e-mka
09.01.06, 19:06
„Osoliłeś by Pragę” – to zdanie dla języka prawobrzeżnej Warszawy znaczy
tyle, co „Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj” dla polszczyzny. Najstarszy
ślad. Tak mówiło się do kogoś, kto przesolił potrawę. A przenośnie
znaczyło „przesadziłeś w swojej relacji, przekoloryzowałeś”. Przysłowie
zapisało wspomnienie żupy solnej, która mieściła się na Pradze w XVII wieku.
W Warszawie mówiło się też o zbyt cienko ukrojonej kromce chleba, że „można
Pragę przez nią zobaczyć”. A dyskusję nt. podobieństw między dwoma
mężczyznami kwitowano stwierdzeniem „podobni jak dwie siostry z Pragi”.
Jakie siostry miano na myśli – nie wiadomo. Gwara Pragi opierała się
podziałom administracyjnym na Pragę Północ i Południe. Wędrowała sobie
swobodnie z Saskiej Kępy na Grochów, z Kamionka na Witolin. Zapożyczała
z Targówka, Bródna, Pelcowizny. Respekt miała jedynie dla granicy naturalnej –
Wisły. Od reszty Warszawy odcinała się m.in. pogardliwym „Pieprzysz głupoty
jak Kazio z Ochoty”. Posługiwały się nią środowiska kupieckie, rzemieślnicze,
robotnicze, uczniowie, „podgazowani” saskokępscy bon vivanci. W gwarze
poszczególnych dzielnic Pragi istnieją niewielkie różnice, głównie w zakresie
słownictwa. Zbyt małe jednak, by mówić o odrębności. Na Grochowie mówiło
się „brejdak” i „brejdaczka” na brata i siostrę, „katana” na
jesionkę, „maryna” na marynarkę, „majcień”, „porcień” na spodnie, „tufle”
na buty. Na forum płd-praskim udało się ustalić inne jeszcze słowa, zwroty
grochowskie: „kaniołka” – czapka, „iść na dzielnicę”, „jechać na Warszawę”
i przekleństwo – „a cholerę ci w bok”.
Gwara prawobrzeżnej Warszawy z pewnością nadal żyje. Popularyzował ją Stefan
Wiech-Wiechecki, Marek Nowakowski. Opisał Bronisław Wieczorkiewicz w „Gwarze
warszawskiej dawniej i dziś” oraz w „Balladach podwórzowych”.
Prażanie północni i południowi, saskokępczanie, grochowiacy, znawcy
warszawskich zabytków – spróbujmy odtworzyć gwarę praską, powiedzonka,
przysłowia, przekleństwa. Zapisane i mówione. Ich cechy i koloryt. Pragę
w języku i język Pragi. Bo to coś więcej, niż szemrana gwara praskich
cwaniaków, zresztą często odmalowana stereotypowo. Posłuchajmy, jak mówią
ludzie stąd. Zagadajmy sąsiadów. Wytężmy pamięć. Słowa przechowują historię
lepiej niż muzea. Może stworzymy modę na mówienie po prasku? Może ktoś ułoży
słownik języka prawobrzeżnej Warszawy? Ja już mówię, że jadę na dzielnicę : )