobie zauwazyc, 15.11.05, 08:51
          Tak, Frambergu moja interpretacja, co zaznaczylam, ale zapomnialam dodac, ze
          moje obserwacje dotycza "rynku" niemieckiego. Jak to w Polsce wyglada - nie
          wiem. Ale slyszalam np. ze takie masowe organizowanie sie singli jak w
          Niemczech, w Polsce nie istnieje. Tutaj mozna co weekend wybrac sie na inna
          wycieczke, z inna grupa wedrowniczkow, mozliwosci wiele. W Polsce brak narazie
          takiej organizacji. Moje wiadomosci mam z forum turystycznego.
    • jakte Re: ile wybaczy miłość? 14.11.05, 21:21
      Miłośc kobiet dużo wybacza o wiele mniej miłośc mężczyzn.
    • jakte Re: ile wybaczy miłość? 17.11.05, 01:20
      elle.interia.pl/psychoterapia/news/id/100055742,może tu odpowiedż, ale
      tak nie do końca.
      • margo.pf Re: ile wybaczy miłość? 17.11.05, 08:59
        Zalezy takze od tego co ma wybaczyc. Bo co innego wybaczyc zdrade, pobicie,
        przegranie w karty lub przepicie pensji a co innego gdy chodzi o parszywy
        charakter, inny poziom intelektualny, rozne poglady, krotko mowiac - osobowosc,
        charakter, swiatopoglad.
        W pierwszym przypadku istnieje mozliwosc przebaczenia lub nie, kwestia wyboru.
        W drugim - widzialy galy co braly!
        Po drugie , to uderzyl mnie fakt, ze bardzo czesto mozna spotkac w
        wypowiedziach polskich kobiet okreslenie "moj pan". To w Polsce panszczyzna
        panuje, niewolnictwo? Czy tez jest to kontynuacja tradycji ktora
        nazywam "tradycja swietych portek". Byle jakie byle byly. Kobieta ktorej zaden
        nie chcial "za slubna" nie jest w pelni kobieta. I to niezaleznie od grupy
        spolecznej i poziomu wyksztalcenia. Po moim rozwodzie w 80 roku, jedna z moich
        znajomych, bardzo madra dziewczyna, wyksztalcona i blyskotliwa stwierdzila " no
        bo ty to chociaz mialas meza". Rece opadaja.
        Zgodze sie z frambergiem, ze niewiele kobiet zastanawia sie nad tym co naprawde
        jest istotne dla partnera. Do wyblyszczenia domu mozna wynajac pania i jej
        zaplacic. Ale zeby sobie pogadac do 5 rano o tym co go nurtuje to juz trzeba
        kogos bliskiego, a nie amazonki na odkurzaczu.
        Czesto moje kolezanki mowily, ze nie lubie kobiet, bo zawsze im powtarzalam ze
        gdybym miala takie baby jak one w domu to otworzylabym okno i drzwi, wcisnela
        miotle do reki, zrobila przeciag i kazala odleciec. Pomoglo wideo i nagranie
        powrotu do domu meza jednej z nich. W ciagu 15 minut postawila 15 pytan i
        wyrazila 5 sprzecznych ze soba zyczen a on, biedny, chcial sobie odpoczac pol
        godziny.
        Dodam, ze nie sztuka miec udane wesele. Prawdziwa sztuka to miec udany rozwod!
        Moj byl bardzo udany dzieki czemu nic nie zmusza mnie do wyrzucenia 9 lat
        znajomosci, w tym 4 malzenstwa, na smietnik wspomnien.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka