ekachna
19.11.09, 22:47
Wczoraj zostały zamontowane barierki ochronne na Łabędziej przy stawie. Dumny
szanowny pan radny puszył się jak paw. Dodam tylko z kronikarskiego obowiązku,
że takich barierek nie ma na dalszym odcinku Łabędziej. Czyli co: pan radny
chroni zieleń tylko przy stawie? A dalej już nie? Dewastacja zieleni w dalszej
części ulicy nie ma znaczenia? No cóż...wszak tam koledzy i sąsiedzi mają
swoje sklepy i klienci muszą gdzieś parkować i ci sami sasiedzi i znajomi mają
swoje garaże...
Ja naprawdę nic nie mam do tych garaży, niech sobie będą. Ale proszę nie
wciskać mi kitu, że barierki przy stawie mają chronić zieleń. Barierki mają
inny cel: odgrodzenie mieszkańców Mysiadła od mieszkańców Piaseczna.
Otóż szanowny panie radny: nic to panu nie da. Psy zamieszkujące Piaseczno
dalej będą obsrywały teren jeziorka, ja ze swoimi dziećmi dalej będę chodzić
na plac zabaw w Mysiadle a moje dziecko zupełnie legalnie dalej chodzi do domu
kultury w tym samym Mysiadle. No, chyba że szanowny pan radny słupy graniczne
postawi i paszporty wyda...
A tak poważnie: przeraża mnie zaprzaństwo i bezmyślność. Bo zamiast użyć
swoich kontaktów, władzy i wpływów do tego, aby tak zmienić zagospodarowanie
terenu, aby wszystkim mieszkańcom żyło się lepiej i bezpieczniej to szanowny
radny ulega swoim jakże niskim pobudkom, chęci zaszkodzenia tym wstrętnym
"piaseczyniakom". Tymczasem panie radny proszę spróbować przejśc przez ulicę
Łabędzią. Otóż nie można na wprost apteki bo postawił pan te jakże piękne
barierki. Fantastycznym pomysłem jest dojście do przejścia ale jak to uczynić?
Nawet jeśli wzdłuż bloku nie stoją zaparkowane samochody to jest tam kałuża po
kolana, w obecną pogodę niewysychająca nigdy. Pozostaje zatem iść ulicą.
Baaardzo bezpieczne, prawda? Zwłaszcza jeśli samochód wyjeżdżający zza zakrętu
z dużą szybkością nic nie ma szansy zauważyć pieszego i zwłaszcza jeśli po tej
ulicy idzie dziecko...
I to nie musi być dziecko piaseczyńskie panie rady, bo ono nie musi
przechodzić do znienawidzonych przez pana bloków 25 i 27 ale to może być
mieszkaniec Mysiadła idący do apteki albo mysiadłowskie dziecko odwiedzające
swojego kolegę czy koleżankę w Piasecznie...Czy trzeba nam tragedii? Czy w
imię tego zaprzaństwa musi dojśc do wypadku?
Dzwonię na policję i straż miejską donosząc na zaparkowane samochody przy
parkanie, upominam administratora aby zaczął działać, niestety na razie
bezskutecznie. No, ale przecież...jak to było panie radny? "Jak kupiliscie tam
mieszkania to teraz macie"? Obym była złym prorokiem panie rady i oby w
wypadku nie zginął nikt panu bliski. Bo chyba tego nie wybaczyłby pan sobie?