wild.coffee
28.02.05, 17:02
Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że kiedyś do tego dojdzie. Że budzę się marząc o tym, żeby cały środek dnia gdzieś minął i żeby można już było się kłaść spać.
Nie wyrabiam się. Cały tydzień dokładnie zaplanowany. Nawet czas wolny zaplanowany. Życie prywatne też zaplanowane. I tylko nadzieja, ze nie zachoruję, bo wtedy wszystko runie jak domino.
Żeby było zabawniej: nie mam problemów tzw. wychowawczych, wrednego dyrektora, złej atmosfery... tylko ta liczba godzin. Już nawet nie wiem ile - ale dużo za dużo - wiadomo, nauczyciel języka może bez problemu dorobić - więc dorabiam.
Pracy nie zmienię. Łatwiej nie będzie, a zarobki mniejsze.
Mam nadzieję, że dotrwam do wakacji.
Tylko jak?