Dodaj do ulubionych

Świdnicka porodówka (w Latawcu) - opinie

03.08.09, 18:25
Bardzo proszę wszystkie Panie, które rodziły w świdnickiej porodówce po
przenosinach do Latawca o opinie, zwłaszcza na temat opieki w trakcie i po
porodzie.
Obserwuj wątek
    • nastyewa Re: Świdnicka porodówka (w Latawcu) - opinie 28.08.09, 10:32
      Witam!!Ja osobiście nie skorzystam ze Świdnickiej porodówki prędzej
      pojadę do Wałbrzycha, ponieważ leżałam na patologii ciąży w latawcu
      2 razy i raz miałam wywoływany poród kroplówką-oczywiście nie udało
      się...i moje wrażenie jest negatywne ponieważ czułam się
      tam "olewana" i z resztą nie tylko ja!!!Owszem pielęgniarki jak się
      dobrze trafi to są super lekarze też niczego sobie ale ordynator-
      Dr.Kubiaczyk to człowiek bez wyobraźni,ma wszystko gdzieś, ciągle
      nie ma czasu na nic, nie odpowiada na pytania zakłopotanych kobiet i
      często o nich zapomina.Ja na wywołanie porodu czekałam tam 6 dni bo
      nikt nie miał dla mnie czasu!!!!Kobiety rodzące chciał odsyłac do
      domu bo tłumaczył że nie ma miejsc.Ciągle śmieje się wszystkim w
      twarz unikając w ten sposób odpowiedzi na zadane mu pytania!!!
      Tragedia nie wracam tam już!!
      • nastyewa Re: Świdnicka porodówka (w Latawcu) - opinie 28.08.09, 10:35
        Aha i dodam jeszcze że mam 3 stopień dojrzałości łożyska (obecnie 39
        tc) i raz Kubiaczyk mówił że moja sytuacja jest zła a na drugoi
        dzień że jest wszystko w porządku i że chyba mnie do domu
        wypuści...kolejny dzień to znów info że jest źle a później znów że
        się zregenerowałam idiota po prostu!!!!!!
        • afmh Re: Świdnicka porodówka (w Latawcu) - opinie 28.08.09, 17:47
          Zdecydowanie odradzam, polecam Wałbrzych i tamtejszy szpital
          ginekologiczno-położniczy. Latawiec to syf oraz układy i układziki.
          • aniaeg1 Re: Świdnicka porodówka (w Latawcu) - opinie 02.09.09, 10:36
            ja z kolei mam złe doświadczenia jeśli chodzi o wałbrzyski szpital. jestem z
            Wałbrzycha ale wybrałam Latawca, obym nie żałowała. termin mam za ok 2 tyg.
            jeśli ktos chce pogadać to zapraszam na maila, może odezwie się Mamuśka, która
            rodziła w Swidnicy i dokładnie opisze co i jak. byłabym wdzięczna :) pozdrawiam
            • floe1 Re: Świdnicka porodówka (w Latawcu) - opinie 04.09.09, 08:55
              A czy któraś z Pań jest zorientowana czy w Świdnicy działa jakaś
              szkoła rodzenia?
              • hanasuna Re: Świdnicka porodówka (w Latawcu) - opinie 07.09.09, 14:37
                Odpowiedź dla floe1
                Jak ja rodziałam (ponad rok temu) działały dwie szkoły rodzenia,
                przy szpitalu i przy przychodni na ul. Konopnickiej, niestety nie
                pamiętam jak się nazywa ta przychodnia.
                Pozdrawiam
                • floe1 Re: Świdnicka porodówka (w Latawcu) - opinie 08.09.09, 13:18
                  dzięki za odpowiedź!! a w międzyczasie podbijam wątek - jakieś
                  opinie o porodówce??
                  • failte Re: Świdnicka porodówka (w Latawcu) - opinie 20.11.09, 09:33
                    Ja też podbijam - jakie opinie?
                    • aniaeg1 Re: Świdnicka porodówka (w Latawcu) - opinie 27.11.09, 22:58
                      witam :)

                      jakis czas temu pisałam, że wybrałam świdnicką porodówkę, martwiłam się jednak
                      czy to dobry wybór... teraz, dwa miesiące po porodzie mogę powiedzieć że POLECAM
                      STUPROCENTOWO! . jedyny minus - brak znieczulenia...ale położna tak kieruje
                      porodem, że odbywa się on naprawdę szybko. zainteresowanie lekarzy jest duże,
                      połozna mówi do Ciebie po imieniu. nie jesteś kolejną z wiielu tak jak w
                      wałbrzyskiej porodówce. sala do porodów rodzinnych za darmo, duża, piłeczka do
                      skakania, mąż cały czas obecny. mogłam robić dosłownie co chciałam - nawet
                      chodzić po oddziale.mąż było obecny naqwet przy zszywaniu krocza, bo pękłam (ale
                      to o wile lepsze niż nacięcie). w międzyczasie prowadziliśmy konwersację z
                      lekarami :). nie było mowy o przypinaniu pasami do ktg - aparat mają z
                      przenośną głowicą. generalnie wszystko na życzenie. tzn np - "jesli nie życzy
                      sobie pani nacinania krocza, nie będzie ono nacinane, chyba że zajdzie naprawdę
                      taka konieczność" ; "lewatywa tylko jesli pani chce". i rzeczywiście tak było.
                      krocza mi nie nacieli, lewatywy nie miałam (ale akurat chciałam, z tym że nie
                      zdążyli ;) ). sympatyczna atmosfera, lekarze chodzą uśmiechnięci... brzmi to jak
                      bajka, ale ja sama jestem w szoku! drugi raz też tam pojadę rodzić, mimo iż mam
                      do pokonania odległość 25km z Wałbrzycha. po porodzie opieka na najwyższym
                      poziomie. położne przychodzą co chwilę pytać, czy czegoś nie potrzeba, przynosza
                      tabletki na bolące krocze, pokazują jak karmić (co o połżnych z Wcha chyba
                      wiadomo jak jest :/ ) , nie ma problemu gdy trzeba dokarmić dziecko. sale
                      poporodowe dwu - trzyosobowe z własnym prysznicem i wc, w niedzielę na obiad
                      schab z sosem.. :) i oczywiście, co najważniejsze - sprzęt do ratowania dzieci
                      tez mają! ahaaa. ordynator na obchodzie pyta się, czy czegoś brakuje, czy
                      wszystko jest ok.. nie ma żadnego pokazywania krocza i podkładów poporodowych
                      lekarzom na obchodzie (zresztą nie tylko lekarzom, bo w Wałbrzychu takie
                      pojęcie jak intymność i godnośc nie istnieje), nie ma opryskliwych położnych,
                      dziecko ma super opiekę.
                      się rozpisałam...:) jakby ktos chciał jakieś informację, podaję maila -
                      aniaeg@o2.pl.

                      p.s. przepraszam za literówki, ale jedną ręka karmię, drugą piszę ;)
                      • floe1 Re: Świdnicka porodówka (w Latawcu) - opinie 14.05.10, 22:12
                        no a ja jestem odmiennej opini... fakt cała akcja porodowa prowadzona dobrze
                        przez położną - ale piłkę mają tylko jedną - jak rodziłam był jeszcze jeden
                        poród i zabrano mi piłkę tej drugiej i przypięto do ktg na łóżku - mimo że
                        prosiłam by pozwolono mi zmienic pozycje bo na lezaco nie było mi wygodnie - tak
                        czy inaczej nie mam zastrzezen co do prowadzenia porodu. co do opieki po
                        porodzie zgadzam sie z przedmowczynia - położne i panie do opieki nad dzieckiem
                        , pediatrzy - super! sale owszem małoosobowe i z łazienkami ale tu zaczyna sie
                        problem - nikt tej łazienki nie sprzatnał a byłam w sali 3 dni - przy 3
                        kobietach w połogu korzystających z niej - mozna sobie wyobrazic jak wygladała -
                        gorzej niż dworcowa!! koszmar!
                        do tego zero opieki lekarskiej nad kobietami po porodzie... lekarz nacisnal na
                        brzuch i zapytał czy chce isc do domu... to cały moj kontakt z lekarzem
                        • ka.t.a Re: Świdnicka porodówka (w Latawcu) - opinie 11.08.10, 14:27
                          Jestem bardzo zainteresowana tematem - podciągam wątek, czekając na
                          inne opinie :)
                          • ania309 Re: Świdnicka porodówka (w Latawcu) - opinie 13.08.10, 13:36
                            Dziewczyny, czy w Latawcu jest szkoła rodzenia? Gdzie mogę uzyskać niezbędne
                            informacje? Do jakich szkół uczęszczałyście?
                            Pozdrawiam
                            • alicja2205 Re: Świdnicka porodówka (w Latawcu) - opinie 31.10.13, 17:41
                              W szpitalu jest darmowa porodówka , na stronie szpitala jest ta informacja , jednak z tego co wiem to do końca roku już są obstawione terminy . Także można zapytać sie o terminy na 2014 rok . Pozdrawiam.
                        • ania309 Re: Świdnicka porodówka (w Latawcu) - opinie 13.08.10, 13:31
                          Dziewczyny, czy w Latawcu jest szkoła rodzenia? Jeżeli tak, gdzie mogę otrzymać
                          niezbędne informacje? Do jakich szkół uczęszczałyście?
                          • floe1 Re: Świdnicka porodówka (w Latawcu) - opinie 17.08.10, 23:14
                            z tego co wiem to nie ma takiej szkoły, jest szkoła prowadzona przez położną z
                            tego szpitala w przychodni ars medica
                  • gwiazdkowa-1 Re: Świdnicka porodówka (w Latawcu) - opinie 07.09.11, 13:38
                    Dziewczyny jeżeli chodzi o odział położniczy i noworodkowy w szpitalu Latawiec w Świdnicy to jestem na bieżąco bo niedawno rodziłam tam przez cesarskie cięcie. I jedyne słowo które w tej chwili przychodzi mi do głowy to DRAMAT!!! na oddziale położniczym lekarze jak dla mnie są niekompetentni, a opieka po porodzie dla mamy i dziecka daje wiele do życzenia.Opowiem jak to było ze mną. Otóż zgłosiłam się do szpitala w czwartek z bólami brzucha i odchodzącym już czopem porodowym. Po czym bez jakichkolwiek badań(zwykłego badania ginekologicznego, czy też KTG) usłyszałam że mam się udać do swojego ginekologa. Tak też zrobiłam tyle że mój gin. był na urlopie, ale dostałam się do innego. Pan doktor gdy tylko wziął mnie na fotel i zaczął badać stwierdził że główka dziecka jest już bardzo nisko i że nie sądzi żebym z porodem wytrzymała do poniedziałku na planowaną cesarkę.Następnego więc dnia znowu udałam się do szpitala i musieli mnie przyjąć. Dostawałam zastrzyki na rozlużnienie macicy i siedziałam tam od piątku do poniedziałku bezczynnie czekając na nagłą akcję porodową!!!. Nie wytrzymałam jednak do planowej cesarki gdyż z niedzieli na poniedziałek o 4 rano odeszły mi wody i zaczęły się bóle porodowe.Po zgłoszeniu tego faktu położnej a potem zaspanemu lekarzowi na dyżurze usłyszałam żebym czekała do obchodu który ma być o 9!!! bo, i tu cytat ,,przecież nie będziemy jeszcze wszystkich budzić"!!!. Zadzwoniłam więc po męża i moją mamę, bo samemu nic się nie zdziała a gdy jest rodzina to szybciej na Ciebie zwrócą uwagę. Po ich przyjeździe dowiedziałam się że już nie będę czekała do 9 tylko do 7 rano. Do tej godziny jak wzięli mnie na przygotowanie do cesarki bóle miałam już co niecełą minutę, a rozwarcie na 5 palców!!!!( Nadmienię tylko że w moim wypadku poród naturalny nie wchodził w grę bo mam tętniaka międzykomorowego i przy wysiłku mogłoby się to zakończyć śmiercią.)Wreszcie wzięto mnie na salę operacyjną i .... hitem było to że gdy ja byłam w bólach porodowych partych(napewno zrozunieją mnie osoby ,rodzące już) przyszła pani anestezjolog z arkuszem i w takiej chwili przeprowadzała ze mną wywiad!!!(leżałam w szpitalu od piątku!!!uważam że można to było zrobić wcześniej!)W trakcie operacji nie było lepiej, bo paraliż miał dotyczyć tylko dolnej części ciała a mi znieczulenie zaczęło sięgać szyji!!! mięśnie klatki piersiowe były znieczulone przez co ciężko mi było oddychać. A co gdyby znieczulenie poszło wyżej i zajęło tchawicę!!! nie mogłabym oddychć i skończyłoby się to na respiratorze.Po porodzie zależy też jaka była zmiana pielęgniarek nie jest wcale lepiej. A jużnajbardziej to było mi szkoda maluszków. W pierwszej i w drugiej dobie po cesarce możesz oddać dziecko na noc ze względu na to że nie mozesz się za bardzo poruszać a gdzie jeszcze się zająć dzieckiem!. Ja na drugą dobę miałam straszny problem z oddaniem dziecka ponieważ pani wzięła mi dziecko z taką łaską że żałowałam że je oddałam a już jak usłyszłam po moich słowach że dziecko jest przebrane i nakarmione od niej że ,,co z tego w nocy nie będzie ''to wyszłam z siebie. Rano gdy przyniosły nam( mi i takiej dziewczynie która lezała ze mną ) dzieci to przeżyłyśmy szok. Dzieciaczki były całe w kupie prawie po pachy!!! jak zaczęłam ją myć to musiałam tą kupkę zdrapywać paznokciem!!! czyli nie była to kupka zrobiona nad ranem!!!.Nie wiem dziewczyny czy moje doświadczenie z tym szpitalem do was przemówi ale nie życze nikomu tego co tam przeżyłam i jak mogę doradzić to naprawdę szukajcie innego szpitala bo hasło ,,Rodzić po ludzku'' jest nieadekwatne do opieki tego szitala.
                    • kosmicznavenus1 Re: Świdnicka porodówka (w Latawcu) - opinie 12.09.11, 16:45
                      A może gwiazdkowa1 napisze, że do Latawca i oddziału i do ludzi, których os........a po pachy - 9 września w dyrdy z rodziną przybyła prosząc o pomoc bo z JEJ dzieckiem jest źle. Może niech napisze, że dziecko oddała do diagnostyki i leczenia w tym właśnie szpitalu i w tym oddziale z którego niedawno wyszła a który tak odradza innym.
                      No Pani gwiazkowa1 - proszę to potwierdzić, że tak było i być odpowiedzialnym za słowo.
                    • sylwia1976.1 Re: Świdnicka porodówka (w Latawcu) - opinie 16.12.11, 13:15
                      witam co do porodówki na latawcu to nie wiem,ale do tych lekarzy to mam wielki żal bo jestem w ciąży prawidłowej 11tyd zgłosiłam sie tam z bólem brzucha nie robiono mi badan tylko RTG stwierdzili że to ciąża poza maciczna i rozkroili mi brzuch.jak już rozkroili to sie zdziwili bo wszystko okazało sie z ciążą ok, a miałam problem z woreczkiem żółciowym,nigdy więcej nie pójdę do tego szpitala
                    • alicja2205 Re: Świdnicka porodówka (w Latawcu) - opinie 31.10.13, 17:49
                      Przeczytałam z niedowierzaniem Pani doświadczenie z lekarzami , położnymi i pielęgniarkami . Na wszystkich oddziałach byłam prawie 3 miesiące jako studentka . Nigdy ale to NIGDY nie spotkałam się tam z takim traktowaniem pacjenta i dziecka . Nie wiem jakie oczekiwania miała Pani do opieki szpitala , ale myślę że aż tak tragicznie jak Pani to opisuje nie było . Pozdrawiam .
      • jedynyanulek Re: Świdnicka porodówka (w Latawcu) - opinie 05.08.11, 19:50
        raz rodziłam jeszce na westerplatte drugi raz już w latawcu.Byłam zadowolona z opieki,podejścia,może dlatego też że raczej nie jestem osobą któea oczekuje nie wiadomo jakiej uwagi,mało absorbująca jestem,i wszystko chcę zrobić szybko,sama,i wogóle Co???? ja nie dam rady????? miałam dwie cesarki,chociaż pierwsza too po całonocnym nieowocnym,niepostępującym porodzie,druga ze wskazań zdrowotnych.Aale miło wszystko wspominam i polecam szpital...i czysto!!!! i schludnie a powiem wam że to duży plus kiedy człowiek ma w pokoju łazienke,nie boi się maleństwa zostawić bo do wc dwa kroki,czuje się jak człowiek cywilizowany...Lekarze...nie wszyscy godni polecenia ale ogólnie dobrze
        • backmaga Re: Świdnicka porodówka (w Latawcu) - opinie 23.11.11, 15:21
          Ja rodziłam kilka godzin po otwarciu oddziału położniczego w Świdnicy w 2009 byłam bardzo zadowolona...opieka rewelacyjna, ale jak niedawno leżałam na patologii ciąży to miałam już inne zdanie. Wydaje mi się że tam trzeba po prostu trafić na " dobry dzień" lekarzy, ciekawa jestem jak jest teraz na położnictwie. Termin mam na styczeń i mam obawy..
          • fryziaw Świdnica czy Wałbrzych to proste 06.11.13, 11:58
            Ja nie polecam Świdnicy szpital latawiec ma nieciekawą opinie
            Polecam Wałbrzych ze względu na większe doświadczenie personelu i lepiej wyposażonego szpitala

            Pamiętacie Calineczkę najmniejsze dziecko w Polsce jakie się urodziło # właśnie urodziło się w Wałbrzychu w szpitalu ginekologicznym # lekarze z Wałbrzycha dokonali cudu można tak powiedzieć
            walbrzych.naszemiasto.pl/archiwum/1608938,calineczka-kocha-zyc,id,t.html
            Wałbrzych ma sprzęt specjalny# mają specjalną karetkę dla noworodków# teraz pomyślcie jak będzie się coś działo z waszym dzieckiem zanim karetka zostanie wezwana do Świdnicy z Wałbrzycha to potrwa to długi czas # Jeżeli w Wałbrzychu uratowano najmniejsze dziecko w Polsce to jest to wielkie osiągnięcie i doświadczenie

            Naprawdę moja siostra tam rodziła i jest naprawdę super # cała rodzina czuła się bezpiecznie w Wałbrzychu # może trzeba dojechać ale naprawdę warto bo zdrowie dziecka jest najważniejsze a bez sprzętu czy karetki specjalnej żaden inny szpital tego nie zapewni.
    • annka30 Poród Szpital Latawiec 03.08.14, 14:37
      Witajcie,
      Każda z Nas ma inne zdanie na temat porodu w świdnickim szpitalu, niestety ja należę do tych kobiet które oceniają ten szpital negatywnie.
      W moim przypadku poród był długi i bardzo bolesny. Jak wiadomo znieczuleń latawiec nie posiada. Zainteresowanie personelu zarówno położnej i lekarza niewielkie, w momencie kiedy krzyczałam z bólu wtedy przychodzono żeby sprawdzić co się dzieje.
      Czy tak powinno być, że kobieta nie cieszy się z dziecka tylko przeżywa męczarnie? Każda z Was może sobie odpowiedzieć na to pytanie.
      Po drugie dlaczego nie jest robione badanie usg przed porodem żeby ocenić wagę dziecka, po to by podjąć decyzję o sposobie porodu naturalnym bądź cesarskim cięciu.
      Opieka po porodzie też nie najlepsza, o wszystko trzeba prosić i to czasami jest problem zależy na jaką zmianę się trafi.
      Pozytywem jak dla mnie były dwie panie, które przychodziły z butelką dla małego kiedy ja nie miałam pokarmu. Te dwie kobiety rzeczywiście wiedzą, że pracują na oddziale położniczym i im mogę serdecznie podziękować za opiekę i pomoc.
      • 0lena14 Re: Poród Szpital Latawiec 24.08.14, 11:00
        Rodziłam synka 4 lata temy w Latawcu i czytam z przykrością ze nadal nic sie tam nie zmieniło na lepsze.
        Rodziłam jako jedyna w nocy i wielką łaską zostałam obsłużona przez położną i lekarza.
        Wcześniej rodziłam pierwsze dziecko w Wałbrzychu po tamtych przeżyciach chciałam koniecznie rodzić gdzieś indziej z nadzieją na lepszą opiekę .
        Niestety sytuacja powtórzyła sie .
        Zastanawiam sie czy stosunek położna pacjentka zalezy od pieniędzy za wykonywaną prace i dochodze do wniosku ze TAK.
        Póki to sie zmnieni i nie bedzie tak jak w innych krajach uni dokąd wyjechało mnóstwo położnych i pielegniarek nie liczcie dziewczyny na godną opieke
        chcyba ze stać was na prywatną klinikę
        Poza tym zastanowiło mnie po co na sali prodowej w latawcu są wanny do rodzenia w wodzie ? skoro nie są uzywane na moje pytanie położna odpowiedziała ze nie używa ich bo zamoczy sobie ubranie od takiego porodu
        wszystko na temat
    • oliwerek Re: Świdnicka porodówka (w Latawcu) - opinie 02.04.19, 13:59
      ODDZIAŁ GINEKOLOGICZNO-POŁOŻNICZY. Relacja z mojego porodu, krótka i na temat. Rodziłam w grudniu 2018r. To był mój drugi poród za pomocą cesarskiego cięcia, ale o tym za chwilę. Byłam również 3 krotnie na oddziale patologii ciąży, na której panuje atmosfera bezprawia, braku szacunku dla kobiet, pogardy, nietolerancji, jak również wszechwładzy szczególnie wśród Pań pielęgniarek, tudzież położnych, które wydawałoby się postradały wszelkie rozumy, rządzą lekarzami i narzucają im swoją wolę. Parodia. Wszelkie próby rządzenia mną i traktowania jak "kupę mięsa" a nie pacjentkę z godnością, w moim przypadku spotkały się z absolutną dezaprobatą. Uczulam, iż niestety nie każda przyszła matka ma świadomość swoich praw i większość kobiet, choć cierpiąc to nie wyraża własnej suwerennej woli. W moim przypadku jedna z położnych, wskutek swoich zaniedbań (traktowania mnie bez godności i szacunku oraz odmówiwszy okazania mojego zapisu ktg, który notabene miała w ręce) odbyła rozmowę z lekarzem, który był wówczas na wieczornym dyżurze i niestety ku mojemu totalnemu zaskoczeniu bał się własnego cienia twierdząc, iż nie chciałby mieć problemów, wskutek tych szumów... Zastanawia mnie zatem fakt, kto na tym oddziale ma decydujące zdanie - lekarz czy dyżurna położna? Bardzo ciekawe, zaryzykuję stwierdzenie, iż niestety ta druga - tyczy się to bynajmniej oddziału ginekologii i patologii ciąży. Atmosfera, która tam panuje jest żenująca. Niech ktoś w końcu zrobi z tym porządek.
      Ponadto.
      Na przyjęciu na patologię, z powodu nieprawidłowości ktg lekarz usłyszawszy ode mnie, iż mam konfliktowe grupy krwi z mężem, tj. RH- matka, RH+ ojciec, poddaje pod dyskusje fakt, kto mógłby być ojcem mojego dziecka i zamiast skupić się na przeciwciałach, które są tutaj decydujace, zleca przede wszystkim moją grupę krwi a jako dodatek test coombsa, wyłącznie dlatego, iż oponowałam. Co z tego, skoro kolejna położna kilka chwil później przy poborze krwi pyta mnie, czy miałam już wykonywane te badania? Oczywiście, że miałam, bo z każdym kolejnym miesiącem było olbrzymie ryzyko. Ta jednak każe przynieść moje wyniki papierowe tych badań i podważa zdanie lekarskie, co robi? Pobiera krew na wszystkie inne rutynowe badania, pomijając test coombsa, powołując się na moje prywatne dokumenty - skandal!
      Następnego dnia, kiedy wychodzi to na jaw, lekarz na obchodzie wypiera się pewnych faktów w żywe oczy, bo całość jest kompromitująca.
      Jak się sytuacja skończyła? Po drodze ten sam lekarz w gabinecie przeprasza oficjalnie i zleca te badanie po raz wtóry. Pobrano mi drugi raz krew, czyli kolejne niepotrzebne wówczas wkłucie żylne i pobór krwi na przeciwciała w ewentualnym konflikcie serologicznym, które niestety otrzymuje kilka dni po porodzie do domu... Po co mi to było... :)? Tak to właśnie wyglądało.

      Samo cięcie cesarskie oraz zakopane pod ziemie powikłania popunkcyjne...
      Przy znieczuleniu podpajenczynówkowym, Pani anestezjolog z innego oddziału niestety wkuwała się dwukrotnie. Przypuszczam, że doszło do nadmiernego ubytku płynu mózgowo-rdzeniowego, NAKŁUCIA OPONY TWARDEJ, gdyż automatycznie podczas operacji zrobiło mi się słabo, co szybko zgłosiłam po czym otrzymałam rurką tlen do nosowo. Niestety w niespełna godzinę po zabiegu zaczęłam okropnie wymiotować, miałam okropne nudności, odczuwałam upiorny ból głowy, dysfunkcję całego organizmu drżenia (znieczulenie trzymało mnie nie do dwóch godzin tylko do 4). Oczywiście małolata z położnictwa próbowała wmówić mi, że to wskutek podnoszenia głowy. Bzdura. Ta sama małolata próbowała mnie po kilku godzinach od zabiegu (zabieg około 19:00 a incydent ok 6:00) zwalić z łóżka na kąpiel. Kiedy zaczęłam wymiotować i osunęłam się na łóżko wskutek zawrotów głowy, ta odroczyła temat twierdząc, iż nie chciałaby abym jej "omdlała w łazience"... ale nie przyszło jej do głowy, by wezwać lekarza. Przyniosła jedynie leki w kroplówce przeciw wymiotne. To nie wszystko, bowiem najgorsze miało dopiero nadejść. Zaczęłam mieć po 2 dniach problemy z oddawaniem moczu oraz nie do wytrzymania ból prawej strony klatki piersiowej oraz prawej kończyny. Był to paraliżujący ból, uniemożliwiający oddychanie, piekielny i nie do zniesienia. Powiedziałam o tym kolejnej tym razem miłej pielęgniarce (wyjątki się zdarzają), która rozsądnie stwierdziła, iż pacjentki monitorują te sprawy po znieczuleniu podpajenczynówkowym i jest to na pewno powikłanie. Oczywiście na obchodzie jeden z lekarzy zasugerował cytuję "oj proszę nie przesadzać, widziałem osobiście jak Pani wstawała do dziecka". Proszę Pana z całym szacunkiem, która matka nie wstanie do swojego płaczącego dziecka, wymagającego opieki, nawet pomimo tego ekstramalnego bólu i dyskomfortu?? - Proszę Pana do pana się zwracam...? Raczej żadna... i chyba się Pan ze mną zgodzi.
      Bynajmniej ten lekarz zasądził, iż to objawy ewidentnego powikłania po punkcyjnego. Chwała mu za to... bo miałam takie uczucie, że każdy z nich próbuje sprawę zamieść pod dywan...
      Ordynator zlecił bloker domięśniowo i zastrzyki przeciwzakrzepowe. Dolegliwości co prawda ustąpiły, ale obecnie 3 miesiące po porodzie bóle powracają jak bumerang.
      Kolejna sprawa konfliktu serologicznego. Po kolejnej wizycie porannej usłyszałam, że jestem kwalifikowana do podanie globuliny antyD. W związku z powyższym chciałam wiedzieć na podstawie czego zostałam kwalifikowana? Usłyszałam na obchodzie od p. ordynatora, "iż najwidoczniej syn ma odczyn krwi po ojcu RH+, że laboratorium pilnuje mocno tych spraw". Ok, pomimo, iż nie planuje 3-ciego dziecka zgodziłam się na iniekcję globuliny. Jakie było moje zdziwienie, gdy w wypisie nie miałam wyników syna grupy krwi i odczynu? Skierowałam się prosto do kierownika neonatologii i co usłyszałam? Iż nie badają rutynowo grupy krwi i mój syn na pewno tej grupy nie miał zbadanej :) pozostawiam w takim razie innym poddanie przemyśleniu, dlaczego doktor - poniekąd głowa oddziału - wypowiada się o sprawach, co do których informacji nie potwierdził i nie zweryfikował ich a wydawałoby się będąc zaskoczony przez moją wnikliwość, opowiada rzeczy bez potwierdzenia czy też tylko przypuszczenia itp.? Bardzo ciekawe...
      Nadmieniam, iż ten sam lekarz, który stwierdził "ewidentne powikłania po punkcyjne" takowych w moim wypisie nie określił, zostały pominięte a nawet zatuszowane zwrotem "bez powikłań" pooperacyjnych. Ja to odbieram jako oszustwo. W wypisie odnotowano - Podano globulinę, natomiast w epikryzie tego samego wypisu nieco poniżej odnotowano, iż do podania globuliny nie kwalifikowano... :) paradoks czy brak kompetencji?
      Uwaga sprawę z globuliną skorygowano listownie 2,5 miesiąca po porodzie. Nie zgłaszałam tego, ale pomimo tego otrzymałam kolejny wypis poprawiony o prawidłowe informacje i epikryzę dot. globuliny, ale nadal z informacją nieprawdziwą "BEZ POWIKŁAŃ" po znieczuleniu...
      Kontynuując.
      Poniekąd odetchnęłam w dniu wyjścia ze szpitala, niemniej byłam i w tym dniu świadkiem niemiłego zajścia. Pewna Pani położna poprosiła mnie, bym podeszła "do lady tam nieopodal i uzyskam niezbędne informacje" natomiast koleżanka po fachu, która równolegle zdaje się też prowadzi szkołę rodzenia za tą właśnie ladą podsłuchiwała naszą rozmowę i wypala do swojej koleżanki położnej "to nie sklep i nie lada!!!" stawiając mnie i tą Panią Bogu ducha winną w niekomfortowej sytuacji... Zero taktu. Na oddziale panuje grobowa atmosfera i brak koleżeństwa, która odbija się również na pacjentach.
      Ostatnia sprawa, bo "przecież to za mało" 10 dni po zabiegu przyjechałam na ściągnięcie szwów, proszę mi uwierzyć wracałam do domu pełna nadziei, ze już noga moja tam nie postąpi, ale co się okazało, że nawet to może być źródłem kolejnego problemu. Okazało się bowiem, ze dyżurujący wtedy lekarz siwy w kucyku nie usunął mi tego szwa w całości, pozostawiając jeden guzek nici! Musiałam jeszcze raz pojechać tam następnego dnia na izbę, by inny lekarz po nim to poprawił.

      Ludzie to jest żenujące!
      Takie oto mam wrażenia zarówno z pobytu na Oddziale Patologii, jak i Położnictwa!
    • oliwerek Re: Świdnicka porodówka (w Latawcu) - opinie 02.04.19, 14:03
      ODDZIAŁ GINEKOLOGICZNO-POŁOŻNICZY. Relacja z mojego porodu, krótka i na temat. Rodziłam w grudniu 2018r. To był mój drugi poród za pomocą cesarskiego cięcia, ale o tym za chwilę. Byłam również 3 krotnie na oddziale patologii ciąży, na której panuje atmosfera bezprawia, braku szacunku dla kobiet, pogardy, nietolerancji, jak również wszechwładzy szczególnie wśród Pań pielęgniarek, tudzież położnych, które wydawałoby się postradały wszelkie rozumy, rządzą lekarzami i narzucają im swoją wolę. Parodia. Wszelkie próby rządzenia mną i traktowania jak "kupę mięsa" a nie pacjentkę z godnością, w moim przypadku spotkały się z absolutną dezaprobatą. Uczulam, iż niestety nie każda przyszła matka ma świadomość swoich praw i większość kobiet, choć cierpiąc to nie wyraża własnej suwerennej woli. W moim przypadku jedna z położnych, wskutek swoich zaniedbań (traktowania mnie bez godności i szacunku oraz odmówiwszy okazania mojego zapisu ktg, który notabene miała w ręce) odbyła rozmowę z lekarzem, który był wówczas na wieczornym dyżurze i niestety ku mojemu totalnemu zaskoczeniu bał się własnego cienia twierdząc, iż nie chciałby mieć problemów, wskutek tych szumów... Zastanawia mnie zatem fakt, kto na tym oddziale ma decydujące zdanie - lekarz czy dyżurna położna? Bardzo ciekawe, zaryzykuję stwierdzenie, iż niestety ta druga - tyczy się to bynajmniej oddziału ginekologii i patologii ciąży. Atmosfera, która tam panuje jest żenująca. Niech ktoś w końcu zrobi z tym porządek.
      Ponadto.
      Na przyjęciu na patologię, z powodu nieprawidłowości ktg lekarz usłyszawszy ode mnie, iż mam konfliktowe grupy krwi z mężem, tj. RH- matka, RH+ ojciec, poddaje pod dyskusje fakt, kto mógłby być ojcem mojego dziecka i zamiast skupić się na przeciwciałach, które są tutaj decydujace, zleca przede wszystkim moją grupę krwi a jako dodatek test coombsa, wyłącznie dlatego, iż oponowałam. Co z tego, skoro kolejna położna kilka chwil później przy poborze krwi pyta mnie, czy miałam już wykonywane te badania? Oczywiście, że miałam, bo z każdym kolejnym miesiącem było olbrzymie ryzyko. Ta jednak każe przynieść moje wyniki papierowe tych badań i podważa zdanie lekarskie, co robi? Pobiera krew na wszystkie inne rutynowe badania, pomijając test coombsa, powołując się na moje prywatne dokumenty - skandal!
      Następnego dnia, kiedy wychodzi to na jaw, lekarz na obchodzie wypiera się pewnych faktów w żywe oczy, bo całość jest kompromitująca.
      Jak się sytuacja skończyła? Po drodze ten sam lekarz w gabinecie przeprasza oficjalnie i zleca te badanie po raz wtóry. Pobrano mi drugi raz krew, czyli kolejne niepotrzebne wówczas wkłucie żylne i pobór krwi na przeciwciała w ewentualnym konflikcie serologicznym, które niestety otrzymuje kilka dni po porodzie do domu... Po co mi to było... :)? Tak to właśnie wyglądało.

      Samo cięcie cesarskie oraz zakopane pod ziemie powikłania popunkcyjne...
      Przy znieczuleniu podpajenczynówkowym, Pani anestezjolog z innego oddziału niestety wkuwała się dwukrotnie. Przypuszczam, że doszło do nadmiernego ubytku płynu mózgowo-rdzeniowego, NAKŁUCIA OPONY TWARDEJ, gdyż automatycznie podczas operacji zrobiło mi się słabo, co szybko zgłosiłam po czym otrzymałam rurką tlen do nosowo. Niestety w niespełna godzinę po zabiegu zaczęłam okropnie wymiotować, miałam okropne nudności, odczuwałam upiorny ból głowy, dysfunkcję całego organizmu drżenia (znieczulenie trzymało mnie nie do dwóch godzin tylko do 4). Oczywiście małolata z położnictwa próbowała wmówić mi, że to wskutek podnoszenia głowy. Bzdura. Ta sama małolata próbowała mnie po kilku godzinach od zabiegu (zabieg około 19:00 a incydent ok 6:00) zwalić z łóżka na kąpiel. Kiedy zaczęłam wymiotować i osunęłam się na łóżko wskutek zawrotów głowy, ta odroczyła temat twierdząc, iż nie chciałaby abym jej "omdlała w łazience"... ale nie przyszło jej do głowy, by wezwać lekarza. Przyniosła jedynie leki w kroplówce przeciw wymiotne. To nie wszystko, bowiem najgorsze miało dopiero nadejść. Zaczęłam mieć po 2 dniach problemy z oddawaniem moczu oraz nie do wytrzymania ból prawej strony klatki piersiowej oraz prawej kończyny. Był to paraliżujący ból, uniemożliwiający oddychanie, piekielny i nie do zniesienia. Powiedziałam o tym kolejnej tym razem miłej pielęgniarce (wyjątki się zdarzają), która rozsądnie stwierdziła, iż pacjentki monitorują te sprawy po znieczuleniu podpajenczynówkowym i jest to na pewno powikłanie. Oczywiście na obchodzie jeden z lekarzy zasugerował cytuję "oj proszę nie przesadzać, widziałem osobiście jak Pani wstawała do dziecka". Proszę Pana z całym szacunkiem, która matka nie wstanie do swojego płaczącego dziecka, wymagającego opieki, nawet pomimo tego ekstramalnego bólu i dyskomfortu?? - Proszę Pana do pana się zwracam...? Raczej żadna... i chyba się Pan ze mną zgodzi.
      Bynajmniej ten lekarz zasądził, iż to objawy ewidentnego powikłania po punkcyjnego. Chwała mu za to... bo miałam takie uczucie, że każdy z nich próbuje sprawę zamieść pod dywan...
      Ordynator zlecił bloker domięśniowo i zastrzyki przeciwzakrzepowe. Dolegliwości co prawda ustąpiły, ale obecnie 3 miesiące po porodzie bóle powracają jak bumerang.
      Kolejna sprawa konfliktu serologicznego. Po kolejnej wizycie porannej usłyszałam, że jestem kwalifikowana do podanie globuliny antyD. W związku z powyższym chciałam wiedzieć na podstawie czego zostałam kwalifikowana? Usłyszałam na obchodzie od p. ordynatora, "iż najwidoczniej syn ma odczyn krwi po ojcu RH+, że laboratorium pilnuje mocno tych spraw". Ok, pomimo, iż nie planuje 3-ciego dziecka zgodziłam się na iniekcję globuliny. Jakie było moje zdziwienie, gdy w wypisie nie miałam wyników syna grupy krwi i odczynu? Skierowałam się prosto do kierownika neonatologii i co usłyszałam? Iż nie badają rutynowo grupy krwi i mój syn na pewno tej grupy nie miał zbadanej :) pozostawiam w takim razie innym poddanie przemyśleniu, dlaczego doktor - poniekąd głowa oddziału - wypowiada się o sprawach, co do których informacji nie potwierdził i nie zweryfikował ich a wydawałoby się będąc zaskoczony przez moją wnikliwość, opowiada rzeczy bez potwierdzenia czy też tylko przypuszczenia itp.? Bardzo ciekawe...
      Nadmieniam, iż ten sam lekarz, który stwierdził "ewidentne powikłania po punkcyjne" takowych w moim wypisie nie określił, zostały pominięte a nawet zatuszowane zwrotem "bez powikłań" pooperacyjnych. Ja to odbieram jako oszustwo. W wypisie odnotowano - Podano globulinę, natomiast w epikryzie tego samego wypisu nieco poniżej odnotowano, iż do podania globuliny nie kwalifikowano... :) paradoks czy brak kompetencji?
      Uwaga sprawę z globuliną skorygowano listownie 2,5 miesiąca po porodzie. Nie zgłaszałam tego, ale pomimo tego otrzymałam kolejny wypis poprawiony o prawidłowe informacje i epikryzę dot. globuliny, ale nadal z informacją nieprawdziwą "BEZ POWIKŁAŃ" po znieczuleniu...
      Kontynuując.
      Poniekąd odetchnęłam w dniu wyjścia ze szpitala, niemniej byłam i w tym dniu świadkiem niemiłego zajścia. Pewna Pani położna poprosiła mnie, bym podeszła "do lady tam nieopodal i uzyskam niezbędne informacje" natomiast koleżanka po fachu, która równolegle zdaje się też prowadzi szkołę rodzenia za tą właśnie ladą podsłuchiwała naszą rozmowę i wypala do swojej koleżanki położnej "to nie sklep i nie lada!!!" stawiając mnie i tą Panią Bogu ducha winną w niekomfortowej sytuacji... Zero taktu. Na oddziale panuje grobowa atmosfera i brak koleżeństwa, która odbija się również na pacjentach.
      Ostatnia sprawa, bo "przecież to za mało" 10 dni po zabiegu przyjechałam na ściągnięcie szwów, proszę mi uwierzyć wracałam do domu pełna nadziei, ze już noga moja tam nie postąpi, ale co się okazało, że nawet to może być źródłem kolejnego problemu. Okazało się bowiem, ze dyżurujący wtedy lekarz siwy w kucyku nie usunął mi tego szwa w całości, pozostawiając jeden guzek nici! Musiałam jeszcze raz pojechać tam następnego dnia na izbę, by inny lekarz po nim to poprawił.

      Ludzie to jest żenujące!
      Takie oto mam wrażenia zarówno z pobytu na Oddziale Patologii, jak i Położnictwa!
Inne wątki na temat:

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka