zla_wrona
06.03.05, 08:11
Mam nadzieję, że na forum zaglądaja nauczyciele, bo własnie do nich kieruję
moje pytania i wątpliwości.
Jestem w 2 klasie LO.
Mam całkiem niezłą klasę i wychowawcę - nauczycielkę historii.
I tu zaczynają się schody, bo uważam, że wychowawczyni, niestety, kiepsko
wypełnia obowiązki powierzono jej 'z urzędu'.
Posłużę się konkretnymi przykładami.
Koleżanki nie było przez długi czas w szkole. Tajemnicę Poliszynela
stanowiło, że wagarowała. Żadnych telefonów z domu - że chora, żadnego innego
powodu. Wychowawczyni obudziła się po 3 tygodniach.
kolega bierze narkotyki. Sprawa jest poważna, facet się najprawdopodobniej
uzależnił, przychodzi naćpany do szkoły. Dlaczego w klasie wie o tym niemal
każdy, a wychowawczyni zyje w błogiej nieświadomości? Może warto ją
uświadomić - rozważałam taką opcję. I jestem skłonna do zrobić. Ale dlaczego
nauczyciel stojąc z uczniem twarzą w twarz - nie zauważa widocznych gołym
okiem - zmian fizycznych? Nie wspominając o psychicznych: smiech na lekcji,
głupie odzywki.
Kolejny przykład 'bliskich reakcji". ostatnio pojechalismy na wycieczkę do
Krakowa. Męska częśc klasy URŻNĘŁA SIĘ [trudno to inaczej nazwać] trzy
kilometry za szkołą. Wsiedli lekko wstawieni do autobusu.
I posypały się prośby o postój...Nauczycieli mieli "straszny ubaw",
że...takie z nich dzieci i potrzebują toalety co godzinę.
od sznownych kolegów śmierdziało wódką na kilka metrów. Wychowawczyni -
rozmawiając z nimi twarzą w twarz - nic "nie poczuła", a na pewno nie
zareagowała. Dlaczego?
Wysnuwamy rózne koncepcje. Nie chce jej się? zareagować=wyciagnąć
konsekwencje.
Fakt, że kilka osób jest pełnoletnich (ale nie wszystkie) też nie
usprawiedliwia sprawy. Picie w szkole i na szkolnych wycieczkach jest
zabronione. Uczeń będący w szkole jest przede wszystkim - uczniem. Bez
względu na wiek.
Z rozmów z koleżankami i kolegami z innych szkół wynikło, że problem nie
zawęża sie tylko do mojego ogólniaka. Jest całkowicie powszechny.
Dlaczego?