Forum Praca Praca
ZMIEŃ
    Dodaj do ulubionych

    Tak daleko i tak blisko :)

    IP: *.akl.callplus.net.nz 06.02.04, 09:55
    Witam serdecznie Wszystkich ktorzy trafia na ten watek. Jest to przedluzenie
    watku Wyjazd z kraju. Zebrala sie tam grupa przeuroczych ludzi, Polakow
    rozrzuconych po calym swiecie.

    Mam nadzieje ze dolaczy do nas sporo nowych osob i ze bedziemy sobie
    dyskutowac na tematy rozne.

    Pozdrawiam cieplutko
    Asia
    Obserwuj wątek
      • gunther_0 Re: Tak daleko i tak blisko :) 06.02.04, 10:57
        Witaj Asienko

        jakze sie ciesze :)))))
        no i od poczatku zastrzegam sobie prawo do noszenia Ciebie na rekach poprzez
        meandry kolejnego watku. tylko musze jeszce poprosic Amigo o zgaszenie
        swiatla ;)
        zaczelas Asiu tak jakos sentymentalnie, poczekaj musze sie dostroic, moze
        drinka jakiegos?

        pozdrawiam tymczasem
        • Gość: JR Re: Tak daleko i tak blisko :) IP: 5.3.1R* / *.cogeco.net 06.02.04, 13:46
          Wspanialy tytul nowego watku .Dzieki Asia !
          Pozdrawiam wszystkich .
          • yvona73pol Re: Tak daleko i tak blisko :) 06.02.04, 14:14
            ha, znalazlam,
            i to za pierwszym rzutem oka, nie chwalac sie....
            a patrzylam jak zwykle na pierwszy watek, slusznie zakladajac, ze tam sie
            powinien znajdowac (ach ta moja mania wielkosci - skad sie bierze? przelozenia
            na rzeczywistosc nie widze, no moze jedynie wzrost, no to tu sie zgodze, fakt;
            chcialam pare slow na pozegnanie w poprzednim watku, a wyszla mi tyrada i
            wylalo sie cale natchnienie, ze tak gornolotnie sie wyraze;
            a, mam pytanko, moze ktos wie - co sie dzieje ze "starymi" watkami, gdzie juz
            nikt nie pisze? czy sa archiwizowane, czy tez wywalane brutalnie? bo, jak
            widzicie, ja ciagle mysle o xiazce.... chwilowo jedynie mysle, ale generalnie
            myslenie to moja glowna przywara, moze ktos mi cos poradzi?...
            tymczasem znikam w zadumie, a wlasciwie w polsnie, podaze nieco chwiejnym (ze
            zmeczenia jedynie ;() krokiem w objecia Morfeusza....
            pa, pa, milych snow, a na drugiej polkuli - milego dnia;
            Iwona
            • majbah Re: Tak daleko ... 06.02.04, 15:04
              mi do nieba
              Tak blisko do piekła
              • santia Re: Tak daleko ... 06.02.04, 19:36
                znalazłam się tutaj również, mam nadzieję na dużą życzliwiść z Waszej strony,
                ja w odróżnieniu od Waszej większości nigdzie nie emigrowałam i jestem cały
                czas w Polsce (na razie);-))

                w tamtym poście jestem na stronie 401-500, więc cały czas poznaję bohaterów
                tej "książki", jestem w Was zaczytana;-))

                rano jednak wyruszam na te narty, dlatego znowu będę miała zaległości w
                czytaniu i będę mocno tęskniła za czytaniem Was;-))

                ale już w tym momencie pozdrawiam Was serdecznie z tych Czech, w których będę
                dopiero jutro;-))

      • Gość: Saba Re: Tak daleko i tak blisko :) IP: *.adsl.wanadoo.nl 06.02.04, 20:13
        Witajcie ponownie,
        Nowy temat, nowe osoby na watku, troche swiezego powietrza przyda sie nam
        wszystkim. Ja sie juz melduje na posterunku i mam nadzieje, ze i reszta
        stalych (rowniez tych nieaktywnych ) bywalcow poprzednich watkow Asi tu sie
        odnajdzie.
        Osobiscie tesknie za Pyskiem, mam nadzieje, ze jej przejdzie to obrazeanie sie
        i dorzuci tu czasem swoje trzy grosze, bo z wielka przyjemnoscia czytam jej
        komentarze.
        Gunter, ciesze sie, ze tak na dobre sie jednak nie pozegnales z nami :-) Nie
        badz taki ostrozny co do mojej osoby, tak naprawde jestem calkowicie normalna
        i nie gryze.
        U nas zapowiada sie znowu deszczowy weekend, a mnie cos nosi i nie wiem w co
        rece wlozyc, chyba wtule sie w poduszke z lektura reku.. troche zaniedbalam
        moja bohaterke Veronike, ktora z Delhi juz znalazla sie w Tybecie i przechodzi
        kolejna faze odnajdywania swojego JA. Juz powinnam 3 razy skonczyc te ksiazke,
        czekaja nastepne, a idzie mi ostatnio jak krew z nosa.

        Pozdrawiam i zycze udanego weekendu
        Saba
        • mojito Juz przeskoczylem. 06.02.04, 21:12

          Witajcie Wszyscy,

          wow, nowe miejsce. Pachnace swieza farba wirtualna.
          Z interesujacym widokiem z okna na to co kazdy z nas chce zobaczyc.

          Gunther/Amigo zgodnie z zyczeniem wylaczylem swiatlo na poprzednim
          watku i teraz bedziemy sie od niego oddalali.

          Iwona,
          niejasny jest dla mnie los pozostawionego watku. Wierze, ze ktos bedzie
          mial odpowiedz.

          majbah,
          to optymistyczne co piszesz. Tam bede mial wiecej znajomych i przyjaciol.

          santia,
          nie jestem pewien czy zyczenia powodzenia - zlam noge- stosuje sie do nart.
          Dlatego zycze udanych zjazdow inaczej.

          Pozdrowionka dla Was wszystkich,
          mojito.
        • pysiek13 Re: Tak daleko i tak blisko :) 06.02.04, 22:53
          Witajcie wszyscy nowi i starzy ;))))

          nie ukrywam, nie obrazam, troche podrozuje. mam jakis dziwny instynkt, zeby co
          jakis czas sprawdzic czy ziemia jest okragla :))))
          co do zeglowania na nowym watku, to jak najbardziej ale tylko virtualnie.
          zeglowanie w realu jest dla mnie absolutnie nie-realne, bo cierpie na chorobe
          morska. podczas wielu wypraw promem z NL do GB w czasie gdy mieszkalam jeszcze
          na Starym Kontynent, lekarze odkryli u mnie pierwszy przypadek wystepowania
          tej choroby na spokojnie stojacym statku :)))) gdy zapowiedziano odplyniecie
          promu na godzine 12.00, ja juz bylam we wiadomym miejscu. trap podniesiono z
          pol godzinnym opoznieniem, ale wrazliwa osoba z wyobraznia reaguje
          punktualnie !!! moj Tata zawsze zadbal o wszystko, zdobywal rozne medykamenty
          na 'morskiego pawia', marynarze z promu jednak zawsze mi tlumaczyli, ze w
          takich ciezkich przypadkach najskuteczniejszy jest ... marynarski gleboki
          gumboot. tak, but i odrobina samotnosci!

          schodzac na ziemie. cieszy mnie, ze piszecie, wszyscy starzy i nowi, napewno
          bedzie ciekawiej kiedy wiecej piszacych.
          Mojito :)))) jak pogoda w Phili?
          wybrales samochod dla siebie, czy jeszcze nie wyprodukowali takiego modelu?
          wlasciwie masz racje, automatic jest wygodniejszy szczegolnie w miescie.
          widzisz tylko jak ktos sie przyzwyczai do manual, to potem ta wolna reka
          czegos ciagle szuka...
          Peter, Ty jestes expert, mam nadzieje ze do nas dolaczysz i nam w temacie
          pomozesz? jak z ta skrzynia biegow: auto czy manual?
          Gunther, jak tam plany na weekend? znowu ryby, czy moze grzyby? podobno w tym
          roku strasznie sucho i zadnych grzybow nie bedzie. musimy sprawdzic z
          Kazikiem, on na pewno wie, albo jego Pani ;)
          Asia, Saba, Yvona, JR, Santia, Ela i wszyscy ktorzy do nas jeszce dolacza,
          najlepszego i milego pisania
      • Gość: ela ojej jak tu milo... IP: 132.198.175.* 06.02.04, 21:29
        ... tak sobie zajrzalam i az mi sie twarz rozjasnila. A dzisiaj mialam podly
        dzien w pracy ehhh.
        • Gość: Asia tak daleko i tak blisko IP: *.akl.callplus.net.nz 06.02.04, 23:15
          Witam :)

          ciesze sie niezmiernie ze jestescie tu ze mna

          Gunther Ty jak zwykle niezawodny, nie tylko ze pierwszy to jeszcze w dalszym
          ciagu mnie na raczkach chcesz nosic, dzieki za wszystko i mam nadzije ze nigdy
          nie zmienisz zdania

          Mojito dzieki za zgaszenie swiatla, zamknelismy tamten rodzial niezlym
          numerkiem, moze jego kombinacje wlacz do naszych nr totolotkowych, kto wie kto
          wie :)

          JR milo ze jestes, daj glos czasem zebysmy wiedzieli ze czytasz, swoja droga
          zapraszam do wziecia udzialu w dyskusji, sprowokuj jakis temat a znajac nas
          mozesz sie spodziwac ze wygarniemy prawde prosto w oczy hihihi , nie daj sie
          prosic powiedz nam cos o sobie :)

          Majbah, nie przejmuj sie wszystkim nam do piekla blisko, ale mowia ze tam
          weselsze towarzystwo :)) nigdy nie jest tak zle zeby gorzej byc nie moglo,
          napisz co cie gnebi :)) tyle nas tu ze pewnie znajdziemy rade

          Santia zycze udanego urlopu, oczywiscie ze jestes przyjeta i to bardzo
          zyczliwie, jednego chyba czego nie mozna nam zarzucic to braku zyczliwosci do
          ludzi. Tu jakies same zyczliwe odszczepince sie zebraly ,, i chwala losowi

          Ywona, witam ponownie - zdaje sie ze wszystko tu jest archiwizowane, trzeba by
          spojrzec do archiwum co tam maja bo pewna nie jestem, swoja droga musze chyba
          kiedys to wszystko wydrukowac :)))

          Saba - a co cie nosi? napisz dokladniej bo ja tez tak miewam i czasem sie boje
          zeby mnie nie ponioslo :(

          ela - napisz czemu masz podly dzien, jak sie czlowiek wygada to mu lzej, a jak
          bedziesz miala dobry dzien to tez sie z nami podziel i bedziesz miala ta
          satysfacje ze komus gdzies daleko poprawilas humor :) , witam serdecznie

          Pysiek, milo cie znowu tu widziec, jak to sprawdzasz czy ziemia jest okragla?
          toc widac ze jest plaska, ze tez niektorzy sie nigdy nie naucza
          Gdzie tym razem przebywasz, bardzo prosimy o sprawozdania z podrozy :))

          pozdrawiam wszystkich cieplutko

          brakuje jeszcze paru osob ale jestem przekonana ze dolacza jak sie wyspia :))
          • Gość: ela eeee, bo taka zolza mi zalazla... IP: 132.198.175.* 09.02.04, 20:30
            ... za skore. jest to taka prawa raczka i para uszu szefowej. Kiedys nawet
            usilowalam ja lubic, potem sie przyzwyczaic, a teraz to juz nie wiem. W piatek
            nieepodobala sie jaj moja mina (doslownie mi to powiedziala), tak wogole to
            czepia sie wszystkich i wszyscy sie jej boja (no bo prawa reka itd. Juz
            przyczynila sie do odejscia paru osob z pracy. Niestety jest to przyklad bardzo
            neurotycznej osoby tyle ze dobrze ustawionej, no ale
            juz mi przeszlo. A dzis sa moje urodziny (40!) wiec nie moge sobie nia psuc
            humoru

            Pozdrawiam
            Ela
            • tak_o Re: eeee, bo taka zolza mi zalazla... 09.02.04, 21:49
              Wszystkiego Najlepszego Elu! Moje urodziny byly wczoraj. Fajnie byc Wodnikiem,
              prawda?

              Z serdecznym wodniczym pozdrowieniem
              tak_o
              • Gość: ela sto lat! ... IP: 132.198.175.* 10.02.04, 17:31
                .. i dla ciebie.
                dostalam od dzieci zrobiona ksiazesczke pt" 40 przyczyn dla ktorych cie
                kochamy" uplakalam sie jak bobr
                a wodniki sa fajne oczywiscie
            • Gość: Saba Re: eeee, bo taka zolza mi zalazla... IP: *.adsl.wanadoo.nl 10.02.04, 17:47
              Elu, przeoczylam tego posta, ale skladam najjjjlepsze zyczenia urodzinowe!!!
              Wodniki gora!

              Saba (tez wodnik)
              :-)
              • mojito Ich (Wodnikow) zdrowie wiec !!! :)))) 10.02.04, 19:37
              • tizedik Re: eeee, bo taka zolza mi zalazla... 10.02.04, 22:07
                Zolzami nie nalezy sie przejmowac!
                Wszystko przemija, nawet najdluzsza zmija...;-)

                A poza tym to tutaj chyba wiecej Koziorozcow ;-)
                Mimo to - wszystkiego najlepszego Wodnikom zyczy Tizedik - Koziorozec.
                • Gość: Pysiek13 Re: eeee, bo taka zolza mi zalazla... IP: *.a.001.syd.iprimus.net.au 10.02.04, 22:40
                  Ela, najlepszego z okazji i bez okazji tez :))))
          • Gość: My Re: tak daleko i tak blisko IP: *.internetdsl.tpnet.pl 09.09.04, 15:51
            my też
      • annbu Re: Tak daleko i tak blisko :) 06.02.04, 23:01
        Witam wszystkich.
        Śledziłam Wasze wątki nieregularnie, ale ten nowy tytuł mnie jakoś zachęcił,
        żeby wyrzucić z siebie całe wielkie rozżalenie i rozczarownie życiem TU, i
        marzenie, żeby znależć się tak daleko...i tak blisko tego, jak chciałabym, żeby
        wyglądało moje życie...
        Ale powiedzcie - Wy, którzy jesteście już TAM (gdziekolwiek to jest...) - czy
        marzenie o znalezieniu sie gdzie indziej nie jest tylko myśleniem magicznym, że
        wszystko będzie inaczej, lepiej, zacznie się od nowa...?
        Czy nie jest tak, że człowiek zabiera siebie ze sobą - i swoje wewnętrzne
        piekiełko też? I że tak naprawdę dopóki nie zmieni się siebie - zmiana miejsca
        nic nie zmieni?
        Pozdrawiam ciepło wszystkich, którzy zmienili swoje życie, bo tak chcieli.
        • Gość: Asia Re: Tak daleko i tak blisko :) IP: *.akl.callplus.net.nz 06.02.04, 23:23
          annbu

          wszystkie marzenia sa magicznym mysleniem, od tego sie wszystko zaczyna, jak
          widzisz kazdy z nas jest w innym miejscu na Ziemi wiec nie miejsce jest wazne
          ale to co mamy w srodku. Jezeli marzysz to znaczy ze masz chec zmienic swoje
          piekielko.
          Wszystko zalezy od ciebie, jezeli chcesz swoj bagaz zabrac ze soba to go
          zabierzesz. Jezeli nie to napewno ci sie uda zostawic chociaz czesc.
          Pierwszy krok jest zawsze najtrudniejszy, ale jezeli juz czlowiek sobie
          uswiadomi ze ma go chec zrobic, to go wczesniej czy pozniej zrobi.

          Pozdrawiam cieplutko i glowa do gory :)

          • tizedik Re: Tak daleko i tak blisko :) 06.02.04, 23:41
            Ciemnosci to ja nie lubie! Ba, nawet troche sie tego boje! Dlatego jestem
            tutaj :-)

            Widze, ze nas przybylo. No i zauwazylam jakies powroty...
            Gunther, czy to "na zawsze", czy tylko na chwile?
            Pysiek, jak widze, te gadki o twoim obrazaniu to czyjes wymysly. Tak sadzilam,
            bo czy naprawde bylby jakis powod?
            Mojito, w Powerballa najblizsza stawka to 10 mln, do wziecia - 5, 4. Grasz? No
            i czy pamietasz, zeby co drugie mojito, no wiesz.... Tam strasznie slisko znowu.

            Swiatowa reprezentacja na nowym watku nam sie powieksza. Na obecnym i juz
            minionym najsilniej reprezentowana jest Australia (Sydney i...?), rownie mocno
            Polska (Warszawa, Gniezno, Opole), Stany Zjednoczone (Pensylwania, Vermont i
            niejako posrednio Virginia), Kanada i Holandia. No i NOWA ZELANDIA, oczywiscie
            poza konkurencja :-)
            O czym zapomnialam, czego nie moglam zobaczyc pod zalogowanym nickiem?

            Pozdrawiam z mokrej Warszawy :-)
          • annbu Re: Tak daleko i tak blisko :) 07.02.04, 00:17
            Asiu

            Tak właśnie myślę, że to, co mamy w środku to klucz do wszystkiego.
            Nic mnie jednak tak nie przeraża jak obawa, że uświadomienie sobie chęci zmiany
            może nigdy nie przełożyć się na działanie... Kolekcja złych doświadczeń może
            być paraliżująca - na samą myśl o zmianie, o ryzyku, o niewiadomej.
            Przeczytałam niedawno "Kroniki portowe" Anne Proloux. Może czasem zmiana
            miejsca może być początkiem zmiany tego, co tkwi w nas w środku?
            • Gość: Asia Re: Tak daleko i tak blisko :) IP: *.akl.callplus.net.nz 07.02.04, 03:15
              witaj tizedik, fajnie ze jestes, jeszcze pare osob nam sie gdzies zaplatalo po
              drodze ale mam nadzieje ze do nas dolacza. U mnie dzisiaj tez mokrawo,
              wlasciwie taki dobry dzien do spania :))

              wlasnie wrocilam ze swojego warzywniaka, mam zdecydowany nadmiar fasolki i to
              w duzych ilosciach, jak juz w tego totolotka wygramy to wszystkich ktorzy
              przyjada bede fasolka czestowac, wyglada na to ze ogorki tez sie posypia nie
              wspominajac juz o kabaczkowatych bo krzaki takie porosly jakich chyba jeszcze
              nie mialam, tak ze poprosze o przepisy rozne cobym mogla z tym nadmiarem cos
              zrobic :)

              annabu

              prawda jest taka ze nic sie samo nie przeklada na dzialanie, albo bedziesz
              dzialac w kierunku zmian albo nie, wybor nalezy do nas albo narzekamy nic nie
              robiac albo dzialamy.
              Ryzyko zawsze istnieje, ponoc najwiecej wypadkow sie zdarza w naszych wlasnych
              lazienkach ale czy swiadomosc tego ryzyka powstrzymuje nas od codziennego
              kozystania z lazienki?
              Napisz sobie moze na kartce co masz do stracenia a co do zyskania, uwierz w to
              ze na swiecie sa dobrzy ludzie i ze zawsze ktos do ciebie wyciagnie reke jak
              bedziesz w potrzebie.
              Wydaje mi sie ze wszystko moze byc pocztkiem do zmiany tego co w nas tkwi,
              czasem wystrczy czyjes slowo, gest, spojrzenie, zaufaj swoim instynktom,
              wsluchaj sie w sibie a napewno wybierzesz taka droge jaka jest najlepsza dla
              ciebie.
              Pamietam jak bedac kiedys w Australii obcy facet zatrzymal mnie na ulicy i
              zapytal czy mogly mi w czyms moze pomoc bo mam strasznie smutna mine, nic o
              nim nie pamietam, ani w jakim byl wieku ani jak wygladal, ale jego slow, tego
              wlasnie gestu, nie zapomne nigdy. :)) Trzymaj sie cieplutko i zatrzymaj sie
              czasem na troche zeby sobie przemyslec to i owo. :)


              Kazik

              gdzies cie zawialo? odezwij sie, mam nadzieje ze nie zgubilismy cie po drodze.

              Mam nadzieje ze Poeta liryczne tez tu jest :) napisz slowko zebysmy wiedzieli
              ze jestes z nami.

              pozdrawiam
            • yvona73pol Re: Tak daleko i tak blisko :) 07.02.04, 03:37
              dokladnie, dokladnie,
              wedrujemy razem z tym co w srodku, choc jednak "okolicznosci natury" nieco
              zmieniaja ten obrazek; poza tym mamy wtedy odpowiedni dystans do roznych
              rzeczy i wiele znajdujemy odpowiedzi, choc czasami dosc sprzecznych;
              a ja teraz w szalonej rozterce, nie wiem, czy szykowac sie na powrot, czy
              starac sie tu na dluzej zadomowic, jakby ktos chcial, to mi moze wybic z glowy
              ten, lub ow pomysl, ja z kolei obiecuje dostarczac dalszych wiadomosci, co w
              trawie piszczy;
              pozdrawiam i biegne do pracy....
              Iwona
      • tak_o Re: Tak daleko i tak blisko :) 07.02.04, 11:41
        Pozdrawiam serdecznie wszystkich. Ciesze sie bardzo, ze Was znalazlam, chociaz
        nie tak jak Iwona od pierwszego rzutu oka - troche sie tymi oczami
        narzucalam...

        Spiesze doniesc, ze we Wroclawiu karnawal trwa i nad ranem wrocilismy z
        dyskoteki, gdzie jak zwykle powaznie zawyzylismy srednia wiekowa. Bylo super.
        Polecam taniec na wszelkie zyciowe dolegliwosci.

        Pozwalam sobie zakonczyc starozytnym polskim przyslowiem: Bawcie sie chlopcy i
        dziewczyny, bo nie znacie dnia ni godziny

        tak_o
        • gunther_0 Re: Tak daleko i tak blisko :) 07.02.04, 12:39
          Witajcie,

          no przybywa nas, elegancko...malo nas, malo nas do pisania wierszy, duzo nas,
          duzo nas pisze po raz pierwszy. tralala, lala, jestem na bani kochani, dzisiaj
          spiewajaco, prosze sie nie gniewac.
          Tak_o, to przyslowie to chyba bylo troche inaczej: myjcie sie chlopcy,
          dziewczyny, bo nie znacie dnia ani godziny, co nie? ;)))ale tanczyc tez lubie.
          jak tam malzonek, nie napisze do nas dzisiaj nic?
          Annbu, witaj,
          co ja Ci powiem z mojego doswiadczenia, to ze kurde te wnetrznosci jednak nie
          zostaja na zewnatrz. jestesmy tak elegancko spreparowani, ze z tym ladunkiem
          maszerujemy przez cale zycie, czasami cos tam nam sie ukruszy, cos wypoleruje,
          ostre kanty zlagodnieja, czasami nasza zawartosc jest wybuchowa, wiec sie
          zdarzaja rozne eksplozje, no tego. ale srodek ten sam, mozna patrzec z roznego
          punktu, pod swiatlo i pod wiatr, ale wychodzi na jedno ze jestesmy w srodku
          tacy sami. czasem chcemy wyjsc z siebie i stanac obok. ja chcialem na przyklad
          pozbyc sie pewnych drobnych, bo przeciez mam tylko drobne ;)wady. wydawalo mi
          sie nawet ze je gdzies tam z tylu zostawilem, na innym kontynencie, a tu
          patrzec po paru miesiacach znowu sie objawily, weszly jak do swojego nawet nie
          spytaly czy sa zaproszone.
          Mojito Amigo, jak tam zima?
          podraznie sie troche, u nas tak daje zaru, ze ucieklem do pubu gzie jest
          klimatyzacja. no tego, ludziska tez albo w shoppingach siedza, albo na plazy,
          bo na zewnatrz to nie idzie wytrzymac. kolega zaoferowal sie mnie podrzucic po
          pracy pod dom, idziemy do jego auta, a tu Jesuuuuuuuuu, ugotowac sie idzie!!
          pootwieralismy wszystkie okna, troche schlodzilo, no dopiero pare minut i
          mozna bylo jechac. kierownicy to w ogole nie mozna dotknac, normalnie upalona,
          i wszystkie plastikowe czesci, no nie kazdy jezdzi Jaguarem, te podobno maja
          czesci drewniane.
          Asienko, jak humorek, w porzasiu? to ty w taki upal miedzy grzadkami zasuwasz,
          no ladnie. masz truskawki? bo tutaj jakies nie jadalne, smakuja jak pudelko
          kartonowe :( dobrze ze chociaz masz basen, ja tez mam, a co, tylko taki
          blokowy. ale jest czysto i nie ma nas tu duzo. dzieciaki to normalnie
          podlaczyli schlauch do mycia samochodow i oblewali sie woda, a w city w
          miejscach gdzie sa fontanny ludzie w czasie lunchu moczyli nogi :)))
          Pysiek, to jak ty plywasz na lajbach, jak masz ta chorobe tego morska? pisalas
          ze bylas na rybach. wspolczuje :)
          i ten marynarski kalosz to byl udany, mysle ze bym go spozytkowal w innych
          sytuacjach tez ;)
          tyle duchow powychodzilo z ukrycia, nowe nicki, all welcome naprawde, ale
          dajcie sie poznac piszcie wiecej.
          moc pozdrowien dla wszytkich
          • Gość: Asia Re: Tak daleko i tak blisko :) IP: *.akl.callplus.net.nz 07.02.04, 12:47
            Gunther

            ciesze sie ze jestes w dobrym humorze :), u mnie bylo dzisiaj calkiem chlodno,
            jezeli chodzi o moj basen to lepiej nie wspominac, nawet utopic bym sie w nim
            nie chciala, w grzadki weszlam tylko zeby zerwac fasolke, oczywiscie byla na
            kolacje, humorek no coz oooo eeee rrrr mam nadzieje ze wroci ktoregos dnia
          • tak_o Re: Tak daleko i tak blisko :) 07.02.04, 13:21
            Czesc,

            Gunther, bo mi sie wydaje, ze o myciu to kazdy pamieta, a o zabawie juz nie
            bardzo;))) wiec troszke karnawalowo uaktualnilam przyslowie.
            Moj szanowny malzonek pozostaje w dobrym zdrowiu, dziekuje bardzo i serdecznie
            pozdrawia. On troche sie denerwuje jak ja podczytuje to forum i mu relacjonuje
            czasami, co sie u Was dzieje, albowiem zawsze przy tym wychodzi sprawa, ze ja
            bym chetnie juz gdzies bryknela zobaczyc inne landy, a jemu w Polsce dobrze, a
            juz polskim latem jest kompletnie zauroczony. Wlasnie teraz poprosil mnie,
            zeby koniecznie dodac, ze kobiety polskie mu sie bardzo podobaja. Hmmm...
            • yvona73pol sydnejskie upaly... 07.02.04, 13:58
              potwierdzam, upaly nie do zniesienia, ale znam tajemnice - bo nie mam czasu na
              plaze...
              zawsze jak sie wybieram na plaze, to leje; pare razy oszukalysmy z kolezanka,
              glosno sie umawiajac, ze nie idziemy danego dnia na plaze, ale teraz czujnosc
              wzmozona, ostatnio bylysmi 200 metrow od plazy (starym zwyczajem "nie
              umowilysmy sie" tego dnia na plaze) upal piekny i co? zaczyna lac, i to
              konkretnie, jak z przyslowiowego cebra;
              wiec jakby ktos sie pytal to planujemy niesmialo nie isc na plaze w
              poniedzialek, ale to stoi pod znakiem zapytania, bo praca zaliczeniowa wisi na
              karku, jak wiadomo, zycie nie sklada sie z samych przyjemnosci, ale i tak
              fajnie jest...
              co do tego mycia, tak_o, to masz troche optymistyczna wersje wydarzen,
              przejedz sie w moim miescie w godzinach szczytu autobusem, a dowiesz sie, jak
              wielu rodakom jest to obce... skadinad czesto nader sympatycznym ludziom; a
              tego nie wybaczam; jako osobnik wielce wyczulony wechowo otaczam sie podobnymi
              sobie, i nic nie poradze na taka dyskryminacje, probawalam, ael nie wychodzi;
              jutro pewnie tez upaly, ktorych chyba nue zobacze, bo caly bozy dzien
              zamknieta w centrum handlowym; ale po poludniu obiecuje sobie juz teraz jakas
              godzinke slodkiego nierobstwa;
              a w polsce wiosna podobno.... dziwne te zawirowania przyrodnicze;
              no, ale dziwny kraj - dziwne obyczaje, to i przyroda nie bedzie gorsza;
              pozdrawiam i nieco monotematycznie zdazam w kierunku... no, wlasnie, Morfeusza,
              Iwona
          • annbu Re: Tak daleko i tak blisko :) 08.02.04, 22:10
            Witam ponownie,
            Gunther, Asia, Yvona - dzięki za wsparcie i kontakt!
            Normalnie nie jestem zawsze taka rozżalona i pesymistyczna, trafiło na zły
            dzień - rzeczywistość pracowo-finansowa dała się we znaki, a smutek topiony
            samotnie w "Żubrówce" zaowocował brakiem wiary i chęcią szukania pocieszenia!
            Jestem pewna, że wielu z Was dobrze zna to przykre uczucie, kiedy Wasza ciężka
            praca nie musi przekładać się na uznanie pracodawcy, dla którego
            konieczność "ciecia kosztów" firmy będzie wystarczającą okolicznością do
            zredukowania czyjejś pensji...
            Jestem jeszcze TU, czyli w naszej polskiej rzeczywistości, chociaż myśl o
            emigracji towarzyszy mi od jakiegoś czasu. Kiedyś myślałam o niej głównie w
            kategoriach czysto zarobkowych z powodu tarapatów finansowych, o których nie
            chcę teraz się rozwodzić, bo to temat na nieźle długi wątek ;))
            Ale od jakiegoś czasu zaczynam rozumieć, że emigracja to znacznie więcej (albo
            zupełnie coś innego) niż pogoń za kasą. Zaczynam przeczuwać (mieć nadzieję?),
            że może być ona szansą ratunek dla naszej (mojej i moich najbliższych)
            godności, osobowości, poczucia własnej wartości.
            Pierwsza sprawa wiąże się dla mnie z tym, o czym kiedyś w Waszym "starym wątku"
            pisaliście: że człowiek emigruje w wybrane miejsce, bo chce po prostu normalnie
            i godnie żyć, wśród życzliwych i tolerancyjnych ludzi - a tacy podobno dominują
            w NZ, prawda Asiu:)?
            Druga sprawa to: wydaje mi się, że zmiana miejsca, społeczności itd oznacza
            możliwość spojrzenia na siebie z innej perspektywy, mam nadzieję, że odzyskania
            poczucia własnej wartości oraz odnalezienia w sobie sił i możliwości, które
            gdzieś w środku drzemią, stłamszone piekiełkiem, w którym się tkwi całe życie...
            Oczywiście wiem, że to zawsze jest ryzyko, bo bez odrobiny szczęścia można na
            emigracji jeśli bardziej się załamać, ale załamanie równie mocno grozi mi,
            jeśli zostanę tu.
            Dochodzę powoli do myśli, że teraz muszę popracować głównie nad moim strachem,
            bo akurat nie należę do szczęśliwców, którzy podróżowali, poznali życie ludzi w
            różnych częsciach globu. Może jeśli pokonam ten strach - a wiem, że to długa
            droga zbierania informacji, planowania i przygotowań - to oswoję w sobie myśl o
            wyjeździe - aż do jej realizacji w praktyce. Zwłaszcza, że wspierają mnie
            najbliżsi!
            Ależ jestem dziś dzielna, nieprawdaż? ;))
            Pozdrawiam ciepło wszystkich i liczę na komentarz. :))
            • tak_o Re: Tak daleko i tak blisko :) 08.02.04, 23:44
              Czesc annbu,
              doskonale Cie rozumiem, ze jestes wkurzona na polska rzeczywistosc, bo tu duzo
              rzeczy stoi na glowie (vide przymus skladania do ZUS papierow od pracodawcow,
              po ktorych przewaznie juz ni sladu, ni popiolu, zeby mi obliczyli podstawe
              emerytury. A niech ich urzednicy lataja po godzinach pracy, jak pogubili
              wszystkie dokumenty!).Mysle, ze mysl o emigracji to jest powszechna tendencja,
              bo sama odczuwam to bardzo silnie. Tak sie czasami rozmarzam: ide do urzedu, a
              tam nie dosc, ze traktuja mnie jak czlowieka, to jeszcze staraja sie mi pomoc
              i sa uprzejmi.

              Tak sie czasami zastanawiam, ze mnostwo ludzi widzi absurdy takich sytuacji i
              jak to jest, ze pewnie zebralby sie nas niezly tlum, a panuje ogolne
              przekonanie, ze 'na uklady nie ma rady'. Chyba nie wierzymy juz, ze mozemy
              jako jednostki cos zrobic. No i pierwsza mysl, a niech to szlag - wyjezdzam.
              Znam sporo ludzi, ktorzy z takiego powodu wyjechali z kraju i odnalezli sie w
              emigracyjnej rzeczywistosci, radza sobie niezle i dziekuja opatrznosci, ze
              wyjechali. Znam tez takich, ktorzy wyjechali, ale nowy kraj tez im sie nie
              podoba, narzekaja na wszystko, bo inaczej niz w Polsce, zapominajac, ze
              przeciez chcieli, zeby bylo inaczej. Niektorzy nie moga poradzic sobie z
              tesknota.

              Jezeli moglabym Ci cos radzic, to uwazam, ze warto sprobowac. Najwyzej
              wrocisz. Znajdziesz sobie wtedy inna prace, bogatsza o nowe doswiadczenia i na
              pewno pewniejsza siebie. Moze na poczatek jakis kraj w Europie? Nie wiem jaki
              jezyk znasz. Bo jesli angielski, to moglabys na przyklad do Angli do szkoly na
              miesiac albo dluzej i sie rozejrzec. Adresy szkol maja w bibliotekach British
              Council (wydaje mi sie, ze sa w kazdym miescie wojewodzkim). Szkoly te maja te
              zalete, ze sa sprawdzone, a wade, ze sa raczej drogie, ale moze jak wejdziemy
              do Unii to bedzie lepiej? 'Unici' maja duze znizki. Wiem, bo sama placilam
              duza kase, a oni jakies niewielkie sumy. Pare lat temu osoba z wiza studencka
              mogla legalnie pracowac 20 godzin tygodniowo i mnie sie nawet udalo dostac
              prace w bibliotece w szkole, do ktorej chodzilam. Nie wiem jak jest teraz.

              Szczerze zachecam do wyjazdu. Fajnie jest zobaczyc jak zyja tam, gdzie nas nie
              ma i czy rzeczywiscie "tam" jest lepiej, bo to odczucie raczej subiektywne.
              badz dzielna i sprobuj :)))
              serdzecznie pozdrawiam
              tak_o
              • yvona73pol trawa zawsze bardziej zielona za plotem... 09.02.04, 01:40
                .... sasiada;
                to fakt, ale zawsze warto sie przekonac samemu, rade tak_o popieram goraco; w
                ogole to sobie nie mysl, ze tu na watku to sami bywalcy i swiatowcy, ja czasami
                czuje sie tu jak "uboga krewna" co to nic nie widziala i nigdzie nie byla, nie,
                zeby ktokolwiek mi cos mowil, wrecz przeciwnie....
                bo tak naprawde to ja prawie nigdzie nie bylam, Francja, no i teraz Australia,
                a wszystko zalatwiane w dziwny sposob, jako, ze funduszy brak zawsze;
                moja rada - zainteresuj sie wyjazdem do GB jako personel hotelowy, jest taka
                firma, niestety nie pamietam nazwy, to sa hotele na wyspach, glownie Jersey;
                niestety (kolejne) trzeba im zaplacic za te przyjemnosc, ale czasami sie
                oplaca; albo jeszcze inaczej, zajrzyj na rozne irlandzkie strony, skladaj
                oferty, wstrzelisz sie idealnie na maj, bedziesz juz miec gotowy kontrakt, albo
                pewne kontakty;
                co do zycia i ulatwien za granica - nie licz na wiele, wszedzie sa ludzie i
                parapety, zalezy gdzie trafisz, znam osoby, ktore w Polsce maja fajnie, bo sie
                jakos szczesliwie dla nich stykaja z samymi zyczliwymi....
                na przyklad - administracja francuska w niczym nie ustepuje naszej, a chwilami
                przebija - jedyna "mala" a dla petentow wielka roznica, to taka, ze jak sie juz
                przejdzie przez wstepna gehenne i uruchomi machine, to juz "na wieki" i raczej
                niezawodnie; wiec z tej strony polecam tez Francje, zwlaszcza, ze strona
                socjalu i praw pracowniczych kwitnie, no i 35 godzinny tydzien pracy;
                co do uciekania zamiast zmian - jest w tym troche racji, ale co taki biedny
                zuczek-petent moze zrobic? zostac solidarnie i z nadzieja czekac na lepsze
                jutro? sa takich gromady, naprawde fajnych, sympatycznych, i oni najbardziej
                dostaja w leb od urzedow wlasnie...
                no, ale wychodzac z zalozenia, ze gorzej byc nie moze - bedzie jedynie lepiej,
                trzeba tylko byc w pogotowiu, i nie brac tego wszystkiego tak bardzo na serio,
                wiem, ze latwo mowic, sama nie mam cierpliwosci, a nerw w dostatku, wiec zaden
                przyklad ze mnie, ale to nic i tak jestem widoczna tylko wirtualnie ;-)
                na moje szczescie....
                dobrze, koncze, bo zaczynam bredzic, ale to spowodowane notorycznym
                niewyspaniem, moze jutro bede przy swiezszych zmyslach; i do tego ten upal (bo
                nie ide na plaze - ale uwaga sydnejowicze! sa niesmiale plany na dzis wieczor,
                wiec moze pokropic),
                pozdrowionka,
                Iwona
                • kazachstan Re: trawa zawsze bardziej zielona za plotem... 09.02.04, 02:54
                  Dzien dobry,

                  no nareszcie trafilem na Asi watek, a pewnie bez pomocy Gunther bym nie znalazl.
                  widze ze sporo nowych osob sie dopisalo i bardzo mi milo. Tak o i Iwona bardzo
                  dobrze odpisaly co do tej emigracji Annbu, ale tu tez troche trzeba szczescia.
                  ja wiele tu nie poradze, bo caly system emigracyjny znacznie sie zmienil od
                  czasu kiedy tu przyjechalem, wymagaja teraz znacznie wiecej od przecietnego
                  czlowieka. nie kazdy ma takie szczescie jak Gunther ze dostal employemnt
                  sponsorship.
                  Gunther ciebie cos teraz tu malo, zwykle juz szumiales od rana, co porabiasz,
                  nie mow ze tak ciezko pracujesz bo nie uwierze.
                  jeszcze co chcialbym na temat emigracji dodac, to ze jak tu przyjechalem do
                  Australii to najbardziej mi bylo trudno zaakceptowac australijska obojetnosc na
                  sprawy swiata, pelna izolacje, my tutaj a wy to sobie tam robcie co chcecie,
                  brak krytycyzmy, niechec do analitycznego myslenia. ja pochodzilem z kraju,
                  gdzie kazda rodzina byla klubem dyskusyjnym. poczatki dla mnie byly trudne, no
                  i potem jeszcze trudniej bylo jak moje malzenstwo nie wytrzymalo proby. nie
                  winie tu nikogo, nie mowie ze jakbysmy zostali w Polsce czy w Niemczech to moze
                  bysmy uratowali malzenstwo, tak tylko dopisalem, ze wybierajac sie w nowe
                  tereny trzema miec pewnosc, ze ten partner nie zawiedzie.
                  pozdrawiam
                  • mojito Wlasnie wszedlem w poniedzialek.. 09.02.04, 06:04
                    Witajcie Wszyscy,

                    Gunther,
                    pogody odrobine oczywiscie zazdroszcze. Chociaz tego cholernego upalu
                    z goraca kierownica niekoniecznie. Pracowac wole w chlodniejszych
                    temperaturach. Wakacje moga byc bez ograniczen.

                    Tizedik,
                    zaniedbalem ostatnio picie. Wszystko przez prace. Mialem nieciekawy
                    tydzien - praca, praca, praca.
                    Dzisiaj zajrzalem do Rouge aby przypomniec sobie smak margarity.
                    Smakuje tak samo jak ja pamietalem. Wiedzac juz siedzac na stolku przy
                    barze, ze bede mial nie wiecej niz trzy zaczalem od picia za powodzenie
                    Twoich wyzwan. W ten sposob pierwsza i trzecia margarita byly Twoje.
                    Wierze, ze poczulas.

                    Co do totka to nie grywam ciagle. Uwazam, ze wiecej szansy na pieniadze mam
                    pracujac. Tym niemniej gdy pula wzrasta do pewnego wyczuwalnego w miescie
                    poziomu przylaczam sie. Dziesiec milionow to jest pula wyjsciowa.
                    Gdy wzrosnie do 50 mil przylacze sie i kupie nam trzy losy i powtorzymy
                    historie. Ksiegowa z liczydlami mamy i milo bedzie dzielic kase.

                    Pysiek/Boss,
                    pogoda w Filadelfii byla przez moment wiosenna. Deszcze splukaly snieg
                    i slonce odslonilo trawe. Obecnie temperatura oscyluje kolo zera.

                    Dzisiaj zamknieto wystawe samochodow. Nie udalo mi sie dotrzec tam powtornie.
                    Pokazuje to, ze moja fascynacja samochodami jest umiarkowana.
                    Lato ja budzi z hibernacji. Wowczas chce automatic (wspomnialas o wolnej
                    rece), sun roof, troche koni mechanicznych i cos do grania.
                    Ameryka Poludniowa kojarzy mi sie z jeepem. Wrangler jest wystarczajacym.

                    Annbu,
                    rozterki zawsze bedziesz miala. Ale odnosze wrazenie, ze dojrzewasz do zmian.
                    Pytasz o nasze opinie dlatego dziele sie.
                    Koncentrowanie sie na ewentualnych rezultatach podjetych decyzji w niczym
                    Tobie nie pomoze. Sama piszesz, ze budzi to Twoje obawy i czasami paralizuje
                    chec do ryzyka. Ryzyko jest nieuniknione w kazdym przypadku.
                    Ktos kiedys powiedzial, ze jedyna stala rzecza w zyciu sa zmiany.
                    Tez tak uwazam. Jezeli nie zdecydujesz sie na zmiane nigdy nie bedziesz
                    wiedziala jak to jest. Absolutnie konieczne jest podjecie decyzji.
                    Ewentualny szybszy termin jest o tyle korzystniejszy, ze pozwoli Tobie
                    zrobic korekty do wyniklych zmian. Lepiej wiedziec wczesniej niz pozniej.
                    Pewien porzadek z wnetrzem musisz zabrac ze soba. Od pewnych spraw nie
                    mozna uciec. Jak juz Iwona wspomniala - one podrozuja z nami.
                    Powodzenia.

                    Asienka, tak_o, kazachstan :)))))).

                    Pozdrowionka dla Was wszystkich,
                    mojito.
                  • gunther_0 Re: trawa zawsze bardziej zielona za plotem... 09.02.04, 06:19
                    Witajcie wszyscy,

                    Iwonka bardzo ladnie dzis napisalas, naleza sie brawa :))) Annbu, tutaj Iwonka
                    naprawde bardzo dobrze oddala sytuacje, czasem trzeba uczyc sie od mlodszych :)

                    Kazek, kope lat, nareszcie trafiles :)))
                    no i teraz co Ty tu piszesz: trudno bylo ci zaakceptowac australijska
                    obojetnosc na sprawy swiata, niechec do myslenia. hm, ale przyznasz ze w takim
                    ciepelku mysli sie trudniej i wolniej :))) a w takiej izolacji przestrzennej i
                    kulturowej pierwszym autorytetem jest facet z ekranu telewizora. no i wiadomo
                    tez co oni tam nadaja w tej TV.
                    teraz z innej beczki, bylem u fryzjera. nie bylo to zadne wydarzenie wagi
                    panstwowej, ale tylko chcialem podzielic sie moim spostrzezeniem. mianowicie
                    mam pewna niechec do: fryzjerow, taxi drivers i barmanow, tych facetow roznych
                    specjalnosci, ktorzy widzac mnie po raz pierwszy potrafia powiedziec o mnie
                    wiecje niz ja sam, jedyny zdawaloby sie ekspert w tej dziedzinie. a oni spojrza
                    na ciebie i zyciorys opowiadaja ci tak z rekawa. dzis u fryzjera taka gadka
                    szmatka i on wszystko wie co w trawie piszczy, widzieliscie cos podobnego?
                    dobra, wracam do pracy
                    pozdrowionka dla wszystkich
                    • mojito Fryzjer meski. 09.02.04, 07:06

                      Hola Gunther/Amigo,
                      rozwaz zmiane fryzjera. Na cholere Tobie meski fryzjer.
                      Strzyz sie u kobiety. Daj Paniom zarobic.
                      Przyjemniej i nie bedzie Tobie Twojego zyciorysu opowiadala.
                      Opowie Tobie swoj :))).
                      Strzyzone i golone?
                      mojito.
                      • Gość: Iza zycie to nie bajka, ale ... IP: *.gostyn.pl / 217.97.143.* 09.02.04, 08:50
                        witajcie kochani !
                        ale radosc , ze tak szybko mozna sie do was dostac :))
                        Gunther badz jednak ostrozny, bo rada mOijto dobra ale rozmowa musi byc
                        kontrolowana :)) zeby ci czegos innego Pani Strzyzaca nie odciela , Good
                        luck !!!
                        Czytalam od nowego watku wasze posty i widze, ze zagladaja tu nowe osobki :) to
                        mile...
                        wracajac do decyzji emigracji, hmm sama taka decyzje podjelam ale babriera sa
                        wylacznie finanse ( co dotyczy mysle wiekszosci z grupy chetnych a czasem
                        zdesperowanych ).Paczatki wszedzie bywaja trudne, aczkolwiek aklimatyzacja
                        poglebia ten stan. Naprawde, nie wiem jak inni ale ja mimo ze mieszkam w PL,
                        mam tu rodzine to tak samo dobre realacje mam z osobami , z ktorymiz adne
                        koniugacje mnie nie lacza, pop prostu przyjaciele i to jest bardzo wazne w
                        zyciu. Wychodze z zalozenia, ze "Tam jest moj gdzie czuje sie dobrze". Wiele
                        zalezy od spojrzenia nas samych. Nie na wszytsko mamy wplyw, lecz uwierzcie w
                        siebie, patrzcie pozytywnie nawet na potkniecia , one was wzmocnia, nie
                        zalamia. Wczoraj mialam przypadek w pracy, kiedy to u jednego z noworodkow
                        zauwazylam wade , uszko mialo zarosniete. Zglosilam lekarzowi leczacemu i
                        umowilam specjaliste i termin zabiegu, potem poprosilam lekarke by
                        poinformowala matke i zeby matka byla obecna przy konsultacji. Po czym do
                        inkubatora przykleilam karteczke z informacja o konsultacji. Zaczela sie wizyta
                        lekarska i prof. zauwazyl kartke i zapytal lekarza dziecka czemu ona mu nic nie
                        powiedziala. A ta wsiadala na mnie z pretensjami, ze dopiero co jej powiedzialm
                        itd. ze kartka jest zvyteczna bo ona pamieta o tym. Popelnia maly blad, bo
                        winna to zglosic od razu , taki ich obowiazke a minelo pol dnia. Nic sie
                        wielkiego nie stalo, bo zagrozenia dla dziecka nie bylo, ale ja ze stoickim
                        spokojem przy 10 ludziach ( ponizanie personelu sredniego nie nalezy do
                        rzadkosci )powiedzialm ze zrobilam wszytsko co do mnie nalezalo i zrobilam
                        dobrze. To, ze ona jest nie zorganizowana to JEJ PROBLEM. i bardzo prosze zeby
                        nie histrwowala , nie zyce sobie tego tonu glosu. Moge z nia porozmawiac jak
                        sie uspokoi. I oto przyklad, ze czasem to ludzie maja problemy, tylko nam
                        porobuja je wciskac zeby sie ich wyzbyc.
                        Nie martwcie sie wiec tak bardzo wszytskim. Ja tez kiedys bylam bez pracy,
                        pomagalam nawet klasc plytki w lazience :))) to dobre, ze umiem cos ponadto .
                        Potem zaczelam myslec inaczej, wyciszylam sie joga, usmiecham sie z blachostek,
                        choc i czasem zaklne z niemocy ale najlepiej wyizolowac to co nam do zycia
                        potrzebne i dbac wylacznie o to. Zycie tak szybko mija, szkoda czekac nie
                        wiadomo na co.
                        Powodzenia !!!
          • clavo Re: Tak daleko i tak blisko :) 10.02.04, 19:25
            gunther_0 napisał:

            > Witajcie,
            >
            > no przybywa nas, elegancko...malo nas, malo nas do pisania wierszy, duzo nas,
            > duzo nas pisze po raz pierwszy. tralala, lala, jestem na bani kochani,
            dzisiaj
            > spiewajaco, prosze sie nie gniewac.
            > Tak_o, to przyslowie to chyba bylo troche inaczej: myjcie sie chlopcy,
            > dziewczyny, bo nie znacie dnia ani godziny, co nie? ;)))ale tanczyc tez
            lubie.
            > jak tam malzonek, nie napisze do nas dzisiaj nic?

            Witam
            tu małzonek, gratuluję dobrego humoru.
            Na zdrowie.


            • tak_o Re: Tak daleko i tak blisko :) 11.02.04, 00:08
              w kwestii formalnej:
              clavo to pewnie czyjs malzonek, ale nie moj.

              Pozdrowienia
              tak_o
      • Gość: Saba Re: Tak daleko i tak blisko :) IP: 213.144.232.* 09.02.04, 13:28
        Czesc!
        Ja znowu w biegu.. Zdarzylo wam sie kiedys ze nagle zniknely wszystkie maile i
        cala agenda i poczuliscie sie jak ja teraz - jak dziecko we mgle? Biegam wiec
        jak wsciekla i probuje zwiazac koniec z koncem i jest wesolo. A swoja droga to
        niesamowite jak sie uzalezniamy od elektronicznych gadzetow.. czasem maly
        pstryk i wali sie caly plan dnia, tygodnia a nawet dluzej..

        Annbu, zycze ci powodzenia w realizowaniu zamiarow. Ja tam wciaz twierdze,
        ze "za-granica" nie jest taka straszna na jaka wyglada, ale wcale sie tobie nie
        dziwie, ze sie boisz, ja tez decyzje odkladalam w nieskonczonosc, tyle obaw,
        niewiadomych, znakow zapytania, a w koncu wszystko potoczylo sie bardzo
        szczesliwie i czasem troche zaluje, ze wczesniej sie nie zdecydowalam. Glowa do
        gory zatem, zycze powodzenia!

        Kaziu, ty sie chyba na mnie obraziles.. Niepotrzebnie dalam sie sprowokowac
        twoim tradycyjnym pogladom, nie gniewaj sie jak ci kiedys tam przypieklam.
        Spodobalo mi sie, ze jestes odmienny, bo odmiennosc otwiera pole do dyskusji,
        ale widze ze wlaczyles sobie na mnie "ignore" wiec niech tak bedzie.

        Gunter, ciekawe co ci ten fryzjer powiedzial? :-) Moze to byla wrozka w
        przebraniu? Na marginesie - wierzycie we wrozby i astrologie? My wlasnie z
        jedna kolezanka jestesmy w trakcie sprawdzania prawdziwosci wrozki
        telewizyjnej, ciekawe co sie sprawdzi? Plany sa na ten rok, wiec trzeba
        poczekac.. ale kolezanka ma zmienic prace na lepsza i znalezc nowego partnera.
        To konkretna wrozba, zobaczymy..

        Poza tym widzialam niezly film wczoraj "Good bye Lenin" - widzial ktos? Akcja w
        DDR, lata 80-te, w '89 kobieta zapada w kome na rok, budzi sie juz w wolnych
        Niemcach, jej dzieci w obawie przed szokiem (mama byla zapalona towarzyszka)
        ukrywaja przed nia wszystkie zmiany jakie odbyly sie podczas jej spiaczki, od
        zburzenia muru berlinskiego po kupowanie trabanta za bony, zapodaja jej
        wiadomosci tv sprzed roku (nagrane na video), wmawiaja ze zachodni Niemcy
        emigruja na wschod, generalnie cyrk na kolkach. Polecam.

        No a teraz juz musze uciekac!
        Pozdrawiam
        Saba



        • tak_o wiara we wrozby 09.02.04, 19:09
          Ja w sprawie wiary we wrozby. Babcia mi opowiadala, ze jak byla mloda mezatka,
          to wrozka jej przepowiedziala, ze jej srednia corka wyjdzie bardzo mlodo za
          maz, a pozostale corki duzo pozniej i obie urodza bliznieta. Sie sprawdzilo co
          do joty, nic wiec dziwnego, ze kiedy nadarzyla sie okazja do tej samej wrozki,
          to popedzilam jak w dym. Mialam wtedy jakies 14 czy 15 lat.
          Byla to osobistosc bardzo slawna i nie przyjmowala tak o ;)) z ulicy.
          Towarzyszylam lekarce, ktora jej przyniosla lekarstwa. Wrazenie bylo
          niesamowite, bo wrozka czy jak tam ja nazwac, byla starenka, chudzienka i
          malenka, ale dysponowala niesamowicie poteznym glebokim basem. Zapytala, a
          raczej huknela, czy mam ochote pojechac za granice. Niesmialo odparlam, ze
          moze jeszcze nie teraz, bo musze wpierw skonczyc szkole, a potem na studia...
          Odparla, ze to bardzo dobrze, bo pokocha mnie brunet, ale nie miloscia czysta
          i wykorzystawszy uprzednio wywiezie mnie za morza i sprzeda do domu
          publicznego, a ja nie bede chciala zostac prostytutka i powiesze sie na
          wlasnej koszuli. Przypominam, ze mialam jakies 15 lat!

          Moj maz jest brunetem, planujemy kiedys wyjechac do AU czyli za morza, chyba
          nikt sie nie dziwi, ze profilaktycznie nie nosze koszuli...

          PS. A tak powaznie, to mysle, ze akurat wtedy pewnie lecial w tv jakis lzawy
          romans przedwojenny, bo to takim klimatem pachnie.
          • annbu Re: wiara we wrozby 09.02.04, 22:16
            Niezła historia, tak_o:)) Ja to już lepiej nie pójdę do wróżki, bo to mogłaby
            być niezła pożywka na moje strachy :)) i z emigracji nici :)

            Bardzom Wam wszystkim wdzięczna za wszelkie głosy otuchy i dodawanie odwagi.
            Tak naprawdę to wiadomo, że ani mi nikt nie obieca, ani nie zagwarantuje, ani
            nie powie, co robić, żeby było dobrze - każdy ma swoją historię, a ile ludzi na
            tym wątku (oraz wszystkich częściach Wyjazdu z kraju) tyle decyzji, zwycięstw i
            porażek.
            Mojito - tak, dojrzewam do decyzji, a to dojrzewanie musi być dochodzeniem do
            decyzji, w których nie ma miejsca na próbne wyjazdy na kursy jezykowe, które -
            zgodzę się - mogą być dobrą lekcją poznawania świata dla kogoś, kto właśnie
            zaczyna szukać. Nie jestem jednak na początku drogi życiowej (choć w pewnym
            sensie każdy zawsze jest na początku...) - nie mam 20 lat i nie jestem sama.
            Moje decyzje (moje i męża) są też decyzjami, które zaważą na życiu naszej
            córki. Nie chcę się zasłaniać dzieckiem - wiem, że ludzie podróżują całymi
            rodzinami i z maleńkimi dziećmi.
            Ale - nie mogę wyjechać na próbę na miesiąc, żeby uczyć się np. języka (na
            szczęście oboje z mężem go znamy) czy też, żeby trochę popracować, a potem się
            zobaczy. Zresztą wyjazd "połowiczny" już przerabialiśmy (mąż był rok w Anglii)
            i to nam nie pasuje.
            Tak więc chyba przed nami długa i ciężka praca nad opracowaniem takiego planu,
            który - jak już dojdzie do skutku, co może potrwać długo, wiem, to będzie
            jedynym możliwym do przeprowadzenia i może będzie trzeba spalić mosty...
            Tymczasem śledzę losy co niektórych z Was w poprzednich wątkach Asi (a tak w
            ogóle, to gdzie jest Asia?) i myślę sobie, że dzielni z Was ludzie;)) Yvona -
            czytam jeszcze jak byłaś we Francji, nie mogę się doczekać, kiedy dowiem się,
            jak Ci się udało dotrzeć do Australii - podziwiam za samozaparcie, dystans i
            poczucie humoru!
            Cieszę się, że mogłam trafić na Wasze historie, bo z Waszych postów i z "między
            wierszami" wynika czasem więcej istotnych informacji o ludziach niż z historii
            opowiadanych wprost.
            Pozdrawiam ciepło, chociaż za oknem coś pluje po szybach (czyżby śnieg?)
            A propos ziman - wiecie coś, albo znacie kogoś, kto wie, jak się ludkom żyje w
            Nowej Funlandii, Kanada?
            • Gość: JR Re: wiara we wrozby IP: 5.3R2D* / *.cogeco.net 09.02.04, 23:42
              Witajcie !
              Annbu kazdy kraj ma swoje plusy i minusy - wszystko zalezy od tego co Wy
              chcecie , czego oczekujecie , czego sie boicie ?
              Jakie macie zawody , bo od tego duzo zalezy - Wasza satysfakcja izadowolenie ,
              zwlaszcza na poczatku emigracji .Trudno tak pisac ogolnie jak jest w danym
              kraju - okresle to tak jak kiedys na poczatku Asia napisala , ze punkt
              widzenia zalezy od miejsca siedzenia .
              Mieszkamy w Kanadzie 13 lat , czy zalujemy , ze wyjechalismy raczej nie
              czasami brakuje mi naszych znajomych , ktorzy nie zdecydowali sie wtedy
              wyjechac z nami , a dzis tego bardzo zaluja i nic nie moga juz zrobic w tym
              kierunku ,tez bardzo sie bali niewiadomej .Dzis nie moga sobie tego darowac ,
              ja zawsze wychodzilam z takiego zalozenia , ze do odwaznych swiat
              nalezy .Najwiekszym wrogiem czlowieka jest jego wlasny strach .
              Pzdrowienia .
            • gunther_0 pociagi w Sydney 10.02.04, 00:31
              Witajcie,

              tak niektorzy sie tu zastanawiaja nad wyjazdem i Saba ma racje do tej sprawy to
              trzeba zdecydowanie, jestem za jednym cieciem: podjac decyzje i juz po ptokach.
              Annbu, Iza zycze powodzenia :)))
              Sabunia, jak tam sprawy? pozytywnie? film wspomniany sobie przypominam cos mi
              swita, bylo bylo cos takiego.moze to paradoks ale mysle ze za komuny ludzie
              zrobili doskonale filmy :)))
              a ja znowu na mode wjechalem, no moze o majtkach Calvin Klein nie bedzie tym
              razem, ale jestem oburzony jak niektorzy sie ubieraja!!! no, ze dziewczyny
              mlode chodza pol nago po ulicach to taki styl rozumiem, nawet to lubie ;))))ze
              chlopaki tatuaze, obwisle szorty i sandaly, rozumiem. ale w sobote bylem na
              kolacji w restauracji dobrej kategorii i weszlo towarzystwo tak ubrane, ze
              bylem zaszokowany. kurde, ale moze to tylko ja tak?
              no i to juz jest kompromis. w Sydney 88 train drivers bylo suspended i pociagi
              sie spozniaja regularnie, a nawet gorzej sa cancelled !!! normalny szok,
              wszyscy sie spozniaja do roboty, no trudno codziennie jezdzic taksowka do
              roboty, nie?
              Asia, Pysiek no co Wy dziewczyny gdziez sie podziewacie? Asia miedzy grzadkami
              czy moze taka zapracowana jestes? napisz nam tu cos szybciutko. Pysiek
              zapewniam Cie uprzejmie ze Ziemia jest okragla, moze posiedz chwilke w jednym
              miejscu i napisz do nas cos. bez WAS tutaj to jak kotlet najlepszy bez
              soli :)))))))))

              pozdrawiam wszystkich pojedynczo i do kupy
              • pysiek13 najlepsza polisa na zycie 10.02.04, 02:23
                Witajcie wszyscy,

                nie pokazuje sie bo moja twarz jest obecnie w kolorze nieowlosionej czesci
                ciala pawiana ;) jestem troche zaziebiona...apciuuuu....
                OK troche podrozowalam Gunther, NO TEGO, fajnie bylo, mimo ze to byl raczej
                rodzinny obowiazek. nie ma jak rodzina, to najlepsza polisa
                ubezpieczeniowa :)))) na nich zawsze mozna liczyc, apciuuuu....

                Gunther napisal:
                > no i to juz jest kompromis... w Sydney pociagi sie regularnie spozniaja <
                ja mysle, ze to 'kompromitacja' Gunther jesli juz mowic o regularnosci ;))))
                ja moge tu podpowiedziec jeszcze inne slowa na 'k'...apciuuuuu... ale nasz
                premier oficjalnie dzis wszystkich przeprosil w radio, slyszales?
                a czemu jestes oburzony jak ludzie sie ubieraja, przeciez to sprawa apciuuu...
                indywidualna. nie namawiam, zeby chodzic w lachmanach. ale taki Steven
                Spielberg ubiera sie byle jak, i mysle ze podoba sie kobietom. jak czlowiek
                jest dobry w tym co robi, nosi sie jak chce. Z.Rybczynski, kiedy odbieral
                Oscara, byl w trampkach. wyjasnil, ze na zaproszeniu bylo napisane 'black tie'
                nie wspomniano o butach :) tak zartuje, wiekszosc urzedasow na Wall Street
                munduruja sie na codzien w garnitury, a jak dostaja awans kupuja lepszej klasy
                samochod i garnitur. wydaje mi sie, ze wolnosc polega na tym, ze choc wiadomo
                co jest modne, zyjesz i ubierasz sie jak chcesz... apciuuuu... Picasso
                doskonale malowal realistycznie, a jednak wolal uzywac pedzla inaczej i dzis
                uwazamy go za wielkiego artyste.

                Mojito,
                w kwestii samochodowej ogolnie tez sie zgadzamy :))))
                w miescie wole automatic, natomiast pare lat temu na dluzsza trase to raczej
                wybralabym manual, teraz to juz bez roznicy, technologia pedzi. w Au sa bardzo
                popularne 4WD nawet na ulicach w miescie, duze, apciuuu ... sprawiaja wrazenie
                bezpiecznych, czasem sa, lepsza widocznosc, z gory spojrzenie na reszte
                maluczkich :) w Sydney autem jezdzi sie dobrze, gorzej z parking. jest podobnie
                jak powiedzial Singfield: o miejsce na parking ludzie potrafia zrobic wiele, a
                ile w tym inwencji :)))))
                jaka muzyke sluchasz szalejac autem w letnie wakacje? apciuuuuuu....

                Annbu, witam i zycze powodzenia. czasami w zyciu to dobrze skoczyc na glowe bez
                sprawdzania czy jest woda w basenie ;) czasem sie okazuje ze jest i woda i
                piasek i slonko i jeszcze inne przyjemnosci :)))

                Saba, filmu nie znam. zgodze sie z Gunther ze za komuny powstaly tez bardzo
                dobre filmy. ja z kolei widzialam niedawno film pt 'God must be crazy'? nie
                polski, robiony przez amatorow, sa dwie czesci i druga czesc lepsza od
                pierwszej. swietna komedia :))))

                Asia, Yvona, JR, Iza, Tak_o i maz, Kazik milo Was czytac :))))
                Santia i Ela piszcie wiecej
                pozdrawiam i apciuuu
                • poetal_liryczny Re: najlepsza polisa na zycie 10.02.04, 03:05
                  Witajcie,

                  dopisalem sie tylko na zakonczenie poprzedniego watku, bo naprawde szkoda
                  byloby gdybyscie przestali pisac. wasz watek i pisanie jest wyjatkowe, powtorze
                  raz jeszcze. Przyznaje, ze wiecej czytam Was niz pisze, ale widze ze Kazik
                  calkiem odwaznie tu pisze i nie zalicza sie do mlodych, wiec sie osmielilem.
                  na temat emigracji z kraju jestem nastawiony negatywnie, trzeba cos umiec robic
                  dobrze, pomijajac znajomosc jezyka, albo jak nic nie umiesz to trzeba miec tzw.
                  smykalke i byc zaradnym. taka akcja, ze jest mi zle w Polsce, wiec pakuje sie i
                  jade w nieznane, nie sprawdza sie na ogol.
                  Pysiek Twojego skoku na glowe nikomu bym nie polecal, chociaz podoba mi sie
                  Twoja opinia :-)
                  Rodzina, najlepsza polisa?tu tez bym sie zawahal, czasami z rodzina to jak na
                  zdjeciu, wszyscy znaja. nie mam dobrych ukladow z rodzina, ale nikt tu nie jest
                  winny. Byc moze Twoje uklady Pysiek sa lepsze, dobra rodzina to jak miekka
                  poduszka do ladowania w sytuacjach kryzysu. zazdroszcze :-)jaki model rodziny
                  Ty widzisz?
                  Gunther, napisales o modzie i stylu ubierania.czy nie jestes troche
                  konserwatywny w swojej opinii. pamietam jak polskie dziewczyny fantastycznie
                  zawsze sie ubieraly, tworzac cos z niczego. pamietam jak studentki wychodzily z
                  akademika, to nam galy wychodzily na wierzch. bylo to w czasach gdzie nie bylo
                  boutikow, ani takiego zalania produktami wszelkiego rodzaju. jest tez kwestia
                  specjalnej grupy ludzi ktorzy lubia szokowac swoim ubiorem.
                  Tyle ode mnie narazie
                  Pozdrawiam
                  • pysiek13 Re: najlepsza polisa na zycie 10.02.04, 04:33
                    Hi Poeta L. witam :)

                    tamta moda mi tez podobala, bo ona w kontekscie z reality PRL cos znaczyla.
                    wtedy wiekszosc kochala USA dzika, nie-odwzajemniona miloscia i duzo ludzi
                    chcialo wygladac w stylu amerykanskim ;)))) ludzie ubierali jeans i rozne
                    ciuchy dostepne na bazarach. w jeans bylo cos magicznego. pewien wybitny
                    rosyjski poeta powiedzial, ze komunism pokonaly nie amerykanskie rakiety tylko
                    jeans and jazz.
                    pytasz o model rodziny, zle trafiles z pytaniem, nie potrafie Ci odpowiedziec.
                    albo raczej przyznam ze moja rodzina nie jest modelowa/typowa, mam szczescie,
                    lubie moja rodzine, blizsza i dalsza, i przyznam Ci racje, ze rodzina JEST jak
                    poduszka, i dobrze jak jest :)))) mit idealnej rodziny tli sie jeszcze w wielu
                    z nas. moj tez sie tli...
                    pozdrawiam


                • mojito Zdrowko, moda, muzyka. 10.02.04, 03:35
                  Witajcie Wszyscy,

                  Annbu,
                  powodzenia w Waszych planach emigracyjnych.

                  Pysiek,
                  zdrowko, zdrowko i jeszcze raz zdrowenko. Twoje apciuuu`s
                  slychac po tej stronie. Byc moze pocieszy Ciebie fakt, ze katar leczony
                  trwa tydzien a nieleczony siedem dni.

                  Z umundurowaniem garniturowym "szanujace" sie firmy od paru lat poluzowaly.
                  W piatki zachecano pracownikow do przychodzenia do pracy troche luzniej.
                  Dopuszczano jeansy, tenisowki i dowolnosc gory.
                  W niektorych firmach dzien wybierali pracownicy i nie musial to byc piatek.
                  Dobre restauracje raczej wymagaja marynarki. Maja rowniez "dyzurny" krawat
                  ktory moga pozyczyc. Glownie chodzi tu o konsumentow placacych niemalo
                  i zyczacych sobie pewnej oprawy. Ale to ma miejsce glownie w piatki/soboty.

                  W lecie w Londynie weszlismy do pubu (opisanego w przewodniku) w porze lunchu
                  w strojach bardzo wakacyjnych. Natychmiast zwrocilismy uwage na diametralna
                  innosc naszych strojow od wszystkich panow siedzacych tam i ubranych na ciemno.
                  Podobal sie nam sposob bycia maitre d` ktory uprzejmie wymienil z nami
                  uwagi o podrozach i pogodzie wspolnie doszlismy do przekonania, ze przypadkowy
                  lunch mozna zjesc w rownie dobrym poleconym przez niego miejscu ulice obok.

                  Przez lata przywozac, kupujac na miejscu sezonowe hity, zgromadzilem
                  duza kolekcje. Nazbieralo sie tego mnostwo. Od przemowienia E. Hemingwaya
                  akceptujacego nagrode Nobla (to dla tych o zacieciu literackim) do
                  prawie wszystkiego L. Amstronga. Znajde tez troche (odrobine klasyki)
                  i pare hymnow narodowych. Bogato reprezentowany jest rock and roll.
                  Hip hop tez ma swoich przedstawicieli. Oczywiscie wiekszosc polskich hitow.

                  Dwa lata temu odkrylem dla siebie radio. I jest to teraz interesujace
                  urozmaicenie. Malym stresem muzycznym bylo to, ze trudno bylo przewidziec
                  czy samochod bedzie mial odtwarzacz tasm czy CD. Opanowalem nawet
                  slowo wexlarka (nigdy tego nie widzialem w pismie). Teraz to wyzwanie
                  jest juz rozwiazane - mam muzyke i tu i tu. Plus radio.

                  Zdrowka wiec Wam wszystkim i troche muzyki zycze,
                  mojito.



                  • pysiek13 Re: Zdrowko, moda, muzyka. 10.02.04, 04:51
                    Witaj Mojito :))))

                    Twoja kolekcja muzyczna interesujaca jest nadzwyczaj, szczegolnie te hymny
                    narodowe :)))) czy wiesz ze nie-oficjalne hymny sa czasem lepsze od oficjalnych?
                    Au hymnem narodowym jest 'Waltzing Matilda'. inne rodzaje muzyki tez do
                    zaakceptowania, klasyke lubie bardzo, nie lubie specjalnie opery, kiedy facet
                    dostaje nozem w plecy i zamiast krwawic, to spiewa.
                    dziekuje za pocieszenie katarowe, musze udac sie do wlocha na pierogi z
                    czosnkiem ;)
                    pozdrawiam
                    • gunther_0 Re: Zdrowko, moda, muzyka. 10.02.04, 05:30
                      Witajcie,

                      witaj z powrotem Pysiek :))) zdrowka zycze, bless you, gdzies tak sie urzadzila?
                      absolutnie zgadzam sie z Toba Amigo, jak czlowiek idzie do lepszej knajpy to
                      nalezy sie spodziewac lepszego opakowania, nie zadne tam itsy bitsy.
                      a jeszcze z tym hymnem Australii, to chyba jest nieoficjalny, bo to przeciez o
                      bandytach, co nie?
                      witaj Poeto,
                      tak zdecydowanie sie okresliles w grupie wiekowej pod tytulem "ja i kazik"
                      jakby nie mozna sobie porozmawiac nie zwracajac uwagi na wiek.
                      ja Ciebie rozumiem z ta rodzina, roznie bywa. Tizedik tez to chyba rozumie,
                      chociaz ostatnio malo sie odzywa. Tizedik no chyba ze tak Ci sie polepszylo po
                      drinkach Mojito, ze juz z nami nie rozmawiasz?
                      Asienko jak tam u Ciebie? w jakim to stylu dzis pracujesz?
                      pozdrawiam wszystkie dziewczyny piszace i nie piszace
                      • mojito Re: Zdrowko, moda, muzyka. 10.02.04, 06:43

                        Yo, Amigos,

                        Pysiek, Gunther, Poetal,

                        w Stanach mowia, ze rodzina to jest grupa ludzi ktora musi nas
                        przyjac do domu gdy inni nie chca. Ogolnie biorac dobrze jest ja miec.

                        Te nieoficjalne hymny zdecydowanie sa ciekawsze. Jest jakis powod, ze
                        ludzie je nuca.
                        Opery nie lubie. Dokladniej nigdy na niej nie bylem ale mysle, ze nie
                        lubie. Ograniczona konwersacje operowa byc moze moge na moment utrzymac
                        - "bo milosc to cyganskie dziecie"... i takie tam, ale w dalszym ciagu nie
                        jestem do niej przekonany. I szansa jest coraz mniejsza, ze polubie.
                        To samo z golfem.

                        Pysiek, wierze, ze z kazda uplywajaca h Twoje zasmarkanie zmniejsza sie.

                        Zdrowka, slonca i muzyki,
                        ide spatulu,
                        mojito.
                        • Gość: Saba Re: Zdrowko, moda, muzyka. IP: 213.144.232.* 10.02.04, 09:47
                          Tak_o, niezla historia z ta wrozka, z reguly nie wierze w takie rzeczy, a jesli
                          sie cos spelnia to zasluge przypisuje raczej podswiadomemu dazeniu do
                          spelnienia, wiecie - gdy ktos sie nastawi, ze tak ma byc a nie inaczej to sie
                          sam nakreca i doprowadza do spelnienia danej przepowiedni. Chociaz z tymi
                          blizniakami to juz mniej pasuje do mojej teorii...

                          Annbu, podobno mozna pojsc do wrozki i zazyczyc sobie przepowiadanie tylko
                          pozytywnych spraw, a przemilczanie tych mniej wesolych :-)))
                          Widze, ze ciagnie cie skok na gleboka wode, wiesz, tutaj nam trudno jest
                          cokolwiek doradzac, bo nie znamy twojej sytuacji tak naprawde, jak sama
                          przyznajesz kazdy przypadek jest inny i duzo zalezy od nas samych jak jestesmy
                          przygotowani na zmiany, na ile odporni psychicznie i zdolni do przystosowania
                          sie do nowych warunkow, jezyka, kultury itp. najwazniejsze to miec wokol siebie
                          zyczliwych ludzi.

                          Gunter, sprawy w trakcie, czas pokaze :-)
                          Nie wiem co ty tam zobaczyles w tej restauracji, ale mnie generalnie nie
                          szokuje ekstrawagancja w stroju pod warunkiem ze ma swoj styl. Ekstrawaganckie
                          ciuchy trzeba umiec nosic. Co mnie drazni to kompletna ignorancja dostosowania
                          stroju do okazji.

                          Pysiek, ty znowu chora? Zainteresuje sie tym filmem, ktory polecasz, moze uda
                          sie gdzies wygrzebac..

                          Pozdrawiam
                          Saba
              • Gość: Saba "Good Bye Lenin" :-) IP: 213.144.232.* 10.02.04, 08:40
                Gunter, Pysiek,
                "Good bye Lenin" nie powstal w czasach komunizmu, to najnowszy dorobek
                niemieckiego rezysera Beckera, zdobyl nawet jakies nagrody na ubieglorocznych
                festiwalach, ale europejskich oczywiscie, wiec mogl do was (jeszcze) nie
                dotrzec. No, ale ubawiles mnie Gunter, ze sobie "przypominasz" ten film :-)))

                film.onet.pl/9513,film.html
                Pozdrawiam
                Saba

                • yvona73pol Re: "Good Bye Lenin" :-) 10.02.04, 13:27
                  teraz w Aussie kinach...
                  witam wszystkich upalnie i wieczornie;
                  tez zamierzam sie wybrac, swoja droga, slyszalam same dobre opinie...
                  annbu, troche sie mozesz zamotac czytajac moje "dzieje", bo jako osoba
                  obdarzona tylomaz zaletami co wadami, przyznaje sie bez bicia do -
                  niekonsekwencji, niepohamowanego lenistwa, humorow i niewiernosci forumowej...
                  co mam nadzieje wybacza mi tu obecni; nobody is perfect; ja ze swej strony
                  wybaczam wiele, moze mawet zbyt, ale i to do czasu, hie, hie...
                  wiec jesli beda jakiez niejasne zakrety na mojej drodze, chetnie wyjasnie;
                  faktycznie w twojej sytuacji emigracja musi miec przemyslana forme,
                  przynajmniej w pewnym sensie; co do Kanady - pytanie podstawowe - lubisz zime?
                  ale taka siarczysta, ze sie kanalami chodzi?? a poza tym Kanada to jedna z
                  moich opcji, mam tam znajomych, mam sentyment, no ich "francuski" nie
                  przypominajacy niczego, co slyszeliscie, z takim akcentem i slowkami z epoki
                  (krola Cwieczka);
                  Gunther i Sydneyczycy - transport rzeczywiscie nie najlepszy, ale cos jezdzi,
                  a w te upaly to im chyba mechanika siada, czy co?....
                  mnie siadaja szare komorki, a tu w czwartek egzamin;
                  Asiu, mam pare fasolkowo - kabaczkowych pomyslow, ale o tym moze w lykent, bo
                  teraz naprawde nie moge;
                  wiec wszystkich, absolutnie wszystkich, bardzo pozdrawiam mocno i z bryza, a
                  polska reprezentacje slonecznie, i wybieram sie w Kranine Lowow - jeszcze nie
                  wiecznych, ale wprawiac sie zawsze warto....
                  Iwona
                  ps. Pysiek, zdrowiej, nie ma nic gorszego niz katar w upal
                  I.
            • Gość: gosc Re: wiara we wrozby IP: *.szczecin.pl 08.06.04, 07:56
              www.um.szczecin.pl/aktualne/default.htm
      • clavo Re: Tak daleko i tak blisko :) 10.02.04, 18:36
        Witam wszystkich a szczególnie Asię.
        Cieszę się że wreszcie piszę. Sledzę a raczej śledziłem wątek do Twojego
        przyjazdu do NZ. Już nie pamiętam dlaczego nie zaglądałem tyle czasu. W każdym
        razie kiedy wczoraj tu zajrzałem byłem zaskoczony jak wątek chwycił.
        Te historie stawiają na nogi. Z niewielkimi przerwami cały czas myślę o
        emigracji. Póki co myślę o Londynie ponieważ byłem tam rok raczej zarobkowo.
        Przed wyjazdem nie myślałem o emigracji gdzieś na stałe, dopiero tam zobaczyłem
        jak mógłbym żyć a jak żyję w PL. Mówię raczej o tym jak się czułem .Miałem
        ochotę wyjść do parku, posiedzieć na ławce. Chociaż praca byla ciężka
        itd.wychodziłem z domu do pracy z jakąś >radochą< Byłem już nawet na etapie
        planowania ściągnięcia rodziny.
        Ale wróciłem do kraju. Udało mi się przeżyć miesiąc we względnej eufori z
        powodu powrotu do domu. Teraz jestem na etapie planowania tym razem już z
        rodziną, wyjazdu.
        Przeczytałem >Wyjazd z kraju< Pomaga to nam w precyzowaniu pierwszych punktów
        planu i ugruntowania pewności co do wyjazdu.
        Myśle że nigdy nie byliśmy tak blisko wyjazdu jak teraz.
        Poza tym dobrze jest poznać opinie ludzi na poziomie jakie by nie były.

        Pozdrawiam



        • kazachstan Re: Tak daleko i tak blisko :) 10.02.04, 21:04
          Dzien dobry, witom Wos piyknie,

          zaczne moze od Saby, tu nastapilo jakies nieporozumienie,bo ja sie nie
          obrazilem. nie adresuje specjalnie wypowiedzi bezposrednio do ciebie bo nie
          bylo tematu do zaczepienia. nie przeszkadzaja mi twoje komentarze, po to jest
          forum zeby wymieniac opinie. czasem czuje sie odstawiony na boczny tor ze
          wzgledu na swoj wiek, nie nadazam za wami mlodymi tematycznie, bo nie znam
          pewnych tematow a co mysle to i tak napisze. tak ze Saba chetnie z toba
          wymienie opinie nawet jesli sa inne.
          Gunther witoj, dlo przipomniynio posylom wincyi informacyi nastympnym
          szkryfcie.widze,ze Gunther humor dopisuje, a gdzie ty chodzil po knajpach w
          sobotni wieczor?
          no i tu piszecie o wrozeniu i czarnej magii. ja tam nie wierze w takie
          gadanie, przepowiednie i horoskopy. dla mnie wazne co mam w garsci. mysle
          jednak ze te wrozby cos maja z psychologii, ta sama dziedzina. wrozka, albo
          taka niewyksztalcona cyganka zna zycie i opowiada ludziom to co chcieliby
          uslyszec. trafi sie czasem ze zgadnie. niedawno byl taki przypadek ze kobieta
          przeczytala w horoskopie ze wygra w Lotka i kupila kupon i wygrala. nalezalo
          jej sie bo ma 6ro dzickow i biednie jej sie zylo. opisali to w gazecie, ale to
          byl przypadek, woda dla mlyna tych wszystkich nieuczciwych szarlatanow, ktorzy
          w rozny sposb chca wyciagnac pieniadze.
          no i widze ze wiecej ludzi pisze o emigracji, witojcie Annbu, Clavo. jo to
          zanim nie sprawdze dobrze gruntu to sie nie wypuszczam, ale czasy sie
          zmieniaja i jak mozna sobie poprawic to czemu nie. trzeba sprobowac czegos
          lepszego.
          pozdrawiam
          Kazik
          • Gość: Pysiek13 Re: Tak daleko i tak blisko :) IP: *.a.001.syd.iprimus.net.au 10.02.04, 22:28
            Witajcie porannie,

            Hoi Saba,
            jak to znowu chora? ja na ogol nie choruje, tym razem zlamala mnie roznica
            temperatur, z 40 stopni do okolo zerowej bez hartowania i bez konsekwencji
            trudno przeskoczyc :))))
            piszesz, piszecie o wrozbach. nie wierze, troche mnie to smieszy, ale sama w
            towarzystwie dla zartu wroze wszystkim naokolo z reki ;) i czaruje ;) kiedys w
            Polsce cyganka wrozyla mi z reki wlasnie i zastanowilo mnie nie to, co mi
            przepowiedziala na przyszlosc tylko to co o mnie wiedziala z przeszlosci. no
            bo skad?
            rozumiem pokrecone zyciorysy. mniej mi sie co najwyzej podoba, ze ktos z gory
            planuje sobie, ze tak ot bedzie sobie w zyciu radosnie wedrowal i robi to za
            wszelka cene, po trupach. tak wiec musimy na tym rynku codziennie mozolnie
            oddzielac ziarno od plew, ale ... jak to ziarno potem smakuje!
            no wiec wroze z nipow, fusow od herbaty, kart, przepowiadam tornado,
            trzesienia ziemi, koklusz, inne choroby i porabane daty jak na przyklad
            dzisiejsza. gdybym wiedziala, co daloby ludziom satysfakcje z zycia,
            zalozylabym klinic dla zyciowych polamancow i milosnych zawalowcow. zamiast
            tego chalupniczo prowadze dyzury dla rodziny i przyjaciol ;)))) psychoanaliza
            to jeszcze jeden nowoczesny przesad, nie jest dziedzina powazniejsza od
            astrologii, za to o wiele mlodsza. wszyscy szarlatani, wrozki i cyganki sa
            odmiana psychologa/analityka bez pdstawowej edukacji. wystarczy czasem
            odrobina uwagi poswieconej komus, chwila skupienia na problemach drugiej
            osoby, a nie czarna magia. slusznie zauwazyl Kazik :)))) ze wrozenie to troche
            wiecej psychologii. chodzenie na lezanke i opowiadanie snow nie gwarantuje
            uzdrowienia. psychoanalityk w zamian za nasze senne urojenia opowiada nam mity
            o Edypie, ale meandry psychiki opisuje tez astrologia. przyjelismy, ze na
            nasze losy maja wplyw genetyczne zakodowania, faza oralna, analna a co,
            planety nie? i tak Scorpions ze wzgledu na korzystny uklad planet sa
            najbardziej seksualni ;) a w Japonii na podstawie badan statystycznych
            ustalono, ze najwiecej szczescia w grach losowych maja koziorozce, no i co wy
            na to? Asia i inni spod znaku, gwiazdy Wam sprzyjaja, do roboty :))))

            Clavo, witam malzonka :)))) i ciesze ze sie ujawniles :) napisz cos wiecej o
            Tasmanii i jak poznales Tak_o.

            pozdrawiam wszystkich razem i pojedynczo i slonecznie i mniej zasmarkana :))))

            • annbu Wróżby, psychoanalitycy,szczęście w grach losowych 10.02.04, 22:53
              Już chyba taka ludzka natura, że szuka każdej możliwości, żeby utwierdzić się w
              przekonaniu, że wszystko z nami w porządku i życie przed nami piękne i pełne
              możliwości... Każdy sposób dobry, żeby wzmocnić w sobie pozytywne myślenie.
              Niebezpiecznie się robi chyba wtedy, gdy nasze działania bazują tylko na
              proroctwach i horoskopach oraz diagnozach psychoanalityków, a nie są poparte
              żadnym działaniem. Żadna wróżba się nie spełni, jeśli jej w tym nie pomożemy.
              Kazik ma rację - lepiej liczyć an to, co mamy w ręku - czyli, na co sami sobie
              zapracowaliśmy.
              No, to teraz chyba zagram w totka, bo też jestem Koziorożec:)
              • gunther_0 Re: Wróżby, psychoanalitycy,szczęście w grach los 10.02.04, 23:21
                Witajcie,

                a ja nie jestem wcale koziorozec, milo mi: skorpion jestem ;) i niby dlaczego
                jestesmy bardziej seksualni? Pysiek gdzies to wyczytala? ja mysle ze mezczyzni
                wszyscy sa seksualni i wcale nie mam poczucia winy. niby dlaczego mam nie byc
                bardziej seksualny? wyobraz sobie ze jestes facetem i widzisz ladna kobiete w
                pociagu. niema sily, chocbys mial glowe zajeta Sw.Antonim, albo stala Plancka,
                musisz sie na nia gapic! bo to jest pierwotniejszy odruch mozgu niz
                roztrzasanie intelektualnych zawirowan. i znacznie silniejszy odruch! meski
                seksualizm nie tylko skorpionow, to jak MTV, ktorego nie mozna wylaczyc.
                Saba, moze masz racje cos mi sie popitolilo. tyle bylo o tym Leninie w roznych
                filmach, tyle ze te komunistyczne filmy byly calkiem niezle. Iwonka tez ma
                racje tu do Australii filmy docieraja pozniej, a te ciekawsze na przyklad
                nagrodzone na festiwalach w Europie to czasem nawet w ogole nie docieraja.
                Pysiek, lepiej juz? wypije zdrowko wieczorem. jak tam w pracy leci, mam
                nadzieje ze juz z gorki.
                Mojito Amigo,
                to Ty strzelec? kurde chyba zastrzeliles pyska tym wyznaniem.....
                pozdrawiam
            • mojito Powrozyc Panie dajcie... 10.02.04, 23:07

              Witajcie Wszyscy,

              mialem nadzieje, ze temat wrozenia mnie ominie. Niestety, wraca jak
              bumerang. Latwo sie mozna narazic wypowiadajac... Wola boska i skrzypce.

              Chyba sie jeszcze tym dowcipem tutaj nie dzielilem. Ale jezeli, to i tak
              jest na temat.
              Dwie przyjaciolki rozmawiaja i jedna pyta druga: czy slyszalas jak
              wspaniale i dokladnie wrozka przepowiedziala Joli caly rok?
              Wywrozyla jej, ze w lecie pozna przystojnego bruneta, wyjdzie za niego
              za maz i urodzi trojaczki. I co, sprawdzilo sie?
              Absolutnie, co do joty, z wyjatkiem wyjscia za maz!

              Moj kolega opowiadal, ze w Indiach jego kolege ze statku zaczepil po
              imieniu przepowiadajacy przyszlosc Hindus i opowiedzial mu dokladnie
              zdarzenia z ostatniego roku. Zona, jej imie, dziecko, imie i jeszcze
              pare szczegolow. Kolega zbladl z wrazenia i zamowil sobie sesje na
              przepowiedzenie przyszlosci. Nie wiedzial, ze wczesniej koledzy ze
              statku zaplacili i nauczyli tych szczegolow Hindusa.

              O mojej interpretacji horoskopow pisalem. Z uwaga czytam co czeka Strzelca.
              Jezeli pomyslny - wierze gleboko. Jezeli nie - uwazam, ze to same bzdury.
              Doskonale to u mnie dziala.

              Clavo - ciao.

              Serdecznie Was pozdrawiam,
              tych z suchym noskiem i tych troche zasmarkanych,
              mojito
              • Gość: Pysiek13 Re: Powrozyc Panie dajcie... IP: *.a.001.syd.iprimus.net.au 10.02.04, 23:19
                Oh, no Mojito nie wierze...
                • gunther_0 Re: Powrozyc Panie dajcie... 10.02.04, 23:35
                  No Pysiek, przyznaj sie co Cie tak zastrzelilo :)))) jestes?
            • tizedik Re: Tak daleko i tak blisko :) 10.02.04, 23:21
              O rany, wystarczy kilka dni nieobecnosci na tym watku, zeby juz nie nadazyc za
              wami... Postaram sie zagladac czesciej, ale po calych dniach siedzenia w pracy
              przy komputerze, czasem naprawde nie chce mi sie tego samego robic w domu...

              Gunther, moze mnie zrozumiesz... Niestety, to jeszcze nie dobroczynny wplyw
              uzywania mojito przez Mojito. Nie powiem, pomaga na co dzien, ale jakas dluzsza
              przerwe przewiduje dopiero wtedy, gdy moje oczekiwania zostana spelnione. A ze
              dotycza glownie nie mnie, ale "elementu" rodzinnego, ktory walczy o przyszlosc
              daleko ode mnie, chwile to potrwa. Nadal wiec oczekuje poswiecenia Mojito w
              stosowaniu mojito (moze tez byc margerita)!
              Mojito, poswiecisz sie?

              Czy ja moge w tej sytuacji napisac, ze podobnie jak Pysiek - we wrozby nie
              wierze! Od czasu, kiedy przeczytalam w gazetowym horoskopie, ze zgubie podczas
              podrozy ksiazke (podano tytul) - nie wierze. Bo te wlasnie ksiazke zostawilam w
              pociagu! Teraz nie czytam ze strachu, ze znowu cos sie sprawdzi ;-)
              Niekoniecznie tak malo waznego, jak zgubienie malej rzeczy.

              Rozmawiacie o emigracji. Moim zdaniem, temat jest najtrudniejszy dla tych,
              ktorzy teraz wlasnie rozwazaja wyjazd z kraju na stale. Wydaje mi sie, ze w
              sytuacji, gdy najwazniejszym powodem jest zla sytuacja w pracy, lepiej zmienic
              prace! Dopiero wtedy, gdy ktos nie widzi dla siebie perspektyw w Polsce, albo
              po prostu ma chec na radykalna zmiane - warto to zrobic. Jesli nie widzialo sie
              innych krajow, jesli tam sie nie pracowalo - trudno wybrac sobie nowe miejsce
              do zycia. Mozna rozwazac jeden z krajow Unii Europejskiej, tylko ze ostatnio
              kolejne, ostatnie z tych, ktore deklarowaly przyjmowanie Polakow bez
              ograniczen, te ograniczenia wlasnie wprowadzaja. Do maja jeszcze chwile, wiec
              nie wiadomo, jak ostatecznie bedzie. A szkoda, bo obecni "unici" przemieszczaja
              sie jak chca i gdzie chca. Za lepsza praca, za lepszym klimatem - kazdy powod
              jest dobry.
              I gdybym ja wybierala sie gdzies z Polski, to wlasnie z tych dwoch powodow. A
              moze nawet przede wszystkim pojechalabym tam, gdzie klimat lepszy. Bo ta nasza
              zima dosc paskudna....
              Nie bede mowic, co mysle o gospodarczo - polityczno - spolecznych perspektywach
              Polski, bo... nie! Moja sprawa! Kazdy powinien takiej analizy dokonac na wlasny
              uzytek! I wyciagnac wnioski.
              Troche swiata widzialam i ... sama nie wiem.... Chociaz... Bylam w takim
              miejscu, gdzie i klimat mi odpowiadal, i ludzie. To fajnie wiedziec wokol
              siebie usmiechniete twarze, a nie szarych smutasow, nieprawdaz?
              Trzeba tez rozwazyc, czego sie oczekuje od nowego miejsca zycia. Czy ma to byc
              raj od pierwszego dnia, czy raczej ciezka praca przez kilka lat, aby dojsc do
              upragnionego celu. Chyba okreslenie tego celu, jednoznacznie, bez oszukiwania
              samego siebie, najbardziej by pomoglo w podjeciu decyzji.

              Poza tym...
              Asia, ty dbaj o fasolke! Ja ja lubie. No bo jak juz Mojito trafi w tego
              ichniego totolotka...;-)


              • mojito Horoskopy, poswiecanie sie i fasolka. 10.02.04, 23:43

                Pysiek,
                :)))))).

                Tizedik,
                absolutnie nie ma sprawy. Siedzenie przy barze i picie co drugi
                cocktail za pomyslnosc spraw Twoich a w przedluzeniu "elementu"
                to nie poswiecenie - to przyjemnosc.
                Sobota jest dobrym dniem. Siedze wowczas, pije/sacze i czytam horoskop
                na nadchodzacy tydzien. Czasami ide na calosc i kupuje los totolotkowy.
                Wszystko mam zaplanowane i przepowiedziane. I tak wchodze w nowy tydzien...

                Asienko,
                tez lubie fasolke szparagowa. W buleczce tartej, prawda?

                Pozdrowionka,
                mojito.
                • Gość: Pysiek13 Re: Horoskopy, poswiecanie sie i fasolka. IP: *.a.001.syd.iprimus.net.au 10.02.04, 23:46
                  :))))))))))))))))
                  • mojito Wystawa psow w Nowym Jorku - Westminster. 11.02.04, 00:08

                    Boss/Pysiek,
                    w Nowym Jorku odbywa sie dwudniowy Westminster Dog Show. Miasto goes
                    to the dogs. Dwa i pol tysiaca pieskich modeli. Niektore maja na sobie
                    zlota lame a niektore studded black leather. Widzi sie tez skory z leoparda.
                    Pudle ostrzyzone sa zadziwiajaco. Tu i owdzie sznury perel.
                    W niedziele dla psow (i wlascicieli) wydano champagne brunch.
                    Najwytworniejsze party dla psow odbedzie w Tavern on the Green.
                    The Empire State Building jest oswietlony kolorami Westminster Kennel
                    Club Dog - purple and yellow. Nowy Jork ma mocne psie lobby.
                    Byc moze Boss wyrazi zainteresowanie, jezeli nie calym show to moze
                    kilkoma przystojnymi modelkami. Wowczas trzeba bedzie pomyslec o biletach
                    na przyszloroczne pieskie szalenstwo. Oh, te pieskie jedwabne zycie...
                    Daj znac Boss,
                    mojito.
                    • Gość: Pysiek13 Re: Wystawa psow w Nowym Jorku - Westminster. IP: *.a.001.syd.iprimus.net.au 11.02.04, 00:25
                      Yo, Mojito,

                      Boss radosnie merda resztkami ogona na wspomnienie o Tobie, powiedzial ze High
                      Life go specjalnie nie interesuje, miales okazje poznac go z tej strony ;)))
                      on to raczej Tramp, i na dodatek nie rasowy. no moze za wyjatkiem paru
                      modelek, chetnie by rzucil okiem, prosil o zdjecia :) jesli to mozliwe.
                      zniecheca go zmanierowanie takich psowych dam, coz z tego ze jest caly w
                      podskokach, serce na dloni/lapie a one patrza tylko za rasowymi :(((( i za
                      forsa. on jak wiesz, jest przecietny i nie rzucajacy sie w oczy pies, ale ma
                      wielkie serce :)))) milo jednak wspomina pieskie znajomosci z Rio, Ty wiesz
                      wiecej :))))
                      tyle od Boss i serdeczne woof, woof ;))))
                      ode mnie ... przerwa na wyjscie z szoku
                      pozdrawiam
                      • mojito Re: Wystawa psow w Nowym Jorku - Westminster. 11.02.04, 00:47

                        Yo, Pysiek,
                        nie moge tak oceny Bossa zostawic. U psa charakter i serce
                        najwazniejsze. Jestem pewien, ze nie jedna zmanierowana
                        lub nie psia modelka chetnie by elope z sympatycznym Aussie Trampem.
                        Pamietasz Krokodyla Dundee? Kobiety maja oko. I intuicje maja.
                        Jego (Bossa) cechy maja wartosc zlota w jego wadze.
                        Nie jest latwo o psa z charakterem i sercem w lapie/dloni.

                        O szoku termicznym piszesz?

                        Pozdrowionka dla Was obojga,
                        smarkaj mniej,
                        mojito.
                  • tak_o Re: Horoskopy, poswiecanie sie i fasolka. 11.02.04, 00:50
                    Hej Pysiek,
                    'clavo' to nie moj maz, wiem bo mam jednego i mimo mojego roztargnienia umiem
                    sie tych mezow doliczyc ;)) Moj to nie taki bardzo chetny do zwierzen, ale
                    moge powiedziec jak sie poznalismy.
                    Jak juz kiedys pisalam, mielismy w rodzinie (mama, tata, brat i ja) ostra
                    zapasc finansowa i trzeba bylo szybko zarobic duza kase. Rodzina ustalila, ze
                    ja lece na pierwszy ogien za granice, a potem reszta doszlusuje oprocz mego
                    brata, ktory mial male dzieci. Z bolem serca zostawilam ukochana prace,
                    przyjaciol i zespol ludowy, ktory byl moja prawdziwa namietnoscia i udalam sie
                    w nieznane do Londynu. To bylo prawdziwe nieznane, bo mialam sie zglosic do
                    znajomego znajomego znajomego i on by mi powiedzial co dalej. Zapakowalam
                    niewielka torbe, w ktorej najwiecej miejsca zajmowaly buty do tanca
                    oczywiscie, bo wiedzialam, ze na pewno w Londynie sa jakies polonijne zespoly.
                    Wysiadlam z samolotu, dowiedzialam sie jakim metrem mam jechac, kupilam plan
                    Londynu i z przesiadka sama dojechalam na miejsce. I z tego, ze sobie sama
                    poradzilam jestem bardzo dumna, nie kryje tego. Pod wskazanym adresem mieszkal
                    jakis chlopak w moim wieku, ktory na pytanie, gdzie mam spac wskazal na jedyne
                    w pokoju lozko, przykryte nie pierwszej czystosci posciela i powiedzial, ze tu
                    razem z nim. No to mi sie cieplutko zrobilo i sie pocieszylam, ze mam bilet
                    powrotny, tylko zal mi sie rodziny zrobilo, ze taka nadzieje we mnie poklada,
                    a tu ich zawiode. Na szczescie przyszedl ten znajomy znajomego i sie
                    dowcipnie zapytal czy jade z nim, czy zostaje. Wiedzialam, ze ma zone i
                    dzieci, wiec tylko sprytnie zapytalam czy sa w domu i po upewnieniu sie, ze
                    tak, pojechalam. Na drugi dzien pod 'sciana placzu' (wszyscy w Londynie
                    wiedza, gdzie to jest) znalazlam ogloszenie, ze starsze malzenstwo poszukuje
                    au pair i dostalam prace z mieszkaniem.

                    Z polonijnego informatora dowiedzialam sie, gdzie sie odbywaja proby zespolow
                    i polecialam jak w dym. Do pierwszego mnie nie chcieli przyjac, bo
                    podejrzewali, ze poluje na ich cenne brytyjskie paszporty, ale wskazali mi
                    taki zespol, gdzie srednia wieku wynosila jakies 45 lat, wszyscy
                    zamezni/zonaci, milo mnie przyjeli i mowili na mnie 'baby', bo bylam
                    najmlodsza. Ludziska byli super, ale juz Anglicy, wiec jak chcialam z nimi
                    pogadac, to sama pierwsza musialam podejsc, bo oni sie nie kwapili do
                    kontaktow. Po kilku miesiacach do zespolu przyjechala Australijka, z ktora sie
                    od razu zakumplowalam i potem jak juz do kraju wrocilam, to mnie odwiedzila i
                    zapytala, czy mozemy zaprosic jej kolege, ktory pracuje we Wroclawiu. I tak
                    poznalam meza.

                    Jak tak patrze z perspektywy na to szalenstwo wyjazdowe, to naprawde widze, ze
                    mialam wiecej szczescia niz rozumu, no ale wtedy to byl taki czas dla naszej
                    rodziny, ze nikt za bardzo logicznie nie myslal. A ja zawsze mowie, ze jak
                    rozum dawali, to stalam w kolejce po wzrost. Taka karma... musze sobie radzic
                    z tym co mam ;)))

                    serdeczne pozdrowienia dla wszystkich
                    tak_o
                    • Gość: Pysiek13 Re: Horoskopy, poswiecanie sie i fasolka. IP: *.a.001.syd.iprimus.net.au 11.02.04, 02:54
                      Hi Tak_o,

                      nie wiem czemu wiec Clavo podpisal sie pod wpisem Gunther, ktory szukal
                      Twojego meza :) i jeszce jakby malo tego, teraz cicho siedzi i nie przyznaje.
                      Clavo, czyj maz jestes w koncu?
                      a historia Twoja bardzo sympatyczna :))))

                      Yo, Mojito, nie, nie termiczny ....
                      Cieszy mnie Twoja dobra opinia o Boss, to moze taka psia historia o Kopciuszku?


                      pozdrowionka dla wszystkich
                      • poetal_liryczny Re: Horoskopy, poswiecanie sie i fasolka. 11.02.04, 03:00
                        Witajcie wszyscy w magicznym nastroju,

                        ostatnio duzo piszecie o wrozeniu, o magii, tak nam tego brakuje na codzien
                        wiec lubimy sobie pomarzyc :-) sa takie ulotne chwile w zyciu, specjalne
                        momenty, ktore gdzies utkwia na zawsze i zawsze mile do nich wracamy.
                        byla taka ksiazka Maly Ksiaze, niby dla dzieci, ale jaka urocza. Maly Ksiaze
                        szukal podstawowych odpowiedzi na pytania zycia. moze my tez we wrozbach i
                        przepowiedniach szukamy naszych odpowiedzi?
                        • Gość: Pysiek13 Re: Horoskopy, poswiecanie sie i fasolka. IP: *.a.001.syd.iprimus.net.au 11.02.04, 03:10
                          Hi Poeta L.

                          Maly Ksiaze pojawil sie przy rozbitym na pustyni lotniku, poprosil: narysuj mi
                          baranka. zaden rysunek mu nie podobal, dopiero nabazgrane krzywe pudelko
                          zadowolilo MK: 'twoj baranek jest w srodku' powiedzial lotnik.
                          ... bo najwazniejsze jest niewidoczne dla oczu :)))))
                          pozdrawiam
                          • poetal_liryczny Re: Horoskopy, poswiecanie sie i fasolka. 11.02.04, 03:13
                            Hi Pysiek

                            a mieszkal Maly Ksiaze na planecie pelnej wulkanow i zlowieszczych pedow
                            baobabow, ktore trzeba bylo pielic. pewnego dnia na wyspie wyrosla Roza,
                            naiwne stworzenie wierzace, ze cztery kolce sa wystraczajaca obrona przed
                            calym swiatem...
                            • Gość: Pysiek13 Re: Horoskopy, poswiecanie sie i fasolka. IP: *.a.001.syd.iprimus.net.au 11.02.04, 03:17
                              ale Maly Ksiaze byl za mlody, nie umial Rozy pokochac :)))))
                              • poetal_liryczny Re: Horoskopy, poswiecanie sie i fasolka. 11.02.04, 03:20
                                Pysiek zmieniasz wersje oryginalna.
                                Maly Ksiaze kochal Roze, ale musial pojechac w daleka podroz poznawac swiat. i
                                tam zobaczyl tysiace roz, takich samych pieknych jak jego roza, wmawiajaca
                                sobie i jemu, ze jest zupelnie nadzwyczajna, jedyna na swiecie. poczul sie
                                oszukany...
                                • Gość: Pysiek13 Re: Horoskopy, poswiecanie sie i fasolka. IP: *.a.001.syd.iprimus.net.au 11.02.04, 03:23
                                  bzdura, nie byl oszukany tylko niedojrzaly do milosci :)))))
                                  a Roza byla wlasnie nadzwyczajna. byla jedyna na swiecie, ale zeby to
                                  zrozumiec trzeba przezyc jeszcze jedna milosc :))))
                                  • poetal_liryczny Re: Horoskopy, poswiecanie sie i fasolka. 11.02.04, 03:26
                                    zmieniasz wersje Pysiek, ale dobrze. co powiesz w takim razie jak pojawil sie
                                    lis?
                                    Lis pojawil sie w ich zyciu i poprosil Malego Ksiecia, zeby go oswoil...a
                                    potem jak Maly Ksiaze go zostwil, to plakal. czy to byla inna kobieta?
                                    • Gość: Pysiek13 Re: Horoskopy, poswiecanie sie i fasolka. IP: *.a.001.syd.iprimus.net.au 11.02.04, 03:33
                                      no dobrze, kto powiedzial ze mamy trzymac oryginalu?
                                      Maly Ksiaze oswoil Lisa, a potem jak on go zostawil to plakal. bezsensowne.
                                      przeciez Lis sam tego chcial! chcial zostac oswojony! co na tym zyskal? well,
                                      cos jednak zyskal: wspomnienia....:))))
                                      a Maly Ksiaze: nauczyl sie odpowiedzialnosci.

                                      starczy moze na dzis :)
                                      ta bajeczka to typowy trojkat niekoniecznie malzenski. moja opinia jest, ze do
                                      zakochanych niewolno sie wtracac ....
                                      pozdrawiam
                                      • mojito Re: Horoskopy, poswiecanie sie i fasolka. 11.02.04, 03:41

                                        Witajcie,
                                        lis zupelnie zatarl sie w mojej bajeczkowej pamieci.
                                        I jeszcze plakal, powiadacie? To dopiero lis.
                                        Przy okazji sprobuje odswiezyc sobie bajeczke o MK ze szczegolami.
                                        Pozdrowionka.
                                        • Gość: Pysiek13 Re: Horoskopy, poswiecanie sie i fasolka. IP: *.a.001.syd.iprimus.net.au 11.02.04, 03:45
                                          Yo, Mojito,

                                          dobrze ze zatarl, moze nie powinno go tam byc?
                                          czy naprawde moj komentarz feministyczny? nie rozumiem

                                          pozdrawiam
                                          • mojito Re: Horoskopy, poswiecanie sie i fasolka. 11.02.04, 03:50

                                            Yo, Pysiek,
                                            dokladnie bajki nie pamietam (vide fox). Ktos pojechal i ktos plakal.
                                            Tyle pamietam.
                                            Do czasu przestudiowania bajki ponownie zgodze sie, ze Twoj komentarz
                                            jest kobiecy :)))).
                                            Pozdrowionka.
                                          • poetal_liryczny Re: Horoskopy, poswiecanie sie i fasolka. 11.02.04, 03:54
                                            zupelnie po damsku trzymasz strone rozy, chociaz lis to tez wedlug twojej
                                            wersji druga kobieta. umiesz spojrzec obiektywnie?
                                      • poetal_liryczny Re: Horoskopy, poswiecanie sie i fasolka. 11.02.04, 03:43
                                        jak widze tu zakonczylas bardzo feministycznie, a juz myslalem, ze moze moze
                                        zrozumialas Malego Ksiecia...
                                        • Gość: Pysiek13 Re: Horoskopy, poswiecanie sie i fasolka. IP: *.a.001.syd.iprimus.net.au 11.02.04, 03:59
                                          OK, dwoch na jednego....
                                          przeciez wydawalo mi ze pisze obiektywnie :(
                                          nie krytykuje MK, a Roza jak to Roza ez swoje racje miala....
                                          pozdrawiam
                                          • mojito Fox = vixen? 11.02.04, 04:11

                                            Yo, Pysiek,
                                            ja nie na Ciebie. Czytam, ze bajeczka sie plciowo skomplikowala.
                                            A komentarz Twoj jest kobiecy i bardzo dobrze bo jaki ma byc :))).
                                            A na marginesie co robia feministki? Naprawde, prawie nie wiem.
                                            • Gość: Pysiek13 Re: Fox = vixen? IP: *.c.002.syd.iprimus.net.au 11.02.04, 08:09
                                              Yo, Mojito, Poeta L.

                                              dzieki :))))
                                              przerwa przepraszam, musialam popracowac ;))))
                                              nie wiem co dokladnie jest feminism, nie zaprzatam sobie za duzo tym uwagi.
                                              mysle, ze nie powinnismy skupiac za bardzo na roznicach plci, tylko je
                                              akceptowac.

                                              a bajeczka? mozna ja tez odwrocic. nawet gdyby Roza byla Tulip na przyklad i
                                              MK, Ksiezniczka, dalej bede obstawala za Tulip :))))i mysle ze moja opinia
                                              jest obiektywna :))))

                                              pozdrawiam

                                              PS
                                              Poeta L. jesli poezja cie naprawde interesuje, zajrzyj na zakonczenie
                                              poprzedniego watku. mysle ze macie duzo wspolnego z Numbat ;))))
                                              • mojito Re: Fox = vixen? 11.02.04, 08:26

                                                Yo, Pysiek,
                                                odetchnalem z ulga czytajac, ze nie wiesz dokladnie co to feminizm.
                                                Ja tez dokladnie nie wiem. Dobrze, ze o to wlasnie nie bedziemy kruszyc
                                                kopi. Uspokojony tym bede teraz zasypial.
                                                Milego wieczoru,
                                                mojito.
                      • clavo Re: Horoskopy, poswiecanie sie i fasolka. 11.02.04, 14:44
                        Witam
                        Zgadza się.
                        Z histori Tak_o wynika że nie jastem Jej mężem.
                        • tak_o Re: Horoskopy, poswiecanie sie i fasolka. 11.02.04, 23:07
                          Uff, a juz przemknela mi przez glowe mysl, ze moze przeoczylam jakiegos meza w
                          moim zyciorysie ;))

                          serdecznie pozdrawiam Clavo
                          tak_o
              • annbu Motywy i oczekiwania. 11.02.04, 00:18
                Hej tizedik,
                No, wzięłam sobie do serca to, co napisałaś, a także to, co trochę wcześniej
                Poeta L. Nie chciałam, żeby moje rozterki i zastanawiania się były odebrane
                jako marudzenie frustrata- źle mi tu, praca mi nie odpowiada, więc wyjeżdżam i
                basta.
                Oczywiście, że można próbować zmienić pracę, można przeprowadzić się do innego
                miasta w Polsce, można nawet wrócić do Mamy, no i zawsze można się pocieszać,
                że inni mają gorzej i najważniejsze, żebyśmy zdrowi byli.
                Mam 30 parę lat, praca, którą mam nie jest moją pierwszą, pewnie i nie
                ostatnią, miałam do czynienia z własną działalnością i z pracą na etacie, na
                umowach prawdziwych i fikcyjnych itp. Nie boję się ciężkiej pracy - od 4 lat
                zwłaszcza oddaję się głównie jej, zaniedbując życie rodzinne i kontakty z
                najbliższymi. Bo przecież najważniejsze to pracy nie stracić. I wszystko byłoby
                fajnie, gdyby nie to, że od 7 lat nie byłam na wakacjach, bo mnie na nie nie
                stać, wydaję fortunę na wynajem mieszkania, bo na fikcyjne zarobki z umowy nie
                dostanę kredytu. Klasyka, wiem, że to banalne - jest nas takich tysiące z
                podobnym życiorysem, więc nie będę tu uskuteczniać martyrologii.
                Klimat pogodowy jestem w stanie zaakceptować, ale nie chcę żyć w miejscu, gdzie
                układy "kolesi" dyktują warunki, a jedyne, czego dorabiam się skutecznie to
                poczucie, że coś musi być ze mną nie tak, skoro ciągle mi pod górkę. Resztkami
                sił pozytywnego myślenia staram się wierzyć, że każdy może znaleźć takie
                miejsce w życiu, gdzie będzie mógł robić to co lubi i w czym jest dobry, a z
                życia czerpać coś więcej niż strach o pracę - przykładów na to na szczęście
                mozna znależć wiele choćby na tym i pokrewnych wątkach.
                Moje myślenie o emigracji nie jest więc spowodowane niezadowoleniem z pracy, a
                moje oczekiwania co do tego, co TAM - dalekie są od wiary w cuda. Jak to kiedyś
                Asia chyba napisała - trzeba być świadomym, że nikt tam na nas z otwartymi
                ramionami nie czeka. Myśl o emigracji traktuję raczej jako własnie radykalną
                zmianę, szansę na wyjście poza to, w czym miotam się kilkanaście lat, odkąd
                skończyłam studia i zaczęłam pracę. Jako szanse na odkrycie w sobie nowych sił
                i wyzbycia się poczucia, że mojego życia już się nie mogę zmienić. Być może
                emigracja wcale nie jest rozwiązaniem - dlatego pytałam też Was o opinie, czy
                to aby nie myslenie magiczne, że zmiana miejsca i ludzi wokół mogą
                pomóc "odrodzić się" wewnętrznie. Poczucie dreptania w miejscu i utraty własnej
                wartości są zabójcze.
                Czy ryzykowny skok do basenu jest bardziej niebezpieczny niż stopniowe
                załamywanie się i poddawanie się? Nie wiem.
                Daleka jestem od pochopnych decyzji, ale wiem, że jeśli nic nie zmienię w
                życiu - i nie chodzi o pracę - to za parę lat popadnę w marazm i będę starą
                (mentalnie) kobietą, zastanawiającą, gdzie jej przeciekło życie.

                Sorry wielkie za te wynurzenia, ale nie chcę tu obecnym sympatycznym rozmówcom
                kojarzyć się z kolejnym frustratem z Polski, co to zawsze będzie narzekał i
                czekał aż mu się wszystko poda na tacy.
                Tizedik - to nie był atak, po prostu chciałam naświetlić swoje motywy i tak
                jakoś poszło.
                • tizedik Re: Motywy i oczekiwania. 11.02.04, 10:49
                  Zalaczam material porownawczy, czyli artykul o emigracji do Polski.

                  serwisy.gazeta.pl/df/1,34467,1902148.html
                  • yvona73pol juz 90 postow!! :) 11.02.04, 14:04
                    hej,
                    ladnie sie rozwija temacik,
                    a ja przeczytalam te nowe wpisy, strasznie duzo ich jest; no i teraz nie wiem
                    o czym i do kogo pisac;
                    Pysiek, wnioskuje, ze katarek przeszedl? ja z kolei wole lisa, roza jakos mnie
                    nie porywa, jest zapatrzona w siebie.... a lis odwazny, bio sie oswojenia, a
                    jednak zgadza sie na to, przeczuwajac, ze zyska wiecej niz straci... (a tego
                    liska narysowal Moby w swoim teledysku "Why does my heart feel so bad", znasz?)
                    Mojito, witam w strzeleckim kregu, jak milo, moze ktos jeszcze??
                    Annbu, bardzo rozumiem o czym piszesz, az za bardzo, masz racje, trzeba sie
                    ruszyc, jak nie emogracja, to jakis pomysl na zycie, ale moze taki wyjazd
                    rozjasni glowe i skieruje na wlasciwa sciezke?.... hu nous?
                    wracajac do Kanady, sprawa godna polecenia, to kraj z najwieksza iloscia
                    slonecznych dni w roku, no i piekny.... aczkolwiek baaardzo rozny od Polski;
                    wszyscy - trzymajcie za mnie kciuki na jutrzejszym egzaminie, bom zielona jak
                    ta emigracyjna trawka...
                    Numbat, widzialam dzis w kalendarzu numbata, baardzo zabawne stworzonko, czym
                    sie kierowales w wyborze pseudo? prazkami czy bystrym spojrzeniem? a moze
                    zadziornym ogonkiem?
                    pozdrawiam absolutnie wszystkich i ide walczyc z problemem internetowych
                    polaczen GaduGadu - moze wiecie co trzeba zrobic, jesli nie moge
                    sie "uaktywnic"? bo w ten sposob jestem zablokowana do upadlego, probuje juz
                    caly dzien i nic; a tam czekaja....
                    caluski,
                    Iwona
                    • annbu Re: juz 90 postow!! :) 11.02.04, 22:03
                      Hej wszystkim!
                      Yvona, mam nadzieję, że na egzaminie poszło super, chociaż trochę nie nadążam i
                      nie wiem, co to za egzamin, ale to się pewnie wyjaśni.
                      Kanadę poruszyłam niekoniecznie pod kątem emigracji, ale z ciekawości świata.
                      Niedawno czytałam książkę, której akcja toczy się w Nowej Funlandii, potem
                      oglądałam film na motywach i zafascynowały mnie dzikie i surowe skalisto-zimowe
                      (brr..!) krajobrazy, w których jest coś naprawdę niebezpiecznie pociągającego.
                      Z ksiązki wnioskuję, że muszą tam żyć ludzie o baaardzo ciekawej przeszłości i
                      mocnych charakterach, w większości z dziada pradziada rodziny rybackie, których
                      losy blisko związane były z bezlitosną naturą. Oglądałam w internecie zdjęcia
                      różnych miejsc stamtąd - pięknie bardzo. Ciekawa byłam, czy i tam zawędrowali
                      nasi rodacy - chętnie bym posłuchała jak im tam się żyje. Ale może jeszcze nie
                      trafili na ten wątek i dlatego się nie odzywają:).

                      Tizedik, artykuł bardzo ciekawy, wniosek mi się nasunął taki - trzeba szukać,
                      szukać, szukać - swojego miejsca na ziemi, swojego "świętego spokoju"
                      i "miejsca pod gruszą", trzeba zmieniać swoje życie i ciągle chcieć więcej.
                      Opisane tam postacie mają poczucie, że osiągnęli sukces - i dobrze, nieważne,
                      czy grając, malując czy sprzątając - ważne, że mają poczucie własnej wartości,
                      bo nie bali się zawalczyć o to, żeby być bliżej swoich marzeń.

                      Pozdrowienia ciepłe dla wszystkich z mroźnej PL.



      • numbat Re: Tak daleko i tak blisko :) male podsumowanie:) 11.02.04, 05:12
        Gość portalu: Asia napisał(a):

        > Witam serdecznie Wszystkich ktorzy trafia na ten watek. Jest to przedluzenie
        > watku Wyjazd z kraju. Zebrala sie tam grupa przeuroczych ludzi, Polakow
        > rozrzuconych po calym swiecie.
        >
        > Mam nadzieje ze dolaczy do nas sporo nowych osob i ze bedziemy sobie
        > dyskutowac na tematy rozne.
        >
        > Pozdrawiam cieplutko
        > Asia

        Wiatm Asia i oczywuisciue pozdrawiam wszystkich serdecznie
        z poprzedniego watku "Wyjazd z kraju"
        Asia (poniewaz kontrakty ktore mialem nie- pozwala mi na sleczenie
        przy komputerze-ostanio:))) czasmi tak- czasmi nie.
        Ale poniewa mam chwile wolnego czasu- wiec "wpadlem" sobie na komputer
        i wyobraz sobie chyba podswiadomie albo..."duch opatrznosci", podrapal mnie
        w glowe....pierwsze co zobaczylem to temat "Tak daleko i tak blisko"
        Pomyslem sobie- ciekawy temat ...otworzylem ten temat i zobaczylem ze,
        wymyslilas nowy watek. Brdzo dobrze Asiu- poniewaz wszyscy jestemy "tak daleko
        i tak blisko". Ale "troche" skomentuje poprzedni temat "Wyjazd z kraju"-
        to wlasciwie z "malego tematu"- rozwinela sie "ksiega zycia- ludzkiego"-
        emigracji- wymiany pogladow- mysli...wymiany spostrzezn z ronych kontynentow
        i krajow. Ogromna saga. Dla jednych osob ( szczegolnie tych mieszkajacych w
        Rzeczposoplitej to kapitane zrodlo informacji np. jak emigrowac i inne sprawy,
        kwestia wczytania sie w sprawy)....dla innych osob to fenomenalne wczytanie sie
        w socjologiczno- (czasmi barwne opowiadania i myslenia).
        Mysle ze moze kieds? pomyslimy powaznie- nad jakis sensownym - rozwiaznie
        jezeli chodzi o poprzedni watek. Mam nadzieje Asiu ze- jezli juz tak naprawde
        przylece na New Zeland- to sie spotkamy ...wypijemy trunek "przodkow":)))
        i tak..dalej..i tak podobnie:)))( oczywiscie wczesniej dam znac).
        Jeszcze raz serdeczne pozdrawiam
        i oczywiscie mysle ze ten nowy temat- bedzie ...
        tak samo rewelacyjny jak poprzedni.
        ps.wkrotce postaram sie zadzwonic.

        oczywiscie wkrotce jakies nowe myslenia.
        trzymajcie sie "dobrze"-" stare ale tez
        i nowe dusze wkraczajace w dyskusje-tego teamtu
        " Tak daleko i tak blisko"

        ps. Asiu mam zaproszenie od Petera ( na spotkanie jak przylece juz na New
        Zeland.)
        Do nastepnego klikniecia.


      • Gość: kamila Re: Tak daleko i tak blisko :) IP: *.ip.pop.e-wro.net.pl 11.02.04, 16:20
        Jejku, czytalam Was troche w poprzednim watku WYJAZD Z KRAJU...
        Ja tez marze o wyjezdzie do NZ, razem z moim ukochanym mezem. Jestescie
        fantastyczni, prawie jak rodzina:) czuc cieplo bijace od Was, szczerosc,
        otwartosc... Chce do Was dolączyć i czytac i czytac i czytac, i moze czasem
        cos napisac...
        Jeszcze okolo 2lata zanim sie wybieram do NZ, ale chce juz wiedziec jak
        najwiecej o tym wspanialym kraju...
        Marzy mi sie domek z ogrodkiem, niedaleko morze, plaza, sympatyczni sasiedzi,
        w ogole wszyscy chyba sa tam sympatyczni? Trudno sie dziwic. Jak prawie nie
        wystepuje przstepczosc, klimat jest lagodny, ludzie maja domy, prace, to chyba
        jest raj na ziemi. Marze o spokojnym zyciu, o czytaniu ksiazek na trawie w
        ogrodzie, o spacerach, rozmowach z milymi ludzmi... Mozna by tak pisac i
        pisac...aaach, rozmarzylam sie.
        Wchodze na wszystkie mozliwe strony ktore podawaliscie na poprzednim watku,
        szukam o regionach, miastach... Co polecacie i dlaczego? Mąż jest
        informatykiem z zawodu, ja studiuje pedagogike, opiekuje sie dziecmi, czy
        myslicie ze znajdziemy prace? Podobno informatykow jest tam tak duzo...
        Zartuje sobie z mezem, ze tak jak w Polsce to on nas utrzymuje (bo moja
        pensja slabiutka), tak w NZ ja bede nas utrzymywac jako nauczyciel :) chyba ze
        on sie przekwalifikuje. Czy moglibyscie zareklamowac krociutko swoj region i
        miasto, w ktorym mieszkacie? Ciesze sie, ze tu trafilam, dziekuje Ci Asiu, bo
        to glownie dzieki Tobie! Nie wpadlabym na pomysl, aby szukac watku o NZ na
        forum praca :)
        Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie! Papa!
        • Gość: JR Re: Tak daleko i tak blisko :) IP: 5.3.1R* / *.cogeco.net 11.02.04, 17:26
          Witajcie !
          Numbat napisales piekny wiersz na zakonczenie WYJAZDU ..., przypuszczam , ze
          to Twoj - masz talent .
          Asia gdzie Ty sie podziewasz - latasz po obcych landach , a na ten juz nie
          zagladasz ???
          Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
          • Gość: JR Re: Tak daleko i tak blisko :) IP: 5.3.1R* / *.cogeco.net 11.02.04, 19:15
            Iwona cos dla Ciebie www.cic.gc.ca/english/skilled/quebec/index.html
          • Gość: Numbat Re: Tak daleko i tak blisko :) IP: *.goldcoast.qld.gov.au 19.02.04, 03:40
            JR:- dziekuje i pozdrawiam wszystkich.
            Tak to moj wiersz- takie "male" podsumowanie.
            czasmi- jak mam chwile "wolnego czasu" spaceruje-sobie po tutejszych plazach-
            wpadam do klubu ratownikow oceanicznych- ( wspanialy widok bo...z tarasu
            widac ogromna przestrzen oceanu...i czasmi powstaja rozne myslenia i...
            wiersze.....a kiedy wieczorem siadam nad szklaneczka wina jest wiatr...czasmi
            widac w oddali migatajace swiatal przeplywajacych statkow , jachtow..
            powiew wiatru lagodzi stany podraznienia, i wtenczas czlowiek jest
            zlaczony z natura...relaks kompletny (polecam)....

            Cieplo pozdarwiam do nastepnego klikniecia.
      • Gość: Saba Re: Tak daleko i tak blisko :) IP: *.adsl.wanadoo.nl 11.02.04, 19:56
        O kurcze, ale sie porobilo, zaczynam sie gubic w tym gaszczu postow.. no ale
        sprobuje chociaz..

        Kazik, w takim razie uznajmy, ze nie bylo sprawy, pewnie cos tam gdzies tam
        przeoczyles i wcale ci sie nie dziwie, fajnie ze sie nie obraziles, wiec bede
        cie nadal zaczepiac :-)

        Pysiek, znowu chora, przeciez niedawno ci zyczylam wyzdrowienia i to z bykami
        (owcami?) :-) pamietasz? Widze, ze wszyscy niemal zgodnie twierdza, ze we
        wrozby nie wierza. Ja tam nie wiem, oficjalnie tez nie wierze, ale raz mi sie
        sprawdzilo i jak widze nie tylko mnie.. moze jednak cos w tym jest? Co wcale
        nie oznacza, ze sie wybiore do wrozki, nigdy nie mialam odwagi i dopoki
        wszystko gra nie widze potrzeby. Ale tej mojej kolezance tak jakby sie tez
        zaczynalo sprawdzac, bo na horyzoncie po baaardzo dlugiej przerwie pojawil sie
        kandydat na cos wiecej niz romansik, wiec poczekamy zobaczymy :-))) Ja nadal
        twierdze, ze to samospelniajace sie zyczenie, ale ona swiecie wierzy w
        przeznaczenie, a skoro to pomaga w otwarciu sie na pewne sprawy to dlaczego nie?

        Gunter, popitolilo ci sie z tym filmem, ale przeciez nic nie szkodzi, na pewno
        bedzie u was w kinach wiec ci polecam, o ile lubisz tego typu filmy, mnie
        troche zalatuje Alternetywy 4, pamietasz ten serial? Dla mnie bomba, chce
        pokazac mezowi, ale nie moge zdobyc wersji z tlumaczeniem.

        O emigracji juz chyba nie bede pisac, bo wszyscy chca tu jechac do NZ,
        ewentualnie do Australii, wiec niespecjalnie mam cos do dodania, a moja
        emigracja konczy sie na Europie, ale nadal uwazam ze nie chodzi tu o dystans
        fizyczny, ale o odmiennosc kulturowa, jezykowa, psychologiczna, mentalna,
        charakterologiczna, historyczna itd.. Np Polakom podobno aktualnie blizej
        mentalnie do Amerykanow niz do np Francuzow czy Holendrow. Kiwisi chyba tez
        zorientowani sa na Stany, wiec moze latwiej Polakowi przystosowac sie do
        warunkow na antypodach niz np u sasiadow za Odra? Pomijajac oczywiscie warunki
        klimatyczne.. :-)

        Asia gdzies sie zgubila po drodze, mam nadzieje, ze szybko wroci, bo jak tak
        dalej pojdzie to nie nadazy za wlasnym watkiem..

        Kamila, witaj, powodzenia w realizowaniu planow.

        Pozdrawiam
        Saba





        • gunther_0 Re: Tak daleko i tak blisko :) 12.02.04, 05:17
          Witajcie upalnie znowu,

          i osmego dnia God invented BEER !!! zyc nie umierac na taki upal, najlepsze :)))

          rozpisaliscie sie i rzeczywiscie Saba ma racje nie mozna nadazyc zeby
          przeczytac to wszystko w lunch. moj starenki komputer niestey w domu sie
          ostatnio zawiesza i nie mam z niego za wiele pozytku. mialem kupic air-
          condition do mieszkania, a w koncu wyjdzie na to ze komputer. ach te wybory.
          dziekuje Saba za wyjasnienie ;))) nie bardzo sobie z kolei przypominam
          Alternatywy, wyjechalem z Polski nascie lat temu.
          no i co tu sie dowiaduje, Pysiek ty wrozysz z reki? chyba pekne ze smiechu, to
          chyba dla wyglupu?
          Iwonka pisanie Ci ostatnio bardzo ladnie wychodzi, naprawde az milo poczytac,
          same madrosci :)))no nie powiem inne dziewczyny tez, widze ze podnosimy tu
          znacznie poprzeczke :)))
          no i akcent literacko/poetycki sie pokazal, no no, Numbat takie wiersze, moze
          trzeba dla Ciebie wydawcy poszukac. i Poeta Liryczny tez nam ladnie pisze.
          szkoda tylko ze wpadasz jak meteor.ladnie z Pyskiem nam zrobiliscie analize
          ksiazki, dzieci w szkole moga sciagac do wypracowania domowego :)))
          Amigo Mojito,
          co wieczorkiem pijemy cuba libre? tutaj nie znaja, trzeba pojsc do dobrego
          pubu, glownie pija piwsko i whisky.
          pytales kiedys o moje rybne polowy. tu jest kilka mozliwosci, mozna lowic z
          brzegu, wtedy potrzebna jest licence. brzeg moze byc oceanu, rzeki, jeziora i
          rozne mniejsze bajorka. ciekawsze jest i bardziej meskie, hm ;) lowienie z
          jachtu albo kutra jak kto woli. tam rzeczywiscie masz racje jestes solidnie
          przymocowany do pokladu i wedki rowniez. zdarzylo sie ze mlody chlopak
          wyciagnal rekina kilkunasto kilowego przy mnie i tomu nie poszlo latwo, ale byl
          przypiety do siodelka. oni tu nawet rekiny jedza, na zasadzie kto kogo. ja nie
          probowalem :))) ale pescados sa moja ulubiona potrwa, szczegolnie zrobiona i
          podana pod nos ;)))
          pozdrawim wszystkich absolutnie, tyle nas sie narobilo ze juz nie wymieniam po
          nicku
          • mojito Pescado y pescador. 12.02.04, 06:09
            Witajcie Wszyscy,

            Hola Gunther-Amigo,
            zaniepokoiles mnie ta cuba libre. Przez moment odnioslem wrazenie,
            ze jestem sledzony. Rzeczywiscie zajrzalem do Alma de Cuba wlasnie
            aby sprawdzic czy smak rumu moje kubeczki smakowe wyczuwaja bez trudu.
            Wyczuwaja. Musialem wypic dwie poniewaz mam umowe z tizedik.
            Liryka Numbata tylko potwierdza, ze w Kiwilandzie i obok jest wyjatkowo
            poetycki klimat. A Ty,Poeto_L, skad stukasz?

            Dzieki Amigo za przyblizenie mi jak lowisz pescados. Taniej byloby kupic jacht
            aby nie lowic z brzegu i uniknac oplaty za licencje. Tak mi sie wydaje.

            Dzisiaj przy goleniu zauwazylem, ze mam muche w nosie. Upewnilem sie.
            Rzeczywiscie, mucha o sile dwoch. Zwolnilem golenie sie i zastanawialem
            sie nad strategia wejscia w dzien. Wiedzialem juz, ze wejde niezadowolony.
            Chcialem tylko oslabic stopien niezadowolenia. Nie udalo mi sie ustalic
            przyczyny pobytu muchy/much w nozdrzach. Skoro byly, to przyczyna byla
            juz drugorzedna. Wola boska i skrzypce. Niezadowolony skonczylem golenie.
            Podejrzewalem, ze to moze byc utrzymujacy sie kryzys/blues po-brazylijski.
            Sprobowalem sie do siebie w lustrze usmiechnac ale z niezadowoleniem
            zauwazylem, ze ciezko mi to idzie.
            W dzien wszedlem niezadowolony...

            W ciagu dnia zawarlem z mucha/ami pakt o nieagresji. Tzn. one sobie byly
            ale sie nie rozmnazaly i nie uaktywnialy. Moje niezadowolenie utrzymywalo
            sie na tym samym - constans- poziomie.
            Bylo widoczne ale nie agresywne. Oslablo troche gdy usiadlem na stolku
            w Alma de Cuba. Ale widoczne bylo poniewaz barman zapytal co, postawil
            i nie zagadywal. Na migi postawil druga cube libre i widocznie odetchnal
            gdy sie pozegnalem ciagle niezadowolony.

            Mam strategie. Ide zaraz spac. Wspomnialbym Morfeusza ale ostatnio
            Iwona sie nim zajmuje. Wiadomo, nie wytrzymam konkurencji.
            Lekko uchyle okno mimo minus dwoch. Wierze, ze do rana muchy sie wyniosa...

            Slonecznie Was wszystkich pozdrawiam, ciagle lekko niezadowolony,
            mojito.
            • yvona73pol wiele watkow.... 12.02.04, 08:27
              Witajcie, Welcome, Bienvenue, Bienvenidos, Wilkommen i w ten desen...
              zaskoczona nie jestem iloscia postow, ale wynikl z tego fakt nieco zabawny -
              otoz zanim przystapilam do odpisu, zasiadlam z karteczka i olowkiem i skrzetnie
              wynotowalam co, kto, i gdzie, coby o niczym nie zapomniec...
              zabawne...
              no to jedziemy z koksem:
              Egzamin zdany z wybitna pomoca tzw. pomocy naukowych czyli notatek, o kurcze,
              ja tu juz antycypuje, a przeciez powinnam zamienic na "napisany", no, ale stalo
              sie, niech bedzie zdany; dodaje, ze korzystanie z notatek pelnoprawne :)
              JR - dzieki za link, dobrze mi znany zreszta, z bolem serca przyznaje sie, ze
              nie kwalifikuje sie na skilled, choc regularnie sprawdzam, to pewnie dlatego,
              zebym byla przyjechala do Australii, bo innaczej juz bym siedziala po szyje w
              zaspach i objadala sie klonowym syropem na pancake'ach w "cukrowych chatkach",
              no i smigala skuterem snieznym coby zachowac jako taka forme...
              bede meldowac o postepach kanadowyjazdowych na biezaco; a teraz macie tam
              wielki karnawal, w Quebecu, najwiekszy zimowy na swiecie i trzeci pod wzgledem
              wielkosci w ogole (po Rio i Nowym Orleanie, o ile sie nie myle?);
              (jest jeden sposob na wyjazd, ale nie jestem do konca pewna czy akurat tak chce
              sie tam znalezc)
              Kamila: New Zealand moze i jest rajem na ziemi (nie bez kozery tam
              powstal "Wladca Pierscieni" popularnie zwany Lotrem), choc nie bardzo mi sie
              chce w to uwierzyc; nie ma takiego miejsca; co do Aussie, to raju tu sporo,
              choc, gdy wczytasz sie bardziej zobaczysz rozne rzeczy, problem aborygenski,
              tysiace ludzi zyjacych z opieki spolecznej (bo tak wygodniej, a pieniadze
              prawie takie same, jakby pracowali), tysiace innych pracujacych na tych
              wspomnianych poprzednio, teraz wlasnie zredukowali personel w komunikacji
              miejskiej wskutek czego panuje lekki chaos, pociagow mniej, jezdza z
              opoznieniem, na ulicach zaczynaja sie jakies niesmiale agitacje... naplyw
              azjatow powoduje lekko ksenofobiczne odruchy tzw. "rdzennych Aussie" - to wiem,
              bo obserwuje w pracy, ludzie wola czekac do mnie, niz byc obsluzonym
              przez "kolorowego", a jedna pani to mi to nawet otwarcie powiedziala, z
              porozumiewawczym usmiechem - biedna nie miala pojecia ze trafila na nie-
              australijke, troche sie zdziwila, jak jej to powiedzialam, ale nie stracila
              rezonu, tylko "usprawiedliwila" mnie mowiac, ze ona pochodzi, od babki, z
              Irlandii;
              tak, ze kochana Kamilo, wszedzie sprawdza sie staropolskie przyslowie, ze jak
              sobie poscielesz, czy tak jakos.... sadze, ze wiesz, co chcialam napisac....
              a i w Polsce znam ludzi zyjacych w raju, choc fakt faktem, ze nasi pajace,
              zwani politykami skutecznie ten raj "ulepszaja" na swoja modle; rezultaty -
              wszyscy znamy...
              info praktyczne:
              co do informatyki, to zdaje sie, ze juz troche przesyt, a moze on, tzn. ten
              twoj maz, ma jakas rzadka specjalizacje?, pedagogika blisko pielegniarstwa, a
              tutaj potrzebuja, oj, potrzebuja, moze jakis kursik?
              Saba - jakos nie bardzo sie zgodze, ze bardziej nas do Hameryki mentalnie
              ciagnie iz do Europy; moze jestem mniejszoscia myslaca inaczej? w kazdym razie
              ja widze wiele wspolnego z Francuzami, swietnie sie z nimi dogaduje, jak juz
              przelamie sie pierwsze lody tzw. kontaktow bla, bla, ca va, czyli powierzchowno-
              faux-cul, w czym ow narod wiedzie prym i dzierzy puchar Europy; co ma swoje
              dobre i zle strony (dobre - prawie zawsze jestes traktowana w sklepie po
              krolewsku, niewazne jak wygladasz; prawie, pisze, bo wiadomo, zdarzaja sie
              wyjatki od reguly; zle - niech kazdy sie domysli);
              nie wiem czy Kiwisi zorientowani sa na Stany, ale Kangury, i owszem, co uwazam
              akurat za niezbyt fortunne, bo traca troche swojego kolorytu australijskiego w
              pogoni za idolem;
              Gunther ;))))
              Mojito, sa swietne preparaty antymusze, najlepsze alkoholowe, ale trzeba miec
              doborowe towarzystwo, moze byc wirtualne, choc nie ma to jak real ;)
              co do Morfeusza, to nie odstepuje mnie ostatnio na krok, co czasami bywa
              meczace; ale przyznal mi, ze ma brata, i w dodatku maja tak samo na imie, wiec
              mozesz korzystac, ale uwazaj, bo ten brat to wlasnie z muchami za pan brat -
              jak to na brata przystalo ;) ale sadze, ze ta drobna przeszkoda cie nie zrazi;
              a Asia gdzies buja sie po nowozelandzkim paradizie i ani mysli zie odezwac, jak
              tu zajrzy to sie za glowe zlapie i bedzie godzine czytala; milej lektury!
              pozdrowionka,
              Iwona
              • yvona73pol Re: wiele watkow.... 12.02.04, 08:30
                i tym sposobem zainaugurowalam druga strone watku;
                jak mawia Mojito : "wola boska..."
                do nastepnego,
                kilkniecia of kors
                Y.
                • Gość: Pysiek13 i skrzypce IP: *.c.007.syd.iprimus.net.au 12.02.04, 10:23
                  Yvona, co Ty pijesz?
                  powtorze za Sally z filmu 'When Harry met Sally...'

                  poprosze to samo ... ;))))
                  pozdrawiam
                  • tizedik Re: i skrzypce 12.02.04, 11:16
                    Czy moge sie dolaczyc?
                    Zrobimy sobie mala babska sesje..;-)
                    Tylko troche trudno zgrac w czasie, ech..:-(
                    • poetal_liryczny Re: i skrzypce 12.02.04, 21:04
                      Chyba cos umknelo mojej uwadze.Pysiek tak piszesz, ze nie zawsze cie
                      rozumiem.No i co do bajki, jak odkrecilas kota ogonem, to rzezcywiscie przyznam
                      ci racje ;-)
                      Tizedik chetnie poslucham waszej babskiej sesji ;-) a o czym bedzie? nie martw
                      sie ja wiecej czytam niz pisze.

                      Pisze obecnie z Niemiec,ale mieszkam w Polsce Wwa.
                      W tym dazeniu do polepszenia sobie sytuacji chyba jestesmy wszyscy jednakowi:
                      kazdy w jakis sposob chce zaistniec, niekoniecznie chodzi o materialna
                      sprawe.Raczej o to zeby byc KIMS nawet nie dla otoczenia ale dla siebie samego.
                      Tyle ode mnie
                      • annbu Re: i skrzypce 12.02.04, 21:08
                        Pięknie to ująłeś!
                        Pozdrowienia!
                      • pysiek13 Re: i skrzypce 12.02.04, 23:00
                        Hi Poeta L.

                        when every one is somebodee
                        then no one's anybodee

                        :)))))))
                      • tizedik Re: i skrzypce 12.02.04, 23:13
                        poetal_liryczny napisał:
                        > Tizedik chetnie poslucham waszej babskiej sesji ;-) a o czym bedzie? nie
                        martw
                        > sie ja wiecej czytam niz pisze.

                        Wcale sie nie dziwie, ze chcialbys wiedziec...;-)
                        Ale nic z tego!
                        Bo jesli babska, to babska!
                        A jesli przy drinkach, to na pewno nie politykierska, ale o czyms innym... Na
                        przyklad o... Na przyklad o meskiej czesci watku, o!
                        • pysiek13 Re: i skrzypce 12.02.04, 23:40
                          :)))))))))))
                          • gunther_0 Re: i skrzypce 13.02.04, 00:30
                            Witajcie wszyscy,

                            no dziewczyny wytezam oko o czym tu bedzie pisane? Tizedik bardzo chetnie
                            poczytam :)))
                            dzis mamy Black Friday, TRZYNASTY i PIONTEK, no tego, to nie jestem przesadny
                            ale moze tak ogolnie ostroznie prosze. Poeta, gdzie jestes w Niemczech? znam te
                            strony. odzywaj sie bo jak widzisz malo nas mezczyzn na tym watku. wprawdzie
                            stoimy sobie czasem luznym murem, ale dziewczyny nas przeganiaja ;)))
                            Mojito Amigo Twoje muchy jakies namolne, mnie tez kurde powlazily do nosa. masz
                            jakas lepsza metode? nie mowie o tej co Ty myslisz i ja znam :)))
                            pozdrawiam wszystkich
                  • Gość: Iza co za duzo to ...i tak Polska mnie nie cche ! IP: *.gostyn.com / *.intergostyn.pl 12.02.04, 11:21
                    witajcie kochani :)
                    wesolo tu sie robi, ale ja nie dam rady przyjac metody iwony z kartka w rece
                    zeby sie do wszytskich ustosunkowac, choc dyskusje ciekawe, ale moze w wolnym
                    czasie :) prosze o zrozumienie :)
                    chce sie jednak z wami podzielic zabawna rozmowa kwalifikacyjna jaka przeszlam
                    zaledwie 30 min temu. Otoz wybralam sie w poszukiwaniu pracy blizej mojego
                    miejsca zamieszkania, wczesniej usilnie sie umowawialm z potencjalna
                    pracodawczynia, ktora wciaz mnie zbywlal slowami : pracy nie ma !!! ale ja jej
                    proponowalam swoja osoba ograniczajac sie choc do rozmowy, no wiecie ...
                    w kazdym razie przejrzala moje Cv i spojrzala zdiwiona mowiac " Pani nie moze
                    pracowac u nas jako pielegniarka !, Pani MUSI byc dyrektorem, no ewentualnie
                    kierownikiem " hahahaha Widziecie, ja musze ! tylko kto mnie zechce przyjac jak
                    ogloszenia o konkursie to tylko otoczka dawno juz znanych decyzji. Mniejsza z
                    tym, bo przeciez nie powiem kobiecie ze wiem jakie mam kwalifikacje lae ja chce
                    na najnizszy szczebel bo MUSZE do Australii !!! szalenczy narod pogubil sie w
                    reformach i rozumieniu co kto moze a co musi.
                    Moja droga na antypody nadal ma wyboje ale ide do przodu !!! mam jeszcze jedno
                    wyjscie, trzymajcie kciuki !!!slyszeliscie byc moze o desperacie detorancie,
                    ktory zainwestowal w bilbordy z tekstem " Dokrorant poszukuje pracy nr tel...."
                    i zaszokowal kraj, ale dostal prace :) a ja dojezdzam 2 godz w jedna strone do
                    pracy i tyle samo wracam, mozna pasc ! a jak tu odlozyc na wyjazd ? czlowiek
                    chyba za prawy w tym swiecie :(
                    Moze macie jakies inne doswiadczenia, porady ?
                    buziaki dla wszytskich
                    Karolcia jak przygotowania ?
                    Asia pewnie opija nowy post a my tu czekamy na szefowa !!No chlopaki pogonccie
                    ja tam, wy macie blizej hahaha
                    papapapa
                    • annbu Programy zachęt?? 12.02.04, 22:08
                      Hej wszystkim,
                      Ponieważ Iza napomyka tu o Australii, więc ja a propos chciałam pomęczyć
                      jeszcze temat emigracji - poczytałam trochę na stronie
                      www.immigration.sa.gov.au o programach zachęt władz Południowej
                      Australii dla potencjalnych imigrantów. Czy to działa w praktyce? Oczywiście z
                      polskim niedowiarstwem zadaję sobie też pytanie, czy jest w tym jakiś haczyk?
                      Jestem pewna, że coś wiecie na ten temat - jeśli znajdziecie chwilę w
                      codziennym zapracowaniu - to please podzielcie się opinią and doświadczeniem.
                      Pozdrawiam sympatycznie i gorąco, chociaż zima wróciła na dobre i siarczyście.

                      • yvona73pol Re: Programy zachęt?? 13.02.04, 00:54
                        na szybko, odpowiedz do annbu:
                        slyszalam, ze Australia wylansuje program imigracyjny dotyczacy tzw. prowincji,
                        glownie poludnia, czyli praktycznie wszystkie tereny na pd. oprocz Sydney (o
                        Sydney zapomnij, to beda za to "specjalne" bariery); chodzi o rozsadniejsze
                        osadnictwo, no i w miare trwale, bo do tej pory wszyscy kotluja sie w okolicach
                        Harbour Bridge, a prowincja pustynia stoi...
                        wiecej nie wiem, ale tez sie bede interesowac...
                        Gunther, 13 piatek to wspanaile, zagraj w totka, tylko dzis; to moja ulubiona
                        data; muchy cos cie oszukuja, one kazdego 13 maja wolne i jezdza na wakacje na
                        Frasier Island; musisz to z nimi przedyskutowac ;)
                        wszyscy - pozdrawiam i moze jakas sesyjka wieczorkiem;
                        Pysiek - ostatnio pije napoj aloesowy made in Korea - polecam;
                        pa,
                        Iwona
                      • yvona73pol Re: Programy zachęt?? 13.02.04, 00:55
                      • yvona73pol Re: Programy zachęt?? pech 13.02.04, 00:58
                        Gunther, dzieki za ostrzezenie, pisalam wlasnie optymistycznego posta, gdzie
                        bylo cos i do annbu, i o twoich muchach, i do Pyska, a tu pech , skasowalo sie
                        przy wysylaniu...
                        o ja biedna....
                      • yvona73pol Re: Programy zachęt?? pech c.d. 13.02.04, 01:09
                        no to proba powtorzenia:
                        do annbu: slyszalam o specjalnym programia imigracyjnym dotyczacym poludniowej
                        Australii, chodzi o to by osadzali sie ludzie na stale na prowincji; bo do tej
                        pory wszyscy przyjezdni kotluja sie wokol Harbour Bridge, a na prowincji
                        pustynia...
                        no i o Sydney zapomnij, beda special blokady;
                        Gunther, cos te much cie oszukuja, one zawsze 13 w piatek maja wolne i jada na
                        Frazier Island na sezono9wy zlot owadow z hemisfery poludniowej; przedyskutuj
                        to z nimi...
                        Pysiek, ostatnio pije napoj aloesowy made in Korea, polecam;
                        moze jakas mala sesyjka, ale wieczorkiem, bo obowiazki wzywaja;
                        a tymczasem do uslyszenia,
                        pa Iwona
                      • yvona73pol pech c.d. 13.02.04, 01:09
                        no to proba powtorzenia:
                        do annbu: slyszalam o specjalnym programia imigracyjnym dotyczacym poludniowej
                        Australii, chodzi o to by osadzali sie ludzie na stale na prowincji; bo do tej
                        pory wszyscy przyjezdni kotluja sie wokol Harbour Bridge, a na prowincji
                        pustynia...
                        no i o Sydney zapomnij, beda special blokady;
                        Gunther, cos te much cie oszukuja, one zawsze 13 w piatek maja wolne i jada na
                        Frazier Island na sezono9wy zlot owadow z hemisfery poludniowej; przedyskutuj
                        to z nimi...
                        Pysiek, ostatnio pije napoj aloesowy made in Korea, polecam;
                        moze jakas mala sesyjka, ale wieczorkiem, bo obowiazki wzywaja;
                        a tymczasem do uslyszenia,
                        pa Iwona
                        • yvona73pol Re: pech c.d. 13.02.04, 01:11
                          ale numer;
                          i wyszlo szydlo z worka - przyznaje sie bez bicia, jestem analfabeta
                          komputerowym, no i wszystko prze z ten 13, no nie??
                          • gunther_0 Re: pech c.d. 13.02.04, 01:31
                            Oj Iwonka, Ty jestes cos dobrze naladowana ostatnio jakas pozytywna energia, ze
                            tak ladnie nadajesz :))) nie przejmuj sie ja jestem podobny komputerowy ekspert.

                            nasz komputerowy ekspert natomiast tu sie nasmiewa ostatnio ;))) Pysiek Ty masz
                            13 przy swoim nicku,to chyba ja lubisz? Iwonka, czy Ty przeczytals co Pysiek ci
                            napisala? czy wiesz o co to chodzi?
                            pozdrawiam
                            • pysiek13 Digo, por favor Gunther reservado y paciencia 13.02.04, 02:16
              • Gość: kamila Re: wiele watkow.... IP: *.ip.pop.e-wro.net.pl 12.02.04, 12:44
                dziekuje za odpowiedz. Zdaje sobie sprawe, ze nie jestem jedyna osoba, ktora
                chce wyemigrowac i znalezc prace w NZ, jest wiele osob na miejscu, ktore jej
                nie maja, wiem, ze moze byc ciezko,ale dla mnie Polska nigdy nie bedzie zadnym
                rajem, moze to przykre (kocham polska tradycje, swieta), ale nie predko poprawi
                sie u nas. Ogromne dlugi, dziury w budzecie panstwa (slyszalam ze w NZ jest od
                kilku lat nadwyzka!, likwidacja szkol, przedszkoli, przychodni lekarkich,
                wielkich firm, a politycy mysla jak tu urzadzic sobie fajnie zycie, nie mysla
                na dluzsza mete o przyszlosci panstwa, wszystko sprowadzaja do tego aby sami
                sie dorobic- oby do nastepnych wyborow. Nie chcialabym, aby moje dzieci nie
                mogly pojsc sobnie wieczorem gdzie chca, bo moze ich ktos napasc lub gorsze
                historie (nie mam jeszcze dzieci :) ), mojego kolege kiedys dotkliwie pobilo
                kilku kolesi w samym rynku w godzinach popoludniowych (lekki zmrok) tylko za
                to, ze ten nie mial papierosa (bo nie palil!) Sa drastyczniejsze przypadki, ale
                nawet to jest dla mnie wystarczjacym powodem, aby nie chciec tu zyc. Poza tym
                moj mąż ma prawdopodobnie nerwice, jest okropnie zapracowany, przezyl w
                mlodosci smierc brata i inne nieciekawe historie, lekarze apeluja aby zwolnil
                tempo zycia, bo zawal okolo 30-tki ! Boje sie, bo wcale sie nie poprawia.
                Wszystko to stres. W NZ marzymy o domku nad morzem, ogrodku (on uwielbia
                rosliny) i wolnym zyciu.
                • clavo Re: wiele watkow.... 12.02.04, 16:44
                  Nie chcialabym, aby moje dzieci nie
                  > mogly pojsc sobnie wieczorem gdzie chca

                  Witam w ten zimowy poranek
                  tak,tak, mam kolegę w chicago i kiedy go zapytałem jak mu się wiedzie, opowiadał
                  różne żeczy, dobre i złe,że ciężko,że samotnie,więc na pewno nie jest różowo na
                  emigracji.
                  w każdym razie powiedział że jest wdzięczny ojcu za to że go tu przywiózł
                  (ojciec wylosował zieloną kartę)
                  Chłopak miał wszysto w PL, wielki dom etc.- tak go postrzegałem. Ojciec był
                  dyrektoram firmy o której mówiono w tv jako o tygrysie polskiej
                  przedsiębiorczości.
                  I wyjechali, ściągają rodzinę.I już tu nie wrócą.Znależli swój Raj.

                  Myślę że kiedyś się poprawi w PL ale Ja Nie Chcę Czekać bo mógłbym nie doczekać
                  (zawał,pijany kierowca,albo ktoś uzależniony od nikotyny)

                  Najlepszego
                  Powodzenia
                  • Gość: kamila Re: wiele watkow.... IP: *.ip.pop.e-wro.net.pl 12.02.04, 17:28
                    Dzieki:) tez nie mam zamiru czekac az sie poprawi, zreszta to nie jedyny powod,
                    jest ich tak duzo, ze nawet gdyby w Polsce nagle miala spasc przestepczosc,
                    lapowki, afery itd. mam mnostwo innych powodow dla ktorych chce do NZ.
                    Pozdrawiam Cie i rowniez zycze powodzenia!

                    swoją drogą: moze ktos szuka działek budowlanych w okolicach Bielska-Bialej?
                    Mam do sprzedania kilka takich działek- dla tych, co zostaja w Polsce :)
              • Gość: kamila Re: wiele watkow.... IP: *.ip.pop.e-wro.net.pl 14.02.04, 15:25
                Chcialabym zapytac kogos kompetentnego czy tekst, ktory znalazlam na jednej ze
                stron jest aktualny i prawdziwy czy to jakies stare dane. Bylo tam o tym, ze NZ
                stwarza atrakcyjną możliwość dla osób operatywnych, którze nie zmieszczą się w
                stawianych wymaganiach imigracyjnych, lub nie posiadają oferty pracy. Jeśli
                komuś brakuje 5 punktów do wymaganych 25 w ramach ubiegania się o
                nowozelandzkie prawo pobytu, to może zwrócić się o wydanie półrocznej wizy
                wjazdowej i pozwolenia na pracę. Po zaakceptowaniu takiego podania, procedura
                imigracyjna zostaje wstrzymana i kandydat ma możliwość wjazdu do Nowej Zelandii
                w poszukiwaniu oferty zatrudnienia, jeśli ją znajdzie może dopisać brakujące
                pięć punktów do swojego wyniku i procedura imigracyjna rusza z miejsca.
                Takie piekne? Czy prawdziwe?

        • Gość: kamila Re: Tak daleko i tak blisko :) IP: *.ip.pop.e-wro.net.pl 12.02.04, 12:24
          Co do tych wrozb to ja tez nigdy nie bylam u wrozki i sie nie wybieram.
          Wlasciwie kazdy dobry obserwator a najlepiej psycholog moglby przepowiadac nam
          przyszlosc. Taka wrozka widzi np. ze mamy zniszczone rece, to mowi: oj ciezko
          pani pracowala w zyciu, co zazwyczaj sie zgadza.
          To kazdej przepowiedni (ktore nigdy nie sa formulowane wprost, tylko jakos tak
          dookola) mozna sobie dospiewac reszte, czasami zdaza sie cos podobnego, co
          mozna nagiąć do przepowiedni i mowi sie ze sie sprawdza. Poza tym jak ktos
          troche sie zna na odpowiednich dzialach psychologii, to moze bez trudu
          wprowadzic nas w swiat z przyszlosci, przepowiadajac wspaniale wydarzenia. I
          zazwyczaj sie sprawdza. Dlaczego? Jesli wierzymy (a zawsze troche mamy
          nadzieje) w przepowiednie, to automatycznie nastawiamy sie na cel -wydarzenie,
          ktore nam przepowiedziala wrozka i doszukujemy sie, kiedy to sie spelni. Jezeli
          wrozka mi powie, ze niedlugo spotkam kogos wyjątkowego (to moze byc kazdy), to
          jestenm otwarta do ludzi, usmiechnieta i zwieksza sie prawdopodobienstwo, ze
          rzeczywiscie spotkam kogos takiego.
          • kazachstan Re: Tak daleko i tak blisko :) 13.02.04, 02:25
            Dzien dobry wszystkim,

            no widze ze ten watek jest jak biuro posrednictwa w emigracji. to i dobrze bo
            mozna czegos nowego zawsze sie dowiedziec, tego za moich czasow nie bylo,
            trzeba bylo sobie radzic samemu.
            Gunhter ty od rana juz tu rzadzisz, co ty taki przesadny, wierzysz w te 13 i
            inne czarne koty? no i zaciekawilo mnie o czym to nasze panie beda rozmawialy,
            Tizedik zaczela ze o nas i nagle ucichlo, a chetnie bym poczytal co myslicie o
            mezczyznach.
            pozdrawiam
            Kazik
          • mojito U mnie piontek trzynasty jutro... 13.02.04, 02:44